Odsunęłam się z objęć Xandera, przypatrywał mi się z troską na twarzy.
- Tego chciałem uniknąć - zaczął łagodnie.
- Tego nie da się unikać przez całe życie, przyjacielu - trzymałam w dłoniach kielich i rozmyślałam, czy to wszystko było tego warte, bym poczuła się lepiej i ból nie był, aż taki uciążliwy.
- Wiesz jakie było jego marzenie?
- Nie, nie mam pojęcia.
- Żebym tak bardzo nie cierpiała i nie wylewała, aż tylu łez. O to właśnie poprosił kielich.
Xander przyglądał mi się z zaciekawieniem, był bardzo zaskoczony takim właśnie obrotem spraw.
- Nie spodziewałem się tego, jednak potrafisz dobierać przyjaciół, powinienem był bardziej ci ufać.
W tym momencie zauważyłam otwierający się portal stanął w nim Astaroth, spojrzałam na niego rzuciłam się w objęcia, był cały i zdrowy.
- Nic Ci się nie stało, jak mi ulżyło - przetarłam oczy.
- Coś trefny ten kielich, nie chciałem, żebyś, aż tyle płakała - uśmiechnął się delikatnie i ucałował mnie w czoło.
- Co ona tutaj robi? - zauważyłam Ivith stojącą za jego plecami, nieco onieśmieloną, ale niezwykle czujną jej ciemne jak niebo nocą oczy, przyglądały mi się badawczo. Odsunęłam się od Astarotha, nieco speszona tak szeroką widownią.
- Przyszedłem Cię prosić, abyś spełniła jej życzenie. Nie doniosła na nas Lilith, więc na chwilę obecną jest po naszej stronie, nie bój się, nic Ci nie zrobi - uśmiechnął się łagodnie.
- Ale już jedno wypowiedziałam, pamiętasz?
- Jesteś powiernicą kielicha, spełni Twoje każde życzenie.
- Masz na imię Ivith, prawda? - podeszłam do niej - powiedz, czego sobie życzysz? Jak Ci pomóc?
Ivith zbliżyła się do mnie, wyszeptała mi na ucho życzenie: "Chciałabym odzyskać skrzydła zanim odebrała mi je Lilith, przynajmniej tyle chciałabym odzyskać". Ivith była smukła, jej cera była zniszczona na pięknej kiedyś twarzy widniała szpecąca blizna, długie proste włosy mieniły się granatem. Kiedyś musiała być niezwykle piękna.
- Czy tylko tyle odebrała Ci Lilith? - załapałam ją za rękę dodając otuchy, a ona pokręciła przecząco głową. Podeszłam do kielicha nalałam do niego exodusa i zerknęłam na Astarotha.
- Wpędzisz mnie w alkoholizm - mruknęłam, a on się roześmiał. Wypiłam płyn, kielich rozbłysnął jasnym, przyjemnym światłem, a ja wypowiedziałam życzenie: Życzę sobie, żeby Ivith otrzymała wszystko, co kiedykolwiek zostało jej odebrane przez Lilith. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, rozbłysła jasnym światłem, jej skóra z powrotem była mleczna i delikatna, skrzydła były niezwykłe, były czarne, ale mieniły się z każdym jej ruchem w granatowym odcieniu. Twarz pozbawiona blizn, walki i zmartwień ukazała przepiękną dziewczynę, uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Nie lustruj jej tak, to niegrzeczne - szturchnęłam Xandera w bok, dziewczyna złapała mnie za rękę, widziałam w jej niezwykłych oczach łzy, nie wiedziałam, że demony tez płaczą. Objęłam ją więc, bo nie miała ku temu śmiałości i szepnęłam: "znowu jesteś piękna". Kiedy się od niej odsuwałam, demonica uklękła przede mną na jedno kolano, skłoniła głowę.
- Ślubuję Ci posłuszeństwo, Twój sekret jest bezpieczny, jeśli będę mogła jakoś pomóc, zrobię to bez wahania - wzięłam ja za rękę i podniosłam.
- Nie musisz przede mną klękać to sprawia, że czuję się niezręcznie, nie jestem Twoja panią, nie jesteś niczyją własnością. Dziękuję, że chcesz mi pomóc. Jesteś wolna Ivith, możesz zrobić co tylko zechcesz. Dziękuję, że sprowadziłaś go tu całego - zerknęłam na Astarotha, a on przewrócił oczami.
- Jest słodka, Mistrzu Astarothcie, ja Ciebie, dobre sobie - roześmiała się - to raczej na odwrót i jeśli ktokolwiek może pokonać Lilith i zapewnić Ci bezpieczeństwo to właśnie on. Miałaś dużo szczęścia, że go poznałaś z tej strony, nie zasługujesz na to co ona chce z Tobą zrobić - na samo wspomnienie Lilith się skrzywiła, widać nienawidziła jej od dawna.
- Co zamierzasz teraz zrobić? Nie wiem czy będziesz tam bezpieczna, możesz zostać tutaj z nami, jeśli chcesz.
- Potrafię o siebie zadbać, ale wrócę, dowiem się co planuje, nie musisz się o mnie martwic, przecież praktycznie mnie nie znasz, a ja chciałam Cie jej wydać, bez wahania. Dlaczego?
- Wierzę, że w każdym jest dobro, czasem głębiej, czasem płycej wszystko zależy ile mamy determinacji by się do niego dokopać i odkryć je na nowo.
- Jesteś niezwykle interesującą osobą, dla niej wszystko co inne i piękne trzeba zniszczyć i oszpecić - Ivith zerknęła z nostalgią w okno.
- Nie pozwól jej na to ponownie, kiedy będzie gorąco uciekaj, przyjdź do mnie, ochronię Cię. Też potrafię być bardzo niegrzeczną dziewczynką - na potwierdzenie tych słów uwolniłam błyskawice, które tańczyły na moim ciele z radością.
- Sam się o tym ostatnio przekonałem..zeskrobywali mnie ze ściany - zmieszał się Xander, a Ivith uśmiechnęła.
- W takim razie musisz traktować ją z większym szacunkiem - spojrzała na mnie - dziękuję Ci za schronienie, będziemy w kontakcie, Mistrzu - skłoniła się Astarothowi i zniknęła.
- Dość sympatyczna...mistrzu - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz, że nie musisz pić alkoholu z kielicha - uśmiechnął się do mnie figlarnie.
- Był bliżej i jest smaczniejszy...- dodałam na swoje usprawiedliwienie.
- Mhm, tak bardzo się o mnie bałaś? - podszedł do mnie blisko, przypierając mnie do kuchennej lady z aneksu.
- Ja...
- Żałuj, że nie widziałeś, była przerażona na myśl, że możesz do niej nie wrócić - mruknął Xander i z uśmiechem opuścił mój pokój - pa.
- Zabije...- krzyknęłam za nim, ale nie wywołałam strachu tylko ogromne rozbawienie.
- To jak z tym strachem? - pogłaskał mnie po buzi, a ja przymknęłam oczy kiedy to zrobił.
- Przecież wiesz, Ty wiesz wszystko - szepnęłam.
- Chcę to usłyszeć, od Ciebie - był tak blisko, patrzyłam mu w oczy.
- Bałam się, że Cię stracę, że znikniesz z mojego życia...- speszyłam się, nachylił się nade mną, pragnęłam by mnie pocałował, był tak blisko kiedy usłyszałam kroki i otwierające się drzwi, odsunęliśmy się od siebie.
- Amy! Jesteś już, jak dobrze! - Logan przywitał się ze mną, a ja patrzyłam Astarothowi w oczy, nie mogłam ich oderwać, co się ze mną działo? On również patrzył na mnie, czułam takie napięcie między nami...kiedy czułam je ostatnio, mieszkałam u Thundera, a on mi pomagał...nie dobrze.
- Tak, wszystko w porządku, potrzebuję sejfu, muszę ukryć kielich, wolałabym by był tutaj - próbowałam się z tego otrząsnąć - i muszę się ogarnąć, nie pachnę zbyt ładnie - roześmiałam się nerwowo.
- Wyglądasz na zmęczoną, dobrze o nią dbałeś - Logan podał rękę Astarothowi,
- Z nią nie można inaczej, po prostu trzeba dbać - uśmiechnął się, a wtedy znowu zrobiło mi się gorąco.
- To ja mam pomysł, wykapię się, wymyje resztę błocka z włosów, a wy sobie pogadajcie i przypilnujcie kielicha, ok? - wycofywałam się pomału do sypialni - to super - pognałam do łazienki, wyjęłam rzeczy na zmianę, nie znosiłam zbyt długo chodzić brudną.
- Tego chciałem uniknąć - zaczął łagodnie.
- Tego nie da się unikać przez całe życie, przyjacielu - trzymałam w dłoniach kielich i rozmyślałam, czy to wszystko było tego warte, bym poczuła się lepiej i ból nie był, aż taki uciążliwy.
- Wiesz jakie było jego marzenie?
- Nie, nie mam pojęcia.
- Żebym tak bardzo nie cierpiała i nie wylewała, aż tylu łez. O to właśnie poprosił kielich.
Xander przyglądał mi się z zaciekawieniem, był bardzo zaskoczony takim właśnie obrotem spraw.
- Nie spodziewałem się tego, jednak potrafisz dobierać przyjaciół, powinienem był bardziej ci ufać.
W tym momencie zauważyłam otwierający się portal stanął w nim Astaroth, spojrzałam na niego rzuciłam się w objęcia, był cały i zdrowy.
- Nic Ci się nie stało, jak mi ulżyło - przetarłam oczy.
- Coś trefny ten kielich, nie chciałem, żebyś, aż tyle płakała - uśmiechnął się delikatnie i ucałował mnie w czoło.
- Co ona tutaj robi? - zauważyłam Ivith stojącą za jego plecami, nieco onieśmieloną, ale niezwykle czujną jej ciemne jak niebo nocą oczy, przyglądały mi się badawczo. Odsunęłam się od Astarotha, nieco speszona tak szeroką widownią.
- Przyszedłem Cię prosić, abyś spełniła jej życzenie. Nie doniosła na nas Lilith, więc na chwilę obecną jest po naszej stronie, nie bój się, nic Ci nie zrobi - uśmiechnął się łagodnie.
- Ale już jedno wypowiedziałam, pamiętasz?
- Jesteś powiernicą kielicha, spełni Twoje każde życzenie.
- Masz na imię Ivith, prawda? - podeszłam do niej - powiedz, czego sobie życzysz? Jak Ci pomóc?
Ivith zbliżyła się do mnie, wyszeptała mi na ucho życzenie: "Chciałabym odzyskać skrzydła zanim odebrała mi je Lilith, przynajmniej tyle chciałabym odzyskać". Ivith była smukła, jej cera była zniszczona na pięknej kiedyś twarzy widniała szpecąca blizna, długie proste włosy mieniły się granatem. Kiedyś musiała być niezwykle piękna.
- Czy tylko tyle odebrała Ci Lilith? - załapałam ją za rękę dodając otuchy, a ona pokręciła przecząco głową. Podeszłam do kielicha nalałam do niego exodusa i zerknęłam na Astarotha.
- Wpędzisz mnie w alkoholizm - mruknęłam, a on się roześmiał. Wypiłam płyn, kielich rozbłysnął jasnym, przyjemnym światłem, a ja wypowiedziałam życzenie: Życzę sobie, żeby Ivith otrzymała wszystko, co kiedykolwiek zostało jej odebrane przez Lilith. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona, rozbłysła jasnym światłem, jej skóra z powrotem była mleczna i delikatna, skrzydła były niezwykłe, były czarne, ale mieniły się z każdym jej ruchem w granatowym odcieniu. Twarz pozbawiona blizn, walki i zmartwień ukazała przepiękną dziewczynę, uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Nie lustruj jej tak, to niegrzeczne - szturchnęłam Xandera w bok, dziewczyna złapała mnie za rękę, widziałam w jej niezwykłych oczach łzy, nie wiedziałam, że demony tez płaczą. Objęłam ją więc, bo nie miała ku temu śmiałości i szepnęłam: "znowu jesteś piękna". Kiedy się od niej odsuwałam, demonica uklękła przede mną na jedno kolano, skłoniła głowę.
- Ślubuję Ci posłuszeństwo, Twój sekret jest bezpieczny, jeśli będę mogła jakoś pomóc, zrobię to bez wahania - wzięłam ja za rękę i podniosłam.
- Nie musisz przede mną klękać to sprawia, że czuję się niezręcznie, nie jestem Twoja panią, nie jesteś niczyją własnością. Dziękuję, że chcesz mi pomóc. Jesteś wolna Ivith, możesz zrobić co tylko zechcesz. Dziękuję, że sprowadziłaś go tu całego - zerknęłam na Astarotha, a on przewrócił oczami.
- Jest słodka, Mistrzu Astarothcie, ja Ciebie, dobre sobie - roześmiała się - to raczej na odwrót i jeśli ktokolwiek może pokonać Lilith i zapewnić Ci bezpieczeństwo to właśnie on. Miałaś dużo szczęścia, że go poznałaś z tej strony, nie zasługujesz na to co ona chce z Tobą zrobić - na samo wspomnienie Lilith się skrzywiła, widać nienawidziła jej od dawna.
- Co zamierzasz teraz zrobić? Nie wiem czy będziesz tam bezpieczna, możesz zostać tutaj z nami, jeśli chcesz.
- Potrafię o siebie zadbać, ale wrócę, dowiem się co planuje, nie musisz się o mnie martwic, przecież praktycznie mnie nie znasz, a ja chciałam Cie jej wydać, bez wahania. Dlaczego?
- Wierzę, że w każdym jest dobro, czasem głębiej, czasem płycej wszystko zależy ile mamy determinacji by się do niego dokopać i odkryć je na nowo.
- Jesteś niezwykle interesującą osobą, dla niej wszystko co inne i piękne trzeba zniszczyć i oszpecić - Ivith zerknęła z nostalgią w okno.
- Nie pozwól jej na to ponownie, kiedy będzie gorąco uciekaj, przyjdź do mnie, ochronię Cię. Też potrafię być bardzo niegrzeczną dziewczynką - na potwierdzenie tych słów uwolniłam błyskawice, które tańczyły na moim ciele z radością.
- Sam się o tym ostatnio przekonałem..zeskrobywali mnie ze ściany - zmieszał się Xander, a Ivith uśmiechnęła.
- W takim razie musisz traktować ją z większym szacunkiem - spojrzała na mnie - dziękuję Ci za schronienie, będziemy w kontakcie, Mistrzu - skłoniła się Astarothowi i zniknęła.
- Dość sympatyczna...mistrzu - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz, że nie musisz pić alkoholu z kielicha - uśmiechnął się do mnie figlarnie.
- Był bliżej i jest smaczniejszy...- dodałam na swoje usprawiedliwienie.
- Mhm, tak bardzo się o mnie bałaś? - podszedł do mnie blisko, przypierając mnie do kuchennej lady z aneksu.
- Ja...
- Żałuj, że nie widziałeś, była przerażona na myśl, że możesz do niej nie wrócić - mruknął Xander i z uśmiechem opuścił mój pokój - pa.
- Zabije...- krzyknęłam za nim, ale nie wywołałam strachu tylko ogromne rozbawienie.
- To jak z tym strachem? - pogłaskał mnie po buzi, a ja przymknęłam oczy kiedy to zrobił.
- Przecież wiesz, Ty wiesz wszystko - szepnęłam.
- Chcę to usłyszeć, od Ciebie - był tak blisko, patrzyłam mu w oczy.
- Bałam się, że Cię stracę, że znikniesz z mojego życia...- speszyłam się, nachylił się nade mną, pragnęłam by mnie pocałował, był tak blisko kiedy usłyszałam kroki i otwierające się drzwi, odsunęliśmy się od siebie.
- Amy! Jesteś już, jak dobrze! - Logan przywitał się ze mną, a ja patrzyłam Astarothowi w oczy, nie mogłam ich oderwać, co się ze mną działo? On również patrzył na mnie, czułam takie napięcie między nami...kiedy czułam je ostatnio, mieszkałam u Thundera, a on mi pomagał...nie dobrze.
- Tak, wszystko w porządku, potrzebuję sejfu, muszę ukryć kielich, wolałabym by był tutaj - próbowałam się z tego otrząsnąć - i muszę się ogarnąć, nie pachnę zbyt ładnie - roześmiałam się nerwowo.
- Wyglądasz na zmęczoną, dobrze o nią dbałeś - Logan podał rękę Astarothowi,
- Z nią nie można inaczej, po prostu trzeba dbać - uśmiechnął się, a wtedy znowu zrobiło mi się gorąco.
- To ja mam pomysł, wykapię się, wymyje resztę błocka z włosów, a wy sobie pogadajcie i przypilnujcie kielicha, ok? - wycofywałam się pomału do sypialni - to super - pognałam do łazienki, wyjęłam rzeczy na zmianę, nie znosiłam zbyt długo chodzić brudną.
Kiedy się doprowadziłam do ładu i przebrałam się w coś czystego, wyszłam do pokoju i odkryłam, że Astaroth czeka na mnie nadal. Wpatrywał się w zdjęcie moje i Thundera, uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
- Pięknie wyglądasz - powiedział i do mnie podszedł - na czym myśmy to skończyli zanim tak brutalnie nam przerwano?
- Od razu mi lepiej...chcesz się wykapać, a ja coś zrobię do jedzenia?
- A wiesz królewno to dobry pomysł..
Wyjęłam z szafy pudło z ubraniami Thundera, wskazałam również zbrojownię.
-Wybierz na co masz ochotę...musisz się w coś przebrać.
- A już myślałem, że wolałabyś mnie rozebrać..
- Żartowniś...- wyszłam szybko na jadalnie dorwać coś do jedzenia.
Nałożyłam nam dość dużą porcję frytek, trochę łososia i kurczaka, wzięłam tez sałatkę i soki. Nie wiedziałam co lubi, a chciałam mu w ten sposób podziękować za pomoc.
- Pomogę Ci - złapał mnie Nentres w pasie i przeniósł do pokoju - o dwie porcje? - kiedy usłyszał odgłos prysznica zerknął na mnie dziwnie, spojrzał na karton z ubraniami.
- Dzięki za pomoc, własnie wróciliśmy trzeba się doszorować - rozłożyłam jedzenie na stole.
- I....dałaś mu ubrania?
- Sam sobie wziął. Jakiś problem? Przecież nie mógł chodzić nago...co to,to nie.
- Odzyskałaś kielich..
- Tak, udało mi się.
- Uważaj na siebie i jeśli coś czujesz...to zaryzykuj, warto - szepnął mi do ucha i zniknął.
Schowałam resztę ubrań, wolałam ich nie oglądać, chociaż nie płakałam, a strata nie bolała, aż tak mocno jak przed wizytą w piekle. Otwarłam okna i taras, ogarnęłam trochę pokój, nalałam nam exodusa do kieliszków, wiedziałam, że go nie odmówi. Wyszedł z łazienki, miał wilgotne włosy, założył czarne spodnie od Ragnara i ciemną zieloną koszulkę, zagalopowałam się i poprawiłam mu włosy, w tym momencie przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Dziękuję - szepnął, a ja się wysunęłam z objęć.
- Wstawię pranie...- przemknęłam szybko się tym zająć.
Przysunął mi krzesło kiedy wróciłam do stołu.
- Amy, powiedz czy ja cię czymś uraziłem?
- Nie, no co Ty...czym miałbyś mnie urazić?
- Czyli jest ok?To dlaczego mnie odtrącasz?
- Ja...- opuściłam wzrok - boję się...
- Mnie? - zasmucił się, w jego oczach było wiele bólu.
- Siebie.
- Jeśli chcesz...to ja odpuszczę, przestanę naciskać...- tak wiele go to kosztowało.
- Daj mi jeszcze trochę czasu..dobrze?
- I co będzie wtedy z tym wszystkim?
- To zależy czego pragniesz...tak na prawdę..
- Nie jesteś na to gotowa, by to ode mnie usłyszeć, nie dziś - uśmiechnął się delikatnie, a ja się zarumieniłam.
-Mam nadzieję, że będzie ci smakowało.
- Wszystko jest lepsze od tych Twoich owoców - skrzywił się, a ja roześmiałam.
Usiedliśmy na kanapie, przyglądałam się kielichowi, objął mnie a ja przytuliłam się do niego.
- Pięknie wyglądasz - powiedział i do mnie podszedł - na czym myśmy to skończyli zanim tak brutalnie nam przerwano?
- Od razu mi lepiej...chcesz się wykapać, a ja coś zrobię do jedzenia?
- A wiesz królewno to dobry pomysł..
Wyjęłam z szafy pudło z ubraniami Thundera, wskazałam również zbrojownię.
-Wybierz na co masz ochotę...musisz się w coś przebrać.
- A już myślałem, że wolałabyś mnie rozebrać..
- Żartowniś...- wyszłam szybko na jadalnie dorwać coś do jedzenia.
Nałożyłam nam dość dużą porcję frytek, trochę łososia i kurczaka, wzięłam tez sałatkę i soki. Nie wiedziałam co lubi, a chciałam mu w ten sposób podziękować za pomoc.
- Pomogę Ci - złapał mnie Nentres w pasie i przeniósł do pokoju - o dwie porcje? - kiedy usłyszał odgłos prysznica zerknął na mnie dziwnie, spojrzał na karton z ubraniami.
- Dzięki za pomoc, własnie wróciliśmy trzeba się doszorować - rozłożyłam jedzenie na stole.
- I....dałaś mu ubrania?
- Sam sobie wziął. Jakiś problem? Przecież nie mógł chodzić nago...co to,to nie.
- Odzyskałaś kielich..
- Tak, udało mi się.
- Uważaj na siebie i jeśli coś czujesz...to zaryzykuj, warto - szepnął mi do ucha i zniknął.
Schowałam resztę ubrań, wolałam ich nie oglądać, chociaż nie płakałam, a strata nie bolała, aż tak mocno jak przed wizytą w piekle. Otwarłam okna i taras, ogarnęłam trochę pokój, nalałam nam exodusa do kieliszków, wiedziałam, że go nie odmówi. Wyszedł z łazienki, miał wilgotne włosy, założył czarne spodnie od Ragnara i ciemną zieloną koszulkę, zagalopowałam się i poprawiłam mu włosy, w tym momencie przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Dziękuję - szepnął, a ja się wysunęłam z objęć.
- Wstawię pranie...- przemknęłam szybko się tym zająć.
Przysunął mi krzesło kiedy wróciłam do stołu.
- Amy, powiedz czy ja cię czymś uraziłem?
- Nie, no co Ty...czym miałbyś mnie urazić?
- Czyli jest ok?To dlaczego mnie odtrącasz?
- Ja...- opuściłam wzrok - boję się...
- Mnie? - zasmucił się, w jego oczach było wiele bólu.
- Siebie.
- Jeśli chcesz...to ja odpuszczę, przestanę naciskać...- tak wiele go to kosztowało.
- Daj mi jeszcze trochę czasu..dobrze?
- I co będzie wtedy z tym wszystkim?
- To zależy czego pragniesz...tak na prawdę..
- Nie jesteś na to gotowa, by to ode mnie usłyszeć, nie dziś - uśmiechnął się delikatnie, a ja się zarumieniłam.
-Mam nadzieję, że będzie ci smakowało.
- Wszystko jest lepsze od tych Twoich owoców - skrzywił się, a ja roześmiałam.
Usiedliśmy na kanapie, przyglądałam się kielichowi, objął mnie a ja przytuliłam się do niego.
- Co udało Ci się odkryć? - uśmiechnął się i pogłaskał mnie po włosach.
- Zastanawiałam się dlaczego tak o niego walczyli, ale nie odkryłam nic ciekawego - spojrzałam mu w oczy.
- Każdy chciał zdobyć coś o czym marzył.
- Nie odejdziesz, prawda?
- Nie, dlaczego się tego boisz?
- Bo Cię zraniłam - nachyliłam się by go pocałować, delikatnie i czule.
Nagle w pokoju pojawił się portal, a ja się szybko odsunęłam, Astaroth przytrzymał mnie w swych objęciach i uśmiechnął się do mnie.
- Ivith? - zapytałam zdziwiona, dziewczyna miała chmurę burzową nad głową od czasu do czasu pojawiała się w niej mała błyskawica.
- Jest źle, musisz iść Asteroth, szuka Cię, wyśle łowców i obawiam się, że kontaktuje się z pierwszym.
- Z pierwszym?! - Asteroth podniósł się - to faktycznie niedobrze, muszę ją udobruchać.
- Co to za pierwszy?
- Amy, później, dobrze? - założył płaszcz i zniknął w wielkim pospiechu.
- Powiedziałaś mu co czujesz? - usiadła koło mnie Ivith.
- Co masz na myśli? I co to za pierwszy?
- Pierwszy tropiciel, skuteczny zabójca, włada dwoma cerberami, spotkałaś kiedyś zamrażający ogień, on go ma. Jest bardzo niebezpieczny, jego pupilków nie da się zabić, ani jego samego. Widzę jak na niego patrzysz, może to nie moja sprawa, ale nigdy nie widziałam, żeby Mistrz tak dla kogoś walczył jak dla Ciebie.
- Nie wiem co on czuje, wiesz nie chcę być kolejną zabawką, jak dla Abaddona.
- Ciekawa z Ciebie istota, ujarzmiłaś Władce Piekieł, a drugi najsilniejszy osobnik walczy w Twojej obronie- uśmiechnęła się dziewczyna.
- Ci dwaj pilnują siebie nawzajem i odganiają żeby było ciekawiej..
- Nie gadaj, serio?
- Zawsze twierdziłam, że mężczyźni są dziwni.
- Coś o tym wiem, przynajmniej masz z kim teraz o tym porozmawiać - uśmiechnęła się wesoło.
- A wiesz, że chętnie skorzystam? - sięgnęłam po komórkę i zadzwoniłam do Logana.
- Cześć, jesteś może u siebie?
- Tak, a chcesz czegoś?
- Szykuje nam się kolejna apokalipsa, mógłbyś do mnie podejść, przedstawię Ci kogoś...
- Lece, muszę się na Ciebie napatrzeć zanim znowu mi gdzieś uciekniesz...
- Nigdzie się nie wybieram...
- Zaraz Ci kogoś przedstawię, nie jest taki straszny na jakiego wygląda, mój były - puściłam jej oczko i wstałam w oczekiwaniu na szefa. Wolałam, żeby skupił się na mnie, niż wystraszył Ivith.
Logan wszedł bez pukania do mojego pokoju, normalnie bym go zrugała, ale tym razem postanowiłam go oszczędzić, tym bardziej, że miałam inne plany.
- Tęskniłeś za mną? - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Rany, znowu coś chcesz, nie mylę się, co? - uśmiechnął się i zauważył Ivith.
- Tak, chcę i nie odpuszczę - podeszłam bliżej - pozwól, że przedstawię Ci Ivith, moją przyjaciółkę, szpieguje dla nas Lilith. Mój pokój nadal jest wolny prawda? Chciałabym, by u nas została, boję się o nią kiedy zrobi się goręcej niż jest tam dotychczas, no wiesz w piekle.
- Ufasz jej?
- Tak, w stu procentach.
- Sporo ryzykujesz - podeszła do mnie - za to Cię lubię, tak we wszystkich wierzysz, a oni wierzą z Tobą i tak dzieją się cuda - podała rękę Loganowi - Ivith.
- Logan, dobrze jak tak stawiasz sprawę, witaj na pokładzie Ivith, gdzie Astaroth? I co to za apokalipsą? - spojrzałam na Ivith.
- Lilith chce wezwać pierwszego nieśmiertelnego tropiciela zabójcę, Astaroth poszedł załagodzić sprawę i odwlec to co nieuniknione dla mnie..- Logan chwycił mnie mocno za ramiona i zmusił bym na niego spojrzała.
- Nie chrzań mi tu, wiesz, że on na to nie pozwoli, nie widzisz jaki jest ci oddany? Przecież on jest w Tobie zakochany, Amy słońce rusz czasem głową w innych sprawach niż demony..
- Coś czuję, że się już lubimy - zaśmiała się Ivith - cały czas ją z tym męczę.
- Przynajmniej nie ja jeden, dobrze mieć wsparcie - uśmiechnął się łagodnie.
- Logan, nie chcę by go zabiła...jak nie ona to ktoś inny, nie przeżyłabym tego..nie byłabym w stanie przetrwać stratę drugi raz - Ivith przyglądała mi się badawczo.
- On tez nie chce byś zginęła, jak nikt z nas, nawet ten pacan z owsianką za kołnierzem, a chyba zwłaszcza on. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz, kochanie.
- Pacan mi już odpuścił - uśmiechnęłam się - Xander ten co tu był kiedy przyszłaś do mnie z Astarothem - wyjaśniłam Ivith.
- Zjednałaś wielu ludzi, jesteś zupełnie inna niż Lilith, ona działa strachem, przymusem i szantażem. Nie odtrącaj go, on się nie da odtrącić, nie podda się, nigdy nie widziałam Mistrza takiego zdeterminowanego zwłaszcza dla kobiety - uśmiechnęła się figlarnie Ivith.
- Nie chcesz słuchać szefa to posłuchaj koleżanki - dawał za wygraną Logan.
- Dobrze, zastanowię się.
Wzięłam od Logana klucz, pokazałam Ivith jej nowy pokój, zaproponowałam pomoc i wróciłam do siebie. Wmontowałam bezpiecznie sejf tak by nikt o nim nie wiedział, ukryłam go za belką z szafy, kielich był bezpieczny, wiedziałam o tym tylko ja. Astaroth nie wracał, coś czułam, że sprawa była bardziej niż poważna, poszłam spać w swoim wymarzonym łóżku.
- Zastanawiałam się dlaczego tak o niego walczyli, ale nie odkryłam nic ciekawego - spojrzałam mu w oczy.
- Każdy chciał zdobyć coś o czym marzył.
- Nie odejdziesz, prawda?
- Nie, dlaczego się tego boisz?
- Bo Cię zraniłam - nachyliłam się by go pocałować, delikatnie i czule.
Nagle w pokoju pojawił się portal, a ja się szybko odsunęłam, Astaroth przytrzymał mnie w swych objęciach i uśmiechnął się do mnie.
- Ivith? - zapytałam zdziwiona, dziewczyna miała chmurę burzową nad głową od czasu do czasu pojawiała się w niej mała błyskawica.
- Jest źle, musisz iść Asteroth, szuka Cię, wyśle łowców i obawiam się, że kontaktuje się z pierwszym.
- Z pierwszym?! - Asteroth podniósł się - to faktycznie niedobrze, muszę ją udobruchać.
- Co to za pierwszy?
- Amy, później, dobrze? - założył płaszcz i zniknął w wielkim pospiechu.
- Powiedziałaś mu co czujesz? - usiadła koło mnie Ivith.
- Co masz na myśli? I co to za pierwszy?
- Pierwszy tropiciel, skuteczny zabójca, włada dwoma cerberami, spotkałaś kiedyś zamrażający ogień, on go ma. Jest bardzo niebezpieczny, jego pupilków nie da się zabić, ani jego samego. Widzę jak na niego patrzysz, może to nie moja sprawa, ale nigdy nie widziałam, żeby Mistrz tak dla kogoś walczył jak dla Ciebie.
- Nie wiem co on czuje, wiesz nie chcę być kolejną zabawką, jak dla Abaddona.
- Ciekawa z Ciebie istota, ujarzmiłaś Władce Piekieł, a drugi najsilniejszy osobnik walczy w Twojej obronie- uśmiechnęła się dziewczyna.
- Ci dwaj pilnują siebie nawzajem i odganiają żeby było ciekawiej..
- Nie gadaj, serio?
- Zawsze twierdziłam, że mężczyźni są dziwni.
- Coś o tym wiem, przynajmniej masz z kim teraz o tym porozmawiać - uśmiechnęła się wesoło.
- A wiesz, że chętnie skorzystam? - sięgnęłam po komórkę i zadzwoniłam do Logana.
- Cześć, jesteś może u siebie?
- Tak, a chcesz czegoś?
- Szykuje nam się kolejna apokalipsa, mógłbyś do mnie podejść, przedstawię Ci kogoś...
- Lece, muszę się na Ciebie napatrzeć zanim znowu mi gdzieś uciekniesz...
- Nigdzie się nie wybieram...
- Zaraz Ci kogoś przedstawię, nie jest taki straszny na jakiego wygląda, mój były - puściłam jej oczko i wstałam w oczekiwaniu na szefa. Wolałam, żeby skupił się na mnie, niż wystraszył Ivith.
Logan wszedł bez pukania do mojego pokoju, normalnie bym go zrugała, ale tym razem postanowiłam go oszczędzić, tym bardziej, że miałam inne plany.
- Tęskniłeś za mną? - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Rany, znowu coś chcesz, nie mylę się, co? - uśmiechnął się i zauważył Ivith.
- Tak, chcę i nie odpuszczę - podeszłam bliżej - pozwól, że przedstawię Ci Ivith, moją przyjaciółkę, szpieguje dla nas Lilith. Mój pokój nadal jest wolny prawda? Chciałabym, by u nas została, boję się o nią kiedy zrobi się goręcej niż jest tam dotychczas, no wiesz w piekle.
- Ufasz jej?
- Tak, w stu procentach.
- Sporo ryzykujesz - podeszła do mnie - za to Cię lubię, tak we wszystkich wierzysz, a oni wierzą z Tobą i tak dzieją się cuda - podała rękę Loganowi - Ivith.
- Logan, dobrze jak tak stawiasz sprawę, witaj na pokładzie Ivith, gdzie Astaroth? I co to za apokalipsą? - spojrzałam na Ivith.
- Lilith chce wezwać pierwszego nieśmiertelnego tropiciela zabójcę, Astaroth poszedł załagodzić sprawę i odwlec to co nieuniknione dla mnie..- Logan chwycił mnie mocno za ramiona i zmusił bym na niego spojrzała.
- Nie chrzań mi tu, wiesz, że on na to nie pozwoli, nie widzisz jaki jest ci oddany? Przecież on jest w Tobie zakochany, Amy słońce rusz czasem głową w innych sprawach niż demony..
- Coś czuję, że się już lubimy - zaśmiała się Ivith - cały czas ją z tym męczę.
- Przynajmniej nie ja jeden, dobrze mieć wsparcie - uśmiechnął się łagodnie.
- Logan, nie chcę by go zabiła...jak nie ona to ktoś inny, nie przeżyłabym tego..nie byłabym w stanie przetrwać stratę drugi raz - Ivith przyglądała mi się badawczo.
- On tez nie chce byś zginęła, jak nikt z nas, nawet ten pacan z owsianką za kołnierzem, a chyba zwłaszcza on. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz, kochanie.
- Pacan mi już odpuścił - uśmiechnęłam się - Xander ten co tu był kiedy przyszłaś do mnie z Astarothem - wyjaśniłam Ivith.
- Zjednałaś wielu ludzi, jesteś zupełnie inna niż Lilith, ona działa strachem, przymusem i szantażem. Nie odtrącaj go, on się nie da odtrącić, nie podda się, nigdy nie widziałam Mistrza takiego zdeterminowanego zwłaszcza dla kobiety - uśmiechnęła się figlarnie Ivith.
- Nie chcesz słuchać szefa to posłuchaj koleżanki - dawał za wygraną Logan.
- Dobrze, zastanowię się.
Wzięłam od Logana klucz, pokazałam Ivith jej nowy pokój, zaproponowałam pomoc i wróciłam do siebie. Wmontowałam bezpiecznie sejf tak by nikt o nim nie wiedział, ukryłam go za belką z szafy, kielich był bezpieczny, wiedziałam o tym tylko ja. Astaroth nie wracał, coś czułam, że sprawa była bardziej niż poważna, poszłam spać w swoim wymarzonym łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz