- Jest tu ktoś?! Pomocy! - przybiegli lekarze, wzięli Amy na intensywną terapię.
Ariel zbiegła za chwilę do nich, Syilen pobiegł po Logana.
- Co się dzieje?! - wbiegł Logan ręce mu drżały.
- Leczyła mnie i zaczęła słabnąć, jej usta są takie sine! - płakała Ariel
- Jej stan jest krytyczny, oddechy coraz płytsze, jest na granicy życia i śmierci, nie leczy się samoistnie. Coś się musiało stać - powiedział dr Jefferson - nawadniamy ją, podłączyłem do respiratora, podałem leki, witaminy, nie wiem co jeszcze można zrobić.
- Ja chyba wiem, serum, Nentres jakieś skutki uboczne? - powiedział Logan.
- Żadnych, tylko krótko działa, musisz podać jej go sporo.
Nentres przeniósł Logana do laboratorium nie minęła chwila już mieli serum, badacze tworzyli już następne fiolki dopóki nie dostaną rozkazu by przestać. Jefferson i Logan podawali co jakiś czas serum, przestawała być taka sina, to znaczyło drobna poprawę. Jej skóra lekko się zaróżowiła, ale Amy się nie budziła. Dr Jefferson naciął delikatnie jej skórę na co Xand zareagował agresywnie.
- Mało bólu już ma, musicie jej to robić?!
- Musze sprawdzić, czy zaczyna się leczyć, bez tego nie poznamy jak duża następuje poprawa spokojnie, wyjdźcie stąd, za wyjątkiem lidera.
Strażnicy usiedli na korytarzu, załamani, usiłując zrozumieć co się stało.
- Leczyła mnie, nie czułam bólu, po prostu leżałam, czułam się dobrze, a ona słabła, robiła się blada, mówiła, że to normalne, że nic jej nie jest, że zaraz skończy...ale nie skończyła dopóki nie upadła - szlochała Ariel, Silyen ja przytulił.
- Dlaczego ona jest taka uparta?! Wiedziałem, że coś tu nie gra, wiedziałem, a nic nie zrobiłem, nie przyszła do mnie...- obwiniał się Xander
- Byłem tam i nic nie poczułem, nic nie zauważyłem, czułem jedynie, że ostatnio często płacze i jest nieszczęśliwa, nie chciała o tym rozmawiać, chciała się skupić na Ariel - dodał Nentres.
- A ja nie wiedziałem nic, odkąd Logan na nią naskoczył kiedy ja przytulałem, wolałem się odsunąć, by nie miała więcej problemow- zasępił się Nataniel.
- Wiadomo coś? - wszedł Thunder, wyraźnie był poddenerwowany.
- Stan ciężki, czekamy - zasmucił się Xand.
- Logan jest z nią i lekarzem, nie podda się póki jej nie ocali - wspomniał Nataniel.
- To przez niego była załamana, nie zepsuł jej się łańcuszek, oddała mu go..zamierzała odejść i nie tylko ze stanowiska, mam takie wrażenie - wspomniał Thunder.
- Dowiedziała się o tym co wyprawiał? - zapytał Nataniel
- A co on wyprawiał? - zdziwił się Xander i spojrzał na Nentresa
- Najeżdżał na nią tak przy wszystkich, że cieszę się, że nie słyszała tego osobiście, zjechał wszystko co było do zjechania i więcej - powiedział Thunder - jak wróciła starał się tak, że to lizusostwo, aż w oczy szczypało, ona też podejrzewała, że coś nabroił. Oddała pierścionek i odznakę i wyszła ze swojego pokoju, nie wiem gdzie się zaszyła, nie znalazłem jej.
- Musiało jej być strasznie ciężko, dlaczego nie przyszła do mnie? - zastanawiał się Xand
- Pewnie się bała, że się wściekniesz i mu przywalisz - wtrącił Nataniel
- Słyszeliśmy to z Ariel, kiedy ja więziłem myślała i mówiła tylko o nim, chciała do niego tak strasznie wrócić, a teraz ucieka, to do niej niepodobne, by straciła wolę życia i walki - zastanawiał się Silyen.
Logan wyszedł z sali i szybko biegł, musiał oddać krew, jego zdolność regeneracji powinna też pomóc, dobrze, że na to wpadł, widząc ją taką małą, bezbronna na tej ogromnej sali, przypiętą do tych wszystkich maszyn podtrzymujących życie, był jego największym koszmarem i ten koszmar się spełniał. Ze swojej krwi odizolował substancję, która umożliwiała mu regenerację, zrobił tak po raz pierwszy, substancja miała jasno błękitny odcień, modlił się by to pomogło. Jeśli tak się stanie to, ukończył prace nad serum, trzymaj się Amy. Udał się szybko do sali, w której była, czuł na sobie oskarżycielski wzrok Xandera, pewnie się już dowiedział, sam czuł się jak ostatni prostak. Doktor Jefferson założył Amy kroplówkę, w której umieścił płyn dostarczony przez Logana, mogli tylko czekać, nic więcej im nie pozostało. Lider wyszedł do zgromadzonych pod salą strażników, przyjaciół powiadomić ich o stanie ich dowódcy.
- Wiadomo już coś?! - wyrwała się Ariel kiedy go zobaczyła, uciszył ja ruchem ręki.
- Jej stan nadal nie jest najlepszy, została podłączona do aparatury podtrzymującej życie, na szczęście nie była niedotleniona, dostała 20 fiolek serum, które podajemy Nentresowi, nie możemy podać jej więcej, stan się nie pogarsza, ale też nie ma znaczącej poprawy. Z mojej krwi udało mi się odizolować substancję, dzięki której moje ciało się regeneruje, podajemy ją w kroplówce, powoli, póki co nic więcej się nie da zrobić, wszystko zależy od niej i czasu. Xander chciałbym Cię o coś poprosić, zajmuj się wszystkim, zastąp nas, wróćcie do swoich zadań, miejcie rękę na pulsie, a ja będę was informował o wszystkim. Jeśli to zadziała Nentres, serum będzie kompletne. To wszystko.
- Jadłes coś? - zapytał Xander
- Nie, jeszcze nic i jakoś nie jestem głodny, wybaczcie muszę do niej iść - opuścił głowę, wziął oddech i wszedł do sali, gdzie umierała Amy.
Xander poszedł po śniadanie i dużo kawy, nie może siedzieć z nią i nic nie jeść, nie powinien, nie po tym wszystkim co się stało. Mimo, iż zawsze będzie mieć do niego żal, że ją tak skrzywdził, do tego stopnia, że straciła wolę życia i walki, że zaplanowała ucieczkę. Ucieczkę bez pożegnania, znalazł jej spakowaną torbę. Gdyby był bardziej odważny, walczył wcześniej, byliby razem, nie leżałaby w takim stanie w szpitalnym łóżku. Gdyby tylko wtedy nie stchórzył kiedy byli w lesie, gdyby się nie poddał i ja przekonał, eh...zabrał jedzenie i ruszył do Logana. Określał go teraz mianem winnego nieszczęść mimo, iż zdawał sobie sprawę, że to nieuczciwe, czerpał z tego przyjemność, powstrzymywał się, by mu nie wygarnąć, nie przywalić jedynie dla niej. Nie chce, by się na niego złościła, czy kiedykolwiek odwróciła od niego. Wszedł do sali, zobaczył ją i na chwilę jego własne serce przestało bić, była taka mała, drobna, bladziutka i słaba, podłączona do maszyn przez setki rurek, okropny widok, łamał mu serce. Postawił tacę na stole i podał Loganowi kawę, dotknął jej malutkiej rączki, była chłodna.
- Dzięki, nie chcę by się obudziła i była sama, przerażona tą aparaturą.
- Zmienię cię popołudniu, umyjesz się, przebierzesz, chwile zdrzemniesz, zjesz i tu wrócisz.
- Nie chcę...
- Nie masz wyboru, teraz ja wydaje rozkazy, nawet Tobie, chcesz by Ciebie zobaczyła w takim stanie? Zrób to dla niej, ja zawsze to robię. Nie bluzgam cię teraz, nie przywalę ci choć ręka mnie swędzi, by to zrobić, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Ale ona by mi tego nie wybaczyła. Właśnie dlatego tego, nie zrobię. Nie dla Ciebie. Kocham ją w sposób jaki Ty powinieneś...do zobaczenia o 13...bez dyskusji - po tych słowach Xander wyszedł z sali, musiał wydać dyspozycje strażnikom, wysłać grupy na patrole, od czasu rozbicia twierdzy Silyena, pojedynczych ataków przybyło, muszą temu się przeciwstawić.
- Leczyła mnie i zaczęła słabnąć, jej usta są takie sine! - płakała Ariel
- Jej stan jest krytyczny, oddechy coraz płytsze, jest na granicy życia i śmierci, nie leczy się samoistnie. Coś się musiało stać - powiedział dr Jefferson - nawadniamy ją, podłączyłem do respiratora, podałem leki, witaminy, nie wiem co jeszcze można zrobić.
- Ja chyba wiem, serum, Nentres jakieś skutki uboczne? - powiedział Logan.
- Żadnych, tylko krótko działa, musisz podać jej go sporo.
Nentres przeniósł Logana do laboratorium nie minęła chwila już mieli serum, badacze tworzyli już następne fiolki dopóki nie dostaną rozkazu by przestać. Jefferson i Logan podawali co jakiś czas serum, przestawała być taka sina, to znaczyło drobna poprawę. Jej skóra lekko się zaróżowiła, ale Amy się nie budziła. Dr Jefferson naciął delikatnie jej skórę na co Xand zareagował agresywnie.
- Mało bólu już ma, musicie jej to robić?!
- Musze sprawdzić, czy zaczyna się leczyć, bez tego nie poznamy jak duża następuje poprawa spokojnie, wyjdźcie stąd, za wyjątkiem lidera.
Strażnicy usiedli na korytarzu, załamani, usiłując zrozumieć co się stało.
- Leczyła mnie, nie czułam bólu, po prostu leżałam, czułam się dobrze, a ona słabła, robiła się blada, mówiła, że to normalne, że nic jej nie jest, że zaraz skończy...ale nie skończyła dopóki nie upadła - szlochała Ariel, Silyen ja przytulił.
- Dlaczego ona jest taka uparta?! Wiedziałem, że coś tu nie gra, wiedziałem, a nic nie zrobiłem, nie przyszła do mnie...- obwiniał się Xander
- Byłem tam i nic nie poczułem, nic nie zauważyłem, czułem jedynie, że ostatnio często płacze i jest nieszczęśliwa, nie chciała o tym rozmawiać, chciała się skupić na Ariel - dodał Nentres.
- A ja nie wiedziałem nic, odkąd Logan na nią naskoczył kiedy ja przytulałem, wolałem się odsunąć, by nie miała więcej problemow- zasępił się Nataniel.
- Wiadomo coś? - wszedł Thunder, wyraźnie był poddenerwowany.
- Stan ciężki, czekamy - zasmucił się Xand.
- Logan jest z nią i lekarzem, nie podda się póki jej nie ocali - wspomniał Nataniel.
- To przez niego była załamana, nie zepsuł jej się łańcuszek, oddała mu go..zamierzała odejść i nie tylko ze stanowiska, mam takie wrażenie - wspomniał Thunder.
- Dowiedziała się o tym co wyprawiał? - zapytał Nataniel
- A co on wyprawiał? - zdziwił się Xander i spojrzał na Nentresa
- Najeżdżał na nią tak przy wszystkich, że cieszę się, że nie słyszała tego osobiście, zjechał wszystko co było do zjechania i więcej - powiedział Thunder - jak wróciła starał się tak, że to lizusostwo, aż w oczy szczypało, ona też podejrzewała, że coś nabroił. Oddała pierścionek i odznakę i wyszła ze swojego pokoju, nie wiem gdzie się zaszyła, nie znalazłem jej.
- Musiało jej być strasznie ciężko, dlaczego nie przyszła do mnie? - zastanawiał się Xand
- Pewnie się bała, że się wściekniesz i mu przywalisz - wtrącił Nataniel
- Słyszeliśmy to z Ariel, kiedy ja więziłem myślała i mówiła tylko o nim, chciała do niego tak strasznie wrócić, a teraz ucieka, to do niej niepodobne, by straciła wolę życia i walki - zastanawiał się Silyen.
Logan wyszedł z sali i szybko biegł, musiał oddać krew, jego zdolność regeneracji powinna też pomóc, dobrze, że na to wpadł, widząc ją taką małą, bezbronna na tej ogromnej sali, przypiętą do tych wszystkich maszyn podtrzymujących życie, był jego największym koszmarem i ten koszmar się spełniał. Ze swojej krwi odizolował substancję, która umożliwiała mu regenerację, zrobił tak po raz pierwszy, substancja miała jasno błękitny odcień, modlił się by to pomogło. Jeśli tak się stanie to, ukończył prace nad serum, trzymaj się Amy. Udał się szybko do sali, w której była, czuł na sobie oskarżycielski wzrok Xandera, pewnie się już dowiedział, sam czuł się jak ostatni prostak. Doktor Jefferson założył Amy kroplówkę, w której umieścił płyn dostarczony przez Logana, mogli tylko czekać, nic więcej im nie pozostało. Lider wyszedł do zgromadzonych pod salą strażników, przyjaciół powiadomić ich o stanie ich dowódcy.
- Wiadomo już coś?! - wyrwała się Ariel kiedy go zobaczyła, uciszył ja ruchem ręki.
- Jej stan nadal nie jest najlepszy, została podłączona do aparatury podtrzymującej życie, na szczęście nie była niedotleniona, dostała 20 fiolek serum, które podajemy Nentresowi, nie możemy podać jej więcej, stan się nie pogarsza, ale też nie ma znaczącej poprawy. Z mojej krwi udało mi się odizolować substancję, dzięki której moje ciało się regeneruje, podajemy ją w kroplówce, powoli, póki co nic więcej się nie da zrobić, wszystko zależy od niej i czasu. Xander chciałbym Cię o coś poprosić, zajmuj się wszystkim, zastąp nas, wróćcie do swoich zadań, miejcie rękę na pulsie, a ja będę was informował o wszystkim. Jeśli to zadziała Nentres, serum będzie kompletne. To wszystko.
- Jadłes coś? - zapytał Xander
- Nie, jeszcze nic i jakoś nie jestem głodny, wybaczcie muszę do niej iść - opuścił głowę, wziął oddech i wszedł do sali, gdzie umierała Amy.
Xander poszedł po śniadanie i dużo kawy, nie może siedzieć z nią i nic nie jeść, nie powinien, nie po tym wszystkim co się stało. Mimo, iż zawsze będzie mieć do niego żal, że ją tak skrzywdził, do tego stopnia, że straciła wolę życia i walki, że zaplanowała ucieczkę. Ucieczkę bez pożegnania, znalazł jej spakowaną torbę. Gdyby był bardziej odważny, walczył wcześniej, byliby razem, nie leżałaby w takim stanie w szpitalnym łóżku. Gdyby tylko wtedy nie stchórzył kiedy byli w lesie, gdyby się nie poddał i ja przekonał, eh...zabrał jedzenie i ruszył do Logana. Określał go teraz mianem winnego nieszczęść mimo, iż zdawał sobie sprawę, że to nieuczciwe, czerpał z tego przyjemność, powstrzymywał się, by mu nie wygarnąć, nie przywalić jedynie dla niej. Nie chce, by się na niego złościła, czy kiedykolwiek odwróciła od niego. Wszedł do sali, zobaczył ją i na chwilę jego własne serce przestało bić, była taka mała, drobna, bladziutka i słaba, podłączona do maszyn przez setki rurek, okropny widok, łamał mu serce. Postawił tacę na stole i podał Loganowi kawę, dotknął jej malutkiej rączki, była chłodna.
- Dzięki, nie chcę by się obudziła i była sama, przerażona tą aparaturą.
- Zmienię cię popołudniu, umyjesz się, przebierzesz, chwile zdrzemniesz, zjesz i tu wrócisz.
- Nie chcę...
- Nie masz wyboru, teraz ja wydaje rozkazy, nawet Tobie, chcesz by Ciebie zobaczyła w takim stanie? Zrób to dla niej, ja zawsze to robię. Nie bluzgam cię teraz, nie przywalę ci choć ręka mnie swędzi, by to zrobić, nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Ale ona by mi tego nie wybaczyła. Właśnie dlatego tego, nie zrobię. Nie dla Ciebie. Kocham ją w sposób jaki Ty powinieneś...do zobaczenia o 13...bez dyskusji - po tych słowach Xander wyszedł z sali, musiał wydać dyspozycje strażnikom, wysłać grupy na patrole, od czasu rozbicia twierdzy Silyena, pojedynczych ataków przybyło, muszą temu się przeciwstawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz