Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 3 maja 2018

77. Przystanek "Frontistes"

- "Amy, no proszę odezwij się, nie rób głupstw, szuka Cię i nie spocznie dopóki nie znajdzie, musisz uważać. Jest strasznie zawzięty, przeglądałem papiery, nie mogę w to wszystko uwierzyć, postaram się czegoś dla Ciebie dowiedzieć. Thunder jest z Tobą, prawda? Jestem trochę spokojniejszy, zadba o Ciebie. Wrócisz, prawda?" - Xander usiłował się połączyć z Amy, miał nadzieję, że chociaż usłyszy, jeśli nie odpowie.
- "Wrócę, obiecałam Ci to, muszę znaleźć to czego potrzebuję, nic mi nie jest. Przemieszczamy się, nie znajdzie nas, nie dopuszczę do tego. Wczoraj go nieco poturbowałam, niech myśli, że jego lepkie łapska były powodem mojej rezygnacji. Przeproś wszystkich, że się martwią, a Lillien za to, że wciągnęłam w to wszystko jej brata." - zerwałam połączenie, niedobrze wiedzieć, że tak bardzo się zawziął. Nie pozwolę, by nam przeszkodził, może w Little Heven znajdę odpowiedzi, których szukam w starych zwojach i księgach, muszę wyrobić sobie kontakty tak jak Thunder i działać.
- Xander się odezwał, szukają nas, Logan jest zawzięty, zadbałam o to, by nie wiedział, że wiem o jego planie. Uderzyłam go wczoraj, trochę za mocno, dokonałam zniszczeń na jadalni. Dość poważnie, krwawił, przystawiał się do mnie, dobrze się złożyło, będzie myślał, że odeszłam z tego powodu.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu o tym zdarzeniu? - nie prawił mi morałów, ani wyrzutów, po prostu pytał.
- Nie wiem, nie chciałam Cię denerwować, przywaliłbyś mu, w głowie miałam tylko ucieczkę, uderzyłam go mocniej niż Ciebie podczas naszej walki, eh nie powinnam. Bał się mnie, wtedy był przerażony, może w końcu zrozumie, że go nie chcę.
- Wątpię, dziwne tylko, że pozwolił Ci odejść, a teraz tak walczy, mota się jak ćma przy żarówce.
- Wymknęłam mu się z rąk, mogłam odejść w każdej chwili, tego się bał, pewnie znów chciał mieć na mnie tak duży wpływ i pewność, że wyzionę ducha w słusznej sprawie pod jego dowodzeniem.
- Nie pozwolę ci się poświęcić, nie obwiniaj się, ostatnio wiele przeszłaś, zbyt wiele. Mam pomysł tu przy drodze jest mała knajpka "Frontistes" obok stacji, zjemy coś i zatankuję, za pół godziny będziemy na miejscu, a to miasto, którego nikt obcy nie odwiedza, raczej jak wjeżdża to po to by tam zostać i zamieszkać.
- Mieszkałeś tam? Dość dużo wiesz o tym miejscu, musiałeś dość często tam bywać. Gdzieś tam w środku zawsze będę się o to obwiniać.
- Koczowałem, kiedy się to zaczęło uciekłem z domu, miałem może z 16 lat, odkryłem to miejsce przypadkiem., tam się szkoliłem, wiesz opanowałem podstawy, mieszka tam wielu mądrych ludzi. Kiedy rosłem, dojrzewałem byłem coraz to silniejszy, ojciec zmarł dawno temu, matka nie ma mocy, nie miał mi kto pomóc trafiłem do strażników, resztę znasz. Czasem tu zaglądałem, na stare śmieci.
- Przykro mi, byleś z tym całkiem sam, byłby z ciebie dumny, jestem tego pewna - zajechaliśmy na stację, benzynową, a potem do knajpki, była przyjemna, a co najważniejsze czysta.
- Co podać? Thunder? To Ty? Niech mnie kule świsną ! Ile to już lat! Ale się zmieniłeś! - dobrotliwa kobieta w średnim wieku z krótko przyciętą rudą czupryną uśmiechała się do nas od ucha do ucha.
- To ja, w całej okazałości, Rosa, nic się nie zmieniasz!- uściskał kobietę serdecznie -pozwól, że ci przedstawię, to moja dama - Amy.
- Miło panią poznać - przywitałam się z kobietą, która wyściskała mnie jak dawno zaginiona córkę.
- Zaraz wam zamówię coś specjalnego na koszt firmy, jedziesz do Little Heven?
- Tak, trochę tam pobędziemy, jakby ktoś pytał nie było nas tu.
- Macie kłopoty? Mmm, jak tam jedziesz uważaj na Jennifer, nadal nie przebolała Twojej straty, podobno trochę jej odbija czasami. - zerknęłam na Thundera, a on speszony na mnie.
- Może spikniemy ją z Loganem? - uśmiechnęłam się łagodnie
- Ta, pasowaliby do siebie idealnie - uśmiechnął się nieco pewniej.
- Uważaj na swoja damę, nie przedstawiaj jej czasem, jeszcze gotowa coś wam zrobić- zmartwiła się kobieta.
- Potrafię o siebie zadbać, dziękuję pani za troskę, zadbam tez o tego dryblasa - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Kiedy Rosa poszła do kuchni po zamówienia, Thunder zajął miejsce obok mnie i przytulił mnie mocno.
- Dziękuje - szepnął
- Za co? - zdziwiłam się szczerze
- Za to, że nie suszysz mi o nią głowy, choć byś mogła, wiem jak to wygląda, ciągnę Cię tu, gdzie przesiaduje moja była.
- To ja cię przepraszam i dziękuję, przepraszam za to, że musiałeś tu przyjechać ponownie z mojego powodu, a dziękuję, że mimo tych złych rzeczy nie zawahałeś się, dla mnie.
- Nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham - dotknął mojej twarzy i wpatrywał się w moje oczy, po czym pocałował mnie delikatnie. Rosa postawiła przed nami dwa nalane po brzegi talerze gorącej, domowej zupy, kiedy poczułam ten zapach odczułam jak bardzo jestem głodna.
- Kto by przypuszczał, że mój chłopiec stanie się taki romantyczny - zaświergotała Rosa - no jedzcie, na zdrowie, poszła po domowy kompot, nalała nam do szklanek i z uśmiechem na nas patrzyła. Na drugie danie dostaliśmy domową pieczeń, smażone ziemniaczki i bardzo dobrą sałatkę, nie szczędziła sobie fatygi, na deser podała nam placek brzoskwiniowy i kawę.
- Dawno nie jadłam nic równie pysznego, jesteś mistrzynią. Bardzo ci dziękuję za tak ciepłą gościnę.
Rosa uśmiechnęła się do nas i dziwnie mi przyglądała od pewnego czasu. Thunder poszedł do kuchni porozmawiać ze starymi znajomymi, a wtedy ona dosiadła się do mnie.
- Masz niesamowitą aurę - zaczęła niepewnie i szukała oznak, ze ja zrozumiem, nie miała pewności czy mam jakieś zdolności i ile powiedział mi mój mężczyzna.
- Potrafisz je odczytywać? - zaciekawiłam się.
- Tak, potrafię Twoja aura jest inna, dominują w niej kolory: bieli, srebra, złota i fioletu. Jakbyś nie była z tego świata, moja droga.
- Nie wiem skąd się wzięłam, tego właśnie próbuję się dowiedzieć w Little Heven. Nazywają mnie wybraną, ale już nie wiem w co wierzyć.
- Jesteś wybraną?! Twoja aura mówi, że jesteś uduchowiona, czysta, bezinteresowna. Masz również nieograniczony potencjał, wiele nauki przed Tobą, masz też silną intuicję i jesteś dobą wizjonerką. Jesteś tą, na którą wszyscy czekają, wiele bólu przed Tobą i w Tobie. Nie wiem czy najdziesz to czego szukasz o i czy warto tego szukać.
- Boisz się, że go skrzywdzę, prawda? Wiem, o moim przeznaczeniu z Nentresem, z siła zniszczenia, nie jesteśmy razem, jest szczęśliwy z inną kobietą. Jeśli o to Ci chodziło, nie martw się to już dawno za mną.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko.
- Twoje i Nentresa esencja narodziła się wraz z powstaniem świata, ciemność i światło, dobro i zło, chaos i spokój. Uzupełniacie się, razem stanowicie klucz do pokonania zła, ciemnych sił, nie mówię tu tylko o bezdusznych. Są miejsca na ziemi, gdzie zło ma swoje epicentrum. Jesteś strażniczką?
- Tak, ten etap też już za mną.
- Ten etap zawsze będzie w Tobie, nigdy nie zniknie. Zawsze będziesz walczyć w słusznej sprawie u boku przyjaciół, którzy odradzają się od wieków.
- Oni wszyscy? Thunder też? - szepnęłam
- Tak, większość z nich tego nie pamięta, dlatego nie złość się, że nie mówią prawdy, za każdym razem jest to dla nich pierwszy żywot. Ale są tacy, którzy pamiętają i dźwigają to brzemię ze sobą cały czas, przez wieki.
- Mówisz o liderze strażników?
- Tak, jako głównodowodzący musi wiedzieć, założyć waszą organizację, szukać Ciebie za wszelką cenę, strażników, szkolić, walczyć ze złem. Przychodzicie na świat zawsze wtedy, kiedy coś olbrzymiego się zbliża i złego.
- Swego rodzaju, urodziłam się więc będzie kolejna apokalipsa, którą muszę pokonać za wszelką  cenę?
- Przykro mi, ale tak to wygląda.
- Martwisz się o niego, pewnie nie chcesz bym go zraniła i byśmy się spotykali.
- Zdziwisz się, ale nie, widzę ile dajesz mu szczęścia. Wyczuwam w Tobie coś innego, niż kiedy narodziłaś się ostatnio, masz w sobie sporo siły. Sama wybierasz swoje przeznaczenie, ta apokalipsa może wydarzyć się za tydzień, rok, dwa, albo jak będziesz miała pięćdziesiątkę, kwestia, czego się nauczysz w międzyczasie. Opanowałaś swoje leczenie i niszczenie do perfekcji?
- Tak, potrafię też przejmować umiejętności innych, wchłaniam je, potrafię palić wszystko, nawet kości, przekazywać informacje w myślach i mój ostatni nabytek, błyskawice.
-Zadziwiające, wręcz niesamowite. Myślę, że miałaś tutaj trafić, a nawet to, że to właśnie Thunder miał Cię tutaj przyprowadzić. Wszystko się zmienia, świat więc i Ty. Jesteś dobrą osobą i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Chcę Wam pomóc, w Little Heven jest księga, bardzo stara, powstała z chwila Twojego pierwszego narodzenia. Potrafi przekazać przeszłość, a czasem nawet niedaleka przyszłość, jeśli uzna, że powinnaś ją znać by wykonać zadanie. Powinna należeć do Ciebie, opiekuje się nią strażnik. Niestety nie wiem jak do niego dotrzeć, ale wiem, kto może Ci pomóc. Jest moim przyjacielem, ekscentrykiem, zajmuje się pozyskiwaniem artefaktów i wyrabianiem broni, ale nie takiej jaką władasz. Miecz, który powinnaś dzierżyć w dłoni, będzie absorbować Twoją moc, będziesz chciała niszczyć ostrze przejmie tą chęć i to zrobi, spalić, zrobi i to. Będzie jak przedłużenie Twojej dłoni, może pomóc ci go odnaleźć. Jest tylko jeden problem, tym przyjacielem jest ojciec Jennifer, tej Jennifer.
- Zawsze są jakieś schody, ale jest to warte tej ceny, zrobię co trzeba by odkryć prawdę.
- Dzielna dziewczynka, bądź ostrożna. W Little Heven znajdziesz ludzi, którzy pomogą Cię  nauczyć wielu rzeczy. Rozwinąć bardziej każdy z Twoich darów, myślę, że musisz je pozyskiwać w tej walce i zjednać ludzi, ale któż to wie co nas będzie czekać.
- Dziękuję Ci Rosa, gdybym wiedziała, że jest taka dobra kobieta jak Ty, która potrafi mi tak wiele wyjaśnić, wpadłabym tutaj znacznie wcześniej, chociażby na ten pyszny placek - włożyłam do słoja na napiwki, znaczną sumę pieniędzy, byłam pewna, że nie przyjmie zapłaty za posiłek, ale zrobiła tyle dobrego, że musiałam się jej jakoś odwdzięczyć. Thunder oparł się o blat kiedy to robiłam i uśmiechnął, rozumieliśmy się bez słów.


76. Upadła strażniczka

Thunder przesłał mi wiadomość, że nadchodzi, czekałam na niego przygotowana do drogi, założyłam wysokie, wygodne buty, czarne jeansy z kieszeniami, dłuższy czarny sweter, wiedziałam, że w domku będzie zimno, rozpadało się, co nam nie ułatwi sprawy. Założyłam mój długi skórzany płaszcz, usłyszałam pukanie do drzwi, byłam pewna, że to on, ale wolałam nie zapeszać zwłaszcza po scenie na jadalni, gdzie troszkę zniszczyłam ścianę i poturbowałam Logana.
- "Thunder, to ty?"
- "Tak, kociaku"
Zerwałam połączenie i otwarłam drzwi, wyglądał wspaniale, uśmiechnął się ciepło, czułam jakbyśmy się znali przez całe życie. Tego własnie będę próbowała się dowiedzieć. Wysondowałam Logana, jego umysł był spokojny i odprężony, spał, dobra nasza to mi wystarczyło, zamknęłam pokój i ruszyliśmy.
- Jesteś tego pewny? - szepnęłam by nie narobić za dużo hałasu.
- Nie zmieniłem zdania.
Kiwnęłam głową, pomyślałam o moim przyjacielu, którego właśnie zawodzę po raz kolejny, dobrze, że był na patrolu, musiałam tylko uważać by się na niego nie natknąć. Mieliśmy szczęście, strażnicy w holu własnie się zmieniali, wymknęliśmy się z budynku niezauważeni przez nikogo, kiedy byliśmy kawałek przed bramą wyjazdową, odwróciłam się by spojrzeć po raz ostatni na "dom", który dostarczył mi chwile szczęścia i grozy, wiele bólu i śmiechu. Wysłałam wiadomość do Xanda: "wybacz mi przyjacielu, nie mogę inaczej" i pognaliśmy w dal, nie oglądając się więcej za siebie.
Thunder złapał mnie za rękę i pocałował, teraz mogliśmy to zrobić bez obaw, że ktoś zobaczy, zauważy, że będziemy mieć kłopoty, przy użyciu błyskawic dotarliśmy do mojego małego domku, wydawał się taki smutny nocną porą. Weszliśmy do środka, oświetlaliśmy sobie drogę błyskawicami, dobrze wszystko pozamykałam, deszcz odbijał się o parapety, wzięłam go za rękę i poprowadziłam po schodach do sypialni, odłożyliśmy torby, przygotowałam nam łóżko, w domku było chłodno, wyjęłam więc dodatkowe koce. Zdjęliśmy buty i płaszcze, położyliśmy się w ubraniach, mocno do siebie przytulając.
- Drżysz - wyszeptał mi do ucha.
- Troszkę mi zimno, muszę się ogrzać.
- Nie kuś, wiesz, że znam na to doskonała metodę.
-Nikt inny nie znam mnie tak dobrze jak Ty - zaśmiałam się cicho wsłuchując się w odgłosy deszczu.
Thunder obudził mnie tuż przed wschodem słońca, zaczęłam zacierać ślady naszej obecności, odświeżyliśmy się, zjedliśmy kanapki, które zabrałam z kuchni i napiliśmy się ciepłej kawy.
- Gdzie pójdziemy teraz? Masz jakiś pomysł? - zapytałam go
- Znam pewne miejsce, w pewnej części miasta Little Heven żyją ludzie tacy jak my, zajmują się magią, handlem bronią, a Tobie przydałby się lepszy miecz, ten jest źle wyważony. To świat, którego nie znasz, często tam przebywałem, kiedy to wszystko się zaczęło, ludzie szukają cennych artefaktów, można na tym dorobić, wykonując różne zlecenia. Przede wszystkim próbują przetrwać na swoich własnych zasadach. Mają świetne bary, na kształt dawnych tawern, można tam wynająć pokój, coś zjeść, niezłe kluby dla panów, ale nie sądzę, żebyś tam akurat chciała iść,  to coś w stylu "podziemia".
- Nie sądzę, żebyś Ty również chciał odwiedzać takie kluby - zerknęłam znacząco, a on się roześmiał.
- Czyżby moja dama była zazdrosna?
- A muszę, być zazdrosna? Po co Ci kluby, jak to co Cię kręci, że trudno utrzymać ci na chwilę ręce przy sobie masz w domu, ja nie narzekam - uśmiechnęłam się.
- Jesteś moim życiem, wiesz? - uśmiechnął się, mam coś dla ciebie, chciałem Ci to dać, ale nie było okazji - podał mi małe zawiniątko, kiedy rozwinęłam materiał, znalazłam bransoletkę ze znakiem nieskończoności, była cudowna.
- Jest piękna, dziękuję Ci - rozsunęłam czarne sznureczki i  założyłam ją, a on pomógł mi je zawisnąć na moim nadgarstku - z jakiej to okazji?
- Bez okazji, jesteśmy razem do końca wszystkiego, nigdy cię nie opuszczę, nasza mała nieskończoność - przytulił mnie mocno.
- Jak się dostaniemy do Little Heven?
- Załatwię nam transport, mam kumpla, który zajmuje się samochodami, jest mi winien przysługę, nic zwykłego nie wchodzi w grę, będą szukać pospolitych osobówek. Hummer byłby dobry, daj mi chwilę zadzwonię.
Ten facet miał plan na każda okazję, byłam przy nim zagubiona i nieporadna jak kociak, dobrze mieć go przy sobie. Kiedy skończył rozmawiać, zabraliśmy torby i ruszyliśmy w tajemnicze miejsce spotkania obu panów, w samą porę wyczułam drgania w swoim umyśle, ktoś mnie nawoływał, to znaczy, że wiedzą o moim odejściu.
- Nawołują mnie...wiele głosów naraz, nieprzyjemne uczucie - mruknęłam i starałam się wyciszyć.
- Dasz radę, czy robimy przerwę w trasie?
- Dam radę, nie możemy się spowalniać, będą nas szukać.
Dotarliśmy na obrzeża miasteczka Ironwoods, przyjaciel Thundera już na nas czekał, przyglądał mi się badawczo, po czym posłał serdeczny uśmiech.
- Więc to jest ta panna, która przewróciła Ci świat do góry nogami? - podał mi rękę, więc podałam swoją - Noah, tyle powinno wystarczyć.
- Amy, miło mi i dzięki za pomoc.
- Mam dla was cudo, czekało u mnie na warsztacie na odpowiedniego nabywcę, odpicowane - wskazał na zaparkowanego w końcu uliczki pięknego,- tylko kolor seledynowy metalik, nie miałem czasu go dopieścić - skrzywili się z Thunderem obaj.
- Jest idealny, to bardziej miętowy niż seledyn, cudeńko - uśmiechnęłam się - Thunder popatrzył na mnie, zamyślił się i uśmiechnął.
- Niech będzie, jej się podoba, a my nie możemy obecnie kręcić nosem, bo zależny nam na czasie. Ale możemy potem dokleić jakieś płomienie?- dodał z uśmiechem szturchając Noah, na co nie zwróciłam uwagi.
- Oczywiście, że nie, jeszcze nie zgłupiałam - kiedy się do niech odwróciłam śmiali się, ciekawe o co mogło im chodzić. Podeszłam do Noah wręczyłam mu w kopercie trochę gotówki, w końcu takie cudo było warte sporo forsy, a ja chociaż tak mogłam się odwdzięczyć.
- Co to? - zapytał zdziwiony Noah
- To za fatygę, benzynę, cokolwiek sobie wybierzesz, chociaż część, sprzęt jest porządny - gdy to usłyszał Noah ujął moje dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Słoneczko, nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy, znalazłem go na złomie, obraz nędzy i rozpaczy, dostałem go za grosze, remontowałem stopniowo i czekał na Ciebie. Thunder to mój przyjaciel, nie chcę od Ciebie, ani jego żadnych pieniędzy, przydadzą wam się teraz bardziej niż mnie.
- Zawsze spadam na cztery łapy, weź chociaż tyle, żeby nabyć sobie nowe cudeńko na złomie taki prezent ode mnie - byłam nieustępliwa.
- Z nią nie wygrasz - uśmiechnął się Thunder.
- Dobra na tyle zgodzić się mogę - wziął kopertę, wyjął symboliczną sumę i oddał resztę z uśmiechem na ustach - niech wam dobrze służy.
Pożegnaliśmy się z Noah, Thunder wrzucił torby do bagażnika, zajął miejsce kierowcy, kiedy zapieliśmy pasy, zamyślił się chwilę.
- Seledynowy - mruknął z niesmakiem
- No co?
- Nic kochanie, nic - wzdychał trochę, włączył radio i ruszyliśmy do Little Heven.


75. Złamana

Całe szczęście Xander zbyt długo się na mnie nie wściekał. Bliżej zaprzyjaźnił się z moim Thunderem, co mnie bardzo ucieszyło, dwóch najważniejszych facetów w moim życiu zaczęło się dogadywać i nie skacze sobie do gardła. Przyjemna odmiana, tym bardziej, że podobno zaliczyli wspólnie jakieś piwo.
Wszystko układałoby się całkiem fajnie, gdyby nie dzień, w którym zobaczyłam jak Kira wychodzi z Loganem z jego gabinetu, po czym badawczo mi się przyglądają. Zaczęłam się zastanawiać, czy czasem nie powiedziała mu o tym co miało miejsce w szpitalu, co ja się oszukuje na pewno mu to powiedziała.
- Cześć Amy - przystanął przede mną, a ona poszła dalej posyłając mu całusa.
- Cześć, coś się stało? - skrzyżowałam ramiona na piersi, przyjmując pozycję obronną, nie chciałam by mnie dotykał.
- Długo jeszcze będziesz go ukrywać? Czy może mam samemu zacząć dokładnie szukać?
- I po co Ci to?
- Wiesz, ostatnio dużo czasu spędzasz z Thunderem...
- Dzięki Tobie, zapomniałeś? - skrzywiłam się
- Przyznał się, że jesteście ze sobą Kirze
- A Ty w to uwierzyłeś? Narzucała mu się i chciała zaciągnąć do łóżka, byłam obok, więc to wykorzystał. Nie każdy lubi tego typu kobiety, wieczne desperatki.
- To byłoby zbyt proste, to na pewno nie facet, z którym ciągle się pokazujesz...mam Cie na oku
- I co dalej? Wyrzucisz go?
- Rozdzielę was.
- A skąd pomysł, że w ogóle jesteśmy razem? - ominęłam go i weszłam do siebie, uff co za facet zawsze się przy nim denerwuję. Zorientowałam się, że wychodził więc postanowiłam podrzucić mu dokumenty, tak, by go nie musieć więcej oglądać, przynajmniej tego dnia. Na jego biurku panował mały bałagan, co było do niego niepodobne, wzięłam kilka kartek do ręki, karcąc się przy tym za łamanie jego prawa do prywatności, tylko, że on łamiąc moje nawet się nad tym nie zastanawiał. Zobaczyłam tam swoje imię, zdjęcia, czy on mnie szpiegował?! Usiadłam przy biurku, wysunęłam szufladę i znalazłam swoją teczkę, która została utajniona. Ciekawe dlaczego to zrobił, zaczęłam ja przeglądać i coraz bardziej otwierałam oczy ze zdumienia, wstałam pospiesznie do kserokopiarki i podwoiłam jej zawartość. Włożyłam wszystko tak jak było. Wśród różnych danych dostałam hasło do mojego  tajnego profilu, pośpiesznie opuściłam gabinet, jako zastępca mogłam logować się do bazy ze swojego laptopa, bez żadnych konsekwencji. Wpisałam hasło "epilegmeno", znalazłam swoje zdjęcia, były na nich daty, automatyczne, byłam obserwowana od bardzo dawna, projekt  "gwiazda na niebie", "bezduszny, naprowadzić, wystawić...ocalić"!? Co to wszystko było?!
Wystawił mnie bezdusznemu, żeby mnie ściągnąć do jego "nieba", które mi zgotował? To wszystko, co mi mówił to same kłamstwa, poczułam się jakby cały mój świat się roztrzaskał w drobny mak. Nie mogłam tu zostać, po prostu nie mogłam. Ściągałam materiały na komputer i napisałam maila Xanderowi, temat: pilne, treść: pomóż mi to wyjaśnić - A i dołączyłam wszystkie pliki. Wiedział więcej niż mi mówił, może to wszystko to jedna wielka ściema? Każdy krok mojej edukacji został zaplanowany, "trzymać ją blisko, byle nie za", "nie pozwolić odejść za wszelką cenę", "uciszyć Thundera", to tylko, niektóre rzeczy jakie udało mi się pospiesznie wyłapać. W co ja się wpakowałam?! Tak dać się zmanipulować, jakiemuś oszustowi! Zapłacisz mi za to Logan, zapłacisz, przysięgam! Wyjęłam torbę, zaczęłam pakować ubrania, broń, moją kopię akt i komputer. grubsze ubrania i cieńsze, żeby nie było tego za dużo, trochę jedzenia, dokumenty, pieniądze, upchnęłam ją na dnie szafy.  Musiałam porozmawiać z Thunderem, nie mogłam zostać, ledwo powstrzymywałam łzy, ale jeśli moja ucieczka i walka o prawdę miała się udać, nikt nie mógł się domyślić, tego co planuję. Zapukałam i weszłam pospiesznie do jego pokoju, słyszałam, że kończył brać prysznic, usiadłam na kanapie i rozłożyłam kopię dokumentów. Nalałam sobie whiskey do szklanki, jestem pewna, że nie miałby nic przeciwko, sączyłam i wpatrywałam się w taflę płynu w mojej szklance, nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły mi płynąć.  Opróżniłam szklankę i nalałam sobie ponownie, usłyszałam, że Thunder wychodzi z łazienki, czekała mnie bardzo trudna i nieprzyjemna rozmowa.
- Amy?! Co się stało? - podszedł do mnie, zerknął pytająco na alkohol w mojej dłoni.
- Poczęstowałam się - mruknęłam - on mnie oszukał, wszystko to jedno wielkie kłamstwo, nie wiem już kim jestem. Nasłał na mnie bezdusznych, wystawił im mnie, przyglądał się jak umierałam, żeby cudownie mnie ocalić. Nie mówiłam tego nikomu, ale on mnie prawie wchłonął...gdyby nie Nentres, jego głos, nie wiem skąd, nie wiem jak...stałabym się ciemnością. Muszę sama poznać prawdę, nie mogę tu zostać, nie chcę...- dopiłam szybko kolejną szklankę i podałam Thunderowi kopię dokumentów.
- Nie wiem, co mam powiedzieć, cholerny manipulator! Amy, nie działaj pochopnie, nie zostawię Cię z tym samej- objął mnie mocno - cokolwiek planujesz zrobić uwzględnij w tym mnie, nie dam Ci walczyć samej. Jestem wściekły, mam mętlik w głowie tak samo jak Ty, musimy się zastanowić nad tym i dobrze to rozegrać.
Spojrzałam na niego, niepewnie czy dobrze usłyszałam, chce wszystko poświęcić...dla mnie? Zdjęłam mój strażniczy wisiorek, włożyłam do koperty i wsunęłam do niej kartkę:"Zastąp mnie, kiedyś może wrócę, przepraszam. Amy".
- Odchodzę stąd, nie będę naciskać i nie mogę Ciebie do tego zmusić, do życia uciekiniera, będą nas szukać i namierzać, przecież "za wszelką cenę trzeba mnie rozwijać i utrzymać przy życiu", nie da mi dobrowolnie odejść. Masz tu Lillien, przyjaciół, wiesz na co się piszesz? Obiecuję Ci, że to nie koniec między nami, bo ja Cię kocham, tak Thunder kocham Cię i nie mówię tego wcale dlatego, że opróżniłam Ci trochę whiskey. Ty jesteś najcenniejszym skarbem jaki mam w życiu.
- Kocham Cię, Amy i wierzę Ci mimo to, że dzielnie opróżniasz mi butelkę, chcę być z Tobą, pomóc Ci w tej walce i odkryć prawdę o Twoim pochodzeniu, przepowiedni, wszystkim co Cię trapi. Przyznam Ci się do czegoś, czasem mam wrażenie, że to co się teraz dzieje, fragmenty wspomnień się już wydarzyły, ale nic z tego nie pamiętam i nie rozumiem. Nie mówię o tym, nikomu nie mówiłem przed Tobą, ale wydaje mi się, że to nie jest pierwsza moja reinkarnacja jako strażnika w tym mieście. Chce iść z Tobą, być z Tobą do końca moich dni i dłużej.
- Pakuj się, najpotrzebniejsze rzeczy, wymkniemy się nocą. Nie będziemy brać samochodu, mają gprs, dzięki Ci za błyskawice i szybkie poruszanie się, weź jakieś jedzenie, broń. Wiem, gdzie przenocujemy pierwszą noc, to kawał drogi stąd, w moim domku, po ciemku, będzie zimno, ale mam koce, sprawimy, że domek będzie wyglądał na opuszczony. Będą nas i tam szukać dlatego o świcie musimy ruszyć dalej.
Opuściłam pokój, udałam się do Xandera, postanowiłam, że jako moja prawa ręka najlepiej zajmie moje miejsce, będę potrzebowała kogoś tutaj, kto utrudni im moje poszukiwania. Nie było go w pokoju, co mi bardzo ułatwi sprawę, położyłam kopertę na jego biurku, dopisałam na niej "Xander, sprawdź pocztę", zostawiłam też kopię moich dokumentów, na wszelki wypadek rozłożyłam kilka gazet, w razie niepożądanego gościa, mniejsze prawdopodobieństwo wyłapania wiadomości. Wyszłam pospiesznie na jadalnię, przyda nam się trochę kanapek na drogę, wzięłam tacę  zapełniłam ją kanapkami, dwoma sokami, wzięłam kilka serwetek, dwa kawałki naszego ulubionego sernika, Thunder zasługuje na to, by zjeść go po raz ostatni tutaj, wiele razy przemycał go nam po nocy z kuchni jak miałam zachciankę, cieszyłam się, że będzie przy mnie i czułam winna za to wszystko co nas spotyka. Zaniosłam mu prowiant, pozbierałam naczynia, które zniosłam z powrotem na kuchnię, niestety miałam spotkanie z Loganem, złapał mnie za rękę kiedy przechodziłam.
- Zaczekaj proszę, położyłaś na biurku dokumenty dla mnie prawda?
- Tak, były podpisane moim nazwiskiem.
- Mhm, czy coś jeszcze tam widziałaś?
- Co masz na myśli? Mógłbyś już puścić moją rękę?
- Jeszcze nie, chodzi mi o dokumenty, zdjęcia, o coś osobistego.
- Nie wiem o czym mówisz, nie zwracam uwagi na Twoje biurko, rzuciłam dokumenty i tle, nic nie zabrałam, jeśli coś Ci zginęło, to nie moja sprawka.
- Z tego co mówiłaś, wnioskuję, że jednak jesteś wolna...- zbliżył się do mnie ciągle unieruchamiając moją rękę, objął mnie, a ja walczyłam ze sobą, żeby go nie stłuc.
- Puść mnie, nie jestem w nastroju do bycia dziś grzeczną dziewczynką, narażasz mi się, nie będę się powstrzymywać, ostrzegam tylko.
- I co mi zrobisz, przecież wiem, że nie możesz...nawet tego nie chcesz, prowadzisz grę bym był zazdrosny i Cie pragnął jak szalony i udaje Ci się to. Działasz na mnie, dobrze wiesz jak bardzo.
- Ostatnie ostrzeżenie, zostaw mnie człowieku!- zaczął mnie całować nachalnie, a ja nie wytrzymałam, zdzieliłam go mocno, zarzuciło go do tyłu, uderzył w ścianę, zakrwawiony, obolały, patrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
- Teraz do Ciebie dotarło? Teraz w końcu mnie słuchasz?! Jesteś draniem, cholernym durniem, manipulatorem, mogłabym wymieniać godzinami wyzwiska dla Ciebie i ciągle miałabym nowe w zanadrzu. Odczep się w końcu ode mnie, raz na zawsze! Nie ufam Ci i nigdy nie zaufam, zmądrzałam liderze. Nigdy więcej mnie nie dotykaj! - byłam wściekła, przetarłam oczy i uciekłam do swojego pokoju, zamknęłam się od środka.  Musiałam się  uspokoić, zebrać myśli, na prawdę go zmasakrowałam i wcale nie było mi przykro z tego powodu.

74. Zbyt dużo stresu.

Thunder pilnował mnie, był blisko, nie pozwolił Loganowi się do mnie zbliżyć, a ja wiem, że mu tego nie wybaczę, tym bardziej, że wiedział co przeszłam w Syntheri, kiedy byłam więziona. Za dużo o mnie wie, dlatego wie w jaki czuły punkt we mnie uderzyć, żeby mnie złamać.  Milczałam całą drogę, pozwoliłam się prowadzić.
- W porządku? - zapytał mnie Thunder.
- Nie całkiem, dziękuję za Twoje lojalne wstawiennictwo.
- Obiecałem ci to i sobie też kiedy się poznaliśmy.
Teren był czysty, żadnych bezdusznych w obrębie miasta nie dostrzegłam.  Silyen patrolował z góry, pomachał mi, ale nie potrafiłam się uśmiechać. Logan wyciągnął rękę i chciał dotknąć moje ramię, odskoczyłam instynktownie, z jednej strony było mi głupio, z drugiej miałam pełne prawo do paniki. Silyen sfrunął do mnie, przyglądał mi się badawczo.
- Wszystko, ok?
- Nic nie jest w porządku. Nie dotykaj mnie, nie zbliżaj się do mnie. Mam Cię dość...Zrobiłeś mi najgorsze świństwo jakie mogłeś, po tym co Ci mówiłam...po tym co wiedziałeś tylko Ty. Jesteś draniem...cholernym draniem.
- I co uderzysz mnie przy wszystkich? Uderzysz lidera, przełożonego? - poraziłam go piorunem, nie oszczędzałam, klęknął na jedno kolano.
- W regulaminie pisze, że nie mogę, ale nie ma wzmianki o mojej błyskawicy. Nie złamałam regulaminu, Ty natomiast złamałeś nie tylko regulamin, ale moje serce i zaufanie. Nienawidzę Cię. Silyen, Thunder wybaczcie, że byliście tego świadkiem, przepraszam Was. - Thunder patrzył na mnie pytająco, nie miał pojęcia o pewnych sprawach, a to nie było miejsce na to, by o tym rozmawiać. Ruszyłam spacerkiem do przodu nie odwracając się za siebie, nie będę Cie leczyć poczuj chociaż cząstkę mojego bólu. Thunder ruszył za mną, przyglądał mi się, nie chciałam by mnie taką oglądał, rozbitą ze łzami w oczach, zmuszającą się by być twardą. Silyen zerknął na Logana, nachylił się do niego
- Nie popełniaj moich błędów, nie zmieniaj się w bezdusznego za życia. Daj jej spokój, jest roztrzęsiona, daj jej żyć. Co się z Tobą stało? - wzleciał wysoko, ale czułam, że obserwuje mnie z góry.
- Amy...o czym mówiłaś?
- Nie zmuszaj mnie bym o tym teraz mówiła, nie chcę się całkiem rozkleić - przetarłam oczy, przyglądnęłam się swojemu odbiciu w witrynie sklepowej, podkrążone oczy bez wyrazu, bladość, byłam na granicy załamania i nic nie mogłam na to poradzić - śpij dziś ze mną, nie chce być sama - szepnęłam
- Zostanę, martwisz mnie.
- Siebie też, po prostu za dużo dziś...- słyszałam kroki Logana, instynktownie przybliżyłam się do Thundera.
- To było mocne, usadziłaś go, moja dziewczynka.
- Mam dobrego nauczyciela - uśmiechnęłam się słabo - Słyszeliście? Bezduszny, gdzieś tam...- wskazałam dłonią, Silyen ruszył do przodu, był szybki - nadążysz za nami? - zapytałam chłodno.
- O mnie się nie martw - powiedział Logan, na co ja kiwnęłam głową, przywołałam błyskawice i użyłam mojej ukochanej prędkości. Kiedy dotarłam na miejsce Silyen walczył ze słabszym osobnikiem, przystanęłam i dałam mu skończyć egzekucję, dla niego była to czysta formalność. Zmienił grawitację jak miał to w zwyczaju i przepołowił stwora.
- Świetna robota - poklepałam go po ramieniu
- Dzięki, zranił Cię? - szepnął ciszej
- Bardzo, marzę by ta noc się już skończyła.
- Jak mogę Ci pomóc?
- Nie możesz Silyen, po prostu nie możesz. Eh, moje życie się tak skomplikowało, że życie w Synteri w waszej twierdzy byłoby mniej pokopane, bez obrazy - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Bez obrazy.
Podeszłam do Thundera, który był zawiedziony, że nie udało nam się stoczyć dobrej walki.
- Rany, żeby wyprzedził mnie ptak - mruknął, a ja się zaśmiałam.
- Pora wracać, koniec na dziś - powiedział Logan i ruszył w stronę domu. Ruszyliśmy za nim, gdy dotarliśmy na miejsce czekaliśmy na resztę strażników, zakończyliśmy odprawę. Logan zerkał na mnie badawczo, kiedy szłam z Thunderem w stronę skrzydeł mieszkalnych.
- Zróbmy najpierw raport, przynajmniej część zanim pójdziemy spać, co Ty na to? Jutro i tak mamy wolne, koniec z nockami. Powiedziałem, że oka z Ciebie nie spuszczę, musisz wypocząć.
- Zgadzam się, zróbmy to i z głowy.
- Chodźmy do mnie, wezmę laptopa, chyba go nie popsujesz?
- Ha ha ha postaram się  być nieco łaskawsza niż dla Twojego telewizora. Przypomnij mi, że na urodziny wiszę ci nowy. Przebiorę się i przyjdę do Ciebie, wezmę kąpiel.
- Zamknij się od środka i nie otwieraj tarasu, daj znać jak będziesz szła, wyjdę Ci na przeciw.
- Czy to na pewno konieczne?
- Bez dyskusji.
- Poddaje się - ruszyłam do siebie. Minęłam Logana, weszłam do siebie i zamknęłam od razu drzwi. Ręce mi się trzęsły, pospiesznie wzięłam prysznic, przebrałam się w dres, wzięłam laptop pod pachę, żeby nie było, że psuję tylko rzeczy Thundera, wysłałam mu smsa "Idę do Ciebie".
Udało mi się do niego dotrzeć bez problemów, Thunder siedział skupiony przy laptopie widząc mnie od razu się rozpogodził.
- Prawie skończyłem raport dla tego pacana, jak wstaniemy zrobi się tylko kosmetykę, możemy odpocząć, chodź do mnie moja damo.
Położyłam laptop na stoliku i przytuliłam się do Thundera, jego ramiona były takie kojące. Pocałował mnie w czoło i objął mocniej.
- Jak się czujesz po tym wszystkim, tylko szczerze, nie okłamuj mnie kochanie.
- Tak jak wyglądam..żałośnie.
- Nigdy nie wyglądasz żałośnie, ale dla pewności mam zamiar dokładnie cię obejrzeć całą, w pełnej krasie.
- To na co czekasz - roześmiałam się - jestem zmęczona, chodźmy się położyć.
Zdjęłam bluzę i wsunęłam się obok niego do łóżka, mocno wtuliłam w jego objęcia, mrucząc z zadowolenia, Thunder roześmiał się widząc jak mi błogo.
- Dobrze, Ci?
- Prawie, idealnie by było jakbyś nie miał na sobie koszulki - zażartowałam
- No to już, spełniam Twoja zachciankę - zrzucił z siebie koszulkę, a ja mocniej do niego przylgnęłam głaskałam jego tors, cmokałam i wtulałam się mocno, był taki ciepły, spokojny. Głaskał mnie po ramionach i się uśmiechał.
- To niesprawiedliwe wiesz?
- Co takiego?
- Ja też Cię wolę bez koszulki - mruknął
- To się jej pozbądź, na co czekasz
- Teraz to się mnie nie pozbędziesz, rozochociłaś tygrysa - mruknął
Śmiałam się kiedy mnie rozbierał, robił wszystko, żeby choć trochę mnie połaskotać, całował mnie tak, jakby już nigdy nie mógł tego zrobić. Uwielbiałam tego mężczyznę. Obudziłam się późnym popołudniem, on już nie spał, patrzył na mnie i się uśmiechał, głaskał mnie po plecach.
- Cześć śpioszku, wypoczęłaś chociaż trochę?
- Przy Tobie wcale nie chcę wypoczywać - podniosłam się by go ucałować - dzień dobry.
- Nie kuś mnie, Ty moja kusicielko - roześmiał się
- Ja nic nie robię, jestem grzeczna.
- Skoro jesteś grzeczna to może nawet podam ci Twoje ubranie - zamyślił się
- Celowo je rzucasz po swojej stronie łóżka - naburmuszyłam się
- Przejrzałaś mnie anielico - pocałował mnie namiętnie- To ja będę decydował kiedy moja kobieta będzie chodziła ubrana.
- Pozwolę Ci w to wierzyć -zaśmiałam się
- Lubię jak się uśmiechasz, ale wiesz, że chciałbym zapytać o wczorajszą kłótnię z Loganem.
- To był cios poniżej pasa, wykorzystał moja traumę z pobytu w Synteri, coś czego ...miałam problemy by wyjść, miałam koszmary. Wiedział o wszystkim i chciał zrobić to samo..a ja mu ufałam i kochałam.
- Opowiesz mi kiedyś o tym?- zamyślił się i podawał mi moje ubrania.
- Jesteś mądrym facetem, pewnie domyśliłeś się przynajmniej części. Kiedyś Ci opowiem, także o tym co zataiłam przed nim - zaczęłam się ubierać i rzuciłam mu spodnie.
- Martwią mnie moje podejrzenia, ale poczekam.
- Już późno...wiesz dlaczego się zwijam..spotkajmy się na jadalni, dobrze?
- Wiem, lepiej nie kusić losu, ale to nie znaczy, że mi to pasuje...wypuszczanie Ciebie stąd.
- Myślisz, że ja chcę stąd wychodzić? - podeszłam do niego, pogłaskałam go po buzi - wkrótce będzie tak jak powinno, trzymaj za to kciuki.
- Amy, ja..nie chce Cię stracić, tego boję się teraz najbardziej.
- Nie stracisz, ja z Ciebie nie zrezygnuję, zawsze znajdę jakieś rozwiązanie, nie będzie Ci łatwo, bo ja jestem skomplikowana, przyciągam kłopoty jak ty mnie, ale jeśli zaryzykujesz to nam się uda.
- Chciałabyś tego?
- Tak...bardzo. Dobrze mi z Tobą - Thunder uśmiechnął się, pocałował mnie na chwilową rozłąkę, wyruszyłam do siebie z laptopem pod pachą, lekko zaspana. Obudziłam się natychmiast, gdy na drodze stanął mi Logan, ominęłam go.
- Amy...
- Mam dziś wolne.
- Xander jest ranny, źle z  nim...- kiedy to usłyszałam zatrzymałam się, pobiegłam do pokoju Thundera, odłożyłam komputer, krzyknęłam mu tylko, że Xander jest ranny i pobiegłam do skrzydła szpitalnego.
Pielęgniarka mi powiedziała, że jest na sali zabiegowej, umyłam się, związałam włosy i wbiegłam do dr Jeffersona. To co zobaczyłam sprawiło, że poczułam się przerażona. Xand leżał na łóżku z jego ramienia wystawał wielki gruby pręt, chyba był problem z znieczuleniem, bałam się, ze się wykrwawi.
- Xanduś...
- Amy, nie rób tego...- dobrze wiedziałam co miał na myśli, nie chciał, żebym wzięła na siebie jego ból.
- Co jest Kevin? - szepnęłam do doktora
- Mam problem z wyciagnięciem prętu, nie mam tyle siły.
Usłyszałam Thundera jak dopytywał o stan Xandera, wpadłam na pomysł.
- Mam szalony pomysł, zaraz dostaniesz wsparcie, tylko go prowadź w tym wszystkim - wybiegłam z sali i chwyciłam Thundera za rękę.
- Potrzebuję Cię, jest źle, Jefferson nie da rady sam wyciągnąć żelaznego pętu, pomożesz mu, proszę Cię..
- Prowadź, tylko się nie martw.
Zabrałam Thundera do pokoju, by go przygotować, wprowadziłam do sali zabiegowej, Xand był taki blady.
- Jestem już Xanduś, zaraz się to skończy obiecuję, bądź dzielny - chwyciłam go za rękę i patrzyłam na chłopców, uzgodnili wspólnie taktykę, kiedy zaczynali wyciągać pręt, uciemiężałam ból Xandera, zgięłam się wpół, był okropny, podziwiałam go, że tak długo go znosił.
- Amy, błagam...nie rób tego...
- Spokojnie Xand, tym razem nigdzie się nie wybieram.
Przyszła pora na kolejne mocne ciągnięcie, prawie klęczałam przy łóżku, Thunder patrzył na mnie badawczo, gotów mi przylać i odciągnąć, ale wiem, że tego nie zrobi, bo wie ile znaczy dla mnie mój przyjaciel.
- Amy...wytrzymasz? - zapytał z troską w głosie, kiwnęłam tylko, bo nie potrafiłam odpowiedzieć, koncentrowałam się na tym by wytrzymać za wszelką cenę.
Ostatnie pchnięcie, było najgorsze, skupiłam się na tym by szybko zasklepić ranę, Jefferson podawał Xanderowi krew, a ja klęczałam przy łóżku, nie miałam siły się ruszyć.
- Będzie jeszcze potrzebna? - zapytał Thunder Jeffersona
- Nie, lepiej zabierz ją stąd, musi do siebie dojść, chwile jej to zajmie.
Thunder zdjął rękawiczki, wziął mnie na ręce i wyniósł z sali, całe szczęście Xanderowi nic już nie grozi, a ja za chwilę będę jak nowa.
- Jak się czujesz? - posadził mnie na ławce w korytarzu, pomógł zdjąć rękawice i fartuch.
- Już lepiej, zaraz mi przejdzie, bardzo Ci dziękuję.
- Nie musisz, słońce. Przecież wiem, że jest Ci bliski, wspiera Cię, dobry z niego człowiek. Dobrze, że nic mu nie będzie.
Zmierzała ku nam Kira nie miałam ochoty na nią patrzeć, przetarłam czoło i sięgnęłam po cukierka, trochę cukru mi nie zaszkodzi, a po takim wysiłku wpływ miał dla mnie zbawienny.
- Thunder, słyszałam o Twoim bohaterskim wyczynie, byleś taki dzielny, nie bałeś się tego widoku. Bez Ciebie doktorowi by się nie udało - spojrzała z wyższością na mnie, wyglądała jak z czasopisma związanego z modą, ja wręcz przeciwnie w dresie. Położyła ręce na torsie Thundera, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, byłam spokojna, chyba po raz pierwszy.
- Ostatnio nie widuję u ciebie Twoich przyjaciółek, musisz być strasznie samotny, gdybyś chciał opowiedzieć mi o tym jak uratowałeś tego człowieka, skarbie kończę o 19.00
- Wybacz, ale nie jesteś w moim typie, wolę bardziej inteligentne i wierne kobiety - zdjął z siebie ręce zaskoczonej Kiry - Mam komu opowiadać o tym wyczynie - przysiadł koło mnie na ławce, objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. W spojrzeniu Kiry była złość, ogromna fala upokorzenia i agresji, ruszyła w głąb skrzydła szpitalnego, a ja byłam pewna, że opowie o tym Loganowi. Mam cichą nadzieję, ze tego nie chwyci, jest przebiegły i szukając człowieka, którego kocham i ukrywam, nie będzie szukał wśród tych, z którymi jawnie przebywam. Obym miała rację.
- Wow, ale masz wzięcie - uśmiechnęłam się.
- Nie interesują mnie inne kobiety, mam jedną, a ochrona jej i uszczęśliwianie to etat na 24 godziny na dobę.

73. Walka przeciw niemu

Zdrzemnęłam się trzy godziny, czułam się jakby rozjechał mnie walec, kiedy się obudziłam znalazłam czerwoną różę na poduszce tuż obok mnie. Uśmiechnęłam się, pomyślałam o moim księciu. Wstawiłam ją do wody, umyłam się i przebrałam, byłam strasznie głodna, postanowiłam udać się coś przegryźć, muszę mieć siły na nocny patrol zwłaszcza jeśli czeka mnie towarzystwo Logana. Kiedy szłam korytarzem ktoś chwycił mnie za rękę i wciągnął do schowka, przycisnął swoje usta do moich...to był mój książę.
- Oszalałeś?- szepnęłam
- Na Twoim punkcie, kochanie - uśmiechnął się Thunder
- Dziękuje za różę...
- To tylko mały gest, szkoda, że nie mogę zrobić więcej..
- Tęsknię za Tobą...
- A ja za tobą...gdzie idziesz?
- Coś zjeść, jestem strasznie głodna - pocałowałam go namiętnie
- Pójdę z Tobą...nie wykręcaj się dziś, dobrze?
- Dobrze, jakoś pretekst się sam znajdzie...
Wyszłam pierwsza tak by nikt mnie nie zobaczył, a za jakąś chwilę zaczepił mnie Thunder i zaproponował zjedzenie czegoś przed dyżurem, na co "niechętnie" się zgodziłam. Mało kto został w jadalni, wybraliśmy stolik. Zajęłam bezpieczną odległość od niego, bardzo niechętnie.
- Będzie ciężko, co? - zapytał i zaczął jeść.
- Mało spałam, jakoś się denerwuję kiedy ma być blisko.
- Będzie chciał nas rozdzielić
- Nie dam się...nie zostawię ani na sekundę z tym typem.
- Jesteś zazdrosny?
- Mmm niech no się zastanowię....bardzo...bardzo...bardzo.....
Uśmiechnęłam się,  zobaczyłam Lillien, która zmierzała w naszą stronę, usiadła razem z nami.
- Cześć, Amy powiedz mi dlaczego ten koleś tak się na ciebie gapi...i krzywi..- kątem oka dostrzegłam Logana, dzięki temu, że się do nas dosiadła sytuacja wyglądała mniej groźnie.
- Nie mam zielonego pojęcia, no dobra mam to mój były, ciężko mu się dostosować do nowej sytuacji...
- Jak macie zamiar plotkować po babsku to spadam po kawę - mruknął Thunder
- Może byś przyniósł dowódcy też i Twojej siostrze...trochę szacunku strażniku.
- Grabisz sobie Pani dowódco...
- Sam chciałeś się przenieść do mnie - uśmiechnęłam się tryumfując
- I zaczynam myśleć, ze to był błąd - poczłapał z tacami po kawę
- Były chłopak powiadasz....- ciągnęła dalej Lillien z zaciekawieniem
- Ano, były, coś się stało, że o to pytasz?
- Coś mi w nim nie pasuje - zamyśliła się chwilę - czyli jesteś wolna, do wzięcia, singielka?
- Tak...ale nie planuję się z kimś wiązać przez bardzo długi okres czasu
- A co myślisz o moim bracie?
- Do czego zmierzasz?
- Myślę, że Ciebie bardzo lubi, jestem Ci wdzięczna za jego przemianę, wcześniej był nie do zniesienia, nic tylko bijatyki, kobiety, był strasznie pewny siebie. Nie szło z nim wytrzymać, aż do czasu zawodów, wcześniej był strasznie pewny siebie, że rozniesie wszystkich i takie tam. Po losowaniu wysłał mi smsa, że trafił na dziewczynę i już jej współczuje zwłaszcza, że jest nowa i niepozorna. Chciał jej oszczędzić wstydu i sprzątnąć ją w przedbiegach. Ale nie dałaś się, był nerwowy, nie widział jak to zrobiłaś, szukał sposobu jak nie dać się zaskoczyć w walce. Wściekał się, że byłaś taka spokojna i wyluzowana.
- To były tylko pozory, miał tak myśleć..- roześmiałam się -ale nie mów mu tego.
- Pokonałaś go i nie chciałaś skrzywdzić, dziewczyno nie mógł przez to spać! Chciał być taki jak Ty...zaczął ćwiczyć i masz efekty. Kibicował ci, mnie się spodobało, że go wyleczyłaś - uśmiechnęła się - Wydaje mi się, że się w Tobie podkochuje...ale nic mu nie mów...bo bym nieźle oberwała. Tylko go nie zrań...to dobry facet...i świata poza Tobą nie widzi...
- Nie mam zamiaru go zranić...lubię go...ale ze względu na  oko wielkiego brata muszę uważać, by nie miał problemów, nie chcę ich mieć, ale same mnie znajdują.
- Słyszałam...coś od Nataniela o tym. Chce Cię poróżnić z przyjaciółmi, tak?
- Tak, trochę tak to wygląda. Skąd wiesz, że się we mnie no wiesz...?
- Powiedział mi, że jest ktoś o kim myśli poważnie, że nigdy tego nie czuł i ta dziewczyna jest dość blisko...
- Papla - mruknęłam- wiesz wszystko, co?
- Byłam ciekawa kiedy pękniesz - wyszczerzyła się do mnie
- Mogę cię prosić o dyskrecję?
Wtedy podszedł do nas Logan i Thunder z kawami i ciastkami, czułam się między młotem, a kowadłem.
- Można się dosiąść? - zapytał wgapiając się we mnie
- Siadaj.. coś się stało?
- Czy musi się coś stać bym przyszedł do Ciebie?
- Nie, ale z reguły tak jest.
- Wyspałaś się?
- Niezbyt, dzięki Thunder za kawkę, ciastko mm chyba Cię przejrzałam, chcesz bym była ociężała, byś był dziś szybszy..
- Cholerka, zawsze mnie rozpracujesz szefowo...- spojrzał znacząco na Logana
- Ma się ten szósty zmysł wrażliwość na Twoją czarującą osobowość z bonusem na świńskie żarty-  uśmiechnęłam się - Twoja siostra obiecała mi pokazać Twoje zdjęcia jak byłeś malutki, rozkoszne, pewnie chłopakom się spodobają- wyszczerzyłam się z Lillien.
- Dobra, zrozumiałem, dam Ci fory.
- Lepiej nie spuszczaj dziś ze mnie oka - spoważniałam, by zaznaczyć powagę sytuacji, wypuściłam parę piorunów, wolałam się ubezpieczyć
- Wiem, znowu mam być Twoją niańką - naburmuszył się i pożerał ciastko.
- Też bym wolała być na plaży niż  w bunkrze z Tobą. Żadne z nas nie ma tego co pragnie, to chyba sprawiedliwe, dasz rade z tym żyć?
- A idź...
- Nie musisz jej dokuczać, nawet nie powinieneś, jest Twoja przełożoną - wtrącił Logan
- To tylko żarty, nie mam nic przeciwko, poza tym on mnie nie obraża, potrafię sobie radzić, zapomniałeś liderze? Jestem już dużą dziewczynką - spojrzałam znacząco
- Dobra, jak tam sobie chcesz, musimy pogadać w cztery oczy - naciskał Logan
- O czym?
- O..pracy, musimy uzgodnić parę rzeczy, przed patrolem.
- Ok, zjem, wypiję kawę i pogadamy.
A - "Jaki on dziś upierdliwy, cały dzień za mną chodzi"
T - "Jesteś pewna, że chcesz z nim rozmawiać?"
A- "Chyba nie mam wyboru, bądź blisko..."
T- "Zawsze"

Kiedy zjedliśmy i uprzątnęliśmy musiałam udać się do Logana. Weszłam bez pukania, wiedziałam, że mnie oczekuje.
- Jestem...
- Chcę Cię dzisiaj mieć u swojego boku
- Przecież to już ustaliliśmy, że idziemy w trojkę..
- Pokaż mu, że jesteś przywódcą, że ma Cię słuchać, pokaż, że jesteś ze mną...
- Nie mam zamiaru kłamać, nie jesteśmy razem, a uważam, że wystarczająco dużo wsparcia ode mnie otrzymałeś, jeśli uważasz, że jest inaczej zrezygnuję, bo na więcej nie możesz liczyć.
- Amy, rób tak dalej, a nie spocznę dopóki Cie nie złamię...- przyciągnął mnie do siebie mocno
- Życzę Ci powodzenia...- próbowałam go odepchnąć, ale przyparł mnie do ściany, kipiał złością.
- Sama o to prosiłaś...wiem jak Cię skrzywdzić...co najbardziej Ciebie zaboli...
- Już to zrobiłeś...- przestałam się szarpać- zakochałam się w kimś innym, szkoda, że dopiero teraz.
- W kim?! - szarpnął mnie mocniej
- Zapomnij, że Ci powiem...
- Zmuszę Cię do tego
- Udanej próby, jeśli mnie zaraz nie puścisz, zmuszę Cię byś to zrobił...- zaczął mnie dotykać, całować po szyi, próbowałam się wyrwać, ale nie miałam jak.
- Co teraz mi zrobisz?
- Poproszę byś przestał...
- Zrobiłem błąd, pragnę Cię, chcę byś była moja..wróć do mnie, wtedy przestanę..
- Nie ma takiej opcji, ostrzegałam - uderzyłam w niego piorunem i odepchnęłam, szybko uciekłam z gabinetu w pośpiechu zapinając koszulę. Wpadłam do swojego pokoju, powstrzymując płacz, Thunder na mnie czekał, czego się nie spodziewałam, spojrzał na mnie...w jego oczach obudziła się wściekłość, dostrzegłam w nich blask błyskawicy. Podszedł do mnie i objął mnie mocno.
- Amy, co on ci zrobił?! Zaraz pożałuje, na prawdę pożałuje! Nikt nie będzie Ciebie krzywdził, nie płacz.
- Do niczego nie doszło, muszę...wyrzucić tą bluzkę..zostały w niej może dwa dobre guziki...Nie możesz nic zrobić, wie, ze jestem w kimś zakochana, powiedziałam mu.
- Nie daruję mu tego...
- Stój, pomyśl...na to właśnie liczy, nie zniosę tego dłużej...nie zostawiaj mnie tu teraz samej, proszę Cię..- zsunął ze mnie koszulę i cisną nią przez pokój, próbował się opanować, wyjął mi sweter i podał.
- Zdajesz sobie sprawę o co mnie prosisz?!
- O niewykonalne...wiem.
- Zaraz...powiedziałaś mu, że jesteś w kimś zakochana....to znaczy, że Ty mnie kochasz?
- Ja...myślę, że....założę sweter....- wsunęłam go szybko na siebie, chciałam jakoś odwrócić uwagę, albo bardziej zebrać w sobie odwagę, wzięłam go za ręce i spojrzałam w oczy - chyba tak...
- Zrobię to dla Ciebie, ale nie będziesz z nim sama, co jeśli nie zdążę? Wiesz jakie to dla mnie trudne, zdaję sobie sprawę, że masz rację, a co jeśli by wiedział? Może by się bał i nie robił krzywdy.
- Nic już nie wiem, ale jestem przerażona - założyłam czarny skórzany płaszcz  na czarny sweter, który dał mi Thunder, dopięłam miecz - zbiórka...pójdziesz ze mną?
- Chodź - kiedy wyszliśmy natknęliśmy się na niego, zamarłam, Thunder odwrócił się do mnie - poczekaj i zaufaj mi- nic nie rozumiałam, a on stanął na przeciw Logana.
- Jeśli jeszcze raz, kiedykolwiek, nawet w myślach znieważysz mojego dowódcę, popamiętasz mnie i to srogo. Szedłem do Ciebie, oddać Ci Twój raport - podał go Loganowi - i co widzę, zapłakaną dziewczynę w podartej bluzce, czy Ciebie pogięło?! Jesteś w takiej desperacji?! Przysięgałem jej, nie Tobie lojalność i tego będę się trzymał. Zapamiętaj to sobie, są ludzie, którzy nie dadzą jej zranić i  jest ich całkiem sporo, możesz nas rozdzielać, ale kiedy będzie trzeba, będą wiedzieć, którą stronę wybrać. Dowódco, od dziś jestem Twoim cieniem, a Ty mi naskocz...liderze. Chodźmy na zbiórkę, pani dowódco, nic tu po nas - stałam ze spuszczoną głową, ukryłam twarz, nie chciałam na niego patrzeć.
- Thunder, poprowadź dzisiejszą zbiórkę proszę.
- Rozkaz.
Wiedziałam, że idzie za nami, ta noc będzie bardzo długa i męcząca. Ilekroć Logan chciał stanąć koło mnie Thunder zagradzał mu do mnie drogę, wzorowo poprowadził zbiórkę, mnie pozostało powiedzieć tylko "w drogę" na znak akceptacji planu.




72. Test zaliczony

Uśmiechnęłam się, gdy do mnie dotarli, przy nich się odprężałam i przypominałam o co walczę.
- Dzięki, że jesteście ze mną, Tobie też Thunder.
- Mmm co za wyróżnienie, nie myśl, że to wpłynie na moją ocenę. Lizus.
- Myślisz, że powieszę Twoja opinię na ścianie i będę do niej odmawiała modły? Chyba śnisz.
Nataniel się roześmiał, byli tacy zabawni, dogryzali sobie, jednak zawsze mogli na siebie liczyć, ona pomogła jemu, a on nie wahał się by pomoc odzyskać ją z Syntheri.
- Bezduszny - szepnęłam i najszybciej jak potrafiłam pognałam w tamtą stronę. Tam był dom Maddie, przyspieszyłam, Thunder był przede mną, rzucił się na pomóc dziewczynce. Jego prędkość zawsze mi imponowała, był silny.  Bezduszny wyglądał jak wściekły byk z mackami, które emanowały złowrogim purpurowym światłem. Thunder osłonił Maddie przed uderzeniem, upadł, zrobiło mi się gorąco, kucnęłam przy nim. Rana była bardzo głęboka, mimo twardości jego skóry, była niezwykle głęboka i bolesna.
- Amy, uciekaj stąd, zostaw mnie...
- Cii...zaufaj, mi - jedną dłonią dotykałam Thundera, drugą atakowałam stwora piorunami, w zasadzie bardziej go odganiałam, nie miałam czym odbijać jego ataków, to musiało wystarczyć - Maddie, jesteś cała?
- Nic mi nie jest, nie martw się...Amy! Uważaj!
Zasłonił mnie Nataniel i odbił swoją falą dźwięku kilka macek wędrujących ku mnie. Ulica się lekko zapadła, stwór stracił równowagę, ale zdołał dosięgnąć Nataniela i uderzyć go mocno. Jeszcze tylko troszkę....
- Amy, zostaw mnie...nie pozwól by cię zranił...
- Zaufaj mi...- nie wiedziałam sama co robię, krzyk bezdusznego odbijał się echem w mojej głowie.
Zamierzył się na mnie, nagle Maddie stanęła przede mną ze swoja cudowną złocistą tarczą.
- Zostaw to mnie, Amy, pomogę ci
- Pośpieszę się - złapałam ją za nogę, by podleczać jej tarczę, by wytrzymała jeszcze trochę, była bardzo dzielna, a ja byłam z niej dumna. Martwił mnie stan Nataniela, katem oka dostrzegłam, że się podnosił, ulżyło mi.
- Już mogę wstać..- powiedział Thunder
- Dobrze, na trzy - spojrzałam na niego, a on po prostu wiedział co zrobię, uśmiechnął się- 1,2 i 3...- w momencie on odskoczył do tyłu, a ja chwyciłam Maddie w pasie i odskoczyłam z nią na bezpieczną odległość - Schowaj się, pilnuj Nataniela, jest ranny. Jestem z Ciebie dumna - szepnęłam do dziewczynki.
- Co zamierzasz?
- Rozerwać się trochę...-uwolniłam błyskawice, oplotły moje ciało, dzięki nim , czułam się bliżej związana z moim T. Niszcząca siła w moich dłoniach była gotowa do ataku, użyłam szybkości by dostać się blisko byka, raniłam swoimi błyskawicami, przecinając stwora dłonią w połowie. Nie miał szans, rozpadał się na mych oczach, krzyczał, marzyłam, by w ten sposób uwolnić uwięzione wewnątrz niego dusze. Otrzepałam ręce z czarnej mazi, nie cierpiałam jej.
- Wszyscy cali? - podeszliśmy do Nataniela i zaczęłam  leczyć jego rękę.
- Świetna akcja, szybko go załatwiłaś -  pochwalił mnie Nataniel.
- Dzięki, równie dobrze się spisałeś, a Ty jeśli chcesz być w mojej drużynie,to posłuchaj nie życzę sobie haseł typu: zostaw mnie i uciekaj, zrozumiano? Nie działają na mnie, przyzwyczajaj się.
- Zrozumiałem, nie popełnię więcej takiej gafy, dowódco.
- I kto to teraz jest lizusem - puściłam im oczko, wzięłam Maddie za rękę i odprowadziłam bezpiecznie do domu.
- Z nią Ci takie zagrania nie przejdą - uśmiechnął się Nataniel - nigdy nie odpuści i nie zostawi nikogo w potrzebie, dlatego ludzie za nią idą.
- A samotny pacan lider traci poparcie...powoli - powiedział Thunder na co Nataniel przytaknął.
Reszta nocy minęła spokojnie, przed dotarciem do domu, rozdzieliliśmy się, byłam zmęczona, a czekała mnie kolejna batalia. Zrobiłam odprawę, a po niej zeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie parę kanapek i wielki dzbanek mocnej kawy, siadłam w jadalni z laptopem, przygotowałam raport, strasznie się z tym spieszyłam, bo bałam się...znowu podpaść. W gabinecie udało mi się być przed nim, więc zajęłam się nadrabianiem "moich" zaległości, które w efekcie należały do niego. Nie odzywałam się, bo kiedy byłam w śpiączce, zajął się wszystkim dlatego nie mogłam i nie chciałam być niesprawiedliwa.
- O, dzień dobry. Dobrze spałaś?
- Dzień dobry, nie kpij ze mnie. Możesz mnie nie trawić, nie ufać, ale nie rób ze mnie idiotki, bo słabo Ci to wychodzi. Raport masz na biurku, swoje części dostarczą moi ludzie, gdy się wyśpią - wstałam i nalałam mu kawy do kubka i podałam - może to poprawi Ci dzisiejszy humor i sprawi, że dzień będzie lepszy. Taka jak lubisz- odebrał kubek, ale złapał mnie za dłoń i przyciągnął delikatnie do siebie.
- Tęsknie za Tobą...
- Ja już nie, przestałam jakiś czas temu, wybacz - ziewnęłam i odsunęłam się - Czy w nocy znów mam dyżur? Jeśli tak, będę musiała zejść wcześniej, przespać się chociaż z dwie godzinki.
- Gdybyś zmieniła zdanie, wszystko byłoby prostsze, nie siedzielibyśmy teraz tu, a Ty mogłabyś spać...do woli.
- Poradzę sobie, nie zmienię zdania.
- I ile tak pociągniesz?
- Mam kodeks pracy i prawo po mojej stronie, pamiętasz? A jeśli nie dam rady, po prostu przyznam się publicznie, że nie wydalam fizycznie, porwałam się z motyką na słońce. Mój zastępca może godnie mnie zastąpić.
- Jeszcze ja muszę na to wyrazić zgodę, a nie sądzę, żebym chciał.
- Nie musisz chcieć, pójdę z tym do ludu, ciekawe co oni na Twój sprzeciw, jak myślisz?
- Dlaczego to tak utrudniasz?
- Nie utrudniam, jestem wolnym człowiekiem, walczę o to, przestałam Cię kochać i sam do tego doprowadziłeś, przykro mi.
- Nie będziesz z nim, nie pozwolę na to...
- Z kim z Xandem? Nie kocham go, nigdy tego nie zrobię, a szkoda, bo zasługuje na to, mizerny trud.
- Teraz tak mówisz...
- Mówię, bo wiem, miałam pełno okazji ku temu. Przyjaźnimy się, jest dla mnie jak rodzina, chce dla mnie dobrze, ty kiedyś też tego chciałeś..Logi, muszę popracować, wybacz.
- Popracuj z godzinę, później się połóż, wieczorem pójdę z Tobą na patrol, szłaś sama, nie może tak być.
- Dziękuję, weźmiemy Thundera?
- Dlaczego?
- Nie czuję się, dziś za pewnie, muszę uważać, kiedy nie dosypiam.
- Weźmiemy.
- Jak będę szła to mu powiem, dziękuję - przetarłam oczy i nadrobiłam małą stertę jego makulatury, zdziwiłam się, gdy odebrał mi jej trochę do zrobienia.
- Idź się połóż, ledwo siedzisz - mruknął pod nosem.
- Tak zrobię, dzięki. Wiesz co zauważyłam?
- Co takiego?
- Że Thunder dość mocno przypakował od czasu, kiedy z nim walczyłam na arenie. Poprawił swoje umiejętności, masz dobrych strażników, nie zniechęć ich do siebie.
- Dobranoc Amy.
- Na razie...- zabrałam ze sobą laptop, nie zauważyłam kiedy stanął przede mną, dotknął mojej twarzy i pogłaskał delikatnie.
- Dbaj o siebie...
- Będę....cześć - przecisłam się pomiędzy nim, krzesłem i wyszłam.
Weszłam do pokoju Thundera, słodko sobie spał, odsypiał nocną wojaczkę. Wsunęłam się do łóżka i pogłaskałam go delikatnie, pocałowałam go, zamruczał i otworzył leniwie oczy, kiedy mnie zobaczył przytulił mnie mocno.
- Heej...co się stało? - wymamrotał
- Przepraszam, że Cię budzę, ale muszę Ci coś przekazać..
- Yhy...to nie marnujmy czasu - wsunął się nade mnie i mnie zacałowywał, a ja się śmiałam - Ty mów, a ja się Tobą nacieszę...
- Jak będziesz tak robił to nie będę chciała stąd wyjść
- Może na to liczę - szepnął mi do uszka - tęsknie za Tobą...brakuje mi ciebie, tu jest tak pusto...kiedy ciebie nie ma
- Przepraszam, że to tak wygląda...
- Wiem dlaczego to robisz, wiem, że się go boisz...
- Dziś nie było tak źle, nie dałam się zastraszyć, dziś mam z nim patrol i powiedziałam, że chce Ciebie..mmm
- Wiem, ze to lubisz - pocałował mnie namiętnie - i co dalej?
- Zgodził się, powiedziałam, że kiedy jestem zmęczona, trudniej mi utrzymać kontrolę i ty jesteś moim zabezpieczeniem...
- Mądra dziewczynka, ale to teraz przede mną potrzebujesz zabezpieczenia - roześmiał się
- Możesz też być trochę zły, na mnie..rozmawiałam wieczorem z Xandem, przycisnął mnie do muru, dowiedział się sam o nas, przytuliłam go, bo chce nam pomóc, postawił się Loganowi, dlatego nas rozdzielił z dyżurów, podejrzewa, że ja i on prędzej czy później będziemy razem. Nie wiem jak to robi, ale zawsze wszystko wie, nawet jak nie mowie. Nie potrafię ukryć przed nim niczego. Nie złość się, to przyjaciel, najlepszy.
- Nie jestem zły, nie mógłbym, aniołku. To Twój przyjaciel, chyba od zawsze. Dobrze, że jest ktoś na kogo można liczyć i pomoże Ci jakbym ja nie mógł tego zrobić.
- Między nami, nic się nie wydarzy, chociaż on bardzo by tego chciał...ale to już wiesz i on też to wie...
- Szaleję za Tobą...pocałuj mnie lepiej, zanim pójdziesz spać, żałuję, że nie możesz zostać.
- Ja też żałuję...nie wiesz jak bardzo - pocałowałam go i tęskniłam jednocześnie, chociaż nie zdążyłam jeszcze wyjść z pokoju.
Kiedy wychodziłam uderzył we mnie poduszką, kiedy przechodził obok Logan.
- Obudź mnie jeszcze raz, to nie będę taki miły i Cię nie wypuszczę..
- I Ty myślisz, że to zrobiło na mnie wrażenie i się Ciebie boję? - odrzuciłam mu poduszkę - lepiej się okryj, nie chcę oślepnąć - udałam, że się krzywię i wyszłam.
Spojrzał na mnie czekając aż coś powiem.
- Nie lubi jak się go budzi, chyba...z resztą zawsze ma specyficzne nastawienie do wszystkiego - mruknęłam
- Sam do ciebie chciał dołączyć niech ma co chciał...
- Też jestem tego zdania, chyba nie wiedział na co się pisze tak do końca - zaśmiałam się
- A ja myślę, że wiedział i mu to pasuje, uczy się od Ciebie, ale nie jest typem, który Ci za to podziękuję,  ale Cię nie zdradzi i pomoże kiedy poprosisz. Aż się dziwie, że to mówię, coś mi dodałaś do kawy, pilnuj się go.
- Nie życz mi tego...chyba faktycznie wypiłeś jej za dużo, dobranoc..
- Dobranoc - udałam się do siebie, ciekawe w co gra tym razem, pewnie mnie sprawdzał, na szczęście zaliczyłam ten test.

71. Przeciwności


Byłam w umówionym miejscu przed czasem, nie mogłam usiedzieć w miejscu, rozciągałam się. Przesłałam my w myślach wiadomość, że jestem na miejscu, ale jestem pewna czy mnie nie odepchnął. Taka ewentualność, nie wróżyła mi niczego dobrego, ma rację, że się wścieka. Bałam się, że się ode mnie odwróci i...powie o wszystkim przyjacielowi - Loganowi. Wtedy sobie nie z nim nie poradzę, teraz jest wystarczająco ciężko, a co dopiero kiedy czarny scenariusz się spełni. Poczułam dłoń na moim ramieniu, odskoczyłam automatycznie.
- Jejku, Xand, przestraszyłeś mnie, przepraszam.
- Mówiłem do Ciebie.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Dużo przepraszasz...
- Powinnam, prawda?
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego jaka jest prawda, wiem, że mnie nie okłamiesz.
- Masz dużo czasu?
- Mam całą noc.
- Mmm cała noc, tylko dla mnie powinnam zdążyć, chcesz usiąść?
- Postoję.
- Bałam się, zacznę od początku, to się stało kiedy zerwaliśmy, nie wcześniej...
- O to Ciebie bym nie podejrzewał, za dobrze Cię znam.
- Dzięki, nie planowałam tego, nie wiem jak to wyjaśnić, poczułam coś i nie chciałam by to odeszło, to ciepłe uczucie, miałam dość bólu, który był we mnie od zawsze. Miałam dość odtrącenia, on sprawił, że poczułam się ważna w każdym calu.  Poczułam...chyba szczęście...dlatego w to brnęłam.
- Mów dalej.
- Nie ułatwiasz mi tego, masz racje zasłużyłam, zatajam to dla niego i Ciebie. Widziałeś Logana, wiem, że będzie tylko gorzej, już i tak jest cięty na niego, wystarczy, że mnie nie daje żyć. Jakoś to zniosę, doprowadziłby do tego, żebyście mnie znienawidzili, podkładając mi świnię jak to jego dziewczyna ośmieliła się go zdradzić za całą dobroć, którą mi dał, wiem, że by to zrobił...no i Ty...nie chciałam Ciebie bardziej zranić.
- Dlatego tak się wystraszyłaś?
- Tak.
- Nie pozwoliłbym mu Ciebie tknąć....dzisiaj, ja czuwam.
- Xand...- podeszłam do niego i mocno przytuliłam - wybacz mi - szepnęłam.
- Jesteś szczęśliwa? - objął mnie.
- Bardzo, skąd wiedziałeś?
- Widziałem jak na siebie patrzycie, jak Cię traktuje, jak o Ciebie dba, o każdy szczegół,
 z jaką precyzją wybierał jedzenie dla ciebie. Jak Cię uspokajał, jak mu ufałaś....wszystko co robi i robił jest dla Ciebie. Twoje oczy...
- Co z nimi?
- Przy nim są radosne, szczęśliwe. Zrób coś dla mnie, proszę.
- Co takiego?
- Nie daj się już więcej tak źle traktować, bądź z nim szczęśliwa. Uważaj na siebie, będę Cię nasłuchiwał...jakbyś miała z Loganem problem, zjawię się, zawsze. Tylko, powiedz mi to.
- Dziękuję...że zawsze chcesz słuchać. Bałam się, że Cię stracę, że się odwrócisz ode mnie. Nie chcę tego.
- Tak się nie stanie. Nie zostawię Cię samej przeciw niemu. To nierówna walka- zamyśliłam się.
- No proszę, cóż za romantyczna scena- zza drzewa wyszedł Logan, zadrżałam ze strachu i odsunęłam się od Xandera.
- Czego chcesz? - zapytał Xander- ona jest wolną kobietą, a ja mężczyzną, jeśli ma ochotę się przytulić ja nie mam nic przeciwko.
- Szybko działasz Xand
- Zbyt wolno, pozwoliłem byś zrobił to wszystko i ufałem, że przejrzysz na oczy,
nie popełnię więcej tego samego błędu.
Logan patrzył na mnie takim zimnym wzrokiem, czym na to zasłużyłam? Za Xandem czułam się bezpiecznie, nie mogę tak się bać, inaczej nigdy z nim nie wygram, nigdy nie da mi spokoju.
- Dlaczego to robisz? - zapytałam, spojrzał dziwnie - Dlaczego nam to robisz?
- Nie wiem o czym mówisz, widzimy się rano - spojrzał z wyższością i pewnym siebie uśmiechem, mogłam się domyślić, że to była groźba. Wrócił do budynku wolnym krokiem.
- Teraz już rozumiem, dlaczego to ukrywasz i przestałem ci się dziwić.
- Zachowaj to dla siebie proszę, straciłam ochotę na bieganie. Wybaczysz mi?
- Zerknij na rozpiskę patroli, wiem, ze coś zmienił, musisz uważać, żeby nie miał pretekstu by Cię terroryzować.
- Dziękuję...- pospiesznie udałam się do tablicy informacyjnej i oczywiście Xander miał rację, zostałam wpisana na patrol jako dowodzącą, jakżeby inaczej, jedynym pocieszeniem był fakt, że byłam w grupie razem z Thunderem. Wykreślił z rozpiski Xandera, rozdzielił nas, więc jest jego głównym podejrzanym. Pobiegłam szybko się przebrać i uzbroić, zeszłam na dół do drużyny.
- Przepraszam, że czekaliście, ale władza nie powiadomiła mnie o zmianie w ekipie, zaznaczyłam wam teren do patrolowania, dobierzcie się w mniejsze grupy, spotykamy się za dwie godziny w punkcie widokowym. Rozdałam im słuchawki, aby mogli się ze sobą kontaktować. Nawołujcie mnie w myślach jeśli nadejdzie taka potrzeba, połączę się z wami. Zabrakło sprzętu, wiec poradzimy sobie w ten sposób. Macie pięć minut by dobrać się w grupy, kto chce iść ze mną zapraszam tutaj. Nataniel podszedł do mnie od razu, mogłam się tego spodziewać, poczułam na plecach rękę Thundera, jego wodę poznam wszędzie, nie musiałam się odwracać.
- Można?
- A jednak się skusiłeś na moje towarzystwo? Chyba zatęskniłeś.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo, chcę tylko Cię przetestować.
- Zapraszam, nie mam nic do ukrycia.
- Mści się na Tobie- powiedział nagle Nataniel, chowając rękę do kieszeni.
- Wiem, po nocnym patrolu  z rana muszę się zjawić w biurze.
- Nic nie odeśpisz, nie możesz się zgodzić - zmartwił się Nataniel
- Pokazuje mi, że skoro nie jestem jego to taryfa ulgowa się skończyła, przetrzymam - opuściłam głowę.
- Uważaj, bo znowu stracisz kontrolę, musisz być wypoczęta - wtrącił Thunder, wiedziałam, że się martwił - mogę mu to powiedzieć i z nim sobie porozmawiać.
- Na razie podziękuję, może w końcu odpuści.
- No proszę, przyszedł skontrolować odprawę, czy się zjawisz - szepnął Nataniel, kiedy Logan pojawił się na schodach.
- Gotowi? To ruszamy - spojrzałam na niego, lekko uśmiechnęłam się zadziornie, włożyłam do pochwy miecz, w końcu duże dziewczynki nie bawią się małymi zabawkami.
Kiedy wychodziliśmy ruszyłam sama, widziałam kątem oka, że Thunder przytrzymał Nataniela i udał się w nieco innym kierunku, by później do mnie dołączyć, by nie dawać
zbyt wielu informacji Loganowi.
-"Trzymasz się jakoś? Tęsknię za Tobą i bardzo się martwię..."
- "To nie pierwsza scena dzisiejszego dnia z jego udziałem, porozmawiamy później, w ten sam sposób, tutaj nas nie podsłucha, Xander wie, domyślił się."
- Gdzie idziemy? - zapytał Nataniel
- Nie dajemy konusowi satysfakcji i informacji, że idziemy z nią.
- Dobry pomysł, ze wszystkich dyżurów rozdzielił ją z Xanderem.
- Będzie chciał ją rozdzielić z przyjaciółmi, bez was będzie łatwiejszym celem.
- Ty też jesteś jej przyjacielem.
- Ja się nie poddam, muszę być blisko, nie jest do końca stabilna, muszę czuwać, jak ją wkurzy, może się zapomnieć. 
- Nie będzie zadowolona - zaśmiał się Nataniel
- Nie musi, ważne, że ja będę się dobrze bawił - uśmiechnął się i skierował ich na punkt widokowy, gdzie w oddali czekała na nich Amy. Jego Amy.
Pr

czwartek, 19 kwietnia 2018

70. Sekrety.

Weszłam do jadalni, wszyscy zajęli już swoje miejsc, ukradkiem szukałam jego, ale musiałam przestać, bo to by było zbyt podejrzane. Na drodze stanął mi Logan, nie pozwolił przejść, w jego spojrzeniu było coś, czego zaczynałam się bać.
- Cześć, widzę, że już po problemie i opanowałaś nową moc - chciał mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Tak, prawie do perfekcji, dziękuję, że zapytałeś liderze. Jutro rano pojawię się w biurze, smacznego - ominęłam go, sięgnęłam po tacę, drżały mi ręce, musiałam się uspokoić, nie dam mu satysfakcji, wybrałam jedzenie i dosiadłam się do moich zaskoczonych przyjaciół.
- Cześć wszystkim,  spowiadać się, ile straciłam, migiem - uśmiechnęłam się serdecznie, tęskniłam za nimi.
- Amy!!! Jak dobrze, Cię widzieć - ucieszyła się Megan i złapała Nentresa za rękę
- Was również, przepraszam, że tak mało mogę Ci pomóc z treningiem, ale myślę, że nauczyciela masz najlepszego pod słońcem - zachichotałam - Lilien, dobrze,  Cię widzieć w lepszej kondycji, jak się czujesz?
- Wszystko w porządku, dziękuje, że przejęłaś większość mojej mocy, to co mam mi idealnie wystarcza. Przykro mi, ze miałaś takie problemy z tym związane, czuję się trochę winna.
- Większość? Nie wiedziałam ile powinnam, nie chciałam, aż tyle..
- Mnie to cieszy, Thunder jest dobrym nauczycielem, prawda? - ah i zaczęły się schody.

- Tego jednego nie mogę mu zarzucić, jest dość specyficzny, ale go lubię, tylko mu czasem tego nie mów, bo jeszcze zacznie za mną bardziej chodzić niż to konieczne. A będzie mnie oceniał, przez jakiś czas - czułam na sobie palące spojrzenie Xandera, bałam się tego.
- Czy jak cię dotknę to mnie porazisz? - zapytał Nataniel
- Nie, zapomniałeś braciszku, że masz u mnie specjalne przywileje? - uśmiechnęłam się do niego, a on dotknął mojej ręki 
- Dobrze, że jesteś i nic Ci nie jest - powiedział będąc poważnym
- Nie tacy kozacy próbowali, co nie Silyen - uśmiechnęłam się do niego
- Ma się rozumieć, a bardzo się starali...- odpowiedział wyrwany z zamyślenia
Spojrzałam na Xandera i zastanawiałam się co mu powiedzieć.
- Nasz trening będzie musiał trochę poczekać, ale co powiesz na jogging?
- Kiedy tylko zechcesz pod warunkiem, że nie włączysz dopalacza i nie zostawisz mnie z tyłu.
- Kurcze, przejrzałeś mnie...
- Bo Cię znam lepiej niż myślisz, na wylot kochanie, na wylot
- No to mam przewalone
- Oj masz masz, a nawet nie wiesz jak bardzo
- Ratunku...
- Nie ma zmiłuj - uśmiechnęła się Ariel, pewnie myślała, ze teraz Xander ma szanse by stanąć u mego boku, ale niestety była w błędzie
Dostałam smsa, nie musiałam się zastanawiać od kogo, bo wiedziałam doskonale. Zerknęłam po kryjomu: "Nic Ci nie zrobił? W takich chwilach bycie z dala od Ciebie jest trudniejsze niż przypuszczałem Twój T". Eh, jak ja to doskonale rozumiałam odpisałam: "To tylko cisza przed burzą, dam radę, nie martw się, nie tacy próbowali mnie złamać. A". 
- Amy, nie zawołasz tu Thundera? - zerknęłam na Xandera zdziwiona- to nieuprzejme, że siedzi sam w końcu Ci pomógł
- A jest tu? Nie zauważyłam kiedy wszedł, masz rację, ale ehh będzie mnie stresował, żebym nazywała go mistrzem, bądźcie na to gotowi - ruszyłam w jego stronę.
- Siemka
- Rany, znowu Ty, a gdzie mistrzu...?
- Pff, zrobię ci plakietkę jak będziesz grzeczny, może...a jednak nie, nie zrobię. Dosiądź się do nas, jak jesteś w stanie znieść moje towarzystwo, na pocieszenie powiem ci, że tam jest Lilien.
- Wcale nie z Twojego powodu- wstał i poszedł za mną
- Wcale na to nie liczyłam.
- Nie mów, że jeszcze mam siedzieć koło Ciebie...
- Jakoś to zniesiesz...chyba, ze się ktoś przesiądzie, ale na to nie licz...
Thunder usiadł ociężale obok mnie i lekko trącił mnie nogą, a że robił to jawnie, wtrąciłam.
- Pchać się na mnie nie musisz..
- A gdzie mistrzu...?
- Nie będę tak do Ciebie mówić
- A ja biedny znosiłem Cie przez ten cały czas...nawet dałem Ci swoją ostatnia koszulkę....
- Wcale nie ostatnią i dałeś tylko i wyłącznie dlatego bo mój niezwykle genialny ex posłał mi habit do spania, a golfy na siłownię..- zauważyłam zdziwione miny spoglądających po sobie przyjaciół - Ee tak, przepraszam nie wiedzieliście, mój błąd.
- Dałem, bo Twój zapach by mnie powalił
- Ty i tak pachniesz gorzej
- Uznam to jako komplement..
- Jak  kto woli - Nataniel się roześmiał
- I wy tak cały czas? - spojrzeliśmy na siebie z Thunderem i jednogłośnie odpowiedzieliśmy
- Przeważnie, a co?
Poczułam na sobie małe rączki, odwróciłam się i ucieszyłam, wiedziałam do kogo należą
- Maddie..jak dobrze Cię widzieć - objęłam ja mocno - słyszałam, że zrobiłaś wspaniałe postępy, Nataniel bardzo Cie chwalił. 
- Dziękuję, a czy Tobie już nic nie jest? - zmartwiła się Maddie
Ważniejsze jest to, że Tobie nie zrobię krzywdy, ani nikomu innemu - pogłaskałam ją po buzi i poczęstowałam kanapkami.
- Zachowuj się przy młodej damie - szturchnęłam Thundera
- Ty się powinnaś bardziej pilnować
- W sumie masz rację, przejmuję od Ciebie jakże czarującą osobowość, muszę się pohamować. To niezbyt odpowiednie dla tej młodej damy. 
- Chwileczkę, Thunder to jest ta dziewczyna, z którą walczyłeś w tych zawodach? Ta, o której mi opowiadałeś? - zapytała Lillien
- Tak, dlaczego pytasz?
- Mam swoje powody -  uśmiechnęła się tajemniczo.
Po skończonej kolacji, Maddie pojechała do domu jak każdego wieczora Nataniel odwiózł ja naszym suvem, odprowadziłam ją i pomachałam na do widzenia. Thunder razem z Lillien poszli do jego pokoju porozmawiać, żałowałam, że nie mogłam iść z nim. Nentres pozbierał kilka tac i zabrał Megan w jakieś romantyczne miejsce. Silyen się ze mną pożegnał, a Ariel mnie uściskała szepcząc o tym, że zawsze mogę z nią pogadać. Zostałam z Xanderem sama, czułam się trochę niezręcznie po wczorajszej rozmowie, ale piekło będzie czekać mnie o poranku. Kiedy zjawię się w pracy i będę musiała sprostać wymaganiom szefa. 
- Może pójdziemy pobiegać? Masz ochotę?- przyciągnął mnie bliżej siebie, uważał, żeby nikt nas nie słyszał.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
- O czym mówisz?
- Amy, ja wiem, widziałem jak na niego patrzysz - wystraszyłam się, kiedy na mnie spojrzał widziałam na jego twarzy zdziwienie.
- Znajdźmy inne miejsce do rozmowy, dobrze?
- Za pół godziny, spotkajmy się w naszym miejscu, pobiegamy.
- Xand, ja...
- Nie spóźnij się...- poszedł do siebie, by się przebrać, nie zaczekał, wiedziałam, że przed nim ukrycie czegoś jest wręcz niemożliwe.