Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

sobota, 27 stycznia 2018

68. Łzy


Obudziłam się późnym wieczorem, tym razem nie musiałam zaglądać pod koc
 i sprawdzać czy mam ubranie, bo doskonale wiedziałam, że go nie mam. Leżałam w jego ramionach, uśmiechał się do mnie czule i głaskał po plecach. W głowie wirowało nam pytanie: co teraz będzie? Nie chciałam by był daleko ode mnie, nie byłam gotowa
na poważny związek od razu, nikt tego nie zrozumie i nie poprze, wezmą go i będą obwiniać, a tego nie chciałam, muszę go ochronić. Za bardzo mi na nim zależało, czy to moc czy coś więcej, tego żadne z nas nie wiedziało. Ucałowałam go, jakoś nie mogłam
się powstrzymać.
- Mmm ktoś tu ma jeszcze siły
- Potrafisz, że mnie wykrzesać sporo energii
- No to już - roześmiał się i znowu mnie zacałowywał.
Kiedy tak leżeliśmy zrobiłam się głodna, nasz obiad leżał na stole, nie przywykłam
do tego, że ktoś na mnie patrzy kiedy chodzę bez ubrania, owinęłam się kocem
i rozglądałam za jego koszulką. 
- Czego szukasz? - przeciągnął się leniwie
- Koszulki, zgłodniałam trochę - mruknęłam.
- Tej koszulki? - uśmiechnął się figlarnie
- Tak - kiedy sięgnęłam po nią odsunął rękę i wpadłam na niego tracąc równowagę, Thunder tylko na to czekał objął mnie mocno i wycałował. Roześmiałam się, a kiedy skończył stwierdził, że teraz może mi ją podać i nawet się odwrócił kiedy się ubierałam. Podeszłam do stołu i zaczęłam pałaszować ze smakiem, nie szkodzi, że był zimny, trafiał tam gdzie powinien. Zerknęłam na Thundera, przyglądał mi się i tajemniczo uśmiechał.
- Chodź, musisz coś zjeść, bo całkiem opadniesz z sił
- Przyznaj się lepiej, że chcesz patrzeć na mój nagi tyłek - uśmiechnęłam się
- Nie przeczę - tym razem on się roześmiał, ubrał się i dołączył do mnie przy stole.
Kiedy kończyliśmy obiad usłyszałam nawoływania to był Xander, uciszyłam na chwilę Thundera, wiedział, że coś się dzieje, więc wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
- Amy, wszystko w porządku? Nie widziałem Thundera na kolacji, wziąłem dla was jedzenie, za jakąś chwilę do was dotrę, nie może Cię głodzić....
- Xander, eee ja właśnie się obudziłam, daj mi chwilkę, na ogarnięcie się, wszystko
w porządku, Thunder chyba bierze prysznic, położyłam się na chwilę i nie wiem kiedy mnie ścięło...
- Pójdę schodami, dla Ciebie, ogarnij się
 - roześmiał się Xand
- Mamy problem, Xander tu idzie z kolacją - wyskoczyłam z krzesła jak z procy, otwarłam okno, zaczęłam zbierać szybko ubrania, wskoczyłam w spodnie, Thunder się śmiał, klepną mnie w tyłek, kiedy mijał mnie by pościelić łóżko prowizorycznie
- Z czego się śmiejesz?
- Z Ciebie, jesteś taka rozkoszna, kiedy panikujesz- uśmiechnął się czule, a ja
się zawstydziłam - pójdę pod prysznic, będzie pretekst, dlaczego mnie nie było, widzisz jak Cię pilnuje Twój przyjaciel? Dba o Ciebie...
- Ty też o mnie dbasz - pocałował mnie z zaskoczenia, uśmiechnął i poszedł pod prysznic.
Było mi tak dobrze z nim, powinnam rozpaczać po stracie Logana, ale czy ja byłam z nim szczęśliwa? Czy w pewnym momencie nie przestałam go kochać? Nie znam życia jakie pokazuje mi Thunder, jest jak w bajce, czeka nas poważna rozmowa i oboje to wiemy, nikt nie może ucierpieć, zwłaszcza Xander, nie chcę tego. Nie zasługuje na to...każdy,
 ale nie on.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Idę....- rozkosmałam trochę włosy, pewnie nie musiałam, bo i tak dopiero co wstałam
 z łóżka.
- Amy, jak dobrze Cię widzieć - poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się
- Wejdź - ziewnęłam- Przepraszam.
Xander rozejrzał się po pokoju, z łazienki dobiegał odgłos lejącej się wody.
- Wszystko w porządku, chyba lepiej co? Już tak się nie błyskasz..
- Dzięki Thunderowi, ciężki trening po którym nie wiem jak się nazywam i mam trochę spokoju, od bycia świetlówką.
- Amy, chodź umyjesz mi plecy! - krzyknął Thunder do nas zanosząc się od śmiechu
Zerknęłam w stronę łazienki i się uśmiechnęłam.
- Zaczekaj, zejdę po największy druciak jaki ma Angie, może dam wtedy radę...
- Współczuję Ci, znosić tego kolesia, pewnie to męczące...- zerknął Xander tym swoim badającym wzrokiem, nie mogłam tego zepsuć i uśmiechnęłam się do niego
- Ten typ już tak ma, można się przyzwyczaić - odsunęłam się od Xandera trochę - nie chcę zrobić ci krzywdy, przepraszam, że się odsuwam...ale jeszcze nie mam pełnej kontroli, byłbyś ze mnie dumny, rozwaliłam dziś skałę tym paluszkiem - spochmurniałam trochę - rozstaliśmy się z Loganem...to już od dawna nie miało sensu
- Amy...kochanie...tak mi przykro - chciał mnie objąć z przyzwyczajenia
- Nie dotykaj mnie, jeszcze nie, dobrze? Przepraszam, wiem, że chcesz dobrze, ale nie mogę ryzykować. Cieszę się, że Cię widzę przyjacielu, pozdrów ode mnie wszystkich, dobrze? - przetarłam łezki z oczu, ilekroć wspominałam Logana, zawsze się pojawiały, pewnie przez ból jaki mi zadawał.
- Dlaczego zerwaliście?
- Stara śpiewka ciągnąca się od dawna, nie chciał się dla mnie zmienić, a to co mi dawał było niewystarczające, traktował mnie jak broń, trzymał blisko, kiedy był kryzys, zbliżał się, kiedy nie musiał trzymał na dystans...nie potrafiłam go znieść, nie odwiedził mnie, ani razu....wyobrażasz to sobie? A przecieżby się zregenerował...ja robię postępy...takie duże...- znowu się rozpłakałam, nienawidziłam tego.
- Będzie dobrze, już jesteś wolna, zawiódł mnie, musiałaś bardzo cierpieć...a ja
nie mogłem być blisko - zasmucił się
- To nie byłoby w porządku, wiesz, nie mogę Cię obarczać tym wszystkim, nie byłam sama z tym - spojrzałam w stronę łazienki- bardzo mi pomógł, nie jest zły.
Xander kiwnął głową na znak, że rozumie, moje ręce znowu zaczęły przewodzić elektryczność...wystraszyłam się..odskoczyłam na drugi koniec pokoju jak najdalej
od Xandera.
- Thunder....znowu się zaczyna, chodź tu szybko...- panikowałam,  nie byłoby tak gdybym była sama.
Thunder jak błyskawica, w samych spodniach z dresu, jeszcze lekko wilgotny przybiegł do mnie i mnie objął, osłaniając Xandera.
- Xand uważaj, postaram się je ściągnąć na siebie, już malutka, nie denerwuj się, nic nam nie będzie. Nic mu nie zrobisz - zamknęłam oczy, pozwoliłam się uspokoić, działał
na mnie kojąco, poskromiłam je...dzięki niemu.
- Dziękuję...już dobrze...przepraszam Cię Xander, ledwo się pochwaliłam i już taka wtopa..
- Spokojnie, bo znowu mi rozbłyśniesz - Thunder poczochrał mnie po głowie i wrócił
 do łazienki
- Lubi Cię...- zerknął na mnie znacząco, ale udałam, że tego nie widzę.
- Też go lubię, sporo namieszałam mu w życiu, przeze mnie nie może się spotykać
 z siostrą tak często jakby chciał...
- Wiesz, Nataniel jest innego zdania, jest szczęśliwy...
- Zalewasz?! - uśmiechnęłam się - ale super, cieszę się...
- Boisz się tej mocy, byłaś przerażona, możne to strach na Ciebie tak działa?
- Masz rację, jest dużo lepiej...odkąd odeszłam, wypłakałam...próbuję iść dalej, może
 w końcu mi się uda, dziękuję, że o mnie tak dbasz. Dziękuję, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. I przepraszam, że łamię Ci serce...nie mogę inaczej. Widzę to wszystko, ale udaję, że nie, bo nie chce nas stracić, tego co mamy teraz, jestem egoistką.  Czy kiedyś mi wybaczysz? - nie zważając na moje protesty Xander podszedł do mnie i mnie przytulił, pocałował w czoło.
- Już dawno to zrobiłem, zrób dla mnie tylko jedną rzecz...bądź w końcu szczęśliwa, nie zważaj na nic innego, zasługujesz na to - pogłaskał mnie po policzku i starł  łzy, które znów popłynęły tego wieczora. 
- Postaram się - mruknęłam.
- Zjedz w końcu, bo wyglądasz na zmęczoną, musisz o siebie dbać, założę się, że nie tylko ja to mówię - zerknął w stronę łazienki, chyba wiedział, on zawsze wie..ale nie miał pewności i chyba nie wiedział wszystkiego, żeby tylko nie wiedział...
- A zdarza mu się zrzędzić jak starsza pani, ale Cii nie mów mu, bo dostanę niezły wycisk
- uśmiechnęłam się

- A to mi się podobało - roześmiał się - nie wydam Twojego sekretu "staruszce", śpijcie dobrze, trzymaj się Thunder, babciu - dodał trochę ciszej i opuścił pokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz