Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

sobota, 30 sierpnia 2014

53. Rozmowa telefoniczna.


Wróciłam do domku prawie pod wieczór, chłopcy przygrzali mi obiad, jak miło mieć ich blisko.
- Amy, nie chce być wścibski, ale dlaczego masz ślad na pupie?
- Ahh ten matoł musiał mieć brudną rękę, fuuuj.
- Nic ci się nie stało?! O czym Ty mówisz? - spojrzał na mnie Xand.
- On wyglądał dużo gorzej - uśmiechnęłam się- dałam nauczkę pewnemu namolnemu typowi, nic wielkiego.
- Jeny, nie mogę Cię spuścić na chwilę z oka,żeby się ktoś do Ciebie nie przystawiał - uśmiechnął się Xander i uparcie we mnie wpatrywał.
- To ja poderwałam jego, dobrze, że nikt tego nie widział, pomyślałby, że mam fatalny gust do mężczyzn. 
- Co w Ciebie wstąpiło? - zasępił się Xander i wyszedł przed domek.
- Mmm chyba mu przykro...- powiedział Nentres
- Tak...więc muszę zrobić coś takiego, żeby mu przeszło.
- Czy wy wczoraj w lesie mmm jakby to ładnie określić, żebyś nie zdzieliła mnie po twarzy, nie zbliżyliście się do siebie fizycznie?
- Co to za pytanie, jasne, że nie...
- Stchórzył...jestem pewien, że chciał, ale co ja tam wiem, jestem tylko facetem - uśmiechnął się figlarnie.
- Wie, że nic z tego nie będzie, nie może być...jestem zajęta.
- Nie możesz się bez niego obejść, lubisz jego towarzystwo, często go przytulasz, ciągnie Cie do niego.
- Jest moim najlepszym przyjacielem, mogę na nim polegać, lubię jego towarzystwo, jesteśmy jak dobrze naoliwiona maszyna w walce, przesadzasz.
- Może i tak, ale to nie ja mu łamię serce.
- Twoje też złamałam...,a mimo to mnie wspierasz - wyszłam przed domek i stanęłam obok niego.
- Xand, to nie tak, że chciałam rzucić się na pierwszego lepszego mężczyznę, bo brak mi Logana i jestem w "potrzebie", gdybym była to na pewno rzuciłabym się na Ciebie nie na niego...- zastanowiłam się i stwierdziłam, że coś mi nie poszło jak chciałam- eh, chodziło o Megan, tamten koleś nie dawał jej spokoju, a ja go pobiłam - szturchnęłam go lekko, on mi oddał -wystraszyłam go, Megan powinna mieć spokój- znowu go szturchnęłam, a on mi oddał - sztama?
- Prawie..
- Prawie? - złapał mnie w pasie, wszedł do wody i wrzucił mnie do jeziora tak jak stałam w ubraniu.
- Teraz jesteśmy kwita - uśmiechnął się zadowolony.
- Xander, jesteś trupem! - podcięłam go i przewróciłam, byliśmy mokrzy, kiedy wyrównaliśmy rachunki, stanęliśmy w progu i zostaliśmy poddani oceniającej krytyce Nentresa. Marudził coś, że jesteśmy gorzej niż dzieci, ze powinniśmy rozbierać się za kare na progu, ale, że to mój domek będzie łaskawy i nas wpuści, powinniśmy się nauczyć manier. Kiedy skończył roześmialiśmy się z Xandem, wskoczyłam pod ciepły prysznic, rozgrzałam się nieco, przebrałam się szybko i zwolniłam mu łazienkę. Kiedy się mijaliśmy rozczochrał mnie, nie byłoby sobą jakby się ze mną nie droczył.
- Jeny Amy, pokłóciłaś się ze szczotką? - marudził Nentres.
- Czyżbym gorszyła Twoje walory estetyczne księciuniu? - uśmiechnęłam się do niego - Coś taki marudny? Zrzędzisz jak starsza pani.
- Myślałem o kimś...
- Tęsknisz, spodobała Ci się i jesteś świadomy, że możesz jej już nie spotkać.
- Skąd to wiesz?!
- Jestem dobrym obserwatorem. Jutro się z nią spotkam, umówiłam się na małą wizytę u niej w salonie, nie smęć na zapas mam plan.
- Jaki plan?
- Już moja w tym głowa - uśmiechnęłam się i skończyłam temat.
Usłyszałam dzwonek swojego telefonu, zerknęłam na wyświetlacz: Logan. Przez chwilę się zawahałam, ale odebrałam telefon, bałam się, że może coś się stało, wyszłam na schody przed domek i usiadłam.
- Cześć, coś się stało?
- Cześć, zastanawiałem się czy odbierzesz, wszystko w porządku, powiedzmy, że panuję nad sytuacją, chciałem tylko usłyszeć Twój głos.
- To dobrze, że wszystko gra, dziś walczyliśmy z dość mocnym bezdusznym, ale daliśmy radę, udało nam się uratować dziewczynę. Bardzo utalentowaną z resztą, jutro się z  nią spotykam, kto wie, może uda mi się ja przekonać - wolałam mówić o mało istotnych rzeczach, bo za bardzo nie chciałam znów się kłócić.
- Jestem pewny, że sobie poradzisz, zawsze dajesz radę. Ehh...strasznie za Tobą tęsknie, jestem kretynem, palantem i dupkiem, miałaś rację, każde Twoje słowo było prawdą, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz. Przesadziłem pozwalając się obłapiać Kirze, chciałem byś była zazdrosna...tylko, że Cię zraniłem, a tego nie chciałem. Wariuję bez Ciebie, nic nie ma sensu, wróć do mnie. Czy nadal jesteś moja dziewczyną?
- Zawsze nią będę.
- Nie mogę się doczekać kiedy Cię zobaczę, kiedy znowu będziesz w mych objęciach..
- To nie będzie takie proste, ona obudziła w Tobie coś, co mi się nie podoba, to nie była zwykła zazdrość, będziesz musiał zapracować na moje zaufanie, jesteś na to gotowy?
- Zrobię wszystko co będzie konieczne. Czy Xand....
- Dobrze się mną opiekuje, jest lojalny względem Ciebie i zawsze taki był, nigdy nie próbował mnie poderwać. Porozmawiaj z nim, a sam się przekonasz.
- Teraz jestem spokojny, skoro tak mówisz to tak jest. Ariel się o Ciebie martwi, chyba tęskni za Tobą.
- Niedługo się zobaczymy, muszę kończyć.
- Kocham Cię, śpij dobrze.
- Śpij dobrze, dobranoc - rozłączyłam rozmowę, nie było tak źle.
Xander usiadł koło mnie na schodach, wpatrywał się w gwiazdy, długo nad czymś rozmyślał zanim się odezwał.
- To był Logan?
- Tak, zadzwonił, przepraszał i żałuje, odkrył, że Kira jednak nie chciała być tylko jego przyjaciółką.
- Nie dziwię się już, że kobiety mówią, że faceci są ślepi.
- Wczoraj Thunder napisał mi smsa, że mam szybko wracać, bo nie wytrzymuje z Loganem - Xander się roześmiał
- Pewnie strasznie zrzędzi, zawsze tak robi jak ma jakiś problem i coś go trapi.
- Też to zauważyłeś? Albo jak bardzo się martwi.
- Martwi się, że go zostawisz, nie jest pewien tego co zrobisz, bardzo Cie kocha i zrobi dla Ciebie wszystko co trzeba,
 a nawet więcej.
- Mówił Ci to?
- Tak, jakiś czas temu.
- I milczałeś...
- Męska solidarność - szturchnął mnie lekko - chodź spać, jesteś wykończona, a jutro ciężki dzień.

środa, 27 sierpnia 2014

52. Potencjalna strażniczka.

Następnego dnia kręciliśmy się przy domku sprzątając pozostałości po naszym ognisku, których nie zauważyliśmy po ciemku, potem poszliśmy trochę pobiegać po lesie, kiedy poczułam tak mocne wibracje,że omal nie powaliły mnie z nóg. Spojrzeliśmy na siebie z Xandem...bezduszny, był blisko,  z zamyślenia wyrwał mnie krzyk kobiety, ruszyliśmy biegiem w tamtą stronę.
- Nie mam broni - krzyknął Xander z kwaśną miną - odpięłam swój sztylet i mu podałam.
- Chyba sobie żartujesz, tak?
- Jestem śmiertelnie poważna, nie mam nic innego - kiedy dobiegliśmy na górę, zobaczyłam młodą kobietę, broniąca się przed wrzeszczącą bezduszna kreaturą przypominającą olbrzymiego lwa. Rzucała w niego kule energii, z celowaniem nie szło jej najlepiej, ale była dzielna, miała wolę walki.
 - Nentres, złap mnie za rękę, przenieś mnie zaatakuję z góry, Xand odciągnij dziewczynę i niech się dzieje strażnicy. W mgnieniu oka znalazłam się nad bezdusznym lwem, przypatrzyłam go na początek, wylądowałam obok niego, atakowałam, by kupić chłopcom trochę czasu.
- Nic się nie bój, nic ci nie będzie, oni są ze mną - wolałam ją uspokoić, widok napakowanego Xanda potrafi napędzić strachu.
Xand odciągnął przestraszoną dziewczynę w tył  przed nimi stanął Nentres, istota nie miała metalowych elementów, a Xand miał mały sztylet, jestem pewna, żeby sobie poradził, ale wolę nie ryzykować utraty przez niego zdrowia.
- Kiiim jesteście ?- wydukała wystraszona kobieta.
- Nic się nie boj, zaraz będzie po wszystkim - przekonywał ją Xander.
- Jesteśmy przyjaciółmi, jesteś przy nas bezpieczna - uśmiechnął się do niej Nentres.
Przywaliłam bezdusznemu z pięści, teren trochę się zapadł więc odskoczyłam w tył. Nie dałam mu złapać równowagi, przypalałam go po bokach, atakowałam z każdej strony, mogłam przetestować trochę moc  Widara, chciał mnie dosięgnąć łapą, ale się odsunęłam i stracił równowagę, o to mi chodziło. Rozpędziłam się i wskoczyłam na jego grzbiet, niszcząc go z tamtej strony. Zrzucił mnie swoim ogonem, ale Nentres był na to przygotowany chwycił mnie i przeniósł bym mogła zaatakować ponownie od góry, przekazywałam mu informacje w myślach, tak było znacznie szybciej.  Udało mi się go przepołowić, pokonany stwór poległ, rozpuszczając się pomału w maź.
- Kim jest ta kobieta? - zapytała ocalona dziewczyna.
- Naszym dowódcą i dumą - powiedział Xander
Odwróciłam się pobiegłam w ich stronę.
- Jesteś cała? - przykucnęłam przy niej.
- Trochę mnie poobijał, ale to nic takiego.
- Pozwól mi - dotknęłam jej kolana, zaczęło się goić, skupiłam się również na powierzchownych ranach.
- Jesteś niesamowita, jak ty to wszystko robisz? - zaciekawiła się dziewczyna.
- Mam trochę więcej doświadczenia, sporo trenowałam pod okiem tego pana - wskazałam na Xanda - nazywam się Amy, to jest Xander i Nentres, pracujemy dla  Guardians, ale mało kto o nas słyszał i o to chodzi. Każde z nas ma pewne umiejętności, tak jak i Ty, całkiem nieźle Ci szło, możemy popracować nad celnością jeśli miałabyś ochotę. Zawsze będziesz mogła się obronić, a to ważne, ja nie potrafiłam tego, kiedy zaatakowano mnie po raz pierwszy.
- Po raz pierwszy? To znaczy, że to wydarzy się jeszcze kiedyś?
- Najprawdopodobniej tak, przebudziłaś swój dar, jesteś dla tych stworów smakowitą przekąską, jak każde z nas. Wyczuwają Cię, a ja mogę Cię nauczyć jak wyczuwać ich. Mam domek za tamtymi skałami, mieszkasz gdzieś blisko?
- Mieszkam z drugiej strony miasteczka, nazywam się Megan, jestem fryzjerką w miasteczku, wracałam z pracy kiedy...to coś mnie zaatakowało.
Zamyśliłam się, skoro mieszkała z drugiej strony dlaczego nakładała drogi idąc lasem, może chciała się przejść, a ja jestem zbyt podejrzliwa?
- Może cię odprowadzić jeśli chcesz, albo zaproponować coś dobrego co nam przygotują panowie, a my sobie pogadamy trochę co?
- Pff panowie, może panie by coś upitrasiły - mruknął Xander
- Nie bądź nieuprzejmy, od ciebie mi lepiej smakuje - poprawiłam widocznie nastrój Xandowi, bo uśmiechał się od ucha do ucha.
- Jeśli się nie pogniewasz, wolałabym wrócić do domu - zasępiła się Megan.
- W takim razie odprowadzę Cię, a wy wracajcie nie powinno mi to zająć zbyt wiele czasu.
Nentres pomógł Megan wstać, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, nasz książę rzadko bywał taki szarmancki, może w końcu będzie szczęśliwy i zapomni o mnie.Ruszyłam krótsza drogą w kierunku miasta Megan wyglądała na wystraszoną.
- O co chodzi? Tędy będzie bliżej.
- Wiem, tylko, że mam kłopoty i...
- I dlatego nadłożyłaś drogi...przed kim uciekasz?
- Przed byłym chłopakiem, wiem, że to brzmi tandetnie, rozstaliśmy się, bo był agresywny, bił mnie, czekał na mnie przed praca więc poszłam tędy.
- Chodź, nie jesteś sama, a jeśli trzeba pogadamy sobie z tym panem - wzięłam Megan pod rękę.
- Dzięki, ale nie chce byś miała przeze mnie więcej kłopotów.
- Żaden problem, słuchaj ja wiem, że zaskoczę cię tym pytaniem masz mętlik w głowie i jesteś przerażona, chciałabyś może do nas dołączyć? Nauczylibyśmy Ciebie wszystkiego, nie musiałabyś już nigdy więcej żyć w strachu, ani przed tym gościem, ani przed tymi stworami. Mówię to, bo za dwa dni wyjeżdżamy, nie będę mogła Ci więcej pomóc, a przyznam szczerze, że wolałabym mieć tą pewność, że jesteś cała.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? I dlaczego tak się o mnie troszczysz?
- A dlaczego nie miałabym być miła? Nikt nie zasługuje na taką śmierć, parę miesięcy temu, też byłabym obiadem, ale mnie też ktoś pomógł, walczył o mnie i oto jestem. Gdyby nie on, moje życie nie wyglądałoby w ten sposób, było nudne jak flaki z olejem mówiąc między nami, przypuszczam, że do tego czasu...już bym nie żyła. Nie będę naciskać, ale obiecaj mi jedno.
- Co takiego?
- Że się zastanowisz.
- Myślę, że to obiecać Ci mogę.
- To teraz tak z innej beczki, mogę wpaść do Ciebie jutro do salonu? Myślę, że czas na zmiany w moim życiu i  małą metamorfozę.
- Chętnie, zaczynam od 9.00
- Będę - podczas naszej malej pogawędki, zauważyłam mężczyznę, który ostro się nam przyglądał.
- Czy to on? Ten facet w czarnej bluzie w zaułku, zerknęłam na wystawę sklepową i przyciągnęłam Megan pokazując jej wisiorek obserwując odbicie mężczyzny w szybie.
- O Boże, to on..co ja teraz zrobię...
- Nic, bo nic Ci nie zrobi, poczekaj tu na mnie - przeszłam na drugą stronę ulicy, uśmiechnęłam się do niego zalotnie i weszłam w zaułek, zdziwiony mężczyzna od razu podszedł w moja stronę.
- Mmm koteczku nie widziałem Cię w okolicy, pewnie jesteś strasznie samotna - przycisnął mnie do muru i mocno złapał za rękę.
- Nie, raczej nie jestem samotna, moja przyjaciółka również, nie życzy sobie Twojej obecności na każdym kroku, tak między nami to strasznie tandetne.
- Głupoty gadasz, kobiety uwielbiają takie podchody
- Nie trawimy namolnych mężczyzn  i radzę puść moją rękę, a drugą zabierz z mojego tyłka z łaski swojej, albo będę zmuszona nieco Cie uszkodzić - mężczyzna się roześmiał i napierał na mnie mocniej.
- Lubisz na ostro, jesteś w moim typie...- kiedy usiłował mnie obmacać, złapałam jego rękę, uwolniłam swoją i szybkim ruchem wykręciłam.
- Drugi raz nie poproszę, daj Megan spokój
- Albo co?
- Albo za szybko nie wyjdziesz ze szpitala - popchnęłam go i dałam szansę na zastanowienie się, niestety wybrał niemądrze i chciał mnie zaatakować, przywaliłam mu w szczękę, nieco słabiej niż zazwyczaj, wylądował na ścianie w drugim końcu zaułka, a mur był nadpęknięty. Patrzył na mnie przerażony, nie rozumiejąc za bardzo co się właśnie stało.
- Myślę, że się zrozumieliśmy, prawda?
- Zaraz się doigrasz! - naskoczył na mnie, zrobiłam kilka uników i zdzieliłam go ponownie, tym razem nie był w stanie się podnieść. Postawiłam go do pionu i spojrzałam w oczy, by mieć pewność, że zrozumiał.
- To jak będzie? Wiedz, że ja mogę tak długo, a Ty jesteś wykończony po dwóch ciosach. Wystarczy jedno słowo Megan i jestem tu szybciej niż sobie możesz wyobrazić. To jasne? - widziałam w jego oczach strach, pokiwał głową i wymamrotał "jasne", na tyle ile mógł wyczołgał się z zaułka, a ja podbiegłam do Megan.
- Myślę, że sobie wyjaśniliśmy pewne rzeczy, nie powinien Cię męczyć dalej, a teraz prowadź do domu, na wszelki wypadek.
- Nie wiem co powiedzieć, dziękuje Ci.
- Drobiazg, nie znoszę takich mężczyzn.
Odprowadziłam Megan do domu, umówiłam się na drugi dzień, myślę, że Logan tak by zrobił, a mnie przydałaby się zmiana, moje włosy były już zbyt długie i ciężkie, w krótszych będzie mi łatwiej walczyć. Wybrałam się w drogę powrotną do domu.

sobota, 23 sierpnia 2014

51. Ognisko.



Zasnęłam z tyłu, za dużo wrażeń, ocknęłam się dopiero w środku nocy, gdy Xander mnie obudził, dojechaliśmy na miejsce.
- Już wstaję - wymamrotałam i przeciskałam się do wyjścia, Xander podał mi dłoń i pomógł wysiąść, zachwiałam się i na niego wpadłam, to mi wystarczyło, żeby się obudzić. 
- Wybacz, to niechcący- speszyłam się lekko, a on uśmiechnął.
- Rozczochrałaś się.
- Przywyknij, to będzie teraz raczej częsty widok - wyjęłam klucze i otwarłam domek, pootwierałam okna, pokazałam chłopakom pokoje i trochę uprzątnęłam, włączyłam lodówkę i wpakowałam prowiant, dobrze, że najbliższe miasteczko było niedaleko, po drugiej stronie jeziora. Rozłożyłam kanapę, rozścieliłam, lubiłam na niej spać widok miałam prosto na okno i księżyc, wiele nocy spędziłam patrząc na niego. Jeszcze przed świtem wstałam, wzięłam kąpiel i poszłam pobiegać po lesie, odwiedziłam wszystkie moje miejsca, o których zapomniałam. Kiedy wróciłam chłopcy już nie spali i przygotowywali śniadanie.
- Cześć śpiochy, mm coś ładnie pachnie.
- Cześć ranny ptaszku to jajecznica ala Xader, zmuszona jesteś do mojej kuchni bo książę nie zna takich pospolitych sprzętów kuchennych.
- Mi pasuje, zrobię kawy.
- Co robiłaś? - zapytał zaspany Nentres.
- Poszłam pobiegać z rana, wcześniej zanim zostałam strażniczką pływałam o świcie, Xand wpoił we mnie miłość do biegów, tak już zostało. Mam pomysł, wieczorem zrobimy sobie ognisko, co? Usmażymy kiełbaski, będzie fajnie.
- Tak spędzałaś tutaj czas? - zaciekawił się Nentres.
- Tak, wiesz nie jestem jakąś skomplikowana kobietą. Niewiele było mi potrzeba do szczęścia.
- Mam lepszy pomysł ja i księciunio pójdziemy na ryby, a potem zrobimy je sobie na ognisku - zaproponował Xander - ostrzegam jestem mistrzem w łowieniu.
- To nie może być, aż takie trudne jeśli Ty to potrafisz - zapewnił Nentres.
- Świetnie, mi pasuje, sprzęt jest na górze, łódź też mam, ogarnę dom i spotkamy się popołudniu.
Chłopcy wybrali się na ryby, chyba dobrze się bawili ze sobą, zajęłam się sprawunkami domowymi, a kiedy skończyłam, zerknęłam na telefon była tam jedna wiadomość od Logana: "Tęsknię, wiem, że nie powinienem pisać, jednak nie mogę nie robić nic innego, jak tylko myśleć o Tobie. Będę Ci dziennie pisał maila, jak mija mój dzień jeśli nie chcesz nie czytaj, nie odpowiadaj. Ja będę na Ciebie czekał - L". Może nie jest z nim tak źle jak myślałam, może coś do niego dotrze. Popołudniu chłopcy wrócili ze swoimi łupami, pierwszy wszedł Xander z miną zbitego psa. Za nim zadowolony Nentres ledwo mógł udźwignąć torbę pełna ryb.
- Mówiłem, że łowienie nie może być takie trudne- uśmiechał się od ucha do ucha.
- No nie mów, książę pokonał mistrza?
- Z kretesem - Nentres był dumny.
- Aj tam, miał lepsze miejsce, fart nowicjusza - mamrotał Xand pod nosem, a ja się roześmiałam, byli tacy pogodni, zapominałam przy nich o zmartwieniach. Nentres rozpalił ognisko, Xander przyniósł mi kurtkę, rybki się smażyły. Włożyłąm ręce do kieszeni i natknęłam się na pudełeczko.
- Co to? - zapytał Xander.
- Prezent od Logana, znalazłam go kiedy wyjeżdżaliśmy z karteczką.
- Ładny...nie założysz?
- Założę kiedy będę siebie pewna - włożyłam pudełeczko do kieszeni.
- A nie jesteś?
- Czasami nie jestem - spojrzałam mu w oczy - czasami nie jestem już niczego pewna, rozumiesz mnie?
- Tak, lepiej niż myślisz...te księciunio jak tam kolacja?
- Jeszcze trochę i będzie wyżerka księżniczko.
- Dobrze mi tu z wami, dzięki, że pojechaliście ze mną.
Xander objął mnie ramieniem było mi cieplej, wieczory bywały tu chłodne. Zjedliśmy przepyszne ryby, Nentres spisał się na medal. Wyczułam delikatne drgania, ich źródło musiało być dość daleko.
- Czujecie to? Bezduszny- zagadnęłam do chłopaków.
- Jest bardzo daleko stąd, nie wyczuje go bez sprzętu - stwierdził Xander.
- Może nasi się nim zajmą - zauważył Nentres.
- Miejmy taka nadzieję - zamyśliłam się - jeśli nie to my na pewno się nim zajmiemy, w końcu tu dotrze.
- Trzech przebudzonych strażników do tego o unikalnych potężnych mocach...mniam mniam - zażartował Xander
- Czytasz mi w myślach, poza tym ja tutaj jestem, a ja ciągle ściągam na nas kłopoty. Wygaście ognisko, co? Pójdę się położyć.
- A może przejdziesz się ze mną przed snem wzdłuż jeziora, może wyłapiemy jakiś trop, a potem pójdziesz spać? - zaproponował Xander, mm czy on mnie podrywa? Dlaczego jak to robi, ma zawsze dobry powód mający w zamyśle nasze bezpieczeństwo. Pewnie jestem przewrażliwiona i tak bym nie zasnęła czując ślinę bezdusznego na plecach, nasłuchując...
- Dobra, zróbmy patrol. Masz coś przeciwko Nentres?
- Nie mam, tylko Xand trzymaj ręce w kieszeniach - roześmiał się - dla Twojego dobra.
- A jak stracę równowagę?
- I o to chodzi koleś, i o to mi chodzi - wyszczerzył się.Rany, a Xander nic nie zrozumiał, jednak mężczyźni są niedomyślni. Weszliśmy na skraj lasu, było cicho i spokojnie, od czasu do czasu słyszeliśmy jakiś trzask.
- Boisz się? - zapytał Xander
- A powinnam? Jestem strażniczką i jestem tu z Tobą, jestem bezpieczna.
- A może to mnie powinnaś się bać? - zażartował Xander, to był żart prawda?
- Ciebie nigdy nie będę się bała - uśmiechnęłam się, oj słabo ściemniam.
- Nie czuję go, może się wycofał, jak myślisz?
- Na to wygląda, wracamy?
- Tak chyba będzie dla wszystkich najlepiej...- zrozumiałam co miał na myśli.
- No i Nentres został sam, mam nadzieję, że nie zrobi głupot - ziewnęłam- przepraszam.
- Nie powinienem Cię wyciągać na ten spacer, jesteś zmęczona.
- Teraz przynajmniej mamy pewność, że nic nas nie zje w nocy.
- Noc długa...
- Chcesz, żebym się bała?
- Może wtedy do mnie przyjdziesz, ja Cię obronię...
- Rozważę Twoją propozycję, jak się będę bała to wiem gdzie iść - chodźmy szybciej, pociągnęłam go za rękę, nagle Xander przystanął, nie byłam na to przygotowana i wpadłam prosto na niego. Uśmiechnął się do mnie czule i pogłaskał po buzi.
- Musisz bardziej uważać..
- Postaram się...za szybko szłam, dobrze, że mnie złapałeś.
- Yhy, już niedaleko, poprowadzę Cię - pogłaskał mnie raz jeszcze i wracaliśmy do domku.
- Szkoda, że nie wzięliśmy latarek..
Nentres wygaszał ognisko, puściłam rękę Xandera i mu pomachałam.
- I jak? -
- Nic, jakby się wycofał, u Ciebie też spokojnie?
- Przez cały czas.
- No nic, idę spać, dobranoc..- poczłapałam do domku, w telefonie czekał kolejna wiadomość od Logana.
"Miałaś rację co do Kiry, byłem strasznie głupi, wykorzystała Twoją nieobecność i chciała mnie uwieść, byłem kretynem myśląc, że jest bezinteresowna. Wybacz mi - L" - dodałam sobie w myślach: a nie mówiłam.

środa, 20 sierpnia 2014

50. Kłopoty w raju.

Poszłam, co innego miałam zrobić, coraz częściej zaczęłam się zastanawiać co ja robię w tym miejscu. Weszłam do gabinetu Logana, oficjalnie tak jak on sobie tego zażyczył.
- Wzywałeś liderze.
- Rozpatrzyłem Twoje podanie o urlop i podjąłem decyzje: odrzucam podanie, możesz się odwołać od decyzji do czternastu dni roboczych.
- Jaja sobie robisz?
- Jestem śmiertelnie poważny.
- Podaj zatem powód Twojej decyzji.
- Jestem w pani śmiertelnie zakochany i jakikolwiek urlop weźmie pani ze mną - objął mnie w pasie i próbował się przymilić.
- Proszę nie mieszać uczuć ze sprawami zawodowymi, inaczej zgłoszę sprawę do związków i urlop otrzymam.
- Amy, dlaczego to tak utrudniasz? Chcę się pogodzić i chciałbym, żeby było dobrze jak dawniej.
- Ale?
- Ale nie zniosę Twojej zazdrości.
- Mojej zazdrości? Mów dalej, chętnie dowiem się czegoś nowego o sobie, nie krępuj się.
- Sama jesteś hipokrytką...otaczasz się facetami, udajesz, że nie zwracasz uwagi na ich zabiegi, a czepiasz się mnie, Kira chce się tylko przyjaźnić...i robisz mi awanturę.
- Jestem hipokrytką ...ciekawe, powiem Ci jedno, nie zwracam uwagi na ich zabiegi, bo jestem wpatrzona w ciebie i reszta jest bez znaczenia, nie pozwalam się obściskiwać i flirtować. To z Tobą zasypiam i się budzę każdego dnia. Przyjaźnię się z nimi, bo są także Twoimi przyjaciółmi, mogę na nich polegać kiedy jest mi źle. Pomogli Ci bez wahania mnie odzyskać, jestem im za to wdzięczna.
- A Xander?
- Xander jest moim najlepszym przyjacielem, uratował mi życie nie raz, kiedy Ty nie mogłeś być przy mnie, zapomniałeś? Kiedy nie dawałam sobie tutaj rady, uczył mnie i szkolił, żebym się nie poddawała. I robiłam to dla Ciebie. Opiekował się mną kiedy mu kazałeś, nigdy nie wykonał żadnego najmniejszego gestu przeciwko Tobie. To Ciebie zasłoniłam przed ciosem Silyena, o ciebie drżałam, by się nie dowiedział, że Ciebie kocham, by Cię nie zabił bestialską śmiercią tylko dlatego, że nie oddam mu wszystkiego czego chce, bo trzymam to dla Ciebie. - przetarłam oczy dłonią, bo zrobiły się mokre- a Ty tak mi dokuczasz...a Kira? Nigdy z Tobą nie rozmawiała, nie zainteresowała się jak się czujesz, czy jesteś cały, pobiera Ci raz w miesiącu krew i krzyczy: następny migiem. Fantastyczna przyjaźń, muszę się od niej tak wiele nauczyć, bo całe życie się myliłam.Widocznie też powinnam wisieć na każde zawołanie Xanda, Nentresa czy Thundera na ich ramionach i ich głaskać...dzięki za uświadomienie moich błędów.
- Amy, nawet nie wiesz jak trudno jest kochać Ciebie...jestem zazdrosny, przyznaję...
- Nagle teraz? Nigdy Ci to nie przeszkadzało, musisz się z tym pogodzić, zrobiłeś ze mnie strażniczkę, nic nie powiedziałam, zaplanowałeś bym była dowódcą, poszłam za Tobą w ogień, a teraz masz pretensje o to, ze jestem w męskim świecie i nie jestem idealna, nie potrafię zrobić wszystkiego sama? Sam wybrałeś Xandera, żeby mnie strzegł i robi to na medal, tyle czasu, a ja nadal chcę tylko jednego mężczyznę... Ciebie. Ocknij się nim będzie za późno.
- Amy..
- Nie, to Ty mnie posłuchasz...pozwól mi odejść, wyjechać na kilka dni, jeśli tego nie zrobisz, nie wytrzymam i wiesz co się stanie, wiesz, ze tego nie chce. Trudne dla Ciebie jest mnie kochać, to jeszcze trudniejsze będzie nie kochać mnie. Będę pod telefonem, muszę coś przemyśleć, Ty też się zastanowisz nad Twoją nową doradczynią. Olałam przeznaczenie dla Ciebie zapomniałeś?...Nadal Ci przeszkadzają faceci? Puknij się w głowę, najlepiej z rozbiegu. Nentres i Xand jadą ze mną, będę jak wrócę - wyszłam trzaskając drzwiami, przetarłam oczy jeszcze raz, ta para musi ze mnie ujść, usłyszałam trzask z jego gabinetu, uderzył dłonią w ścianę. Jak może być pod takim wpływem jakiejś panieneczki? Najgorsze, że zostanie z nią podatny na jej wpływ. Pocieszające jest to, że mu zależy, może nie będzie to przegrana sprawa. Weszłam do pokoju, miałam opuszczoną głowę.
- No to jeśli chcecie pakujcie się, wyjeżdżamy jeszcze dziś. Nie mogę tu zostać, nie dziś.
- Daj nam pół godziny, wie, że jedziemy razem?
- Jest tego świadomy.
Spakowałam torbę, dlaczego serce tak potrafi dać w kość najtwardszej dziewczynie w  Guardians? Kiedy podeszłam do biurka zobaczyłam małe pudełeczko i karteczkę, musiało tu leżeć od rana...co najmniej. Kiedy je otwarłam zobaczyłam pierścionek z małym serduszkiem z białych cyrkonii na kartce było napisane: "Dla jedynej kobiety w moim sercu, jego teraz część masz zawsze przy sobie - Logan" - za takim Loganem już tęsknię. Włożyłam  pudełeczko i liścik do torby. Kocham Cię mój uparciuchu. Wyszłam z pokoju i udałam się po chłopaków po drodze mijałam Thundera.
- Wybierasz się gdzieś, sama?
- Wzięłam mały urlop, wrócę za kilka dni, jakby coś się działo jestem pod telefonem, nie będę sama, nie martw się.
- Wypocznij, przyda Ci się, jakby coś się działo daj znać, pomogę.
- Dziękuję, dam radę....miej oko na wszystko, za mnie.
- Na Logana też?
- Zauważyłeś..
- Kira tak ma, próbuje z każdym, słuchaj Logan jest za dobry, dlatego...jej nie odtrąca. Jest zapatrzony tylko w Ciebie, pamiętaj o tym.
- Dzięki i pamiętam, gdyby nie to, już by mnie tu więcej nie zobaczył. Śpij dobrze.
Ruszyłam po chłopców, zjechaliśmy windą na dół, wzięliśmy jednego suva, strażnicy często ich używali, podałam Xanderowi adres domku i weszłam na tył samochodu.

czwartek, 14 sierpnia 2014

49. Powrót Widara.

Szybko doszłam do siebie, byłam pilnowana przez Xandera na każdym kroku, to chyba z przyzwyczajenia Silyen był szczęśliwy, Nentres pilnował mnie bym dobrze wypoczęła zmieniając Xandera. Została Ariel, cieszyłam się, że mogłam im pomóc. Kiedy pozwolili mi poruszać się samodzielnie i przestali tak panikować, zeszłam do jadali na obiad, muszę przyznać, że byłam głodna, popołudniu chciałam zająć się Ariel, na co Xand kręcił trochę nosem, ale nie mógł mi odmówić. Logan miał jakieś ważne spotkanie z prezydentem miasta w sprawie dawanych nam dotacji i wynagrodzeń, podobno zasłużyliśmy na podwyżki.Kiedy odnosiłam tacę, zostaliśmy ostrzelani, dziwnymi pociskami, rozbiły szyby, wyglądały jak rakiety, Xander skoczył mi na pomoc, ale nie zdążył, pochwyciło mnie jakieś metalowe ramię.
- Niespodzianka, wiem jak za mną tęskniłaś księżniczko, zapłacisz mi za wszystko. Zemsta jest słodka, a Ty słaba, oddawaj to co mi odebrałaś! Oddawaj moje moce! - zaczął ze mnie wysysać energię, zrobiło mi się tak słabo, że nie byłam w stanie zebrać myśli.
- Widar, Ty cholerny draniu! - ktoś przebił ramię, które mnie trzymało, znalazłam się w objęciach Xandera.
- Xand...przepraszam...
- Zostaw to mnie, odpocznij ja się tym zajmę- położył mnie za stołami.
- Nentres wyprowadź stąd Ariel i Silyena, ich widok może go dodatkowo rozwścieczyć, nie mogę walczyć, rób co każę - szepnęłam do niego, niechętnie kiwnął głową i ich teleportował.
Xander stanął na przeciwko wielkiego robota pilotowanego przez Widara, żeby tylko nic mu się nie stało. Włożył ręce w kieszenie spodni, czy on całkiem zgłupiał?!
- No dawaj bohaterze, podnosić rękę na kobietę, szczyt tchórzostwa. Nie ruszę nawet ręką, a polegniesz z kretesem.
Widar ruszył do ataku i wtedy stała się dziwna rzecz, Xander użył swojej umiejętności, której nigdy u niego nie widziałam. Zatrzymał maszynę, musiał wpływać na metal, zaczęła się rozpadać, metal topić, to wydarzyło się tak szybko, że nie do końca wszystko rozumiałam. Robot przestał istnieć a wszystkie metalowe przedmioty pozostawione w stołówce zaczęły go słuchać. Wszystkie miecze pozostawione przez strażników zatoczyły krąg nad bezbronnym teraz już Widarem.  Xander do niego podszedł, chwycił i uniósł wysoko, na swoim teleporterze wpisał jakąś lokalizację i zniknął. Wszystkie metalowe przedmioty opadły z wielkim hukiem, wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Xander. Siedziałam skulona w miejscu, w którym mnie zostawił. Nentres dotknął mojego ramienia, wziął mnie na ręce i posadził na krześle, byłam taka słaba, że ledwo się na nim utrzymywałam. Wszędzie unosił się pył .
- Nie martw się, nic mu nie będzie - Nentres dodawał mi otuchy.
- Daj znać Loganowi, że nic nam nie jest, pewnie zaraz usłyszy o tym w radiu-  Nentres szybko wykonał telefon.
Xander przeniósł ich do Etherionu, gdzie przebił Widara swym mieczem, by nikogo więcej nie skrzywdził. Dostał łaskę, szansę na odkupienie, zamiast tego, wolał się zemścić, zmarnować na to czas i energię. Jeśli tym razem zazna łaski od niego, znowu wróci, będzie wracał i ją krzywdził, tak długo, aż w końcu mu się uda. Nie można było do tego dopuścić.
Kiedy  Xander wrócił z jego miecza nadal spływały krople krwi, podszedł do mnie sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Jesteś cała, prawda?
- Dzięki Tobie, czy Ty....?
- Tak, już nie musisz się bać, nie wróci, nic Ci już nie zrobi. Był złym człowiekiem i złym bezdusznym, nie mogłaś go ocalić, nie wszystkich jesteśmy w stanie, Amy.
- To było niesamowite, sposób w jaki  go powstrzymałeś, dlaczego to ukrywałeś?
- Nie ukrywałem, nie przepadam, za używaniem tej mocy, ale w pewnych okolicznościach robię wyjątki, mogłem coś zrobić, zapłacił za to, zrobiłem to dla Ciebie - przytulił mnie mocno, zamknęłam oczy, straciłam przytomność.  Kiedy się ocknęłam leżałam w szpitalnym łóżku, nie obudziły mnie koszmary, zniknęły, moja skóra wracała do swojego odcienia, nie była już taka szara, jak podczas wysysania ze mnie mocy.  Xander stał przy oknie, obserwował zachód słońca.
- Koszmary zniknęły..- odwrócił się do mnie.
- Lepiej wyglądasz, cóż pokrzyżował Ci plany, Ariel musi poczekać, była u ciebie, przyniosła ci kwiaty.
- Muszę jej za to podziękować, tak jak i Tobie, za pomoc. Miałeś rację nie wszystkich jestem w stanie ocalić, nie wszystko muszę potrafić i robić sama.
- Od reszty masz mnie, zaufałaś mi.
- Zawsze starałam się Ciebie chronić, przegapiłam to co miałam tuż pod nosem, nie dostrzegałam jaki jesteś silny i zaradny. Zaimponowałeś mi, już nie pierwszy raz.
- Logan był u Ciebie..- zamyśliliśmy się nad tym, wiedzieliśmy oboje, że nas do siebie ciągnie, że to coś  więcej niż tylko przyjaźń. Żadne z nas nie robiło, żadnego kroku w którąkolwiek ze stron, póki tego się trzymamy będzie dobrze, żadne z nas nie ucierpi bardziej.
- Pewnie się martwił, ale wiedział, że jesteś ze mną, wtedy nic mi nie grozi.
- Powiedzmy - uśmiechnął się figlarnie - nie jestem taki grzeczny za jakiego mnie masz.
- Nikt z nas nie jest.
- Przeszkadzam? - Logan stanął w drzwiach, oparł się o nie i zmarszczył brwi. To znaczyło tylko jedno z jakiegoś powodu znowu mu podpadłam i był niezadowolony.
- Dlaczego byś miał przeszkadzać? - uśmiechnęłam się - Może dlatego jesteś zły że rzadko wychodzisz, a ledwo zostawiasz nas samych niszczymy Ci stołówkę?
- Rozpoczęła się odbudowa, Xander w wolnej chwili mógłbyś pomóc? - ewidentnie chciał się go pozbyć z pomieszczenia - Swoją drogą coś w tym, jest, że nie mogę was zostawić samych, ledwo się obracam, a coś majstrujecie za moimi plecami.
- Słucham? - zerknęliśmy na siebie z Xanderem niepewnie.
- Nic.
- Dobrze, zostawię was samych, pójdę sprawdzić czy na stołówce mnie nie ma- powiedział nieco urażony Xander.
- O co ci chodzi? Dlaczego jesteś niemiły?
- Wiedziałaś, że jest w Tobie zakochany?
- No i?
- No jak to no i?! Co z tym zamierzasz zrobić?
- Nic??
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?!
- Myślałam, że wiesz w końcu to Twoja specjalność rozmawiać o mnie za moimi plecami i ukrywać fakty, które są niewygodne.
- Nie przeginaj- podszedł do mnie blisko, chciał, żebym się go wystraszyła, czy co?
- Logi, o co ci chodzi? Ale tak naprawdę - dotknęłam jego dłoni, żeby załagodzić sytuację- Od kogo się dowiedziałeś?
- To nie ma znaczenia.
- Kocham cię, wiesz o tym, nigdy nie zrobiłam nic przeciwko Tobie.
- Trudno mi w to uwierzyć, po tym jak go całowałaś..
- Ja?! Kiedy?! Kto Ci takich bzdur naopowiadał?
- Kiedy Cię uratował przed Widarem...
- Wybaczcie, że się wtrącam, ale byłem z Amy, Xander zabił Widara w Etherionie, żeby nie oglądała krwawej rzezi, była osłabiona, straciła przytomność i wylądowała tutaj - wtrącił się Nentres- nie było żadnego całowania, uwierz mi nawet Silyen i Ariel nie mieli tego w głowie, a co dopiero osoba z której wyssano moc. Poza tym jest tak zapatrzona w Ciebie, że Xander nie ma szans...ja też ich nie miałem pamiętasz?
- Od zawsze liczyłeś się tylko Ty, Logi...dlaczego przestałeś mi ufać? - przytuliłam się do niego, po długiej chwili wahania pogłaskał mnie po plecach.
- Eh co ja z Tobą mam....
- Ktoś Cię okłamał, wyciągnij właściwe wnioski, zanim znów zaczniesz na nią krzyczeć, że pół szpitala usłyszy...- powiedział Nentres i zniknął tak nagle jak się pojawił.
- Dawno się tak nie wściekłem...
- Mogę powiedzieć to samo, tylko, że ja na Ciebie...powinieneś go przeprosić..- prychnął niezadowolony- nie prychaj jak uparty dzieciak, tylko wiesz co powinieneś zrobić - założyłam szlafrok, chwyciłam ubrania i podreptałam do siebie, tyle by było ze spokoju...pajac. Na moje nieszczęście ruszył za mną i wszedł do mojego pokoju, przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
- To niczego nie naprawi
- Wiem, ale strasznie to lubię
- Jesteś niepoprawny...
- Przepraszam, wiem, że Cię zdenerwowałem, przeproszę go, tylko nie złość się i nie oddalaj ode mnie..
- Inna rzecz mnie martwi, brak zaufania.
- To nie tak, ze Ci nie ufam...
- A jak?
- Nie możesz mi odpuścić?
- Ty mi nie odpuściłeś, zrobiłeś mi scenę ledwo się obudziłam w szpitalu...jak mały dzieciak słuchasz plot, zapytałeś chociaż, jak się czuję?
- Ciekawe czy Ty byłabyś taka spokojna jakbym ja miał inną kobietę
- Nie byłbyś ze mną, gdybyś miał inna kobietę, ja nie mam innego mężczyzny wbij to sobie do głowy - poszłam do łazienki, zamknęłam się w środku i wzięłam prysznic, nie pomagał.
Zeszłam do stołówki trochę pomóc, powinnam przestać o nim  myśleć, niestety nie było mi to dane, widziałam go z nią, Kira, stawała na palcach, żeby coś mu wyszeptać na ucho, dotykała jego ramię, flirtowała z nim a on dawał się wodzić za nos. I w tym nie widział nic złego? Zmieszał się gdy mnie zauważył, przeszłam obok bez słowa, nasze spojrzenia się spotkały, a moje mówiło: nagrabiłeś sobie koleś. Widziałam jak inni na niego dziwnie zerkali, Xander się spiął kiedy mnie zauważył.
- Kłopoty w raju...?
- Tak, zachowuje się jak kompletny burak, widzę, że ma słabość do kobiet związanych z medycyną, dal się podpuścić takiej....to żałosne. Przeprosił Cię?
- Coś tam mamrotał...- Xand wygiął kawałek blachy, a ja za pomocą mocy należącej do Widara zespawałam ją dłonią.
- Wiesz, jak stąd odejdziemy możemy założyć ekipę remontową, spawanie idzie mi całkiem nieźle - powiedziałam się nie chwaląc. Xander się roześmiał, a ja rozmyślałam na business planem.
- Powiesz mi, co mu odbiło? - zapytał Nentres teleportując do nas skrzynkę z narzędziami.
- Ty pytasz mnie, a ja Ciebie...nie mam pojęcia. Wiecie co najbardziej mnie wkurza, to, że widział, że weszłam i nie zadał sobie trudu, by ją odsunąć od siebie. Z reszta co ja mówię, pewnie był oddać krew i zrobiło mu się słabo i siostra miłosierdzia ofiarnie go podtrzymuje, a ja jestem taka niewrażliwa...
- Amy...- zaczął Nentres, ale nie bardzo wiedział co powiedzieć.
- Spokojnie, kiedyś przestanie mi zależeć, mogę mieć prośbę? Zabierz mnie stąd gdziekolwiek...
- Nigdzie nie pójdziesz, beze mnie...- powiedział Xander
- Znowu się na Ciebie będzie wydzierał..
- Nie dbam o to, nie poznaję go, a jeśli Tobie poprawi to humor i będziesz bezpieczna tym lepiej.
Logan podszedł do nas chciał mnie objąć, ale się odsunęłam, bardzo się zdziwił.
- Wybacz szefie, ale pomyliła  ci się medyczka, Kira stoi tam.
- Mmm ktoś tu jest zazdrosny o moją przyjaciółkę...
- Nie jestem zazdrosna o Twoje przyjaciółki, bo ich nie masz, masz jedynie lasencje, która się do Ciebie ślini, ale to Twój problem. Pasuję...uprzątnęliśmy tę stronę sali, więc się odmeldowuję, biorę wolne do odwołania. Nentres, mógłbyś? Dziękuję - złapałam go za rękę, a on przeniósł mnie do pokoju, gdzie odetchnęłam głośno.
- Jak się czujesz? Mam mu wkopać?
- Nie, czuję się zraniona, a Tobie dziękuję.
- Drobiazg.
- Chciałabym się stąd wyrwać na kilka dni.
- To w czym problem?
- W sumie masz rację, odpoczynek od strażniczych obowiązków się przyda, będę pod telefonem...- wtedy zadzwonił mój telefon i to był Logan, odrzuciłam połączenie i nie miałam wyrzutów sumienia.
- To gdzie chcesz jechać?
- Nad jezioro, jest takie fajne miejsce, mam tam domek, tak dawno tam nie byłam.
- Wolałbym, żebyś nie była tam sama.
- To jedź ze mną - wszedł zły Xander, musiał być wkurzony, bo nie zapukał.
- Gdziekolwiek jedziesz zabierz mnie ze sobą, bo nie wytrzymam i zrobię mu krzywdę - mruknął siadając ciężko na fotel.
- To postanowione robimy sobie wycieczkę, we trójkę.
Kiedy nie odebrałam, Logan wyciągnął ciężką artylerię, wezwał mnie przez megafon do siebie, tak bym nie mogła odmówić.
- Dowódca Amy, proszona do gabinetu zwierzchnika.
- Cwany...- mruknął Nentres.

piątek, 8 sierpnia 2014

48. Przemiana.


Przeciągnęłam się leniwie i przytuliłam mocniej, zapominając na chwilę o wydarzeniach mających miejsce ubiegłej nocy. Może faktycznie przeszłość i zatajenie tego mnie blokowało? Zerknęłam na Logana, uśmiechał się do mnie i cmoknął mnie w nosek na "dzień dobry".
- Cześć, nie spałeś?
- Czuwałem, tak jak Ci obiecałem.
- Wyglądasz na zmęczonego, przepraszam Cię za to.
- To nie ma znaczenia, Ty w końcu wyglądasz na wypoczętą. Ostatnio uciekałaś przede mną, odpychałaś mnie, teraz wiem dlaczego, dziś znowu jesteś blisko mnie. Boisz się mnie?
- Nie wiedziałam, że tak to wygląda, to Cię trapiło?
- I jeszcze jedna rzecz...- zarumieniłam się gdy wspomniał o naszej wspólnej pierwszej nocy.
- Nie bałam się...i nie boję się Ciebie, to tylko wspomnienia, które czasem wracają, chcę o tym zapomnieć.
- Pomogę Ci w tym.
- Jak?
- Tworząc nowe, te ciepłe - uśmiechnął się do mnie.
- Przyjmę w każdej ilości - pogłaskałam go po twarzy- myślę, że mam już dość siły by przemienić Silyena.
- Jego pierwszego?
- Nie chce narazić Ariel, gdyby coś poszło nie tak. Kocha ją.
- Tak jak ja Ciebie.
- Dziękuję.
- Za co? - zdziwił się.
- Dobrze wiesz, za co - uśmiechnęłam się - masz do mnie dużo cierpliwości i zaufania, nawet kiedy się zatraciłam w ciemności, zawsze o mnie walczysz, nie masz lekko.
- Ty jesteś tego warta, jesteś moją nagrodą. A teraz śmigaj pod prysznic księżniczko, mamy dziś dużo pracy - uśmiechnął się, a ja skradłam mu całusa. Od dawna nie byłam w tak dobrym nastroju, ubraliśmy się i zeszliśmy na śniadanie, pomachałam chłopakom, widziałam niepewna minę Nataniela, ale posłałam mu uśmiech. Pewnie się obwiniał, ze mogłam mieć kłopoty przez nasze nocne spotkanie, gdyby wiedział, że je miałam, ale nie z jego winy...tylko swojej. Zerknęłam na stół, przy którym siedział Silyen z Ariel i Nentresem, bracia się dogadali, co mnie bardzo cieszy, wybaczyli sobie, w końcu są rodziną. Podeszłam do nich, zdziwieni wbili we mnie swoje spojrzenia.
- Cześć...- powiedziałam niepewnie - Silyen jesteś gotowy?
- Gotowy na co? - widziałam na jego twarzy niepokój.
- By stać się ponownie człowiekiem? Mogę dziś to zrobić, po śniadaniu przygotuję pokój, tylko, że to chyba będzie bolało, a ja nie wiem czy potrafię zmniejszyć to nieprzyjemne uczucie, jesteś tego świadomy i czy nadal tego pragniesz?
- Jak niczego bardziej na świecie...Amy..ja...
- Wyspałam się, problem zażegnany, widzimy się po śniadanku, ale mi w brzuchu burczy - uśmiechnęłam się i wróciłam do Logana, uff.
- Ale szybko uciekła z reguły papla i papla, musi być głodna - rzucił Nentres.
- Ta...- mruknął Silyas
- Lepiej jedz, to może być Twój ostatni posiłek- zażartował Nentres
- To ja muszę go dobre wycałować - dorzuciła Ariel, chcą by się rozchmurzył.
- Wygląda jakby się czymś przejmował - szepnął Logan , gdy usiadłam obok.
- Wyrzuty sumienia..-aj co ja mówię...- yy no wiesz, że by taki się stał musiał zabić wielu niewinnych, a teraz on znowu powróci jako jeden z nas, a tamtym nie będę w stanie przywrócić życia, mam tylko nadzieję, że ich dusze odzyskają spokój, to pewnie to go martwi - zaczęłam jeść śniadanie, widziałam wpatrzonego we mnie Xandera, tak rozmowa z nim też mnie nie ominie.
- Możliwe, wiesz, nie będę Ci mógł towarzyszyć w jego przemianie, poproś Xandera, muszę wybrać się po zapasy, zrobić inwentaryzacje, dokupić środki medyczne, takie nudne obowiązki, nie będziesz się gniewać?
- Nie, no co Ty, poproszę go i tak muszę z nim porozmawiać.
- No już najwyższy czas.
- Myślisz, że się na mnie gniewa?
- Myślę, że czeka, aż będziesz gotowa, jest Twoim zastępcą, chce być blisko, pewnie się martwi, że mu nie ufasz, że zrobił coś źle.
- Nie pomyślałam o tym, że tak to może odebrać. Chroniłam go tylko, na swój pokręcony, nielogiczny sposób.
- Coś wymyślisz, jestem tego pewien, zawsze dajesz radę, zbieram się- dał mi buziaka w policzek, pomachał i pognał zająć się pracą. Stołówka wyludniała się, a ja czekałam, Xander tez nie miał zamiaru się nigdzie ruszyć. Wstałam i odniosłam tacę, wracając podeszłam do niego, spojrzał na mnie srogim wzrokiem nie poruszając się.
- Cześć...masz dzisiaj jakieś plany?
- Może.
- A mógłbyś w nich uwzględnić...mnie? - uśmiechnęłam się nieśmiało - przyda mi się nauczka i porządny trening, opuściłam się, mój trener nie byłby ze mnie zadowolony, a ja nie mogę i nie chcę go zawieść.
- Pomyślę o tym- starał się mnie ignorować.
- Przepraszam - o właśnie przykułam jego zainteresowanie, spojrzał na mnie - trening to był tylko pretekst, masz mnie. Zawaliłam i zrobiłam coś czego nie powinnam, zataiłam przed Tobą coś, ale nie to było najgorsze, z tym dałby się żyć, odepchnęłam Cię, a nie powinnam. Przepraszam.
- To co dziś robimy? - uśmiechnął się, a ja poczułam ogromna ulgę.
- Uściskam Cię z radości, a potem jeśli masz ochotę potowarzysz mi przy przemianie Silyena.
- Mogę mieć, to teraz ściskaj.
Przytuliłam się mocno, ulżyło mi, że dał mi jeszcze jedną szansę.
- Dziękuję.
- Nigdy więcej tak mnie nie strasz.
- A co szukałeś egzorcysty? - uśmiechnęłam się
- Wiesz jak ciężko ich znaleźć w necie? Nie chcę byle partacza - odwzajemnił uśmiech. To był ten Xand, za którym tęskniłam. Poszedł ze mną do skrzydła szpitalnego, przygotowywaliśmy mała salę do przemiany Silyena.
- Coś zaszło między Tobą, a Silyenem, nie chcesz powiedzieć co, sprawa z Widarem miała odwrócić uwagę od tego, co chcesz ukryć, mam rację? - wypalił nagle Xand.
- Za dobrze mnie znasz.
- Nie kłamiesz, robisz postępy, mam go sprać?
- Życie spierze go wystarczająco, ma wyrzuty sumienia.
- Dziwne bezduszni ich nie mają...
- Jest w większej części człowiekiem niż bestią, na to wychodzi. Wiesz o Widarze, Logan Ci powiedział?
- Tak, poza tym nie jestem ślepy, jesteś silna, byle co Ciebie nie złamie.
- Możliwe, że mnie przeceniasz- podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach.
- Logan by go zabił, gdyby wiedział, że istnieje choć cień podejrzeń, że Cię skrzywdził, ja bym się nie wahał, gdybyś była ze mną. Wiem co on czuje, nie wiem co czujesz Ty. Dlaczego go bronisz?
- Bo on obronił mnie, jest bratem Nentresa i jednym z nas, przeszłość nie jest jednoznaczna.
Zaufaj mi partnerze.
- Przeszkadzam? Mogę przyjść później - Silyen oparł się o futrynę i przyglądał nam intensywnie.
- Nie, dobrze, że jesteś im szybciej to załatwimy tym będzie lepiej- Xand się odsunął ode mnie i wskazał Silyenowi łóżko. Zamknęłam drzwi, widziałam to spojrzenie, o czymś myślał, jak zwykle było mi trudno go rozgryźć. Podeszłam do łóżka i wzięłam Silyena za rękę.
- Jesteś gotowy?
- Jestem. Jeśli chcesz możesz przejąć moje zdolności, to i tak marne zadośćuczynienie za to uprowadzenie.
- Nie, nie chcę tego, lepiej się przydasz pomagając i walcząc razem z nami. Gotowy?
- Tak, ale jeśli kiedyś będę umierał chciałbym, żebyś...
- Dobra, nie marudź, daj mi działać - zaczęłam go leczyć, starałam się nie narobić zbyt wiele bólu.Wyszło mi to o wiele lepiej niż za pierwszym razem, przy Widarze nie myślałam by uważać to dobrze, nie chcę zranić Ariel. Jak za pierwszym razem skóra się zaróżowiła, usłyszałam jego bicie serca, wszystko wracało do stanu przed przemiany. Przyglądnęłam mu się, wyglądał zupełnie inaczej tak, ludzki, bezbronnie, kiedy się osuwałam pochwycił mnie Xander, nie znosiłam tego, znowu czeka mnie odpoczynek.

piątek, 1 sierpnia 2014

47. Demony przeszłości.

Znowu to samo, kolejna nieprzespana noc , koszmary dotyczące tej całej sytuacji z moim uprowadzeniem nie dawały mi przespać spokojnie żadnej nocy. Kiedy już raz się obudziłam, zapomnij, że się uspokoiłam i wrócił sen, Logan się mną opiekował, ale sam był zmęczony i zasypiał, nie mogłam go pozbawiać snu. Musiał być niezawodny z naszej dwójki, bo ja byłam rozkojarzona. Uparł się na to, bym spała z nim, choć tak byłby wypoczęty, pewnie woli mnie nie spuszczać
z oczu, ze strachu, że znowu zniknę. Kiedy już zasnął miałam dość rzucania się z boku na bok, wyszłam z pokoju dom był taki cichy, korytarze takie spokojne, zeszłam na jadalnię, mogłam wsiąść sweter, a tak wędrowałam jak cień
w koszulce Logana sięgającej mi do kolan. Weszłam na kuchnie zaparzyłam sobie herbaty, kiedy zauważyłam, że nie tylko ja cierpię na bezsenność. Przy stole siedział Nataniel z utrapioną miną zerkał na mnie.
- Widzę, że też nie możesz spać - zagadałam do niego.
- Na to wygląda, Amy źle wyglądasz od pewnego czasu, jesteś wykończona.
- W końcu mi to przejdzie, zrobię Ci herbaty - kiedy szłam do kuchni by ja zrobić złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie na kolana, przytulił mnie mocno.
- Nie odpychaj nas od siebie. Nie wiem jaki powód jest Twoich koszmarów, ale wiem, że spotkały Cię straszne rzeczy i nie chcesz nam o nich opowiedzieć. Nie mam zamiaru Cię do tego zmuszać, jednak zastanów się, może by to pomogło? - na początku się broniłam, ale przestałam, wtuliłam się w niego.
- To ma związek z Widarem..
- Widarem? Nie jest już groźny, prawda? Unieszkodliwiłaś go.
- Wchłonęłam jego moc, umocniłam tym swoją, ale cień pozostał wewnątrz. Ostatnio odkryłam, że potrafię robić  to co on...- dodałam w myślach, by mnie usłyszał - nie chcę tego.
Zademonstrowałam mu swoją dłoń, która zaczęła świecić na czerwono.
- Nie dotykaj, znam ten ból, nie chce byś go doświadczył.
- Powiedziałaś o tym komuś?
- Jeszcze nie, nie byłam pewna co się ze mną dzieje. A to ujawniło się po czasie, może stąd te koszmary, cieszę się, że nie przejęłam jego czarującej osobowości, ale coś czuję, że jeszcze się z nim spotkamy.
- Nie spotkasz, bo nie pozwolę na to, Xand tez nie. Musisz mu powiedzieć, wiesz? Kocha Cię i nigdy nie przestanie,
to ten rodzaj miłości, gdzie masz tą osobę w sercu, mimo tego, że ruszasz naprzód.
- Zawiodłam go, wiem o tym, oddaliłam się przez te koszmary, unikam rozmowy.
- Wybaczy Ci.
- Mam nadzieję.
- Amy, co Ty tu robisz?!  Wszędzie Cię szukałem - Logan zmierzył nas chłodnym spojrzeniem, dotarło do mnie jak to może wyglądać.
- To nie to, na co wygląda, nie chciałam Cię budzić, źle sypiasz przeze mnie - wyswobodziłam się z objęć Nataniela - on się tylko martwił...
- Jak my wszyscy, ale czy Ty to widzisz? - podszedł do mnie blisko - mnie też się kiedyś skończy cierpliwość - automatycznie zrobiłam krok w tył, dlaczego się go bałam?
- Spokojnie stary, wiesz, że jest dla mnie jak siostra, wystraszyłeś ją..zostawię was samych, jest coś co będzie chciała Ci pokazać. Odpocznij Amy. - Nataniel wyszedł z jadalni, zostawiając nas samych, wiem, że paraliżował mnie strach, ale to przecież mój  Logan, on mi nie zrobi krzywdy.
- Przepraszam - wydukałam i opuściłam głowę.
- No już - złagodniał Logan - będziesz musiała mnie obłaskawić - uśmiechnął się i przyciągnął do siebie, nie wiem dlaczego łzy same zaczęły mi płynąć. Przeraził się i nie wiedział jak się zachować - Amy, co się z Tobą stało?! Co oni Ci tam zrobili?
- Muszę iść....- wyrwałam się i szłam do swojego pokoju szybkim krokiem, by mnie nie dogonił, ale natknęłam się zapłakana na Silyena zablokował mi przejście przez co Logan mnie dogonił.
- Amy, nie uciekaj...Silyen mam nadzieję, że Cię nie obudziliśmy.
- Nie, musimy pogadać, to dłużej tak trwać nie może, sama się wyniszcza milcząc. Musze powiedzieć co...
- Widar chciał mnie zgwałcić i znęcał się nade mną - wypaliłam bez zastanowienia - Silyen mnie obronił, oto cała tajemnica, jesteś zadowolony? - przetarłam łzy i weszłam do swojego pokoju.
- Wybacz Silyen, muszę z nią porozmawiać...- dziękuję, że jej pomogłeś- rzucił pospiesznie i wszedł za mną do pokoju. Silyen przez chwilę stał jak porażony piorunem, nigdy nie spotkał tak pokręconej osoby jak ona.
-A niech Cię...Amy - mruknął pod nosem i wrócił do Ariel.
- Amy, przepraszam...- Logan podszedł do mnie i mnie przytulił do siebie- musiałaś się wystraszyć, nie jestem w stanie sobie wyobrazić przez piekło, które musiałaś tam przejść sama, nie mogę sobie darować, że nie znalazłem Cię wcześniej.
- Dlatego nie chciałam Wam nic mówić, nie chcę byście się obwiniali, za coś na co żadne z nas nie miało wpływu.
- Gdybym więcej wiedział, wiedziałbym czego nie robić, żeby nie przywoływać bolesnych wspomnień...chcę Ci tylko pomoc, kocham Cię.
- Pozwól mi się w spokoju wypłakać, to przez tą bezsenność jestem taka drażliwa, przejęłam moc Widara, by nikogo już nie krzywdził, myślałam, że wzmocnie moją...tak było na początku, a teraz potrafię robić to co on- moja dłoń zaświeciła na czerwono - nie dotykaj, to bardzo boli.
- Wiesz to z doświadczenia? - kiwnęłam głową.
- Drań....gdybym wiedział....
- To co byś zrobił?
- Ukatrupiłbym...nie ruszasz się nigdzie beze mnie lub Xandera, proszę Cię, nie rób z tym problemów- wziął mnie na ręce,  położył do łóżka, okrył szczelnie kołdrą i położył się  obok. Kiedy mnie mocno przytulił poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Głaskał mnie po głowie i cmokał w czoło. - Jesteś bezpieczna, będę czuwał, śpij. "Dziękuję" odpowiedziałam mu w myślach, czułam powoli jak odpływam, zasnęłam, nie było koszmarów.