Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 25 lipca 2014

44. Wola walki.

Czułam się paskudnie, dałam się ponieść emocjom i za to zapłaciłam. Dwóch bezdusznych żołnierzy wlekło mnie korytarzem do mojego więzienia. Nie miałam sił do dalszej walki. Po mojej kłótni z Silyenem, postanowiłam uciec, wzięłam wsuwkę z kieszeni moich strażniczych spodni, gdy zmierzchało, otworzyłam zamek, założyłam ciemny płaszcz. Podjęłam próbę opuszczenia tego więzienia. Przemykałam na placach korytarzami, byłam już tak blisko bramy, obliczyłam czas zmiany strażników, już miałam przejść kiedy on stanął przede mną. Silyen, w oczach mu pociemniało ze złości...przeraziłam się nie na żarty, teraz mój pomysł podsycony strachem wydawał mi się bardzo głupi. Mocno mnie chwycił, wysunął skrzydła, o których nie miałam pojęcia, były majestatyczne, czarne, niczym skrzydła kruka,  zabrał mnie do twierdzy, wlecieliśmy przez okno.
- Zapłacisz srogo za to co zrobiłaś - rzucił mną na podłogę, ledwo złapałam oddech, wszystko mnie bolało, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Sailyen wezwał swoich żołnierzy i kazał przygotować publiczną karę, dla zdrajcy i uciekiniera.
- Masz zakaz leczenia się, jeśli to zrobisz, będą bić Cie tak długo, aż nie będziesz w stanie tego zrobić- kiedy do jego komnaty przybyły posiłki rozkazał - zabrać więźnia, zaraz odbędzie się publiczna chłosta. Przykuto mnie do wielkiej skały, tyłem do księcia ciemności, który skazał mnie na ten los.
- Poddani, zebraliśmy się tutaj, by ukarać moją królową za próbę ucieczki i zdrady naszego społeczeństwa. Myśleliście, że zmiękłem, ale nic z tych rzeczy, zdrada jest zdradą, królową można wymienić, jednak z uwagi na jej zdolności, które wkrótce zamierzam wykorzystać dla naszych korzyści, zarządzam pięć siarczystych batów. Tylko ostrożnie kacie, mam zamiar jeszcze trochę korzystać z jej skóry, nie uszkodź jej za bardzo - roześmiał się. Ariel odwróciła wzrok, kat rozszarpał mi tył sukni i wymierzył pięć batów, myślałam, że to nigdy się nie skończy, starałam się być silna, walczyłam dla Logana. Proszę pośpiesz się, ocal mnie już dłużej tego nie wytrzymam.
Kiedy strażnicy wrzucili mnie do mojej komnaty, doczołgałam się jakoś do łóżka, nie miałam siły na nic, nie mogłam się wyleczyć, wolałam nie ryzykować. Posłużył się mną by podnieść swoje morale u bezdusznych.
- " Nadal chcesz dla niego umierać? Po tym jak wydał wyrok na Twoich towarzyszy? Po tym jak skazał Cię na chłostę i spędza czas z innymi kobietami, nie szanując Cię jako swojej królowej?"
-"Widar?"
- "Masz jeszcze szansę stanąć po właściwej stronie księżniczko, to moi ludzie na mój rozkaz naprowadzili Twoich przyjaciół na miejsce twego ukrycia. Pamiętaj o tym kiedy nadejdzie właściwa pora."
- "Pora, na co?"
- niestety usłyszałam kroki i nie dowiedziałam się niczego więcej. Do mojej celi weszła Ariel, miała spuszczoną głowę.

- Amy, tak strasznie mi przykro - uklękła przy mnie i zaczęła przemywać mi plecy.
- To nie Twoja wina, musiałam spróbować. Nie potrafię dłużej tak żyć.
- Myślisz, o przyłączeniu się do Widara?
- Czasami, w chwilach takich jak ta, ale wiem, że to niewłaściwe.
- Czasami przestaję go rozumieć...
- Nie możesz w niego zwątpić...
- Dlaczego?
- Bo nic innego mu nie pozostanie. Jedyną prawdziwą rzeczą w jego życiu jest Twoja miłość i oddanie, kiedyś
to zrozumie, oby nie było zbyt późno.
Silyen wszedł do mojego więzienia, zdziwił się widząc Ariel klęczącą na podłodze przy moim łóżku, przemywającą moje rany.
- Co Ty tu robisz Ariel, nie wydaje mi się, żebym udzielił Ci pozwolenia lub wydał taki rozkaz?
- To moja wina, Panie, ja poprosiłam Ariel, bardzo mnie boli, poprosiłam ją by uśmierzyła mój ból. Nie jestem do niego przyzwyczajona, zawsze mogłam się wyleczyć, nigdy się nim nie przejmowałam.Ukarz mnie, mistrzu nie ją, ponacinaj mnie bardziej Panie, jeśli tylko poprawi Ci to samopoczucie i zmyje moje winy przeciw Tobie.
- Amy...- Ariel jęknęła i wytrzeszczyła oczy, spojrzała na Silyena i wyczułam, że sam nie bardzo wiedział jak się zachować w obliczu takiej zmiany. Nie patrzyłam na niego, ani w jego oczy, unikałam, straciłam wolę walki.
- Ariel, zostaw nas samych proszę.
- Mistrzu, czy mogę prosić o łaskę dla niej? Nigdy Cię o nic nie prosiłam, ślepo szłam za Tobą i nadal chcę to  robić. Wierzę, że kroczysz właściwą drogą, jesteś srogi kiedy tego potrzeba, miłościwy i wybaczający. Jestem lojalna i oddana Tobie, przez lata służby, nigdy się nie zawahałam. Proszę, panie... - Silyen podszedł do niej i pogłaskał po twarzy.
- W porządku, Ariel, bądź spokojna, moja droga spełnię Twoją prośbę. - był w nią wpatrzony zupełnie jakby widział po raz pierwszy, jakby pierwszy raz słyszał jej głos, zależało mu na niej, w końcu to sobie uświadomił.
- Dziękuję - wyszeptała, a Silyen złożył na jej ustach pierwszy pocałunek,  oboje byli zdezorientowani tym co przed chwila miało miejsce, żeby ten pacan nie palnął jakiejś głupoty odezwałam się.
- Dziękuje Panie za uświadomienie mi swojego miejsca, wiem już co zaprzepaściłam, wybacz mi - przymknęłam oczy, nie chciałam odbierać im tej magicznej chwili. Z każdym dniem dotkliwiej odczuwałam brak Logana, czy jeszcze kiedyś się zobaczymy, na pewno mnie odnajdzie, muszę w niego wierzyć.
- Porozmawiamy później, dobrze? - Silyen nadal głaskał ją delikatnie po twarzy, nie chciał jej wypuścić, ale wiedział, że musi załatwić obowiązki, zanim odda się przyjemnościom. Ariel skradła mu jeszcze jednego całusa i wyszła z pomieszczenia, pewnie biło z niej szczęście, zasługiwała na nie.
- Dlaczego uciekłaś? - zapytał surowym tonem.
- Ze strachu i głupoty, panie - postanowiłam robić to czego sobie życzy i mówić to co pragnie usłyszeć - dostałam nauczkę, wybacz mi. Mam nadzieję, że będzie mistrz szczęśliwy u boku Ariel, to wspaniała i oddana wojowniczka.
- Wylecz się, pozwalam.
- Dziękuję - powoli zaczęłam leczyć swoje rany, byłam osłabiona, nie dosypiałam, żyłam w stresie i kłamstwie, nie jadłam, nie miałam siły na zbyt wiele.
- Wstań.
Posłusznie wstałam i podeszłam, ale nie patrzyłam mu w oczy. Dotknął mojej twarzy i uniósł, abym patrzyła mu w oczy.
- Jesteś zbyt uparta, pragnąłem Twojego posłuszeństwa, ale teraz zachowujesz się bardziej jak robot niż człowiek.
- Co się teraz ze mną stanie?
- Wzięłaś na siebie winę Ariel, dziękuję Ci za to. Nadal jesteś pod moją opieką.
- Jestem bezpieczna?
- Jeśli nie narobisz znowu jakiś głupot to nic ci nie grozi.
- Dziękuję, mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi, ona lepiej pasuje na Twoja królową, niż ja...i kocha Cię bezgranicznie, była gotowa się poświęcić tylko, byś był szczęśliwy, Mistrzu. Silyen, nie opuszczaj gardy, ta chłosta niewiele pomogła, Widar nadal buntuje.
- Skąd to wiesz?
- Powiedzmy, że to przyjacielska rada - nagle sobie coś uświadomiłam i przeraziłam - on wie o Ariel, pilnuj jej, będzie chciał dotrzeć do Ciebie przez nią jak próbował przeze mnie, no już idź do niej!
- Amy, skąd Ty to wiesz? Dlaczego niby mi pomagasz?
- Jesteś bratem Nentresa, czy Ci się to podoba czy nie, szanuje to. Pospiesz się, to dziś się zacznie!
Silyen nie czekał dłużej, włożył mi w dłoń mój sztylet, zdziwiłam się.
- Broniąc jej nie pomogę tobie, musisz poradzić sobie sama. Ukryj go szybko - wybiegł, a ja miałam nadzieję, że zdąży.

1 komentarz:

  1. No wiecie co tak kobietę bić? Jak tak można powinien zawisnąć za klejnoty rodowe ;> Widara w dalszym ciągu nie lubię. Ariel jest bardzo pomocna i miła aż to dziwne że jest jedną z nich. Czyżby Silyen przejrzał na oczy? Stał się cud czy jak? Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń