Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 31 stycznia 2019

87. Oręż

Po śniadaniu odwiedził nas Michael, co znaczyło, że kolejny trening czas zacząć. Kiedy schodziłam na dół pomachałam Jenny, życząc jej miłego dnia. 
- Wyspałaś się, czy Twój men nie dał Ci spać?
- Spałam jak niemowlę.
- Słaby zawodnik ja bym Ci nie dał spać- spojrzał  na mnie figlarnie
- Dziwne podejście jak na kogoś kto jest moim trenerem, nie powinieneś raczej na gwałt mnie usypiać?
- Jeszcze nie jestem Twoim trenerem, jak dotrzemy na miejsce, wtedy będę Ci marudził.
W drodze na trening zaciągnęłam Michaela na mały przystanek u Ragnara. Wsunęłam mu kopertę z pieniędzmi w kasę. Dołączyłam karteczkę: "Dziękujemy za najlepszy oręż jaki kiedykolwiek mogliśmy mieć- A&T".
- Co ty wyprawiasz?!- szepnął Michael
- Cicho! Nic nie robię, grzeczna jestem - szepnęłam- Cześć! Ragnar, jestem jak prosiłeś.
- Już jesteś i masz towarzystwo - zmarszczył brwi Ragnar.
-Tak, zaraz od Ciebie idziemy do parku na mój trening - uśmiechnęłam się
- Chodź za mną wybrana, przymierzysz kilka rzeczy i zobaczysz co dla Ciebie mam.
Udałam się za Ragnarem  to co zobaczyłam przeszło najśmielsze wyobrażenie o doskonałości. Mój strój był wykonany idealnie w każdym najmniejszym szczególe, obcisła góra na grubszych ramiączkach sięgająca na uda, asymetryczna, ze wstawkami z tajemniczego metalu z seledynowym jadeitem.
- Jest nie do przebicia, od środka masz ją bardziej wzmocnioną, ognioodporną, Twoje moce nie nadszarpną Twojego stroju. Ornamenty jadeitowe masz w kształcie księżyca, ten symbol zawsze towarzyszył wybranej, od siebie dodałem kilka piorunów z jadeitu w Twoim odcieniu.
- Ta tunika jest nieziemska, nie wiem jak w tak krótkim czasie potrafiłeś zrobić takie cudo?
- Miałem wspaniałą muzę.
Spodnie były wykonane z czarnego mocnego materiału, wzmocnione na kolanach i udach, mocny pas miał pochwę na mój miecz i czakram, a także sztylety. Na poszwie widniał seledynowy księżyc, mój długi płaszcz również był niesamowity, kieszenie wewnątrz
 na dodatkowe noże, drobiazgi przydatne w walce, na ramieniu księżyc, otrzymałam także krótszą kurtkę wykonaną w podobny sposób.
- Schlebiasz mi, nie wiem co powiedzieć i dziękuję tutaj nie wystarczy, mistrzu.
- Będę szczęśliwy jak zdejmiesz te kalectwo, które ciągasz z boku - uśmiechnęłam się i odpięłam miecz.
Ragnar przyniósł torbę z bronią wykonaną dla mnie, czułam się jak mała dziewczyna w sklepie z zabawkami, o których marzyła całe życie.
Mój miecz był piękny, mocny i lekki, ostry jak brzytwa, z seledynowymi ornamentami i błyskawicami jak u Thundera, instynktownie wiedziałam jak go użyć. Pewnie leżał w mojej dłoni jakby na mnie czekał, cały zapłonął ogniem, by za chwile mienić się błyskawicami, kiedy tego zapragnęłam. Pokazał mi resztę sprzętu, niesamowite sztylety, czakram, noże, kusze, cała wielka torba broni, to nie biżuteria, a sprawiała niesamowitą frajdę.
- Dziękuję Ci to wszystko jest idealne.
- Jak długo zostajesz?
- Muszę skończyć trening z Michaelem, poczekać na decyzje starszyzny, więc trochę mi to zejdzie, dlaczego pytasz?
- Mam zamiar przygotować ci coś cieplejszego na zimę, kilka rzeczy na zmianę, byś nie zamarzła i drugi miecz, może się przydać.
Podeszłam do Ragnara i przytuliłam go mocno, byłam mu taka wdzięczna.
- Myślisz o wszystkim, jak mogę Ci się odwdzięczyć?
- Przeżyj, to wystarczy.
- To masz jak w banku, dzięki Tobie, odebranie mi życia będzie znacznie trudniejsze. Czy mogę pożyczyć tą torbę? Oddam jak znowu cię odwiedzę.
- Masz zamiar wpadać? - zdziwił się Ragnar.
- Pewnie, dlaczego nie? Nie znam tu zbyt wielu osób, a Ty jesteś życzliwy, takie przyjaźnie się pielęgnuje, nie pozwala im zniknąć.
Ragnar uśmiechnął się pod nosem, nie wiedziałam jaki był tego powód, wzięłam torbę, którą mi podał, włożyłam do niej ubrania zabezpieczyłam je skrupulatnie i przekładałam broń, ostrożnie i delikatnie.
- Szanujesz oręż po tym się poznaje dobrego wojownika, wpadaj kiedy chcesz, dla Ciebie zawsze zrobię przerwę od pracy.
- Chętnie, dziękuję Ci raz jeszcze, muszę się pospieszyć, bo Michael będzie mm bardziej marudny niż zwykle, bądź zdrów i uważaj na siebie.
- Ty również i ucz się pilnie - roześmiał się Ragnar.
Michael czekał na mnie przed zakładem, zaopatrzył nas w napoje i jakieś przekąski, zdziwiłam się kiedy odebrał moją torbę i niósł ją sam do parku.
- Pokażę ci jak zaatakować na dwa różne sposoby, podobny jak mój atak na Ciebie, wwiercasz się w umysł powodując ból, krwawienia z nosa i temu podobne rzeczy, drugi, wyrzucasz energie niewidoczną dla innych jak pocisk, ale jest i działa, zobacz - tuż obok mnie pojawił się pocisk, zrobił dziurę w ziemi - tego musisz się nauczyć.
- Dzięki, zacznijmy od pocisku, wygląda na bardziej skomplikowany.
- Jak sobie życzysz.
- Coś nie tak?
- Nadal Cię nie lubię, zaczynajmy.
- Nie wiesz jak mi ulżyło, dobrze to słyszeć - powstrzymywałam uśmiech, a on spojrzał na mnie groźnie co tylko spowodowało przypływ dobrego humoru.
Formowałam kule, musiałam bardzo się do tego skupić, jakimś cudem ja je widziałam, nie wiem czy on również widział swoje pociski, będę musiała o to zapytać, jak nie będzie taki skwaszony, a z tym może być problem. Nie wiem skąd, ale wyczułam, że we mnie celuje, automatycznie odskoczyłam unikając pocisku.
- Ej, a to co miało być?
- Test, nie jestem po to by Cię pieścić kotku, ale zajechać, byś nie chciała się miziać z Twoim piorunkiem i więcej z tego miała.
- Nie bądź wredny, nie podoba mi się to, ale i tak masz to w nosie, wiem, nie lubisz mnie.
- Wykształcił ci się instynkt, nie widzisz, ale wiesz gdzie i kiedy nadejdą to połowa sukcesu.
- To brzmiało jak pochwała, myślę, ze powinieneś napić się wody - uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do formowania kul  oraz celowania. Nie spodziewałam się, że aż tak szybko to załapię, zawsze w ataku byłam lepsza niż w obronie.
- Dobra, to załapałaś, pora na robienie krzywdy samym spojrzeniem, myślę, że z tym będziesz miała problem.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo nie potrafisz krzywdzić, a tu niestety będziesz musiała ćwiczyć na mnie.
- Niech zgadnę, muszę naprawdę tego chcieć i być na Ciebie cięta, by zadziałało, dlatego mnie wkurzasz?
- Schlebiasz sobie skarbie.....ta, musisz być zawzięta - mruknął niechętnie się poddając.
- Może nie będzie to takie złe, moja moc tez polega na tym uczuciu poniekąd, nauczyłam się je w sobie tłumić i wyzwalać kiedy jest mi potrzebne, jednak równowaga między światłem i ciemnością jest cienka. I muszę z tym uważać.
- Próbuj słonko, a ja sobie Ciebie powyobrażam...nago...
- Pfff, chyba śnisz, że Ci na to pozwolę...
- Nie masz wyboru - roześmiał się, a ja chciałam zmyć ten uśmieszek z jego twarzy, wyszło za pierwszym razem, idealnie go zaatakowałam, skulił się i złapał za głowę, przerwałam kiedy krzyknął, podeszłam do niego i wzięłam go za rękę uśmierzając ból i obrażenia.
- Uczeń przerósł mistrza, gratuluję, dla pewności spróbuj jeszcze raz - złapał oddech, było mi go żal, nie chciałam by cierpiał, ale im szybciej to zrobię, tym szybciej przestanę.
- Przygotuj się - zaatakowałam wyczułam, że postawił bardzo silną barierę, ale sama nie wiem dlaczego nie była dla mnie żadnym wyzwaniem, może moja moc niszczenia wspomaga moc umysłu?
- Niemożliwe, roztrzaskałaś moją obronę w drobny mak! Jeszcze raz, daj mi się przygotować, chcę coś sprawdzić.
- Ale obiecaj, że to ostatni raz...
- Dalej, nie jęcz....- skupił się, emanowała z niego potężna energia, wyglądał spokojnie - teraz próbuj - tak jak poprzednio, bez większego wysiłku jego obrona legła w gruzach.
- Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jesteś niesamowita, nie mogę Cię nauczyć już niczego więcej - był zmęczony i zasapany, uklękłam przy nim, podałam wody i złapałam za rękę, by go wyleczyć. Przyglądał mi się badawczo, kiedy to robiłam, trudno było go rozgryźć.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka...miła?
- A powiedz mi dlaczego według Ciebie nie powinnam taka być?
- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie.
- Byłeś dla mnie miły, poniosłeś za mnie torbę, nie dałeś iść samej po Dannego, uczysz mnie, a nie musiałeś wcale, a wcale.
-Mogę załatwić Ci kogoś do Twojego ognia, mam koleżankę, całe ciało emanuje ogniem kiedy ma na to ochotę, strzela ognistymi pociskami.  Używa ognia jako zbroi kiedy jest to potrzebne, chciałabyś?
- Chętnie, jeszcze tak mało wiem, jesteś głodny? - podałam mu przekąski, które kupił, a on rzucił mi mojego ulubionego batonika.
- Skąd wiedziałeś?
- Thunder mi powiedział.
- Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Bo mi zależy byś przeżyła tą cholerną apokalipsę i nie tylko ja, nie zauważyłaś? Każdy stara Ci się pomoc na swój sposób - wskazał na torbę pełną broni- nigdy nie widziałem, by tak się starał w żadnym z wcieleń.
- Znaliśmy się wcześniej? To mnie teraz zaskoczyłeś.
- Nie zauważyłaś? Jesteś czasem taka...niewinna. Kilka razy udało nam się poznać, a wiele razy nawet nie zauważyłaś, że stoję obok.
- Wybacz mi zatem, byłam głupia i pustą lalą zadzierającą nosa, że Ciebie nie zauważyłam i chęci pomocy.
- No w końcu się przyznałaś...
- Nentres odblokował tylko cześć wspomnień z poprzednich wcieleń dotyczącą moich mocy, umiejętności, które wtedy miałam, wybiórcza pamięć, dlatego niewiele pamiętam, nie pamiętałam nawet Ragnara, możesz to sobie wyobrazić? Facet, który od zawsze tworzył dla mnie broń, a ja go nie znam.
- Nie zadręczaj się niepotrzebnie, ciekawe jak Cię ochrzani jak znajdzie kasę - wyszczerzył się na sama myśl o awanturze.
- Jakoś go udobrucham - uśmiechnęłam się pogodnie, a on w momencie stał się posępny.
- Odprowadzę Cię, Thunder będzie się martwił, skontaktuję się z Tobą w sprawie ognia piekielnego i Amy...
- Tak?
- Uważaj na siebie.
- Zawsze uważam.
- Mhm już Ci wierze...- mruknął, podniósł  moja torbę i ruszyliśmy do tawerny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz