Obudziłam się koło południa, Astaroth pogłaskał mnie po policzku, kiedy zobaczył, że nie śpię nachylił się i czule mnie pocałował.
- Jaka miła pobudka, chce jeszcze - mruknęłam i skradłam mu kilka całusków, roześmiał się.
- Ktoś tu jest nienasycony.
- Niech Ci będzie, że to ja - przeciągnęłam się i wsunęłam na Astarotha.
- Co robisz? - uśmiechnął się, a jego oczy rozbłysnęły pożądaniem.
- Biorę to co moje - mruknęłam i rozbierałam go pospiesznie, nie chciałam czekać. Zbyt szybko nie wypuściłam go z łóżka, nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu, a ja tęskniłam.
- Abaddon chciał się z Tobą zobaczyć - Astaroth całował moje plecy kiedy pomagał, a raczej przeszkadzał mi się ubierać.
- Nie muszę tam iść...- mruknęłam.
- Idź...teraz jesteś taka piękna i moja - zacałowywał mnie, a ja się śmiałam. Mężczyźni...
Założyłam spodnie i koszulkę, przeczesałam lekko włosy, żeby aż tak nie straszyć, Astaroth całował mnie namiętnie, niechętnie puścił mnie do portalu. Ledwo przez niego przeszłam, spojrzałam w jego stronę tęsknie, zostawiając moje serce po drugiej stronie.
- Pachniesz...nim...i...- Abaddonowi pociemniało w oczach ze złości.
- To jakiś problem? Wiesz, że jestem z nim związana, chciałeś bym przyszła, wstałam...i jestem. Nie zabronisz mi go kochać - skrzyżowałam ręce na piersiach, byłam zła - Cześć Samaelu, dobrze spałeś? - zapytałam łagodnie.
- Odczep się od niej, wiesz, że jesteś tym drugim z grzeczności bracie - powiedział złośliwie - dobrze, dzięki Amy, a Ty? - dodał czulej.
- Nie wtrącaj się - syknął Abaddon.
- Abaddonie, przestań...- spojrzałam na niego zmartwiona - przydało mi się więcej snu - uśmiechnęłam się do Samela.
Abaddon starał się powstrzymać widziałam jak walczył ze sobą, złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę sypialni, coś mi mówiło, że lepiej mu się nie przeciwstawiać. Przyparł mnie do ściany, przypatrywał mi się chwilę.
- Nigdy więcej tego nie rób...- starał się mówić łagodnie, dotykając mego ciała - traktuj mnie z szacunkiem tak jak ja to robię, nigdy nie przyszłaś tutaj...i nie zastałaś mnie z kobietami, szanuje Cię, ale...przegięłaś..nie chcę dłużej czekać.
- Bo nie sprowadzasz żadnych kobiet! - krzyknął Samael.
- Nie wtrącaj się! - uderzył pięścią w ścianę tuz przy mnie i zatrzasnął drzwi sypialni.
- Abaddonie...proszę Cię, spokojnie - objęłam go i pogłaskałam po twarzy - nie denerwuj się tak, nie lubię Cię takim.
- Trudno, taka moja natura, zaakceptuj ją.
- Nie traktuj mnie tak.
- Zapominasz, że tutaj ja mam władzę...- mruknął mi do ucha, całował mnie po szyi.
- Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć, nawet na chwilę - spojrzałam kokieteryjnie na niego, pocałowałam go namiętnie, miałam nadzieję, że ugłaskam go odrobinę. Był gniewny i dziki, niespokojny i pobudzony, niedobrze...jego dłonie dotykały mojego ciała zachłannie.
- Nęcisz mnie Amy...może uda ci się mnie obłaskawić - szepnął, a ja zadrżałam, cmokłam go w czoło.
- Wiem, nie denerwuj się...przepraszam, nie chciałam Ciebie urazić...śpieszyłam się, bo chciałeś się ze mną zobaczyć - speszyłam się i wyszłam z sypialni, zostawiając go na chwilę ze swoimi myślami. Przeszkodził mi, przytulając się do moich pleców, całował mnie po szyi, głaskał po brzuchu, zamarłam na chwilę, wiedziałam, że sytuacja jest na ostrzu noża, jeśli będę się za bardzo opierać, wścieknie się, mogę nie dać rady go powstrzymać, zraniony, pobudzony i władczy mężczyzna to niebezpieczne połączenie.
- Przepraszam - szepnął mi do uszka - wynagrodzę ci to...- pociągnął mnie do sypialni , zrobiło mi się gorąco i wcale nie ze strachu, aj. Całował mnie namiętnie, położył delikatnie na łóżku, wtulał się we mnie, był stanowczy, a jednocześnie taki delikatny.
- Między nami wszystko w porządku? - zapytałam łagodnie.
- W porządku, aniele, traktuje Cie jak najdelikatniejszy kwiat, pragnę Cię, nie chcę czekać dłużej, nie ułatwiasz mi tego - dotykał mojej twarzy, wsunął rękę pod moja bluzkę, przymknęłam oczy.
- Ty też mi nie ułatwiasz - jęknęłam, a on się rozpogodził.
- Czego najdroższa?
- Opierania ci się...
- Więc przestań...chociaż ten jeden jedyny raz, daj nam szansę..- pieścił mnie, a ja przymknęłam oczy.
- Nie mogę, Abe...nie w ten sposób...
- A jak królewno?
- Nie po nocy z nim...- odwróciłam głowę z bólem, a on przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Wtuliłam się w niego mocno, przymknęłam oczy i pozwoliłam się głaskać, na prawdę mi ulżyło.
- Co Ty ze mną robisz? - szepnął mi do ucha i przytulił mocniej.
- Słyszałam, że nęcę o niczym innym nie wiem - uśmiechnęłam się zaczepnie.
- Nie chciałem Cię zranić, ani..wystraszyć jesteś dla mnie wszystkim - pocałował mnie w czoło - kocham Cię tak mocno...- przymknął oczy.
- Wiesz, że to między nami...się nie uda? - myślałam, że się na mnie wścieknie, a on spojrzał jedynie i uśmiechnął.
- Ja się nie poddam, zawsze będę o Ciebie walczyć.
- Ja wręcz przeciwnie i wiesz o tym...
- Kiedyś byłaś mi taka oddana...a ja to zaprzepaściłem - przymknął oczy jakby się obwiniał - gdybym walczył o Ciebie, wspierał, bylibyśmy razem.
- Tego nie wiesz - usiadłam, ale się oszukiwałam, zależało mi na nim wtedy i teraz tez.
- Tak przypuszczam - pogłaskał mnie po policzku.
- Chciałeś ze mną porozmawiać?
- Dowiedziałem się o Twoim ojcu, powęszę, jak będę mógł pomóc, zrobię to, kochanie.
- Dziękuję, trochę mnie to przeraża- włożyłam włosy za ucho, dawno od tak z nim nie rozmawiałam i podobał mi się taki...normalny.
- Poradzisz sobie, jesteś twarda masz to po nim, a urodę po matce i to ciepło, tak przypuszczam.
- Czyli co...odpuszczasz to...wiesz co - wskazałam ręką na łóżko i zmieszałam się lekko.
- Powiedzmy, nie znasz dnia ani godziny, kiedy będę Cię zdobywał na nowo, piękna - uśmiechnął się.
- Pójdę już, Abe...dzięki, takim Cię lubię - uśmiechnęłam się i podreptałam do sali tronowej, eh nie było portalu, typowy Król.
- Abe, nie zapomniałeś o czymś?
Abaddon leżał na swym łożu i czekał na chwilę, kiedy go zawoła, uśmiechnął się słysząc jej głos, wstał i ruszył.
- Co Ty beze mnie zrobisz, aniele? - uśmiechnął się otwierając portal.
- Cóż, wolałabym się o tym nie przekonywać, cześć chłopcy - przemknęłam przez portal, odetchnęłam z ulgą.
- Jaka miła pobudka, chce jeszcze - mruknęłam i skradłam mu kilka całusków, roześmiał się.
- Ktoś tu jest nienasycony.
- Niech Ci będzie, że to ja - przeciągnęłam się i wsunęłam na Astarotha.
- Co robisz? - uśmiechnął się, a jego oczy rozbłysnęły pożądaniem.
- Biorę to co moje - mruknęłam i rozbierałam go pospiesznie, nie chciałam czekać. Zbyt szybko nie wypuściłam go z łóżka, nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu, a ja tęskniłam.
- Abaddon chciał się z Tobą zobaczyć - Astaroth całował moje plecy kiedy pomagał, a raczej przeszkadzał mi się ubierać.
- Nie muszę tam iść...- mruknęłam.
- Idź...teraz jesteś taka piękna i moja - zacałowywał mnie, a ja się śmiałam. Mężczyźni...
Założyłam spodnie i koszulkę, przeczesałam lekko włosy, żeby aż tak nie straszyć, Astaroth całował mnie namiętnie, niechętnie puścił mnie do portalu. Ledwo przez niego przeszłam, spojrzałam w jego stronę tęsknie, zostawiając moje serce po drugiej stronie.
- Pachniesz...nim...i...- Abaddonowi pociemniało w oczach ze złości.
- To jakiś problem? Wiesz, że jestem z nim związana, chciałeś bym przyszła, wstałam...i jestem. Nie zabronisz mi go kochać - skrzyżowałam ręce na piersiach, byłam zła - Cześć Samaelu, dobrze spałeś? - zapytałam łagodnie.
- Odczep się od niej, wiesz, że jesteś tym drugim z grzeczności bracie - powiedział złośliwie - dobrze, dzięki Amy, a Ty? - dodał czulej.
- Nie wtrącaj się - syknął Abaddon.
- Abaddonie, przestań...- spojrzałam na niego zmartwiona - przydało mi się więcej snu - uśmiechnęłam się do Samela.
Abaddon starał się powstrzymać widziałam jak walczył ze sobą, złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę sypialni, coś mi mówiło, że lepiej mu się nie przeciwstawiać. Przyparł mnie do ściany, przypatrywał mi się chwilę.
- Nigdy więcej tego nie rób...- starał się mówić łagodnie, dotykając mego ciała - traktuj mnie z szacunkiem tak jak ja to robię, nigdy nie przyszłaś tutaj...i nie zastałaś mnie z kobietami, szanuje Cię, ale...przegięłaś..nie chcę dłużej czekać.
- Bo nie sprowadzasz żadnych kobiet! - krzyknął Samael.
- Nie wtrącaj się! - uderzył pięścią w ścianę tuz przy mnie i zatrzasnął drzwi sypialni.
- Abaddonie...proszę Cię, spokojnie - objęłam go i pogłaskałam po twarzy - nie denerwuj się tak, nie lubię Cię takim.
- Trudno, taka moja natura, zaakceptuj ją.
- Nie traktuj mnie tak.
- Zapominasz, że tutaj ja mam władzę...- mruknął mi do ucha, całował mnie po szyi.
- Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć, nawet na chwilę - spojrzałam kokieteryjnie na niego, pocałowałam go namiętnie, miałam nadzieję, że ugłaskam go odrobinę. Był gniewny i dziki, niespokojny i pobudzony, niedobrze...jego dłonie dotykały mojego ciała zachłannie.
- Nęcisz mnie Amy...może uda ci się mnie obłaskawić - szepnął, a ja zadrżałam, cmokłam go w czoło.
- Wiem, nie denerwuj się...przepraszam, nie chciałam Ciebie urazić...śpieszyłam się, bo chciałeś się ze mną zobaczyć - speszyłam się i wyszłam z sypialni, zostawiając go na chwilę ze swoimi myślami. Przeszkodził mi, przytulając się do moich pleców, całował mnie po szyi, głaskał po brzuchu, zamarłam na chwilę, wiedziałam, że sytuacja jest na ostrzu noża, jeśli będę się za bardzo opierać, wścieknie się, mogę nie dać rady go powstrzymać, zraniony, pobudzony i władczy mężczyzna to niebezpieczne połączenie.
- Przepraszam - szepnął mi do uszka - wynagrodzę ci to...- pociągnął mnie do sypialni , zrobiło mi się gorąco i wcale nie ze strachu, aj. Całował mnie namiętnie, położył delikatnie na łóżku, wtulał się we mnie, był stanowczy, a jednocześnie taki delikatny.
- Między nami wszystko w porządku? - zapytałam łagodnie.
- W porządku, aniele, traktuje Cie jak najdelikatniejszy kwiat, pragnę Cię, nie chcę czekać dłużej, nie ułatwiasz mi tego - dotykał mojej twarzy, wsunął rękę pod moja bluzkę, przymknęłam oczy.
- Ty też mi nie ułatwiasz - jęknęłam, a on się rozpogodził.
- Czego najdroższa?
- Opierania ci się...
- Więc przestań...chociaż ten jeden jedyny raz, daj nam szansę..- pieścił mnie, a ja przymknęłam oczy.
- Nie mogę, Abe...nie w ten sposób...
- A jak królewno?
- Nie po nocy z nim...- odwróciłam głowę z bólem, a on przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Wtuliłam się w niego mocno, przymknęłam oczy i pozwoliłam się głaskać, na prawdę mi ulżyło.
- Co Ty ze mną robisz? - szepnął mi do ucha i przytulił mocniej.
- Słyszałam, że nęcę o niczym innym nie wiem - uśmiechnęłam się zaczepnie.
- Nie chciałem Cię zranić, ani..wystraszyć jesteś dla mnie wszystkim - pocałował mnie w czoło - kocham Cię tak mocno...- przymknął oczy.
- Wiesz, że to między nami...się nie uda? - myślałam, że się na mnie wścieknie, a on spojrzał jedynie i uśmiechnął.
- Ja się nie poddam, zawsze będę o Ciebie walczyć.
- Ja wręcz przeciwnie i wiesz o tym...
- Kiedyś byłaś mi taka oddana...a ja to zaprzepaściłem - przymknął oczy jakby się obwiniał - gdybym walczył o Ciebie, wspierał, bylibyśmy razem.
- Tego nie wiesz - usiadłam, ale się oszukiwałam, zależało mi na nim wtedy i teraz tez.
- Tak przypuszczam - pogłaskał mnie po policzku.
- Chciałeś ze mną porozmawiać?
- Dowiedziałem się o Twoim ojcu, powęszę, jak będę mógł pomóc, zrobię to, kochanie.
- Dziękuję, trochę mnie to przeraża- włożyłam włosy za ucho, dawno od tak z nim nie rozmawiałam i podobał mi się taki...normalny.
- Poradzisz sobie, jesteś twarda masz to po nim, a urodę po matce i to ciepło, tak przypuszczam.
- Czyli co...odpuszczasz to...wiesz co - wskazałam ręką na łóżko i zmieszałam się lekko.
- Powiedzmy, nie znasz dnia ani godziny, kiedy będę Cię zdobywał na nowo, piękna - uśmiechnął się.
- Pójdę już, Abe...dzięki, takim Cię lubię - uśmiechnęłam się i podreptałam do sali tronowej, eh nie było portalu, typowy Król.
- Abe, nie zapomniałeś o czymś?
Abaddon leżał na swym łożu i czekał na chwilę, kiedy go zawoła, uśmiechnął się słysząc jej głos, wstał i ruszył.
- Co Ty beze mnie zrobisz, aniele? - uśmiechnął się otwierając portal.
- Cóż, wolałabym się o tym nie przekonywać, cześć chłopcy - przemknęłam przez portal, odetchnęłam z ulgą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz