- Witaj śliczności, jesteś sama, zgubiłaś się? Mogę pomóc Ci się odnaleźć w mych błękitnych oczach - no tak nowa łania na pastwisku, trzeba rwać póki siedzi, leniwie sączyłam kawę dalej, spojrzałam na niego jak na kretyna, kiedy poczułam draśniecie w moim umyśle, nie dałam po sobie tego poznać. O, nie bratku tak to się bawić nie będziemy, nie dość, że jakiś pacan to chce mnie otumanić i wpłynąć na moje zachowanie, to jeszcze ma daremne teksty, litości.
- Nie zgubiłam, po prostu odpoczywam i czekam na narzeczonego.
- Co to za narzeczony, który pozwala takiej kobiecie na siebie czekać? - przysiadł się do mnie i próbował dalej.
- Normalny, tak przypuszczam, ale co ja tam wiem.
- Bądź moją królową, a nie będziesz musiała nigdy czekać...
- Litości, tak tandetnego tekstu dawno nie słyszałam, wybacz koleś...ale nie jestem zainteresowana - podniosłam się i ruszyłam bliżej zakładu Ragnara, kiedy przybysz złapał mnie za rękę.
- Nie pozwoliłem Ci odejść- szarpnął mnie dość mocno, poparzyłam go dotkliwie.
- A ja nie pozwoliłam Ci mnie dotykać - odeszłam powolnym krokiem, gdyby znowu spróbował byłby kompletnym imbecylem.
Thunder wyszedł na zewnątrz po skończonych pomiarach i rozglądał się za mną.
- O tu jesteś, Ragnar jest bardzo dokładny, przepraszam, że czekałaś.
- Za to będziesz miał porządną broń i unikalną - zamyśliłam się
- Coś się stało?
- A nic takie natknęłam się na miejscowego maczo, spławiłam go, złapał mnie za rękę i popełnił błąd, pokazałam mu jaka gorąca potrafię być.
- Y....nie załapałem...
- Aj, nie o tym mówię, jaka moc Widara potrafi być gorąca.
- Oj, wybacz, jestem trochę podenerwowany, chodźmy, zabieram Cię na lody.
- To do Ciebie niepodobne, żeby mnie schładzać- zaśmiałam się.
- To i tak Cię nie schłodzi wystarczająco, kotku, nie przy mnie - uśmiechnął się, wziął mnie za rękę i zabrał do przyjemnego parku, na lody, spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, było tak przyjemnie.
Kiedy staliśmy na mostku wpatrzeni w słońce on nagle uklęknął, a ja zamarłam.
- Amy, na prawdę mi na Tobie zależny, najbardziej na świecie, wiem, że powiedziałem wszystkich, że jesteśmy zaręczeni, ale chciałbym to zrobić jak należy - wyjął pudełeczko z kieszeni i otworzył, włożył mi na palec piękny złoty pierścionek pełny białych cyrkonii -w przyszłości chciałbym, żebyś została moja żoną, możesz mi obiecać, że się zastanowisz? Nie poproszę Cię dziś o odpowiedź, docieramy się, nie jesteśmy razem zbyt długo, ale ja wiem, że to jest to. Wyjdziesz za mnie, kiedy będziemy gotowi?
- Kocham Cię, nie wyobrażam sobie, żeby mogło Cię przy mnie nie być, nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak z Tobą. Moja odpowiedź brzmi: tak - uśmiechnęłam się i zarumieniłam, nigdy nie myślałam, że kiedyś to nastąpi, w końcu mam zginąć, ale do tego czasu chce mieć w miarę normalne życie, może będzie krótkie, ale szczęśliwe z nim. Teraz wiedziałam dlaczego był taki nieswój i podenerwowany, uśmiechnął się i wziął mnie w objęcia, chciał zacałować pewnie na śmierć.
- Tak się cieszę! Amy, moja Amy! - śmiałam się z nim.
- Nie chcę psuć chwili, ale musimy powoli wracać pod wieczór spodziewamy się gościa, będę się uczyć jak wykorzystać siłę mojego umysłu do różnych dziwnych rzeczy.
- Powinnaś też coś zjeść kochanie, uczyniłaś ze mnie prze szczęśliwego człowieka - wziął mnie za rękę i wróciliśmy do tawerny. Kiedy wchodziliśmy do środka, Jennifer natychmiast podniosła wzrok i powiedziała:
- I jak? Zgodziła się? Podobał się pierścionek?
- Czyżbyś maczała w tym palce? - uśmiechnęłam się i pokazałam pierścionek na palcu.
- Miałaś rację była kompletnie zaskoczona - uśmiechał się Thunder
- Cieszę się z wami, widać, że jesteście szczęśliwi, nie miałam racji nakłaniając Cię do wypełnienia przeznaczenia w każdym calu.
- Już dobrze, dziękuję Ci Jenny, za pomoc, idziemy coś zjeść, mogę Ci dać nasze ubrania dla Twojego ojca, będziesz się z nim widziała?
- Tak, jasne chętnie je przekażę.
Po obiedzie Thunder wmusił we mnie i deser, dałam mu ta radość, że liczę się z jego zdaniem, był zadowolony, przekazaliśmy ubrania Jennifer, muszę pomyśleć jak im się odwdzięczyć. W Little Heven na prawdę dobrze się mieszkało, widok z okna psuł czasem mój dobry nastrój, w oddali widziałam siedzibę Guardians. Pod wieczór ktoś zapukał do naszego pokoju, Thunder przeglądał w internecie wyniki meczów, więc poszłam do drzwi i oniemiałam, to był ten laluś, którego poparzyłam dotkliwie, miał zabandażowaną rękę.
- Co Ty tu robisz?!
- No proszę kogo widzę, rozpalona kocica - wskazał na swoją dłoń- jesteś mi coś winna, coś przyjemnego...
- Nie sądzę, że jest ci cokolwiek winna - za mną jak skała pojawił się Thunder- Michael?
- Niech mnie Thunder, ale...przykoksiłeś, to Twoja sikorka?
- Wolę mówić narzeczona, po co przyszedłeś?
- Zawsze byleś szybszy w wyrywaniu najlepszego towaru. Mam ją uczyć, teraz wiem, dlaczego mi się zdołałaś oprzeć, masz zdolności.
- Wypraszam sobie, towar to masz w sklepie na półkach, ja to mam farta, że tez musiało trafić na Ciebie! - skrzywiłam się i odsunęłam by wszedł do środka.
- Żeby było jasne, nie próbuj na niej swoich sztuczek, ani się do niej nie podwalaj, jasne?
- Dobra, już dobra...ale wisi mi przysługę, nie mogę mieć blizny, skoro to ty jesteś wybrana, usuń bliznę i wylecz mnie.
- Pod jednym warunkiem, nie będziesz próbował swoich obślizgłych sztuczek na mnie, wyleczę Cię jak zakończysz trening, jeśli uznam, że nie dotrzymałeś umowy, nie pomacasz już swobodnie damskiego ciałka.
- Potrafisz się targować, mam na imię Michael.
- Amy, od czego zaczynamy?
- Konkretna z ciebie sztuka, nie owijasz w bawełnę co? Mentalna tarcza, ochroni Twój umysł, przed ludźmi chcącymi wpłynąć na Twoje zachowanie, na to jak myślisz, postrzegasz świat, dobry telepata potrafi cię zmusić do tego byś skoczyła z okna i zrobisz to uśmiechając się jeśli tego zapragnie. Będzie znał Twoje wspomnienia, myśli, uczucia wyciągnie wszystko, co chciałabyś ukryć. Możesz zabić samym spojrzeniem, zaatakować kogoś, kogo nie możesz trafić i wiele takich tam.
- Nie miałam o tym zielonego pojęcia, dotychczas przekazywałam informację, jeśli chciałam szybciej coś powiedzieć, albo nie mogłam spotkać się osobiście, albo wyczuwałam czy jest blisko.
- To i tak nieźle jak na amatorkę, spróbuj się przede mną bronić, poprzeglądam sobie co tez masz kociaku w tej swojej ślicznej główce, więc lepiej się broń, nigdy nie wiesz do czego to wykorzystam...próbuj zrobić to co dzisiejszego ranka.
Zerknęłam na Thundera miałam jakieś złe przeczucia do tego faceta, wzbudzał moją niechęć, ale ponoć był w tym najlepszy, a ja muszę się szkolić, nie mogę się poddać.
Michael zaczął na mnie mocno napierać, udało mi się odpierać jego atak, byłam z siebie zadowolona, staliśmy na przeciwko siebie, Thunder zmarszczył brwi i obserwował całe zajście, chyba też nie był przekonany do tego pomysłu.
- Nieźle, ale to dopiero rozgrzewka kotku...- nasilił atak na moje bariery ochronne.
Walczyłam ze wszystkich sił, strasznie rozbolała mnie głowa, to tylko zmęczenie, nic czego nie jestem w stanie pokonać, odpuścił na chwilę.
- Jak na wybraną straszna z Ciebie była nudziara, opiekowałaś się starszymi?
- Przestań - mruknęłam- i tak tego nie zrozumiesz - wyprostowałam się i byłam gotowa na kolejne natarcie.
- Przygotuj się - mruknął Michael i włożył ręce do kieszeni.
Zaatakował z taka siłą, że nie ustałam na nogach, opadłam na kolana, czułam się jakby wielki świder wwiercał mi się w umysł. Jęknęłam z bólu, Thunder szybko znalazł się koło mnie, objął mnie delikatnie.
- Wystarczy to ja boli! - warknął na Michaela.
- Trening jest na moich warunkach - zawziął się Michael, ale spojrzał na mnie, jak trzymałam się za głowę i trzęsłam, wtedy odpuścił. Z trudem łapałam oddech, głowa strasznie mnie bolała, krew puściła mi się z nosa, Thunder wyjął chusteczkę i wycierał mi twarz.
- Już kochanie, musisz odpocząć, to za dużo dla Ciebie.
Zerknęłam na Michaela, był silny, gdyby na prawdę chciał mnie wykorzystać nie miałabym szans by się obronić przed nim.
- Dzięki...- mruknęłam i próbowałam się podnieść, wzmocniłam się lecząc, krew przestała płynąć, głowa boleć, wzięłam głębszy oddech, byłam gotowa do dalszej pracy.
- Za co mi dziękujesz? - zdziwił się Michael
- Za to, że przerwałeś, jestem gotowa na kolejny atak.
- Amy, jesteś pewna? - zmartwił się Thunder
- Bądź spokojny, wiem co robię.
- Nie zgubiłam, po prostu odpoczywam i czekam na narzeczonego.
- Co to za narzeczony, który pozwala takiej kobiecie na siebie czekać? - przysiadł się do mnie i próbował dalej.
- Normalny, tak przypuszczam, ale co ja tam wiem.
- Bądź moją królową, a nie będziesz musiała nigdy czekać...
- Litości, tak tandetnego tekstu dawno nie słyszałam, wybacz koleś...ale nie jestem zainteresowana - podniosłam się i ruszyłam bliżej zakładu Ragnara, kiedy przybysz złapał mnie za rękę.
- Nie pozwoliłem Ci odejść- szarpnął mnie dość mocno, poparzyłam go dotkliwie.
- A ja nie pozwoliłam Ci mnie dotykać - odeszłam powolnym krokiem, gdyby znowu spróbował byłby kompletnym imbecylem.
Thunder wyszedł na zewnątrz po skończonych pomiarach i rozglądał się za mną.
- O tu jesteś, Ragnar jest bardzo dokładny, przepraszam, że czekałaś.
- Za to będziesz miał porządną broń i unikalną - zamyśliłam się
- Coś się stało?
- A nic takie natknęłam się na miejscowego maczo, spławiłam go, złapał mnie za rękę i popełnił błąd, pokazałam mu jaka gorąca potrafię być.
- Y....nie załapałem...
- Aj, nie o tym mówię, jaka moc Widara potrafi być gorąca.
- Oj, wybacz, jestem trochę podenerwowany, chodźmy, zabieram Cię na lody.
- To do Ciebie niepodobne, żeby mnie schładzać- zaśmiałam się.
- To i tak Cię nie schłodzi wystarczająco, kotku, nie przy mnie - uśmiechnął się, wziął mnie za rękę i zabrał do przyjemnego parku, na lody, spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, było tak przyjemnie.
Kiedy staliśmy na mostku wpatrzeni w słońce on nagle uklęknął, a ja zamarłam.
- Amy, na prawdę mi na Tobie zależny, najbardziej na świecie, wiem, że powiedziałem wszystkich, że jesteśmy zaręczeni, ale chciałbym to zrobić jak należy - wyjął pudełeczko z kieszeni i otworzył, włożył mi na palec piękny złoty pierścionek pełny białych cyrkonii -w przyszłości chciałbym, żebyś została moja żoną, możesz mi obiecać, że się zastanowisz? Nie poproszę Cię dziś o odpowiedź, docieramy się, nie jesteśmy razem zbyt długo, ale ja wiem, że to jest to. Wyjdziesz za mnie, kiedy będziemy gotowi?
- Kocham Cię, nie wyobrażam sobie, żeby mogło Cię przy mnie nie być, nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak z Tobą. Moja odpowiedź brzmi: tak - uśmiechnęłam się i zarumieniłam, nigdy nie myślałam, że kiedyś to nastąpi, w końcu mam zginąć, ale do tego czasu chce mieć w miarę normalne życie, może będzie krótkie, ale szczęśliwe z nim. Teraz wiedziałam dlaczego był taki nieswój i podenerwowany, uśmiechnął się i wziął mnie w objęcia, chciał zacałować pewnie na śmierć.
- Tak się cieszę! Amy, moja Amy! - śmiałam się z nim.
- Nie chcę psuć chwili, ale musimy powoli wracać pod wieczór spodziewamy się gościa, będę się uczyć jak wykorzystać siłę mojego umysłu do różnych dziwnych rzeczy.
- Powinnaś też coś zjeść kochanie, uczyniłaś ze mnie prze szczęśliwego człowieka - wziął mnie za rękę i wróciliśmy do tawerny. Kiedy wchodziliśmy do środka, Jennifer natychmiast podniosła wzrok i powiedziała:
- I jak? Zgodziła się? Podobał się pierścionek?
- Czyżbyś maczała w tym palce? - uśmiechnęłam się i pokazałam pierścionek na palcu.
- Miałaś rację była kompletnie zaskoczona - uśmiechał się Thunder
- Cieszę się z wami, widać, że jesteście szczęśliwi, nie miałam racji nakłaniając Cię do wypełnienia przeznaczenia w każdym calu.
- Już dobrze, dziękuję Ci Jenny, za pomoc, idziemy coś zjeść, mogę Ci dać nasze ubrania dla Twojego ojca, będziesz się z nim widziała?
- Tak, jasne chętnie je przekażę.
Po obiedzie Thunder wmusił we mnie i deser, dałam mu ta radość, że liczę się z jego zdaniem, był zadowolony, przekazaliśmy ubrania Jennifer, muszę pomyśleć jak im się odwdzięczyć. W Little Heven na prawdę dobrze się mieszkało, widok z okna psuł czasem mój dobry nastrój, w oddali widziałam siedzibę Guardians. Pod wieczór ktoś zapukał do naszego pokoju, Thunder przeglądał w internecie wyniki meczów, więc poszłam do drzwi i oniemiałam, to był ten laluś, którego poparzyłam dotkliwie, miał zabandażowaną rękę.
- Co Ty tu robisz?!
- No proszę kogo widzę, rozpalona kocica - wskazał na swoją dłoń- jesteś mi coś winna, coś przyjemnego...
- Nie sądzę, że jest ci cokolwiek winna - za mną jak skała pojawił się Thunder- Michael?
- Niech mnie Thunder, ale...przykoksiłeś, to Twoja sikorka?
- Wolę mówić narzeczona, po co przyszedłeś?
- Zawsze byleś szybszy w wyrywaniu najlepszego towaru. Mam ją uczyć, teraz wiem, dlaczego mi się zdołałaś oprzeć, masz zdolności.
- Wypraszam sobie, towar to masz w sklepie na półkach, ja to mam farta, że tez musiało trafić na Ciebie! - skrzywiłam się i odsunęłam by wszedł do środka.
- Żeby było jasne, nie próbuj na niej swoich sztuczek, ani się do niej nie podwalaj, jasne?
- Dobra, już dobra...ale wisi mi przysługę, nie mogę mieć blizny, skoro to ty jesteś wybrana, usuń bliznę i wylecz mnie.
- Pod jednym warunkiem, nie będziesz próbował swoich obślizgłych sztuczek na mnie, wyleczę Cię jak zakończysz trening, jeśli uznam, że nie dotrzymałeś umowy, nie pomacasz już swobodnie damskiego ciałka.
- Potrafisz się targować, mam na imię Michael.
- Amy, od czego zaczynamy?
- Konkretna z ciebie sztuka, nie owijasz w bawełnę co? Mentalna tarcza, ochroni Twój umysł, przed ludźmi chcącymi wpłynąć na Twoje zachowanie, na to jak myślisz, postrzegasz świat, dobry telepata potrafi cię zmusić do tego byś skoczyła z okna i zrobisz to uśmiechając się jeśli tego zapragnie. Będzie znał Twoje wspomnienia, myśli, uczucia wyciągnie wszystko, co chciałabyś ukryć. Możesz zabić samym spojrzeniem, zaatakować kogoś, kogo nie możesz trafić i wiele takich tam.
- Nie miałam o tym zielonego pojęcia, dotychczas przekazywałam informację, jeśli chciałam szybciej coś powiedzieć, albo nie mogłam spotkać się osobiście, albo wyczuwałam czy jest blisko.
- To i tak nieźle jak na amatorkę, spróbuj się przede mną bronić, poprzeglądam sobie co tez masz kociaku w tej swojej ślicznej główce, więc lepiej się broń, nigdy nie wiesz do czego to wykorzystam...próbuj zrobić to co dzisiejszego ranka.
Zerknęłam na Thundera miałam jakieś złe przeczucia do tego faceta, wzbudzał moją niechęć, ale ponoć był w tym najlepszy, a ja muszę się szkolić, nie mogę się poddać.
Michael zaczął na mnie mocno napierać, udało mi się odpierać jego atak, byłam z siebie zadowolona, staliśmy na przeciwko siebie, Thunder zmarszczył brwi i obserwował całe zajście, chyba też nie był przekonany do tego pomysłu.
- Nieźle, ale to dopiero rozgrzewka kotku...- nasilił atak na moje bariery ochronne.
Walczyłam ze wszystkich sił, strasznie rozbolała mnie głowa, to tylko zmęczenie, nic czego nie jestem w stanie pokonać, odpuścił na chwilę.
- Jak na wybraną straszna z Ciebie była nudziara, opiekowałaś się starszymi?
- Przestań - mruknęłam- i tak tego nie zrozumiesz - wyprostowałam się i byłam gotowa na kolejne natarcie.
- Przygotuj się - mruknął Michael i włożył ręce do kieszeni.
Zaatakował z taka siłą, że nie ustałam na nogach, opadłam na kolana, czułam się jakby wielki świder wwiercał mi się w umysł. Jęknęłam z bólu, Thunder szybko znalazł się koło mnie, objął mnie delikatnie.
- Wystarczy to ja boli! - warknął na Michaela.
- Trening jest na moich warunkach - zawziął się Michael, ale spojrzał na mnie, jak trzymałam się za głowę i trzęsłam, wtedy odpuścił. Z trudem łapałam oddech, głowa strasznie mnie bolała, krew puściła mi się z nosa, Thunder wyjął chusteczkę i wycierał mi twarz.
- Już kochanie, musisz odpocząć, to za dużo dla Ciebie.
Zerknęłam na Michaela, był silny, gdyby na prawdę chciał mnie wykorzystać nie miałabym szans by się obronić przed nim.
- Dzięki...- mruknęłam i próbowałam się podnieść, wzmocniłam się lecząc, krew przestała płynąć, głowa boleć, wzięłam głębszy oddech, byłam gotowa do dalszej pracy.
- Za co mi dziękujesz? - zdziwił się Michael
- Za to, że przerwałeś, jestem gotowa na kolejny atak.
- Amy, jesteś pewna? - zmartwił się Thunder
- Bądź spokojny, wiem co robię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz