Obudziłam
się późnym wieczorem, tym razem nie musiałam zaglądać pod koc
i sprawdzać czy mam ubranie, bo doskonale wiedziałam, że go nie mam. Leżałam w jego ramionach, uśmiechał się do mnie czule i głaskał po plecach. W głowie wirowało nam pytanie: co teraz będzie? Nie chciałam by był daleko ode mnie, nie byłam gotowa
na poważny związek od razu, nikt tego nie zrozumie i nie poprze, wezmą go i będą obwiniać, a tego nie chciałam, muszę go ochronić. Za bardzo mi na nim zależało, czy to moc czy coś więcej, tego żadne z nas nie wiedziało. Ucałowałam go, jakoś nie mogłam
się powstrzymać.
i sprawdzać czy mam ubranie, bo doskonale wiedziałam, że go nie mam. Leżałam w jego ramionach, uśmiechał się do mnie czule i głaskał po plecach. W głowie wirowało nam pytanie: co teraz będzie? Nie chciałam by był daleko ode mnie, nie byłam gotowa
na poważny związek od razu, nikt tego nie zrozumie i nie poprze, wezmą go i będą obwiniać, a tego nie chciałam, muszę go ochronić. Za bardzo mi na nim zależało, czy to moc czy coś więcej, tego żadne z nas nie wiedziało. Ucałowałam go, jakoś nie mogłam
się powstrzymać.
-
Mmm ktoś tu ma jeszcze siły
-
Potrafisz, że mnie wykrzesać sporo energii
-
No to już - roześmiał się i znowu mnie zacałowywał.
Kiedy
tak leżeliśmy zrobiłam się głodna, nasz obiad leżał na stole, nie przywykłam
do tego, że ktoś na mnie patrzy kiedy chodzę bez ubrania, owinęłam się kocem
i rozglądałam za jego koszulką.
do tego, że ktoś na mnie patrzy kiedy chodzę bez ubrania, owinęłam się kocem
i rozglądałam za jego koszulką.
-
Czego szukasz? - przeciągnął się leniwie
-
Koszulki, zgłodniałam trochę - mruknęłam.
-
Tej koszulki? - uśmiechnął się figlarnie
-
Tak - kiedy sięgnęłam po nią odsunął rękę i wpadłam na niego tracąc równowagę,
Thunder tylko na to czekał objął mnie mocno i wycałował. Roześmiałam się, a
kiedy skończył stwierdził, że teraz może mi ją podać i nawet się odwrócił kiedy
się ubierałam. Podeszłam do stołu i zaczęłam pałaszować ze smakiem, nie
szkodzi, że był zimny, trafiał tam gdzie powinien. Zerknęłam na Thundera,
przyglądał mi się i tajemniczo uśmiechał.
-
Chodź, musisz coś zjeść, bo całkiem opadniesz z sił
-
Przyznaj się lepiej, że chcesz patrzeć na mój nagi tyłek - uśmiechnęłam się
-
Nie przeczę - tym razem on się roześmiał, ubrał się i dołączył do mnie przy
stole.
Kiedy
kończyliśmy obiad usłyszałam nawoływania to był Xander, uciszyłam na chwilę
Thundera, wiedział, że coś się dzieje, więc wpatrywał się we mnie z
zaciekawieniem.
-
Amy, wszystko w porządku? Nie widziałem Thundera na kolacji, wziąłem dla was
jedzenie, za jakąś chwilę do was dotrę, nie może Cię głodzić....
- Xander, eee ja właśnie się obudziłam, daj mi chwilkę, na ogarnięcie się, wszystko
w porządku, Thunder chyba bierze prysznic, położyłam się na chwilę i nie wiem kiedy mnie ścięło...
- Pójdę schodami, dla Ciebie, ogarnij się - roześmiał się Xand
- Xander, eee ja właśnie się obudziłam, daj mi chwilkę, na ogarnięcie się, wszystko
w porządku, Thunder chyba bierze prysznic, położyłam się na chwilę i nie wiem kiedy mnie ścięło...
- Pójdę schodami, dla Ciebie, ogarnij się - roześmiał się Xand
-
Mamy problem, Xander tu idzie z kolacją - wyskoczyłam z krzesła jak z procy,
otwarłam okno, zaczęłam zbierać szybko ubrania, wskoczyłam w spodnie, Thunder
się śmiał, klepną mnie w tyłek, kiedy mijał mnie by pościelić łóżko
prowizorycznie
- Z
czego się śmiejesz?
- Z
Ciebie, jesteś taka rozkoszna, kiedy panikujesz- uśmiechnął się czule, a ja
się zawstydziłam - pójdę pod prysznic, będzie pretekst, dlaczego mnie nie było, widzisz jak Cię pilnuje Twój przyjaciel? Dba o Ciebie...
się zawstydziłam - pójdę pod prysznic, będzie pretekst, dlaczego mnie nie było, widzisz jak Cię pilnuje Twój przyjaciel? Dba o Ciebie...
-
Ty też o mnie dbasz - pocałował mnie z zaskoczenia, uśmiechnął i poszedł pod
prysznic.
Było
mi tak dobrze z nim, powinnam rozpaczać po stracie Logana, ale czy ja byłam z
nim szczęśliwa? Czy w pewnym momencie nie przestałam go kochać? Nie znam życia
jakie pokazuje mi Thunder, jest jak w bajce, czeka nas poważna rozmowa i oboje
to wiemy, nikt nie może ucierpieć, zwłaszcza Xander, nie chcę tego. Nie
zasługuje na to...każdy,
ale nie on.
ale nie on.
Usłyszałam
pukanie do drzwi.
-
Idę....- rozkosmałam trochę włosy, pewnie nie musiałam, bo i tak dopiero co
wstałam
z łóżka.
z łóżka.
-
Amy, jak dobrze Cię widzieć - poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się
-
Wejdź - ziewnęłam- Przepraszam.
Xander
rozejrzał się po pokoju, z łazienki dobiegał odgłos lejącej się wody.
-
Wszystko w porządku, chyba lepiej co? Już tak się nie błyskasz..
-
Dzięki Thunderowi, ciężki trening po którym nie wiem jak się nazywam i mam
trochę spokoju, od bycia świetlówką.
-
Amy, chodź umyjesz mi plecy! - krzyknął Thunder do nas zanosząc się od śmiechu
Zerknęłam
w stronę łazienki i się uśmiechnęłam.
-
Zaczekaj, zejdę po największy druciak jaki ma Angie, może dam wtedy radę...
-
Współczuję Ci, znosić tego kolesia, pewnie to męczące...- zerknął Xander tym
swoim badającym wzrokiem, nie mogłam tego zepsuć i uśmiechnęłam się do niego
-
Ten typ już tak ma, można się przyzwyczaić - odsunęłam się od Xandera trochę -
nie chcę zrobić ci krzywdy, przepraszam, że się odsuwam...ale jeszcze nie mam
pełnej kontroli, byłbyś ze mnie dumny, rozwaliłam dziś skałę tym paluszkiem -
spochmurniałam trochę - rozstaliśmy się z Loganem...to już od dawna nie miało
sensu
-
Amy...kochanie...tak mi przykro - chciał mnie objąć z przyzwyczajenia
-
Nie dotykaj mnie, jeszcze nie, dobrze? Przepraszam, wiem, że chcesz dobrze, ale
nie mogę ryzykować. Cieszę się, że Cię widzę przyjacielu, pozdrów ode mnie
wszystkich, dobrze? - przetarłam łezki z oczu, ilekroć wspominałam Logana,
zawsze się pojawiały, pewnie przez ból jaki mi zadawał.
-
Dlaczego zerwaliście?
-
Stara śpiewka ciągnąca się od dawna, nie chciał się dla mnie zmienić, a to co
mi dawał było niewystarczające, traktował mnie jak broń, trzymał blisko, kiedy
był kryzys, zbliżał się, kiedy nie musiał trzymał na dystans...nie potrafiłam
go znieść, nie odwiedził mnie, ani razu....wyobrażasz to sobie? A przecieżby
się zregenerował...ja robię postępy...takie duże...- znowu się rozpłakałam,
nienawidziłam tego.
-
Będzie dobrze, już jesteś wolna, zawiódł mnie, musiałaś bardzo cierpieć...a ja
nie mogłem być blisko - zasmucił się
nie mogłem być blisko - zasmucił się
-
To nie byłoby w porządku, wiesz, nie mogę Cię obarczać tym wszystkim, nie byłam
sama z tym - spojrzałam w stronę łazienki- bardzo mi pomógł, nie jest zły.
Xander
kiwnął głową na znak, że rozumie, moje ręce znowu zaczęły przewodzić elektryczność...wystraszyłam
się..odskoczyłam na drugi koniec pokoju jak najdalej
od Xandera.
od Xandera.
-
Thunder....znowu się zaczyna, chodź tu szybko...- panikowałam, nie byłoby
tak gdybym była sama.
Thunder
jak błyskawica, w samych spodniach z dresu, jeszcze lekko wilgotny przybiegł do
mnie i mnie objął, osłaniając Xandera.
-
Xand uważaj, postaram się je ściągnąć na siebie, już malutka, nie denerwuj się,
nic nam nie będzie. Nic mu nie zrobisz - zamknęłam oczy, pozwoliłam się
uspokoić, działał
na mnie kojąco, poskromiłam je...dzięki niemu.
na mnie kojąco, poskromiłam je...dzięki niemu.
-
Dziękuję...już dobrze...przepraszam Cię Xander, ledwo się pochwaliłam i już
taka wtopa..
-
Spokojnie, bo znowu mi rozbłyśniesz - Thunder poczochrał mnie po głowie i
wrócił
do łazienki
do łazienki
-
Lubi Cię...- zerknął na mnie znacząco, ale udałam, że tego nie widzę.
-
Też go lubię, sporo namieszałam mu w życiu, przeze mnie nie może się spotykać
z siostrą tak często jakby chciał...
z siostrą tak często jakby chciał...
-
Wiesz, Nataniel jest innego zdania, jest szczęśliwy...
-
Zalewasz?! - uśmiechnęłam się - ale super, cieszę się...
-
Boisz się tej mocy, byłaś przerażona, możne to strach na Ciebie tak działa?
-
Masz rację, jest dużo lepiej...odkąd odeszłam, wypłakałam...próbuję iść dalej,
może
w końcu mi się uda, dziękuję, że o mnie tak dbasz. Dziękuję, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. I przepraszam, że łamię Ci serce...nie mogę inaczej. Widzę to wszystko, ale udaję, że nie, bo nie chce nas stracić, tego co mamy teraz, jestem egoistką. Czy kiedyś mi wybaczysz? - nie zważając na moje protesty Xander podszedł do mnie i mnie przytulił, pocałował w czoło.
w końcu mi się uda, dziękuję, że o mnie tak dbasz. Dziękuję, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. I przepraszam, że łamię Ci serce...nie mogę inaczej. Widzę to wszystko, ale udaję, że nie, bo nie chce nas stracić, tego co mamy teraz, jestem egoistką. Czy kiedyś mi wybaczysz? - nie zważając na moje protesty Xander podszedł do mnie i mnie przytulił, pocałował w czoło.
-
Już dawno to zrobiłem, zrób dla mnie tylko jedną rzecz...bądź w końcu
szczęśliwa, nie zważaj na nic innego, zasługujesz na to - pogłaskał mnie po
policzku i starł łzy, które znów popłynęły tego wieczora.
-
Postaram się - mruknęłam.
-
Zjedz w końcu, bo wyglądasz na zmęczoną, musisz o siebie dbać, założę się, że
nie tylko ja to mówię - zerknął w stronę łazienki, chyba wiedział, on zawsze
wie..ale nie miał pewności i chyba nie wiedział wszystkiego, żeby tylko nie
wiedział...
- A
zdarza mu się zrzędzić jak starsza pani, ale Cii nie mów mu, bo dostanę niezły
wycisk
-
uśmiechnęłam się
- A
to mi się podobało - roześmiał się - nie wydam Twojego sekretu
"staruszce", śpijcie dobrze, trzymaj się Thunder, babciu - dodał
trochę ciszej i opuścił pokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz