Amy spała spokojnie
kiedy mężczyźni weszli do pokoju, Xander postawił tacę
z jedzeniem na stole, podszedł do niej i okrył ja szczelnie kocem, pogłaskał ją po buzi
i doznał delikatnego "kopnięcia".
z jedzeniem na stole, podszedł do niej i okrył ja szczelnie kocem, pogłaskał ją po buzi
i doznał delikatnego "kopnięcia".
- Faktycznie, daje czadu
nawet kiedy śpi - powiedział.
Thunder podszedł do niej
i zerknął pod opatrunek, rana się wyleczyła, więc jest lepiej, odwinął go
i wyrzucił.
- Dlatego musisz uważać,
zanim się obudzi powinieneś wyjść stąd, nie myśl, że ciebie wyrzucam, ale nie
mam wyboru. Ocaliła mi siostrę, jestem jej to winny.
- Dbaj o nią - spojrzał
na nią po raz ostatni, miał nadzieję, że szybko sobie z tym poradzi, nie byłaby
sobą, gdyby było inaczej, to pozwalało mu wierzyć, że pokona blokadę, którą
sama sobie stworzyła.
Kiedy opuścił pokój
Thundera, ten zaczął przygotowywać stół do posiłku, nie odpuści jej jedzenia.
To on przejmuje stery, a dowódca odchodzi na dalszy plan, nie ma zmiłuj.
Mieszkanko Thundera miało małą windę, która zjeżdżała piętro w dół, miał tam
swoją salę do ćwiczeń, zamykał się w niej, kiedy miał problemy ze sobą i
swoja mocą. Dla niej będzie jak znalazł, odświeżył trochę i przygotował
sale do ćwiczeń, kiedy będzie chciała, zaczną działać.
Amy obudziła się, zajęło
jej chwilkę, zanim zrozumiała gdzie się znajduje, zerknęła szybko pod koc, ale
ubranie było na swoim miejscu, co za ulga. Tak nagle odpłynęła, że niczego nie
mogła być pewna, zwłaszcza w łóżku faceta, który miał w zwyczaju opowiadać
najbardziej świńskie dowcipy jakie słyszała, coś jej mówiło, że do biernych
mężczyzn raczej nie należny.
- Obudziłaś się...jak się
czujesz? - zerknęłam zdezorientowana trochę na Thundera
i ziewnęłam
i ziewnęłam
- Dobrze, mocne to
było...no wiesz to coś...- gestykulowałam pokazując strzykawkę co go rozbawiło
jeszcze bardziej.
- Chodź, zjedz
coś...razem ze mną. Xander przyniósł nam jedzenie, był tu kiedy spałaś, ciągle
o ciebie wypytuje.
- Cały Xand, a Logan?
Thunder milczał, sięgnął
do kieszeni wyjął kopertę i przysunął w moja stronę.
- Prosił bym Ci go dał.
- Eh...- skrzywiłam się
trochę - wstałam i starałam się podejść do stołu, podał mi rękę, żałowałam, że
Logan tego nie potrafi, być wtedy przy mnie kiedy go najbardziej potrzebuję.
Tyle była warta jego obietnica.
Jedliśmy w milczeniu, za
co byłam mu wdzięczna, po akcji z listem nie bardzo wiedziałam jak się
zachować, okazałam emocje i rozczarowanie.
- Smakuje Ci? Reklamacje
składamy do Xandera - Thunder starał się żartować.
- Smaczne, nie jestem
wybredna, cieszę się chwilowym spokojem od elektryczności, jak jeszcze ktoś
będzie chciał mi sprezentować coś takiego to go zagryzę - jęknęłam, wyraźnie go
tym rozbawiłam.
- Przyda Ci się to,
wiesz?
- Ta?
- Nie będziesz od nikogo
zależna, ty będziesz rozdawać karty. Szybka ucieczka, szybkie dotarcie na
miejsce, neutralizacja. Tak o tym pomyśl.
- Może coś w tym jest,
tylko, że przeze mnie zaniedbujesz siostrę.
- Twój przyjaciel raczej
z tego powodu nie narzeka, powiedz mi taką rzecz czy gdybyś wiedziała, że tak
to się skończy pomogłabyś mi, mimo wszystko?
- Bez wahania, tylko tak
marudzę...muszę się wyżalić, ale o tym wiesz, bo już zdarzyłeś mnie poznać na
tyle. I jeszcze jedno zajmuje kanapę, nie będziesz na niej spał, jest malutka,
a Ty...jesteś dość wysoki.
- Moje łóżko jest na
tyle duże, że zmieścimy się w nim oboje - uśmiechnął się czekając na moja
reakcję.
- Nie kombinuj, don
juanie mam kanapkę w ręce i nie zawaham się jej użyć - roześmiał się,
zastanawiałam się, czy to dobry znak, czy czegoś nie kombinuje.
- Nie boje się,
będziesz zbyt zmęczona by się na mnie rzucać - uśmiechnął się figlarnie -
już ja wiem jak wykrzesać z Ciebie ogień...- jak na zawołanie potężne
błyskawice szalały w pokoju.
- Ale ty nie będziesz
zbyt zmęczony by rzucać się na mnie...
- Ryzyko zawsze
istnieje, ale ponoć mi zaufałaś...
- To nie fair...
- Wiem - uśmiechnął się
i przygryzł kanapkę.
Ktoś zapukał do drzwi,
miałam cichą nadzieję, że to on, Thunder podszedł otworzyć, niestety na progu
leżało pudełeczko, kiedy je otwarliśmy zobaczyliśmy serum.
Z karteczką: "W razie potrzeby - Logan", zezłościłam się, był tak blisko tuż obok
i nie zadał sobie trudu by mnie zobaczyć, czułam, że zaczyna mrowić mnie skóra, znowu emanowałam elektrycznością. Thunder zerknął na mnie i wiedział co go czeka, złapałam list i otwarłam kopertę by przeczytać jakże niesamowicie suche słowa: "Amy, nie martw się i nie denerwuj, nie gniewam się na ciebie za to co zrobiłaś, nie na wszystko masz wpływ, ale myślę, że to mogłaś przewidzieć. Jestem pewny ze dasz rade okiełznać dodatkową moc, musisz teraz pracować nad tym, bo to jest teraz najważniejsze
jak zawsze będę Cie wspierał. Spotkamy się kiedy będziesz na to gotowa. Twój L." - przeczytałam list na głos..
Z karteczką: "W razie potrzeby - Logan", zezłościłam się, był tak blisko tuż obok
i nie zadał sobie trudu by mnie zobaczyć, czułam, że zaczyna mrowić mnie skóra, znowu emanowałam elektrycznością. Thunder zerknął na mnie i wiedział co go czeka, złapałam list i otwarłam kopertę by przeczytać jakże niesamowicie suche słowa: "Amy, nie martw się i nie denerwuj, nie gniewam się na ciebie za to co zrobiłaś, nie na wszystko masz wpływ, ale myślę, że to mogłaś przewidzieć. Jestem pewny ze dasz rade okiełznać dodatkową moc, musisz teraz pracować nad tym, bo to jest teraz najważniejsze
jak zawsze będę Cie wspierał. Spotkamy się kiedy będziesz na to gotowa. Twój L." - przeczytałam list na głos..
- Czy to są jakieś
żarty? Jeśli tak to mało zabawne, bo ja się nie śmieję...
- Przykro mi Amy, to
cios poniżej pasa. Ten facet w ogóle nie ma wyczucia - podszedł
do mnie i mnie przytulił, mimo, że się opierałam, nie zważał na to, poddałam
się i przytuliłam mocno, chciało mi się płakać. Czułam się jak narzędzie w rękach lidera, tak nie powinno być, moja moc znowu przestała mnie słuchać i raziła wszystko dookoła.
- Dziękuję - wyszeptałam i przetarłam oczy, Thunder był jedyną osobą, której nie byłam w stanie zrobić krzywdy, miał mnie jedynie uczyć opanować nie tyle błyskawice co mnie samą, a dał mi więcej troski i wsparcia niż mój własny mężczyzna. Wyczułam jego umysł był w jadalni, nawiązałam z nim połączenie, nie było opcji by nie usłyszał mojego przekazu: "wsadź sobie te żałosne karteczki gdzieś", słyszałam, że chciał mi coś
na to odpowiedzieć, ale o takiego! Nie dam się zbajerować, zerwałam połączenie.
- Pora na trening, jak w coś przywalisz to sobie ulżysz i szybciej uderzysz we właściwą osobę - uśmiechnął się do mnie, miał rację.
do mnie i mnie przytulił, mimo, że się opierałam, nie zważał na to, poddałam
się i przytuliłam mocno, chciało mi się płakać. Czułam się jak narzędzie w rękach lidera, tak nie powinno być, moja moc znowu przestała mnie słuchać i raziła wszystko dookoła.
- Dziękuję - wyszeptałam i przetarłam oczy, Thunder był jedyną osobą, której nie byłam w stanie zrobić krzywdy, miał mnie jedynie uczyć opanować nie tyle błyskawice co mnie samą, a dał mi więcej troski i wsparcia niż mój własny mężczyzna. Wyczułam jego umysł był w jadalni, nawiązałam z nim połączenie, nie było opcji by nie usłyszał mojego przekazu: "wsadź sobie te żałosne karteczki gdzieś", słyszałam, że chciał mi coś
na to odpowiedzieć, ale o takiego! Nie dam się zbajerować, zerwałam połączenie.
- Pora na trening, jak w coś przywalisz to sobie ulżysz i szybciej uderzysz we właściwą osobę - uśmiechnął się do mnie, miał rację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz