Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 3 maja 2018

72. Test zaliczony

Uśmiechnęłam się, gdy do mnie dotarli, przy nich się odprężałam i przypominałam o co walczę.
- Dzięki, że jesteście ze mną, Tobie też Thunder.
- Mmm co za wyróżnienie, nie myśl, że to wpłynie na moją ocenę. Lizus.
- Myślisz, że powieszę Twoja opinię na ścianie i będę do niej odmawiała modły? Chyba śnisz.
Nataniel się roześmiał, byli tacy zabawni, dogryzali sobie, jednak zawsze mogli na siebie liczyć, ona pomogła jemu, a on nie wahał się by pomoc odzyskać ją z Syntheri.
- Bezduszny - szepnęłam i najszybciej jak potrafiłam pognałam w tamtą stronę. Tam był dom Maddie, przyspieszyłam, Thunder był przede mną, rzucił się na pomóc dziewczynce. Jego prędkość zawsze mi imponowała, był silny.  Bezduszny wyglądał jak wściekły byk z mackami, które emanowały złowrogim purpurowym światłem. Thunder osłonił Maddie przed uderzeniem, upadł, zrobiło mi się gorąco, kucnęłam przy nim. Rana była bardzo głęboka, mimo twardości jego skóry, była niezwykle głęboka i bolesna.
- Amy, uciekaj stąd, zostaw mnie...
- Cii...zaufaj, mi - jedną dłonią dotykałam Thundera, drugą atakowałam stwora piorunami, w zasadzie bardziej go odganiałam, nie miałam czym odbijać jego ataków, to musiało wystarczyć - Maddie, jesteś cała?
- Nic mi nie jest, nie martw się...Amy! Uważaj!
Zasłonił mnie Nataniel i odbił swoją falą dźwięku kilka macek wędrujących ku mnie. Ulica się lekko zapadła, stwór stracił równowagę, ale zdołał dosięgnąć Nataniela i uderzyć go mocno. Jeszcze tylko troszkę....
- Amy, zostaw mnie...nie pozwól by cię zranił...
- Zaufaj mi...- nie wiedziałam sama co robię, krzyk bezdusznego odbijał się echem w mojej głowie.
Zamierzył się na mnie, nagle Maddie stanęła przede mną ze swoja cudowną złocistą tarczą.
- Zostaw to mnie, Amy, pomogę ci
- Pośpieszę się - złapałam ją za nogę, by podleczać jej tarczę, by wytrzymała jeszcze trochę, była bardzo dzielna, a ja byłam z niej dumna. Martwił mnie stan Nataniela, katem oka dostrzegłam, że się podnosił, ulżyło mi.
- Już mogę wstać..- powiedział Thunder
- Dobrze, na trzy - spojrzałam na niego, a on po prostu wiedział co zrobię, uśmiechnął się- 1,2 i 3...- w momencie on odskoczył do tyłu, a ja chwyciłam Maddie w pasie i odskoczyłam z nią na bezpieczną odległość - Schowaj się, pilnuj Nataniela, jest ranny. Jestem z Ciebie dumna - szepnęłam do dziewczynki.
- Co zamierzasz?
- Rozerwać się trochę...-uwolniłam błyskawice, oplotły moje ciało, dzięki nim , czułam się bliżej związana z moim T. Niszcząca siła w moich dłoniach była gotowa do ataku, użyłam szybkości by dostać się blisko byka, raniłam swoimi błyskawicami, przecinając stwora dłonią w połowie. Nie miał szans, rozpadał się na mych oczach, krzyczał, marzyłam, by w ten sposób uwolnić uwięzione wewnątrz niego dusze. Otrzepałam ręce z czarnej mazi, nie cierpiałam jej.
- Wszyscy cali? - podeszliśmy do Nataniela i zaczęłam  leczyć jego rękę.
- Świetna akcja, szybko go załatwiłaś -  pochwalił mnie Nataniel.
- Dzięki, równie dobrze się spisałeś, a Ty jeśli chcesz być w mojej drużynie,to posłuchaj nie życzę sobie haseł typu: zostaw mnie i uciekaj, zrozumiano? Nie działają na mnie, przyzwyczajaj się.
- Zrozumiałem, nie popełnię więcej takiej gafy, dowódco.
- I kto to teraz jest lizusem - puściłam im oczko, wzięłam Maddie za rękę i odprowadziłam bezpiecznie do domu.
- Z nią Ci takie zagrania nie przejdą - uśmiechnął się Nataniel - nigdy nie odpuści i nie zostawi nikogo w potrzebie, dlatego ludzie za nią idą.
- A samotny pacan lider traci poparcie...powoli - powiedział Thunder na co Nataniel przytaknął.
Reszta nocy minęła spokojnie, przed dotarciem do domu, rozdzieliliśmy się, byłam zmęczona, a czekała mnie kolejna batalia. Zrobiłam odprawę, a po niej zeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie parę kanapek i wielki dzbanek mocnej kawy, siadłam w jadalni z laptopem, przygotowałam raport, strasznie się z tym spieszyłam, bo bałam się...znowu podpaść. W gabinecie udało mi się być przed nim, więc zajęłam się nadrabianiem "moich" zaległości, które w efekcie należały do niego. Nie odzywałam się, bo kiedy byłam w śpiączce, zajął się wszystkim dlatego nie mogłam i nie chciałam być niesprawiedliwa.
- O, dzień dobry. Dobrze spałaś?
- Dzień dobry, nie kpij ze mnie. Możesz mnie nie trawić, nie ufać, ale nie rób ze mnie idiotki, bo słabo Ci to wychodzi. Raport masz na biurku, swoje części dostarczą moi ludzie, gdy się wyśpią - wstałam i nalałam mu kawy do kubka i podałam - może to poprawi Ci dzisiejszy humor i sprawi, że dzień będzie lepszy. Taka jak lubisz- odebrał kubek, ale złapał mnie za dłoń i przyciągnął delikatnie do siebie.
- Tęsknie za Tobą...
- Ja już nie, przestałam jakiś czas temu, wybacz - ziewnęłam i odsunęłam się - Czy w nocy znów mam dyżur? Jeśli tak, będę musiała zejść wcześniej, przespać się chociaż z dwie godzinki.
- Gdybyś zmieniła zdanie, wszystko byłoby prostsze, nie siedzielibyśmy teraz tu, a Ty mogłabyś spać...do woli.
- Poradzę sobie, nie zmienię zdania.
- I ile tak pociągniesz?
- Mam kodeks pracy i prawo po mojej stronie, pamiętasz? A jeśli nie dam rady, po prostu przyznam się publicznie, że nie wydalam fizycznie, porwałam się z motyką na słońce. Mój zastępca może godnie mnie zastąpić.
- Jeszcze ja muszę na to wyrazić zgodę, a nie sądzę, żebym chciał.
- Nie musisz chcieć, pójdę z tym do ludu, ciekawe co oni na Twój sprzeciw, jak myślisz?
- Dlaczego to tak utrudniasz?
- Nie utrudniam, jestem wolnym człowiekiem, walczę o to, przestałam Cię kochać i sam do tego doprowadziłeś, przykro mi.
- Nie będziesz z nim, nie pozwolę na to...
- Z kim z Xandem? Nie kocham go, nigdy tego nie zrobię, a szkoda, bo zasługuje na to, mizerny trud.
- Teraz tak mówisz...
- Mówię, bo wiem, miałam pełno okazji ku temu. Przyjaźnimy się, jest dla mnie jak rodzina, chce dla mnie dobrze, ty kiedyś też tego chciałeś..Logi, muszę popracować, wybacz.
- Popracuj z godzinę, później się połóż, wieczorem pójdę z Tobą na patrol, szłaś sama, nie może tak być.
- Dziękuję, weźmiemy Thundera?
- Dlaczego?
- Nie czuję się, dziś za pewnie, muszę uważać, kiedy nie dosypiam.
- Weźmiemy.
- Jak będę szła to mu powiem, dziękuję - przetarłam oczy i nadrobiłam małą stertę jego makulatury, zdziwiłam się, gdy odebrał mi jej trochę do zrobienia.
- Idź się połóż, ledwo siedzisz - mruknął pod nosem.
- Tak zrobię, dzięki. Wiesz co zauważyłam?
- Co takiego?
- Że Thunder dość mocno przypakował od czasu, kiedy z nim walczyłam na arenie. Poprawił swoje umiejętności, masz dobrych strażników, nie zniechęć ich do siebie.
- Dobranoc Amy.
- Na razie...- zabrałam ze sobą laptop, nie zauważyłam kiedy stanął przede mną, dotknął mojej twarzy i pogłaskał delikatnie.
- Dbaj o siebie...
- Będę....cześć - przecisłam się pomiędzy nim, krzesłem i wyszłam.
Weszłam do pokoju Thundera, słodko sobie spał, odsypiał nocną wojaczkę. Wsunęłam się do łóżka i pogłaskałam go delikatnie, pocałowałam go, zamruczał i otworzył leniwie oczy, kiedy mnie zobaczył przytulił mnie mocno.
- Heej...co się stało? - wymamrotał
- Przepraszam, że Cię budzę, ale muszę Ci coś przekazać..
- Yhy...to nie marnujmy czasu - wsunął się nade mnie i mnie zacałowywał, a ja się śmiałam - Ty mów, a ja się Tobą nacieszę...
- Jak będziesz tak robił to nie będę chciała stąd wyjść
- Może na to liczę - szepnął mi do uszka - tęsknie za Tobą...brakuje mi ciebie, tu jest tak pusto...kiedy ciebie nie ma
- Przepraszam, że to tak wygląda...
- Wiem dlaczego to robisz, wiem, że się go boisz...
- Dziś nie było tak źle, nie dałam się zastraszyć, dziś mam z nim patrol i powiedziałam, że chce Ciebie..mmm
- Wiem, ze to lubisz - pocałował mnie namiętnie - i co dalej?
- Zgodził się, powiedziałam, że kiedy jestem zmęczona, trudniej mi utrzymać kontrolę i ty jesteś moim zabezpieczeniem...
- Mądra dziewczynka, ale to teraz przede mną potrzebujesz zabezpieczenia - roześmiał się
- Możesz też być trochę zły, na mnie..rozmawiałam wieczorem z Xandem, przycisnął mnie do muru, dowiedział się sam o nas, przytuliłam go, bo chce nam pomóc, postawił się Loganowi, dlatego nas rozdzielił z dyżurów, podejrzewa, że ja i on prędzej czy później będziemy razem. Nie wiem jak to robi, ale zawsze wszystko wie, nawet jak nie mowie. Nie potrafię ukryć przed nim niczego. Nie złość się, to przyjaciel, najlepszy.
- Nie jestem zły, nie mógłbym, aniołku. To Twój przyjaciel, chyba od zawsze. Dobrze, że jest ktoś na kogo można liczyć i pomoże Ci jakbym ja nie mógł tego zrobić.
- Między nami, nic się nie wydarzy, chociaż on bardzo by tego chciał...ale to już wiesz i on też to wie...
- Szaleję za Tobą...pocałuj mnie lepiej, zanim pójdziesz spać, żałuję, że nie możesz zostać.
- Ja też żałuję...nie wiesz jak bardzo - pocałowałam go i tęskniłam jednocześnie, chociaż nie zdążyłam jeszcze wyjść z pokoju.
Kiedy wychodziłam uderzył we mnie poduszką, kiedy przechodził obok Logan.
- Obudź mnie jeszcze raz, to nie będę taki miły i Cię nie wypuszczę..
- I Ty myślisz, że to zrobiło na mnie wrażenie i się Ciebie boję? - odrzuciłam mu poduszkę - lepiej się okryj, nie chcę oślepnąć - udałam, że się krzywię i wyszłam.
Spojrzał na mnie czekając aż coś powiem.
- Nie lubi jak się go budzi, chyba...z resztą zawsze ma specyficzne nastawienie do wszystkiego - mruknęłam
- Sam do ciebie chciał dołączyć niech ma co chciał...
- Też jestem tego zdania, chyba nie wiedział na co się pisze tak do końca - zaśmiałam się
- A ja myślę, że wiedział i mu to pasuje, uczy się od Ciebie, ale nie jest typem, który Ci za to podziękuję,  ale Cię nie zdradzi i pomoże kiedy poprosisz. Aż się dziwie, że to mówię, coś mi dodałaś do kawy, pilnuj się go.
- Nie życz mi tego...chyba faktycznie wypiłeś jej za dużo, dobranoc..
- Dobranoc - udałam się do siebie, ciekawe w co gra tym razem, pewnie mnie sprawdzał, na szczęście zaliczyłam ten test.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz