Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 31 stycznia 2019

88. Tiyah

- Wróciłam, jesteś tu? - weszłam do pokoju, ale mojego mężczyzny nie było, znalazłam kartkę "Witaj kotku, na pewno świetnie Ci poszło na treningu, nie będę się obijał kiedy Ty dajesz z siebie wszystko, pójdę wykonać kilka misji, nie czekaj na mnie z obiadem, zjedz, będziesz pewnie głodna. Michael mówił, że zamierza wycisnąć z ciebie wszystko co się da. Jesteś moją dziewczynką i wiem, że dasz mu popalić, kocham Cię - T".
Uśmiechnęłam się, nawet listy od niego, powodowały, że oczekiwanie i tęsknota była mniej uciążliwa. Martwiłam się tylko, żeby nic mu się nie stało, ale to był on, mój Thunder, jest silny, nic mu nie będzie.
Przebrałam się w swoją nową zbroję, postanowiłam udać się na patrol, chyba zatęskniłam za domem, postanowiłam, że nie zabiorę samochodu, pokonam odległość szybciej sama jak światło, bez toreb, jedzenia, mogłam to zrobić.  Byłam całkiem blisko strażniczej wieży, nauczyłam się ukrywać swoją obecność tak, by sensorzy mnie nie wyczuli. Dzięki moim psychicznym zdolnościom, odkryłam, że potrafię wyczuć bezdusznego z bardzo daleka, co kiedyś było dla mnie niemożliwe. Poczułam lekkie drżenie, byłam już prawie na miejscu kiedy rozległ się krzyk bezdusznej bestii o powłoce byka. Byk napierał na mnie, stanęłam na środku ulicy i się nie ruszałam, uniosłam mój miecz, pomyślałam o niszczeniu i błyskawicach, lubiłam ich charakterystyczny śpiew, byk nie wyhamował kiedy zobaczył co się święci, użyłam miecza, a on znikł tak szybko jak się pojawił. Wyczułam Xandera, ale nie chciałam się  z nim spotykać, nie teraz, jeszcze nie potrafiłam tyle ile założyłam, sprowadziłam wielka błyskawicę z niebios, by przekazać mu znak. Udałam się w następne uliczki, kiedy stwierdziłam, że jest w miarę spokojnie i wszyscy bezduszni, których pokonałam tego dnia nie zawołali wsparcia, wróciłam do Little Heven.
- Amy? - ten błysk to musiała być ona, nigdy nie potrafiła całkiem się przed nim ukryć, zawsze potrafił ja wyczuć. Była tutaj, walczyła, nic jej nie jest, nie pozwoli jej zniknąć bez spotkania. Xander rzucił się w pogoń za jego najlepsza przyjaciółką, był jednym z najszybszych strażników w Guradians, ale jej nie mógł dogonić, nie kiedy posiadła moc błyskawic. Musiał przyznać, że było jej z nimi do twarzy, ale dziś je przeklinał, mijał uliczkę za uliczką, kiedy nagle jej delikatny jak szept sygnał znikł zupełnie. Uderzył ręka w mur, a był tak blisko...tak blisko, by ją znowu zobaczyć, przytulić. "Eh, Amy dlaczego mnie tak dręczysz?" - pomyślał Xander i wrócił do kończenia patrolu.
- Wyczułeś ją? - zapytał Nentres
- Ty również jak mniemam - odparł Xander
- Nie jest gotowa, muszę przyznać, że jest inna...odbieram ją zupełnie inaczej, jest silniejsza. Bądź cierpliwy Xander, sama do Ciebie przyjdzie, jak zawsze - uśmiechnął się  Nentres, dziwne to było, kiedyś wielki niebezpieczny rywal, a teraz przyjaciel, który tak doskonale go rozumie. Xander zamyślił się, ta nikła nadzieja, że ją spotka wstrząsnęła jego poukładanym światem.
"Wybacz mi Xander, nie mogłam, jeszcze nie teraz" - zamyśliłam się wędrując uliczkami Little Heven, odkąd się tam pojawiłam widok kobiety z mieczem u boku nie robił już na nikim takiego wrażenia, ludzie mi się przyglądali i zaraz zaraz, machali mi? Odmachałam kilku kobietom stojącym przy straganie z magicznymi amuletami, może mnie z kimś pomyliły? Spojrzałam na swoje odbicie w witrynie jednego ze sklepów z ubraniami i stwierdziłam, ze raczej nie da się mnie z nikim pomylić. Więc ta opcja odpada i to stanowczo.
- Hej, księżniczko..
Odwróciłam się natychmiast i zobaczyłam dziewczynę, trochę niższa niż ja, smukłą z zadziornym uśmiechem. Miała duże brązowe oczy i długie czarne włosy, była piękna. Nosiła wysokie zielone buty na obcasie, spodnie w kolorze khaki sięgały jej do kolan, obcisły kawowy top podkreślał ładny dekolt.
- W czym mogę pomóc?
- Ty w niczym, ja Ci mam pomóc, nazywam się Tiyah, podobno potrzebny Ci spec od płomieni - kiedy to powiedziała zapłonęła na chwilę i uśmiechnęła się.
- Jesteś koleżanką Michaela? Jestem Amy, miło mi ciebie poznać.
- Jestem, powiedz mi dlaczego miałabym ci pomoc?
- Ponieważ proszę Ciebie o to, nie musisz tego robić, jeśli masz inne zajęcia przepraszam, ze Michael Ciebie fatygował, jednak bardzo cenie sobie Twoją pomoc.
- Kurcze, miał racje...- mruknęła dziewczyna
- Kto i z czym?! - zapytałam zdezorientowana
- Michael, mówił, że jesteś inna...niesamowita różnica.
- Często to słyszę i niewiele rozumiem.
- Wiek temu  byliśmy razem z Michaelem, zabiłaś mnie.
- Co zrobiłam?!
- Zostawiłaś mnie na pastwę bezdusznego, bo miałaś świat do ocalenia, nie interesowały Cię jednostki, Michael nigdy się po tym nie pozbierał, dlatego teraz nie szuka miłości tylko przygody, nie chce więcej cierpieć.
- Nie wiem co powiedzieć, ale była ze mnie suka..przepraszam Cię. Nie powinnam nawet prosić o pomoc, przepraszam...pójdę już - kiedy zaczęłam odchodzić Tiyah, złapała mnie za rękę.
- Nie powiedziałam, że nie była z Ciebie suka i nie powiedziałam, że Ci nie pomogę.
- Ale tak myślałaś - zamyśliłam się chwilę i czułam niezręcznie.
- Do teraz tak myślałam.
- Musiała pochłonąć mnie ta ciemność...to było wtedy kiedy Nentres mnie zabił?
- Być może, zawsze giniesz straciłam rachubę, wybacz, trzymałam się od ciebie z daleka.
- Nie dziwie ci się...przepraszam, lepiej jak odpuszczę te lekcje, przepraszam za fatygę - Tiyah zagrodziła mi drogę kiedy chciałam iść dalej.
- Poddajesz się w przedbiegach, to nie podobne do tej Amy, o której opowiadał mi Michael, on na nowo zaczął wierzyć, przekonałaś do siebie wielu ludzi, walczą byś przeżyła, nie zginęła, daj coś od siebie, dziewczyno, nie daj się prosić!
- Jesteś pewna, że dasz radę?
- Ty martwiłaś się o mnie?
- Głupie co?
- Będę rano, nie licz na taryfę ulgową - uśmiechnęła się dziewczyna i wesołym krokiem oddaliła się. Nie potrafiłam się uśmiechać jak ona, kim byłam? Jak mogłam patrzeć na śmierć jednostek i nie zrobić nic...muszę mieć tę księgę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz