Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 3 maja 2018

73. Walka przeciw niemu

Zdrzemnęłam się trzy godziny, czułam się jakby rozjechał mnie walec, kiedy się obudziłam znalazłam czerwoną różę na poduszce tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się, pomyślałam o moim księciu. Wstawiłam ją do wody, umyłam się i przebrałam, byłam strasznie głodna, postanowiłam udać się coś przegryźć, muszę mieć siły na nocny patrol zwłaszcza jeśli czeka mnie towarzystwo Logana. Kiedy szłam korytarzem ktoś chwycił mnie za rękę i wciągnął do schowka, przycisnął swoje usta do moich...to był mój książę.
- Oszalałeś?- szepnęłam
- Na Twoim punkcie, kochanie - uśmiechnął się Thunder
- Dziękuje za różę...
- To tylko mały gest, szkoda, że nie mogę zrobić więcej..
- Tęsknię za Tobą...
- A ja za tobą...gdzie idziesz?
- Coś zjeść, jestem strasznie głodna - pocałowałam go namiętnie
- Pójdę z Tobą...nie wykręcaj się dziś, dobrze?
- Dobrze, jakoś pretekst się sam znajdzie...
Wyszłam pierwsza tak by nikt mnie nie zobaczył, a za jakąś chwilę zaczepił mnie Thunder i zaproponował zjedzenie czegoś przed dyżurem, na co "niechętnie" się zgodziłam. Mało kto został w jadalni, wybraliśmy stolik. Zajęłam bezpieczną odległość od niego, bardzo niechętnie.
- Będzie ciężko, co? - zapytał i zaczął jeść.
- Mało spałam, jakoś się denerwuję kiedy ma być blisko.
- Będzie chciał nas rozdzielić
- Nie dam się...nie zostawię ani na sekundę z tym typem.
- Jesteś zazdrosny?
- Mmm niech no się zastanowię....bardzo...bardzo...bardzo.....
Uśmiechnęłam się,  zobaczyłam Lillien, która zmierzała w naszą stronę, usiadła razem z nami.
- Cześć, Amy powiedz mi dlaczego ten koleś tak się na ciebie gapi...i krzywi..- kątem oka dostrzegłam Logana, dzięki temu, że się do nas dosiadła sytuacja wyglądała mniej groźnie.
- Nie mam zielonego pojęcia, no dobra mam to mój były, ciężko mu się dostosować do nowej sytuacji...
- Jak macie zamiar plotkować po babsku to spadam po kawę - mruknął Thunder
- Może byś przyniósł dowódcy też i Twojej siostrze...trochę szacunku strażniku.
- Grabisz sobie Pani dowódco...
- Sam chciałeś się przenieść do mnie - uśmiechnęłam się tryumfując
- I zaczynam myśleć, ze to był błąd - poczłapał z tacami po kawę
- Były chłopak powiadasz....- ciągnęła dalej Lillien z zaciekawieniem
- Ano, były, coś się stało, że o to pytasz?
- Coś mi w nim nie pasuje - zamyśliła się chwilę - czyli jesteś wolna, do wzięcia, singielka?
- Tak...ale nie planuję się z kimś wiązać przez bardzo długi okres czasu
- A co myślisz o moim bracie?
- Do czego zmierzasz?
- Myślę, że Ciebie bardzo lubi, jestem Ci wdzięczna za jego przemianę, wcześniej był nie do zniesienia, nic tylko bijatyki, kobiety, był strasznie pewny siebie. Nie szło z nim wytrzymać, aż do czasu zawodów, wcześniej był strasznie pewny siebie, że rozniesie wszystkich i takie tam. Po losowaniu wysłał mi smsa, że trafił na dziewczynę i już jej współczuje zwłaszcza, że jest nowa i niepozorna. Chciał jej oszczędzić wstydu i sprzątnąć ją w przedbiegach. Ale nie dałaś się, był nerwowy, nie widział jak to zrobiłaś, szukał sposobu jak nie dać się zaskoczyć w walce. Wściekał się, że byłaś taka spokojna i wyluzowana.
- To były tylko pozory, miał tak myśleć..- roześmiałam się -ale nie mów mu tego.
- Pokonałaś go i nie chciałaś skrzywdzić, dziewczyno nie mógł przez to spać! Chciał być taki jak Ty...zaczął ćwiczyć i masz efekty. Kibicował ci, mnie się spodobało, że go wyleczyłaś - uśmiechnęła się - Wydaje mi się, że się w Tobie podkochuje...ale nic mu nie mów...bo bym nieźle oberwała. Tylko go nie zrań...to dobry facet...i świata poza Tobą nie widzi...
- Nie mam zamiaru go zranić...lubię go...ale ze względu na  oko wielkiego brata muszę uważać, by nie miał problemów, nie chcę ich mieć, ale same mnie znajdują.
- Słyszałam...coś od Nataniela o tym. Chce Cię poróżnić z przyjaciółmi, tak?
- Tak, trochę tak to wygląda. Skąd wiesz, że się we mnie no wiesz...?
- Powiedział mi, że jest ktoś o kim myśli poważnie, że nigdy tego nie czuł i ta dziewczyna jest dość blisko...
- Papla - mruknęłam- wiesz wszystko, co?
- Byłam ciekawa kiedy pękniesz - wyszczerzyła się do mnie
- Mogę cię prosić o dyskrecję?
Wtedy podszedł do nas Logan i Thunder z kawami i ciastkami, czułam się między młotem, a kowadłem.
- Można się dosiąść? - zapytał wgapiając się we mnie
- Siadaj.. coś się stało?
- Czy musi się coś stać bym przyszedł do Ciebie?
- Nie, ale z reguły tak jest.
- Wyspałaś się?
- Niezbyt, dzięki Thunder za kawkę, ciastko mm chyba Cię przejrzałam, chcesz bym była ociężała, byś był dziś szybszy..
- Cholerka, zawsze mnie rozpracujesz szefowo...- spojrzał znacząco na Logana
- Ma się ten szósty zmysł wrażliwość na Twoją czarującą osobowość z bonusem na świńskie żarty-  uśmiechnęłam się - Twoja siostra obiecała mi pokazać Twoje zdjęcia jak byłeś malutki, rozkoszne, pewnie chłopakom się spodobają- wyszczerzyłam się z Lillien.
- Dobra, zrozumiałem, dam Ci fory.
- Lepiej nie spuszczaj dziś ze mnie oka - spoważniałam, by zaznaczyć powagę sytuacji, wypuściłam parę piorunów, wolałam się ubezpieczyć
- Wiem, znowu mam być Twoją niańką - naburmuszył się i pożerał ciastko.
- Też bym wolała być na plaży niż  w bunkrze z Tobą. Żadne z nas nie ma tego co pragnie, to chyba sprawiedliwe, dasz rade z tym żyć?
- A idź...
- Nie musisz jej dokuczać, nawet nie powinieneś, jest Twoja przełożoną - wtrącił Logan
- To tylko żarty, nie mam nic przeciwko, poza tym on mnie nie obraża, potrafię sobie radzić, zapomniałeś liderze? Jestem już dużą dziewczynką - spojrzałam znacząco
- Dobra, jak tam sobie chcesz, musimy pogadać w cztery oczy - naciskał Logan
- O czym?
- O..pracy, musimy uzgodnić parę rzeczy, przed patrolem.
- Ok, zjem, wypiję kawę i pogadamy.
A - "Jaki on dziś upierdliwy, cały dzień za mną chodzi"
T - "Jesteś pewna, że chcesz z nim rozmawiać?"
A- "Chyba nie mam wyboru, bądź blisko..."
T- "Zawsze"

Kiedy zjedliśmy i uprzątnęliśmy musiałam udać się do Logana. Weszłam bez pukania, wiedziałam, że mnie oczekuje.
- Jestem...
- Chcę Cię dzisiaj mieć u swojego boku
- Przecież to już ustaliliśmy, że idziemy w trojkę..
- Pokaż mu, że jesteś przywódcą, że ma Cię słuchać, pokaż, że jesteś ze mną...
- Nie mam zamiaru kłamać, nie jesteśmy razem, a uważam, że wystarczająco dużo wsparcia ode mnie otrzymałeś, jeśli uważasz, że jest inaczej zrezygnuję, bo na więcej nie możesz liczyć.
- Amy, rób tak dalej, a nie spocznę dopóki Cie nie złamię...- przyciągnął mnie do siebie mocno
- Życzę Ci powodzenia...- próbowałam go odepchnąć, ale przyparł mnie do ściany, kipiał złością.
- Sama o to prosiłaś...wiem jak Cię skrzywdzić...co najbardziej Ciebie zaboli...
- Już to zrobiłeś...- przestałam się szarpać- zakochałam się w kimś innym, szkoda, że dopiero teraz.
- W kim?! - szarpnął mnie mocniej
- Zapomnij, że Ci powiem...
- Zmuszę Cię do tego
- Udanej próby, jeśli mnie zaraz nie puścisz, zmuszę Cię byś to zrobił...- zaczął mnie dotykać, całować po szyi, próbowałam się wyrwać, ale nie miałam jak.
- Co teraz mi zrobisz?
- Poproszę byś przestał...
- Zrobiłem błąd, pragnę Cię, chcę byś była moja..wróć do mnie, wtedy przestanę..
- Nie ma takiej opcji, ostrzegałam - uderzyłam w niego piorunem i odepchnęłam, szybko uciekłam z gabinetu w pośpiechu zapinając koszulę. Wpadłam do swojego pokoju, powstrzymując płacz, Thunder na mnie czekał, czego się nie spodziewałam, spojrzał na mnie...w jego oczach obudziła się wściekłość, dostrzegłam w nich blask błyskawicy. Podszedł do mnie i objął mnie mocno.
- Amy, co on ci zrobił?! Zaraz pożałuje, na prawdę pożałuje! Nikt nie będzie Ciebie krzywdził, nie płacz.
- Do niczego nie doszło, muszę...wyrzucić tą bluzkę..zostały w niej może dwa dobre guziki...Nie możesz nic zrobić, wie, ze jestem w kimś zakochana, powiedziałam mu.
- Nie daruję mu tego...
- Stój, pomyśl...na to właśnie liczy, nie zniosę tego dłużej...nie zostawiaj mnie tu teraz samej, proszę Cię..- zsunął ze mnie koszulę i cisną nią przez pokój, próbował się opanować, wyjął mi sweter i podał.
- Zdajesz sobie sprawę o co mnie prosisz?!
- O niewykonalne...wiem.
- Zaraz...powiedziałaś mu, że jesteś w kimś zakochana....to znaczy, że Ty mnie kochasz?
- Ja...myślę, że....założę sweter....- wsunęłam go szybko na siebie, chciałam jakoś odwrócić uwagę, albo bardziej zebrać w sobie odwagę, wzięłam go za ręce i spojrzałam w oczy - chyba tak...
- Zrobię to dla Ciebie, ale nie będziesz z nim sama, co jeśli nie zdążę? Wiesz jakie to dla mnie trudne, zdaję sobie sprawę, że masz rację, a co jeśli by wiedział? Może by się bał i nie robił krzywdy.
- Nic już nie wiem, ale jestem przerażona - założyłam czarny skórzany płaszcz  na czarny sweter, który dał mi Thunder, dopięłam miecz - zbiórka...pójdziesz ze mną?
- Chodź - kiedy wyszliśmy natknęliśmy się na niego, zamarłam, Thunder odwrócił się do mnie - poczekaj i zaufaj mi- nic nie rozumiałam, a on stanął na przeciw Logana.
- Jeśli jeszcze raz, kiedykolwiek, nawet w myślach znieważysz mojego dowódcę, popamiętasz mnie i to srogo. Szedłem do Ciebie, oddać Ci Twój raport - podał go Loganowi - i co widzę, zapłakaną dziewczynę w podartej bluzce, czy Ciebie pogięło?! Jesteś w takiej desperacji?! Przysięgałem jej, nie Tobie lojalność i tego będę się trzymał. Zapamiętaj to sobie, są ludzie, którzy nie dadzą jej zranić i  jest ich całkiem sporo, możesz nas rozdzielać, ale kiedy będzie trzeba, będą wiedzieć, którą stronę wybrać. Dowódco, od dziś jestem Twoim cieniem, a Ty mi naskocz...liderze. Chodźmy na zbiórkę, pani dowódco, nic tu po nas - stałam ze spuszczoną głową, ukryłam twarz, nie chciałam na niego patrzeć.
- Thunder, poprowadź dzisiejszą zbiórkę proszę.
- Rozkaz.
Wiedziałam, że idzie za nami, ta noc będzie bardzo długa i męcząca. Ilekroć Logan chciał stanąć koło mnie Thunder zagradzał mu do mnie drogę, wzorowo poprowadził zbiórkę, mnie pozostało powiedzieć tylko "w drogę" na znak akceptacji planu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz