- Pakujcie się - krzyknęła Ivith - zabieram was do krainy smoków, uleczą Cię Amy.
Rozpoczął się proces pakowania, w którym nie brałam udziału, piłam siderth otępiał mój umysł na tyle, by nie odczuwać tak ogromnego bólu.
- Spakuj prowiant Astarothcie, musisz mieć co jeść...- spojrzeli po sobie z Ivith.
- Nie martw się o mnie, chociaż przez chwilę - wziął mnie na ręce, skrzywiłam się i ułożyłam wygodniej. Przeszliśmy przez portal, a Ivith opowiadała nam o warunkach królowej. Po drugiej stronie czekała na mnie osiodłana błyskawica, w torbach po brzegach była obładowania butelkami siderth , wodą i gazami do opatrunków. Zarżała wesoło, kiedy Astaroth pomagał mnie ułożyć w siodle.
- Przepraszam maleńka za ta uprząż, jak wyzdrowieję pojeździmy na oklep - wtuliłam się w jej grzywę.
Wyruszyliśmy, smocza kraina była przepiękna, niebo niesamowicie czyste, powietrze takie rześkie, trawa zielona. Niczym nie zmącona przez zdradliwą naturę człowieka, ani jednej osady, ani jednego miasta. Czasami na nieboskłonie udało mi się dostrzec smoka, przelatującego nad nami, może to Caligo czuwa nad Ivith?
Caligo zataczał kręgi, by przyjrzeć się znanej mu grupie wędrowców, nie odpowiadał mu jednak zapach jego przekąski, stawał się zbyt mroczny, miał nadzieję, że jego pani wie co robi.
Zatrzymywaliśmy się na krótkie postoje, by przemyć moja ranę, piłam siderth i zaczynał mi smakować, kiedy przestałam czuć jego smak zrobiło mi się niedobrze, zwróciłam zbędny balast i dobrze, muszę mieć miejsce na kolejną porcję znieczulacza. Abaddon miał rację, jak się już wie jak go pić stawał się znośny. Słońce chyliło się ku zachodowi, czułam, że mam gorączkę, schłodziłam sobie siderth i czoło, nie mogłam narażać ognistej Błyskawicy.
- To za tym wzgórzem, zostało kilka kroków, ale musisz przejść je sama, a Ty Astharocie zostać z Błyskawicą - spochmurniała Ivith. Astaroth zdjął mnie z Błyskawicy, przytuliłam się do niego.
- Dasz sobie radę? - zapytałam.
- Zawsze, martwię się o ciebie, jak tylko go dorwę...
- Będziesz uciekał, to dobra metoda, też się do niej zastosuje, nie chcę by Cię skrzywdził. Kocham Cię.
- Jesteś dzielna Amy, uważaj na siebie szkoda czasu - posmutniał a ja wyjęłam kolejną butelkę siderth i szłam pomału przed siebie, czasem Ivith pozwalała mi się na niej podtrzymać.
- Jestes bardzo blada - zmartwiła się Ivith.
- To na pewno przez siderth, cały dzień pije jedynie to..
Podeszłam pod drzwi do królestwa, smoki przepuściły mnie, były ogromne, byłam narąbana, tak się czułam, skinęłam głową i podtrzymałam się o ścianę, gdy poczułam przypływ siły ruszyłam dalej.
Weszłam na wielki dziedziniec, dostrzegłam pełno jaskiń, smoczych legowisk. Szłam za Ivith, jeszcze przed wejściem do pałacu pociągnęłam z gwinta i oblałam opatrunek. Ból mnie otrzeźwił, dobrze Amy teraz wszystko zależny od Ciebie, wyprostowałam się i weszłam do sali tronowej, skinęłam strażnikom, które patrzyły na mnie zaciekawione. Kiedy podeszłam pod tron królowej Tiamad, padłam przed nią na kolana i spuściłam głowę, nie liczyłam, że jak tylko się pojawię trafię na nosze, wytną mi kawał gnijącego mięsa i będę skakać z radości, trzeba było okazać szacunek prastarej istocie.
- Witaj potężna, mądra i litościwa Królowo Tiamad, jestem Wybraną, mam na imię Amy, pragnę okazać ci swą wdzięczność z całego mojego serca za ta audiencję.
- Jestem pod wrażeniem, człowiek, a szacunek do innych istot ma. Podejdź do mnie dziecię światła, upewnię się, czy podjęłam dobrą decyzję - z trudem wstałam, ale podeszłam do królowej jak prosiła - to niestety będzie bolesne, sprawdzę czy jesteś tym, o kim mówiła mi nasza droga smocza matka Ivith, przeżyjesz wszystko jeszcze raz, zdejmij osłonę umysłu, chcę Cię poznać.
- Jak rozkażesz Pani - zrobiłam o co prosiła, przezywałam wszystko od nowa, pierwszy atak, pierwsza miłość do Logana, zdrady, każdy błąd, pakt z Abaddonem, Lilith, moja śmierć, śmierć Thundera, gdzie popłynęły mi łzy ponownie, zobaczyła nawet jak Abaddon się mną opiekował i przytulał, gdy serce rozpadało się na kawałeczki z bólu.
- Zaskakujące pożąda Cię sam Władca Piekieł i troszczył się o Ciebie? - przyznała - Połóż się i zamknij oczy.
Dwa razy nie musiała mi tego powtarzać, poczułam jaka jestem zmęczona, czułam, że znowu gorączkuję i rana się zieleni, a siderth został przed bramą królestwa nad czym najbardziej ubolewałam. Poczułam chwilową ulgę w bólu, moje ramie stawało się mokre, gorączka mijała, a ja zrobiłam się taka senna, nie miałam sił by z tym walczyć, zasnęłam.
Astaroth patrzył w niebo, nie musiał rozpalać ogniska, bo Błyskawica dzielnie dotrzymywała mu towarzystwa, tak jak on była niespokojna, co jakiś czas zerkając w stronę smoczego królestwa. Nie potrafił sobie darować, że był w domku kiedy to się stało, jeszcze zerkał na nią jak spokojnie śpi, nie chciał jej przeszkadzać, gdyby przeniósł ja do sypialni to by się nie wydarzyło. A ona mimo wszystko dalej się o niego martwiła, zgodziła się na żądania Abaddona, by był wolny, by mógł decydować gdzie chce być i z kim. Przypominał sobie jak zabrał ja do baru, a ona uświadomiła go, że to nie jest randka, wtedy na prawdę poczuł, że chciałby, żeby nią była i się nie poddał. Amy, walcz jak ja walczyłem o ciebie.
Obudziło mnie słońce wdzierające się do mojej komnaty, rana mnie nie bolała, przy sienniku na którym spałam była przygotowana dla mnie woda. Wypiłam ją pospiesznie, coś czułam, że siderth upomni się o swoje w postaci kaca giganta, ale nie odczuwałam nic takiego, albo magia smoków i na to zaradziła, albo w moim krwiobiegu płynie już tylko to paskudztwo. Wyszłam na dziedziniec smoki przyjaźnie na mnie zerkały, leniwie przeciągając się na legowiskach, były takie piękne. Caligo wylądował tuz przy mnie i mnie obwąchiwał.
- Przekąsko, już nie pachniesz tak dziwnie!
Rozpoczął się proces pakowania, w którym nie brałam udziału, piłam siderth otępiał mój umysł na tyle, by nie odczuwać tak ogromnego bólu.
- Spakuj prowiant Astarothcie, musisz mieć co jeść...- spojrzeli po sobie z Ivith.
- Nie martw się o mnie, chociaż przez chwilę - wziął mnie na ręce, skrzywiłam się i ułożyłam wygodniej. Przeszliśmy przez portal, a Ivith opowiadała nam o warunkach królowej. Po drugiej stronie czekała na mnie osiodłana błyskawica, w torbach po brzegach była obładowania butelkami siderth , wodą i gazami do opatrunków. Zarżała wesoło, kiedy Astaroth pomagał mnie ułożyć w siodle.
- Przepraszam maleńka za ta uprząż, jak wyzdrowieję pojeździmy na oklep - wtuliłam się w jej grzywę.
Wyruszyliśmy, smocza kraina była przepiękna, niebo niesamowicie czyste, powietrze takie rześkie, trawa zielona. Niczym nie zmącona przez zdradliwą naturę człowieka, ani jednej osady, ani jednego miasta. Czasami na nieboskłonie udało mi się dostrzec smoka, przelatującego nad nami, może to Caligo czuwa nad Ivith?
Caligo zataczał kręgi, by przyjrzeć się znanej mu grupie wędrowców, nie odpowiadał mu jednak zapach jego przekąski, stawał się zbyt mroczny, miał nadzieję, że jego pani wie co robi.
Zatrzymywaliśmy się na krótkie postoje, by przemyć moja ranę, piłam siderth i zaczynał mi smakować, kiedy przestałam czuć jego smak zrobiło mi się niedobrze, zwróciłam zbędny balast i dobrze, muszę mieć miejsce na kolejną porcję znieczulacza. Abaddon miał rację, jak się już wie jak go pić stawał się znośny. Słońce chyliło się ku zachodowi, czułam, że mam gorączkę, schłodziłam sobie siderth i czoło, nie mogłam narażać ognistej Błyskawicy.
- To za tym wzgórzem, zostało kilka kroków, ale musisz przejść je sama, a Ty Astharocie zostać z Błyskawicą - spochmurniała Ivith. Astaroth zdjął mnie z Błyskawicy, przytuliłam się do niego.
- Dasz sobie radę? - zapytałam.
- Zawsze, martwię się o ciebie, jak tylko go dorwę...
- Będziesz uciekał, to dobra metoda, też się do niej zastosuje, nie chcę by Cię skrzywdził. Kocham Cię.
- Jesteś dzielna Amy, uważaj na siebie szkoda czasu - posmutniał a ja wyjęłam kolejną butelkę siderth i szłam pomału przed siebie, czasem Ivith pozwalała mi się na niej podtrzymać.
- Jestes bardzo blada - zmartwiła się Ivith.
- To na pewno przez siderth, cały dzień pije jedynie to..
Podeszłam pod drzwi do królestwa, smoki przepuściły mnie, były ogromne, byłam narąbana, tak się czułam, skinęłam głową i podtrzymałam się o ścianę, gdy poczułam przypływ siły ruszyłam dalej.
Weszłam na wielki dziedziniec, dostrzegłam pełno jaskiń, smoczych legowisk. Szłam za Ivith, jeszcze przed wejściem do pałacu pociągnęłam z gwinta i oblałam opatrunek. Ból mnie otrzeźwił, dobrze Amy teraz wszystko zależny od Ciebie, wyprostowałam się i weszłam do sali tronowej, skinęłam strażnikom, które patrzyły na mnie zaciekawione. Kiedy podeszłam pod tron królowej Tiamad, padłam przed nią na kolana i spuściłam głowę, nie liczyłam, że jak tylko się pojawię trafię na nosze, wytną mi kawał gnijącego mięsa i będę skakać z radości, trzeba było okazać szacunek prastarej istocie.
- Witaj potężna, mądra i litościwa Królowo Tiamad, jestem Wybraną, mam na imię Amy, pragnę okazać ci swą wdzięczność z całego mojego serca za ta audiencję.
- Jestem pod wrażeniem, człowiek, a szacunek do innych istot ma. Podejdź do mnie dziecię światła, upewnię się, czy podjęłam dobrą decyzję - z trudem wstałam, ale podeszłam do królowej jak prosiła - to niestety będzie bolesne, sprawdzę czy jesteś tym, o kim mówiła mi nasza droga smocza matka Ivith, przeżyjesz wszystko jeszcze raz, zdejmij osłonę umysłu, chcę Cię poznać.
- Jak rozkażesz Pani - zrobiłam o co prosiła, przezywałam wszystko od nowa, pierwszy atak, pierwsza miłość do Logana, zdrady, każdy błąd, pakt z Abaddonem, Lilith, moja śmierć, śmierć Thundera, gdzie popłynęły mi łzy ponownie, zobaczyła nawet jak Abaddon się mną opiekował i przytulał, gdy serce rozpadało się na kawałeczki z bólu.
- Zaskakujące pożąda Cię sam Władca Piekieł i troszczył się o Ciebie? - przyznała - Połóż się i zamknij oczy.
Dwa razy nie musiała mi tego powtarzać, poczułam jaka jestem zmęczona, czułam, że znowu gorączkuję i rana się zieleni, a siderth został przed bramą królestwa nad czym najbardziej ubolewałam. Poczułam chwilową ulgę w bólu, moje ramie stawało się mokre, gorączka mijała, a ja zrobiłam się taka senna, nie miałam sił by z tym walczyć, zasnęłam.
Astaroth patrzył w niebo, nie musiał rozpalać ogniska, bo Błyskawica dzielnie dotrzymywała mu towarzystwa, tak jak on była niespokojna, co jakiś czas zerkając w stronę smoczego królestwa. Nie potrafił sobie darować, że był w domku kiedy to się stało, jeszcze zerkał na nią jak spokojnie śpi, nie chciał jej przeszkadzać, gdyby przeniósł ja do sypialni to by się nie wydarzyło. A ona mimo wszystko dalej się o niego martwiła, zgodziła się na żądania Abaddona, by był wolny, by mógł decydować gdzie chce być i z kim. Przypominał sobie jak zabrał ja do baru, a ona uświadomiła go, że to nie jest randka, wtedy na prawdę poczuł, że chciałby, żeby nią była i się nie poddał. Amy, walcz jak ja walczyłem o ciebie.
Obudziło mnie słońce wdzierające się do mojej komnaty, rana mnie nie bolała, przy sienniku na którym spałam była przygotowana dla mnie woda. Wypiłam ją pospiesznie, coś czułam, że siderth upomni się o swoje w postaci kaca giganta, ale nie odczuwałam nic takiego, albo magia smoków i na to zaradziła, albo w moim krwiobiegu płynie już tylko to paskudztwo. Wyszłam na dziedziniec smoki przyjaźnie na mnie zerkały, leniwie przeciągając się na legowiskach, były takie piękne. Caligo wylądował tuz przy mnie i mnie obwąchiwał.
- Przekąsko, już nie pachniesz tak dziwnie!
- Ja też się cieszę, że cię widzę Caligo, powiedz czy z moim przyjaciółmi wszystko w porządku?
- Ten mężczyzna i kucyk? Będę mógł go zjeść? Czekają na Ciebie, nic im nie jest.- Nie możesz zjeść Błyskawicy kolego, Abaddon by się bardzo zezłościł i ja też - objęłam smoczka i pogłaskałam.
- Jakbyś znowu powiedziała smoczuś to bym Cie zjadł!
- Mhm jesteś groźny i wszyscy powinni się Ciebie bać - drapałam go lekko pod pyskiem, a on był zachwycony.
- W końcu to zrozumiałaś!
- Powiedz, gdzie jest nasza Ivith?- podeszła do nas zielona smoczyca, cofnęłam się od Caligo, nie wiedziałam czy zrobiłam coś złego, a on trącał mnie w plecy pyskiem bym kontynuowała.
- Wybrana, oczekują cię w sali tronowej - przekazała smoczyca.
- Dziękuję już tam idę. Caligo zobaczymy się później - pogłaskałam go jeszcze i ruszyłam do przodu.
- Do zobaczenia przekąsko, pamiętaj żeby więcej jeść, musisz przytyć, nie lubię kości!Weszłam do sali tronowej, skłoniłam się strażnikom, z oddali widziałam jak Ivith siedzi przy królowej i o czymś rozmawiają.
- Wasza Wysokość - ukłoniłam się - Ivith - uśmiechnęłam się do dziewczyny, która wybiegła mi na spotkanie, rzuciła mi się na szyję, przytuliłam ją mocno.
- Jesteś zdrowa! Nie wiesz nawet jak się cieszę!
- Czy Ty płaczesz? - zdziwiłam się i otarłam jej łzy.
- To ze szczęścia, siadaj koło nas! - pociągnęła mnie za sobą, usiadłam koło królowej, która patrzyła na mnie i nad czymś się zastanawiała.
- Jesteś bardzo silna, nie sądziłam, że dasz radę tutaj dotrzeć przy takich obrażeniach. Czytałam z ciebie jak z otwartej księgi i wiem jaki masz problem, wiem też, że mogę i chcę temu zaradzić.
- Co Wasza Wysokość ma na myśli?
- Wzmocnię Twoje moce, żaden plugawy demon nie będzie w stanie Cię skrzywdzić, nie będziesz się już bać. Będziesz chronić przyjaciół i naszą smoczą matkę.
- Dlaczego chcesz mi pomóc? To nie będzie dla Ciebie niebezpieczne?
- A nie mówiłam, królowo - uśmiechnęła się Ivith.
- Nie zasługujesz by cierpieć, wejdź do źródła wieczności i zanurz się w nim - podeszłam za królową faktycznie było majestatyczne źródło z przejrzystą błękitną wodą, weszłam do niego, lodowata woda sprawiała mi przyjemność, smoki otoczyły je dookoła. Miały różne barwy, symbolizowały żywioły, na środku stanęła królowa, symbol światła. Woda zaczęła mienić się różnymi kolorami, coś mnie wciągało pod taflę wody, smoki zionęły kolorowym ogniem, odprawiały swoje czary, każdy z płomieni uderzał we mnie, wchłaniał się, czułam moc, prastarą moc. Było mi tak dobrze, nie bałam się, byłam bezpieczna. Woda wypchnęła mnie do góry, kiedy czary dobiegły końca i ostatni płomień złączył się ze mną. Jakie było moje zdziwienie, kiedy wyszłam sucha ze źródła.
- Dziękuję...tak bardzo wam dziękuję, wszystkim - rozpłakałam się jak mała beksa i zrobiłam coś szalonego, objęłam królową Tiamad - dziękuję Wasza wysokość, nie zawiedziesz się na mnie, obiecuję - ku mojemu zdziwieniu władczyni objęła mnie delikatnie.
- Już dobrze dziecię światła, masz misję i cel, musisz zrobić jeszcze wiele dobrego.
- Jeśli będę mogła jakoś pomóc, chętnie to zrobię.
- Teraz możesz zdjąć opatrunek - wykonałam to posłusznie na miejscu rany widniała mała srebrna gwiazdka pamiątka po tych okropnych wydarzeniach.
- Jest śliczna.
Caligo dosiadł się do nas trącając mnie nosem i dopominając pieszczot.
- On już tak ma jak raz go pogłaszczesz ciągle chce więcej - Ivith cmoknęła go pieszczotliwie w głowę.
- Przekąska! no dalej, pogłaszcz mrrr
- No już smoczuś - uśmiechnęłam się figlarnie i głaskałam pieszczocha.
- Ten mężczyzna i kucyk? Będę mógł go zjeść? Czekają na Ciebie, nic im nie jest.- Nie możesz zjeść Błyskawicy kolego, Abaddon by się bardzo zezłościł i ja też - objęłam smoczka i pogłaskałam.
- Jakbyś znowu powiedziała smoczuś to bym Cie zjadł!
- Mhm jesteś groźny i wszyscy powinni się Ciebie bać - drapałam go lekko pod pyskiem, a on był zachwycony.
- W końcu to zrozumiałaś!
- Powiedz, gdzie jest nasza Ivith?- podeszła do nas zielona smoczyca, cofnęłam się od Caligo, nie wiedziałam czy zrobiłam coś złego, a on trącał mnie w plecy pyskiem bym kontynuowała.
- Wybrana, oczekują cię w sali tronowej - przekazała smoczyca.
- Dziękuję już tam idę. Caligo zobaczymy się później - pogłaskałam go jeszcze i ruszyłam do przodu.
- Do zobaczenia przekąsko, pamiętaj żeby więcej jeść, musisz przytyć, nie lubię kości!Weszłam do sali tronowej, skłoniłam się strażnikom, z oddali widziałam jak Ivith siedzi przy królowej i o czymś rozmawiają.
- Wasza Wysokość - ukłoniłam się - Ivith - uśmiechnęłam się do dziewczyny, która wybiegła mi na spotkanie, rzuciła mi się na szyję, przytuliłam ją mocno.
- Jesteś zdrowa! Nie wiesz nawet jak się cieszę!
- Czy Ty płaczesz? - zdziwiłam się i otarłam jej łzy.
- To ze szczęścia, siadaj koło nas! - pociągnęła mnie za sobą, usiadłam koło królowej, która patrzyła na mnie i nad czymś się zastanawiała.
- Jesteś bardzo silna, nie sądziłam, że dasz radę tutaj dotrzeć przy takich obrażeniach. Czytałam z ciebie jak z otwartej księgi i wiem jaki masz problem, wiem też, że mogę i chcę temu zaradzić.
- Co Wasza Wysokość ma na myśli?
- Wzmocnię Twoje moce, żaden plugawy demon nie będzie w stanie Cię skrzywdzić, nie będziesz się już bać. Będziesz chronić przyjaciół i naszą smoczą matkę.
- Dlaczego chcesz mi pomóc? To nie będzie dla Ciebie niebezpieczne?
- A nie mówiłam, królowo - uśmiechnęła się Ivith.
- Nie zasługujesz by cierpieć, wejdź do źródła wieczności i zanurz się w nim - podeszłam za królową faktycznie było majestatyczne źródło z przejrzystą błękitną wodą, weszłam do niego, lodowata woda sprawiała mi przyjemność, smoki otoczyły je dookoła. Miały różne barwy, symbolizowały żywioły, na środku stanęła królowa, symbol światła. Woda zaczęła mienić się różnymi kolorami, coś mnie wciągało pod taflę wody, smoki zionęły kolorowym ogniem, odprawiały swoje czary, każdy z płomieni uderzał we mnie, wchłaniał się, czułam moc, prastarą moc. Było mi tak dobrze, nie bałam się, byłam bezpieczna. Woda wypchnęła mnie do góry, kiedy czary dobiegły końca i ostatni płomień złączył się ze mną. Jakie było moje zdziwienie, kiedy wyszłam sucha ze źródła.
- Dziękuję...tak bardzo wam dziękuję, wszystkim - rozpłakałam się jak mała beksa i zrobiłam coś szalonego, objęłam królową Tiamad - dziękuję Wasza wysokość, nie zawiedziesz się na mnie, obiecuję - ku mojemu zdziwieniu władczyni objęła mnie delikatnie.
- Już dobrze dziecię światła, masz misję i cel, musisz zrobić jeszcze wiele dobrego.
- Jeśli będę mogła jakoś pomóc, chętnie to zrobię.
- Teraz możesz zdjąć opatrunek - wykonałam to posłusznie na miejscu rany widniała mała srebrna gwiazdka pamiątka po tych okropnych wydarzeniach.
- Jest śliczna.
Caligo dosiadł się do nas trącając mnie nosem i dopominając pieszczot.
- On już tak ma jak raz go pogłaszczesz ciągle chce więcej - Ivith cmoknęła go pieszczotliwie w głowę.
- Przekąska! no dalej, pogłaszcz mrrr
- No już smoczuś - uśmiechnęłam się figlarnie i głaskałam pieszczocha.
- Tylko nie smoczuś! Bo Cię zjem!
- Lubi Cię - uśmiechnęła się Ivith.
- Jestem ci wdzięczna Iv...ocaliłaś mnie.
- Cieszę się, że mogłam się na coś przydać.
- Musze szepnąć temu wielkiemu złemu o awansie dla Ciebie - uśmiechnęłam się.
- To byłoby ciekawe, ruszajmy już, długa droga przed nami - powiedziała Ivith.
- Możesz otworzyć portal z królestwa Ivith, szkoda czasu na drogę - powiedziała królowa.
Pożegnałyśmy się ze smokami i wyszłyśmy do Astarotha, który mnie wypatrywał, kiedy mnie dostrzegł przybiegł do mnie, wziął mnie w objęcia i namiętnie pocałował.
- Jesteś cała, dobrze się czujesz, prawda? - głaskał mą twarz, był taki szczęśliwy- nie wypuszczę cię przez tydzień z łóżka - mruknął.
- Przez dwa...i będziesz w nim mmm nago - uśmiechnęłam się i ucałowałam go.
- Da się załatwić.
Przywitałam się z Błyskawicą, szepnęłam bezgłośne "przepraszam" do zgorszonej Ivith, chociaż mogę się tylko domyślać co zrobi jak spotka się z Pierwszym i nie będą to niewinne igraszki.
Przeszliśmy przez portal prosto do piekła, zdjęłam uprząż z Błyskawicy i pognała w stronę zagrody. Udaliśmy się prosto do zamku Abaddona, wiedziałam, że mnie szukał, chociażby stąd, że demony które mnie mijały wspominały o tym w strachu. Coś mi mówi, że wielki zły nie jest w zbyt dobrym humorze.
- Jestem ci wdzięczna Iv...ocaliłaś mnie.
- Cieszę się, że mogłam się na coś przydać.
- Musze szepnąć temu wielkiemu złemu o awansie dla Ciebie - uśmiechnęłam się.
- To byłoby ciekawe, ruszajmy już, długa droga przed nami - powiedziała Ivith.
- Możesz otworzyć portal z królestwa Ivith, szkoda czasu na drogę - powiedziała królowa.
Pożegnałyśmy się ze smokami i wyszłyśmy do Astarotha, który mnie wypatrywał, kiedy mnie dostrzegł przybiegł do mnie, wziął mnie w objęcia i namiętnie pocałował.
- Jesteś cała, dobrze się czujesz, prawda? - głaskał mą twarz, był taki szczęśliwy- nie wypuszczę cię przez tydzień z łóżka - mruknął.
- Przez dwa...i będziesz w nim mmm nago - uśmiechnęłam się i ucałowałam go.
- Da się załatwić.
Przywitałam się z Błyskawicą, szepnęłam bezgłośne "przepraszam" do zgorszonej Ivith, chociaż mogę się tylko domyślać co zrobi jak spotka się z Pierwszym i nie będą to niewinne igraszki.
Przeszliśmy przez portal prosto do piekła, zdjęłam uprząż z Błyskawicy i pognała w stronę zagrody. Udaliśmy się prosto do zamku Abaddona, wiedziałam, że mnie szukał, chociażby stąd, że demony które mnie mijały wspominały o tym w strachu. Coś mi mówi, że wielki zły nie jest w zbyt dobrym humorze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz