Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

czwartek, 6 czerwca 2019

136. Pieczęć Naberiosa

Shax podszedł do Ivith, zawsze darzył ją sympatią i podziwem, zwłaszcza jej wolę przetrwania.
- Zaczęło się?
- Niestety - odpowiedziała czarnooka.
- Powiedziałaś mu?
- Po części, ale coś mi mówi, że ona jeszcze nas zaskoczy.
- Miejmy nadzieję, inaczej on się załamie. Nie zniesie więcej jej utraty.
- Tym razem będzie inaczej, przyjacielu. Nie rób się zbyt miękki, Twój miecz jeszcze nam się przyda - rozłożyła swoje skrzydła i wzleciała zostawiając zamyślonego demona.
Uporządkowałam dokumenty Logana, Astaroth był czujny, miło było go mieć przy sobie, zaczynałam wierzyć w to, że on jeden na prawdę, będzie w stanie mi pomóc.
- Powinnaś coś zjeść, zostaw to - zarządził głosem, który mówił, nie ma sprzeciwu i musiałam się temu podporządkować.
- Dobry pomysł, chodźmy jeść - wziął miecz i dopiął go do swego boku, nigdy wcześniej tego nie robił, wyglądał całkiem seksownie, mogłam się do tego przyzwyczaić, uśmiechnęłam się i poszłam z nim na jadalnie, trzymał mnie za rękę. Biła z niego taka siła i opanowanie, nie zauważałam tego wcześniej. Wszyscy nam się przyglądali, początkowo mi to przeszkadzało, ale byłam w końcu dowódcą, Lilien się uśmiechnęła, a ja to odwzajemniłam. Astaroth wybrał nam jedzenie i szepnął mi do ucha:
- Musisz mieć siłę, bo zamierzam ją wykorzystać - uśmiechnął się do mnie.
- Właduj we mnie, aż tyle a nie będę mogła się ruszyć.
- Uwierz mi, potrafię na to zaradzić  w bardzo przyjemny sposób - uśmiechnął się i odsunął mi krzesło przy stoliku moich przyjaciół, Megan, Lillien i Selene spojrzały wymownie na swoich facetów i wzdychnęły tylko.
- Smacznego - uśmiechnęłam się, Astaroth zajął miejsce obok mnie i przywitał się ze wszystkimi.
- W końcu Cię do nas wypuściła, a nie trzyma Cię tylko w pokoju - zażartował Nentres.
- Z tym facetem tak się nie da, teraz to ja ją trzymam pod kluczem, a ona nie ma wyjścia, prawda kochanie?
- Kiedyś trzeba było spokornieć - uśmiechnęłam się - przynajmniej na chwilę obecna nie mam wyjścia.
- Kochanie? No w końcu - uśmiechnął się Nataniel - długo zwlekałeś.
- Warto było czekać - pogłaskał mnie po dłoni.
- Prawie skończyłam z dokumentami, zostało mi jeszcze trochę, może je zabrać i dołożyć kolejne- zerknęłam niepewnie na Logana, ale on się tylko uśmiechnął.
- Nie przepracowuj się tak, jeszcze je wypełnisz- zerknął znacząco na Asterotha.
- Musze odpracować moje szlajanie się poza organizacją - spojrzałam na Xandera - zanim mój zastępca wywiezie mnie na taczce za nieróbstwo.
- Wtedy poczęstujesz go owsianką, dobrze mu zrobiła - uśmiechnęła się Selene.
- Ha ha ha - śmiejcie się śmiejcie  mruknął niezadowolony, ale wiedziałam, że dobrze się z nami bawił.
- Ochoo a jaki ma teraz gładki czerep - pogłaskał go Nataniel, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Grabisz sobie - zerknął na mnie groźnie.
- Cały czas przyjacielu, cały czas - posłałam mu ładny uśmiech.
Dobrze było wiedzieć, że między nami wszystko się ułożyło, wiedziałam doskonale, że by mi go brakowało, on chyba też zdał sobie z tego sprawę. Poczułam się słabo czułam jakby ktoś próbował włamać mi się do umysłu, oj nie...był namolny jak mucha, wzmocniłam obronę. Usłyszałam tylko w oddali ze sto najohydniejszych przekleństw jakie istnieją, uśmiechnęłam się pod nosem, ale wiedziałam, że to nie Abaddon.
- Selene..zablokuj...- nie zdążyłam dokończyć kiedy dziewczyna wstała i zaczęła mnie atakować, czułam, że nie była sama. Astaroth chciał ją zaatakować, powstrzymałam go ręką - to nie jej wina, coś ją opętało, Xander przygotuj proszę serum, trochę ją zaboli.
Puściłam w jej stronę błyskawicę, wstrząs powinien pomóc, opadła na ziemię podbiegłam do niej Xander podał serum, a ja ją leczyłam.
- Co to było? - zapytał przerażony.
- Nie co, ale kto Naberius - spojrzałam na Astarotha.
- Co się stało? - wymamrotała.
- Nic Ci nie będzie, musisz popracować nad ochroną umysłu i nigdy jej nie opuszczaj, kiedyś też zrobiłam taki błąd. Skontaktuj się z Michaelem i Tiyah z Little Heven wszystkiego Cię nauczą, pogadam z nim - pomogłam jej wstać.
- Skąd znasz jego imię? - zapytał Astaroth.
- Zostawił ślad w jej umyśle, coś w rodzaju podpisu, możesz go zostawić, albo ukryć, jest bardzo pewny siebie skoro chciał bym to odkryła.
- Znasz go?
- Znam, walczyliśmy razem...później słuch po nim zaginął, tak myślałem, że się w coś wpakował.
- Przykro mi, skrzyżujesz z nim miecz ponownie, tylko przeciw niemu, przeciw przyjacielowi. Wycofaj się, jeśli chcesz, zrozumiem - usiadłam z powrotem do stołu, a on ścisnął moją dłoń i ucałował.
- Nigdy, Twoje dobro jest dla mnie najważniejsze, nawet nie myśl, że mógłbym Cię zostawić z tym samą.
- Dziękuję - wszystkie kobiety wpatrywały się w niego z niedowierzaniem, nawet Ariel.
- Amy, ja...pomogę jeśli będzie trzeba i mam nadzieję, że nic Ci się nie stanie - powiedział nagle Silyen ciągle szukając ukojenia. Widziałam jak Nentes spojrzał na Logana, mam mimo wszystko nadzieję, że się nie dowiedział o mojej karze.
- Damy rade, nie martw się.
- Czemu mu nie chcesz pozwolić? - zapytał Logan.
- Nie chcę by historia zatoczyła koło, Ariel go potrzebuje, a on ją, proste - dokończyłam jedzenie.
- Ciągle się obwiniasz...- zaczął Logan.
- To nie ma nic z tym wspólnego, każdy z was czułby podobnie - skapitulowałam - dlatego się nie poddam, mam dla kogo walczyć, złapałam Astarotha za rękę.
- I kogo słuchać - uśmiechnął się, a ja przytaknęłam.
Wróciliśmy do pokoju, gdy rozmowa zeszła na trudne tematy, była dla mnie dość ciężka do przejścia, ale miałam nadzieję, że wyszłam z niej obronną ręką. Astaroth rozmasowywał mój kark, a ja mruknęłam zadowolona, głaskał mnie po brzuchu i przytulał,  nie wiem nawet kiedy obrócił mnie do siebie i całował, kiedy i jak znaleźliśmy się w sypialni oraz dlaczego ciągle  nie miałam dosyć. Miał rację wykrzesał ze mnie sporo energii, nawet takiej, o której nie miałam pojęcia, że istnieje. Zasnęłam przytulona do jego ciepłego torsu.
Około godziny pierwszej obudził mnie straszny ból, zwinęłam się,  płonęłam i zamarzałam od środka jednocześnie.
-Nie poddam Ci się Naberiusie, zostaw mnie, odejdź! - jęknęłam z bólu, pod żebrami coś świdrowało niemiłosiernie, a ja się  opierałam jak tylko mogłam.
- Amy! - Asteroth się zerwał i trzymał w swych objęciach, złapał moja dłoń i szeptał jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa, pewnie ochronne, pieczęć Abaddona świeciła jasnym światłem, moc archaniołów walczyła ze mną przeciw demonowi.  Opadłam bezwładnie w objęcia Astarotha, pieczęć była widoczna, nie była ani czarna ani złota, mieniła się kolorami, co to dla mnie teraz oznaczało?
- Co teraz będzie? - jęknęłam.
- Nie ma nad Tobą kontroli, to pieczęć tropiąca, będzie Cię namierzał gdziekolwiek pójdziesz, osłabiliśmy ją jak najbardziej się dało, szlak! Musiał mieć Twoja krew, ale skąd?! - Astaroth był wściekły.
- Lilith...- przymknęłam oczy ze złości i bezsilności.
- Kiedy? - zapytał zdezorientowany.
- Kiedy mnie zabiła...- objął mnie mocno - zaczęło się, prawda?
- Polowanie, zaczęło - ucałował mnie w czoło - pożałują tego wszyscy...zobaczysz. 



                                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz