Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

sobota, 27 stycznia 2018

66. Niecodzienne śniadanie


Thunder zszedł na dół, po śniadanie i kawę, nie mógł przestać się uśmiechać, żeby każdy jego poranek mógł być taki miły. Będzie miał powód, by jej dogryzać przez cały dzień,
oj ten dzień będzie taki piękny.  Tak dobrze mu się spało, miał przyjemną pobudkę,
a na śniadanie mają dziś także naleśniki, weźmie kilka dla siebie i Amy, może pokusi
 się o kilka gofrów dla niej? Ciekawe czy je lubi. 
- Cześć Logan, czy Amy lubi gofry? - uśmiechnął się przy tym szeroko, na co Logan zacisnął pięści i próbował się opanować, co nie umknęło uwadze Xandera.
- Lubi,  niewiele jest rzeczy, które nie zje...
- Dzięki - naładował naleśniki i gofry na talerze, wziął dla niej garść malin, jagód
 i truskawek, i trochę śmietany i sera, chciał jej sprawić przyjemność, trochę soku i kawy. Logan przyglądał mu się badawczo i nie był zadowolony z jego dobrego humoru, tym bardziej, że jego Amy, nie chce z nim rozmawiać, po raz kolejny i po raz kolejny Thunder jest w centrum wydarzeń.  
- Jeśli ja tkniesz...choćby palcem...popamiętasz mnie - syknął Logan i odszedł, zrezygnował ze śniadania, zje coś na mieście, spróbuje jeszcze raz
 z nią porozmawiać..."Amy, na litość boską, przestań być taka uparta i porozmawiaj
ze mną!"
Zapomnij, mój panie...nie jestem już naiwną dziewczynką, pokaż jak mnie kochasz, chcesz porozmawiać to przyjdź sam, nie doczekałam się tego,
tak jak przypuszczałam. Zanim Thunder przyszedł, pościeliłam łóżko, umyłam
się i ubrałam, byłam gotowa do ćwiczeń, skóra znów zaczęła mnie mrowić. Czy
 to z powodu Thundera? Zawsze kiedy był blisko, błyskawice dawały o sobie znać, zaczynałam się do tego przyzwyczajać, jeśli się nie mylę jest blisko i za chwilę się tutaj pojawi. Ledwo o tym pomyślałam, w drzwiach stanął Thunder z tacami pełnymi jedzenia i z uśmiechem na twarzy, którego nie potrafiłam rozgryźć, odebrałam mu jedzenie
 i poustawiałam na stole, kiedy to robiłam poczułam jego dłoń na moim brzuchu, objął mnie i szepnął do ucha
- W tym wyglądasz znacznie lepiej niż w tych golfach - roześmiał się - Twój chłoptaś jest strasznie zły i zazdrosny, ciekawe dlaczego? - pogłaskał mnie po plecach i się odsunął.
- Bo nie rozmawiam z nim...i oddaliśmy mu pierścionek. 
- Mhm...powiedz lubisz gofry? Bo wziąłem nam i gofry i naleśniki, trochę dobroci do tego, byś mogła sobie wybrać - zerknęłam na tace i oniemiałam, nikt nigdy nie zadbał
o to bym zjadła takie śniadanie, zadbał o każdy szczegół i jeszcze się zastanawiał
czy to zjem.
- Umieram z głodu, to śniadanie jest niesamowite, pachnie pięknie, lubię i gofry
i naleśniki, dziękuję ci. 
Na te słowa uśmiechnął się poczochrał moje włosy i zasiedliśmy do śniadania. Dawno nie jadłam nic tak dobrego, ale wszystko co przyjemne szybko się kończy. Przyszła pora na ciężka pracę i pieszczoty pana kamyczka, zabrałam się od razu do roboty. szło mi nieco  łatwiej, nawet raz go troszkę ukruszyłam, za co dostałam pochwałę, kiedy Thunder nagle za mną się pojawił oberwał z grubej rury, błyskawice mocno napierały
na niego, a on się tylko uśmiechał.
- Lubię jak mnie tak pieścisz kocico - roześmiał się.
- Ale ja nie lubię nie mieć nad tym kontroli...
- Nad pożądaniem?
- Oj...cicho siedź - wolałam rozbijać kamień, co na grubsza metę było strasznie nudne
niż rozmawiać o pożądaniu z  facetem, z którym wyląduje w jednym łóżku wieczorem. 
- Chodź do mnie i zostaw już ten kamień...
- Podeszłam do niego, co zamierzasz?
- Sprawdzić coś...tylko się nie bój - objął mnie i przyciągnął do siebie, patrzył w oczy
i głaskał po policzku, kiedy to robił czułam mrowienie, ale nic się nie wydarzyło, zrozumiałam, usiłowałam je powstrzymać zupełnie, tylko dlaczego tak mnie rozpraszał...
- Ładnie pachniesz...- mruknął mi do ucha,  delikatnie wodził nosem po mojej szyi
 i to wystarczyło trach...poszło, pioruny biły jak oszalałe, aż mnie to zabolało, zauważył to, więc osłonił mnie ramieniem, by nie wszystko trafiało w moje ciało.
- Dziękuję...- rany powoli zaczęły się goić, a on uśmiechnął się czarująco zgodnie
 ze swoim zwyczajem. 
- Robisz postępy, mógłbym się do tego przyzwyczaić...
- Do czego...
-No na przykład do tego...- klepnął mnie w pośladek...
- Oj ja ci zaraz, dam,....! - niestety nie zdążyłam, bo łańcuch który wypuściłam, chcący lub niechcący, zwał jak zwał zrobił to za mnie. 
- Nie złościsz się chyba na mnie, co? - uśmiechnął się rozbrajająco
- To zależy od mojego humoru, a Ty dziś sobie grabisz od samego rana - mówiłam między uderzeniami biednego kamienia, a masz draniu..
- Wiesz, to nie ja nie mogłem się oprzeć, tylko Ty potrzebowałeś ciepła, ja byłem grzeczniutki, to Ty uwalniasz dziką bestię...
- Dziką bestię?
- Mhm...masz faceta, wiesz, że ma swoje potrzeby, a ty działasz nęcąco na moje...- chciał mnie rozwścieczyć i mu się to udało, nie mogę dać mu tej satysfakcji...
- Trudno...nic na to nie poradzę, masz...pecha - uderzyłam w kamień tak mocno, że chyba złamałam kolejną kość - auć, musiałam się zatrzymać, by wskoczyła na swoje miejsce
 i złamanie się zaleczyło.
- Jak ręka, mój kwiatuszku?
- Zaleczona, kaktusie...- mruknęłam i wróciłam do treningu
- Twój kaktus będzie miły i przyniesie Ci wody, odsapnij chwilę
- Ty nie odpoczywałeś i nie poddałeś się, gdy złamałeś kość...
- Ale ja nie byłem wybraną - złapał mnie za ręce- która urodziła się do zupełnie innych celów, moje przeznaczenie to być przy Tobie, nauczyć Cię tego co wiem, obronić kiedy będzie trzeba, nie możesz przesadzać, bo ci zaserwuje porządne klapsy...i nie wiem czy się powstrzymam przed posunięciem się dalej..- wymruczał, zęby mnie wystraszyć..
- Dobrze, odpocznę...- odsunęłam się i usiadłam, czekałam na niego, aż przyniesie mi wodę, kurka, miał na mnie haka.  Wzięłam wodę i wypiłam ją, nie przypuszczałam, że tak bardzo chciało mi się pić. Dlaczego drżałam w środku kiedy był blisko? Czy to dlatego, że jest naładowany błyskawicami jak ja? Coś musi być na rzeczy, bo czuję jak ciągną do niego, ciekawe czy on czuje podobnie.
- Dzięki za wodę...
- A widzisz, wiedziałem że się przyda, czasami warto mnie posłuchać
- Wiem, nawet ostatnio często Ci się to udaje...mówić coś mądrego
- Tyle komplementów jednego dnia, robisz postępy, Amy. 
- Nie rozumiem pewnej rzeczy, a nie wiem czy mogę Cie o to zapytać...
- Dlaczego się  wahasz?
- Co się ze mnie nabijasz....cały czas...już wystarczająco wyszłam na idiotkę, nie chce punktować w tym zakresie dalej.
- No powiedz, nie będę się nabijać...
- Czy ty też czujesz...takie dziwne...drżenie w środku, kiedy jestem blisko? - jestem pewna, że szczeliłam niezłego buraka, ale on tylko uśmiechnął się i mnie przytulił
- Cały czas to czuję, nasze moce się przyciągają i nie tylko one - puścił mnie niechętnie, oddalił się trochę, ja również musiałam zebrać myśli.
- To..ze mną wszystko w porządku – mruknęłam
- W jak najlepszym zapewniam, jeśli puszcza ci hamulce to jedynie Twoje błyskawice dojdą do głosu...prawda? Bo kochasz tego...jełopa.

- Niestety - mruknęłam pod nosem i przywaliłam w głaz, który tym razem się rozwalił
 na kawałeczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz