Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

niedziela, 12 maja 2019

126. Sen z widokiem na przyszłość

Wróciłam do domu dość wcześnie, Astaroth przeniósł nas od razu do mojego pokoju, zaoszczędziło mi to tłumaczeń czy spotkania kogokolwiek w budynku.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytał mnie nagle, gdy odpinałam miecz.
- Było...miło - nie potrafiłam tego nazwać w inny sposób.
- To się cieszę, chociaż trochę się odprężyłaś - pomógł mi zdjąć kurtkę, czym mnie zaskoczył.
- Dzięki - podszedł do mnie blisko i patrzył mi w oczy, tak łagodnie i czule, uśmiechał się do mnie. Przymknęłam oczy, gdy dotykał mojej twarzy, ucałował mnie w czoło.
- Śpij dobrze, jestem pewny, że nie będziesz miała żadnych koszmarów - kiedy wychodził wziął nagrodę Thundera i położył na meblach na widocznym miejscu.
- Dobranoc.
- Do zobaczenia, Amy.
Kiedy zniknął wysłałam Loganowi smsa: Jestem w domu, idę spać, pa. Nie miałam ochoty na towarzystwo, było mi jakoś miło. I muszę przyznać, że na prawdę dobrze się z  nim bawiłam.
Po kąpieli położyłam się do łóżka, zasnęłam prawie od razu, nie miałam koszmarów, ale miałam przedziwny sen. Siedziałam na ławce na wzgórzu i patrzyłam w morze, pogoda była piękna, przymknęłam oczy ciesząc się promieniami słońca, kiedy ktoś się do mnie dosiadł.
- Powinnaś używać kremu z filtrem - ten głos...otwarłam oczy natychmiast i spojrzałam na niego...to był Thunder, mój Thunder!
- Thunder, ja myślałam, że Ty...
-  Nie żyję, to fakt. Ale to mi nie przeszkodziło by porozmawiać z Tobą.
- Mogę Cię przytulić?
- Jeszcze pytasz? - uściskał mnie, a ja nie chciałam się od niego dorywać - zawsze byłaś pieszczochem.
- Mogłabym tu zostać na zawsze.
- Ale nie możesz, musisz pamiętać co mi obiecałaś, masz być szczęśliwa. Spławiłaś Raziela, to było dobre, nie dałby Ci tego czego potrzebujesz. Zapomnij o Abaddonie, on myśli nie tym co trzeba, pomógł Ci, troszczy się jak ma z tego korzyść.
- Nie chcę nikogo.
- Obudź się, bo nie widzisz tego co oczywiste.
- Kocham Cię.
- Ale mnie już nie możesz kochać.
- Co ja na to poradzę, ciągle coś do Ciebie czuję...i tęsknię.
- Zaangażuj się w coś, w nowy związek, nawet jak się nie uda i co z tego? To będzie krok do powrotu do normalności. Co z tego, że jest zły? Opiekuje się Tobą.
- O kim ty mówisz?
- Zależy mu, a Ty go zmienisz, zawsze zmieniasz ludzi. Na prawdę zapomnij o Abaddonie, nie żartuję, masz być szczęśliwa, a on Ci to szczęście da, w życiu nie zrobi Ci krzywdy! Posłuchaj serca...
- Ja na prawdę nie rozumiem.
- Kobieto, on zabrał Cię na randkę...nie obmacywał Cię, interesujesz go Ty.
- Zaraz, zaraz mój panie, czy Ty właśnie swatasz swoją narzeczoną?
- Z bólem serca, ale swatam i chcę byś żyła pełnią życia. Nie katuj się, żyj, idź do kina, na randkę, żyj.  Idź po kielich, pomóż mu, ma dość ciekawe marzenie.
- Jakie?
- Nie zdradzę Ci go. Nie chcę, byś się mściła...odpuść. Zemsta nie przynosi niczego dobrego.
- Skąd tyle wiesz?
- Teraz wiem wszystko, takie było moje przeznaczenie, dać Ci szczęście i ocalić, jestem z tego dumny. Musze już iść..
- Spotkamy się jeszcze?
- Przecież masz mnie zawsze o tu...- wskazał na serce i zniknął.
Obudziłam się, słońce było wysoko, chyba dość mocno mi się przysypało. Na mojej komórce widniała nieprzeczytana wiadomość, numer którego nie znałam: " I jak Ci się spało? Nie byłem przekonany do tego rodzaju urządzenia, ale Ty je używasz, pora wypróbować i zmienić nieco podejście. Miłego poranku - Astaroth". Uśmiechnęłam się i odpisałam: "Miałeś rację, nie było koszmarów, miałam bardzo przyjemny sen, właśnie wstaję. Fajnie, że uczysz się czegoś nowego, powodzenia. Amy". Wstałam w bardzo przyjemnym nastroju, uśmiechałam się, szybko ubrałam i pognałam na śniadanie, dosiadłam się do Logana i Xandera, dziwnie na mnie zerknęli w tym samym momencie.
- Cześć, ale jestem głodna...czy ja Wam przeszkodziłam?
- Nie, siadaj, wsuwaj.
- Co tam słychać? - uśmiechnęłam się.
- Ty mi lepiej powiedz, byłaś  z nim? - zapytał ostro Logan.
- Wyszłam jak mnie prosiłeś, ale wyszedł do mnie i rozmawialiśmy, nie przyjął zlecenia Lilith. Miał pełno okazji, żeby mnie wykończyć, nie rozmawialiśmy po raz pierwszy.
- Musisz być ostrożna Amy! - jęknął Nataniel.
- A nie jestem?
- Nie, nie jesteś - mruknął Logan.
- Wiem, że nie zrobi mi krzywdy, tego jestem pewna.
- Niby skąd!?
- Thunder mi powiedział.....ooops- chłopcy spojrzeli po sobie w panice.
- Uważam, że powinnaś wziąć urlop, powinnaś z kimś pogadać, znam fajną terapeutkę.
- Logan, ja nie oszalałam. Wiem, że odszedł, ale rozmawiałam w nim we śnie.
- Przyśnił Ci się...nie możesz na podstawie snów wydawać osądów - powiedział ostro Nataniel.
- To nie był zwykły sen, czułam go, dotykałam...mam zamiar zrobić to o co mnie poprosił, no w większości. Nie wierzycie? Raziel, czy mógłbyś do mnie przyjść? - jak na zawołanie zjawił się mój archanioł.
- Wołałaś? - mruknął zaspany.
- Cześć, przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale czy mógłbyś wyjaśnić moim towarzyszom, że nie oszalałam i rozmawiałam z nim w nocy?
- Że niby Ty oszalałaś? - roześmiał się - a to dobre...
- Fajnie, że Cie rozbawiłam, ale na razie nie jest mi do śmiechu.
- Faktycznie prosił o spotkanie z Tobą, wybrał więc sen, czasami zmarli kiedy czują, że nie załatwili wszystkiego dostają szansę, by porozmawiać z kimś najważniejszym, w tym wypadku Thunder chciał spotkać się z Tobą. Amy, takich próśb się nie lekceważy, od Ciebie zależy jego spokój.
- Widzisz? Nie potrzebuje terapeuty...zaraz, wróć, to znaczy, że muszę zrobić wszystko jak mówił?
- Tak, byłoby dobrze.
- O co prosił?
- Bym się udała w podróż do piekła, odrzuciła zemstę, dała szansę pewnemu mężczyźnie i zmieniła go, ostatnie to...mam być szczęśliwa - wyliczyłam na palcach.
- No to do dzieła...od Ciebie zależy jego spokój. Musiał mieć powód, że tego chciał, widzi więcej niż wy tutaj.
- Tak, mam więcej roboty niż przypuszczałam...
- Tylko, Amy tam w piekle nie będę mógł Ci pomóc.
- Wiem, ale przypuszczam, że będę tam bezpieczna, nie pójdę sama.
- A z kim? - zapytał Logan.
- Z Astarothem...
- Jak umrę i go spotkam to oberwie ode mnie w ten durny łeb - mruknął Logan
- Nie mam wyjścia, nie będę ryzykować jego tułaczki.
- Nie umieraj zbyt szybko, mam dosyć śmierci - jęknął Nataniel.
- Z kim masz się związać? - zapytał Logan, a wszyscy spojrzeli na mnie zaciekawieni.
- Ważne pytanie czy on będzie mnie chciał, jak nie to trudno...
- Amy...kim on jest?
- Astaroth.
- Oszalał!
- Nikt z nas nie ma na to wpływu, poza tym wątpię, by cokolwiek z tego było...musiał by mnie chcieć, a to nierealne - Raziel uśmiechnął się pod nosem - znam tą minę, Ty coś wiesz! - wskazałam na niego palcem
- Wiem, nie powiem, bo nie mogę, ale jesteś słodka - roześmiał się - przygotuję Ci anielski prowiant może się przydać - zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Nie patrzcie tak na mnie - dokończyłam jeść.
- I co zamierzasz teraz zrobić? - skapitulował Logan.
- Zgodzić się na wyprawę, a co do reszty muszę się poważnie zastanowić - Logan poklepał mnie po ramieniu i wyszedł zły z sali.
- Co go ugryzło?
- Sądzę, że Astaroth, pewnie liczył, że może się zejdziecie - ja bym próbował.
- To by sie nie udało, oboje to wiemy - odstawiłam naczynia i wróciłam do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz