Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 31 stycznia 2019

80. Przywódca

Wstawiłam wodę na kawę, Jennifer pokazała mi gdzie znajdę kubki, a sama robiła talerz kanapek i o dziwo nie szczędziła na nie składników, uśmiechnęłam się pod nosem. Usiadłyśmy przy stole i jej niepewność zastąpiła ciekawość, miała ją wypisaną na twarzy. Położyłam pozostałości po jej soplu na stole i dotknęłam, odtworzyłam go takim jakim go stworzyła, kiedy chciała mnie zaatakować.
- To niesamowite, potrafisz tyle rzeczy naraz..- zamyśliła się Jennifer.
- Nie zawsze jest to dobre, wiesz? Aj, bym zapomniała, muszę przekazać Thunderowi, że jest ok i wrócę jak poplotkuję sobie do woli, sekundka - przymknęłam oczy i przekazałam mu wiadomość, nie chciałam, aby się niepotrzebnie denerwował, akurat pił sok i omal się nie zakrztusił, kiedy usłyszał z kim pije kawę - zaśmiałam się - no już.
- Ale co Ty właściwie zrobiłaś?
- Przekazałam mu w myślach wiadomość, że zostaję na dole dłużej, bo piję z Tobą kawę
 i chcemy sobie poplotkować do woli, na co omal się nie zakrztusił, co było zabawne, dlatego się śmiałam.
- Telepatia, mam znajomego, który wiele dzięki niej potrafi, wiesz, że potrafisz w ten sposób zabić?
- Nie, nie miałam pojęcia, nie urodziłam się z tym darem, w zasadzie go odebrałam komuś, kto powodował wielkie zniszczenia tak samo, jak mój żar z dłoni, był zawziętym generałem, który chciał narobić wiele szkód, długo, by opowiadać, niestety nie wyciągnął odpowiednich wniosków z lekcji, nie udało mi się go uratować. Mój przyjaciel musiał pozbawić go życia, ja nie umiałam - na chwilę zamyśliłam się, tęskniłam za Xandem, szybko jednak musiałam tą tęsknotę odsunąć na dalszy plan - a teraz, zademonstruje Ci co zrobiłam z Twoim sopelkiem, nie ból się, zaufaj mi chociaż trochę.
Wzięłam jej sopel i ostrą krawędzią ją skaleczyłam, skrzywiła się delikatnie, a ja przyłożyłam rękę i wyleczyłam drobną ranę.
- Leczę i niszczę z tym się urodziłam - znów zniszczyłam jej sopel, tym razem w całości na dobre- parę błyskawic oplotło moje ciało - to pewnie znasz.
Jennifer przyglądała mi się w milczeniu.
- Skoro potrafisz leczyć i masz moc niszczenia musisz być..
- Ta, we własnej osobie - nie dałam jej dokończyć.
- Wybrana, upadła strażniczka ze mną pije kawę - nie dowierzała przez chwilę.
- Upadła strażniczka? Tego jeszcze nie słyszałam, nawet chwytliwe.
- Jesteś tutaj znana, wieści szybko się roznoszą. Opuściłaś wieżę, dlaczego?
- Powiedzmy, że obie mamy przechlapane z byłymi. Chcę się dowiedzieć prawdy o sobie, a przy okazji znaleźć dobrą broń.
- Mój ojciec robi najlepsze, nie chwaląc się czy 
wpływając na Ciebie w jakikolwiek sposób.- To też słyszałam, wiem też, że zawsze wykuwał oręż wybranej.
- Tak to Twoje dziedzictwo.
- Myślisz, że i tym razem będzie mi mógł pomóc?
- Załatwi się, to dla niego zaszczyt i dla mnie też, móc Cię tutaj spotkać. Ludzie z miasteczka  pokładają w Tobie nadzieję, zawsze tak było.
- Nie przybyłam tu, żeby ci dopiec w jakikolwiek sposób, Thunder też, nie chciał, żebyś my tu nocowali, ale ja się uparłam, spodobało mi się, nie chciałam być dla Ciebie nieuprzejma.
- To ja nie zachowałam się w porządku wobec Ciebie..
- Nic nie mów, było minęło.
- Te błyskawice, on ci je ofiarował?
- Nie, to była Lillien.
- Wszystko z nią w porządku?!
- Tak, teraz już tak, miała problemy z nadmiarem mocy, muszę przyznać, że mnie też dała ostro popalić, jest strażniczką.
- Jeśli będziesz chciała, przedstawię Cię temu znajomemu telepacie, może nauczysz się od niego czegoś przydatnego.
- Dzięki, podobno w tym stuleciu muszę się rozwijać jeszcze bardziej, nie wiem sama czy to dobrze, czy źle. Oj, już późno, jesteś pewnie zmęczona, dziękuję za kawę - umyłam po sobie kubek.
- Mam nocną zmianę, umiliłaś mi czas, muszę to powiedzieć choć niechętnie.
- Miło mi. Jen...on tez nie czuje się z tym komfortowo, wiesz co mam na myśli.
- Wiem.
- Wiem co czujesz, sama się z tym zmagałam. Silna jesteś poradzisz sobie, dobranoc - wzięłam talerz z kanapeczkami i poczłapałam do góry. Thunder wychodził z łazienki w samym ręczniku, wygrzebywał coś z torby. Podeszłam do niego, przytuliłam się do jego pleców, uśmiechnął się i przyciągnął mnie mocno do siebie.
- Mmmm tęskniłem- cmokał mnie delikatnie
- Jak bardzo?
- Nawet sobie nie wyobrażasz, myślę, że przydałaby ci się prysznic, ja ci pomogę - wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki, a ja się śmiałam.
Obudziłam się dość wcześnie Thunder już był ubrany, przyglądał mi się i uśmiechał.
- Cześć śpioszku - nachylił się i skradł mi całusa.
- Cześć, która godzina?

- Po 8, mamy czas, tak słodko spałaś, że nie chciałem Ciebie budzić - podał mi ubrania  i wyszedł na mały balkon, którego wcześniej nie zauważyłam, uśmiechnęłam się, zawsze dawał mi trochę prywatności, żebym mogła się ubrać, był kochany. Kiedy doprowadziłam się do ładu zeszliśmy na dół na śniadanie, Jennifer nigdzie nie było, przyszła jej zmienniczka Yvonne, była to wysoka i smukła młoda kobieta, jednak coś w jej magicznych oczach sprawiało, że miało się wrażenie, jakby Twoja dusza, wszystkie uczynki umiała rozszyfrować. Nie widziałam jeszcze takiego odcienia błękitu, jakby zatrzymywało się w nim słońce i księżyc jednocześnie. Yvonne skrywała wiele sekretów lokalnej społeczności, nie była wrogo nastawiona, podchodziła do nas z dystansem, ale miała wrażenie jakbym kiedyś już ja spotkała. Poprawiła swoje czarne włosy sięgające brody oraz kołnierzyk białej tuniki z haftem jak jej zmienniczka, do tego założyła czarne leginsy podkreślające jej smukłe nogi, bordowe botki na obcasie  ładnie dopełniały cały strój.  Wskazała nam jadalnie, gdzie młodziutka kelnerka przyniosła nam posiłek, badawczo mi się przyglądała, miała zadziorną krótką fryzurkę, włosy koloru blond i mocno zaakcentowane zielone oczy.  Na nadgarstku miała wytatuowaną fioletową gwiazdę, słyszałam jak nazywali ją Winter. Po śniadaniu zdecydowałam się na spacer po miasteczku, trzeba się rozejrzeć za czymś co może mi się przydać, Thunder zareagował żywiołowo na ten pomysł, mógł mi pokazać jego świat. Szliśmy trzymając się za ręce nie musieć się ukrywać, czy też udawać, że nic nas nie łączy, a łączyło tak wiele.
- Zauważyłeś, że wszyscy mieszkańcy się mi przyglądają?
- Zauważyłem, zadaje się, że jesteś tu dość popularna.
- Zastanawiam się czy to dobrze, czy źle. Wiedzą, że uciekłam, nazwali mnie nawet upadłą strażniczką, moje nowe przydomki przestały mnie zadziwiać.
- Ty nigdy nie upadniesz, bo my ci na to nie pozwolimy, zawsze będę Ciebie trzymał za rękę.
Szłam małymi uliczkami, wyglądały dość zwyczajnie, jednak miały swój własny klimat, jakby zatrzymał się tutaj czas, bardzo mi się to podobało. domy były z czerwonej, czarnej, bezowej cegły, znalazło się tez kilka drewnianych budynków,wszystkie były w stanie idealnym. W powietrzu wyczuwało się coś magicznego, przyjemny wiatr delikatnie muskał moją twarz, miałam dziwne przeczucie, że już tu kiedyś byłam.
- Witam, witam nie często mamy tutaj gości zwłaszcza tak wysokiego pokroju - podszedł do nas młody, wysportowany mężczyzna - Witaj Wybrana, nazywam się Cedrick i jestem przywódcą Little Heven - wyciągnął do mnie rękę, odpowiedziałam, ale zachowałam czujność.
- Amy, czym zasłużyłam na ten przywilej poznania wodza, ja niekłopotliwa turystka?
- Wiesz, w takiej mieścinie wieści szybko się rozchodzą, uznałem, że powinienem wybadać sytuację i się przedstawić, zaproponować silne męskie ramię zagubionej kobiecie, ale widzę, że już masz jedno w dyspozycji. Pamiętam Cię, jesteś Thunder, prawda?
- Miło, że mnie pamiętasz, chyba mieliśmy kilka treningów razem - wymienili uścisk dłoni.
- Bez tego ramienia i mężczyzny do niego przytwierdzonego, nigdzie się nie wybieram - uśmiechnęłam się znacząco.
- Nie śmiałbym nic innego proponować,  czy będzie to niegrzeczne jeśli zapytam o powód Twojej wizyty w naszym mieście? - nalegał Cedrick.
- Spokojnie, nie przyjechałam się tu schlać i robić burdy, mimo to, że  bez miecza nie wychodzę z domu.  Jestem tu w celach poznawczo-edukacyjnych jeśli wiesz co mam na myśli i wydaje mi się, że skoro jesteś tutaj wodzem to będziesz potrafił mi pomóc, w końcu najlepiej wiesz, jakie atrakcje tutaj macie - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Możliwe, w takim razie mogę uspokoić starszych i mieszkańców, że jesteś do nich przyjaźnie nastawiona, prawda?
- O ile nie są bezdusznymi są bezpieczni, w końcu nie takie jest moje zadanie, by zabijać niewinnych - Thunder się roześmiał kiedy zerknął na zdziwioną minę Cedricka.
- To anioł w kobiecej skórze, chyba, że nadepniesz jej na odcisk, jak będzie łaskawa wtedy naśle mnie, gorzej jak sama się zajmie problemem - mruknął i puścił oczko Cedrickowi.
- Ta jasne, rób ze mnie rozpruwacza wszystkiego co oddycha - naburmuszyłam się lekko i szturchnęłam Thundera rozbawionego do łez. Do  dzisiejszego dnia mi wypomina jaką ściemę wygadywałam szefowi gangu handlującego ludźmi, którzy przetrzymywali jego siostrę.
- Cedrick, macie jeszcze problemy z zaginięciami silnych mieszkańców?
- Dlaczego pytasz? Od ponad miesiąca fala ustała, jednak ostatnio ktoś próbował porwać córkę znajomych, telepatia i telekineza, rzadkie połączenie.
- To znaczy, że muszę ponownie odwiedzić naszego starego znajomego, obiecał mi, że się zemści, tym razem zaczyna od dzieci, drań. Postaram się go unieszkodliwić.
- Więc, to Ty powstrzymałaś uprowadzenia? Eleonora, udało jej się uciec, wspominała o ludziach, którzy ich uratowali i młodej kobiecie budzącej grozę - Thunder już nie krył rozbawienia, zwłaszcza gdy wychwycił moje spojrzenie mówiące "grabisz sobie".
- To ja, w pełnej krasie, chociaż wtedy grozę  budziła i Lillien. W porządku koniec z uprzejmościami, przekaz starszyźnie, że przybyłam po księgę i prawdę. Nie wyjadę bez tego, było nam miło ciebie poznać do szybkiego i owocnego spotkania - uśmiechnęłam się i ruszyłam z Thunderem w dalszą drogę.
- Myślisz, że wypadłam dobrze?
- Myślę, że to było dość intensywne spotkanie i obiecujące, zostawić cię na chwilę samą i zlatują się jak sępy i chcą mi ciebie podrywać - przystanęłam i objęłam go mocno, całując.
- Nie mają z Tobą żadnych szans, mogą sobie rwać, ale włosy z głowy, kocham Cię - odsunęłam się i ruszyłam w nieznane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz