Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 31 stycznia 2019

82. Ragnar

Wczesnym rankiem byliśmy umówieni z Jennifer, cieszyłam się na samą myśl na spotkanie z tym człowiekiem, wiedział wiele, znał mnie i wiedział gdzie jest strażnik  i moja cudowna księga.
- Bałem się, że będziesz zła, wiesz nie chcę Ciebie zranić w jakikolwiek sposób, Amy.
- Nie panikuj Thunder, nie zranisz mnie - przytuliłam się do niego, jego ciepłe, opiekuńcze ramiona i miarowe bicie serca sprawiało, że byłam szczęśliwa.
- Skąd ta pewność, mój aniele?
- Po prostu wiem, nie jesteś draniem.
- Kiedyś byłem, zdziwiłabyś się do czego byłem zdolny.
- Ważne, że teraz nie jesteś. Wierzę w Ciebie i ufam, chodźmy na śniadanie i w drogę.
Jennifer już na nas czekała, sytuacja między moimi towarzyszami nie była już taka napięta, co mi odpowiadało.
- Zatrzymaj się - zasłoniłam Jennifer ręką, usłyszałam szelest i przed nami pojawiły się ostre drewniane pociski, udało mi się je szybko zneutralizować moimi błyskawicami, ruszyłam na napastnika, zdziwiłam się kiedy powaliłam mężczyznę na ziemię, był młody i wystraszony, mamrotał, że żartował.
- Amy, spokojnie to tylko Thomas, mój przyjaciel.
- Oj, jeśli tak wybacz - podałam mu rękę i pomogłam się podnieść - czasem jestem zbyt nerwowa, nie gniewaj się.
- Masz niezły refleks, spodziewałem się, że Jen zareaguje szybciej niż Ty, często tak sobie ćwiczymy, wiesz..
- I bardzo dobrze robicie, zawsze trzeba być czujnym, jestem Thunder - podał rękę chłopakowi
- O...kurcze chłopie, jakbyś nie był taki wielki przylałbym ci za...
- Thomas! Cii to już nieaktualne, wybaczcie, śpieszę się odezwę się później, to Wybrana. Idziemy do mojego ojca.
- To powodzenia, nie masz urazy...Thunder? - wydukał Thomas.
- Żadnej - uśmiechnął się.
- Wydaje się sympatyczny - szepnęłam do Jennifer.
- I jest, zawsze wyskakuje w dziwnym momencie.
- Zupełnie jak nasz Nathaniel, co nie?
- Oj tak i jeszcze wyrwał moją siostrę, co za typ.
- No nie dąsaj się, ciesz się, że ma się nią kto zaopiekować, kiedy ty czuwasz nade mną.
- Jak tak to ujmujesz...to nie będę się czepiał.
- I prawidłowo.
Zeszliśmy do końca ulicy, znaleźliśmy mały warsztat, czego w nim nie było, ojciec Jennifer potrafił naprawić wszystko, od broni po zegarki. Weszłam do środka wraz z moimi towarzyszami, oglądałam wystawione w gablotach miecze, były wykonane po mistrzowsku i drogie. Kusze, delikatnie żłobione, halabardy, gizarmy, sztylety, czego dusza pragnie.
- Witaj Wybrana, znowu się spotykamy, jestem na Twe rozkazy - mężczyzna, który pojawił się w drzwiach oddał mi pokłon, był wysoki, dobrze zbudowany  i atrakcyjny, lata wstecz musiał mieć powodzenie.
- Witaj, mam na imię Amy, nie musisz mi się kłaniać - speszyło mnie to lekko.
- Wybacz, ale muszę jesteś kobietą, nieprzeciętną, zasługujesz na największy szacunek. Mam na imię Ragnar i na litość boską, co to za kalectwo masz ze sobą dziewczyno?! Istna profanacja!
- Zerknęłam na swój miecz i podałam go Ragnarowi.
- A nie mówiłem, że tandetę nosisz ze sobą! - mruknął Thunder
- Nie znam się, nikt mnie tego nie nauczył, wziąłem pierwszy lepszy, który dałam radę unieść i spokojnie pomachać, nie nabijaj się.. - mruknęłam- zazwyczaj używałam sztyletu, a częściej swoich dłoni.
- Amy, czy będziesz zła jeśli pójdziemy z Thunderem coś załatwić? Tata wykona dla ciebie oręż w tym czasie, a my szybko wrócimy i zajmie się czymś dla Thundera.
- Jeśli chce, nie mam nic przeciwko - uśmiechnęłam się i zastanawiałam co takiego kombinują.
Ragnar zamknął swój zakład i zaprosił na zaplecze do swojej pracowni, dokonał pomiaru mojej sylwetki, zastanawiał się nad czymś.
- Pomiary nigdy Ci się nie zmieniają, masz jakieś specjalne życzenia co do broni i podstawowe pytanie, gdzie masz sztylet?
- Myślę, że znasz się na tym lepiej niż ja, chętnie się nauczę wszystkiego co mi powiesz, mój sztylet został w strażniczej wierzy, odzyskam go, ale na razie nie mogę. Lider nie może wiedzieć, że mam kontakt z przyjaciółmi.
- Bo uciekłaś?
- Bo uciekłam. Potrzebuje dobrego miecza, który przejmie moje moce, który byłby przedłużeniem mojej ręki, słyszałam, że jesteś cudotwórcą i potrafisz robić takie rzeczy.
- Zrobię go dla Ciebie i nie tylko, przydadzą Ci się bliźniacze sztylety, kusza, a także czakram. Przynieś mi Twój strażniczy mundur lub coś w czym walczysz, wykonam dla Ciebie zbroję, nie taką typową i nie bój się nie będziesz wyglądała jak konserwa, nie spowolni to Twoich ataków - uśmiechnął się
- Ale skąd...ah no tak, jestem niemądra.
- Nadal preferujesz seledyn i turkus w formie dodatków?
- Eeee tak, chyba się do tego nie przyzwyczaję.
-Przywykniesz, znam Cie już prawie na pamięć, przynajmniej jeśli chodzi o uzbrojenie, jeśli chodzi o mężczyzn zaskoczyłaś mnie.
- Ja nie wiem co zaszło między Jen, a nim...ale nie chcę w to wnikać, Nentres i ja tym razem jesteśmy sobie pisanie jako przyjaciele.
- Pasujecie do siebie z Thunderem, świata poza Tobą nie widzi, jeśli chcesz możesz już iść, pamiętaj o ubraniach.
- Nie zapomnę i Ragnarze, mistrzu szlachetnej sztuki kowalstwa i magi, dziękuję i składam pokłon za Twe nieocenione usługi przez te wszystkie wieki - Radgar o mało co nie upuścił młota, był tak zaskoczony postawą Wybranej. Podszedł do mnie i ujął moją dłoń.
- Myślałem, że znam Cię na wylot Wybrana, jednak potrafisz zaskoczyć takiego starca jak ja, dziękuję Ci za to, że mnie doceniłaś, żadne Twoje wcielenie nie zrobiło tego wcześniej, Jenny miała rację jesteś inna. Mam nadzieję, że starszyzna uwzględni Twoją prośbę, dziś nad nią debatują od samego rana.
- Ja też mam taką nadzieję, czy mogę prosić o jeszcze jedną rzecz?
- O co takiego?
- Chciałabym prosić Cię, byś przygotował oręż dla Thundera, chciałabym, by jego miecz był jak mój, przewodził błyskawice - kilka niesfornych wyładowań ochoczo wymknęło mi się, dookoła mojej postaci.
- Spełnię Twoją prośbę.
- Do zobaczenia Ragnarze.
Opuściłam jego sklep, kiedy w oddali dostrzegłam Thundera i Jennifer o czymś dyskutowali zawzięcie.
- Zrób tak jak Ci mówiłam, ucieszy się...
- Z czego się mam ucieszyć?
- Yyy, z tego, że będzie miał nową zbroję i nie będzie wyglądał jak fleja - wyszczerzyła się Jenny, nie chciało mi się w to wierzyć, ale nie miałam tyle zawzięcia by w to wnikać.
Thunder poszedł na swoje przymiarki u niego trwało to nieco dłużej, ponieważ Ragnar nigdy wcześniej nie przygotowywał dla niego uzbrojenia.
- Masz bardzo przyjemnego ojca, jest taki inny, wie co chcę mu powiedzieć, zna mój gust na wylot.
- Dobrze się bawiłaś?
- Jasne, że tak, a wy co robiliście?
- Ciągałam go trochę po sklepach, żeby Ci nie marudził.
- Przynajmniej miał trochę rozrywki.
- Umówiłam Cię z tym znajomym, przyjdzie wieczorem uzgodnić z Tobą resztę, oj już późno wybacz, muszę lecieć do pracy, trzymaj się Amy
- Miłego dnia w pracy, dzięki Jenny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz