- Wróciłaś...
- Tak, to niesamowite co przygotowałeś, dziękuje...- podszedł do mnie i pocałował namiętnie, że aż zabrakło mi tchu- wow...- może to niewiele, ale tylko tyle byłam w stanie wydukać.
Załapał mnie za rękę i zerknął na moja dłoń.
- Założyłaś go - uśmiechnął się.
- Tak, bardzo mi się podobał, pomyślałam, że dziś mogę go założyć - na mym palcu widniał pierścionek z serduszkiem.
- Pozwól, że Ci pomogę - zdjął ze mnie kurtkę i powiesił na wieszaku - przygotuję Ci kąpiel, wyglądasz na zmęczoną, a później jeśli zechcesz zjemy razem kolację.
- Pomyślałeś o wszystkim, dziękuję, mi pasuje.
Logan udał się do łazienki, a ja wypakowałam kilka rzeczy z torby, przygotowałam ubrania na zmianę, zaskoczył mnie i trochę dziwnie się z tym czuję, jednak było mi przyjemnie, że się tak postarał, co nie znaczy, że mu odpuszczę zbyt łatwo.
- No, możesz wskakiwać do wanny - przytulił się do moich pleców i pocałował mnie w szyję - pięknie wyglądasz, Twoja nowa fryzura strasznie mnie kręci, bardzo mi się podoba.
- To miło z Twojej strony, cieszę się, też uważam, że jest całkiem fajna. Jeśli chodzi o sprawy służbowe to mamy nowa strażniczkę, opowiem Ci o tym przy kolacji nazywa się Megan.
- Jeśli chcesz, chciałbym, żebyś wiedziała, że nie praca się teraz liczy tylko Ty - kiwnęłam głową i poszłam wziąć kąpiel.
Słyszałam, jak Logan podgrzewał kolację, zdziwiłam się, że był dla mnie taki miły i aż tak się starał, było to trochę podejrzane, miałam złe przeczucia, ale miałam nadzieję, że się mylę. Przebrałam się w swój dres, przeczesałam włosy i wyszłam do pokoju.
- Pięknie pachnie, co tam mamy dobrego?
- Pieczeń, Angie przeszła samą siebie.
- Jak zawsze, to akurat mnie nie dziwi, ani trochę. Powiedz, skąd takie przyjecie mojej osoby? Nigdy nie byłeś zbyt wylewny, wolałeś prostotę w każdym wydaniu, doceniam, że chciałeś sprawić mi przyjemność, ale to, aż za dużo. Zupełnie jakbyś miał wyrzuty sumienia.
- Oj, Amy nie mów bzdur, po prostu zasługujesz na to wszystko, częściej powinienem to robić, ale byłem zbyt zapracowany i egoistyczny, każdy z nas popełnia błędy.
- A jaki jest Twój?
- Pozwoliłem ci wyjechać, za dużo mówię, gdy jestem wściekły, rzeczy, których nie myślę normalnie, bywam zazdrosny, jestem zbyt łatwowierny, to moje problemy.
- No, ok powiedzmy, że na chwilę obecną mi wystarczy.
Ledwo to powiedziałam w drzwiach stanął Thunder.
- Witaj Amy, no no...ładnie to urządziłeś, znowu chcesz zamydlić jej oczy? Przyznałeś się już? Czy mam pokazać jej nagranie i opowiedzieć co wygadywałeś?
- O czym Ty mówisz? Wiedziałam! To było zbyt piękne, żeby było bez podtekstów i prawdziwe.
- Amy to wszystko jest prawdziwe...nikt ciebie tutaj nie zapraszał!
- Więc nic jej nie powiedziałeś, tchórz z Ciebie, zasługuje na prawdę. Kiedy wyjechałaś nasz miłościwie nam panujący Logan, "objechał Ci tyłek" to zbyt łagodnie powiedziane. Mówił, że nie nadajesz się na dowódcę skoro wyjeżdżasz kiedy napotykasz mały problem na swojej drodze, że zabrałaś ze sobą dobrych ludzi, że mamy okrojony skład, wiedziałaś, że jesteś niezbędna, że potrzebna będzie pomoc medyczna. Przez Ciebie będziemy tracić ludzi, tak jakbyś to Ty nasyłała na nas bezdusznych, jak wrócisz powinnaś zrezygnować, jeśli tego nie zrobisz będziesz tchórzem. Sam chciał Ciebie wyrzucić, uwłaczał Twojej godności, że przyprawiasz mu rogi z Xandem, Natanielem, nawet ze mną...nie można ci ufać, że go zraniłaś i ciągle ranisz, jesteś niedotykalska. Połowę rzeczy zapomniałem, ale zrobił z ciebie zło wcielone. Nie zasłużyłaś na to, nigdy nie zrobiłaś nic przeciwko nam, naszej sprawie i przeciw niemu.
Wstałam od stołu zbliżyłam się do biurka, stałam do nich tyłem, odłożyłam pierścionek do pudełka, zdjęłam swoją odznakę dowódcy i położyłam przed nim na stole.
- Dziękuje Thunder - wyszłam z pokoju, nie miałam dokąd iść, gdybym w tym stanie poszła do Xandera, mógłby się wściec i zrobić jakieś głupstwo, Nataniel już pewnie śpi, jest zbyt późno, Ariel i Silyen pewnie także odpoczywają, Megan i Nentres spędzają czas razem. Zostałam sama. Zeszłam do skrzydła szpitalnego, znalazłam mały pokoik, wzięłam koc, robiło się bardzo chłodno. Otuliłam się nim szczelnie i usiadłam w fotelu, ja to mam szczęście wpadam z deszczu pod rynnę. Nie chcę odznaki...jeśli przestał we mnie wierzyć, to już nie ma sensu. Nic już nie ma sensu, po tym wszystkim nawet mój pobyt w Guardians wydaje się kiepskim żartem. Nie pasuję tutaj. Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale spałam krótko, hałasy w skrzydle szpitalnym mnie obudziły, wymknęłam się. Jadalnia stopniowo się zapełniała, miałam cały stolik dla siebie. Sączyłam kawę mając nadzieję, że pomoże mi się obudzić, kiedy do mojego stolika dosiadł się Nataniel, Xander, Ariel z Silyenem. Nentres i Megan stali jeszcze w kolejce po śniadanie, pomachali mi.
- Cześć Amy, jak dobrze Cię widzieć - powiedział nieśmiało Silyen.
- Witajcie, dobrze spaliście? - czułam na sobie badawcze spojrzenie Xanda, dlaczego on wszystko potrafi zauważyć?
- Całkiem dobrze, ale masz u mnie przechlapane, że mnie nie zabrałaś - powiedział Nataniel
- Jakoś Cię udobrucham..Silyen dobrze wyglądasz, dobrze się czujesz? Żadnych medycznych nieprawidłowości?
- Wszystko gra, lepiej być nie mogło, nie martw się - odpowiedział się i uśmiechnął
- Amy, gdzie Twoja odznaka? - tak to pytanie mogła zadać tylko jedna osoba Xander, rozmowy przy stoliku ucichły, a ja się zacięłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jest tutaj, naprawiałem zamek w łańcuszku, trochę się otwierał i Amy nie chciała go zgubić - zawiesił mi łańcuszek na szyi, spięłam się kiedy mnie dotykał, co nie umknęło uwadze Xandera - no teraz jest u właściwej osoby i na właściwym miejscu. Amy jak zjesz musimy porozmawiać o nowej strażniczce, załatwić dokumentację, potrzebuje kilka Twoich podpisów. Smacznego - położył dłonie na moich ramionach, nie odwróciłam się do niego.
- Przyjdę.
- Będę czekał - odszedł do swojego gabinetu.
- No i masz swoja odpowiedź, Ariel dam Ci znać kiedy zajmę się Tobą - dopiłam kawę, dokończyłam kanapkę w biegu - wybaczcie muszę iść, zaległości w dokumentacji, a jeszcze muszę się przebrać. Paaa...
Pognałam do siebie, na szczęście w pokoju wszystko zostało uprzątnięte za wyjątkiem pudełeczka z pierścionkiem. Przebrałam się w biegu, doprowadziłam do ładu, pierścionka nie założyłam. Wzięłam laptop, pewnie trochę tych zaległości będzie no i muszę napisać raport z pokonania bezdusznego lwa, pozyskania Megan, stworzyć jej dokumentację. W skrzydle medycznym trzeba założyć jej kartę, ale po kolei. Z przyzwyczajenia zapukałam i weszłam do gabinetu, położyłam komputer na moim biurku, które zostało dostawione jakiś czas po moim objęciu tego niezbyt wdzięcznego stanowiska. Przygotowałam stanowisko pracy, zerknęłam na stertę papierów, którą czekała na moją uwagę, eh może urlop nie był jednak dobrym pomysłem, to zajmie wieki. Logan cały czas mnie obserwował, nie wiem czy czekał, aż wybuchnę, zamierzałam zrobić co muszę i wyplatać się z bycia dowódcą, po co mi to było?
- Megan potrafi formować i rzucać kule energii, ma problem z celnością nie sadzę, że zna sztuki walki jednak jest utalentowanym szermierzem, zdobyła wiele nagród. Przygotuję raport na jej temat, poznaliśmy ją w lesie nie daleko małego miasteczka Starwood, została zaatakowana przez bezdusznego przyjął formę wielkiego lwa, był największy jakiego dotąd wiedziałam. Była świadoma swojego daru broniła się, jak wspominałam wcześniej miała problem z celnością, kule formowała bez problemu dosyć często. Załatwiłam lwa od góry z pomocą Nentresa rozwaliliśmy go na połowę. Oto cała historia, liderze. Nentresowi zależało na opiece nad Megan i nauce potrzebnych umiejętności, które wykorzystasz w dogodnej dla Ciebie chwili, więc przydzieliłam mu ją. Mam nadzieję, że nie cofniesz tej decyzji. Coś jeszcze?
- Dziękuję za zdanie relacji z przebiegu waszej misji. Nagromadziło się trochę dokumentacji, kiedy Cię nie było, zapoznaj się z nimi jak najszybciej.
- Złożę rezygnację jak nadrobię zaległości, musisz być tego świadomy, szefie.
- Nie wyrażę na to zgody.
- Akurat to co myślisz mam gdzieś w tym przypadku, wybacz, ale muszę zrobić raport.
- Amy, musimy porozmawiać, wysłuchaj mnie.
- Przykro mi, jestem w pracy.
- Myślisz, że ci na to pozwolę?!
- Myślisz, że masz jakiś wybór?!
Logan szarpnął mnie i wstałam z krzesła, mocno zaciskał ręce na moich nadgarstkach.
- To nie była prośba, wysłuchasz tego co mam Ci do powiedzenia.
- Nie ma mowy! Mam dość słuchania Twoich kłamstw, tyle razy mi obiecywałeś! Tyle razy! I co?
- Thunder nie powiedział Ci całej prawdy, jestem Twoim mężczyzną to moje słowa powinny mieć dla ciebie znaczenie! - w złości zaciskał ręce coraz mocniej.
- To boli...Puść mnie! Twoje słowa były dla mnie najważniejsze, ale sam, sprawiłeś, że przestały - miałam łzy w oczach ale z nimi dzielnie walczyłam - jeśli mnie nie puścisz skrzywdzę Cię, a nie chcesz tego.
- Lubię w Tobie to zacięcie, zrobiłem źle, byłem pijany, popełniłem błąd o co to halo?! Boże dziewczyno nie nakręcaj się tak! - usiłowałam wyrwać ręce z jego objęć.
- Nie pozostawiłeś mi wyboru - poparzyłam go w rękę, gdy odskoczył uderzyłam go w twarz, chwyciłam laptop i wybiegłam z gabinetu ze łzami w oczach, nie miałam siły ich ukrywać, zamknęłam się na klucz w pokoju, oparłam o drzwi, łzy spływały mi po policzkach, nie wiem nawet kiedy zjechałam na podłogę. Nic go nie interesuję...ani ja, ani to co czuję, pragnie jedynie posiadać. Doprowadziłam się do ładu, miałam dużo na głowie, nie czas na łzy, jeszcze nie. Spakowałam najważniejsze rzeczy do mojej wielkiej torby, tak bym była gotowa ją nieść bez zbytniego zmęczenia i ukryłam ją pod łóżkiem. Zadzwoniłam do Nentresa i poprosiłam by do mnie przyszedł i przetransportował mnie do Ariel.
- Przepraszam, że wykorzystuje Twój dar do błahostek jak przemieszczanie się, ale mam bardzo dużo pracy, dziękuje.
- Martwisz mnie trochę.
- Niepotrzebnie, masz dość swoich zmartwień i zajęć.
- Dużo ostatnio płaczesz...
- Ja? Niee...kiedy?
- Amy...ja wiem, wiesz dlaczego, przeznaczenie.
- Możemy o tym nie rozmawiać, proszę Cię, poukładam sobie wszystko i dam radę.
Nentres kiwnął głową, nie wyglądał na zadowolonego, ale nigdy go o nic nie prosiłam.
Ariel położyła się na swoim łóżku, byli zdziwieni, że chce to zrobić tak szybko i nie w skrzydle szpitalnym, udało mi się ich przekonać, że przecież sama ja leczę, nie ważne gdzie. Chciałam to dla niej zrobić, nim odejdę na dobre i rozwiążę wszystkie problemy. Dotknęłam Ariel, oddałam się procesowi leczenia, przejęłam na siebie ból jaki mogłaby odczuwać, nie zasłużyła na to, a mnie było wszystko jedno. Bolało serce, może boleć i ciało. Poprzez przejęcie bólu słabłam szybciej niż podczas leczenia Silyena, jeśli wyleczenie Ariel będzie ostatnia rzeczą, którą zrobię, niech tak będzie, nie zależało mi na niczym. Usiadłam na podłodze, bo nie byłam w stanie ustać, ale się nie poddawałam.
- Amy, co się dzieje?!
- To nic takiego, męczę się tylko...zaraz będzie koniec, dam radę.
Skóra Ariel przybierała zdrowy odcień, zmiany się cofały, zmieniała się w przepiękną ludzką kobietę. Nie mogłam puścić jej ręki, nie mogłam...albo nie chciałam? Nie wiem nawet kiedy, poczułam się tak słabo, ze każdy oddech sprawiał mi trudność, osunęłam się na ziemię.
Załapał mnie za rękę i zerknął na moja dłoń.
- Założyłaś go - uśmiechnął się.
- Tak, bardzo mi się podobał, pomyślałam, że dziś mogę go założyć - na mym palcu widniał pierścionek z serduszkiem.
- Pozwól, że Ci pomogę - zdjął ze mnie kurtkę i powiesił na wieszaku - przygotuję Ci kąpiel, wyglądasz na zmęczoną, a później jeśli zechcesz zjemy razem kolację.
- Pomyślałeś o wszystkim, dziękuję, mi pasuje.
Logan udał się do łazienki, a ja wypakowałam kilka rzeczy z torby, przygotowałam ubrania na zmianę, zaskoczył mnie i trochę dziwnie się z tym czuję, jednak było mi przyjemnie, że się tak postarał, co nie znaczy, że mu odpuszczę zbyt łatwo.
- No, możesz wskakiwać do wanny - przytulił się do moich pleców i pocałował mnie w szyję - pięknie wyglądasz, Twoja nowa fryzura strasznie mnie kręci, bardzo mi się podoba.
- To miło z Twojej strony, cieszę się, też uważam, że jest całkiem fajna. Jeśli chodzi o sprawy służbowe to mamy nowa strażniczkę, opowiem Ci o tym przy kolacji nazywa się Megan.
- Jeśli chcesz, chciałbym, żebyś wiedziała, że nie praca się teraz liczy tylko Ty - kiwnęłam głową i poszłam wziąć kąpiel.
Słyszałam, jak Logan podgrzewał kolację, zdziwiłam się, że był dla mnie taki miły i aż tak się starał, było to trochę podejrzane, miałam złe przeczucia, ale miałam nadzieję, że się mylę. Przebrałam się w swój dres, przeczesałam włosy i wyszłam do pokoju.
- Pięknie pachnie, co tam mamy dobrego?
- Pieczeń, Angie przeszła samą siebie.
- Jak zawsze, to akurat mnie nie dziwi, ani trochę. Powiedz, skąd takie przyjecie mojej osoby? Nigdy nie byłeś zbyt wylewny, wolałeś prostotę w każdym wydaniu, doceniam, że chciałeś sprawić mi przyjemność, ale to, aż za dużo. Zupełnie jakbyś miał wyrzuty sumienia.
- Oj, Amy nie mów bzdur, po prostu zasługujesz na to wszystko, częściej powinienem to robić, ale byłem zbyt zapracowany i egoistyczny, każdy z nas popełnia błędy.
- A jaki jest Twój?
- Pozwoliłem ci wyjechać, za dużo mówię, gdy jestem wściekły, rzeczy, których nie myślę normalnie, bywam zazdrosny, jestem zbyt łatwowierny, to moje problemy.
- No, ok powiedzmy, że na chwilę obecną mi wystarczy.
Ledwo to powiedziałam w drzwiach stanął Thunder.
- Witaj Amy, no no...ładnie to urządziłeś, znowu chcesz zamydlić jej oczy? Przyznałeś się już? Czy mam pokazać jej nagranie i opowiedzieć co wygadywałeś?
- O czym Ty mówisz? Wiedziałam! To było zbyt piękne, żeby było bez podtekstów i prawdziwe.
- Amy to wszystko jest prawdziwe...nikt ciebie tutaj nie zapraszał!
- Więc nic jej nie powiedziałeś, tchórz z Ciebie, zasługuje na prawdę. Kiedy wyjechałaś nasz miłościwie nam panujący Logan, "objechał Ci tyłek" to zbyt łagodnie powiedziane. Mówił, że nie nadajesz się na dowódcę skoro wyjeżdżasz kiedy napotykasz mały problem na swojej drodze, że zabrałaś ze sobą dobrych ludzi, że mamy okrojony skład, wiedziałaś, że jesteś niezbędna, że potrzebna będzie pomoc medyczna. Przez Ciebie będziemy tracić ludzi, tak jakbyś to Ty nasyłała na nas bezdusznych, jak wrócisz powinnaś zrezygnować, jeśli tego nie zrobisz będziesz tchórzem. Sam chciał Ciebie wyrzucić, uwłaczał Twojej godności, że przyprawiasz mu rogi z Xandem, Natanielem, nawet ze mną...nie można ci ufać, że go zraniłaś i ciągle ranisz, jesteś niedotykalska. Połowę rzeczy zapomniałem, ale zrobił z ciebie zło wcielone. Nie zasłużyłaś na to, nigdy nie zrobiłaś nic przeciwko nam, naszej sprawie i przeciw niemu.
Wstałam od stołu zbliżyłam się do biurka, stałam do nich tyłem, odłożyłam pierścionek do pudełka, zdjęłam swoją odznakę dowódcy i położyłam przed nim na stole.
- Dziękuje Thunder - wyszłam z pokoju, nie miałam dokąd iść, gdybym w tym stanie poszła do Xandera, mógłby się wściec i zrobić jakieś głupstwo, Nataniel już pewnie śpi, jest zbyt późno, Ariel i Silyen pewnie także odpoczywają, Megan i Nentres spędzają czas razem. Zostałam sama. Zeszłam do skrzydła szpitalnego, znalazłam mały pokoik, wzięłam koc, robiło się bardzo chłodno. Otuliłam się nim szczelnie i usiadłam w fotelu, ja to mam szczęście wpadam z deszczu pod rynnę. Nie chcę odznaki...jeśli przestał we mnie wierzyć, to już nie ma sensu. Nic już nie ma sensu, po tym wszystkim nawet mój pobyt w Guardians wydaje się kiepskim żartem. Nie pasuję tutaj. Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale spałam krótko, hałasy w skrzydle szpitalnym mnie obudziły, wymknęłam się. Jadalnia stopniowo się zapełniała, miałam cały stolik dla siebie. Sączyłam kawę mając nadzieję, że pomoże mi się obudzić, kiedy do mojego stolika dosiadł się Nataniel, Xander, Ariel z Silyenem. Nentres i Megan stali jeszcze w kolejce po śniadanie, pomachali mi.
- Cześć Amy, jak dobrze Cię widzieć - powiedział nieśmiało Silyen.
- Witajcie, dobrze spaliście? - czułam na sobie badawcze spojrzenie Xanda, dlaczego on wszystko potrafi zauważyć?
- Całkiem dobrze, ale masz u mnie przechlapane, że mnie nie zabrałaś - powiedział Nataniel
- Jakoś Cię udobrucham..Silyen dobrze wyglądasz, dobrze się czujesz? Żadnych medycznych nieprawidłowości?
- Wszystko gra, lepiej być nie mogło, nie martw się - odpowiedział się i uśmiechnął
- Amy, gdzie Twoja odznaka? - tak to pytanie mogła zadać tylko jedna osoba Xander, rozmowy przy stoliku ucichły, a ja się zacięłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jest tutaj, naprawiałem zamek w łańcuszku, trochę się otwierał i Amy nie chciała go zgubić - zawiesił mi łańcuszek na szyi, spięłam się kiedy mnie dotykał, co nie umknęło uwadze Xandera - no teraz jest u właściwej osoby i na właściwym miejscu. Amy jak zjesz musimy porozmawiać o nowej strażniczce, załatwić dokumentację, potrzebuje kilka Twoich podpisów. Smacznego - położył dłonie na moich ramionach, nie odwróciłam się do niego.
- Przyjdę.
- Będę czekał - odszedł do swojego gabinetu.
- No i masz swoja odpowiedź, Ariel dam Ci znać kiedy zajmę się Tobą - dopiłam kawę, dokończyłam kanapkę w biegu - wybaczcie muszę iść, zaległości w dokumentacji, a jeszcze muszę się przebrać. Paaa...
Pognałam do siebie, na szczęście w pokoju wszystko zostało uprzątnięte za wyjątkiem pudełeczka z pierścionkiem. Przebrałam się w biegu, doprowadziłam do ładu, pierścionka nie założyłam. Wzięłam laptop, pewnie trochę tych zaległości będzie no i muszę napisać raport z pokonania bezdusznego lwa, pozyskania Megan, stworzyć jej dokumentację. W skrzydle medycznym trzeba założyć jej kartę, ale po kolei. Z przyzwyczajenia zapukałam i weszłam do gabinetu, położyłam komputer na moim biurku, które zostało dostawione jakiś czas po moim objęciu tego niezbyt wdzięcznego stanowiska. Przygotowałam stanowisko pracy, zerknęłam na stertę papierów, którą czekała na moją uwagę, eh może urlop nie był jednak dobrym pomysłem, to zajmie wieki. Logan cały czas mnie obserwował, nie wiem czy czekał, aż wybuchnę, zamierzałam zrobić co muszę i wyplatać się z bycia dowódcą, po co mi to było?
- Megan potrafi formować i rzucać kule energii, ma problem z celnością nie sadzę, że zna sztuki walki jednak jest utalentowanym szermierzem, zdobyła wiele nagród. Przygotuję raport na jej temat, poznaliśmy ją w lesie nie daleko małego miasteczka Starwood, została zaatakowana przez bezdusznego przyjął formę wielkiego lwa, był największy jakiego dotąd wiedziałam. Była świadoma swojego daru broniła się, jak wspominałam wcześniej miała problem z celnością, kule formowała bez problemu dosyć często. Załatwiłam lwa od góry z pomocą Nentresa rozwaliliśmy go na połowę. Oto cała historia, liderze. Nentresowi zależało na opiece nad Megan i nauce potrzebnych umiejętności, które wykorzystasz w dogodnej dla Ciebie chwili, więc przydzieliłam mu ją. Mam nadzieję, że nie cofniesz tej decyzji. Coś jeszcze?
- Dziękuję za zdanie relacji z przebiegu waszej misji. Nagromadziło się trochę dokumentacji, kiedy Cię nie było, zapoznaj się z nimi jak najszybciej.
- Złożę rezygnację jak nadrobię zaległości, musisz być tego świadomy, szefie.
- Nie wyrażę na to zgody.
- Akurat to co myślisz mam gdzieś w tym przypadku, wybacz, ale muszę zrobić raport.
- Amy, musimy porozmawiać, wysłuchaj mnie.
- Przykro mi, jestem w pracy.
- Myślisz, że ci na to pozwolę?!
- Myślisz, że masz jakiś wybór?!
Logan szarpnął mnie i wstałam z krzesła, mocno zaciskał ręce na moich nadgarstkach.
- To nie była prośba, wysłuchasz tego co mam Ci do powiedzenia.
- Nie ma mowy! Mam dość słuchania Twoich kłamstw, tyle razy mi obiecywałeś! Tyle razy! I co?
- Thunder nie powiedział Ci całej prawdy, jestem Twoim mężczyzną to moje słowa powinny mieć dla ciebie znaczenie! - w złości zaciskał ręce coraz mocniej.
- To boli...Puść mnie! Twoje słowa były dla mnie najważniejsze, ale sam, sprawiłeś, że przestały - miałam łzy w oczach ale z nimi dzielnie walczyłam - jeśli mnie nie puścisz skrzywdzę Cię, a nie chcesz tego.
- Lubię w Tobie to zacięcie, zrobiłem źle, byłem pijany, popełniłem błąd o co to halo?! Boże dziewczyno nie nakręcaj się tak! - usiłowałam wyrwać ręce z jego objęć.
- Nie pozostawiłeś mi wyboru - poparzyłam go w rękę, gdy odskoczył uderzyłam go w twarz, chwyciłam laptop i wybiegłam z gabinetu ze łzami w oczach, nie miałam siły ich ukrywać, zamknęłam się na klucz w pokoju, oparłam o drzwi, łzy spływały mi po policzkach, nie wiem nawet kiedy zjechałam na podłogę. Nic go nie interesuję...ani ja, ani to co czuję, pragnie jedynie posiadać. Doprowadziłam się do ładu, miałam dużo na głowie, nie czas na łzy, jeszcze nie. Spakowałam najważniejsze rzeczy do mojej wielkiej torby, tak bym była gotowa ją nieść bez zbytniego zmęczenia i ukryłam ją pod łóżkiem. Zadzwoniłam do Nentresa i poprosiłam by do mnie przyszedł i przetransportował mnie do Ariel.
- Przepraszam, że wykorzystuje Twój dar do błahostek jak przemieszczanie się, ale mam bardzo dużo pracy, dziękuje.
- Martwisz mnie trochę.
- Niepotrzebnie, masz dość swoich zmartwień i zajęć.
- Dużo ostatnio płaczesz...
- Ja? Niee...kiedy?
- Amy...ja wiem, wiesz dlaczego, przeznaczenie.
- Możemy o tym nie rozmawiać, proszę Cię, poukładam sobie wszystko i dam radę.
Nentres kiwnął głową, nie wyglądał na zadowolonego, ale nigdy go o nic nie prosiłam.
Ariel położyła się na swoim łóżku, byli zdziwieni, że chce to zrobić tak szybko i nie w skrzydle szpitalnym, udało mi się ich przekonać, że przecież sama ja leczę, nie ważne gdzie. Chciałam to dla niej zrobić, nim odejdę na dobre i rozwiążę wszystkie problemy. Dotknęłam Ariel, oddałam się procesowi leczenia, przejęłam na siebie ból jaki mogłaby odczuwać, nie zasłużyła na to, a mnie było wszystko jedno. Bolało serce, może boleć i ciało. Poprzez przejęcie bólu słabłam szybciej niż podczas leczenia Silyena, jeśli wyleczenie Ariel będzie ostatnia rzeczą, którą zrobię, niech tak będzie, nie zależało mi na niczym. Usiadłam na podłodze, bo nie byłam w stanie ustać, ale się nie poddawałam.
- Amy, co się dzieje?!
- To nic takiego, męczę się tylko...zaraz będzie koniec, dam radę.
Skóra Ariel przybierała zdrowy odcień, zmiany się cofały, zmieniała się w przepiękną ludzką kobietę. Nie mogłam puścić jej ręki, nie mogłam...albo nie chciałam? Nie wiem nawet kiedy, poczułam się tak słabo, ze każdy oddech sprawiał mi trudność, osunęłam się na ziemię.
Ha wiedziałam, że tam będzie Logan (skryty morderca-gwałciciel xD)... Ładnie powiedziane to było zbyt piękne żeby było bez podtekstów... Logan jest dupkiem i nie zasługuje na Amy... Mam nadzieję, że dasz jej kogoś fajnego :D Amy jest taka dobra, a tyle cierpi ehh ale tak chyba zawsze musi być... Ariel już może śmigać z Silyenem :D Czekam na więcej ;*
OdpowiedzUsuń