Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 4 września 2014

54. Powrót do rzeczywistości.

Następnego dnia wybrałam się do miasta do salonu, w którym pracowała Megan, Xander się uparł by iść ze mną, kiedy zobaczył salon piękności wolał pokręcić się po miasteczku. Mięczak. Uśmiechnęłam się do Megan i skierowałam w jej stronę.
- Cześć, jestem gotowa na małą metamorfozę.
- Witaj, siadaj na fotel i mów co robimy.
- Obcinamy i to dużo, do szyi, tak mi będzie wygodniej, pocieniuj trochę jakbyś mogła. - Megan zajęła się robotą, a ja zastanawiałam się czy podjęła jakaś decyzję, jednak nie chciałam jej zbytnio naciskać.
- Skąd taka zmiana?
- Słucham? A zmiana, jestem trochę inną osobą i będzie mi wygodniej w walce. U Ciebie wszystko w porządku? Nie naprzykrza Ci się, mam nadzieję?
- Nie, nie wiem co mu powiedziałaś, ale udaje, że mnie nie widzi.
- I prawidłowo, wyglądasz dużo lepiej, cieszę się, że mogłam pomóc - po skończonym strzyżeniu uściskałam Megan - Dziękuję, wyjeżdżamy dzisiaj o 16.00 jeśli się zdecydujesz, zapraszam. Mój przyjaciel bardzo chciałby ci pomóc, dużo o Tobie myśli - uśmiechnęłam się znacząco, puściłam jej oczko i się pożegnałam. Xander czekał na mnie pod salonem, uśmiechnął się na mój widok.
- Wyglądasz czarująco, obyło się bez krwi?
- Xanduś, złotko ja nie byłam u rzeźnika tylko w salonie fryzjerskim to znaczna różnica.
- Dla mnie to jedno i to samo - roześmiał się, muszę przyznać, że bardzo ładnie się śmiał, dotknął moich włosów, bawił się pasmami.
- Bardzo mi się podobają, wyglądasz całkiem seksownie...
- Dzięki - opuściłam wzrok, speszył mnie, cholera - może pójdziemy coś zjeść i weźmiemy dla Nentresa, musimy się powoli pakować.
- Mamy jeszcze na to czas - głaskał mnie po buzi.
- Xand, co Ty robisz?
- Nie widzisz? Oceniam Twoją fryzurkę i głaszczę Cię, nie mogę się powstrzymać.
- Xand, wiesz, że...
- Nie robię nic złego - uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło - nie denerwuj się już, moja nieziemska, na co masz ochotę?
- Cokolwiek...
- Nie zadowala mnie taka odpowiedź - objął mnie mocno i patrzył w oczy.
- Może być rybka z frytkami.
- No to rozumiem- wziął mnie za rękę i pociągnął do knajpki.
Zajęliśmy stolik, przysunął mi krzesło, było to bardzo przyjemne, dziwnie się czułam w jego towarzystwie, nigdy nie ukrywał tego co do mnie czuje, ale nigdy też nie okazywał mi tego tak wyraźnie. Nie czułam obrzydzenia tylko mętlik w głowie, czułam się z nim zadziwiająco dobrze i część mnie nie chciała by przestawał, a ta druga rozsądna walczyła z całych sił. Xander zawsze był przy mnie, czy musiał czy nie musiał, bo chciał. Logan ukrywał, spychał na dalszy plan, wolał mną rozporządzać i w życiu i w pracy. Wystarczyła jedna chwila, by uwierzył kobiecie, która nigdy się nim nie interesowała, ani nie troszczyła o niego. Xander natomiast, nie zwracał najmniejszej uwagi na kuszące pozy i zabiegi kelnerki, u której złożył zamówienie, pogłaskał mnie palcem po dłoni i uśmiechał się, zadowolony jak wielki zdobywca, że zdobył dla mnie jedzenie o jakie go prosiłam.
- Dziękuję za ten obiad, fajnie, ze spakują nam trochę dla Nentresa.
- Mam nadzieję, że książę będzie usatysfakcjonowany - roześmiałam się, wyobraziłam sobie minę Nentresa jakby to usłyszał, mielibyśmy przechlapane.
- Podobała Ci się?
- Kto?
- No ta kelnerka, widziałeś jak na ciebie patrzyła, podrywała Cię.
- A nie zwróciłem uwagi, nie przyglądałem jej się.
- Prawie włożyła Ci biust na talerz.
- Jesteś zazdrosna? - zrobił zaczepną minę.
- Aj wiesz, że nie o to chodzi.
- Tak to sobie tłumacz, kociaku - roześmiał się Xand i wcinał swoja porcję, miał dziś wyjątkowo dobry nastrój.
- Jesteś dziś w wyjątkowo dobrym humorze, rozbrykałeś mi się kolego.
- Czasem trzeba, to czas spędzony dziś z Tobą mnie tak nakręca.
- Nie zwalaj na mnie winy, jestem co najwyżej współwinna bo zrobiłam Ci kanapki z serem na śniadanie.
- No dobrze, zgadzam się na współwinną. - szybko dokończyliśmy jedzenie, Xand zapłacił i za mnie, mimo, że protestowałam, gdy wyszliśmy z restauracji zaczęłam wałkować znów ten sam temat.
- Nie powinieneś za mnie płacić.
- Dlaczego nie?
- Bo to trochę dziwne.
- Postawiłem Ci obiad, miałem na to ochotę, Amy słonko to tylko obiad, innym razem Ty zapłacisz, zgoda?
- No dobra, trzymam Cię za słowo, chodźmy do samochodu - dziwnie się uśmiechał, gdy odpuściłam finansową debatę.
Nentres siedział na schodach  zamyślony, było mi szkoda patrzeć na niego w takim stanie, ożywił się kiedy mnie zobaczył i znów zasępił liczył pewnie, że przyprowadzę Megan.
- Cześć, jesteś głodny?
- Średnio - wymamrotał.
- Przynieśliśmy ci fantastyczną rybkę, chodź - złapałam go za rękę i wciągnęłam do kuchni, nałożyłam jedzenie - smacznego.
- Dziękuję wam, spakowałem się, wywaliłem śmieci, trochę posprzątałem.
- Miej nadzieję, może przyjdzie, jeszcze wszystko możne się zdarzyć.
Pakowałam swoja torbę, Xand mnie szturchał, zaczepiał, kiedy tylko przechodził obok, pozanosił torby do samochodu, dopinaliśmy ostatnie szczegóły.
- Na co czekamy?
- Na 16.00
- 16.00?
- Powiedziałam Meagn, ze wtedy wyjeżdżamy i tak też zrobimy, dla Nentresa.
- Sprawy sercowe są pokopane...- zamyślił się Xander.
- Nawet mi nie mów, znam to z doświadczenia.
- Co robisz? - nagle przyparł mnie do drzewa spojrzał w oczy.
- Nie powiesz mi, że nie czujesz czegoś do mnie, jestem tego pewny.
- Nie powiem, bo byłoby to kłamstwem - uśmiechnął się, jego rysy złagodniały.
- To mi wystarczy - pocałował mnie delikatnie i wrócił do domku.
- Miłość na prawdę jest przereklamowana - jęknęłam sama do siebie, usłyszałam szelest odwróciłam się i zobaczyłam Megan z torbami.
- Zdążyłam?
- Jesteś w sama porę - uśmiechnęłam się.
Pomogłam jej zapakować torby, widziałam jaki zadowolony był Nentres, chyba również wpadł jej w oko, długo rozmawiali, nie mogłam się nie uśmiechać.
- Xand prowadzisz, a ja jadę z przodu - zapakowaliśmy się do naszego suva, żegnaj domku, jeszcze tu wrócę, gdy znowu będę uciekać i zbierać siły do walki.
Nentres razem z Megan rozmawiali, łapali wspólny kontakt, jakby byli przyjaciółmi od zawsze.
- Nentres, mogłabym Cie o coś prosić?
- O co takiego Amy?
- Zajmiesz się Megan w  Guradians? Zaopiekujesz? Zajmiesz treningiem, przynajmniej na razie, będzie jej raźniej, pomogę kiedy będę mogła - uśmiechnęłam się.
- Jeśli tylko Megan nie będzie miała nic przeciwko, to nauczę ją paru sztuczek.
- Bardzo się cieszę, że to będziesz Ty, wzbudzasz zaufanie, dziękuję - zarumieniła się dziewczyna, ruszyliśmy.
- No to książę zeswatany - szepnęłam do Xanda i się uśmiechnęłam- na Ciebie też przyjdzie pora.
- To jedno moja droga Ci się nie uda, dobrze wiesz dlaczego, wolę żyć sam blisko niż być nieszczęśliwy z kimś kto zastąpić ma Ciebie.
Zasmuciłam się, zostawiłam już ten temat i pogłośniłam radio, musiałam zająć myśli czymkolwiek innym, niż moim rozdartym sercem.
- Uszanuj to jedno, proszę - szepnął mi do ucha kiedy poprawiał się na fotelu.
- Jakbym mogła tego nie zrobić...
Jechaliśmy w deszczu, niebo płacze nade mną zagubiona chyba bardziej niż jak wyjeżdżałam. Narzuciłam kaptur na głowę zanim wysiadłam z samochodu, przenosiliśmy torby do suchego holu, spojrzałam w okna budynku, wiedziałam, że tam jest patrzy i czeka na mnie...zamiast do mnie zejść.
- Daj, poniosę Twoja torbę jest za ciężka dla Ciebie - uśmiechnął się Xander, wziął torby i kierował się do wind, zachowując bezpieczny dystans.
- Ona jest ze mną - oznajmiłam strażnikom, którzy patrzyli nieco zaniepokojeni - wszystko w porządku.
- Tak jest, dobrze, że Pani wróciła - uśmiechnął się jeden ze strażników, kiedy się przyjrzałam zobaczyłam niedowiarka, któremu kiedyś pomogłam i odwzajemniłam uśmiech.
- Też się cieszę, że jesteśmy w domu, dziękuję za miłe powitanie, bądźcie czujni.
W pierwszej kolejności znaleźliśmy naszej Megan pokój, blisko mojego i Nentresa, żeby było jej raźniej, usłyszałam szybkie kroki w korytarzu, ktoś się śpieszył, zobaczyłam jasne kosmyki włosów - Ariel, rzuciła mi się w objęcia.
- Jak dobrze, że już jesteś martwiłam się o Ciebie, nie odzywałaś się zasługujesz na lanie koleżanko! - przytuliłam sie do przyjaciółki.
- Brakowało mi Ciebie, ale musiałam Ariel...po prostu musiałam, później pogadamy, pozwól, że Ci przedstawie nową strażniczkę, tak damskie grono się poszerza oto Megan, Nentres się nią zaopiekuje, może też moglibyście służyć radą, jesteś świetną wojowniczką - puściłam Ariel porozumiewawcze oczko, od razu wiedziała o co chodzi, kto jak kto, ale my kobiety jesteśmy bardzo spostrzegawcze w takich sprawach.
- Witaj, nie ma sprawy, miło mi ciebie poznać, już Cie uwielbiam koleżanko! - rozweseliła się Ariel
- Ariel, jutro się Tobą zajmę, wypoczęłam i już mogę, przepraszam, że tak długo czekałaś.
- Nie chcę, żebyś przez to myślała, że się o Ciebie martwię, zależy mi na Tobie, a czekać mogę tyle ile będzie trzeba.
- Wiem...jak się czuje Silyas?
- Lepiej niż kiedy kiedykolwiek, dużo lata, powiedział, że zapomniał jakie to może być przyjemne, potwierdzam jest to fajne i zaplanował, że też Ci to pokaże, jeśli będziesz miała ochotę. Swoją drogą Amy, wyglądasz ślicznie.
- Dziękuję, chętnie, dobranoc dziewczyny, jestem skonana, do zobaczenia rano - podeszłam do swoich drzwi, Xand przed nimi postawił moją torbę, uśmiechnęłam się na sama myśl o tym.
Kiedy otwarłam drzwi do mojego pokoju zamarłam...

1 komentarz:

  1. Xanduś wymiękł no wiecie co :D Ale fakt w jednym miał racje czasami fryzjer to faktycznie to samo co rzeźnik :DD Wiedziałam, że Megan pojedzie z nimi! Nen się cieszy... :D O kurdee zamarła wchodząc do pokoju... Ale co tam jest? Musiałaś skończyć w takim momencie? Uhg!

    OdpowiedzUsuń