Opowiadałam Thunderowi wszystko co powiedziała mi Rosa, co oznaczało spotkanie z przeszłością, a on niekoniecznie mógł tego chcieć. Czułam, że sprawa z Jennifer była dla niego bolesna, pewnie tak jak dla mnie myśl o Loganie. Kiedy chciałam go dotknąć przede mną pojawił się Nentres, automatycznie odsunęłam się wpadając na stolik, który udało mi się przytrzymać.
- Nentres, co Ty tutaj robisz?! Nigdzie z Tobą nie idę, zapomnij o tym.
- Amy, ja też się cieszę, że ciebie widzę. Nie przyszedłem po Ciebie, nie mógłbym wziąć ciebie siłą, do miejsca, w którym cierpisz - uśmiechnął się słabo, a ja podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Dobrze ciebie widzieć całego i zdrowego, nie mów Loganowi, gdzie jestem, ani co robię. To bardzo ważne.
- Logan już wie, że jesteście razem, spóźnione gratulacje - szturchnął Thundera zaczepnie uśmiechając się.
- Dzięki stary, czyli już wiecie co nasz szef zmalował?- zapytał Thunder
- Tak, wszyscy wiemy, chcemy pomóc. Tęsknimy, kochamy i dbamy o naszą Amy, tak w skrócie mogę opowiedzieć o przebiegu naszego spotkania. Możecie na nas liczyć, w każdej chwili. Przybędę Amy, tylko powiedz, wezwij mnie, potrafisz.
- Już za wami tęsknie, muszę przyznać, że za tobą nawet też facet! - szturchnęłam go zaczepnie, po raz kolejny znajomość ze mną sprawia mu problemy, a podobno przeznaczenie bywa prostą nicią, po której mieliśmy stąpać razem. W teraźniejszości idziemy obok siebie, razem, ale jednak osobno.
- Dowiedziałaś się czegoś ważnego? - zapytał Nentres, a ja opowiedziałam mu wszystko co wiem, o księdze i sposobie, w jaki muszę ją odzyskać.
- Wasze aury, wspólnie się uzupełniają, przepowiednia nie kłamie, pokonacie zagrożenie walcząc razem. Mimo, iż odbiegłaś od swojego przeznaczenia, nadal na sobie polegacie, nie okłamałaś mnie i w tym przypadku - podeszła do nas Rosa.
- Ty również mnie nie okłamałaś, wręcz przeciwnie byłaś ciepła, serdeczna, to jest właśnie Nentres - przywitał się z Rosą, która jest wieszczką, jednak świetnie to ukrywa przed ludźmi z zewnątrz. Kiedy uspokojony Nentres powrócił do domu, postanowiliśmy się zbierać, trzeba było znaleźć jakieś zakwaterowanie i zastanowić się jak znaleźć księgę. Pożegnaliśmy się z Rosą i udaliśmy na parking do naszego hummera.
- Zawsze mógłby być różowy - nie mogłam się powstrzymać.
- Już wolałbym iść pieszo bez butów niż jeździć różowym hummerem- mruknął naburmuszony.
- Gdyby był różowy, kazałabym Ci go przemalować kochanie - uśmiechnęłam się, a on przyciągnął mnie do siebie mocno.
- Mmm kochanie, jak to ładnie brzmi..aż mi się zachciało dać Ci buziaka.
- No to na co czekasz...? - pocałował mnie czule i długo
- Na zachód słońca, tak jest romantyczniej, wskakuj, jedziemy - otwarł i przytrzymał mi drzwi, droga nie była długa.
Little Heven było przyjaznym miasteczkiem, spokojnym na pozór takie sprawiało wrażenie, domy były bardzo zadbane, nie dostrzegałam żadnych graffiti malowanych przez młodocianych "artystów". Zaparkowaliśmy kawałek od głównej drogi, Thunder wskazał mi mały pensjonat, wyglądał na bardzo drogi.
- Może weźmiemy coś bardziej tutejszego? Wiesz, jakiś zajazd, tawernę..nie chce odstawać od tych ludzi.
- W takim razie, jest tutaj przytulny zajazd, wystylizowany na tawernę, w którym często się zatrzymywałem, nie jest jakiś ekskluzywny, skromny, ale bardzo ciepły. Chce się tam wracać. Nazywa się "Czarna Róża", kiedyś pracowała tam Jennifer, nie wiem, czy robi to nadal.
- Jesteś gotowy na to spotkanie?
- Na takie spotkania nigdy, nie można być gotowym, po prostu się dzieje. Mam Ciebie, to niedaleko, poradzimy sobie.
Thunder wziął nasze torby, "Czarna Róża" znajdowała się ulice dalej, obawialiśmy się problemów ze znalezieniem miejsca parkingowego, dlatego nie zmienialiśmy dotychczasowego, poza tym miejsce naszego faktycznego spoczynku było bezpieczne. Weszłam pierwsza, hol był bardzo jasny, kremowe ściany, meble były ciemnobrązowe, z litego drewna, misternie rzeźbione ornamenty nadawały im wyjątkowy i niecodzienny charakter. Przy ladzie recepcyjnej stał wazon a w nim tytułowe czarne róże, oparłam się lekko o ladę, chciałam zobaczyć kwiaty, które pachniały niezwykle słodko, nacisnęłam dzwonek.
- Idę, chwileczkę, pali się? - odezwała się kobieta, musiała być zajęta więc spojrzeliśmy po sobie i postanowiliśmy zaczekać, nie mieliśmy innego wyjścia. Kiedy zjawiła się w drzwiach okazało się, że była to młoda dziewczyna, smukła dużo wyższa ode mnie, miała na sobie sztruksowe czarne spodnie, wysokie, czarne buty na obcasie. Jej biała bluzka miała haft w niebieskim kolorze o kwiatowym motywie, była bardzo dopasowana do nienagannej sylwetki. Jej wyjątkowo jasnoniebieskie oczy były przenikliwe i chłodne, czarne i proste włosy sięgały jej do ramion, po minie Thundera wiedziałam z kim mam do czynienia to była Jennifer.
- Witam, chcielibyśmy wynająć pokój- zagadałam ją
- No pewnie, jedynka czy dwójeczka? - mówiła do mnie, a wpatrywała się w niego.
- Z jednym, dużym łóżkiem, proszę.
- Naturalnie, Thunder przygruchałeś sobie kolejną panienkę na noc? Starych znajomych nie powitasz, aż tak obrastasz w piórka?
- Że co proszę? Chyba masz dziś ciężki dzień "panienko", skoro nie widzisz kto załatwia z Tobą sprawy noclegowe, to jest naszym priorytetem, wszelkie inne przyjemności możemy załatwić po tym - pokazałam jej, że nie dam sobie dmuchać w kaszę- połóż torby kochanie, to chyba trochę potrwa.
- Witaj Jennifer, zmieniłaś się, ale Twoja opinia wyprzedza Cię o wiele mil - położył torby przy ladzie recepcyjnej - to moja narzeczona, Amy, chcielibyśmy pokój, jak Cię prosiła.
- No, no...zaniżyłeś loty - przyglądała mi się bezczelnie, badając każdy kawałek ciała szukając wszelkich niedoskonałości.
- A ja jednak myślę, że je zawyżył - widziałam, że zmieszała się lekko, wzięła zeszyt odnotowała coś w nim i podała nam klucz do pokoju. Chyba nie przywykła do myślących kobiet u boku jej byłego.
- Pokój 27, na pierwszym piętrze, powinno Wam być wygodnie - stonowała nieco.
- Dziękuję, mnie również było miło ciebie poznać Jennifer - rzuciłam na odchodne, przyglądając się jej zdziwionej twarzy. Nie sądziła, że o niej wiem i tu się dziecinka pomyliła, ten błąd będzie ją drogo kosztował. Miałam jednak nadzieję, że mi odpuści i w jakiś cudownie magiczny sposób się dogadamy.
- Przepraszam cię za nią - zasępił się Thunder
- Nie musisz, przecież wiedziałam, że jest zraniona, musi tylko zrozumieć, że musi iść naprzód i tego chcieć, a z tym rożnie bywa, nic z czym sobie nie poradzę.
Postawił torby, rozejrzał się po pokoju i skrzywił a, był przecież ładny, czysty, zadbany, prosty. Kolor ścian przypominał kolor kakao, na dużym łóżku leżała brązowo-złotawa narzuta, wyglądało bardzo solidnie, wszystkie meble były dla kontrastu wykonane z ciemnego solidnego drewna z jasnymi dodatkami. Dwa beżowe fotele nosiły na sobie znaki używania, ale nie były w złym stanie. Masywna szafa stała w rogu, obok niej mała komoda, stół, dwa krzesła, wystarczające pomieszczenie. Łazienka była niezbyt duża, kafle były w kolorze beżu i jasnego brązu, bez przesadnych ozdób.
Zdjęłam płacz i powiesiłam go do szafy, sweter również , pokój był ciepły i przytulny, byliśmy zmęczeni trudami dnia i głodni, więc postanowiłam coś nam załatwić.
- Możesz mi powiedzieć dwie rzeczy, dlaczego krzywisz się na ten ładny pokój? Jestem Twoją narzeczoną, tak? - uśmiechnęłam się, a on przyciągnął mnie do siebie blisko i pocałował namiętnie.
- Chcę byś nią była, wiesz o tym - spojrzał na mój palec - pierścionek jest w fazie załatwiania, to był spontan jak coś, a pokój, kiedyś często z niego korzystałem z Jennifer, dlatego się krzywię, nie mogła sobie darować.
- Pokój to tylko pokój, mnie to nie przeszkadza, nie musisz się przejmować, ufam Ci, a nad nią popracuję. Pójdę skołować nam coś do jedzenia, odpocznij.
- Jeśli chcesz to ja pójdę.
- I jeszcze da nam jakąś trutkę na szczury - zaśmiałam się- nie denerwujmy jej bardziej.
Zeszłam na dół, a ona nadal siedziała przy recepcji, była nieobecna, błądziła myślami, gdzieś daleko, postarałam się narobić trochę hałasu, by nieczuła się zbyt niekomfortowo i miałam wrażenie, że to zauważyła, bo wyraźnie się zdziwiła.
- Witam ponownie, ładny pokój, wygląda na wygodny, dziękuję. Miałabym małą prośbę, a w zasadzie pytanie, czy kuchnia jest jeszcze czynna? Chciałabym coś wsiąść na górę, cokolwiek, wystarczą zwykłe kanapki, jeśli nie ma takiej możliwości, nie szkodzi coś zamówimy. Pokój wynajmujemy na razie powiedzmy na cztery dni, więc płacę z góry, później zobaczymy - zapłaciłam jej, a ona dziwnie mi się przyglądała.
- Dobrze, w zasadzie kuchnia jest zamknięta o tej porze, ale mogę Wam zrobić kilka kanapek, korona mi z głowy przez to nie spadnie.
- Chętnie pomogę i dziękuję.
- Więc...zaręczyliście się?
- Tak jeszcze sama się temu dziwię, muszę się przyzwyczaić - rozmawiałyśmy w drodze do kuchni.
- A gdzie pierścionek?
- W fazie wybierania, czasem jestem niezdecydowana, ale on to już w ogóle jeśli chodzi o takie rzeczy, sama wiesz jaki czasem bywa uparty i zadziorny.
- Niestety - posmutniała trochę, współczułam jej, ale nie chciałam zbytnio dobijać.
- Jesteś bardzo ładną kobietą i bystrą, pewnie sama masz adoratorów na pęczki.
- Można tak powiedzieć, ale chwilowo nie jestem zainteresowana.
- Rozumiem.
Nagle nie wiedzieć czemu to miało w ogóle służyć Jennifer zaatakowała mnie od tyłu, rzucając we mnie odłamek lodu, zareagowałam instynktownie, odwróciłam się i złapałam go w locie, usiłowałam go stopić, ale nie było to proste, był zupełnie inny od tego, który posiada Ariel, kiedy chciało się go roztopić zamieniał się w twardy, lodowaty kryształ. Zerknęłam na nią łagodnie i na kawałek kryształu ziębiącego moje palce, zniszczyłam go swoją mocą, pozostawiając małe odłamki na dłoni.
- Całkiem nieźle, mocny i twardy, a do tego taki zimny, masz ciekawy dar - oceniłam.
- Powiedz mi, co jest z Tobą nie tak, dziewczyno?! Dlaczego jesteś dla mnie taka miła, własnie chciałam Ci wbić sopel prosto w plecy! I jak udało Ci się go zniszczyć?!
- Masz czas na kawę? To trochę potrwa zanim Ci wytłumaczę co własnie zrobiłam i co jeszcze potrafię - uśmiechnęłam się, po dłuższej chwili odpowiedziała mi tym samym.
- Nentres, co Ty tutaj robisz?! Nigdzie z Tobą nie idę, zapomnij o tym.
- Amy, ja też się cieszę, że ciebie widzę. Nie przyszedłem po Ciebie, nie mógłbym wziąć ciebie siłą, do miejsca, w którym cierpisz - uśmiechnął się słabo, a ja podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Dobrze ciebie widzieć całego i zdrowego, nie mów Loganowi, gdzie jestem, ani co robię. To bardzo ważne.
- Logan już wie, że jesteście razem, spóźnione gratulacje - szturchnął Thundera zaczepnie uśmiechając się.
- Dzięki stary, czyli już wiecie co nasz szef zmalował?- zapytał Thunder
- Tak, wszyscy wiemy, chcemy pomóc. Tęsknimy, kochamy i dbamy o naszą Amy, tak w skrócie mogę opowiedzieć o przebiegu naszego spotkania. Możecie na nas liczyć, w każdej chwili. Przybędę Amy, tylko powiedz, wezwij mnie, potrafisz.
- Już za wami tęsknie, muszę przyznać, że za tobą nawet też facet! - szturchnęłam go zaczepnie, po raz kolejny znajomość ze mną sprawia mu problemy, a podobno przeznaczenie bywa prostą nicią, po której mieliśmy stąpać razem. W teraźniejszości idziemy obok siebie, razem, ale jednak osobno.
- Dowiedziałaś się czegoś ważnego? - zapytał Nentres, a ja opowiedziałam mu wszystko co wiem, o księdze i sposobie, w jaki muszę ją odzyskać.
- Wasze aury, wspólnie się uzupełniają, przepowiednia nie kłamie, pokonacie zagrożenie walcząc razem. Mimo, iż odbiegłaś od swojego przeznaczenia, nadal na sobie polegacie, nie okłamałaś mnie i w tym przypadku - podeszła do nas Rosa.
- Ty również mnie nie okłamałaś, wręcz przeciwnie byłaś ciepła, serdeczna, to jest właśnie Nentres - przywitał się z Rosą, która jest wieszczką, jednak świetnie to ukrywa przed ludźmi z zewnątrz. Kiedy uspokojony Nentres powrócił do domu, postanowiliśmy się zbierać, trzeba było znaleźć jakieś zakwaterowanie i zastanowić się jak znaleźć księgę. Pożegnaliśmy się z Rosą i udaliśmy na parking do naszego hummera.
- Zawsze mógłby być różowy - nie mogłam się powstrzymać.
- Już wolałbym iść pieszo bez butów niż jeździć różowym hummerem- mruknął naburmuszony.
- Gdyby był różowy, kazałabym Ci go przemalować kochanie - uśmiechnęłam się, a on przyciągnął mnie do siebie mocno.
- Mmm kochanie, jak to ładnie brzmi..aż mi się zachciało dać Ci buziaka.
- No to na co czekasz...? - pocałował mnie czule i długo
- Na zachód słońca, tak jest romantyczniej, wskakuj, jedziemy - otwarł i przytrzymał mi drzwi, droga nie była długa.
Little Heven było przyjaznym miasteczkiem, spokojnym na pozór takie sprawiało wrażenie, domy były bardzo zadbane, nie dostrzegałam żadnych graffiti malowanych przez młodocianych "artystów". Zaparkowaliśmy kawałek od głównej drogi, Thunder wskazał mi mały pensjonat, wyglądał na bardzo drogi.
- Może weźmiemy coś bardziej tutejszego? Wiesz, jakiś zajazd, tawernę..nie chce odstawać od tych ludzi.
- W takim razie, jest tutaj przytulny zajazd, wystylizowany na tawernę, w którym często się zatrzymywałem, nie jest jakiś ekskluzywny, skromny, ale bardzo ciepły. Chce się tam wracać. Nazywa się "Czarna Róża", kiedyś pracowała tam Jennifer, nie wiem, czy robi to nadal.
- Jesteś gotowy na to spotkanie?
- Na takie spotkania nigdy, nie można być gotowym, po prostu się dzieje. Mam Ciebie, to niedaleko, poradzimy sobie.
Thunder wziął nasze torby, "Czarna Róża" znajdowała się ulice dalej, obawialiśmy się problemów ze znalezieniem miejsca parkingowego, dlatego nie zmienialiśmy dotychczasowego, poza tym miejsce naszego faktycznego spoczynku było bezpieczne. Weszłam pierwsza, hol był bardzo jasny, kremowe ściany, meble były ciemnobrązowe, z litego drewna, misternie rzeźbione ornamenty nadawały im wyjątkowy i niecodzienny charakter. Przy ladzie recepcyjnej stał wazon a w nim tytułowe czarne róże, oparłam się lekko o ladę, chciałam zobaczyć kwiaty, które pachniały niezwykle słodko, nacisnęłam dzwonek.
- Idę, chwileczkę, pali się? - odezwała się kobieta, musiała być zajęta więc spojrzeliśmy po sobie i postanowiliśmy zaczekać, nie mieliśmy innego wyjścia. Kiedy zjawiła się w drzwiach okazało się, że była to młoda dziewczyna, smukła dużo wyższa ode mnie, miała na sobie sztruksowe czarne spodnie, wysokie, czarne buty na obcasie. Jej biała bluzka miała haft w niebieskim kolorze o kwiatowym motywie, była bardzo dopasowana do nienagannej sylwetki. Jej wyjątkowo jasnoniebieskie oczy były przenikliwe i chłodne, czarne i proste włosy sięgały jej do ramion, po minie Thundera wiedziałam z kim mam do czynienia to była Jennifer.
- Witam, chcielibyśmy wynająć pokój- zagadałam ją
- No pewnie, jedynka czy dwójeczka? - mówiła do mnie, a wpatrywała się w niego.
- Z jednym, dużym łóżkiem, proszę.
- Naturalnie, Thunder przygruchałeś sobie kolejną panienkę na noc? Starych znajomych nie powitasz, aż tak obrastasz w piórka?
- Że co proszę? Chyba masz dziś ciężki dzień "panienko", skoro nie widzisz kto załatwia z Tobą sprawy noclegowe, to jest naszym priorytetem, wszelkie inne przyjemności możemy załatwić po tym - pokazałam jej, że nie dam sobie dmuchać w kaszę- połóż torby kochanie, to chyba trochę potrwa.
- Witaj Jennifer, zmieniłaś się, ale Twoja opinia wyprzedza Cię o wiele mil - położył torby przy ladzie recepcyjnej - to moja narzeczona, Amy, chcielibyśmy pokój, jak Cię prosiła.
- No, no...zaniżyłeś loty - przyglądała mi się bezczelnie, badając każdy kawałek ciała szukając wszelkich niedoskonałości.
- A ja jednak myślę, że je zawyżył - widziałam, że zmieszała się lekko, wzięła zeszyt odnotowała coś w nim i podała nam klucz do pokoju. Chyba nie przywykła do myślących kobiet u boku jej byłego.
- Pokój 27, na pierwszym piętrze, powinno Wam być wygodnie - stonowała nieco.
- Dziękuję, mnie również było miło ciebie poznać Jennifer - rzuciłam na odchodne, przyglądając się jej zdziwionej twarzy. Nie sądziła, że o niej wiem i tu się dziecinka pomyliła, ten błąd będzie ją drogo kosztował. Miałam jednak nadzieję, że mi odpuści i w jakiś cudownie magiczny sposób się dogadamy.
- Przepraszam cię za nią - zasępił się Thunder
- Nie musisz, przecież wiedziałam, że jest zraniona, musi tylko zrozumieć, że musi iść naprzód i tego chcieć, a z tym rożnie bywa, nic z czym sobie nie poradzę.
Postawił torby, rozejrzał się po pokoju i skrzywił a, był przecież ładny, czysty, zadbany, prosty. Kolor ścian przypominał kolor kakao, na dużym łóżku leżała brązowo-złotawa narzuta, wyglądało bardzo solidnie, wszystkie meble były dla kontrastu wykonane z ciemnego solidnego drewna z jasnymi dodatkami. Dwa beżowe fotele nosiły na sobie znaki używania, ale nie były w złym stanie. Masywna szafa stała w rogu, obok niej mała komoda, stół, dwa krzesła, wystarczające pomieszczenie. Łazienka była niezbyt duża, kafle były w kolorze beżu i jasnego brązu, bez przesadnych ozdób.
Zdjęłam płacz i powiesiłam go do szafy, sweter również , pokój był ciepły i przytulny, byliśmy zmęczeni trudami dnia i głodni, więc postanowiłam coś nam załatwić.
- Możesz mi powiedzieć dwie rzeczy, dlaczego krzywisz się na ten ładny pokój? Jestem Twoją narzeczoną, tak? - uśmiechnęłam się, a on przyciągnął mnie do siebie blisko i pocałował namiętnie.
- Chcę byś nią była, wiesz o tym - spojrzał na mój palec - pierścionek jest w fazie załatwiania, to był spontan jak coś, a pokój, kiedyś często z niego korzystałem z Jennifer, dlatego się krzywię, nie mogła sobie darować.
- Pokój to tylko pokój, mnie to nie przeszkadza, nie musisz się przejmować, ufam Ci, a nad nią popracuję. Pójdę skołować nam coś do jedzenia, odpocznij.
- Jeśli chcesz to ja pójdę.
- I jeszcze da nam jakąś trutkę na szczury - zaśmiałam się- nie denerwujmy jej bardziej.
Zeszłam na dół, a ona nadal siedziała przy recepcji, była nieobecna, błądziła myślami, gdzieś daleko, postarałam się narobić trochę hałasu, by nieczuła się zbyt niekomfortowo i miałam wrażenie, że to zauważyła, bo wyraźnie się zdziwiła.
- Witam ponownie, ładny pokój, wygląda na wygodny, dziękuję. Miałabym małą prośbę, a w zasadzie pytanie, czy kuchnia jest jeszcze czynna? Chciałabym coś wsiąść na górę, cokolwiek, wystarczą zwykłe kanapki, jeśli nie ma takiej możliwości, nie szkodzi coś zamówimy. Pokój wynajmujemy na razie powiedzmy na cztery dni, więc płacę z góry, później zobaczymy - zapłaciłam jej, a ona dziwnie mi się przyglądała.
- Dobrze, w zasadzie kuchnia jest zamknięta o tej porze, ale mogę Wam zrobić kilka kanapek, korona mi z głowy przez to nie spadnie.
- Chętnie pomogę i dziękuję.
- Więc...zaręczyliście się?
- Tak jeszcze sama się temu dziwię, muszę się przyzwyczaić - rozmawiałyśmy w drodze do kuchni.
- A gdzie pierścionek?
- W fazie wybierania, czasem jestem niezdecydowana, ale on to już w ogóle jeśli chodzi o takie rzeczy, sama wiesz jaki czasem bywa uparty i zadziorny.
- Niestety - posmutniała trochę, współczułam jej, ale nie chciałam zbytnio dobijać.
- Jesteś bardzo ładną kobietą i bystrą, pewnie sama masz adoratorów na pęczki.
- Można tak powiedzieć, ale chwilowo nie jestem zainteresowana.
- Rozumiem.
Nagle nie wiedzieć czemu to miało w ogóle służyć Jennifer zaatakowała mnie od tyłu, rzucając we mnie odłamek lodu, zareagowałam instynktownie, odwróciłam się i złapałam go w locie, usiłowałam go stopić, ale nie było to proste, był zupełnie inny od tego, który posiada Ariel, kiedy chciało się go roztopić zamieniał się w twardy, lodowaty kryształ. Zerknęłam na nią łagodnie i na kawałek kryształu ziębiącego moje palce, zniszczyłam go swoją mocą, pozostawiając małe odłamki na dłoni.
- Całkiem nieźle, mocny i twardy, a do tego taki zimny, masz ciekawy dar - oceniłam.
- Powiedz mi, co jest z Tobą nie tak, dziewczyno?! Dlaczego jesteś dla mnie taka miła, własnie chciałam Ci wbić sopel prosto w plecy! I jak udało Ci się go zniszczyć?!
- Masz czas na kawę? To trochę potrwa zanim Ci wytłumaczę co własnie zrobiłam i co jeszcze potrafię - uśmiechnęłam się, po dłuższej chwili odpowiedziała mi tym samym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz