Weszłam do jadalni, wszyscy zajęli już swoje miejsc, ukradkiem szukałam jego, ale musiałam przestać, bo to by było zbyt podejrzane. Na drodze stanął mi Logan, nie pozwolił przejść, w jego spojrzeniu było coś, czego zaczynałam się bać.
- Cześć, widzę, że już po problemie i opanowałaś nową moc - chciał mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Tak, prawie do perfekcji, dziękuję, że zapytałeś liderze. Jutro rano pojawię się w biurze, smacznego - ominęłam go, sięgnęłam po tacę, drżały mi ręce, musiałam się uspokoić, nie dam mu satysfakcji, wybrałam jedzenie i dosiadłam się do moich zaskoczonych przyjaciół.
- Cześć wszystkim, spowiadać się, ile straciłam, migiem - uśmiechnęłam się serdecznie, tęskniłam za nimi.
- Amy!!! Jak dobrze, Cię widzieć - ucieszyła się Megan i złapała Nentresa za rękę
- Was również, przepraszam, że tak mało mogę Ci pomóc z treningiem, ale myślę, że nauczyciela masz najlepszego pod słońcem - zachichotałam - Lilien, dobrze, Cię widzieć w lepszej kondycji, jak się czujesz?
- Wszystko w porządku, dziękuje, że przejęłaś większość mojej mocy, to co mam mi idealnie wystarcza. Przykro mi, ze miałaś takie problemy z tym związane, czuję się trochę winna.
- Większość? Nie wiedziałam ile powinnam, nie chciałam, aż tyle..
- Mnie to cieszy, Thunder jest dobrym nauczycielem, prawda? - ah i zaczęły się schody.
- Tego jednego nie mogę mu zarzucić, jest dość specyficzny, ale go lubię, tylko mu czasem tego nie mów, bo jeszcze zacznie za mną bardziej chodzić niż to konieczne. A będzie mnie oceniał, przez jakiś czas - czułam na sobie palące spojrzenie Xandera, bałam się tego.
- Czy jak cię dotknę to mnie porazisz? - zapytał Nataniel
- Nie, zapomniałeś braciszku, że masz u mnie specjalne przywileje? - uśmiechnęłam się do niego, a on dotknął mojej ręki
- Dobrze, że jesteś i nic Ci nie jest - powiedział będąc poważnym
- Nie tacy kozacy próbowali, co nie Silyen - uśmiechnęłam się do niego
- Ma się rozumieć, a bardzo się starali...- odpowiedział wyrwany z zamyślenia
Spojrzałam na Xandera i zastanawiałam się co mu powiedzieć.
- Nasz trening będzie musiał trochę poczekać, ale co powiesz na jogging?
- Kiedy tylko zechcesz pod warunkiem, że nie włączysz dopalacza i nie zostawisz mnie z tyłu.
- Kurcze, przejrzałeś mnie...
- Bo Cię znam lepiej niż myślisz, na wylot kochanie, na wylot
- No to mam przewalone
- Oj masz masz, a nawet nie wiesz jak bardzo
- Ratunku...
- Nie ma zmiłuj - uśmiechnęła się Ariel, pewnie myślała, ze teraz Xander ma szanse by stanąć u mego boku, ale niestety była w błędzie
Dostałam smsa, nie musiałam się zastanawiać od kogo, bo wiedziałam doskonale. Zerknęłam po kryjomu: "Nic Ci nie zrobił? W takich chwilach bycie z dala od Ciebie jest trudniejsze niż przypuszczałem Twój T". Eh, jak ja to doskonale rozumiałam odpisałam: "To tylko cisza przed burzą, dam radę, nie martw się, nie tacy próbowali mnie złamać. A".
- Amy, nie zawołasz tu Thundera? - zerknęłam na Xandera zdziwiona- to nieuprzejme, że siedzi sam w końcu Ci pomógł
- A jest tu? Nie zauważyłam kiedy wszedł, masz rację, ale ehh będzie mnie stresował, żebym nazywała go mistrzem, bądźcie na to gotowi - ruszyłam w jego stronę.
- Siemka
- Rany, znowu Ty, a gdzie mistrzu...?
- Pff, zrobię ci plakietkę jak będziesz grzeczny, może...a jednak nie, nie zrobię. Dosiądź się do nas, jak jesteś w stanie znieść moje towarzystwo, na pocieszenie powiem ci, że tam jest Lilien.
- Wcale nie z Twojego powodu- wstał i poszedł za mną
- Wcale na to nie liczyłam.
- Nie mów, że jeszcze mam siedzieć koło Ciebie...
- Jakoś to zniesiesz...chyba, ze się ktoś przesiądzie, ale na to nie licz...
Thunder usiadł ociężale obok mnie i lekko trącił mnie nogą, a że robił to jawnie, wtrąciłam.
- Pchać się na mnie nie musisz..
- A gdzie mistrzu...?
- Nie będę tak do Ciebie mówić
- A ja biedny znosiłem Cie przez ten cały czas...nawet dałem Ci swoją ostatnia koszulkę....
- Wcale nie ostatnią i dałeś tylko i wyłącznie dlatego bo mój niezwykle genialny ex posłał mi habit do spania, a golfy na siłownię..- zauważyłam zdziwione miny spoglądających po sobie przyjaciół - Ee tak, przepraszam nie wiedzieliście, mój błąd.
- Dałem, bo Twój zapach by mnie powalił
- Ty i tak pachniesz gorzej
- Uznam to jako komplement..
- Jak kto woli - Nataniel się roześmiał
- I wy tak cały czas? - spojrzeliśmy na siebie z Thunderem i jednogłośnie odpowiedzieliśmy
- Przeważnie, a co?
Poczułam na sobie małe rączki, odwróciłam się i ucieszyłam, wiedziałam do kogo należą
- Maddie..jak dobrze Cię widzieć - objęłam ja mocno - słyszałam, że zrobiłaś wspaniałe postępy, Nataniel bardzo Cie chwalił.
- Dziękuję, a czy Tobie już nic nie jest? - zmartwiła się Maddie
Ważniejsze jest to, że Tobie nie zrobię krzywdy, ani nikomu innemu - pogłaskałam ją po buzi i poczęstowałam kanapkami.
- Zachowuj się przy młodej damie - szturchnęłam Thundera
- Ty się powinnaś bardziej pilnować
- W sumie masz rację, przejmuję od Ciebie jakże czarującą osobowość, muszę się pohamować. To niezbyt odpowiednie dla tej młodej damy.
- Chwileczkę, Thunder to jest ta dziewczyna, z którą walczyłeś w tych zawodach? Ta, o której mi opowiadałeś? - zapytała Lillien
- Tak, dlaczego pytasz?
- Mam swoje powody - uśmiechnęła się tajemniczo.
Po skończonej kolacji, Maddie pojechała do domu jak każdego wieczora Nataniel odwiózł ja naszym suvem, odprowadziłam ją i pomachałam na do widzenia. Thunder razem z Lillien poszli do jego pokoju porozmawiać, żałowałam, że nie mogłam iść z nim. Nentres pozbierał kilka tac i zabrał Megan w jakieś romantyczne miejsce. Silyen się ze mną pożegnał, a Ariel mnie uściskała szepcząc o tym, że zawsze mogę z nią pogadać. Zostałam z Xanderem sama, czułam się trochę niezręcznie po wczorajszej rozmowie, ale piekło będzie czekać mnie o poranku. Kiedy zjawię się w pracy i będę musiała sprostać wymaganiom szefa.
- Może pójdziemy pobiegać? Masz ochotę?- przyciągnął mnie bliżej siebie, uważał, żeby nikt nas nie słyszał.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
- O czym mówisz?
- Amy, ja wiem, widziałem jak na niego patrzysz - wystraszyłam się, kiedy na mnie spojrzał widziałam na jego twarzy zdziwienie.
- Znajdźmy inne miejsce do rozmowy, dobrze?
- Za pół godziny, spotkajmy się w naszym miejscu, pobiegamy.
- Xand, ja...
- Nie spóźnij się...- poszedł do siebie, by się przebrać, nie zaczekał, wiedziałam, że przed nim ukrycie czegoś jest wręcz niemożliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz