- Co to znaczy, że śpię z Tobą?! - wskazałam na wielgachne łóżko, musiało być nieziemsko wygodne.
- Ty i ja...w jednym pomieszczeniu, nie możesz go opuszczać, dopóki nie zapanujemy nad tym.
- Ale ja tak nie mogę....- niechcący piorun znów go trafił, wydawało się jakby w ogóle tego nie zauważył, pogłaskał się po głowie- przepraszam...
Siadłam zrezygnowana na fotel, zastanawiałam się ile to potrwa, jak Logan to wszystko usłyszy, to mnie zabije...nie, najpierw jego potem mnie. Thunder podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Spójrz na mnie..jesteś wyjątkowa, mądra, zdolna, zapanujesz nad tym, mnie się udało, uratowałaś moją siostrę, nie zostawię Ciebie z tym wszystkim. Nie poddam się, chce widzieć tą dziewczyną, małą, niepozorną, która przeorała mną arenę, która się nie poddała, która nie była bezlitosna - pogłaskał mnie po policzku, a ja z wdzięczności poraziłam jego i kilka rzeczy w pokoju. Byłam załamana, dlaczego tak trudno jest zapanować nad emocjami.
- Nie wiem czy ją jeszcze odnajdziesz, przekażę Loganowi telepatycznie wiadomość, że tutaj jestem, lepiej idź z nim pogadać, powiedz co się dzieje. Może cię nie ukatrupi za to.
- Odnajdę, mogę się założyć. Nie wychodź, zaraz wrócę.
- Nigdzie się nie wybieram - usiadłam na fotelu i próbowałam się skontaktować z Loganem.
"Cześć wróciłam, jakąś chwile temu z Thunderem, idzie do Ciebie, nie ma najlepszych wieści przez jakiś czas nie możemy się widywać, dla Twojego bezpieczeństwa, uratowałam miasto, ale nie potrafię zapanować nad ta mocą, Lillien dotrze do nas za chwilę z Xandem i Natanielem, muszę to jakoś powstrzymać...jak na razie strzelam piorunami czy chcę czy nie, Thunder sprowadził mnie do siebie, tu niczego nie zniszczę, przepraszam znowu nawaliłam..."
Thunder poszedł do Logana, czuł w zasadzie satysfakcję, że on może jej pomóc, że wyrwie ja nieco spod jego wpływu, ale czuł również coś czego nie rozumiał wyrzuty sumienia, że ja w to wpakował, nie mógł patrzeć, gdy się obwiniała, gdy była taka przygaszona.
- Co masz mi do powiedzenia? - zaczął surowo Logan
- Świat uratowany, miasto całe, szajka powstrzymana, Lillien unieszkodliwiona, Amy...musi się pozbierać i popracować nad mocą, nie należny do najprostszych, zwłaszcza, że nie miała z nią styczności wcześniej, wiem, że jesteś wściekły i się nie dziwię. Powinieneś być z niej dumny, potrzebuje tego teraz, nie zawiodła. Emocjonalne zachwiania tylko powodują, że jest niestabilna, nie chce zrobić nikomu krzywdy, boi się, musi pokonać strach i wszystkie emocje, które blokuje. Przecież jej ufasz...
- Ufam, ale nie ufam Tobie.
- Będziemy musieli and tym popracować wspólnie, przykro mi to słyszeć, ale...nie zrobię jej krzywdy,ale ty to wiesz. Daj jej lepiej motywację do ćwiczeń, zagrzej do walki, siedzi teraz smutna i się dobija, że znowu będziesz na nią zły, a wykonuje swoje obowiązki. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Co z Twoją siostrą? Czy teraz da rade okiełznać moc?
- Xand, da mi znać jak dojadą, wtedy zobaczymy, ale myślę, że tak..była w stanie rozsadzić magazyn i całe miasto, wybacz, że sprawiliśmy problemy, możemy odejść po wszystkim, jeśli nadal nam nie będziesz ufał.
- Zobaczymy.
- Rozumiem, że masz obowiązki i papiery, że to jest ważne musisz wszystkiego dopilnować, ale jakbyś od czasu do czasu ruszył zad z tego krzesła, chyba nie jest do niego przyklejony to może nie doszłoby do tych wszystkich zdarzeń?! Zachowujesz się, jak nasz ukochany burmistrz, zamiatasz wszystko pod dywan i wiecznie nas ganisz...chcesz żebym odszedł? Wystarczy słowo, tylko nie wiem co dalej z nią będzie, ja sobie poradzę, wiesz o tym.
- Dobra, wystarczy wiem, co chcesz mi powiedzieć, udam, że zrobiłeś to w nieco milszy sposób, w taki, który sprawił, że nie mam ochoty rozkwasić ci nosa. Jak mogę pomóc?
- Pamiętasz jak było ze mną? Tylko ja byłem sam, ona nie musi tak się czuć, bądź tego świadomy. Mam nadal ten pokój do ćwiczeń zamierzam go używać, będę trenował obie. Spakuj jej ubrania, nie chce grzebać w jej szufladach, wybierz rzeczy w miarę bez elementów metalowych, nie może używać telefonu, bo rozsadzi sieć komunikacyjną.
- Jest, aż tak źle? - Logan zebrał się i poszedł od razu pakować jej torbę, Thunder poszedł z nim.
- Nie panuje nad niczym, kompletnie, jakbyś dopiero co uczył dziecko chodzić. Im bardziej się dobija tym bardziej jest niebezpieczna, pomogę Ci - Thunder spakował kilka podręcznych rzeczy i kosmetyków mając nadzieję, że dobrze wybrał, bo dla kobiet to ponoć bardzo ważne jest, a widząc półki zawalone rożnymi specyfikami, nie wiedział od czego zacząć.
Dostał wiadomość, że Lillien dojechała, przeprosił więc Logana i pobiegł na spotkanie z siostrą, została zabrana do skrzydła szpitalnego i gruntownie przebadana. Dzięki interwencji Amy, jej stan był dobry i stabilny, czekali tylko na wyniki. Nataniel i Lillien dużo rozmawiali, co nie umknęło uwadze Thundera.
- Thunder, musimy pogadać, chodź na zewnątrz - zaproponował Xander.
- O co chodzi?
- Co z Amy? Wiedziałeś, że tak się stanie?
- Nie miałem zielonego pojęcia, wcześniej nie miała z tym problemu najmniejszego. Myślałem, że pochłonie moc i wszystko zadziała jak powinno, będzie z niej korzystać jakby znała ja od zawsze.
- Masz pomysł, dlaczego tak się stało?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Jak się czuje?
- A jak myślisz, załamana z powodu tego co powie na to Logan, to ja zawsze blokuje. Boi się jego reakcji, nie chce zawieść, a on sprawia, że ciągle się tak czuje, zauważyłeś to?
- Od jakiegoś czasu myślę podobnie, słuchaj skoro nie mogę być przy niej ten obowiązek spada na Ciebie, jeśli zrobisz coś co jej się nie spodoba, źle spojrzysz, skrzywdzisz...nie będę się hamował i powstrzymywał, nawet ona mnie nie powstrzyma.
- No, no no...stary Xander jesteś bardziej zazdrosny od Logana, możecie przybić sobie piątkę i zasadzić się na mnie w ciemnej uliczce. Za kogo ty mnie masz? Boisz się, że zrobię coś na co ty od dawna masz ochotę, a nie robisz...bo brak ci odwagi? - roześmiał się Thunder - Litości Xander, litości.
- Thunder, słuchaj jakby co mogę pomóc i zająć się Twoją siostrą, kiedy będziesz pomagał Amy, przygotowałem dla niej pokój koło Twojego, zaniosłem tam jedzenie i wodę - powiedział Nataniel, Thunder przyjrzał mu się uważnie, zerknął na Lillien, która była wpatrzona w swojego opiekuna jak w obrazek.
- Jeśli Lillien nie ma nic przeciwko, Nataniel..to jest dama....zapamiętaj to nim będę musiał spełnić braterski obowiązek i obić Ci buźkę.
- Thund...czujesz to? - odezwała się nagle Lillien
- Tak, widzę, że się nauczyłaś to wyczuwać...silne wyładowania, eh Amy się denerwuje...muszę do niej iść. Nataniel odprowadź moja siostrę do pokoju, dostarcz mi wyniki jej badań, zaglądnę do Ciebie i sprawdzę co z Twoją mocą.
- Nic nie czuję- wymamrotał Xander
- Tylko ludzie z naszego rodu to potrafią, nie bój się Twoja przyjaciółka jest w dobrych rękach - Lillien uśmiechnęła się zachęcająco- niesamowite, mogę teraz robić to na co mam ochotę - na dowód tego w jej palcach powstały pioruny w kształcie serca, jej bystre zielone oczy błyszczały, poprawiła swoje długie czarne włosy, była w stanie panować nad tym, potrafiła wykorzystać to czego nauczył ją brat.
- No to jestem dumny, wracam do mojej drugiej uczennicy zanim usmaży mi tv - uśmiechnął się i pognał do niej.
Bolało mnie całe ciało, jak oni mogą to wytrzymywać od tak? Skuliłam się na podłodze, zamknęłam oczy, spokojnie Amy...tylko spokojnie, wyładowania elektryczne szalały w pomieszczeniu, na chwile trochę osłabły, kiedy myślałam, że zaczynałam łapać "rodową tradycję Thundera" wystarczyło, że otworzył drzwi i burza błyskawic, znów mnie porwała w swoje władanie.
- Ajjj przepraszam ..- jęknęłam i skuliłam się bardziej.
Podszedł do mnie i bez słowa objął, położyłam głowę na jego torsie, jestem pewna, że wypomni mi to na tysiąc różnych sposobów kiedy wszystko się u normuje, odprężyłam się na chwilę, jakoś wierzyłam, że on potrafi to powstrzymać zanim zmienię się w grzankę, bo zabraknie mi sił by się leczyć.
- Spokojnie, odpręż się z Lillien wszystko w porządku, panuje nad tym co ma, a Twój przyjaciel do niej zarywa...eh..
- Kto?
- Nataniel, powinienem się bać?
- Jest w porządku, nie zrobi jej nic złego, ciesze się, że nie będzie już samotny, a Twoja siostra znajdzie w kimś oparcie, kiedy ja bezczelnie będę Cię mmm obmacywać - zażartowałam, żeby rozładować nieco sytuacje, ale jemu nie było do śmiechu, co było niepodobne do Thundera. Zastanawiałam się jak bardzo jest źle, skoro nie wychwycił świńskiego żartu.
- Pójdę po apteczkę, poczekaj
- Apteczka, po co? - auć, zerknęłam na rękę i przestała się goić, niedobrze, bardzo nie dobrze, jestem zbyt zmęczona, albo nie wiem co. Opatrzył moja rękę, i z zaskoczenia coś mi wstrzykną - Co to było?
- Środek na uspokojenie, rozluźni Ciebie i Twoje mięśnie, powinnaś odpocząć i się przespać, zaraz zaśniesz, muszę na chwilę wyjść, przyniosę Ci rzeczy, coś do jedzenia i serum Logana. Dlaczego się tak denerwujesz?
- Nie odezwał się do mnie, w ten mój myślowo-pokręcony sposób, pewnie...jest źle, co?
- Byłem u niego, pewnie dlatego z Tobą nie rozmawiał na Twój pokręcony sposób, nie wrzeszczał, nie przywalił mi, martwi się i wierzy, że sobie poradzisz więc Wybrana pokaż klasę.
- Yhy, ale najpierw...zamknę...oczy, na chwilkę...tylko na małą chwilkę - złapał ja w ostatniej chwili, inaczej opadłaby bezwładnie na podłogę, wziął na ręce i położył na łóżku. Eh, co on z nią miał, najpierw popsuła mu reputację, zachwiała delikatną równowagą w jego świecie, który był tak dobrze poukładany, a teraz leży w jego łóżku wycieńczona, a on nie poużywał sobie. To było nie do pomyślenia, by jakakolwiek kobieta po prostu spała przy nim, a on nic z tego nie miał, uśmiechnął się do siebie, "źle z Tobą stary, starzejesz się i tracisz urok", wyszedł z pokoju pospiesznie, musiał zdążyć załatwić wszystko co zaplanował.
- Spójrz na mnie..jesteś wyjątkowa, mądra, zdolna, zapanujesz nad tym, mnie się udało, uratowałaś moją siostrę, nie zostawię Ciebie z tym wszystkim. Nie poddam się, chce widzieć tą dziewczyną, małą, niepozorną, która przeorała mną arenę, która się nie poddała, która nie była bezlitosna - pogłaskał mnie po policzku, a ja z wdzięczności poraziłam jego i kilka rzeczy w pokoju. Byłam załamana, dlaczego tak trudno jest zapanować nad emocjami.
- Nie wiem czy ją jeszcze odnajdziesz, przekażę Loganowi telepatycznie wiadomość, że tutaj jestem, lepiej idź z nim pogadać, powiedz co się dzieje. Może cię nie ukatrupi za to.
- Odnajdę, mogę się założyć. Nie wychodź, zaraz wrócę.
- Nigdzie się nie wybieram - usiadłam na fotelu i próbowałam się skontaktować z Loganem.
"Cześć wróciłam, jakąś chwile temu z Thunderem, idzie do Ciebie, nie ma najlepszych wieści przez jakiś czas nie możemy się widywać, dla Twojego bezpieczeństwa, uratowałam miasto, ale nie potrafię zapanować nad ta mocą, Lillien dotrze do nas za chwilę z Xandem i Natanielem, muszę to jakoś powstrzymać...jak na razie strzelam piorunami czy chcę czy nie, Thunder sprowadził mnie do siebie, tu niczego nie zniszczę, przepraszam znowu nawaliłam..."
Thunder poszedł do Logana, czuł w zasadzie satysfakcję, że on może jej pomóc, że wyrwie ja nieco spod jego wpływu, ale czuł również coś czego nie rozumiał wyrzuty sumienia, że ja w to wpakował, nie mógł patrzeć, gdy się obwiniała, gdy była taka przygaszona.
- Co masz mi do powiedzenia? - zaczął surowo Logan
- Świat uratowany, miasto całe, szajka powstrzymana, Lillien unieszkodliwiona, Amy...musi się pozbierać i popracować nad mocą, nie należny do najprostszych, zwłaszcza, że nie miała z nią styczności wcześniej, wiem, że jesteś wściekły i się nie dziwię. Powinieneś być z niej dumny, potrzebuje tego teraz, nie zawiodła. Emocjonalne zachwiania tylko powodują, że jest niestabilna, nie chce zrobić nikomu krzywdy, boi się, musi pokonać strach i wszystkie emocje, które blokuje. Przecież jej ufasz...
- Ufam, ale nie ufam Tobie.
- Będziemy musieli and tym popracować wspólnie, przykro mi to słyszeć, ale...nie zrobię jej krzywdy,ale ty to wiesz. Daj jej lepiej motywację do ćwiczeń, zagrzej do walki, siedzi teraz smutna i się dobija, że znowu będziesz na nią zły, a wykonuje swoje obowiązki. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Co z Twoją siostrą? Czy teraz da rade okiełznać moc?
- Xand, da mi znać jak dojadą, wtedy zobaczymy, ale myślę, że tak..była w stanie rozsadzić magazyn i całe miasto, wybacz, że sprawiliśmy problemy, możemy odejść po wszystkim, jeśli nadal nam nie będziesz ufał.
- Zobaczymy.
- Rozumiem, że masz obowiązki i papiery, że to jest ważne musisz wszystkiego dopilnować, ale jakbyś od czasu do czasu ruszył zad z tego krzesła, chyba nie jest do niego przyklejony to może nie doszłoby do tych wszystkich zdarzeń?! Zachowujesz się, jak nasz ukochany burmistrz, zamiatasz wszystko pod dywan i wiecznie nas ganisz...chcesz żebym odszedł? Wystarczy słowo, tylko nie wiem co dalej z nią będzie, ja sobie poradzę, wiesz o tym.
- Dobra, wystarczy wiem, co chcesz mi powiedzieć, udam, że zrobiłeś to w nieco milszy sposób, w taki, który sprawił, że nie mam ochoty rozkwasić ci nosa. Jak mogę pomóc?
- Pamiętasz jak było ze mną? Tylko ja byłem sam, ona nie musi tak się czuć, bądź tego świadomy. Mam nadal ten pokój do ćwiczeń zamierzam go używać, będę trenował obie. Spakuj jej ubrania, nie chce grzebać w jej szufladach, wybierz rzeczy w miarę bez elementów metalowych, nie może używać telefonu, bo rozsadzi sieć komunikacyjną.
- Jest, aż tak źle? - Logan zebrał się i poszedł od razu pakować jej torbę, Thunder poszedł z nim.
- Nie panuje nad niczym, kompletnie, jakbyś dopiero co uczył dziecko chodzić. Im bardziej się dobija tym bardziej jest niebezpieczna, pomogę Ci - Thunder spakował kilka podręcznych rzeczy i kosmetyków mając nadzieję, że dobrze wybrał, bo dla kobiet to ponoć bardzo ważne jest, a widząc półki zawalone rożnymi specyfikami, nie wiedział od czego zacząć.
Dostał wiadomość, że Lillien dojechała, przeprosił więc Logana i pobiegł na spotkanie z siostrą, została zabrana do skrzydła szpitalnego i gruntownie przebadana. Dzięki interwencji Amy, jej stan był dobry i stabilny, czekali tylko na wyniki. Nataniel i Lillien dużo rozmawiali, co nie umknęło uwadze Thundera.
- Thunder, musimy pogadać, chodź na zewnątrz - zaproponował Xander.
- O co chodzi?
- Co z Amy? Wiedziałeś, że tak się stanie?
- Nie miałem zielonego pojęcia, wcześniej nie miała z tym problemu najmniejszego. Myślałem, że pochłonie moc i wszystko zadziała jak powinno, będzie z niej korzystać jakby znała ja od zawsze.
- Masz pomysł, dlaczego tak się stało?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Jak się czuje?
- A jak myślisz, załamana z powodu tego co powie na to Logan, to ja zawsze blokuje. Boi się jego reakcji, nie chce zawieść, a on sprawia, że ciągle się tak czuje, zauważyłeś to?
- Od jakiegoś czasu myślę podobnie, słuchaj skoro nie mogę być przy niej ten obowiązek spada na Ciebie, jeśli zrobisz coś co jej się nie spodoba, źle spojrzysz, skrzywdzisz...nie będę się hamował i powstrzymywał, nawet ona mnie nie powstrzyma.
- No, no no...stary Xander jesteś bardziej zazdrosny od Logana, możecie przybić sobie piątkę i zasadzić się na mnie w ciemnej uliczce. Za kogo ty mnie masz? Boisz się, że zrobię coś na co ty od dawna masz ochotę, a nie robisz...bo brak ci odwagi? - roześmiał się Thunder - Litości Xander, litości.
- Thunder, słuchaj jakby co mogę pomóc i zająć się Twoją siostrą, kiedy będziesz pomagał Amy, przygotowałem dla niej pokój koło Twojego, zaniosłem tam jedzenie i wodę - powiedział Nataniel, Thunder przyjrzał mu się uważnie, zerknął na Lillien, która była wpatrzona w swojego opiekuna jak w obrazek.
- Jeśli Lillien nie ma nic przeciwko, Nataniel..to jest dama....zapamiętaj to nim będę musiał spełnić braterski obowiązek i obić Ci buźkę.
- Thund...czujesz to? - odezwała się nagle Lillien
- Tak, widzę, że się nauczyłaś to wyczuwać...silne wyładowania, eh Amy się denerwuje...muszę do niej iść. Nataniel odprowadź moja siostrę do pokoju, dostarcz mi wyniki jej badań, zaglądnę do Ciebie i sprawdzę co z Twoją mocą.
- Nic nie czuję- wymamrotał Xander
- Tylko ludzie z naszego rodu to potrafią, nie bój się Twoja przyjaciółka jest w dobrych rękach - Lillien uśmiechnęła się zachęcająco- niesamowite, mogę teraz robić to na co mam ochotę - na dowód tego w jej palcach powstały pioruny w kształcie serca, jej bystre zielone oczy błyszczały, poprawiła swoje długie czarne włosy, była w stanie panować nad tym, potrafiła wykorzystać to czego nauczył ją brat.
- No to jestem dumny, wracam do mojej drugiej uczennicy zanim usmaży mi tv - uśmiechnął się i pognał do niej.
Bolało mnie całe ciało, jak oni mogą to wytrzymywać od tak? Skuliłam się na podłodze, zamknęłam oczy, spokojnie Amy...tylko spokojnie, wyładowania elektryczne szalały w pomieszczeniu, na chwile trochę osłabły, kiedy myślałam, że zaczynałam łapać "rodową tradycję Thundera" wystarczyło, że otworzył drzwi i burza błyskawic, znów mnie porwała w swoje władanie.
- Ajjj przepraszam ..- jęknęłam i skuliłam się bardziej.
Podszedł do mnie i bez słowa objął, położyłam głowę na jego torsie, jestem pewna, że wypomni mi to na tysiąc różnych sposobów kiedy wszystko się u normuje, odprężyłam się na chwilę, jakoś wierzyłam, że on potrafi to powstrzymać zanim zmienię się w grzankę, bo zabraknie mi sił by się leczyć.
- Spokojnie, odpręż się z Lillien wszystko w porządku, panuje nad tym co ma, a Twój przyjaciel do niej zarywa...eh..
- Kto?
- Nataniel, powinienem się bać?
- Jest w porządku, nie zrobi jej nic złego, ciesze się, że nie będzie już samotny, a Twoja siostra znajdzie w kimś oparcie, kiedy ja bezczelnie będę Cię mmm obmacywać - zażartowałam, żeby rozładować nieco sytuacje, ale jemu nie było do śmiechu, co było niepodobne do Thundera. Zastanawiałam się jak bardzo jest źle, skoro nie wychwycił świńskiego żartu.
- Pójdę po apteczkę, poczekaj
- Apteczka, po co? - auć, zerknęłam na rękę i przestała się goić, niedobrze, bardzo nie dobrze, jestem zbyt zmęczona, albo nie wiem co. Opatrzył moja rękę, i z zaskoczenia coś mi wstrzykną - Co to było?
- Środek na uspokojenie, rozluźni Ciebie i Twoje mięśnie, powinnaś odpocząć i się przespać, zaraz zaśniesz, muszę na chwilę wyjść, przyniosę Ci rzeczy, coś do jedzenia i serum Logana. Dlaczego się tak denerwujesz?
- Nie odezwał się do mnie, w ten mój myślowo-pokręcony sposób, pewnie...jest źle, co?
- Byłem u niego, pewnie dlatego z Tobą nie rozmawiał na Twój pokręcony sposób, nie wrzeszczał, nie przywalił mi, martwi się i wierzy, że sobie poradzisz więc Wybrana pokaż klasę.
- Yhy, ale najpierw...zamknę...oczy, na chwilkę...tylko na małą chwilkę - złapał ja w ostatniej chwili, inaczej opadłaby bezwładnie na podłogę, wziął na ręce i położył na łóżku. Eh, co on z nią miał, najpierw popsuła mu reputację, zachwiała delikatną równowagą w jego świecie, który był tak dobrze poukładany, a teraz leży w jego łóżku wycieńczona, a on nie poużywał sobie. To było nie do pomyślenia, by jakakolwiek kobieta po prostu spała przy nim, a on nic z tego nie miał, uśmiechnął się do siebie, "źle z Tobą stary, starzejesz się i tracisz urok", wyszedł z pokoju pospiesznie, musiał zdążyć załatwić wszystko co zaplanował.