Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 31 stycznia 2019

85. Tarcza

-"Rozumiem Xand, ja też tęsknię"
- "A czy ja mówiłem, że tęsknię?" - zapytał zadziornie Xander
- "Nie musiałeś, ja wiem"
- "Tęsknię..."
- "Ja też"

-
Ziemia do Amy, ocknij się coś się stało? - Thunder dotknął mojego ramienia
- Przepraszam, zamyśliłam się, a właściwie rozmawiałam z Xandem chwilę.
- Coś się dzieje?
- Chyba nie, stęsknił się i podziwia, mnie, że pracując z Loganem tak długo wytrzymałam - uśmiechnęłam się
- Powiedziałaś mu o nas?
- Jeszcze nie, wydaje mi się, że to jest rozmowa nie na ten sposób, tylko na spotkanie twarzą w twarz, ale nie pora jeszcze na to.
- Od zawsze byliście blisko, odkąd pamiętam.
- Na początku wcale tak nie było, był wyobcowany i nieprzystępny, przegrał zakład z Nathanielem i musiałam mieć z nim sparing. Pokonałam go, myślę, że dał mi fory jakoś od tego czasu mogłam stopniowo na niego liczyć.
- Mnie tez się podobało jak na mnie siedziałaś - mruknął
- Ale chyba nie dlatego mnie lubisz? - roześmiałam się
- Nie, wtedy było coś takiego w Twoich oczach, prosiły bym się poddał.
- Nie chciałam zrobić ci krzywdy, nic mi nie zrobiłeś.
- Ale próbowałem.
- Tam, takie łaskotki...
- Nie jestem z tego dumny, ale nie chciałem Cię masakrować na arenie.
- Nie musimy tego roztrząsać, zaraz przyjdzie Michael.
- Nie znoszę go...
- Dogadaliśmy się wczoraj, nic mi nie zrobi, obiecał.
- Wyleczyłaś go wcześniej...to dobry pomysł?
- Myślę, że tak, wiesz zawsze był zmuszany do czegoś przez kogoś wieczna gra i walka, ja taka nie jestem i nie chcę być kiedy nie muszę. Zrobiłam coś bezinteresownie, bo tak powinno być.
- Muszę być zazdrosny?
- Nie musisz....ale to miłe - uśmiechnęłam się, a on klepnął mnie w pupę za karę. 

Rozległo się pukanie do drzwi, Thunder podszedł i otworzył drzwi, Michael uśmiechnął się wyzywająco, po męsku, eh gorzej jak dzieci, mieli jakąś wspólną przeszłość, nie dało się tego ukryć.
- Witajcie, Thunder część uzbrojenia jest gotowa, Jenny mówiła, że możesz podejść na przymiarki i coś już sobie odebrać, ja zajmę się treningiem Amy- widziałam, że Thunder się spiął i powstrzymywał przed dodaniem czegoś zgryźliwego, ale powstrzymał się i odwrócił w moja stronę wpuszczając Michaela do środka.
- Amy, poradzisz sobie sama? - zapytał z troską, a ja podeszłam do niego i skradłam mu buziaka.
- Nie martw się, dam radę, ale wracaj szybko, tęsknię...- uśmiechnął się, zgarnął kurtkę i wyszedł na spotkanie z Ragnarem. Nie mogłam się nie uśmiechać, widziałam, że Michael dziwnie mi się przygląda.
- To, co trenujemy?
- Mhm, jesteś pewna, że poradzisz sobie bez niego?
- Jeśli nie chcesz skończyć w pudełku to poradzę.
- Amy, kotku wyjaśnijmy sobie jedno, jestem facetem, lubię się gapić na Twoje cycki i będę to robił, jak będę chciał cię komplementować to też będę to robił, jak będę chciał mówić Ci po świńsku tez to zrobię, bo będę miał na to ochotę. Nie zmienisz mnie...nie dam się - zerknęłam na niego szczerze zdziwiona.
- Skąd ta szczerość? I dlaczego bym miała Ciebie zmieniać? Schlebiasz sobie za bardzo, a ja hmm jak będę miała ochotę to dam ci po pysku, taka moja mała szczerość - uśmiechnęłam się
- Zawsze wszystkich zmieniasz, ze mną nie pójdzie Ci tak łatwo.
- Nie mam zamiaru nawet próbować i tracić czas.
- No, dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy, swoją drogą pupę też masz niezłą. Gotowa na trening?
- Odkąd tu wszedłeś tylko na to czekam.
Zaczęliśmy nasz trening, w końcu, atakował zawzięcie, ale o dziwo poradziłam sobie całkiem nieźle. Byłam trochę zmęczona, kiedy starał się intensywniej dostać do mojej głowy, zauważyłam, że obrona mi się wzmocniła.  Jaki dziwny by nie był, był dobrym nauczycielem, miał do mnie dużo cierpliwości.
- Mmm to było ciekawe, wybacz nie mogłem się powstrzymać - zagadnął po wtargnięciu w mój umysł.
- Niby co takiego...?
- Zastanawiam się czy było Ci dobrze - roześmiał się, a ja chwyciłam poduszkę z kanapy i cisnęłam w niego, po czasie myślę, że wtedy próbował mnie bardziej zmobilizować i przypomnieć jaka była stawka.
Próbowałam i próbowałam, byłam już bardzo zmęczona, kiedy poleciała mi krew z nosa, podał mi chusteczkę, i zatrzymał trening na moment. Usiadł koło mnie, wyglądał na zamyślonego, jakoś nie pasowała do niego ta troska.
- I tak Cie nie lubię...żeby to było jasne - wydukał
- Jak słońce.
- Zastanawiam się...nad jedną rzeczą, ten cały Xander, chciałaś by cię pocałował wtedy w lesie, wiem to, dlaczego go nie ośmieliłaś?
- To nie Twoja sprawa, ja...nie mogłam, to co mamy teraz jest cenniejsze od chwilowego pociągu fizycznego.
- A jeślibyś ominęła te wszystkie cierpienia przez Logana? Może byłoby warto?
- Nie, jeśli bym go skrzywdziła i straciła.
- Nie musiałabyś krzywdzić i tracić, tak tylko się dziwię
- Pewnie nie Ty jeden, już mogę dalej - zwinęłam chusteczkę i wstałam.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- To dobrze, bo będę chciał dowiedzieć się więcej o nim i o Tobie - uśmiechnął się zaczepnie
- W takim razie nie zapraszam do siebie, dajesz...
Ćwiczyliśmy intensywnie, dowiedział się więcej niż bym chciała, nie zawsze mówił co widział, ale zaczął patrzeć na mnie nieco inaczej, jeszcze nie wiedziałam jak to określić, ale czułam się z tym nieco dziwnie. W końcu widziałam, ze zaczyna się pocić, próbował i próbował się do mnie dostać, a ja nie odczuwałam żadnego obciążenia z tym związanego. Udało mi się zablokowałam skubańca!
- Normalnie robisz się za dobra, ja chcę wiedzieć co było dalej...nie przerwiesz mi w takim momencie - męczył się
- A może wystarczy po prostu zapytać i poprosić? - roześmiałam się, jak zobaczyłam jego zdziwioną minę, już nie był tak pewny siebie i dobrze, o to mi chodziło.
- Chyba dość na dziś - przetarł pot z czoła
- Czy ja dobrze widzę, Ty się zmęczyłeś? - rzuciłam mu butelkę wody
- Wydaje ci się...źle spałem, wybaczyłaś mu temu Loganowi?
- Jeszcze nie, na chwilę obecną to dla mnie zbyt wiele.
- A Xander, dalej się na Ciebie gniewa?
- Nie, nie gniewa, nigdy się na mnie nie potrafi złościć, zbyt długo.
- Mhm, jutro nauczę cię atakować, pójdziemy do parku, tam nic nie poniszczymy.
- Nie założę nic kusego, nie świntusz mi w myślach, jesteś niepoprawny - mruknęłam
- Myślałem, że może zasłużyłem na mały bonus z Twojej strony, byłem dziś milszy.
- Ja też...nie zamknęłam Cię w pudle - uśmiechnęłam się, a on po raz pierwszy roześmiał.
- Dobra, jesteś uparta, załapałem. Będę się zbierał, robisz spore postępy, dzięki mnie - uśmiechnął się zadziornie i wyczekiwał pstryczka w nos z mojej strony, tym razem się przeliczył.
- To prawda jesteś całkiem dobrym nauczycielem, dziękuję Ci Michael - spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha, w końcu kiwnął głową.
- Przyjdę po ciebie jutro rano, bądź gotowa, cześć - wyszedł dość szybko z pokoju, jakby się paliło, któż tam wie co mu odbiło.
Thundera jeszcze nie było, więc przyniosłam nam obiad do pokoju, eh..tęskniłam za nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz