Weszłam do gabinetu Logana z Xanderem, zrobiłam groźna minę zerkając na Nentresa.
- Dzień dobry, czy książę Nentres o czymś nie zapomniał? O czymś bardzo istotnym, choć na dworze królewskim mało docenianym...
- Nie wiem o czym mówisz..- wydukał Nentres.
- Czekałam na Ciebie, na chodź małe słowo, że wszystko z Tobą jest w porządku, bałam się, że może wrócili, a Ty nie dałeś rady...że nigdy nie dowiem się, co się z Tobą stało..Twoi przyjaciele się martwili.
- Oj, Amy przepraszam...wolałem dać Ci trochę czasu na ochłonięcie po ostatnich rewelacjach z mojej winy.
- Prędzej chciałeś przeczekać mą złość, tylko, że ja szybko przeszłam z tym do porządku dziennego tak jak strażnicy, szkoda czasu na złość i nerwy, tchórzu. - uśmiechnęłam się do niego.
- Oj tam od razu tchórzu, może malutki...- podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Dobrze, że jesteś cały, jak królestwo?
- W odbudowie, na tym się teraz skoncentrowałem, zaciekawiła Cię nasza broń, dlatego przyniosłem parę egzemplarzy Loganowi, może uda się wam je odtworzyć i przerobić na Wasz użytek.
- Dziękuję, Xander mi wspomniał o tym.
- Mój ojciec ma do Ciebie prośbę...nie wiem czy w ogóle powinienem Ci o tym wspominać i prosić o cokolwiek.
- Król Sailus? Mów, o co chodzi.
- Jedna dość istotna roślina stosowana do celów medycznych, jest chora i umiera, mój ojciec pomyślał, że może dałabyś rade pomóc tak jak ocaliłaś sunlighty, wiesz nigdy nie świeciły tak jasno, są piękne.
- Mogę spróbować, jeśli nie macie nic przeciwko.
- To duże ryzyko, wysyłać cię w pobliżu Silyena- rzucił Xander.
- Wiem, znam ryzyko, co myślisz Logan?
- Jeśli obieca, że będziesz cała i zdrowa, wiem, że i tak Cię nie powstrzymam, będziesz wiercić mi dziurę w brzuchu, a jak się nie zgodzę sama pójdziesz.
- Ja nie dezerteruje...jestem grzeczna...jeszcze.
- Obawiam się, że nikt z obecnych tego nie potwierdzi - rzucił Logan.
- Pójdę z nią, będę spokojniejszy - powiedział Xander
- Będę Cię tutaj potrzebował, mam dla ciebie zadanie - stwierdził Logan.
- Kiedy wyruszamy? - zapytałam Nentresa
- Popołudniu przyjdę po Ciebie, zorganizuję Ci obstawę.
- Zgoda. Widzisz Xand, będę miała obstawę, co mi się może stać...
- I tak będę się martwił..
Według planu Nentres przybył po mnie popołudniu. Logan poszedł mnie odprowadzić, ciężko znosi rozłąkę.
- Wróć cała do domu, nie ryzykuj niepotrzebnie, nie będzie mnie tam przy Tobie, ani Xanda, bądź grzeczna, słuchaj Nentresa - przytulił mnie i szepnął
- Dobrze tato - szturchnęłam go zaczepnie - nie martw się, wrócę nim zdążysz zatęsknić - dałam mu długiego, delikatnego całusa, po którym poprawił mu się humor i był mniej marudny.
- Gotowa? - zapytał Nentres
- Zawsze.
- Przeniesiemy się od razu na polanę, ojciec będzie tam czekał na ciebie z żołnierzami.
- Dobra, znowu zobaczę Twój magiczny świat.
- Może niedługo będziecie częstymi gośćmi, będziecie wpadać na wakacje z małymi strażnikami...- szturchnęłam go.
- Nie skazuj Logana na taki żywot.
- Ja bym się tam cieszył....- wtrącił Logan- kiedyś, kiedy bezduszni przestaną nam zagrażać, świat będzie bezpieczny...
- Wtedy stanie się coś innego, wiecznie będziemy zajęci - mruknęłam
- Patrz to do niej niepodobne...pesymistka!
Nabijali się ze mnie, lepsze to niż mieliby skakać sobie do gardeł.
Nentres przeniósł mnie do Syntheri, przywitała mnie niesamowita polana pełna morskiej trawy, białych i żółtych kwiatów, znajdowała się na środku nieznanego mi dotąd lasu. W oddali widziałam niesamowite górskie szczyty, były złote. Kora leśnych drzew była koloru granatowego, natomiast liście były w kształcie naszych pomarańczy miały też taki odcień, jasny zielony oraz żółty. Las wyglądał na zdrowy i majestatyczny. Niebo za dnia było koloru seledynowego, czułam się w jak jakimś zaczarowanym świecie.
- Amy !
- Wasza Wysokość, jak miło Króla widzieć - ukłoniłam się.
- Dziękuję, że przybyłaś. Nentres Twoja matka Cie potrzebuję to pilna sprawa, zerknij do niej od razu.
- Dasz sobie radę sama?
- Spokojnie, widzisz żołnierze są w pogotowiu, a ja też przywalić potrafię.
- Czuwaj nad nią ojcze, gdyby coś jej się stało, nie darowałbym sobie.
- Bądź spokojny.
Kiedy Nentres zniknął, król Sailus zaprowadził mnie do rośliny.
- Jak się nazywa?
- Roślina nazywa się śniący paź, używamy jej jako składnika znieczulającego przy zabiegach inwazyjnych.
- Dlatego jest dla was taka ważna?
- Tak, byłoby bardzo niebezpiecznie pozwolić sobie na jej utratę.
- Rozumiem.
- Uważaj na kwiaty koloru żółtego uśpią Cię, wystarczy, że tylko trochę powąchasz. Natomiast białe kwiaty pachną pięknie, budzą ze snu, a jeśli nie śnisz staniesz się rześka i wypoczęta. Sama zobacz.
Nachyliłam się nad kwiatem, zapach był cudowny, taki delikatny, a ja poczułam się strasznie zmęczona i niesamowicie senna. Próbowałam coś jeszcze powiedzieć, ale już nie byłam w stanie, opadłam na ziemię.
- Dobrze, już zasnęła wezwij Widara. Powiedz, że dziewczyna jest gotowa do drogi.
Generał Widar zjawił się na polanie, wziął dziewczynę na ręce, król Sailus położył na jej twarzy biały kwiat, by nie obudziła się zbyt szybko. Żółty kwiat włożył do jej kieszeni.
- Przekaż swemu panu wyrazy szacunku, dopełniam swej części umowy, liczę na to, że dopełni swojej.
- Rozpatrzył waszą prośbę, dar przyjmuje, ale nie wchodzi w układy z formami niższych gatunków, zwłaszcza tak zakłamanymi, by wydać swoich, żegnam.
Widar zniknął równie szybko jak się pojawił zostawiając roztrzęsionego króla na polanie w lesie Śniących Słów.
Nentres chciał dobrze a wyszło jak zawsze... :D Haha nie no nie myślałam, że kiedykolwiek wielki książę przyzna się, że jest tchórzem :D Amy grzeczna? yhym już bo wierzę :D Wiedziałam, że ten król jakiś nie teges no i mam odpowiedź jak on mógł?? Formy niższego gatunku... ale go pojechał uhuhu. No i teraz król powinien sie nieźle wytłumaczyć przed Nenem albo... SKRÓCIĆ O GŁOWĘ !! Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń