Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

sobota, 30 maja 2015

61. Wyprawa na przedmieścia.

Opowiedziałam Loganowi o wszystkim co miało miejsce w domu Maddie i że Nataniel będzie jej nauczycielem przy kolacji, którą zjedliśmy we dwoje, tym razem nikt nam nie przeszkodził. Spędziliśmy leniwy wieczór w swoim towarzystwie, znowu czułam się zakochana w nim bez pamięci, zupełnie jak za pierwszym razem.
Następnego dnia spotkałam się z Megan i potrenowałyśmy trochę, sprawdziłam jej postępy, były ogromne, Nentres był świetnym nauczycielem, nigdy nie widziałam go takim szczęśliwym. Wzięłam torbę i spakowałam swoje rzeczy z siłowni, miałam już wychodzić kiedy za mną stanął Thunder.
- Cześć...przepraszam, że się z Tobą nie zobaczyłem wcześniej, ale mam kłopoty i tylko Ty możesz mi pomóc..proszę...cieszę się, że nic Ci nie jest.
Wyglądał na tak przybitego, coś na prawdę musiało się stać złego, wzięłam torbę na ramię przyglądnęłam mu się.
- Chodź, pójdziemy do Logana, opowiesz wszystko, pomogę ci - pociągnęłam go za rękę za sobą, weszliśmy do windy.
- Dobrze wyglądasz, to moja wina..niepotrzebnie Ci powiedziałem to wszystko...
- Dobrze zrobiłeś, nie obwiniaj się, to ja przeholowałam, tak to już ze mną jest.
- Nie proszę o pomoc dla mnie chodzi o siostrę...
- Nie wiedziałam, że masz siostrę, wiesz, że ci nie odmówię, nikomu kto tego potrzebuje.
- To może Ci zaszkodzić, wątpię by Logan Ci na to pozwolił.
- Logan dba o moje bezpieczeństwo, ale pamiętaj, że ja dbam o bezpieczeństwo innych, jest mądrym człowiekiem nie zawiedzie mnie pod tym względem.
Wyszłam z windy, torbę wrzuciłam do pokoju i poszłam z nim do biura, Logan rozmawiał własnie przez telefon uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył, świdrował wzrokiem Thundera, no tak panowie mieli cichy konflikt, nie takie rzeczy się niszczyło. Musza się dogadać i kropka.
- Dobra, wracaj Xand, Amy przyszła z Thunderem, coś mi się wydaje, że zabierze Cie na wycieczkę. Trzymaj się.
Uśmiechnęłam sie do niego kiedy skończył rozmawiać.
- Zgadłeś wezmę Xandera i Nataniela na wynos, a gdzie to się zaraz dowiemy. A tak ogóle to tęskniłam - puściłam mu oczko by go udobruchać i skupiliśmy się na Thunderze. Logan nie potrafił się nie uśmiechać kiedy go zaczepiałam, a to znaczy, że ma dobry humor, a jeśli ma dobry humor to się zgodzi.
- Jakiś czas temu natknąłem się podczas jednej z moich wizyt do domu na szajkę, która zajmuje się handlem i zniewoleniem ludzi, ale nie zwykłych ludzi,  ludźmi takich jak my. Wykorzystują ich zdolności do celów przestępczych, militarnych. Wcześniej to były tylko pogłoski, teraz mam dowody, ponieważ porwali moja siostrę, ma takie same zdolności jak ja, tylko jest pewien problem, nie potrafi ich kontrolować, uczyłem ją, ale nie przyniosło to rezultatu, jest zbyt drobna, moc ją wyniszcza. W obecnym stanie jest bardzo niebezpieczna dla siebie i innych, sam dam rade z szajką, chodzi mi o nią. Wiem, że potrafisz to mój dowódco, odebrałaś moc Widarowi, czy mogłabyś pobrać chociaż część mocy Lillien, by mogła nauczyć się nad nią panować? Może spowodować poważne anomalia pogodowe, zniszczyć nie jedno miasto, gdy tylko ją to pochłonie...a tego jest niestety bardzo blisko, zawiodłem jako nauczyciel i brat. Pomóż mi ją uratować.
- Wiesz, gdzie maja kryjówkę?
- Wiem.
- Biorę Xandera, Nataniela i Thundera i wracamy na obiad z Lillien - uśmiechnęłam się do Logana.
- Amy, obiecaj mi, że będziesz uważać, nie chce byś znów była w szpitalu.
- Jestem chodzącą kliniką, mam dobrych żołnierzy i chcę żyć, przysmażę i zniszczę jeśli będzie trzeba, ale wrócę do Ciebie - uśmiechnęłam się i go pocałowałam - obiecuję.
- Idźcie, Thunder, uważajcie na siebie.
- Nie martw się, będę na nią uważał.
Wyszliśmy z gabinetu, widziałam, że mu ulżyło, na prawdę musieli się poprztykać kiedy spałam.
- Pójdę się umyć i przebrać, za ten czas wróci Xander, do Nataniela zaraz napiszę, a Ty pogadaj z Nentresem, by dziś uczył Maddie wyjątkowo, może być?
- Jasne, zaraz się za to zabiorę. Amy, dziękuję Ci za pomoc.
- Na to jeszcze za wcześnie, podziękujesz po wszystkim.
Założyłam skórzane spodnie i kurtkę z logiem Guardians, przypięłam mój sztylet, byłam gotowa do akcji, musiałam tylko pamiętać o tym, że będę walczyć z ludźmi, muszę być bezwzględna dla tych typów spod ciemnej gwiazdy, inaczej przegram, to nie będzie takie łatwe.
Spotkaliśmy się w garażu, chłopcy się uzbroili, mieliśmy mały plan, po prostu wchodzimy, robimy rozwałkę, ratujemy innych, zabieramy Lillien i wracamy na obiad, bo inaczej zostanę wytargana za uszy.
Weszliśmy na dach magazynu, postanowiłam, że skoczymy w sam środek między  nich, wolałam nie tracić czasu na podchody, zeskoczyliśmy ze szklanej części dachu prosto na dół każde z nas odwróciło się w inną stronę, uśmiechnęłam się złośliwie, pożałują za wyrządzone ludziom krzywdy. Wystrzelili nas z broni palnej, z każdej możliwej strony, to było zadanie Xandera, wszystkie kule zatrzymały się i zawróciły do oprawców raniąc ich, ale nie zabijając. Następnym zadaniem mojego przybocznego była konfiskata całej broni palnej, nie musiał wykonać najmniejszego ruchu by się tym zająć, broń znalazła się poza zasięgiem członków tego gangu. Nataniel odskoczył zająć się atakującymi z prawej strony, klasnął w dłonie, część magazynu się zapadła, wystarczyło, ze pstryknął palcem i załatwił kilku osiłków. Thunder walczył z osiłkami z lewej strony, ja natomiast udałam się leniwie do szefa tego całego interesu.
- Nie będę owijać w bawełnę bo mi się śpieszy, jestem złośliwa, bezwzględna i uwielbiam różne tortury, sprawiają mi ogromna frajdę, bo są  bardzo bolesne, nie dla mnie - uśmiechnęłam się i chwyciłam żelazny pręt, który roztopiłam w rekach - więc albo powiesz mi co chcę wiedzieć, albo sama to znajdę, a z ciebie nic nie zostanie, nawet kości, Twój wybór. Tik tak. - Xander powstrzymywał się od śmiechu, jeszcze tego mi brakuje, żeby nie łyknął gadki o mojej złośliwości.
- Czego chcesz?
- Schwytałeś dziewczynę, młodą, niestabilną, elektryczną, gdzie ona jest i pozostali więźniowie?
- Skąd wiesz, że są jacyś inni?
- Nie rób ze mnie kretynki, Ci co próbowali, źle na tym wyszli, ostrzegam.
- Na dole, tymi drzwiami dwa razy w prawo są cele, tam ich znajdziesz...dziewczyna natomiast znajduje się w korytarzu po lewej stronie, jest odurzona, nie wiesz na co się z nią piszesz...
- Mądry wybór - ruszyłam w wyznaczone przez niego miejsce, kiedy go minęłam próbował mnie uderzyć, Xander zamarł, chwyciłam go za dłoń, zrobiłam zwinny unik i przywaliłam mu tak jak mnie uczył, odrzuciło go na drugi koniec pomieszczenia- czego nie zrozumiałeś w słowie: ostrzegam...?! Nataniel, Xand uwolnijcie pozostałych, ja i Thunder pójdziemy po dziewczynę, nie idźcie za nami.
- Amy, nie puszczę Cię samej - chwycił mnie Xand
- Nie masz wyboru, nie wytrzymasz tych piorunów, tylko ja i Thunder jesteśmy w stanie, pamiętasz? Nie bój się o mnie, wrócę..- pogłaskałam go po policzku i udałam się w lewą stronę, drzwi były potężne.
- Na co czekamy? - zapytał niecierpliwie Thunder.
- Spokojnie - spojrzałam mu w oczy - już nic jej nie grozi, najpierw muszą wyprowadzić resztę, potem zaczną się schody, będzie wystraszona więc mów do niej, pamiętaj, że jest odurzona, wybudzi się, będzie miała mniej silnej woli to znaczy mniej kontroli nad tym co posiada. Wtedy zacznie się piekło, nie bój się, nie zrobię jej krzywdy.
Zapytałam Xanda w myślach czy wyprowadzili już wszystkich, potwierdził, na szczęście nie było ich zbyt wielu. Spojrzałam na Thundera, kiwnęłam mu, że już czas, dotknęłam wielkich metalowych drzwi, rozsypały się w nicości, Lillien leżała na pryczy, gdy usłyszała hałas wystraszona próbowała się unieść.
- Lillien to ja, Thunder, nie bój się...już dobrze, zabiorę Cię stąd do domu...
- Odejdź...co mi zrobiliście?!
- Thund spokojnie...nie podchodź... - wsunęłam się lekko do pomieszczenia, widziałam jak idą z niej iskry, nie wyglądało to zbyt dobrze- Chcesz stąd odejść? Wrócić do domu?
- Wiesz, ze tak! co ze mną zrobiliście, dlaczego świat wiruje?!!!
- Zaraz ci to przejdzie, tylko nie możesz się denerwować, wtedy bardziej się w głowie kręci.
- Lill, posłuchaj mnie to na prawdę ja...- Thunder rozpaczliwie próbował dotrzeć do siostry.
- Odejdź!!! - poraziła go piorunem.
- Wszystko w porządku? - zapytałam go, widziałam, że nie bolały go obrażenia, tylko fakt, że siostra jest tak przerażona i otumaniona, że go nie poznaje, jej moc z każda chwila była coraz bardziej niestabilna, budynek zaczął się trząś. Pioruny się rozwijały sięgały coraz dalej, traciła kontrolę, nie mam wyjścia, muszę na siłę ją dotknąć i to jak najszybciej, co przekazałam w myślach pozostałym.
- Nic mi nie jest- odsunął się lekko, żeby jej bardziej nie straszyć, była skupiona na nim, a ja tymczasem pomału przy ścianie się skradałam.
- A ty gdzie się wybierasz?!!!
- Do Ciebie, ja też się go boję...jestem taka jak Ty, jesteś ode mnie silniejsza, pomóż mi stąd uciec...- Lillien skupiła się na chwilę i bacznie mnie obserwowała - mogę podejść bliżej?
- Przyszłaś z nim...
- Trzymał mnie, bałam się...teraz mnie puścił - byłam już całkiem blisko, coś mi mówiło, że nie łyknie tego.
- Nie wierzę Ci!!! - zaczęła się unosić, zerwał się bardzo silny wiatr, pioruny raziły wszystko i mnie i jego, była niesamowicie potężna i zagubiona, rzuciłam się ku niej, raziła mnie w panice, bolało nieziemsko, ale nie mogłam się teraz poddać. Budynek powoli zaczął się rozpadać, teraz albo nigdy skoczyłam do niej, uderzyła we mnie, ale mocno ścisnęłam jej rękę, drugą objęłam ją w pasie, mocno się trzymałam, próbowała mnie zrzucić, szarpała się i atakowała mocno, rany po uderzeniach zaczęły być widoczne na mojej skórze, skąd w niej tyle mocy?! Zaczęła powoli słabnąć, odbierałam jej nadmiar mocy, tylko ile powinnam wsiąść?
- Amy, trzymaj się....!
- Trzymam...jest...dobrze...chyba - wyjęczałam wisząc.
Lillien powoli zaczęła opadać, początkowo spokojnie i swobodnie, nagle runęła w dół razem ze mną, a ja nie mogłam jej puścić, jeszcze nie. Thunder nas złapał, pobijałam się on z reszta też, kiedy była już spokojniejsza, zaczęłam leczyć jej obrażenia i usuwać toksynę z organizmu. Dałam chłopakom znać, że sytuacja na chwile obecna opanowana. Budynek się nie zapadł, byłam ciekawa czy z Lilien już wszystko w porządku, z moich palców wychodziły drobne wyładowania, puściłam jedno w Thundera i zachichotałam.
- Auć...za co to?
- Za zwłokę...zabierajmy ją stąd.
- Poradzisz sobie z tym ?- wskazał na moje ręce, a ja teraz się zastanawiałam, czy nie wzięłam zbyt dużo i czy to okiełznam.
- Nauczysz mnie - uśmiechnęłam się do niego, póki co wszystko mnie bolało, ciekawe czy on też odczuwał ból, dotknęłam jego dłoni, by go podleczyć, przynajmniej trochę.
Wziął Lilien na ręce, podniosłam się nieporadnie, moje rany zaczęły znikać, nie ma źle, nie zniosłabym tego zapachu spalenizny, myślę, że reszta strażników przez najbliższy czas trzymała by się ode mnie z daleka.
Gdy opuszczaliśmy magazyn przywódca tamtego dziwnego gangu wskazał na mnie ręka, podeszłam do niego i się nachyliłam.
- Zapłacisz mi za to, zemszczę się na Tobie...- wymamrotał złośliwie
- Będę czekać, zapraszam w każdej chwili - pociemniało mi w oczach, poczułam jak emanuję błyskawicami, lekcja numer jeden, panować nad emocjami, albo i nie zależy od okazji. Jego mina była bezcenna, patrzył na mnie jakby zobaczył potwora, może to go oduczy porywania niewinnych ludzi, którzy wystarczająco ciężko mają w życiu. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, Xander chciał mnie uściskać, ale się odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie, jeszcze nie, ciągle czuję to zabawne pobudzenie to jak bomba, mały zapalnik i wybucham...- Xander się cofnął, ale zmartwił.
- Nauczę ją wszystkiego, jest taki myk, że nawet jak promieniujesz błyskawicami, możesz nie zrobić nikomu krzywdy i wykorzystać je do szybszego poruszania się, ale kochana coś czuję, że mam dwie uczennice, a nie jedną.
- Z chęcią dołączę na Twoje zajęcia, nie chce nikogo zranić przez nieuwagę. Moc Widara jest podobna do mojej, dlatego nie miałam problemów z jej opanowaniem.
Nataniel odebrał od Thundera dziewczynę i wsiadł z nią do samochodu, spała tak słodko, kto by przypuszczał, że przeszła tak wiele, w tak krótkim czasie.
- Lepiej jak pojedziecie z nią sami, Amy nie może wsiąść na razie do samochodu, dotrę z nią na miejsce przed wami. Jest za bardzo...rozgrzana - uśmiechnął się figlarnie, czy on ze mną flirtuje?! Nie zdecydowanie nie, nabija się.
- Ha ha ha...
- Rozchmurz się, będziesz mogła się poprzytulać do tej cudnej klaty - uśmiechał się jak głupi do sera.
- Jej, ale mnie czeka nagroda za tą dzisiejszą misję, jesteś taki łaskawy, jakbym mogła odmówić... - widziałam, że mu ulżyło, odzyskał siostrę i znowu stać go na testosteronowe żarty.
- Jesteś pewna, Amy? - zapytał zniesmaczony Xander
- Wolę to, niż nas wszystkich usmażyć w samochodzie - błękitne błyskawice otaczały moje ciało, Thunder przyciągnął mnie do siebie  znienacka.
- Spokojnie...odpręż się - pogłaskał mnie delikatnie po plecach czułam jak napięcie powoli znika - to się wpakowałaś - szepnął mi do ucha
- Dlaczego?
- Teraz jestem jedynym mężczyzną, w którego ramionach jesteś bezpieczna...przynajmniej na razie - uśmiechnął się, cóż miał rację i to w stu procentach, co nie sprawiło, że poczułam się komfortowo, patrzył na mnie tak łagodnie, czule, że zaczęłam się denerwować...ajj...poraziłam go nagle.
- Przepraszam...tym razem to nie było specjalnie, wszystko w porządku?
- Spokojnie, weź głęboki wdech i wydech i powiedź co Cie tak zdenerwowało, co?
- Tego za żadne skarby ze mnie nie wyciągniesz..- roześmiał się
- Już czuję, że wspólne lekcje będą bardzo zabawne i mmm interesujące.
- Możemy już wracać do domu?
- Tak, możemy - uśmiechnął się.
Xander obserwował  całą tą sytuację i był zły, znowu się w coś wpakowała przez swoje dobre serce, będzie na łasce tego gbura, jeśli jej coś zrobi, pożałuje tego. Nataniel nalegał, by już ruszyli, więc nie miał innego wyjścia, zostawił ich samych.
- Teraz się skoncentruj na tym co Ci powiem, pokaże Ci jak się biega i to bardzo szybko, błysk światła będzie nas niósł, poczuj to światło, stań się nim, będę Cię trzymał, powinnaś mniej więcej załapać, później to przećwiczymy i sama będziesz mogła śmigać.
- Dobra, ufam Ci - objął mnie mocno i ruszyliśmy, to było niesamowite, widziałam samochody, które mijaliśmy, ludzi, sklepy, wszystko jakby w spowolnionym tempie, dotarliśmy przed budynek strażniczy w kilka sekund. Thunder spojrzał na mnie i powiedział:
- Skoro mi zaufałaś, muszę przybrać pewne środki ostrożności, żebyś nie rozsadziła nam domu - nie rozumiałam co przez to chciał powiedzieć, chwycił mnie i przeniósł nas do środka, chwilka czy myśmy wylądowali w jego sypialni? - Mój pokój jest odporny na wyładowania elektryczne, od dziś śpisz tutaj...ze mną - wyraźnie był z siebie zadowolony, miał ubaw ze mnie czy z mojej miny? A może z tego co powie Logan? Któż tam wie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz