Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 31 lipca 2014

46. Powrót do domu.

Nentres się zamyślił, od jakiegoś czasu tej całej sprawy z Silyenem, porwaniem miał pełno wątpliwości, postanowił je rozwiać zanim wrócą do domu.
- Wiecie, od pewnego czasu chciałem poruszyć ten temat, po tym co zrobił mój ojciec Silyenowi, a teraz Amy, nie chcę i nie mogę tutaj zostać, chciałbym walczyć z Wami, zostać strażnikiem, jeśli tylko mnie przyjmiecie i będziecie w stanie zaufać po tym wszystkim. Wiem, że aniołem nie byłem, nawet i zwłaszcza dla Ciebie Amy. Co Wy na to?
- Głosowanie? - zaproponowałam i wiedziałam po minach chłopaków, że nie mają nic przeciwko, zyskamy silnego sprzymierzeńca.
- Przecież jesteś strażnikiem, bez wahania ryzykujesz kiedy trzeba i walczysz, przyjmuję Cię oficjalnie - uścisnął mu dłoń Logan.
- Dzięki, ulżyło mi - uśmiechnął się.
- A Ty Silyen ? Dołączycie do nas z Ariel? - zapytałam - To ta moja propozycja nie do odrzucenia, tu jesteście celami, z nami możecie zrobić coś dobrego. Kiedy wydobrzeję i jeśli będziecie tego chcieli, zwrócę wam ludzka postać. Masz szansę pojednać się z bratem i odpokutować, dać Ariel stabilizację i oparcie. A ja wam dam dom, do którego będziecie chętnie wracać. Chłopcy macie coś przeciwko?
- Ufam Ci Amy, nie wiem co Cię tam spotkało, ale gdybyś miała wątpliwości, albo by Cię skrzywdził, nie proponowałabyś mu tego, prawda? - spojrzałam Silyenowi w oczy, kiedy Logan mówił te słowa, obecnie tylko my znaliśmy cała prawdę.
- Prawda - odpowiedziałam bez wahania, nie chciałam by wiedzieli co mnie tam spotkało, mieliby wyrzuty sumienia, a tego nie chciałam, w końcu wybaczyłam, prawda?
- W takim razie, ja nie mam nic przeciwko, Xand? - Xand badawczo mi się przyglądał, nie znosiłam tego, spojrzałam na Thundera i Nataniela czy zgłaszają protesty, wiedziałam, że Xander się domyślił, że nie mówię wszystkiego.
- Jeśli jesteś tego pewna, nie będę stawał na drodze - po namyśle powiedział Xander.
- Jeśli to uszczęśliwi Amy, nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się Nataniel.
- Mnie też daliście szansę, im nas więcej tym weselej - stwierdził Thunder.
- Wasza decyzja? - czułam, że Xander świdruje mnie spojrzeniem, jejku jak ja tego nie znosiłam, zawsze wiedział kiedy coś starałam się zataić.
- Amy, to co dla nas zrobiłaś było wielkie, nie pierwszy raz ocaliłaś mi skórę z chęcią Ci się za to odwdzięczę, jeśli mój Silyen się zgodzi, chciałabym pójść, poznać Twój dom i świat, za którym tak tęskniłaś - powiedziała Ariel i spojrzała na Silyena, który uparcie wpatrywał się we mnie i zastanawiał nad tym wszystkim, razem z Xandem mogliby założyć spółkę świdrujących wzrokiem.
- Zgadzam się, na Twoich zasadach, cokolwiek powiesz zrobię - czyżby się w  nim obudziły wyrzuty sumienia?
- Jesteś wolnym człowiekiem, nie będziesz w niewoli. To tak, jakbyś miał wątpliwości - uśmiechnęłam się i przytuliłam do Logana - wracajmy już do domu, dobrze? Padam z nóg.
- Dobrze słonko, ale dziś śpisz ze mną i nie wypuszczę Cię ani na sekundę- mocno mnie przytulił, byłam szczęśliwa.
- Wiedziałam, że mnie odnajdziesz - pogłaskał mnie po policzku.
- Nigdy się nie poddaję, zapomniałaś?
Wróciliśmy do domu, przywitały nas owacje strażników, gratulowali nam powrotu.
Logan rozwiał wątpliwości związane z naszymi nowymi gośćmi. Zaprowadziłam ich do wspólnego pokoju, pomyślałam, że będzie im raźniej razem. Silyen  czuł się przy mnie niepewnie, nie zna zbyt wiele oprócz brutalności panującej w jego domu. Tutaj jest inaczej, będzie musiał się tego nauczyć. Przyniosłam im trochę ubrań i jedzenia.
- Śpijcie dobrze, jutro Was oprowadzimy.
- Możemy porozmawiać? - zapytał Silyen
- To ja się wykąpie, a wy pogadajcie - Ariel poszła do łazienki.
- Logan wydaje się być miły - zaczął niepewnie Silyen
- I jest miły.
- Ukryjesz to wszystko przed nim?
- Nie chce do tego wracać, lepiej by nie wiedzieli, wiesz jak się będą zadręczać?
- Ale to z mojej winy, powinienem ponieść karę.
- Masz wyrzuty sumienia?
- Nie mam sumienia.
- A jednak, wydaje mi się, że masz. Dlatego się tak czujesz, to ludzki odruch. Słuchaj, zapomnę o tym wszystkim, nie jesteś tu więźniem.
- Ale ja nie zapomnę. Skrzywdziłem Cię, wiem co chciałem ci zrobić i do czego dążyłem, a Ty w zamian mi pomogłaś.
- Bo taka już jestem, mówiłam ci, lubię Cię, uwielbiam Ariel, zaopiekuj się nią i będziemy kwita. Może kiedyś mnie uratujesz i ja Tobie będę wdzięczna.
- Chcesz za wszelką cenę mnie pocieszyć.
- A ty za wszelka cenę siebie zdołować. Trafiłeś na upartą kobietę, nie zadręczaj się, nic mi nie będzie. Masz teraz inne zadanie, musisz przetrwać, zmienić podejście, zaufać tym ludziom. Byłam na Twoim miejscu, przerażona, samotna, niezrozumiana. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, pomógł mi Twój brat. Pomógł mi Logan, Xander , przyjaciele. Nie jesteś już sam, wiesz co robić, jesteś potężny zapomniałeś? - uśmiechnęłam się. Silyen powstał, objął mnie i ucałował w czoło.
- Dziękuję.
- Ty również mi pomogłeś, jak mówiłam nigdy Ci tego nie zapomnę.
- Poradzisz sobie z tym?
- Mam z kim o tym pogadać - szturchnęłam go- będzie dobrze. Dobranoc - wyszłam z ich pokoju, cieszyłam się, że są bezpieczni. Wiedziałam, że batalia z Xandem mnie nie ominie, kiedyś się o tym dowie, ale do tego czasu może
 się z tym wszystkim uporam. Kiedy wracałam do pokoju spotkałam Xandera, oparł się o drzwi i nie dał mi przejść.
- Xand....
- Amy, ukrywasz coś...prędzej czy później to wyjdzie na jaw, martwię się o Ciebie. Powiedz mi, jeśli będę mógł Ci pomóc, dobrze? O nic więcej Cię nie poproszę.
- Umowa stoi, chciałabym się położyć, Logan na mnie czeka, możemy tą rozmowę przełożyć?
- Wiesz, że nas nie ominie? Śpij dobrze- odszedł od drzwi i skierował się do swojego pokoju.
- Dobranoc - nie czułam się z tym zbyt dobrze, ale co mogłam zrobić.
Weszłam do pokoju Logana i uśmiechnęłam się najpromienniej jak potrafiłam, chociaż niezbyt miałam na to ochotę.
- No już myślałem, że się Ciebie nie doczekam - podszedł do mnie i obsypał mnie pocałunkami.
- Jakbym wiedziała, że tak mnie przywitasz byłabym dużo prędzej - zarumieniłam się.
- Chodźmy spać, wyglądasz na wykończoną.
- O niczym innym nie marzę.

sobota, 26 lipca 2014

45. Bunt.


Strażnicy dotarli do twierdzy Silyena, aby było bezpieczniej Nentres wyruszył na zwiad w środku pałacu, by znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie reszta towarzyszy będzie mogła się przenieść. Znalazł dostatecznie dużą wolną komnatę na parterze, wyżej było zbyt niebezpiecznie się zapuszczać. Wysłał namiary lokalizacyjne, aby reszta mogła je wprowadzić do telereporterów. Wszyscy byli w komplecie.
- Udało Ci się ją namierzyć? - zapytał Logan.
- Jeszcze nie, pewnie jest wyżej tam gdzie więcej ludzi, by było trudniej.
Xander wyciągnął lokalizator i sprawdził sygnał.
- Powinna być nad nami, na którymś z pięter, tylko nie wiem, na którym.
Do komnaty wszedł Widar, co ich kompletnie zaskoczyło, miał swój własny plan i zamierzał ich użyć według niego.
- No, w końcu się zjawiliście, spokojnie książę, wiem, gdzie jest wasza zguba i pomogę Wam ją odzyskać, szybko i bez hałasu - uśmiechnął się generał.
- Dlaczego mam Ci wierzyć? - zapytał Nentres
- Ponieważ chcecie dorwać przyczynę problemów Silyena, nie mogłem nic zrobić, kiedy tak źle ją traktował, musicie mi wybaczyć. Silyen jest na dziedzińcu, możemy go razem pokonać i przywrócić porządek, zaprzestać walki, rozmnażaniu się bezdusznych. Zrobimy tak, ja pójdę po Amy razem z księciem, ukryjesz się i zaczekasz, aż ją wyprowadzę i przekażę, tymczasem reszta z Was pomoże pokonać tego potwora.
Nentres spojrzał na Logana.
- Decyduj, ja już raz spartoliłem.
- Najbardziej mi zależy by ja odzyskać, kiedy ją uratujesz, przenieś stąd jak najdalej. My załatwimy resztę.
Widar z Nentresem udali się na górne piętra, według planu Nentres przyczaił się w korytarzu. Widar wszedł do komnaty, w której przebywała Amy.
- Widar?! Co Ty tu robisz, nie podchodź do mnie...?!
- Spokojnie księżniczko, nie przybyłem by z Tobą chędożyć, chce Cię oddać przyjaciołom, są w zamku, książę Nentres czeka w korytarzu, obiecałem mu Ciebie sprowadzić.
- I mam Ci w to uwierzyć?
- Spróbuj go wyczuć, jest blisko macie przecież więź...o czyżbyś o niej nie wiedziała?
- Skąd tak dużo o mnie wiesz?
- Długo żyję na tym świecie i na tamtym, Twoja decyzja? - wyczułam Nentresa, miałam sztylet, swoje zabójcze dłonie i nie miałam wyboru.
- Prowadź, ale jeśli mnie oszukasz...to już ja Ciebie popieszczę - zacisnęłam dłonie, by Widar dobrze odebrał przekaz.
- Grzeczna dziewczynka. - generał wyprowadził mnie, coraz mocniej wyczuwałam Nentresa, nie kłamał kiedy go zobaczyłam, rzuciłam mu się w objęcia.
- Przyszedłeś po mnie - szepnęłam.
- Zawsze przyjdę.
Widar kiwnął mu i szybko zniknął, co było podejrzane, jego nagła pomoc, miałam złe przeczucia.
- Zabiorę Cię stąd daleko, gdy skończymy walczyć, wszyscy wrócimy do Ciebie.
- Zaraz zaraz walczyć?
- Logan z chłopakami walczą z Silyenem, chcą uwolnić bezdusznych żyjących w tyrani, chodź - objął mnie w pasie.
- Stop, musimy pomóc Silyenowi.
- Co Ty opowiadasz on Cię więził i krzywdził, to Widar bezinteresownie nam pomógł...
- Widar to szuja, przenieś mnie na pole walki, szybko...
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Stuprocentowo.

Kiedy Nentres przeniósł mnie na pole walki, widziałam, że Silyen walczy z Loganem, mierzy w niego dłonią, z której najprawdopodobniej zrani go dość dotkliwie jakimś atakiem, przeniosłam się szybko przed niego i zasłoniłam mojego ukochanego. Thunder walczył natomiast z Ariel, nie miała lekko, zdążyłam tylko krzyknąć do niego.
- Thunder, zostaw ją, chroń Ariel, zostawiam to Tobie, ja zajmę się resztą.
- Rozkaz, dowódco - uśmiechnął się szeroko.
Kiedy pojawiłam się przed Loganem Silyen się wystraszył, wiedziałam, że nie chce mnie skrzywdzić, ale ja nie zamierzam dać skrzywdzić Logana.
- Amy, oszalałaś! Trafię Cię!  - Silyen szybko zmienił kierunek celu, przez co oberwałam w ramię.
- Amy, co Ty wyprawiasz?! - krzyknął przerażony Logan
- Wszystko gra nie martw się, nie on jest wrogiem- złapałam się za ramię i szybko wyleczyłam.
- Rety, ale ty jesteś kłopotliwa, książątko jak zwykle zawiódł, chyba macie to w genach... rodzinne. Miałeś ją zabrać stąd daleko, a nie krzyżować moje plany, trudno...sam się zajmę likwidacja Silyena - pojawił się Widar i mierzył do Silyena swoją dłonią, która rozgrzała się do czerwoności, rzucając gorące pociski.  Przerażona Ariel krzyknęła, ale Thunder ja przytrzymał, aby nie stała jej się krzywda. Niewiele myśląc rzuciłam się na Silyena przewracając go, dzięki czemu uniknął obrażeń.
- Dlaczego to robisz? - szepnął zdezorientowany.
- Bo Cię lubię, nie ty jesteś wrogiem, później to załatwimy, daj mi działać.
- Nie dasz sobie rady, jest silny - przeraził się
- Zaufaj mi- uśmiechnęłam się.  Po mojej lewej stronie stanął zdezorientowany nie dający niczego po sobie poznać mój lider, Logan.
- Później mi wyjaśnisz, powiedz kogo bić.
- Sama to załatwię, pilnujcie Ariel i Silyena, by im się nic nie stało. Cieszę się, że jesteś cały. Widar, ja jestem Twoim przeciwnikiem, nie oszukujmy się od samego początku, chciałeś nauczyć mnie ogłady, teraz masz okazję.
- No, no no za bardzo się nie spocę...jesteś tylko..- nie zdążył dokończyć kiedy znalazłam się przed nim i go zdzieliłam, oberwał tak mocno, że ziemia popękała pod nami...odrzuciło go do tyłu, więc i tam szybko się znalazłam, oberwał z pięści jeszcze kilka razy.
- No jednak trochę się spociłeś przyjacielu, a to nie wszystko co dla Ciebie zaplanowałam, byleś dla mnie taki miły, że nocami marzyłam o tym dniu, zaplanowałam każdy najmniejszy szczegół - Złapał mnie i zaczął parzyć, ja jednak ani drgnęłam, byłam na niego przygotowana.
- Już to znam, nie doceniasz mnie - dotknęłam Widara i zaczęłam niszczyć jego komórki, jednak jego człowieczy wygląd sprawiał, że czułam się winna, jakbym chciała zabić człowieka, zraniłam go tylko.
- Niemożliwe, że jest taka silna, cały czas taka była! - szepnął Silyen.
- Potrafi o wiele więcej, nie chciałbyś być na miejscu Widara - odpowiedział mu Nentres.
- To by było zbyt proste, mam dla Ciebie lepszą karę za każdą krzywdę, którą wyrządziłeś bezdusznym i ludziom na ziemi. Chłopcy przytrzymajcie mi go, to go bardzo zaboli. - Thunder i Xander ruszyli od razu, a ja uklęknęłam przy nim - marzysz o śmierci, byłaby Twoim wybawieniem z obecnej sytuacji, Twoi sprzymierzeńcy uciekli nie obracając się w tył za swoim liderem, nie zasługujesz na śmierć. Twoją najgorszą karą, będzie życie - zaczęłam leczyć Widara, nie wiedziałam, czy się to powiedzie, nigdy nie leczyłam bezdusznego, myślę przy wcześniejszym jego stadium nie mogłabym tego zrobić, jednak teraz, warto spróbować. Poczułam ciepłe oślepiające światło bijące z niego, krzyczał, bez wątpienia bolało, jego skóra stawała się  zaróżowiona, stawał się na powrót człowiekiem. Pochłaniałam jego umiejętności, nie musiałam tego robić, jednak bez nich na nikim nie będzie się mścił, ludzie będą bezpieczni. Kiedy skończyłam poczułam się słabo, poczułam, że ktoś mnie chwyta, poczułam znajomy zapach, byłam bezpieczna. Znalazłam się w ramionach Logana, przytuliłam się mocno.
- Jak ja za Tobą tęskniłam.
- Wystraszyłaś mnie, Amy, jak dobrze, że jesteś cała. Nigdzie Cię już nie puszcze, słyszysz?!
- Nawet do toalety Xanda ze mną wyślesz...pamiętam - uśmiechnęłam się.
Widar, zebrał się i uciekł, pozwoliliśmy mu na to, był cieniem dawnego siebie, nikomu już nie będzie zagrażał. Silyen podszedł do mnie, wyczułam, że Logan się spiął, nie byli na bieżąco, dlatego się o mnie bali.
- Amy, dobrze się czujesz? Przez cały czas mogłaś uciec...wiesz co zrobiłaś? Na powrót uczyniłaś bezduszna skorupę człowiekiem.
- Nie byłam pewna, czy to się powiedzie, nie potrafiłam go zabić. Musiałam wymyślić inną alternatywę, za bardzo przypominał człowieka. Będzie musiał żyć z porażką. Mogłam Was pozabijać i uciec, ale za dużo niewiadomych pozostało, teren, wasze umiejętności, czy moja moc zadziała, z przedmiotami, czy drzwiami nie byłoby problemu. Macie tu całkiem niebezpieczne kwiaty, byłaby niezła wtopa uciec stąd i dać się im zabić w lesie.
- Popieram, sam miałem zabawę z waszą dziwną roślinnością - wspomniał Nataniel.
- Już mi lepiej - wyswobodziłam się z objęć Logana, podeszłam do moich przyjaciół, uściskałam i ucałowałam Nataniela- jak dobrze widzieć Cię całym i zdrowym, dziękuje, że po mnie przyszedłeś.
- Och, Amy jakbym mógł Cię opuścić, masz u mnie podwójny dług - wyszczerzył się.
- Postawie Ci to piwo- szturchnęłam go.
- Chyba nie tylko jedno, co?
- Jestem waszą dłużniczką.
Podeszłam do Thundera, przytuliłam go do siebie, cieszyłam się, ze pomógł Loganowi.
- Dziękuję Ci za wszystko.
- Mój dowódca nie musi dziękować, cała przyjemność po mojej stronie.
- Xand...- objęłam go mocno - przepraszam, miałeś rację, a ja spartoliłam. Od tej pory będę Cie słuchać, no może prawie zawsze...postaram się...
- Oj Amy, nic Ci nie zrobili? - zapytał z zatroskaną miną.
- Wszystko gra, jestem cała i zdrowa - starałam się nie zawahać, nie chciałam przysparzać tym wspaniałym ludziom więcej zmartwień.
Pocałowałam Logana, nie musiałam już ukrywać tego co czuję, życie było zbyt krótkie, nigdy nie wiemy co nasz może spotkać. Silyen nie powinien być już dla niego zagrożeniem, przytulał do siebie Ariel, przyglądał mi się wyczekująco, jakby czekał na karę.
- Jakie macie teraz plany? Twierdza opustoszała, jest nadzieja na wasz powrót do człowieczeństwa, bezduszni uciekli, zostaliście sami.
- Sam nie wiem Amy...
- Mam propozycje nie do odrzucenia - uśmiechnęłam się do nich i do Logana, on wiedział, zawsze wie co mam na myśli.


piątek, 25 lipca 2014

44. Wola walki.

Czułam się paskudnie, dałam się ponieść emocjom i za to zapłaciłam. Dwóch bezdusznych żołnierzy wlekło mnie korytarzem do mojego więzienia. Nie miałam sił do dalszej walki. Po mojej kłótni z Silyenem, postanowiłam uciec, wzięłam wsuwkę z kieszeni moich strażniczych spodni, gdy zmierzchało, otworzyłam zamek, założyłam ciemny płaszcz. Podjęłam próbę opuszczenia tego więzienia. Przemykałam na placach korytarzami, byłam już tak blisko bramy, obliczyłam czas zmiany strażników, już miałam przejść kiedy on stanął przede mną. Silyen, w oczach mu pociemniało ze złości...przeraziłam się nie na żarty, teraz mój pomysł podsycony strachem wydawał mi się bardzo głupi. Mocno mnie chwycił, wysunął skrzydła, o których nie miałam pojęcia, były majestatyczne, czarne, niczym skrzydła kruka,  zabrał mnie do twierdzy, wlecieliśmy przez okno.
- Zapłacisz srogo za to co zrobiłaś - rzucił mną na podłogę, ledwo złapałam oddech, wszystko mnie bolało, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Sailyen wezwał swoich żołnierzy i kazał przygotować publiczną karę, dla zdrajcy i uciekiniera.
- Masz zakaz leczenia się, jeśli to zrobisz, będą bić Cie tak długo, aż nie będziesz w stanie tego zrobić- kiedy do jego komnaty przybyły posiłki rozkazał - zabrać więźnia, zaraz odbędzie się publiczna chłosta. Przykuto mnie do wielkiej skały, tyłem do księcia ciemności, który skazał mnie na ten los.
- Poddani, zebraliśmy się tutaj, by ukarać moją królową za próbę ucieczki i zdrady naszego społeczeństwa. Myśleliście, że zmiękłem, ale nic z tych rzeczy, zdrada jest zdradą, królową można wymienić, jednak z uwagi na jej zdolności, które wkrótce zamierzam wykorzystać dla naszych korzyści, zarządzam pięć siarczystych batów. Tylko ostrożnie kacie, mam zamiar jeszcze trochę korzystać z jej skóry, nie uszkodź jej za bardzo - roześmiał się. Ariel odwróciła wzrok, kat rozszarpał mi tył sukni i wymierzył pięć batów, myślałam, że to nigdy się nie skończy, starałam się być silna, walczyłam dla Logana. Proszę pośpiesz się, ocal mnie już dłużej tego nie wytrzymam.
Kiedy strażnicy wrzucili mnie do mojej komnaty, doczołgałam się jakoś do łóżka, nie miałam siły na nic, nie mogłam się wyleczyć, wolałam nie ryzykować. Posłużył się mną by podnieść swoje morale u bezdusznych.
- " Nadal chcesz dla niego umierać? Po tym jak wydał wyrok na Twoich towarzyszy? Po tym jak skazał Cię na chłostę i spędza czas z innymi kobietami, nie szanując Cię jako swojej królowej?"
-"Widar?"
- "Masz jeszcze szansę stanąć po właściwej stronie księżniczko, to moi ludzie na mój rozkaz naprowadzili Twoich przyjaciół na miejsce twego ukrycia. Pamiętaj o tym kiedy nadejdzie właściwa pora."
- "Pora, na co?"
- niestety usłyszałam kroki i nie dowiedziałam się niczego więcej. Do mojej celi weszła Ariel, miała spuszczoną głowę.

- Amy, tak strasznie mi przykro - uklękła przy mnie i zaczęła przemywać mi plecy.
- To nie Twoja wina, musiałam spróbować. Nie potrafię dłużej tak żyć.
- Myślisz, o przyłączeniu się do Widara?
- Czasami, w chwilach takich jak ta, ale wiem, że to niewłaściwe.
- Czasami przestaję go rozumieć...
- Nie możesz w niego zwątpić...
- Dlaczego?
- Bo nic innego mu nie pozostanie. Jedyną prawdziwą rzeczą w jego życiu jest Twoja miłość i oddanie, kiedyś
to zrozumie, oby nie było zbyt późno.
Silyen wszedł do mojego więzienia, zdziwił się widząc Ariel klęczącą na podłodze przy moim łóżku, przemywającą moje rany.
- Co Ty tu robisz Ariel, nie wydaje mi się, żebym udzielił Ci pozwolenia lub wydał taki rozkaz?
- To moja wina, Panie, ja poprosiłam Ariel, bardzo mnie boli, poprosiłam ją by uśmierzyła mój ból. Nie jestem do niego przyzwyczajona, zawsze mogłam się wyleczyć, nigdy się nim nie przejmowałam.Ukarz mnie, mistrzu nie ją, ponacinaj mnie bardziej Panie, jeśli tylko poprawi Ci to samopoczucie i zmyje moje winy przeciw Tobie.
- Amy...- Ariel jęknęła i wytrzeszczyła oczy, spojrzała na Silyena i wyczułam, że sam nie bardzo wiedział jak się zachować w obliczu takiej zmiany. Nie patrzyłam na niego, ani w jego oczy, unikałam, straciłam wolę walki.
- Ariel, zostaw nas samych proszę.
- Mistrzu, czy mogę prosić o łaskę dla niej? Nigdy Cię o nic nie prosiłam, ślepo szłam za Tobą i nadal chcę to  robić. Wierzę, że kroczysz właściwą drogą, jesteś srogi kiedy tego potrzeba, miłościwy i wybaczający. Jestem lojalna i oddana Tobie, przez lata służby, nigdy się nie zawahałam. Proszę, panie... - Silyen podszedł do niej i pogłaskał po twarzy.
- W porządku, Ariel, bądź spokojna, moja droga spełnię Twoją prośbę. - był w nią wpatrzony zupełnie jakby widział po raz pierwszy, jakby pierwszy raz słyszał jej głos, zależało mu na niej, w końcu to sobie uświadomił.
- Dziękuję - wyszeptała, a Silyen złożył na jej ustach pierwszy pocałunek,  oboje byli zdezorientowani tym co przed chwila miało miejsce, żeby ten pacan nie palnął jakiejś głupoty odezwałam się.
- Dziękuje Panie za uświadomienie mi swojego miejsca, wiem już co zaprzepaściłam, wybacz mi - przymknęłam oczy, nie chciałam odbierać im tej magicznej chwili. Z każdym dniem dotkliwiej odczuwałam brak Logana, czy jeszcze kiedyś się zobaczymy, na pewno mnie odnajdzie, muszę w niego wierzyć.
- Porozmawiamy później, dobrze? - Silyen nadal głaskał ją delikatnie po twarzy, nie chciał jej wypuścić, ale wiedział, że musi załatwić obowiązki, zanim odda się przyjemnościom. Ariel skradła mu jeszcze jednego całusa i wyszła z pomieszczenia, pewnie biło z niej szczęście, zasługiwała na nie.
- Dlaczego uciekłaś? - zapytał surowym tonem.
- Ze strachu i głupoty, panie - postanowiłam robić to czego sobie życzy i mówić to co pragnie usłyszeć - dostałam nauczkę, wybacz mi. Mam nadzieję, że będzie mistrz szczęśliwy u boku Ariel, to wspaniała i oddana wojowniczka.
- Wylecz się, pozwalam.
- Dziękuję - powoli zaczęłam leczyć swoje rany, byłam osłabiona, nie dosypiałam, żyłam w stresie i kłamstwie, nie jadłam, nie miałam siły na zbyt wiele.
- Wstań.
Posłusznie wstałam i podeszłam, ale nie patrzyłam mu w oczy. Dotknął mojej twarzy i uniósł, abym patrzyła mu w oczy.
- Jesteś zbyt uparta, pragnąłem Twojego posłuszeństwa, ale teraz zachowujesz się bardziej jak robot niż człowiek.
- Co się teraz ze mną stanie?
- Wzięłaś na siebie winę Ariel, dziękuję Ci za to. Nadal jesteś pod moją opieką.
- Jestem bezpieczna?
- Jeśli nie narobisz znowu jakiś głupot to nic ci nie grozi.
- Dziękuję, mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi, ona lepiej pasuje na Twoja królową, niż ja...i kocha Cię bezgranicznie, była gotowa się poświęcić tylko, byś był szczęśliwy, Mistrzu. Silyen, nie opuszczaj gardy, ta chłosta niewiele pomogła, Widar nadal buntuje.
- Skąd to wiesz?
- Powiedzmy, że to przyjacielska rada - nagle sobie coś uświadomiłam i przeraziłam - on wie o Ariel, pilnuj jej, będzie chciał dotrzeć do Ciebie przez nią jak próbował przeze mnie, no już idź do niej!
- Amy, skąd Ty to wiesz? Dlaczego niby mi pomagasz?
- Jesteś bratem Nentresa, czy Ci się to podoba czy nie, szanuje to. Pospiesz się, to dziś się zacznie!
Silyen nie czekał dłużej, włożył mi w dłoń mój sztylet, zdziwiłam się.
- Broniąc jej nie pomogę tobie, musisz poradzić sobie sama. Ukryj go szybko - wybiegł, a ja miałam nadzieję, że zdąży.

sobota, 19 lipca 2014

43. Serce tyrana.

Byłam ciekawa, czy Silyen powie mi prawdę o moich przyjaciołach, nie sądziłam, ze czuje cokolwiek
do mnie oprócz chęci posiadania czegoś czego nie może mieć. Ariel była dla niego idealną partnerką, mądra, ładna, oddana i wierna mu przede wszystkim do tego stopnia, by pozwolić mu żyć z inną.
- Mogę Ci coś powiedzieć, a Ty obiecasz, że się nie zezłościsz i nie będziesz na mnie krzyczeć? - Silyen zdziwił się
 i spojrzał na mnie.
- Co takiego ? - zmarszczył brwi.
- Jesteś głupi, a wiesz dlaczego? Porwałeś jakąś dziewczynę z ziemi, do której nic nie czujesz, a masz blisko kogoś wspaniałego, kto oddałby za Ciebie życie.....pamiętaj co mi obiecałeś, nie krzycz....
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - nie był już taki pewny siebie jak zazwyczaj - opowiedz mi o Twoich przyjaciołach, proszę.
- Dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Chce wiedzieć jacy są, za co ich cenisz. Nie zmuszaj mnie, bym był niemiły.
- Nie denerwuj się, nie musisz, opowiem Ci o nich. Nataniel jest dla mnie jak brat, zawsze potrafi mnie rozweselić, kiedy potrzebowałam zaopiekował się mną i obronił. To trochę taki zgrywus, wierzy we mnie, nigdy nie wątpi. Polubiłbyś go, jego śmiech jest zaraźliwy. Xander jest moim zastępcą, jego zadaniem jest moja ochrona, jest moim najlepszym przyjacielem, trenuje mnie kiedy tylko jest okazja, wiele mu zawdzięczam.
- Nie spisał się, jesteś tutaj.
- To nie prawda, nie mów tak! To, że tu jestem to moja głupota, zaufałam Twojemu ojcu, chciałam pomóc Twoim poddanym, tym prawdziwym, przybyłam tu bez niego i to był mój błąd.
- Rozumiem, mów dalej.
- Thunder, znam go najkrócej, jednak z nie do końca zrozumiałych mi motywów dołączył do mojego oddziału, darzy mnie szacunkiem ja jego również, wcześniej zachowywał się jak tępy osiłek. Teraz wiem, że mogę na niego liczyć, gdy mam problem. Logan jest naszym liderem, wprowadził mnie we wszystko, uratował życie, kiedy zaatakował mnie jeden z was, a ja nie wiedziałam co potrafię. Szanuję go i wiem, ze mogę mu ufać do końca i po mimo wszystko. Jest jeszcze Twój brat, Nentres dość niefortunnie zaczęła się nasza znajomość, ale wiem, że mogę mu ufać. Bez wahania poświęcił się by nas ocalić, kiedy niszczyliście nasze miasto. Jest silny i dobry, powinniście porozmawiać. To moi najbliżsi przyjaciele.
- Udam, że tego nie słyszałem, sami mężczyźni.
- Przeszkadza Ci to? To męski świat, nie jest łatwo być w nim kobietą, dlatego jest nas mniej, nie każda kobieta
z darem zdecyduje się na walkę. Cenimy sobie poczucie bezpieczeństwa.
- To dlaczego się na to zdecydowałaś?
- Nie miałam wyboru, byłam ciągłym celem ataku i nie chciałam się już bać, a teraz o ironio, siedzę tu i jak tak na mnie srogo patrzysz trzęsę się ze strachu, mimo, że jakiś czas temu nazwałam Ciebie głupkiem i jeszcze żyję.
- Pocałuj mnie - powiedział po dłuższej chwili milczenia.
- Po co Ci to, przecież mnie nie kochasz?
- Rób co ci każe, nie zapominaj czyja teraz jesteś, zapomnij o nich lepiej, widzisz ich tu? Nikt się nie zastanowił co się z Tobą stało. Nie odejdziesz stąd. - Wstałam wściekłą z krzesła sięgnęłam po zdjęcie i cisnęłam w niego.
- Dlaczego mnie okłamałeś? Masz mnie za idiotkę?
Silyen zobaczył zdjęcie i się zdenerwował.
- Skąd to masz?! - chwycił mnie mocno za ramiona.
- Nie mam pojęcia, ktoś mi je podrzucił. Dlaczego mnie okłamałeś?
- Nie muszę ci się tłumaczyć - ścisnął mnie mocniej - Ariel wie?
- Nie ufam jej, nie pokazałabym tego ani jej ani Tobie, ale mnie zmusiłeś do tego. To boli puść mnie.
- Nie mam zamiaru, jesteś moim więźniem i będę robił to na co mam ochotę! Tak, bój się, dobrze wiesz co to dla Ciebie oznacza. Kończy mi się cierpliwość do Ciebie, nie mam zamiaru czekać.
- W końcu to dobrze określiłeś, nie jestem i nigdy nie będę Twoją królową, zawsze będę tylko więźniem uprowadzonym z ziemi, trzymanym wbrew woli.
- Twój status może spaść jeszcze niżej...
- Do Twojej nałożnicy? - byłam wściekła, widział to i chcąc mnie utemperować, ścisnął mnie za szyję jakby była lekkim źdźbłem trawy.
- Twoje życie zawsze będzie leżało w moich rękach, nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak potężny jestem. Musisz mi być posłuszna i okazywać szacunek, przegrasz walkę ze mną, jak pozostali, jak ten Twój chłoptaś, dowiem się kim jest. Dopilnuję byś patrzyła na jego śmierć.
Silyen poluźnił uścisk, jak mogłam pomyśleć, że ma dobro w sercu? Rzucił mną na łóżko i wyszedł z pokoju, nie mogę dłużej czekać, muszę stąd uciekać jak najszybciej, gdziekolwiek, wole zginąć w lesie niż z jego ręki. 

czwartek, 17 lipca 2014

42. Ariel.

Silyen siedział u siebie pochłonięty myślami, Amy nie może się dowiedzieć, że po nią przyszli, że zostaną straceni. Lepiej niech myśli, że ją opuścili bojąc się jego potęgi i bezdusznych. Jeśli wśród przybyłych intruzów jest jej wybranek, dla niego lepiej, jeśli się go pozbędzie. Wszystko wypali jeśli się nie dowie niczego, tylko, że Widarowi nie można ufać.
Kiedy Amy obudziła się o świecie podniosła się szybko, zobaczyła, że Silyena przy niej nie ma, musiał wyjść w nocy, nie wie nawet kiedy zasnęła. Poszła do łazienki wsiąść szybki prysznic, przebrała się w sukienkę, która została jej przyniesiona od niego, żałowała, że nie dostała jakiś wygodnych spodni, idealnych na ucieczkę, ale jeśli dobrze ukryje swoje, powinny wystarczyć. Zjadła śniadanie, zerknęła na drzwi kiedy znowu usłyszała kroki, zauważyła na posadce kopertę, podeszła do niej szybko i ją otwarła.
"Moja droga, jestem pewien, że zainteresuję Cie fakt, że odkryliśmy intruzów przeczesujących Synterię wzdłuż i wszerz w celu znalezienia Twojej osoby. Człowiek, któremu zaufałaś wydał na nich bezlitosny wyrok likwidacji za wszelka cenę. Zastanów się dobrze komu ufasz, a komu powinnaś. Jestem pewien, że ukryje przed Tobą tą informację. Teraz sama możesz to sprawdzić. Widar" Do wiadomości dołączone zostało zdjęcie jej przyjaciół, wśród nich był Logan. Przybyli tutaj po nią! Jak ich ostrzec, co powinna zrobić! I dlaczego Widar ja o tym poinformował, na pewno chce zyskać jej przychylność, odsuwając wszystkich od Silyena. Te działania na pewno trwają od dłuższego czasu, musi mieć sporo sojuszników, wygląda na to, że Silyen przegra tę wojnę. Nie oznacza to dla Syntheri, ziemi niczego dobrego, no i przede wszystkim dla niej, sprawy za bardzo się skomplikowały. Proszę pozostańcie czujni i bezpieczni. Z rozmyślań wyrwały ją kroki, szybko ukryła liścik pod materac, Silyen nie może go odkryć przynajmniej na razie. Do pokoju weszła Ariel, wyglądała niepozornie, ale coś mi mówiło, że to tylko pozory i dziewczyna jest silna.
- Witaj, Ariel - rzuciłam szybko.
- Dobrze dziś spałaś?
- Tak, całkiem dobrze, pozmywałam po śniadaniu, nie wyglądasz na kogoś kto zajmuje się tutaj porządkami.
- Jestem wojowniczką, mam Cię mieć na oku, sama wolę to robić, wielu bezdusznych pragnie Twojej śmierci, nie podobają im się rządy Mistrza.
- A co Ty o tym myślisz?
- Że są niewdzięczni i głupi, a Ty?
- Widar to bezwzględny i bestialski przywódca, nie będzie z tego nic dobrego, ani dla Was ani dla Nas.
Ariel się zamyśliła, chciała znać odpowiedź na pytanie czy można ufać tej kobiecie, umiłowanej przez mistrza, czy powinna się jej obawiać. Jej słowa wydawały się szczere, pewnie sama bała się Widara i jego zapędów, nie wyglądała na wojowniczkę, która będzie umiała się obronić przed tym kłamliwym zdrajcą. Więc może mogłaby jej zaufać. Ariel była wysoka i smukłą kobietą, jej przenikliwe niebieskie oczy odzwierciedlały mądrość i wyrachowanie, na pewno była kimś z kim bezduszni się liczyli. Srebrzyste włosy dodawały jej anielskiego uroku, nie przypominała potwora z piekła rodem. W każdej regule są wyjątki, Ariel była jednym z nich.
- Po której stronie się opowiesz? - postanowiła zapytać bezpośrednio.
- Za Silyenem, wiesz o tym, myślę, że nie musiałaś pytać.
- Ale wolałam, zastanawiam się czy mogę Ci zaufać - podeszła bliżej - co to jest? - zaciekawiła się Ariel i wskazała na mój wisiorek ze skrzydłem.
- Moja nadzieja. Nie powiem Ci, żebyś mi ufała lub nie, jesteś mądrą kobietą i sama wyciągniesz właściwe wnioski, jestem o tym przekonana. To moja odznaka, w swoim świecie jestem zastępcą naszego lidera. Osobno każde z nas ma jedno skrzydło, wspólnie możemy zrobić wiele. Takie jest przesłanie.
- Masz nadzieję, że go jeszcze kiedyś zobaczysz?
- Chciałabym ich wszystkich spotkać, bezpiecznych, całych, wrócić do domu jakby to wszystko nie miało miejsca.
- Ktoś tu przybył po Ciebie, jak dotąd ich nie odnaleźliśmy, miej nadzieję. Wiesz, że prędzej czy później będziemy musiały walczyć ze sobą, nie obiecuję Ci taryfy ulgowej. Nie mogę.
- Dobra z Ciebie wojowniczka, mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i jakoś się rozwiąże bez przelania krwi po obu stronach. Mogę Cię o coś zapytać?
- Pytaj optymistko - uśmiechnęła się Ariel.
- Jakie są Twoje zdolności?
- Pokażę Ci - położyła dłoń na stole, kiedy ja cofnęła na blacie leżało lodowe skrzydło, było piękne - mam władze nad wodą, ale najbardziej lubię lód.
- Przepiękne, jesteś utalentowana nie tylko w walce ale i artystycznie. Podziwiam Cię - Ariel się zdziwiła, pierwszy raz usłyszała tak miłe słowa i to jeszcze od kogoś kto powinien być jej wrogiem, w jej świecie sztuka jest stratą czasu, oręż ma znaczenie, a ten kto tego nie rozumie i nie potrafi...ginie, jest zbyt słaby by przetrwać.
- Mało przydatna umiejętność.
- Nigdy nie mów nigdy, kiedyś może Ci się to przydać i w walce.
- Skoro rozmawiamy szczerze, nie zdziwiłaś się na informację o swoich przyjaciołach, wiedziałaś o nich, skąd. On by Ci nie powiedział...
- Dostałam donos, nie muszę ci mówić od kogo i dlaczego. Jesteś bardzo spostrzegawcza, musisz być dobrym strategiem. Wydaje mi się, że Silyen nie jest Ci do końca obojętny, czujesz coś do niego?
- Od dawna, nie jest to jednak najważniejsze, chce by był bezpieczny i szczęśliwy, nauczyłam się z tym żyć.
- Pewnie mnie nienawidzisz...
- Nie, nie prosiłaś o to, może i powinnam, ale taka już jestem. Nie był najsympatyczniejszym facetem dla kobiet, dobrze, że Cię szanuje. Próbuje do Ciebie podejść inaczej nie wytrzymałabyś jego dawnych zwyczajów.
- Dobry z Ciebie człowiek Ariel.
- Nie jestem człowiekiem, nie mam duszy.
- A ja myślę, że jakąś cząstkę jej masz. Może kiedyś wróci, myślę, że jesteś na najlepszej ku temu drodze.
Silyen wszedł do pokoju, Ariel wstała szybkim ruchem.
- Mistrzu.
- Spocznij Ariel, wszystko w porządku, żadnych incydentów?
- Nie, Mistrzu, wszystko w porządku.
- Jesteś wolna, sam się nią zajmę.
Ariel posłusznie kierowała się do wyjścia, nastrój miała posępny, było mi jej szkoda, jaki ten Silyen potrafi być ślepy.
- Do zobaczenia Ariel, miłego dnia - uśmiechnęłam się do niej.
- Do później, mała - kiedy wyszła z pokoju, zerknęłam na Silyena.
- Nie uważasz, że Ariel jest śliczna?
W odpowiedzi na moje pytanie otrzymałam spojrzenie typu: czy Ty czasem nie upadłaś na głowę?
Zerknął za nią, jednak dałam mu do myślenia.

niedziela, 13 lipca 2014

41. Fragment mapy, fragment nadziei.

Thunder przeszukał obszar, który został mu przydzielony, nie znalazł niczego co by wskazywało
 na jakąkolwiek aktywność bezdusznych, wracał na miejsce umówionego spotkania. Zastanawiał się, w co tym razem Amy się wplątała i czy jeszcze żyje...wróć, z takimi zdolnościami musi żyć, jest silna,  ma tylko nadzieje, że nie zrobili jej krzywdy. Kiedy mijał coś co przypominało mały strumień został zaatakowany przez kilku bezdusznych, bez ludzkiej formy, jeden z nich wyglądał jak wielka jaszczurka z przeraźliwie długim ogonem, musiał na niego uważać z doświadczenia wie, że może wystrzelić jakąś truciznę.Drugi bezduszny przypominał węża, miał jednak wykształconą parę przednich łap, z których wychodziły ostre pazury, natomiast trzeci z nich wyglądał stosunkowo nie groźnie, pewnie nowy nabytek do ich armii, przypominał przerośniętego kota. Pewnie dopiero zdobywa "odznaczenia", ale on nie ma zamiaru mu w tym pomóc, dobył miecza, stwory go otoczyły. To znaczy, że wiedzą o ich misji, muszą mieć swój system namierzania. Nim, któryś z nich zdążył się ruszyć Thunder zaatakował i przeciął w pół jaszczuropodobną kreaturę, wężowy rzucił się na niego z odsieczą, ale bezskutecznie, strażnik poraził go piorunem i zatopił
 w nim ostrze swojego miecza. Trzeci bezduszny wykonał odwrót, początkowo Thunder ruszył za nim
 w pościg, jednak zauważył, że nowicjusz zgubił fragment mapy wskazujący miejsce jego przebywania. Czyżby to było możliwe, że za tymi górami znajdzie Amy? Zbyt łatwo mu to poszło, możliwe, ze to pułapka, przypomniał sobie, że Xander dał Amy nadajnik, jeśli będą w pobliżu a złapie odczyt będą mieli pewność gdzie ona jest. Jeśli go nie zgubiła lub nie został uszkodzony. Był jednak z siebie zadowolony, że tym razem nie wróci z pustymi rękami do swoich towarzyszy.
Kociak wrócił bezpiecznie do swojego lokum i udał się na spotkanie z generałem Widarem, co prawda oficjalnie został zdegradowany do zwykłego żołnierza, za podniesienie reki na jakąś tam kobietę, ale dla swoich rządnych buntu towarzyszy nadal pozostał liderem. Miał dość bycia popychadłem Silyena.
- Generale Widar, misja zakończona sukcesem, strażnik otrzymał mapę, a Ci buntownicy, nie żyją - miauknął leniwie kotowaty.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Nikt się nie może o tym dowiedzieć, przekaż bezdusznym by byli czujni, niedługo rozpoczną się fajerwerki - Widar już dawno nie był z siebie tak zadowolony, już wkrótce Silyen będzie tylko historią, nic nie znaczącą małą historią.
Nentres przeczesywał  bajora, dla nie mieszkających w tych regionach strażników ten teren był zbyt niebezpieczny. Wątpił by Silyen lubił tak podmokłe obszary, ale każdą ewentualność musiał sprawdzić, nie darowałby sobie, gdyby coś pominął. Niestety znowu nic, udał się więc na miejsce spotkania, przeczesał już tyle opuszczonych miejsc, dzięki swojej teleportacji, bez efektów, strasznie go to frustrowało. Był wykończony, nadużywał swoich zdolności, nie może jednak pozwolić sobie na jakiekolwiek ustępstwa, nie w tej sprawie, nie dla niej. Z jego winy, wpadła w ręce Silyena, nie mógł sobie tego darować.
Xander czekał w  umówionym miejscu, nasłuchiwał, był wyczulony na każdy szmer, obszar pustynny, królestwa zwany powszechnie Reolionem był stratą czasu, za chwilę pojawił się Logan, też nie miał zbyt dobrych wieści, patrolował pobliskie doliny. Efektów brak.
- Czy my ją kiedykolwiek znajdziemy? Nie zrozum mnie źle, to trwa już tak długo, możemy nie zdążyć na czas, nigdy nie czułem się tak bezsilny - sposępniał Xander.
- Nie możemy zaprzestać czy się poddać, Xand. Nie teraz, czuje, że jest gdzieś blisko i na nas liczy. Nie wiem co im zrobię, jeśli ośmielą się ja skrzywdzić. Bez niej się stąd nie ruszam - powiedział  Logan.
- Ani ja, Xand nie możesz wątpić, wiesz, że ona liczy na Ciebie, ja również panowie nic, omal nie zjadła mnie jakaś roślina..to chyba była roślina, bezdusznych natomiast brak. Napotkałem małą osadę, całkowicie zniszczona, mieszkańców brak, przytłaczające miejsce - powiedział Nataniel - gdzie oni nam ja ukryli? - zastanawiał się głośno.
- Gdzieś gdzie jeszcze nie wiem, ale na pewno nie są to bagna, po waszych minach widzę, że nic nie odkryliście - sposępniał Nentres.
Nataniel usłyszał świst piorunów, Thunderowi się śpieszyło, skoro używał swojej umiejętności, miał tylko nadzieję, ze nie sprowadzi im gości, bo jakoś nie był w nastroju do bitwy.
- Co macie takie posępne miny? - uśmiechnął się zadowolony z siebie Thunder.
- Nic nie mamy, a co u Ciebie?
- Też nic, ale miałem potańcówkę z kilkoma bezdusznymi, jeden z nich zgubił to, może to pułapka, a może ona tam jest, to tylko fragment, ale Ty Nentres powinieneś się szybko zorientować, w która stronę powinniśmy iść. Ten bezduszny wyglądał na świeżaka, może to faktycznie szczęście. Xand, może jak będziemy blisko nadajnik zacznie odbierać?
Strażnicy się ożywili, Nentres szybko chwycił kawałek mapy, oczywiście, znał to miejsce! Jak mógł o tym nie pomyśleć, musza być jednak bardzo ostrożni, żeby nie stracić swojego elementu zaskoczenia.
- Znam to miejsce, są tam, a przynajmniej były ruiny starego zamku, fortyfikacja jest mocna, więc byłoby to fajnym miejscem na kryjówkę, to za tymi szczytami Śnieżnych Gór, po drugiej stronie królestwa.
- Przenieś mnie bliżej sprawdzę nadajnik - ożywił się Xander.
Nentres przeniósł go najbliżej jak był w stanie, sygnał powinien być stąd czysty. Zerknęli razem na czujnik, po chwili, która ciągnęła się niemiłosiernie, otrzymali słaby sygnał.
- Jest tam!- ucieszył się Xander.
- Zostań tu, ściemnia się, rozbijemy tu obóz, idę po resztę o świcie wyruszymy. Nie powstrzyma nas jakiś bezduszny - Nentres ruszył do towarzyszy, w końcu poczuł drobną ulgę. Ma nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.

czwartek, 10 lipca 2014

40. Tęsknoty i obawy.

Pod wieczór Silyen odwiedził mnie, przyniósł mi kolację, przyznam szczerze, że nie byłam głodna, przyjrzałam mu się, minę miał posępną. Zrobiło mi się go żal, myślę, że nie powinien ufać Widarowi, zwłaszcza po tym co mi mówił. Pewnie czeka tylko na okazję, by pozbawić Silyena władzy. 
Podszedł do mojego łóżka i położył się na nim, przez chwilę zdawał się być nieobecny.
- Chodź tu do mnie, połóż się obok - powiedział, trochę bałam się tej prośby, ale co mogłam zrobić,
 on dotrzymał obietnicy, ja również musiałam się postarać, chociaż trochę. Tak strasznie tęskniłam
za Loganem i chłopakami, żałuję, że ich nie posłuchałam. Podeszłam i zrobiłam o co poprosił, widział,
że byłam spięta, wiedział, że się go obawiam. Przytulił mnie mocno do siebie i delikatnie głaskał po ramionach.
- Martwisz się czymś, Silyen?
- Skąd to pytanie?
- Jesteś jakiś nieobecny..
- A Ty jesteś strasznie spięta, ciągle się mnie boisz - podniósł moja twarz i spojrzał mi w oczy, delikatnie pogłaskał mnie po policzku i pocałował, był taki spragniony ciepła, jego skóra była chłodna, ciekawe czy bije mu serce nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Jego dłonie stały się bardzo niecierpliwe, nie wiem nawet kiedy znalazł się tuż nade mną, całował mnie po szyi, tak bardzo chciałam, by Logan był ze mną. By to był on, albo by mnie ocalił. Rozpinał mi bluzkę, nie mogłam powstrzymać łez, same zaczęły płynąć, zatrzymał się kiedy to zauważył i odsunął ode mnie.
- Wybacz...za daleko się posunąłem, nie znasz mnie za dobrze, Twoja skóra jest tak przyjemnie ciepła, mogę Cię przytulić? - zapięłam pośpiesznie kilka guzików, nie był zły do szpiku kości, chyba bardziej był zagubiony.
- Tak...nie przejmuj się - przetarłam oczy i przytuliłam się. Leżeliśmy tak bez słowa, a ja się bałam, żeby go czymś nie urazić i nie wywołać wściekłości i tej agresywności, której się tak bałam.
- Uraziłem Cię?
- Niee....możemy o czymś porozmawiać?
- Mów więc - westchnął myśląc pewnie, że będę jęczała o czymś idiotycznym.
- Chciałabym Cię o coś poprosić, uważaj na Widara, kiedy był tutaj mówił, że zrobiłeś się miękki
 i bezduszni zaczynają to dostrzegać, myślę, że podsyca bunt przeciwko Tobie. Czeka na dogodny moment by się obrócić przeciwko Tobie.
- I o to chciałaś mnie prosić? O nic więcej?
- O nic więcej.
Silyen się zdziwił, nigdy nie spotkał kogoś takiego, nie musiała tego mówić, czy się martwić, zamieszki mogła wykorzystać do ucieczki, możliwe, że tak bardzo się boi Widara, ale dlaczego mu pomaga? Przecież sam był jej wrogiem, oddzielił ją od ludzi, których kocha, od JEGO, kimkolwiek jest.
- Martwisz się o mnie?
- Dziwi Cię to? Jesteś jedyną przychylną mi tu osobą, która wstawiła się za mną, nie zapomnę Ci tego. Dla Ciebie to może nic wielkiego, jednak dla mnie to bardzo wiele. Nie chcę myśleć co on by mi zrobił, na same wspomnienie robi mi się niedobrze.
- Ale mimo to się mnie boisz...
- Trochę....czasami, tak boję.
- Jesteś bardzo nielogiczną istotą Amy, ciężko Cię zrozumieć - kiedy emocje opadły, poczułam się bardzo senna, nie wiem nawet kiedy zasnęłam, sama się  dziwiłam, że byłam w stanie zasnąć przy nim. Już miał wychodzić od niej, kiedy zrobiła się taka milcząca, ale zauważył, że zasnęła. Wysunął się z jej łózka, okrył ją kocem, zabezpieczył jej kolację. Rozległo się pukanie, jeśli mu przeszkadzano znaczyło to tylko jedno: kłopoty.
- Wejść.
- Mistrzu, mamy intruzów przeszukują lasy, są jakieś dwa dni drogi stąd. Wśród nich dostrzeżono księcia, jakie są rozkazy? - Silyen się zamyślił, spojrzał na Amy, nie mógł jej tak po prostu oddać i nie zrobić nic, straci morale swojej armii.
- Zlikwidować.
- Rozkaz - kiedy bezduszny wyszedł ze spotkania ze swoim mistrzem, udał się na spotkanie z Widarem.
- Jaki wydał rozkaz? - dopytywał Widar.
- Zlikwidować, generale, jakie są pana rozkazy?
- Poobijać i puścić wolno, zostawcie wskazówki jak tu dotrzeć, atak wrogów spowoduje zamieszanie, wtedy zaatakujemy, pozbędziemy się go. To śmieć, zapomina to co istotne, przekaż pozostałym.
- Rozkaz, generale.
Widar był z siebie dumny, odpłaci mu się z nawiązką za każdą niesprawiedliwość, za każdą głupotę. Za to, że go ukarał z powodu kobiety, a może ich mieć na pęczki, na niej też się zemści, plan idealny. Zero litości.

wtorek, 8 lipca 2014

39. Poszukiwania.

Nentres wprowadził strażników do Syntheri, szybko wykluczyli tereny kupieckie, które biegną po zachodniej stronie królestwa, są zbyt łatwe do przejrzenia, szukają czegoś, gdzie można się ukryć. Logan z Nentresem postanowili przeczesać górską okolicę, jest najmniej uczęszczana.
- Spokojnie malutka, jestem tu już idę, odnajdę Cię - pomyślał Logan, nie ma zamiaru się poddać.
Siedziałam w swoim nowym pokoju, zjadłam obiad z Silyenem, po nim się mną znudził i dał mi wychodne, nie miałam ochoty więcej z nim rozmawiać. Usłyszałam kroki na korytarzu, w sumie się do nich przyzwyczajałam, ktoś przechodził tędy kilka razy, za każdym razem się bałam, jednak nikt nie wchodził do środka. Gdybym chciała klamka i drzwi nie byłyby problemem, ale nie wiem czego się spodziewać po tej nowej formie bezdusznych, gdzie jestem więziona i co mnie czeka na zewnątrz. Kiedy zdobędę więcej informacji, obmyślę plan ucieczki, tylko w którą stronę powinnam iść?
Widar wszedł do pokoju, rzucił jej na łóżko trochę ubrań, postawił wodę, owoce, parę drobiazgów wysłanych przez "oblubieńca". Przeraziłam się, ten facet zawsze napawa mnie grozą przypuszczam, że nie mnie jedną. Podszedł do mnie i chwacił mnie za ramię tak bym wstała.
- Twój król przesyła Ci dary, zdajesz sobie sprawę jaki zaszczyt Cię spotkał? Normalnie testowałbym Cię teraz dla niego i nie tylko ja, czy jesteś wystarczająco dobra, nie wiem jak to zrobiłaś, co mu powiedziałaś, że zdecydował inaczej, ale robi się za miękki, nie wszystkim się to podoba i jego zemsta, która przesłania mu cały świat. Na chwilę obecną jesteś bezpieczna - przyparł mnie do ściany - chociaż mogę się trochę rozmyślić, w końcu mogłaś mnie prowokować...zawsze będziesz na straconej pozycji, nie ja. Ja jestem lojalny, usłużny, spełniam jego zachcianki, więc mnie obwiniać nie będzie...tylko Ciebie.
- Zostaw mnie, proszę.
- Prosisz o to, widzisz sama...jak mogę odmówić pięknej, chętnej kobiecie... - usłyszałam ciche kroki na korytarzu, on chyba też, bo zaczął mnie podduszać, nogą sięgnęłam szafki i ją uderzyłam, wazon z kwiatami spadł i się potłukł, szafka również narobiłam hałasu, o to mi chodziło, walczyłam z nim i się szamotałam.
- Pomocy....-  Widar się zaśmiał, drzwi otwarły się nie wiem kiedy pojawił się przede mną  Silyen, położył dłoń na ramieniu Widara, jego mina z zadowolonej zmieniła się w przerażoną, jednym ruchem dłoni oderwał go ode mnie i odrzucił do drzwi.
- Wejdź tu jeszcze raz, spojrzyj na nią choć na chwilę, przekaż informacje, wystrasz ją, dotknij, a odrąbie Ci ręce i nie tylko one. Odłóż klucz na stole, o karze porozmawiamy za chwile. Wyjdź i zamknij drzwi.
Skuliłam się na ziemi, z trudem łapałam powietrze, pomyślałam, że mam przerąbane na całej linii i jedyną osobą z malutką częścią jakiejś sympatii jest mój główny oprawca, o ironio. Widar posłusznie wyszedł z pokoju, a ja ukryłam twarz w dłoniach. Silyen stał przez chwilę bez ruchu, jakby za bardzo nie wiedział co zrobić, przykucnął obok mnie, pogłaskał mnie po twarzy.
- Uważaj, żebyś się nie skaleczyła, zawołam kogoś, żeby to posprzątał - zawahał się chwilę, po czym wziął mnie na ręce i przeniósł do łóżka. Zauważył, że się spięłam kiedy to zrobił - Spokojnie, nie jestem w nastroju do figli, kocico, z resztą Ty też nie. Odpocznij, Widar dostanie za swoje, publicznie, ku przestrodze, nikt Cię więcej nie dotknie, tak jak Ci obiecałem - zabrał klucz ze stołu - od tej pory sam będę nadzorował dostawy rzeczy i jedzenia dla Ciebie.
Wyszedł z pokoju, za chwilę pojawiła się w nich młoda kobieta, również była bezduszną, przyjrzała mi się uważnie. Posprzątała szkło, uprzątnęła kwiaty, wyniosła śmieci szybko, pewnie się obawiali, że mogę się sama pozbawić życia podcinając żyły. Za parę minut pojawiła się znowu, przyniosła wazon i świeże piękne kwiaty.
- To od mistrza, pragnie byś się czuła tu jak w domu, to na poprawę nastroju - przyglądała mi sie uważnie jakby chciała coś jeszcze powiedzieć i się wahała.
- Dziękuję Ci, przepraszam za bałagan, chciałam posprzątać sama, ale mi nie pozwolił. Niezdara ze mnie.
- Widar zawsze był dupkiem, nie zważał na nikogo, nie pytał tylko brał, spotka go bardzo surowa kara, po niej nie spojrzy na Ciebie więcej.
- Co mu zrobi?
- Lepiej, żebyś nie wiedziała, ale niestety na pewno usłyszysz. Echo w zamku dość mocno niesie krzyki.
- Jak ci na imię?
- Ariel
- Bardzo ładne imię, jestem Amy.
Kobieta kiwnęła głową i wyszła z pokoju, przyglądała mi się z zaciekawieniem, usłyszałam dźwięk zamykanego zamka, a zaraz po tym przeraźliwe krzyki Widara.

poniedziałek, 7 lipca 2014

38. Silyen.

Kiedy zostaliśmy sami, lekko się odsunęłam zwiększając dystans miedzy nami, marne to było poczucie bezpieczeństwa, ale tylko to mi pozostało.
- Nie jestem dziewczyną Nentresa, wolna również nie, nie będę Twoją królową.
Nawet nie wiem kiedy się poruszył stanął tuż przede mną, chwycił mnie w pasie, spodziewałam się uderzenia, więc się skuliłam automatycznie. Przyglądał mi się zdziwiony, a ja byłam zdziwiona, że mnie nie uderzył, powoli się wyprostowałam.
- Kłamiesz, widziałem jak Cię ocalił, nie wahał się poświęcić życia dla Ciebie, zasłonił Cię przed bezdusznym i ocalił resztę Twoich...towarzyszy.
- Ale ja go nie kocham. Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo dobrymi. Kocham kogoś innego.
- Mnie się nie odmawia, będziesz musiała przestać go kochać.
- Możesz mnie zmusić do wielu rzeczy, zdobyć co chcesz, ale tej jednej rzeczy nigdy nie otrzymasz, nie zdobędziesz mojej duszy i mojego serca, nie zrobisz ze mnie bezdusznej księżniczki ciemności.
- Będziesz moja! Nie spocznę póki tego nie osiągnę. Współpracuj ze mną...a nie podzielę się Tobą z innymi...- chyba zobaczył przerażenie w moich oczach bo się zamyślił, cmoknął mnie w szyję, bałam się ruszyć - mmm Tobą to ja się dzielić nie będę.
- Spróbuj tylko wysłać do mnie kogoś, a żywy nie wyjdzie - zadrżałam.
- A jak to zrobisz kwiatuszku?
- Jeszcze tego nie wiem, ale ja nie rzucam słów na wiatr, jeszcze się o tym przekonasz.
- Tego się boisz prawda? Że ktoś przyjdzie i Cię skrzywdzi, nie pozwolę na to, ale Ty też coś musisz dla mnie zrobić.
- Co takiego?
-Dać mi szansę, być grzeczną i spędzać ze mną czas kiedy tego zapragnę. Ja również potrafię być całkiem miły, skory do pieszczot, delikatny...jeśli zasłużysz. - kiedy to mówił popłynęły mi łzy, a on całował moja szyję - zgadzasz się?
- Jeśli będziesz mnie szanował i nie zrobisz mi krzywdy...mogę spróbować się z Tobą dogadać...nie mam zamiaru próbować Cię kochać, z tym musisz walczyć sam.
- Nie bądź taka niedotykalska, to tylko sprawia, że bardziej Ciebie chcę. Zerwę Twój kwiat szybciej niż myślisz..
- Na siłę? Będziesz tak potrafił?
Silyen się zdziwił, nie znał wcześniej takiej dziewczyny, sprawia wrażenie silnej i zarazem kruchej i delikatnej, dlatego nie potrafi jej nie przytulać, trzymać rąk przy sobie.
- Nie, nie na siłę, chyba, że będziesz mnie drażnić, będziesz nieposłuszna, wtedy...będę musiał Cię ukarać, koteczku. Kim on jest?
- Kto?
- Nie udawaj, wiesz o kogo pytam...
- Nie powiem Ci, możesz mnie łamać, bić, spalić żywcem, nie wydam Ci go.
- Sam się dowiem, a potem go zabiję.
- Jesteś strasznym draniem!
- No znowu ten gniew, ten ogień, mmm..podoba mi się. Boisz się, że Cię przemienię, nie zaplanowałem tego dla Ciebie, sam również tego nie chciałem, mnie nie pozostawiono wyboru.
- A co dla mnie zaplanowałeś? - opuściłam głowę, jak bardzo brakowało mi Logana, muszę uważać o czym myślę, nie wiem czy do mych myśli również nie mają wstępu.
- Chwilowo chcę zjeść z Tobą obiad, moja faworyto, a potem pomyślimy - pogłaskał mnie po policzku.
Logan miał złe przeczucia, Amy nie ma już od ponad doby, nie potrafił się skontaktować z Nentresem, bezsilność go dobijała, jeśli coś jej się stanie nie daruje Silynenowi, rozniesie całe królestwo jeśli będzie musiał! Nentres postanowił odwiedzić Amy, nie mógł sam jej odprowadzić, a nie chciał, by znów była na niego zła, mimo, że wściekała się tak słodko.  Jego matka była uparta jeśli chodzi o królewskie bankiety i ważnych gości, nie mógł się wyrwać wcześniej. Kiedy się pojawił w jej pokoju, zdziwił się, że jej tam nie zastał, postanowił zerknąć do Logana.
- Siemka stary, gdzie Amy? - leniwie się przeciągnął Nentres.
- To ja się Ciebie pytam, gdzie ona jest?!
- Jak to, nie wróciła?!
- Nie, przecież miałeś ja odprowadzić, skąd ten pomysł?!
- O cholera jasna! Ojciec powiedział, że ja odesłał z generałem do domu! Zaraz wracam, znajdziemy ją.....nie przepuszczę mu tym razem!
- Mu?!- ale Nentres już tego nie usłyszał.
Logan wykręcił do Xandera, musiał wykonac niezbędne przygotowania, czy będzie chciał czy nie, wyruszy z Nentresem i przeszuka każdy kamień, by ją odzyskać! Teraz kiedy wie, że go kocha, kiedy zaczęło im się układać, kiedy miał plany na przyszłość, coś musiało się schrzanić.
Nentres wpadł do sali tronowej:
- Gdzie ona jest?!!!!
- Ale o kim mówisz, synu?
- Nie udawaj, Amy, co z nią zrobiłeś?!!!!
- Wróciła do domu, nie wiem o co Ci chodzi!
- Nigdy do domu nie dotarła, nie ma jej, wszyscy na nią czekają...ja wiem co robiłeś, oddałeś mu ją!
- Nie wiem o czym mówisz...
- Na Boga, Sailus..przyznaj się lepiej i tak ci nic z tego nie wyszło! - jęknęła królowa Elyon.
- O czym mama mówi?
- Twój ojciec się uparł i oddał ją Silyenowi w zamian za nie atakowanie naszego królestwa, za nasze bezpieczeństwo, przyjął podarek, ale nie wszedł z nami w żaden układ. Twoja przyjaciółka jest u niego. - Nentresowi zrobiło się słabo.
- Co teraz zamierzasz? - zapytała królowa.
- Odzyskam ją...za wszelką cenę! - Nentres pognał do laboratorium królewskiego, zabrał kilka przenośnych teleporterów, żołnierze ich używali, były podobne do zegarków naręcznych tylko bardziej skomplikowanych, wziął również jeden dla Amy. Chwycił trochę broni, wszystko może się przydać, oby była cała, oby jej nic nie zrobił! Stracili już tyle czasu! Nentres pojawił się u Logana z bronią, widok ten sprawił, że Xander miał złe przeczucia.
- Silyen ją ma, mój ojciec ją mu oddał, wybaczcie, nie miałem pojęcia, musimy ruszać i ją szukać, nie wiem do czego jest zdolny, przyniosłem dla was teleporter, będziecie mogli podróżować między wymiarami, nastawiłem na wspólna lokalizację. Wiem, że masz ochotę mi przywalić, uwierz sam...bym to zrobił, ale musimy już ruszać.
Logan zerknął na niego, wraz z nim w gabinecie byli Thunder, Xander i Nataniel. Widział jak bardzo się z tym gryzł, załatwił zastępstwo w organizacji, spakowali wszystko co potrzebne, nie znali terenu, nie będzie łatwo, ale maja przewodnika, przynajmniej na chwilę zanim się nie rozdzielą.
- Szkoda na to czasu, wiem, że Ci na niej zależy tak jak nam wszystkim, odnajdę ją, zawsze znajduję. Kocham ja i będę szukał tak długo jak będzie trzeba. Nigdy się nie poddam, w drogę - powiedział Logan i wyruszył z odsieczą.

sobota, 5 lipca 2014

37. Pobudka w trudnej rzeczywistości.

Nie wiem jak długo spałam, budziłam się powoli, głowa mnie strasznie bolała, co za zwodniczy kwiat...chyba kwiat. Rozglądnęłam się po pokoju, był średniej wielkości, miałam dość wygodne łóżko, ale nie było ono moje, ani Logana. Musze się znajdować w pałacu, pewnie król pomylił kwiaty i zrobiło się zamieszanie. Ściany były koloru białego, meble pewnie zrobione z tych dziwnych drzew, bo były granatowe, pokój był skromnie urządzony, pora wstać i poszukać Nentresa, pewnie wyjaśni mi co się stało. Podeszłam do drzwi, jednak ku mojemu zdziwieniu były one zamknięte. Co jest?! Wspięłam się na krzesło by zobaczyć widok z okna...co tu robią kraty i te góry? Z pałacu nie było ich widać z tak bliskiej odległości, mam złe przeczucia.
Silyen siedział w swym gabinecie nie mógł się doczekać, kiedy jego niecodzienny gość się obudzi. Długo czekał i w końcu się doczekał, przysporzył bratu sporo bólu, mały świętoszkowaty Nentres, phi, dlaczego ma zgarniać zawsze wszystko to co najlepsze?! Koniec, skoro wystarczyło trochę strachu, by stary ojczulek oddał kogoś ważnego w tej całej walce choć nie miał żadnych podstaw by mu ufać. Po raz kolejny wykazał się głupotą, bezmyślnością, ale już niedługo i mu zapłaci, zapłaci za wszystko, rozmyślania o planie zawsze wprowadzały go w świetny humor. Silyen kiedyś był bardzo podobny do Nentresa, kiedy był człowiekiem, teraz jego cera jest blada, nadaje mu posępnego i złowrogiego wyrazu. Ciemno brązowe włosy odziedziczył po matce, ojciec nigdy się z nią nie liczył, a ona była zbyt głupia i słaba by się postawić, przecież nie wypada prać swoich brudów publicznie. Zielone oczy to cecha ich rodu, gdy patrzy w lustro ich kolor przypomina mu o co walczy, o jego własną sprawiedliwość. Rozległo się pukanie, które wytrąciło go z tak przyjemnych rozmyślań, najchętniej by roztrzaskał głowę tego głupca, ale nie teraz, szkoda brodzić posadzkę kiedy czeka na gościa.
- Wejść.
- Mistrzu, obudziła się.
- Sprowadzić, natychmiast, nie musisz być delikatny, niech wie na czyjej łasce się znajduje.
- Tak jest - Widar oddalił się posłusznie.
Silyen zasiadł na majestatycznym krześle przypominającym tron, nudziło go czekanie, ale już wkrótce dostarczą mu odrobinę rozrywki.
Usłyszałam kroki na korytarzu, ktoś podszedł do drzwi i otwierał zamek, cofnęłam się, nie wiedziałam czego się spodziewać, tym bardziej, że ktoś zabrał mój sztylet. Kiedy w drzwiach ukazał się Widar wszystko było jasne: jestem więźniem i mam poważne kłopoty!
- Zbieraj się - szarpnął mnie mocno. Złapał mnie z tyłu, wykręcił ręce, robił to celowo by przysporzyć mi więcej bólu.
- Auć to boli, gdzie mnie zabierasz? Pójdę sama...- udawanie słabiutkiej, możne okazać się przydatne kiedy zdecyduję się na ucieczkę. Muszą jednak mieć pewność, że żadne ze mnie zagrożenie.Widar był głuchy na moje pytania, zaczął mnie dotykać, głaskać mnie po brzuchu, o nie zapomnij koleś, na to Ci nie pozwolę! Nadepnęłam go z całej siły i kopnęłam w piszczel. Syknął z bólu, rzucił mnie z całej siły na podłogę, kopnął mnie ze złości kilka razy w brzuch, zaczął mnie mocno ciągnąć do drzwi.
- Pożałujesz tego! Silyen już Ci pokaże jak się traktuje mężczyzn! Nie jedna kobieta marzy by być na Twoim miejscu!
- Chyba jakaś masochistka, na szacunek trzeba zapracować, baranie! Nikt Cie nie nauczył szacunku do kobiet?! Z łapami to sobie możesz miętosić worek na siłowni, a nie mnie dotykać!
Uderzył mnie mocno, tak jak się tego spodziewałam, przestałam się leczyć, miałam pełno siniaków i zadrapań, z ust płynęła mi krew, pewnie jakiś krwotok pojawił się przy okazji. Miałam mocno napuchniętą, krwawiącą wargę, chciałam, żeby Silyen widział co jego człowiek mi zrobił. Miałam cichą, złudną nadzieję, że nie pozwoli mu się do mnie zbliżać.
- Nie bądź nie mądra ! Książę Cie nie uratuje! Będę chciał to przyjdę nocą i co mi zrobisz?!
- Przyjdź, nie wyjdziesz stąd żywy, ostrzegam.
Roześmiał się, jakby dawno nie usłyszał dobrego dowcipu. Szarpał mnie, praktycznie  mną ciorał i prowadził prawdopodobnie do Silyena. Kiedy weszliśmy do jego gabinetu w pierwszej chwili myślałam, że widzę Nentresa, znajome zielone oczy, tylko w tych był taki chłód. Jakby całe ciepło i dobro się w nim wypaliło. Widar rzucił mną tak, że wylądowałam na podłodze tuż przed nim. Skuliłam się, wszystko mnie bolało.
- Widar, podejdź. Sprawdzimy zdolności naszego gościa, chętnie się przyjrzę.
Widar podszedł do mnie, jego dłoń świeciła się na czerwono, co on mi zrobi?! Odsuwałam się instynktownie do tyłu, niezdarnie. Złapał mnie za rękę, zaczęła się palić, schodziła skóra, widziałam swoje ścięgna! Krzyczałam z bólu, ledwo widziałam na oczy!
- Wystarczy, czyli odczuwasz ból - powiedział beznamiętnie Silyen, znudzony tym przedstawieniem się zamyślił.
- Nie wpadłeś na to, by mnie o to zapytać?! Oszczędziłoby Ci to fatygi.
Silyen się zdziwił, jakby był zaskoczony, że ośmieliłam się do niego odezwać.
- I mam uwierzyć, że powiedziałabyś mi prawdę?
- A dlaczego miałabym kłamać?!
-Wylecz się.
- Dlaczego?! Nie możesz na mnie patrzeć? To Ty mi to zrobiłeś!
- Chcę tylko wiedzieć ile Ci to zajmuje, zobaczę czy będę z Ciebie miał jakiś pożytek.
Gdyby nie ta ręka w życiu bym tego nie zrobiła, ale ból był nie do zniesienia, łzy płynęły mi same do oczu i spływały po policzkach. Zaczęłam się leczyć, odczuwałam delikatną ulgę.
- Szybka regeneracja, będzie z Ciebie pożytek - powstał z miejsca, podniósł mnie, obejrzał moja twarz, pewnie czy nie jestem "uszkodzonym nabytkiem" - będziesz moja królową, a to będzie nasze królestwo, samotne rządy mi się znudziły.
- I tak traktujesz swoją królowa?! Nie chce wiedzieć jak traktujesz służących...biedni ludzie.
Silyen się roześmiał.
- Masz ognisty temperament! Lubię takie kobiety, już wiem co mój brat w Tobie widzi. Wymienisz mojego brata na lepszy model, na mnie! Widar zostaw mnie z moja oblubienicą jestem pewien, że poradzę sobie sam z tym gorącym kociakiem.
Widar przystanął i spojrzał na mnie, usłyszałam w głowie jego głos
- Mówiłem...jeszcze zatęsknisz za mną - powiedział to bez używania ust?!
Nie dość, że jego dotyk pali żywcem, to jeszcze potrafi przekazywać informacje w myślach...o losie! Kiedy Widar opuścił pomieszczenie zaczęłam się obawiać co mnie teraz czeka.

czwartek, 3 lipca 2014

36. Książęca reprymenda.

Weszłam do gabinetu Logana z Xanderem, zrobiłam groźna minę zerkając na Nentresa.
- Dzień dobry, czy książę Nentres o czymś nie zapomniał? O czymś bardzo istotnym, choć na dworze królewskim mało docenianym...
- Nie wiem o czym mówisz..- wydukał Nentres.
- Czekałam na Ciebie, na chodź małe słowo, że wszystko z Tobą jest w porządku, bałam się, że może wrócili, a Ty nie dałeś rady...że nigdy nie dowiem się, co się z Tobą stało..Twoi przyjaciele się martwili.
- Oj, Amy przepraszam...wolałem dać Ci trochę czasu na ochłonięcie po ostatnich rewelacjach z mojej winy.
- Prędzej chciałeś przeczekać mą złość, tylko, że ja szybko przeszłam z tym do porządku dziennego tak jak strażnicy, szkoda czasu na złość i nerwy, tchórzu. - uśmiechnęłam się do niego.
- Oj tam od razu tchórzu, może malutki...- podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Dobrze, że jesteś cały, jak królestwo?
- W odbudowie, na tym się teraz skoncentrowałem, zaciekawiła Cię nasza broń, dlatego przyniosłem parę egzemplarzy Loganowi, może uda się wam je odtworzyć i przerobić na Wasz użytek.
- Dziękuję, Xander mi wspomniał o tym.
- Mój ojciec ma do Ciebie prośbę...nie wiem czy w ogóle powinienem Ci o tym wspominać i prosić o cokolwiek.
- Król Sailus? Mów, o co chodzi.
- Jedna dość istotna roślina stosowana do celów medycznych, jest chora i umiera, mój ojciec pomyślał, że może dałabyś rade pomóc tak jak ocaliłaś sunlighty, wiesz nigdy nie świeciły tak jasno, są piękne.
- Mogę spróbować, jeśli nie macie nic przeciwko.
- To duże ryzyko, wysyłać cię w pobliżu Silyena- rzucił Xander.
- Wiem, znam ryzyko, co myślisz Logan?
- Jeśli obieca, że będziesz cała i zdrowa, wiem, że i tak Cię nie powstrzymam, będziesz wiercić mi dziurę w brzuchu, a jak się nie zgodzę sama pójdziesz.
- Ja nie dezerteruje...jestem grzeczna...jeszcze.
- Obawiam się, że  nikt z obecnych tego nie potwierdzi - rzucił Logan.
- Pójdę z nią, będę spokojniejszy - powiedział Xander
- Będę Cię tutaj potrzebował, mam dla ciebie zadanie - stwierdził Logan.
- Kiedy wyruszamy? - zapytałam Nentresa
- Popołudniu przyjdę po Ciebie, zorganizuję Ci obstawę.
- Zgoda. Widzisz Xand, będę miała obstawę, co mi się może stać...
- I tak będę się martwił..
Według planu Nentres przybył po mnie popołudniu. Logan poszedł mnie odprowadzić, ciężko znosi rozłąkę.
- Wróć cała do domu, nie ryzykuj niepotrzebnie, nie będzie mnie tam przy Tobie, ani Xanda, bądź grzeczna, słuchaj Nentresa - przytulił mnie i szepnął
- Dobrze tato - szturchnęłam go zaczepnie - nie martw się, wrócę nim zdążysz zatęsknić - dałam mu długiego, delikatnego całusa, po którym poprawił mu się humor i był mniej marudny.
- Gotowa? - zapytał Nentres
- Zawsze.
- Przeniesiemy się od razu na polanę, ojciec będzie tam czekał na ciebie z żołnierzami.
- Dobra, znowu zobaczę Twój magiczny świat.
- Może niedługo będziecie częstymi gośćmi, będziecie wpadać na wakacje z małymi strażnikami...- szturchnęłam go.
- Nie skazuj Logana na taki żywot.
- Ja bym się tam cieszył....- wtrącił Logan- kiedyś, kiedy bezduszni przestaną nam zagrażać, świat będzie bezpieczny...
- Wtedy stanie się coś innego, wiecznie będziemy zajęci - mruknęłam
- Patrz to do niej niepodobne...pesymistka!
Nabijali się ze mnie, lepsze to niż mieliby skakać sobie do gardeł.
Nentres przeniósł mnie do Syntheri, przywitała mnie niesamowita polana pełna morskiej trawy, białych i żółtych kwiatów, znajdowała się na środku nieznanego mi dotąd lasu. W oddali widziałam niesamowite górskie szczyty, były złote. Kora leśnych drzew była koloru granatowego, natomiast liście były w kształcie naszych pomarańczy miały też taki odcień, jasny zielony oraz żółty. Las wyglądał na zdrowy i majestatyczny. Niebo za dnia było koloru seledynowego, czułam się w jak jakimś zaczarowanym świecie.
- Amy !
- Wasza Wysokość, jak miło Króla widzieć - ukłoniłam się.
- Dziękuję, że przybyłaś. Nentres Twoja matka Cie potrzebuję to pilna sprawa, zerknij do niej od razu.
- Dasz sobie radę sama?
- Spokojnie, widzisz żołnierze są w pogotowiu, a ja też przywalić potrafię.
- Czuwaj nad nią ojcze, gdyby coś jej się stało, nie darowałbym sobie.
- Bądź spokojny.
Kiedy Nentres zniknął, król Sailus zaprowadził mnie do rośliny.
- Jak się  nazywa?
- Roślina nazywa się  śniący paź, używamy jej jako składnika znieczulającego przy zabiegach inwazyjnych.
- Dlatego jest dla was taka ważna?
- Tak, byłoby bardzo niebezpiecznie pozwolić sobie na jej utratę.
- Rozumiem.
- Uważaj na kwiaty koloru żółtego uśpią Cię, wystarczy, że tylko trochę powąchasz. Natomiast białe kwiaty pachną pięknie, budzą ze snu, a jeśli nie śnisz staniesz się rześka i wypoczęta. Sama zobacz.
Nachyliłam się nad kwiatem, zapach był cudowny, taki delikatny, a ja poczułam się strasznie zmęczona i niesamowicie senna. Próbowałam coś jeszcze powiedzieć, ale już nie byłam w stanie, opadłam na ziemię.
- Dobrze, już zasnęła wezwij Widara. Powiedz, że dziewczyna jest gotowa do drogi.
Generał Widar zjawił się na polanie, wziął dziewczynę na ręce, król Sailus położył na jej twarzy biały kwiat, by nie obudziła się zbyt szybko. Żółty kwiat włożył do jej kieszeni.
- Przekaż swemu panu wyrazy szacunku, dopełniam swej części umowy, liczę na to, że dopełni swojej.
- Rozpatrzył waszą prośbę, dar przyjmuje, ale nie wchodzi w układy z formami niższych gatunków, zwłaszcza tak zakłamanymi, by wydać swoich, żegnam.
Widar zniknął równie szybko jak się pojawił zostawiając roztrzęsionego króla na polanie w lesie Śniących Słów.