Wróciliśmy do naszej tawerny, pozostało mi tylko czekać na odpowiedź starszyzny, jakie było nasze zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że czeka na nas Jennifer.
- Cześć, musimy pogadać - spojrzała na nasza dwójkę.
- No cześć, zapraszamy - wskazałam drogę do pokoju.
- Cześć Jen - powiedział Thunder i przepuścił nas przodem, kiedy zamknął drzwi .
- Nie możecie być razem, przykro mi, że to mówię, ale jesteś przeznaczona innemu, dowiedziałam się tego od starszyzny. Zawsze się łączycie, jedno bez drugiego nie może istnieć. To nie żaden mój wymysł, żeby was poróżnić...tylko tak to już jest.
- Wiem o Nentresie, znamy się...eh dużo by tłumaczyć. Nentres pozwól na chwilę, jeśli możesz, proszę - za kilka chwil Nentres zmaterializował się obok mnie i uśmiechnął.
- Wiedziałem, że się stęsknisz i będziesz chciała nowych plotek, o...a to kto? - uściskał mnie serdecznie, a z Thundem przybił sobie żółwika.
- To jest Jennifer, a to jest moje przeznaczenie Nentres, który jest związany z Megan i są szczęśliwi.
- No tak, ładnie to określiłaś, w czym rzecz?- podał Jennifer rękę i się przywitał jak na księcia przystało.
- Powinniście być razem, czuć mistyczne przyciąganie, nie rozumiem jak to możliwe, że tak nie jest? Nie rozumiem tego - zastanawiała się Jennifer, a Nentres spojrzał na mnie posępnie, chyba mu się naraziłam.
- Tym razem to Twoja kolej, ja już się kilka razy tłumaczyłam - uśmiechnęłam się słodko.
- Nieźle cie wyrolowała - roześmiał się Thunder- moja szkoła.
- Ta, widzę, że masz na nią wpływ, jeszcze trochę i jej nie poznają, o rany. Ja zawsze poznam, wyczuję kiedy ma kłopoty, wezwie mnie odpowiem. Są rożne rodzaje miłości, w tym życiu kochamy się jak przyjaciele, ona jest inna, zmieniła się i powiem szczerze, że taka mi się podoba, nie jest żądna władzy, krwi, zemsty. Stara się ratować ludzi nawet przed nimi samymi, czujemy ten mistycyzm kiedy jesteśmy razem, cały czas i uwierz mi, próbowałem ją poderwać na wiele różnych sposobów, ale czegoś zabrakło, nie dała się. Zabrakło tej iskry - wskazał palcem na Thundera - od samego ich poznania miała istotny wpływ na jego rozwój. Tak moja droga, nie patrz na mnie tymi zdziwionymi oczętami, jednym gestem czy nawet słowem przewróciłaś jego świat, świat nas wszystkich. Ślubowałem Ci wieki temu, ślubuję i teraz przyjaciółko, pokonamy to co nas czeka, nie dam Ci zginąć.
- A ja nie dam zginąć Tobie, przyjacielu - uśmiechnęłam się- Teraz już rozumiesz? Myślę, że powinniście pogadać - spojrzałam na Thundera i Jennifer - a ja przejdę się z Nentresem i trochę poplotkuję - wsunęłam miecz do pochwy, którą miałam przymocowaną na moim pasku, wzięłam Nentresa za rękę - tym razem użyjemy schodów jak normalni ludzie, musisz się tego nauczyć przyjacielu - puściłam oczko do Nentresa i zeszliśmy po schodach na dół, przed tawernę.
- Dziękuję Ci, przepraszam za fatygę.
- Przyznaj się, tęskniłaś za mną.
- Eh, niech Ci będzie tęskniłam - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja za Tobą też, nie sądziłem, że aż tak bardzo mi ciebie brakuje. Wystarczy, że jesteś obok i czuję się jakoś inaczej. Dlaczego ich zostawiliśmy samych?
- To była Thundera, myślę, że potrzebny im ten czas, trzyma w sobie wiele bólu, a ja wiem jak to jest, jak było z Loganem. Ma okazję się oczyścić z negatywnych emocji, on z resztą też. Mnie to nie interesuje jak było, kto zawinił, ale wiem, że im się to po prostu przyda.
- No widzisz, o tym mówiłem mała.
- O czym? Wiesz, mówisz dużo rzeczy nie każ mi tego wszystkiego pamiętać, proszę - roześmiałam się kiedy zobaczyłam jego gniewna minę.
- Prosisz się o lanie moja panno - pogroził mi paluszkiem jak małej dziewczynce.
- To mi przylej, chyba, ze się boisz? - uśmiechnęłam się zadziornie, na chwilę zniknął wiedziałam, że stanie za mną, żeby mnie klepnąć w tyłek, wyczułam go i mogłam to ominąć jednak, byłam mu winna przysługę za wyjaśnianie naszej dziwnej relacji, trzask.
- No i masz, siadło! - roześmiał się, brakowało nam tych żartów.
- Cwaniak z Ciebie!
- Mogłaś to ominąć i się podłożyłaś, dzięki i tak, miałem frajdę.
- Proszę bardzo.
- Muszę już wracać, zostawiłem Megan w dość mmm ciekawej chwili.
- Jeju! Przepraszam Was, nie wiedziałam, że wy....nie pomyślałam, moja wina.
- Mam Cię, wiedziałem, że spanikujesz! Ha! Amy, nie zmieniaj się co?
- A idź...masz krechę, przechlapane - uśmiechnęłam się łagodnie kiedy znikał, zerknęłam w okno naszego pokoju, byłam ciekawa czy skończyli już rozmawiać.
Wspięłam się do góry, przez uchylone drzwi pokoju widziałam Jennifer przytulająca się do Thundera, płakała, on stał zamyślony i delikatnie głaskał ją po plecach, żeby się uspokoiła, aj jednak przyszłam za wcześnie, postanowiłam się usunąć dyskretnie. Nie udało mi się to, nasze spojrzenia się spotkały, a jego było pełne lęku i obaw, chciał coś powiedzieć, ale mu pokazałam, że ma być cicho i schodziłam na dół.
- Amy, poczekaj proszę - za mną stała Jennifer - wycierała ręką oczy - nie gniewaj się na niego, to moja wina, ja się przytuliłam..
- Ale o co chodzi?
- Wiem jak to wyglądało, nie gniewaj się, on Cię kocha, nie zrywaj zaręczyn, nie chcę byś się z nim kłóciła z mojego powodu - biedna Jennifer czuła się winna i panikowała - On Cię na prawdę kocha...
- Ci, już dobrze Jen - objęłam ją lekko - ja się nie gniewam, nie jestem zła i nie zerwę zaręczyn, chciałam dać wam chwilę prywatności, bo wróciłam trochę za szybko, przepraszam - uśmiechnęłam się do niej łagodnie, a ona patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha, istotę z innej planety, albo wymiaru - O co chodzi? - dopytywałam.
- Miał rację, jesteś inna...pomogłaś mi, a ja Cię zaatakowałam...
- Powiedz lepiej, czy rozmowa Ci pomogła? - zauważyłam Thundera na schodach oparł się o balustradę i uśmiechnął niepewnie.
- Pomogła nam obojgu, wypocznijcie, jutro zabieram was do ojca, potrzebujecie dobry oręż - uśmiechnęła się i pognała do swoich obowiązków.
Weszłam po schodach do góry, miał lekko zmartwioną minę, postanowiłam trochę się z nim podroczyć, Nentres miał rację, przejmuję jego nawyki.
- Musimy porozmawiać, tą całą sytuację będziesz musiał mi wynagrodzić...- dotknęłam jego torsu
- Co tylko zechcesz...Amy ja...
- Cicho...- stanęłam na palcach i go pocałowałam - nie gniewam się, wiesz, ze Ci ufam, wszystko w porządku, tylko tak się trochę droczę.
- O Ty, już ja Ci to wynagrodzę tak, że będziesz wołała dość...- chwycił mnie i przerzucił sobie na plecy, a ja się śmiałam, cóż miałam to co sama chciałam i o wiele więcej.
- Cześć, musimy pogadać - spojrzała na nasza dwójkę.
- No cześć, zapraszamy - wskazałam drogę do pokoju.
- Cześć Jen - powiedział Thunder i przepuścił nas przodem, kiedy zamknął drzwi .
- Nie możecie być razem, przykro mi, że to mówię, ale jesteś przeznaczona innemu, dowiedziałam się tego od starszyzny. Zawsze się łączycie, jedno bez drugiego nie może istnieć. To nie żaden mój wymysł, żeby was poróżnić...tylko tak to już jest.
- Wiem o Nentresie, znamy się...eh dużo by tłumaczyć. Nentres pozwól na chwilę, jeśli możesz, proszę - za kilka chwil Nentres zmaterializował się obok mnie i uśmiechnął.
- Wiedziałem, że się stęsknisz i będziesz chciała nowych plotek, o...a to kto? - uściskał mnie serdecznie, a z Thundem przybił sobie żółwika.
- To jest Jennifer, a to jest moje przeznaczenie Nentres, który jest związany z Megan i są szczęśliwi.
- No tak, ładnie to określiłaś, w czym rzecz?- podał Jennifer rękę i się przywitał jak na księcia przystało.
- Powinniście być razem, czuć mistyczne przyciąganie, nie rozumiem jak to możliwe, że tak nie jest? Nie rozumiem tego - zastanawiała się Jennifer, a Nentres spojrzał na mnie posępnie, chyba mu się naraziłam.
- Tym razem to Twoja kolej, ja już się kilka razy tłumaczyłam - uśmiechnęłam się słodko.
- Nieźle cie wyrolowała - roześmiał się Thunder- moja szkoła.
- Ta, widzę, że masz na nią wpływ, jeszcze trochę i jej nie poznają, o rany. Ja zawsze poznam, wyczuję kiedy ma kłopoty, wezwie mnie odpowiem. Są rożne rodzaje miłości, w tym życiu kochamy się jak przyjaciele, ona jest inna, zmieniła się i powiem szczerze, że taka mi się podoba, nie jest żądna władzy, krwi, zemsty. Stara się ratować ludzi nawet przed nimi samymi, czujemy ten mistycyzm kiedy jesteśmy razem, cały czas i uwierz mi, próbowałem ją poderwać na wiele różnych sposobów, ale czegoś zabrakło, nie dała się. Zabrakło tej iskry - wskazał palcem na Thundera - od samego ich poznania miała istotny wpływ na jego rozwój. Tak moja droga, nie patrz na mnie tymi zdziwionymi oczętami, jednym gestem czy nawet słowem przewróciłaś jego świat, świat nas wszystkich. Ślubowałem Ci wieki temu, ślubuję i teraz przyjaciółko, pokonamy to co nas czeka, nie dam Ci zginąć.
- A ja nie dam zginąć Tobie, przyjacielu - uśmiechnęłam się- Teraz już rozumiesz? Myślę, że powinniście pogadać - spojrzałam na Thundera i Jennifer - a ja przejdę się z Nentresem i trochę poplotkuję - wsunęłam miecz do pochwy, którą miałam przymocowaną na moim pasku, wzięłam Nentresa za rękę - tym razem użyjemy schodów jak normalni ludzie, musisz się tego nauczyć przyjacielu - puściłam oczko do Nentresa i zeszliśmy po schodach na dół, przed tawernę.
- Dziękuję Ci, przepraszam za fatygę.
- Przyznaj się, tęskniłaś za mną.
- Eh, niech Ci będzie tęskniłam - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja za Tobą też, nie sądziłem, że aż tak bardzo mi ciebie brakuje. Wystarczy, że jesteś obok i czuję się jakoś inaczej. Dlaczego ich zostawiliśmy samych?
- To była Thundera, myślę, że potrzebny im ten czas, trzyma w sobie wiele bólu, a ja wiem jak to jest, jak było z Loganem. Ma okazję się oczyścić z negatywnych emocji, on z resztą też. Mnie to nie interesuje jak było, kto zawinił, ale wiem, że im się to po prostu przyda.
- No widzisz, o tym mówiłem mała.
- O czym? Wiesz, mówisz dużo rzeczy nie każ mi tego wszystkiego pamiętać, proszę - roześmiałam się kiedy zobaczyłam jego gniewna minę.
- Prosisz się o lanie moja panno - pogroził mi paluszkiem jak małej dziewczynce.
- To mi przylej, chyba, ze się boisz? - uśmiechnęłam się zadziornie, na chwilę zniknął wiedziałam, że stanie za mną, żeby mnie klepnąć w tyłek, wyczułam go i mogłam to ominąć jednak, byłam mu winna przysługę za wyjaśnianie naszej dziwnej relacji, trzask.
- No i masz, siadło! - roześmiał się, brakowało nam tych żartów.
- Cwaniak z Ciebie!
- Mogłaś to ominąć i się podłożyłaś, dzięki i tak, miałem frajdę.
- Proszę bardzo.
- Muszę już wracać, zostawiłem Megan w dość mmm ciekawej chwili.
- Jeju! Przepraszam Was, nie wiedziałam, że wy....nie pomyślałam, moja wina.
- Mam Cię, wiedziałem, że spanikujesz! Ha! Amy, nie zmieniaj się co?
- A idź...masz krechę, przechlapane - uśmiechnęłam się łagodnie kiedy znikał, zerknęłam w okno naszego pokoju, byłam ciekawa czy skończyli już rozmawiać.
Wspięłam się do góry, przez uchylone drzwi pokoju widziałam Jennifer przytulająca się do Thundera, płakała, on stał zamyślony i delikatnie głaskał ją po plecach, żeby się uspokoiła, aj jednak przyszłam za wcześnie, postanowiłam się usunąć dyskretnie. Nie udało mi się to, nasze spojrzenia się spotkały, a jego było pełne lęku i obaw, chciał coś powiedzieć, ale mu pokazałam, że ma być cicho i schodziłam na dół.
- Amy, poczekaj proszę - za mną stała Jennifer - wycierała ręką oczy - nie gniewaj się na niego, to moja wina, ja się przytuliłam..
- Ale o co chodzi?
- Wiem jak to wyglądało, nie gniewaj się, on Cię kocha, nie zrywaj zaręczyn, nie chcę byś się z nim kłóciła z mojego powodu - biedna Jennifer czuła się winna i panikowała - On Cię na prawdę kocha...
- Ci, już dobrze Jen - objęłam ją lekko - ja się nie gniewam, nie jestem zła i nie zerwę zaręczyn, chciałam dać wam chwilę prywatności, bo wróciłam trochę za szybko, przepraszam - uśmiechnęłam się do niej łagodnie, a ona patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha, istotę z innej planety, albo wymiaru - O co chodzi? - dopytywałam.
- Miał rację, jesteś inna...pomogłaś mi, a ja Cię zaatakowałam...
- Powiedz lepiej, czy rozmowa Ci pomogła? - zauważyłam Thundera na schodach oparł się o balustradę i uśmiechnął niepewnie.
- Pomogła nam obojgu, wypocznijcie, jutro zabieram was do ojca, potrzebujecie dobry oręż - uśmiechnęła się i pognała do swoich obowiązków.
Weszłam po schodach do góry, miał lekko zmartwioną minę, postanowiłam trochę się z nim podroczyć, Nentres miał rację, przejmuję jego nawyki.
- Musimy porozmawiać, tą całą sytuację będziesz musiał mi wynagrodzić...- dotknęłam jego torsu
- Co tylko zechcesz...Amy ja...
- Cicho...- stanęłam na palcach i go pocałowałam - nie gniewam się, wiesz, ze Ci ufam, wszystko w porządku, tylko tak się trochę droczę.
- O Ty, już ja Ci to wynagrodzę tak, że będziesz wołała dość...- chwycił mnie i przerzucił sobie na plecy, a ja się śmiałam, cóż miałam to co sama chciałam i o wiele więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz