Thunder wrócił obładowany i zadowolony, oglądaliśmy jego ekwipunek, był nieziemski. Zbroja wyglądała jak normalne ubranie z metalowymi elementami na ramionach, kolanach, klatce piersiowej, wyglądała jak ciuch z najnowszej kolekcji, a nie konserwa, tak jak obiecał Ragnar. Jego miecz był ogromny i ciężki, stop z którego był wykonany, był zupełnie inny, mienił się kolorem błyskawic i ciemnym turkusem, rękojeść była mocna, żłobienia w kształcie błyskawic. Został wyposażony w komplet małych noży wyglądających jak miecz, kuszę o niezwykle ostrych grotach strzał, kilka sztyletów i czakram, który błyszczał jakby zamknięto w nim błyskawicę.
- Niesamowite, genialne wykonanie, faktycznie jest mistrzem w swoim fachu.
- Żebyś wiedziała, nigdy nie miałem takiego sprzętu. Prosił byś jutro do niego przyszła.
- Pójdę z Michaelem, będziemy ćwiczyć ataki w parku to przy okazji wstąpię po sprzęt.
- Musisz z nim,co?
- Jest niegroźny, potrafię się przed nim bronić. Tylko dużo mówi, ale Ty też byłeś specyficzny dla mnie, poradzę sobie.
- Kiedyś był groźny, wykorzystywał naiwne dziewczyny, początkowo nie wiedział dlaczego robią co chciał, a kiedy się dowiedział nie przestał. Nie chcę by Ci zrobił krzywdę.
- Obiecał, poza tym wie, że mogę go przypiec i zamknąć w moim umyśle, a to raczej mało przyjemna rzecz. Trochę się dla mnie zmienił, nie martw się. Jestem bezpieczna.
- No dobrze, ufam Ci, ale nie ufam jemu, dla Ciebie będę się starał być dla niego milszy.
- Zapamiętam, że to z mojego powodu. Jesteś kochany.
Postanowiłam przejść się po miasteczku, zrobić jakieś małe zakupy, Thunder będzie mniej marudny jak zmoczy usta złotym płynem zwanym powszechnie piwem. Na drugiej stronie ulicy płakał jakiś malec, nikt nie zwracał na niego uwagi z przechodniów, eh może się zgubił, piwo będzie musiało poczekać, przeszłam na drugą stronę.
- Cześć mały, zgubiłeś się? Dlaczego płaczesz?
- Nie zgubiłem, mamusia została napadnięta przez takiego zbira, nikt nie chce go złapać, każdy się boi, jestem taki głodny, nie będziemy mieć co jeść - płakał mały.
- Wiesz, kto to zrobił?
- Tak, chodź - malec wziął mnie za rękę i zaprowadził do miejskiej tablicy informacyjnej, co ciekawe były tez na niej zlecenia do wykonania za dość spore pieniądze, chłopczyk wskazał list gończy, zdjęłam go z tablicy, przyglądnęłam się i schowałam do kieszeni.
- Jak się nazywasz i gdzie mieszkasz?
- Jason, w tym budynku, proszę pani.
- Poczekasz tutaj na mnie?
- Tak - chłopiec przyglądał mi się zdziwiony.
Weszłam do sklepu i zrobiłam dla nich duże zakupy, w tym trochę słodkości dla chłopca, ledwo mogłam utrzymać siatki, ale dałam radę. Razem z Jasonem zanieśliśmy zakupy pod drzwi mieszkania.
- Tutaj się pożegnamy, muszę sprawić żeby ten mężczyzna już nikomu nie zrobił krzywdy, pewnie jeszcze się spotkamy. Uważaj na siebie Jason - cmokłam chłopca w czoło i poczochrałam po włosach, był bardzo zdziwiony i nie wiedział jak zareagować. Kiedy się odwracałam wpadłam wprost w objęcia Michaela.
- Co Ty tu robisz? - zdziwiłam się
- Trzymam Cię w ramionach, a tak poza tym mieszkam, a Ty co tutaj robisz? - zmarszczył czoło
- Uciekam - zerknęłam na chłopca, który zaczął wołać mamę, Michael jęknął i pociągnął mnie do mieszkania na przeciwko, które należało do niego.
- Dzięki - wyswobodziłam się z jego objęć, ładne mieszkanie, rozglądnęłam się po nim, było niezwykle schludne, eleganckie i urządzone w dobrym guście.
- Co to miało być?
- Nic takiego, nie musza wiedzieć, że to ja im zrobiłam zakupy.
- Ale dlaczego?
- Bo to dla mnie niezręczne. Powiedz mi lepiej, czy znasz tego kolesia? - podałam mu list gończy.
- Spora sumka, tutaj każdy go zna, dość specyficzny typ.
- Co potrafi?
- Lepiej, żebyś nie wpadła w jego objęcia, jego ręce są jak imadła, pogruchocze Ci wszystkie kości,
- Gdzie go znajdę?
- Jest taka szemrana dzielnica, są tam bary i spelunki, jego ulubiona to "Przepity w Trupa", chcesz zgarnąć kaskę?
- Chcę, go unieszkodliwić, by nie krzywdził dobrych ludzi.
- Nie puszczę Cię samej.
- Tylko nie plącz mi się pod nogami, nie będę raczej mogła Cię osłonić jak będę walczyć.
- Nie rozśmieszaj mnie kotuś...- Michael wyglądał na rozbawionego.
- Jak tam sobie chcesz - otwarłam drzwi i przemknęłam po cichu korytarzem, by nie narobić za dużo hałasu. Michael szedł za mną jak cień, kiedy wyszliśmy na ulicę wskazał drogę, jeszcze nie wiedziałam co chcę zrobić i jak go pokonać, ale wiedziałam, że muszę to zrobić.
- To tamta spelunka, jesteś pewna, że chcesz się w to mieszać?
- Robię to, bo tak trzeba, nie widziałeś łez tego głodnego dziecka - ruszyłam do przodu, Michael był za mną, chyba bardziej z ciekawości niż chęci pomocy.
W spelunce siedziało kilku mężczyzn, niezbyt schludny barman polerował kufle po piwie. Wszędzie unosił się zapach papierosów, potu i alkoholu, niezbyt przyjemne miejsce, takie, w które nie zapuszczają się kobiety.
Rozległo się kilka gwizdów na mój widok, obleśnych propozycji, na które nie zwróciłam uwagi, jeden mężczyzna spojrzał na mnie i mój miecz, znalazłam Cię. Nie musiałam patrzeć na list gończy, wolnym krokiem dosiadłam się do niego, Stalowy Danny siedział na przeciwko mnie, lustrowaliśmy się nawzajem.
- Chcesz tutaj być starty na miazgę czy na zewnątrz? - zapytałam
Michael stał oparty w drzwiach i obserwował rozwój sytuacji, Danny wybuchł gromkim śmiechem jakby usłyszał dowcip stulecia.
- Przysłali po mnie...kobietkę? Nie przeczę jesteś niczego sobie, ale nie wyjdzie ci to na dobre, aniele. Lepiej odpuść, mam dziś dobry humor.
- Ja również, ruszaj się, nie przyszłam tu na darmo - wstałam od stołu i patrzyłam na niego - mam nieziemską ochotę przetrzepać Ci skórę, nie daj się długo prosić damie. Danny podniósł się i ruszyliśmy z dala od stolików, uważnie śledząc każdy najmniejszy ruch, musiałam wywrzeć na nim piorunujące wrażenie, bo zaatakował mnie w barze bez ostrzeżenia - Oj nie ładnie Danny, nie ładnie - zrobiłam kilka zgrabnych uników.
- Nie lubię tracić czasu, kiedy kobieta prosi - uśmiechnął się pewnie i popełnił błąd nie doceniając przeciwnika, znowu mnie zaatakował, znalazłam się w jego objęciach, były mocne chciał mnie zmiażdżyć, na to czekałam, moje ciało pokryły błyskawice i ogień, Danny odskoczył natychmiast krzycząc z bólu. Kopnęłam go z półobrotu i powaliłam na ziemię, chwyciłam łańcuch, który był przypięty do jednej ze ścian i nadtopiłam spory fragment, podeszłam do niego, spięłam jego ręce za plecami, owinęłam łańcuchem i zespawałam ze sobą końce tworząc zgrabne kajdanki. Mężczyźni w barze byli gotowi do ataku, użyłam błyskawic, by pokazać, że jestem gotowa na ich ruch, ale oni grzecznie wrócili na miejsca. Rzuciłam barmanowi kasę.
- To za zniszczenia, dziękuję Panom za cudowny wieczór pełen wrażeń, życzę przyjemnego spożywania alkoholu, wstawaj, żegnam - pociągnęłam Dannego ze sobą. Michael wpatrywał się we mnie szczerze zdziwiony, może dotarło do niego, że nie ma do czynienia z amatorką. Kiedy Danny usiłował kombinować, parzyłam go w rękę, jak był grzeczny zaleczałam rany. Wprowadziłam go do gabinetu Cedricka, bez pukania.
- Witaj, przyprowadziłam Ci Twoją zgubę - Michael kroczył za mną wiernie, milcząc od pewnego czasu.
- Ale jak Ty to zrobiłaś?!
- Normalnie, bułka z masłem.
Cedrick przekazał Dannego komisarzowi policji, pozostała do obgadania kwestia nagrody.
- Mam dla Ciebie pieniądze - Cedrick przysunął w moja stronę sporą sumę pieniędzy, podzieliłam ją na dwie części, podsunęłam mu jedną, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Pomaluj za to szkoły, pomóż biednym , zrób z tym co uważasz za słuszne.
- Amy, dzięki...wow to spora suma.
- Drobiazg, co ze starszyzną?
- Debatują, trochę im to zejdzie, zanim coś postanowią.
- Daj mi znać jaka będzie ich decyzja.
- Odezwę się do ciebie.
Wyszłam z gabinetu Cedricka razem z Michaelem, który w końcu zdecydował się do mnie odezwać.
- No, no jednak to zrobiłaś.
- Co takiego?
- Pojmałaś go i oddałaś znaczną część nagrody, co zrobisz teraz, pojedziemy do Vegas? Postawisz mi piwo? Zafundujesz sobie ekstra bieliznę na upoje noce?
- Nic z tych rzeczy, pomożesz mi w jednej sprawie, zrobimy zakupy jeszcze Twoim sąsiadom, ok?
- Jak tam sobie chcesz, mogłabyś choć raz zaszaleć.
Zrobiliśmy zakupy, w międzyczasie kupiłam kilka rzeczy dla nas i upragnione piwo dla Thundera. Podałam Michaelowi siatki dla rodziny Jasona, włożyłam dla nich do koperty pewną sumę pieniędzy.
- Mógłbyś to im przekazać?
- Przekażę, a co zrobisz z resztą? - zamyślił się Michael
- Zapłacę Ragnarowi za wykonanie dla nas ekwipunku, nie przyjmę odmowy.
- Romantyczny wieczór? - wskazał na moje zakupy
- Coś w tym stylu, muszę się pospieszyć, mecz za niedługo się skończy - zaśmiałam się
- Do jutra, wypocznij, nie będę się z Tobą patyczkował - uśmiechnął się i wszedł do domu, a ja użyłam mocy by szybko trafić do tawerny. Poprosiłam Jenny o schłodzenie piwa będę musiała się trochę postarać, by się nie gniewał za ten cały czas, który spędziłam na łapaniu zbira.
- Hej...jestem już, trochę mi zeszło..
- No nie tylko trochę, ale dość sporo, jestem spragniony - zerkał na mnie zadziornie, a ja podałam mu zimniuteńkie piwo, uśmiechnął się od razu.
- Wiesz jak mnie udobruchać - pocałował mnie delikatnie.
- Szybko się uczę - przytuliłam się mocno i zaczęłam opowiadać co spsociłam tym razem.
- Trzymam Cię w ramionach, a tak poza tym mieszkam, a Ty co tutaj robisz? - zmarszczył czoło
- Uciekam - zerknęłam na chłopca, który zaczął wołać mamę, Michael jęknął i pociągnął mnie do mieszkania na przeciwko, które należało do niego.
- Dzięki - wyswobodziłam się z jego objęć, ładne mieszkanie, rozglądnęłam się po nim, było niezwykle schludne, eleganckie i urządzone w dobrym guście.
- Co to miało być?
- Nic takiego, nie musza wiedzieć, że to ja im zrobiłam zakupy.
- Ale dlaczego?
- Bo to dla mnie niezręczne. Powiedz mi lepiej, czy znasz tego kolesia? - podałam mu list gończy.
- Spora sumka, tutaj każdy go zna, dość specyficzny typ.
- Co potrafi?
- Lepiej, żebyś nie wpadła w jego objęcia, jego ręce są jak imadła, pogruchocze Ci wszystkie kości,
- Gdzie go znajdę?
- Jest taka szemrana dzielnica, są tam bary i spelunki, jego ulubiona to "Przepity w Trupa", chcesz zgarnąć kaskę?
- Chcę, go unieszkodliwić, by nie krzywdził dobrych ludzi.
- Nie puszczę Cię samej.
- Tylko nie plącz mi się pod nogami, nie będę raczej mogła Cię osłonić jak będę walczyć.
- Nie rozśmieszaj mnie kotuś...- Michael wyglądał na rozbawionego.
- Jak tam sobie chcesz - otwarłam drzwi i przemknęłam po cichu korytarzem, by nie narobić za dużo hałasu. Michael szedł za mną jak cień, kiedy wyszliśmy na ulicę wskazał drogę, jeszcze nie wiedziałam co chcę zrobić i jak go pokonać, ale wiedziałam, że muszę to zrobić.
- To tamta spelunka, jesteś pewna, że chcesz się w to mieszać?
- Robię to, bo tak trzeba, nie widziałeś łez tego głodnego dziecka - ruszyłam do przodu, Michael był za mną, chyba bardziej z ciekawości niż chęci pomocy.
W spelunce siedziało kilku mężczyzn, niezbyt schludny barman polerował kufle po piwie. Wszędzie unosił się zapach papierosów, potu i alkoholu, niezbyt przyjemne miejsce, takie, w które nie zapuszczają się kobiety.
Rozległo się kilka gwizdów na mój widok, obleśnych propozycji, na które nie zwróciłam uwagi, jeden mężczyzna spojrzał na mnie i mój miecz, znalazłam Cię. Nie musiałam patrzeć na list gończy, wolnym krokiem dosiadłam się do niego, Stalowy Danny siedział na przeciwko mnie, lustrowaliśmy się nawzajem.
- Chcesz tutaj być starty na miazgę czy na zewnątrz? - zapytałam
Michael stał oparty w drzwiach i obserwował rozwój sytuacji, Danny wybuchł gromkim śmiechem jakby usłyszał dowcip stulecia.
- Przysłali po mnie...kobietkę? Nie przeczę jesteś niczego sobie, ale nie wyjdzie ci to na dobre, aniele. Lepiej odpuść, mam dziś dobry humor.
- Ja również, ruszaj się, nie przyszłam tu na darmo - wstałam od stołu i patrzyłam na niego - mam nieziemską ochotę przetrzepać Ci skórę, nie daj się długo prosić damie. Danny podniósł się i ruszyliśmy z dala od stolików, uważnie śledząc każdy najmniejszy ruch, musiałam wywrzeć na nim piorunujące wrażenie, bo zaatakował mnie w barze bez ostrzeżenia - Oj nie ładnie Danny, nie ładnie - zrobiłam kilka zgrabnych uników.
- Nie lubię tracić czasu, kiedy kobieta prosi - uśmiechnął się pewnie i popełnił błąd nie doceniając przeciwnika, znowu mnie zaatakował, znalazłam się w jego objęciach, były mocne chciał mnie zmiażdżyć, na to czekałam, moje ciało pokryły błyskawice i ogień, Danny odskoczył natychmiast krzycząc z bólu. Kopnęłam go z półobrotu i powaliłam na ziemię, chwyciłam łańcuch, który był przypięty do jednej ze ścian i nadtopiłam spory fragment, podeszłam do niego, spięłam jego ręce za plecami, owinęłam łańcuchem i zespawałam ze sobą końce tworząc zgrabne kajdanki. Mężczyźni w barze byli gotowi do ataku, użyłam błyskawic, by pokazać, że jestem gotowa na ich ruch, ale oni grzecznie wrócili na miejsca. Rzuciłam barmanowi kasę.
- To za zniszczenia, dziękuję Panom za cudowny wieczór pełen wrażeń, życzę przyjemnego spożywania alkoholu, wstawaj, żegnam - pociągnęłam Dannego ze sobą. Michael wpatrywał się we mnie szczerze zdziwiony, może dotarło do niego, że nie ma do czynienia z amatorką. Kiedy Danny usiłował kombinować, parzyłam go w rękę, jak był grzeczny zaleczałam rany. Wprowadziłam go do gabinetu Cedricka, bez pukania.
- Witaj, przyprowadziłam Ci Twoją zgubę - Michael kroczył za mną wiernie, milcząc od pewnego czasu.
- Ale jak Ty to zrobiłaś?!
- Normalnie, bułka z masłem.
Cedrick przekazał Dannego komisarzowi policji, pozostała do obgadania kwestia nagrody.
- Mam dla Ciebie pieniądze - Cedrick przysunął w moja stronę sporą sumę pieniędzy, podzieliłam ją na dwie części, podsunęłam mu jedną, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Pomaluj za to szkoły, pomóż biednym , zrób z tym co uważasz za słuszne.
- Amy, dzięki...wow to spora suma.
- Drobiazg, co ze starszyzną?
- Debatują, trochę im to zejdzie, zanim coś postanowią.
- Daj mi znać jaka będzie ich decyzja.
- Odezwę się do ciebie.
Wyszłam z gabinetu Cedricka razem z Michaelem, który w końcu zdecydował się do mnie odezwać.
- No, no jednak to zrobiłaś.
- Co takiego?
- Pojmałaś go i oddałaś znaczną część nagrody, co zrobisz teraz, pojedziemy do Vegas? Postawisz mi piwo? Zafundujesz sobie ekstra bieliznę na upoje noce?
- Nic z tych rzeczy, pomożesz mi w jednej sprawie, zrobimy zakupy jeszcze Twoim sąsiadom, ok?
- Jak tam sobie chcesz, mogłabyś choć raz zaszaleć.
Zrobiliśmy zakupy, w międzyczasie kupiłam kilka rzeczy dla nas i upragnione piwo dla Thundera. Podałam Michaelowi siatki dla rodziny Jasona, włożyłam dla nich do koperty pewną sumę pieniędzy.
- Mógłbyś to im przekazać?
- Przekażę, a co zrobisz z resztą? - zamyślił się Michael
- Zapłacę Ragnarowi za wykonanie dla nas ekwipunku, nie przyjmę odmowy.
- Romantyczny wieczór? - wskazał na moje zakupy
- Coś w tym stylu, muszę się pospieszyć, mecz za niedługo się skończy - zaśmiałam się
- Do jutra, wypocznij, nie będę się z Tobą patyczkował - uśmiechnął się i wszedł do domu, a ja użyłam mocy by szybko trafić do tawerny. Poprosiłam Jenny o schłodzenie piwa będę musiała się trochę postarać, by się nie gniewał za ten cały czas, który spędziłam na łapaniu zbira.
- Hej...jestem już, trochę mi zeszło..
- No nie tylko trochę, ale dość sporo, jestem spragniony - zerkał na mnie zadziornie, a ja podałam mu zimniuteńkie piwo, uśmiechnął się od razu.
- Wiesz jak mnie udobruchać - pocałował mnie delikatnie.
- Szybko się uczę - przytuliłam się mocno i zaczęłam opowiadać co spsociłam tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz