Thunder przesłał mi wiadomość, że nadchodzi, czekałam na niego przygotowana do drogi, założyłam wysokie, wygodne buty, czarne jeansy z kieszeniami, dłuższy czarny sweter, wiedziałam, że w domku będzie zimno, rozpadało się, co nam nie ułatwi sprawy. Założyłam mój długi skórzany płaszcz, usłyszałam pukanie do drzwi, byłam pewna, że to on, ale wolałam nie zapeszać zwłaszcza po scenie na jadalni, gdzie troszkę zniszczyłam ścianę i poturbowałam Logana.
- "Thunder, to ty?"
- "Tak, kociaku"
Zerwałam połączenie i otwarłam drzwi, wyglądał wspaniale, uśmiechnął się ciepło, czułam jakbyśmy się znali przez całe życie. Tego własnie będę próbowała się dowiedzieć. Wysondowałam Logana, jego umysł był spokojny i odprężony, spał, dobra nasza to mi wystarczyło, zamknęłam pokój i ruszyliśmy.
- Jesteś tego pewny? - szepnęłam by nie narobić za dużo hałasu.
- Nie zmieniłem zdania.
Kiwnęłam głową, pomyślałam o moim przyjacielu, którego właśnie zawodzę po raz kolejny, dobrze, że był na patrolu, musiałam tylko uważać by się na niego nie natknąć. Mieliśmy szczęście, strażnicy w holu własnie się zmieniali, wymknęliśmy się z budynku niezauważeni przez nikogo, kiedy byliśmy kawałek przed bramą wyjazdową, odwróciłam się by spojrzeć po raz ostatni na "dom", który dostarczył mi chwile szczęścia i grozy, wiele bólu i śmiechu. Wysłałam wiadomość do Xanda: "wybacz mi przyjacielu, nie mogę inaczej" i pognaliśmy w dal, nie oglądając się więcej za siebie.
Thunder złapał mnie za rękę i pocałował, teraz mogliśmy to zrobić bez obaw, że ktoś zobaczy, zauważy, że będziemy mieć kłopoty, przy użyciu błyskawic dotarliśmy do mojego małego domku, wydawał się taki smutny nocną porą. Weszliśmy do środka, oświetlaliśmy sobie drogę błyskawicami, dobrze wszystko pozamykałam, deszcz odbijał się o parapety, wzięłam go za rękę i poprowadziłam po schodach do sypialni, odłożyliśmy torby, przygotowałam nam łóżko, w domku było chłodno, wyjęłam więc dodatkowe koce. Zdjęliśmy buty i płaszcze, położyliśmy się w ubraniach, mocno do siebie przytulając.
- Drżysz - wyszeptał mi do ucha.
- Troszkę mi zimno, muszę się ogrzać.
- Nie kuś, wiesz, że znam na to doskonała metodę.
-Nikt inny nie znam mnie tak dobrze jak Ty - zaśmiałam się cicho wsłuchując się w odgłosy deszczu.
Thunder obudził mnie tuż przed wschodem słońca, zaczęłam zacierać ślady naszej obecności, odświeżyliśmy się, zjedliśmy kanapki, które zabrałam z kuchni i napiliśmy się ciepłej kawy.
- Gdzie pójdziemy teraz? Masz jakiś pomysł? - zapytałam go
- Znam pewne miejsce, w pewnej części miasta Little Heven żyją ludzie tacy jak my, zajmują się magią, handlem bronią, a Tobie przydałby się lepszy miecz, ten jest źle wyważony. To świat, którego nie znasz, często tam przebywałem, kiedy to wszystko się zaczęło, ludzie szukają cennych artefaktów, można na tym dorobić, wykonując różne zlecenia. Przede wszystkim próbują przetrwać na swoich własnych zasadach. Mają świetne bary, na kształt dawnych tawern, można tam wynająć pokój, coś zjeść, niezłe kluby dla panów, ale nie sądzę, żebyś tam akurat chciała iść, to coś w stylu "podziemia".
- Nie sądzę, żebyś Ty również chciał odwiedzać takie kluby - zerknęłam znacząco, a on się roześmiał.
- Czyżby moja dama była zazdrosna?
- A muszę, być zazdrosna? Po co Ci kluby, jak to co Cię kręci, że trudno utrzymać ci na chwilę ręce przy sobie masz w domu, ja nie narzekam - uśmiechnęłam się.
- Jesteś moim życiem, wiesz? - uśmiechnął się, mam coś dla ciebie, chciałem Ci to dać, ale nie było okazji - podał mi małe zawiniątko, kiedy rozwinęłam materiał, znalazłam bransoletkę ze znakiem nieskończoności, była cudowna.
- Jest piękna, dziękuję Ci - rozsunęłam czarne sznureczki i założyłam ją, a on pomógł mi je zawisnąć na moim nadgarstku - z jakiej to okazji?
- Bez okazji, jesteśmy razem do końca wszystkiego, nigdy cię nie opuszczę, nasza mała nieskończoność - przytulił mnie mocno.
- Jak się dostaniemy do Little Heven?
- Załatwię nam transport, mam kumpla, który zajmuje się samochodami, jest mi winien przysługę, nic zwykłego nie wchodzi w grę, będą szukać pospolitych osobówek. Hummer byłby dobry, daj mi chwilę zadzwonię.
Ten facet miał plan na każda okazję, byłam przy nim zagubiona i nieporadna jak kociak, dobrze mieć go przy sobie. Kiedy skończył rozmawiać, zabraliśmy torby i ruszyliśmy w tajemnicze miejsce spotkania obu panów, w samą porę wyczułam drgania w swoim umyśle, ktoś mnie nawoływał, to znaczy, że wiedzą o moim odejściu.
- Nawołują mnie...wiele głosów naraz, nieprzyjemne uczucie - mruknęłam i starałam się wyciszyć.
- Dasz radę, czy robimy przerwę w trasie?
- Dam radę, nie możemy się spowalniać, będą nas szukać.
Dotarliśmy na obrzeża miasteczka Ironwoods, przyjaciel Thundera już na nas czekał, przyglądał mi się badawczo, po czym posłał serdeczny uśmiech.
- Więc to jest ta panna, która przewróciła Ci świat do góry nogami? - podał mi rękę, więc podałam swoją - Noah, tyle powinno wystarczyć.
- Amy, miło mi i dzięki za pomoc.
- Mam dla was cudo, czekało u mnie na warsztacie na odpowiedniego nabywcę, odpicowane - wskazał na zaparkowanego w końcu uliczki pięknego,- tylko kolor seledynowy metalik, nie miałem czasu go dopieścić - skrzywili się z Thunderem obaj.
- Jest idealny, to bardziej miętowy niż seledyn, cudeńko - uśmiechnęłam się - Thunder popatrzył na mnie, zamyślił się i uśmiechnął.
- Niech będzie, jej się podoba, a my nie możemy obecnie kręcić nosem, bo zależny nam na czasie. Ale możemy potem dokleić jakieś płomienie?- dodał z uśmiechem szturchając Noah, na co nie zwróciłam uwagi.
- Oczywiście, że nie, jeszcze nie zgłupiałam - kiedy się do niech odwróciłam śmiali się, ciekawe o co mogło im chodzić. Podeszłam do Noah wręczyłam mu w kopercie trochę gotówki, w końcu takie cudo było warte sporo forsy, a ja chociaż tak mogłam się odwdzięczyć.
- Co to? - zapytał zdziwiony Noah
- To za fatygę, benzynę, cokolwiek sobie wybierzesz, chociaż część, sprzęt jest porządny - gdy to usłyszał Noah ujął moje dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Słoneczko, nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy, znalazłem go na złomie, obraz nędzy i rozpaczy, dostałem go za grosze, remontowałem stopniowo i czekał na Ciebie. Thunder to mój przyjaciel, nie chcę od Ciebie, ani jego żadnych pieniędzy, przydadzą wam się teraz bardziej niż mnie.
- Zawsze spadam na cztery łapy, weź chociaż tyle, żeby nabyć sobie nowe cudeńko na złomie taki prezent ode mnie - byłam nieustępliwa.
- Z nią nie wygrasz - uśmiechnął się Thunder.
- Dobra na tyle zgodzić się mogę - wziął kopertę, wyjął symboliczną sumę i oddał resztę z uśmiechem na ustach - niech wam dobrze służy.
Pożegnaliśmy się z Noah, Thunder wrzucił torby do bagażnika, zajął miejsce kierowcy, kiedy zapieliśmy pasy, zamyślił się chwilę.
- Seledynowy - mruknął z niesmakiem
- No co?
- Nic kochanie, nic - wzdychał trochę, włączył radio i ruszyliśmy do Little Heven.
- "Thunder, to ty?"
- "Tak, kociaku"
Zerwałam połączenie i otwarłam drzwi, wyglądał wspaniale, uśmiechnął się ciepło, czułam jakbyśmy się znali przez całe życie. Tego własnie będę próbowała się dowiedzieć. Wysondowałam Logana, jego umysł był spokojny i odprężony, spał, dobra nasza to mi wystarczyło, zamknęłam pokój i ruszyliśmy.
- Jesteś tego pewny? - szepnęłam by nie narobić za dużo hałasu.
- Nie zmieniłem zdania.
Kiwnęłam głową, pomyślałam o moim przyjacielu, którego właśnie zawodzę po raz kolejny, dobrze, że był na patrolu, musiałam tylko uważać by się na niego nie natknąć. Mieliśmy szczęście, strażnicy w holu własnie się zmieniali, wymknęliśmy się z budynku niezauważeni przez nikogo, kiedy byliśmy kawałek przed bramą wyjazdową, odwróciłam się by spojrzeć po raz ostatni na "dom", który dostarczył mi chwile szczęścia i grozy, wiele bólu i śmiechu. Wysłałam wiadomość do Xanda: "wybacz mi przyjacielu, nie mogę inaczej" i pognaliśmy w dal, nie oglądając się więcej za siebie.
Thunder złapał mnie za rękę i pocałował, teraz mogliśmy to zrobić bez obaw, że ktoś zobaczy, zauważy, że będziemy mieć kłopoty, przy użyciu błyskawic dotarliśmy do mojego małego domku, wydawał się taki smutny nocną porą. Weszliśmy do środka, oświetlaliśmy sobie drogę błyskawicami, dobrze wszystko pozamykałam, deszcz odbijał się o parapety, wzięłam go za rękę i poprowadziłam po schodach do sypialni, odłożyliśmy torby, przygotowałam nam łóżko, w domku było chłodno, wyjęłam więc dodatkowe koce. Zdjęliśmy buty i płaszcze, położyliśmy się w ubraniach, mocno do siebie przytulając.
- Drżysz - wyszeptał mi do ucha.
- Troszkę mi zimno, muszę się ogrzać.
- Nie kuś, wiesz, że znam na to doskonała metodę.
-Nikt inny nie znam mnie tak dobrze jak Ty - zaśmiałam się cicho wsłuchując się w odgłosy deszczu.
Thunder obudził mnie tuż przed wschodem słońca, zaczęłam zacierać ślady naszej obecności, odświeżyliśmy się, zjedliśmy kanapki, które zabrałam z kuchni i napiliśmy się ciepłej kawy.
- Gdzie pójdziemy teraz? Masz jakiś pomysł? - zapytałam go
- Znam pewne miejsce, w pewnej części miasta Little Heven żyją ludzie tacy jak my, zajmują się magią, handlem bronią, a Tobie przydałby się lepszy miecz, ten jest źle wyważony. To świat, którego nie znasz, często tam przebywałem, kiedy to wszystko się zaczęło, ludzie szukają cennych artefaktów, można na tym dorobić, wykonując różne zlecenia. Przede wszystkim próbują przetrwać na swoich własnych zasadach. Mają świetne bary, na kształt dawnych tawern, można tam wynająć pokój, coś zjeść, niezłe kluby dla panów, ale nie sądzę, żebyś tam akurat chciała iść, to coś w stylu "podziemia".
- Nie sądzę, żebyś Ty również chciał odwiedzać takie kluby - zerknęłam znacząco, a on się roześmiał.
- Czyżby moja dama była zazdrosna?
- A muszę, być zazdrosna? Po co Ci kluby, jak to co Cię kręci, że trudno utrzymać ci na chwilę ręce przy sobie masz w domu, ja nie narzekam - uśmiechnęłam się.
- Jesteś moim życiem, wiesz? - uśmiechnął się, mam coś dla ciebie, chciałem Ci to dać, ale nie było okazji - podał mi małe zawiniątko, kiedy rozwinęłam materiał, znalazłam bransoletkę ze znakiem nieskończoności, była cudowna.
- Jest piękna, dziękuję Ci - rozsunęłam czarne sznureczki i założyłam ją, a on pomógł mi je zawisnąć na moim nadgarstku - z jakiej to okazji?
- Bez okazji, jesteśmy razem do końca wszystkiego, nigdy cię nie opuszczę, nasza mała nieskończoność - przytulił mnie mocno.
- Jak się dostaniemy do Little Heven?
- Załatwię nam transport, mam kumpla, który zajmuje się samochodami, jest mi winien przysługę, nic zwykłego nie wchodzi w grę, będą szukać pospolitych osobówek. Hummer byłby dobry, daj mi chwilę zadzwonię.
Ten facet miał plan na każda okazję, byłam przy nim zagubiona i nieporadna jak kociak, dobrze mieć go przy sobie. Kiedy skończył rozmawiać, zabraliśmy torby i ruszyliśmy w tajemnicze miejsce spotkania obu panów, w samą porę wyczułam drgania w swoim umyśle, ktoś mnie nawoływał, to znaczy, że wiedzą o moim odejściu.
- Nawołują mnie...wiele głosów naraz, nieprzyjemne uczucie - mruknęłam i starałam się wyciszyć.
- Dasz radę, czy robimy przerwę w trasie?
- Dam radę, nie możemy się spowalniać, będą nas szukać.
Dotarliśmy na obrzeża miasteczka Ironwoods, przyjaciel Thundera już na nas czekał, przyglądał mi się badawczo, po czym posłał serdeczny uśmiech.
- Więc to jest ta panna, która przewróciła Ci świat do góry nogami? - podał mi rękę, więc podałam swoją - Noah, tyle powinno wystarczyć.
- Amy, miło mi i dzięki za pomoc.
- Mam dla was cudo, czekało u mnie na warsztacie na odpowiedniego nabywcę, odpicowane - wskazał na zaparkowanego w końcu uliczki pięknego,- tylko kolor seledynowy metalik, nie miałem czasu go dopieścić - skrzywili się z Thunderem obaj.
- Jest idealny, to bardziej miętowy niż seledyn, cudeńko - uśmiechnęłam się - Thunder popatrzył na mnie, zamyślił się i uśmiechnął.
- Niech będzie, jej się podoba, a my nie możemy obecnie kręcić nosem, bo zależny nam na czasie. Ale możemy potem dokleić jakieś płomienie?- dodał z uśmiechem szturchając Noah, na co nie zwróciłam uwagi.
- Oczywiście, że nie, jeszcze nie zgłupiałam - kiedy się do niech odwróciłam śmiali się, ciekawe o co mogło im chodzić. Podeszłam do Noah wręczyłam mu w kopercie trochę gotówki, w końcu takie cudo było warte sporo forsy, a ja chociaż tak mogłam się odwdzięczyć.
- Co to? - zapytał zdziwiony Noah
- To za fatygę, benzynę, cokolwiek sobie wybierzesz, chociaż część, sprzęt jest porządny - gdy to usłyszał Noah ujął moje dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Słoneczko, nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy, znalazłem go na złomie, obraz nędzy i rozpaczy, dostałem go za grosze, remontowałem stopniowo i czekał na Ciebie. Thunder to mój przyjaciel, nie chcę od Ciebie, ani jego żadnych pieniędzy, przydadzą wam się teraz bardziej niż mnie.
- Zawsze spadam na cztery łapy, weź chociaż tyle, żeby nabyć sobie nowe cudeńko na złomie taki prezent ode mnie - byłam nieustępliwa.
- Z nią nie wygrasz - uśmiechnął się Thunder.
- Dobra na tyle zgodzić się mogę - wziął kopertę, wyjął symboliczną sumę i oddał resztę z uśmiechem na ustach - niech wam dobrze służy.
Pożegnaliśmy się z Noah, Thunder wrzucił torby do bagażnika, zajął miejsce kierowcy, kiedy zapieliśmy pasy, zamyślił się chwilę.
- Seledynowy - mruknął z niesmakiem
- No co?
- Nic kochanie, nic - wzdychał trochę, włączył radio i ruszyliśmy do Little Heven.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz