Następnego poranka wybrałam się na zakupy, jakoś jedzenie w tej norze nie napawało mnie zachętą, wolałam tak nie ryzykować. Na moje nieszczęście dzień zaczął się ciężko, bo spotkałam Cedricka.
- Witaj, wyspana? Czy Twój przyjaciel za głośno chrapał....ładnie go sobie przygruchałaś, szkoda, że mnie nie chcesz....też sporo umiem...
- Cedrick...Raziel to archanioł, mój archanioł, odpuść mi....nie mam nastroju na walkę z Tobą. Poza tym jesteś mi coś winny.
- Archanioł?! A niby cóż takiego jestem winny...tak pięknej kobiecie...
- Wczoraj Abaddon o mało co Ciebie nie zabił, więc sadzę, że jesteś winny mi wiele. Powstrzymałam go...i jestem mu winna przysługę, spraw żebym nie żałowała tej decyzji.
- Dlaczego Abaddon chciał mnie zabić?! Co ja mu zrobiłem?! - zastanawiał się, wyraźnie pobladł.
- Chciałeś mnie tknąć...to mu wystarczyło, więc pieszczoty z Razielem to była ta przyjemniejsza opcja, która Ciebie spotkała. Abaddon mówił mi jak traktujesz kobiety, mimo to Cie ocaliłam..ale jeśli jeszcze skrzywdzisz, którąś ...starszyzna Ci nie pomoże. Musze coś wymyślić, by nie miał nade mną przewagi - zamyśliłam się...
- Spraw by Twój archanioł Cie pokochał. Skoro masz go za stróża jest coś na rzeczy, masz wszystko na dobrej drodze ku temu...normalnie stróża interesuje tylko, żebyś żyła, a to czy cierpisz...czy ktoś Cię rani, go nie interesuje. Ważne, że oddychasz, skoro Raziel tak Cię broni i pociesza to znaczy, że macie więź, która jest mocna. Naznaczył Twoją dusze światłem, przez co Abaddon, nie będzie miał zbyt łatwego dostępu. W środku masz dodatkową ochronę, jestem pewny, że sama również masz jakiś wpływ na Abaddona, zwłaszcza, że Cię posłuchał.
- To nie uczciwe rozkochiwać go w sobie Cedricku.
- Witaj, wyspana? Czy Twój przyjaciel za głośno chrapał....ładnie go sobie przygruchałaś, szkoda, że mnie nie chcesz....też sporo umiem...
- Cedrick...Raziel to archanioł, mój archanioł, odpuść mi....nie mam nastroju na walkę z Tobą. Poza tym jesteś mi coś winny.
- Archanioł?! A niby cóż takiego jestem winny...tak pięknej kobiecie...
- Wczoraj Abaddon o mało co Ciebie nie zabił, więc sadzę, że jesteś winny mi wiele. Powstrzymałam go...i jestem mu winna przysługę, spraw żebym nie żałowała tej decyzji.
- Dlaczego Abaddon chciał mnie zabić?! Co ja mu zrobiłem?! - zastanawiał się, wyraźnie pobladł.
- Chciałeś mnie tknąć...to mu wystarczyło, więc pieszczoty z Razielem to była ta przyjemniejsza opcja, która Ciebie spotkała. Abaddon mówił mi jak traktujesz kobiety, mimo to Cie ocaliłam..ale jeśli jeszcze skrzywdzisz, którąś ...starszyzna Ci nie pomoże. Musze coś wymyślić, by nie miał nade mną przewagi - zamyśliłam się...
- Spraw by Twój archanioł Cie pokochał. Skoro masz go za stróża jest coś na rzeczy, masz wszystko na dobrej drodze ku temu...normalnie stróża interesuje tylko, żebyś żyła, a to czy cierpisz...czy ktoś Cię rani, go nie interesuje. Ważne, że oddychasz, skoro Raziel tak Cię broni i pociesza to znaczy, że macie więź, która jest mocna. Naznaczył Twoją dusze światłem, przez co Abaddon, nie będzie miał zbyt łatwego dostępu. W środku masz dodatkową ochronę, jestem pewny, że sama również masz jakiś wpływ na Abaddona, zwłaszcza, że Cię posłuchał.
- To nie uczciwe rozkochiwać go w sobie Cedricku.
- Przecież go lubisz, jak Cie dotyka..uśmiechasz się.
- Troszczy się o mnie, a ja o niego to taki rodzaj więzi.
- Mam nadzieję, że poradzisz sobie z Abaddonem, najważniejsze to...nie ulegaj mu w niczym o co Cię poprosi - Cedick poklepał mnie po ramieniu i odszedł, zapłaciłam za zakupy, przed sklepem zorientowałam się, że ktoś na mnie czeka, nie była to osoba, która napawała mnie dobrym nastrojem, ale prawda była taka, że go potrzebowałam to był Uriel. Miałam tylko cichą nadzieję, że w razie ataku, byłby skłonny mi pomóc, a nie pomóc mnie dobijać.
- Witaj, nie sądziłam, że tak szybko się pojawisz...
- Byłem ciekaw, czego możesz ode mnie chcieć, musi to być coś ważnego, skoro się na to zdecydowałaś.
- Chodźmy do mnie, tam opowiem Ci wszystko, pasuje?
- Prowadź, domyślam się, że nie potrzebujesz rozrywki w moim wykonaniu - uśmiechnął się, łobuz z niego, oj...wielki.
- To potrafię załatwić sobie sama...nie musisz się o mnie martwić - wzięłam go pod ramię, żeby się nie zgubił, a on odebrał mi torbę z zakupami, czego po nim bym się nie spodziewała.
- Mieszkasz w takiej spelunce? A co z Twoim poprzednim lokum?
- Za kilka dni się stąd wyniosę, może znajdę coś lepszego.. zniesiesz to jakoś przez chwilę?
- Masz szczęście, że jestem dziś w dobrym nastroju.
- Napijesz się czegoś?
- Wody i przechodź do sedna.
- Oto mapa, którą potrzebuje rozszyfrować, nie znam tego języka, słyszałam, że jesteś w tym najlepszy, mógłbyś na to spojrzeć? - wziął ode mnie mapę i ją przeglądał, dostałam smsa od Thundera, delikatnie dotknęłam telefonu w miejscu gdzie pojawiło się jego imię, przymknęłam oczy i odłożyłam telefon z bólem serca, nie było teraz na to czasu. Widziałam jak Uriel mi się przyglądał badawczo.
- Coś ważnego?
- I tak i nie, bo nie powinno, to skomplikowane, co z mapą?
- Cierpisz, mógłbym coś na to zaradzić...- dotknął mojego ramienia, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Musze sobie poradzić sama, dzięki.
- Pozwól, że zabiorę mapę i Ci ją przetłumaczę. Raziel Ci ją podrzuci, myślę, że nie będzie miał nic przeciwko temu. Wiesz, wy śmiertelnicy zawsze mnie zaskakujecie.
- Dlaczego tak mówisz?
- Mimo, że rzuciłem urok na Twojego przyjaciela, żeby Cie ukarać, on go przełamał i nadal jest w Tobie zakochany, potrafił się powstrzymać, nie dał się podporządkować żądzom.
- Że co Ty zrobiłeś?! - zacisnęłam pieści - Wybacz mi Stwórco..zaraz oskubię Twoje dziecię i nie będę miała żadnych wyrzutów sumienia!
- Jak mogłeś Urielu?!
- Myślałem, że Twój ból sprawi mi przyjemność, ale tak nie było. Odkręcę to, zobaczysz...tylko się już nie wściekaj.
- Nie zlikwidujesz mojego bólu, ani tego w co się wpakowałam...jeszcze ten przeklęty Abaddon, mam dość...
- Wymyśle coś, żeby ci pomóc, wrócę wkrótce, znajdę Cię - archanioł ulotnił się pospiesznie, nawet nie zdążył wypić swojej wody.
Postanowiłam zadzwonić do Thundera, wybadać, czy Uriel zdjął czar, czy naprawił to co spartolił miedzy nami.
- Hej, Amy! Czy coś się stało?! Wszystko gra?
- Cześć...tak, wszystko w porządku, dzwonię, bo...dowiedziałam się czegoś, zanim jednak ci opowiem, odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochasz mnie jeszcze?
- Zawsze będę Ciebie kochał, zawsze tylko ciebie...teraz to wiem, jestem żałosny, dobrze, że mnie spławiłaś...
- To nie Twoja wina, ktoś rzucił na Ciebie urok, pewien archanioł, który lubi bawić się emocjami Uriel, dziś przyznał mi się do tego. Mnie zrobił podobny numer...i Raziel musiał mi przywalić w głowę, żeby mnie powstrzymać przed zalotami...mówiłam nie chcę, a siadałam mu na kolana. Obiecał to naprawić...i...chcę wiedzieć...co z nami będzie.
- Chciałabyś...spróbować jeszcze raz? Mimo wszystko, okazałem się słaby, obiecałem Ci wsparcie, a zachowałem się chyba gorzej od Logana, eh...
- To nie Twoja wina, oparłeś się zaklęciu, wolałeś wyjechać, zrobić przerwę niż mnie skrzywdzić, niewielu by się na to odważyło. Kocham Cię, jeszcze mocniej niż wcześniej...chcę być z Tobą.
- Nadal chcę, byś została moją żoną...kiedyś, bardziej niż wcześniej, spróbujmy raz jeszcze kochanie.
- Ulżyło mi, nie wiem jakbym sobie poradziła, gdybym musiała z ciebie zrezygnować. Nie wyobrażam sobie tego...Co słychać w Guardians?
- Rozmawiałem z Loganem, odpuścił nam nasz związek...przyjął mnie z otwartymi ramionami, jest kiepsko, dużo ludzi leży w szpitalu, silniejsi zajmują się walką z demonami, słabsi walczą z bezdusznymi, obojętnie na jakim są poziomie. Nie radzą sobie.
- Lepiej zostań z nimi, bądź wsparciem, dobrze? Spotkamy się...powiem kiedy będę patrolować okolicę, póki co muszę znaleźć inne lokum. I czeka mnie kolacja ze złem wcielonym z Abaddonem...nie zabił Cedricka, udało mi się go powstrzymać rozsądkiem, dlatego jestem mu winna kolację, Raziel jest zły, ale nie mieliśmy wyboru. Przeszłam wszystkie próby, otrzymałam mapę do prowadzącą do strażnika księgi jest w dialekcie staro babilońskim, Uriel mi ją przetłumaczy.
- Ten sam Uriel? Eh, martwi mnie ten cały Abaddon, uważaj proszę i miej się na baczności, coś czuję, że on ma plan wobec Ciebie, a mnie przy Tobie nie ma...
- Nic byś nie poradził, jest niebezpieczny, ale z jakiegoś powodu współpracuje ze mną, jeszcze lub na razie.
- Selene, ta dziewczyna Xandera, całkiem sympatyczna, miałaś rację jest telepatką i telekinetyczką, Nataniel jest w szpitalu, Silyen niedawno z niego wyszedł, utrzymał się najdłużej bez obrażeń, widać, że jego moc nie zmalała. Ariel walczy trochę poturbowana, Maddie z jej mamą mają schronienie w Guardians, byłoby to zbyt niebezpieczne, gdyby mieszkały same. Megan stała się całkiem potężna i pomocna, sprawdza się jako wsparcie. Nentres tęskni za Tobą. Wszyscy tęsknią, nawet Logan, źle sypia bo się martwi.
- Dzięki za skrót wydarzeń, jak wrócę wszystko się zmieni. Postaram się częściej patrolować w waszym cieniu. Raziel czuwa, robi więcej niż powinien, dobrze mieć go u boku. Poszedł ze mną do jaskini demonów, pozbierał odrąbane głowy, były paskudne, nie dałabym rady. Zastraszył Cedricka, by niczego nie kombinował przy odczytywaniu wyniku prób, chciał mnie szantażować. Bądź o mnie spokojny, często się odzywaj, dziennie...chcę wiedzieć czy jesteś bezpieczny, muszę kończyć. Mam gościa, to chyba Uriel, trzymaj się..
- Amy, uważaj na siebie, kocham Cię. Będę uważał i nie mogę się doczekać spotkania, aż znowu będę mógł włożyć ci pierścionek na palec.
- Dobrze mnie wyczułaś, Wybrana, nauczyłaś się mojej energii?
- Na to wygląda, poza tym charakterystycznie się poruszasz, potrafię to usłyszeć.
- Dotrzymałem słowa, zdjąłem urok, oto mapa i jej tłumaczenie, przypuszczam, że Raziel Cię tam zabierze. Pozwól mi odpokutować...- podszedł do mnie i położył swoją dłoń na mym ramieniu.
- Dziękuję za tłumaczenie, niby jak zamierzasz...odpokutować coś takiego?
- Zaraz się dowiesz, tylko otwórz się na mnie...- przyciągnął mnie mocno do siebie, byłam w jego ramionach, ucałował mnie w czoło, ukrył mnie w swoich skrzydłach, pocałował moją dłoń i złapał za nadgarstek, emanował jasnym światłem - zostałaś umiłowaną archanioła, strażnika emocji, regenta słońca, księcia światłości - na mym nadgarstku pojawił się symbol złotego księżyca, po czym zniknął, a Uriel delikatnie wypuścił mnie ze swych objęć.
- Co to dla mnie oznacza, Urielu?
- To największy dar jaki mogłem ci dać, światło, które ochroni Cię przed ciemnością. Pomogę Ci jeśli będzie taka potrzeba, możesz mieć też kilku innych gości z niebios. Zobaczymy co się da zrobić. Przepraszam - Uriel uśmiechnął się potulnie.
- Dlaczego się na to zdecydowałeś? To ogromne poświęcenie dla ciebie, nawet mnie nie lubisz.
- Obserwowałem Cię, może źle Ciebie oceniłem? Masz dobre serce, chronisz Raziela, a to ciekawe - roześmiał się - śmiertelniczka chroniąca archanioła, przyjaciela - zadumał się i uśmiechnął, po czym oddalił.
- Mam nadzieję, że poradzisz sobie z Abaddonem, najważniejsze to...nie ulegaj mu w niczym o co Cię poprosi - Cedick poklepał mnie po ramieniu i odszedł, zapłaciłam za zakupy, przed sklepem zorientowałam się, że ktoś na mnie czeka, nie była to osoba, która napawała mnie dobrym nastrojem, ale prawda była taka, że go potrzebowałam to był Uriel. Miałam tylko cichą nadzieję, że w razie ataku, byłby skłonny mi pomóc, a nie pomóc mnie dobijać.
- Witaj, nie sądziłam, że tak szybko się pojawisz...
- Byłem ciekaw, czego możesz ode mnie chcieć, musi to być coś ważnego, skoro się na to zdecydowałaś.
- Chodźmy do mnie, tam opowiem Ci wszystko, pasuje?
- Prowadź, domyślam się, że nie potrzebujesz rozrywki w moim wykonaniu - uśmiechnął się, łobuz z niego, oj...wielki.
- To potrafię załatwić sobie sama...nie musisz się o mnie martwić - wzięłam go pod ramię, żeby się nie zgubił, a on odebrał mi torbę z zakupami, czego po nim bym się nie spodziewała.
- Mieszkasz w takiej spelunce? A co z Twoim poprzednim lokum?
- Za kilka dni się stąd wyniosę, może znajdę coś lepszego.. zniesiesz to jakoś przez chwilę?
- Masz szczęście, że jestem dziś w dobrym nastroju.
- Napijesz się czegoś?
- Wody i przechodź do sedna.
- Oto mapa, którą potrzebuje rozszyfrować, nie znam tego języka, słyszałam, że jesteś w tym najlepszy, mógłbyś na to spojrzeć? - wziął ode mnie mapę i ją przeglądał, dostałam smsa od Thundera, delikatnie dotknęłam telefonu w miejscu gdzie pojawiło się jego imię, przymknęłam oczy i odłożyłam telefon z bólem serca, nie było teraz na to czasu. Widziałam jak Uriel mi się przyglądał badawczo.
- Coś ważnego?
- I tak i nie, bo nie powinno, to skomplikowane, co z mapą?
- Cierpisz, mógłbym coś na to zaradzić...- dotknął mojego ramienia, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Musze sobie poradzić sama, dzięki.
- Pozwól, że zabiorę mapę i Ci ją przetłumaczę. Raziel Ci ją podrzuci, myślę, że nie będzie miał nic przeciwko temu. Wiesz, wy śmiertelnicy zawsze mnie zaskakujecie.
- Dlaczego tak mówisz?
- Mimo, że rzuciłem urok na Twojego przyjaciela, żeby Cie ukarać, on go przełamał i nadal jest w Tobie zakochany, potrafił się powstrzymać, nie dał się podporządkować żądzom.
- Że co Ty zrobiłeś?! - zacisnęłam pieści - Wybacz mi Stwórco..zaraz oskubię Twoje dziecię i nie będę miała żadnych wyrzutów sumienia!
- Jak mogłeś Urielu?!
- Myślałem, że Twój ból sprawi mi przyjemność, ale tak nie było. Odkręcę to, zobaczysz...tylko się już nie wściekaj.
- Nie zlikwidujesz mojego bólu, ani tego w co się wpakowałam...jeszcze ten przeklęty Abaddon, mam dość...
- Wymyśle coś, żeby ci pomóc, wrócę wkrótce, znajdę Cię - archanioł ulotnił się pospiesznie, nawet nie zdążył wypić swojej wody.
Postanowiłam zadzwonić do Thundera, wybadać, czy Uriel zdjął czar, czy naprawił to co spartolił miedzy nami.
- Hej, Amy! Czy coś się stało?! Wszystko gra?
- Cześć...tak, wszystko w porządku, dzwonię, bo...dowiedziałam się czegoś, zanim jednak ci opowiem, odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochasz mnie jeszcze?
- Zawsze będę Ciebie kochał, zawsze tylko ciebie...teraz to wiem, jestem żałosny, dobrze, że mnie spławiłaś...
- To nie Twoja wina, ktoś rzucił na Ciebie urok, pewien archanioł, który lubi bawić się emocjami Uriel, dziś przyznał mi się do tego. Mnie zrobił podobny numer...i Raziel musiał mi przywalić w głowę, żeby mnie powstrzymać przed zalotami...mówiłam nie chcę, a siadałam mu na kolana. Obiecał to naprawić...i...chcę wiedzieć...co z nami będzie.
- Chciałabyś...spróbować jeszcze raz? Mimo wszystko, okazałem się słaby, obiecałem Ci wsparcie, a zachowałem się chyba gorzej od Logana, eh...
- To nie Twoja wina, oparłeś się zaklęciu, wolałeś wyjechać, zrobić przerwę niż mnie skrzywdzić, niewielu by się na to odważyło. Kocham Cię, jeszcze mocniej niż wcześniej...chcę być z Tobą.
- Nadal chcę, byś została moją żoną...kiedyś, bardziej niż wcześniej, spróbujmy raz jeszcze kochanie.
- Ulżyło mi, nie wiem jakbym sobie poradziła, gdybym musiała z ciebie zrezygnować. Nie wyobrażam sobie tego...Co słychać w Guardians?
- Rozmawiałem z Loganem, odpuścił nam nasz związek...przyjął mnie z otwartymi ramionami, jest kiepsko, dużo ludzi leży w szpitalu, silniejsi zajmują się walką z demonami, słabsi walczą z bezdusznymi, obojętnie na jakim są poziomie. Nie radzą sobie.
- Lepiej zostań z nimi, bądź wsparciem, dobrze? Spotkamy się...powiem kiedy będę patrolować okolicę, póki co muszę znaleźć inne lokum. I czeka mnie kolacja ze złem wcielonym z Abaddonem...nie zabił Cedricka, udało mi się go powstrzymać rozsądkiem, dlatego jestem mu winna kolację, Raziel jest zły, ale nie mieliśmy wyboru. Przeszłam wszystkie próby, otrzymałam mapę do prowadzącą do strażnika księgi jest w dialekcie staro babilońskim, Uriel mi ją przetłumaczy.
- Ten sam Uriel? Eh, martwi mnie ten cały Abaddon, uważaj proszę i miej się na baczności, coś czuję, że on ma plan wobec Ciebie, a mnie przy Tobie nie ma...
- Nic byś nie poradził, jest niebezpieczny, ale z jakiegoś powodu współpracuje ze mną, jeszcze lub na razie.
- Selene, ta dziewczyna Xandera, całkiem sympatyczna, miałaś rację jest telepatką i telekinetyczką, Nataniel jest w szpitalu, Silyen niedawno z niego wyszedł, utrzymał się najdłużej bez obrażeń, widać, że jego moc nie zmalała. Ariel walczy trochę poturbowana, Maddie z jej mamą mają schronienie w Guardians, byłoby to zbyt niebezpieczne, gdyby mieszkały same. Megan stała się całkiem potężna i pomocna, sprawdza się jako wsparcie. Nentres tęskni za Tobą. Wszyscy tęsknią, nawet Logan, źle sypia bo się martwi.
- Dzięki za skrót wydarzeń, jak wrócę wszystko się zmieni. Postaram się częściej patrolować w waszym cieniu. Raziel czuwa, robi więcej niż powinien, dobrze mieć go u boku. Poszedł ze mną do jaskini demonów, pozbierał odrąbane głowy, były paskudne, nie dałabym rady. Zastraszył Cedricka, by niczego nie kombinował przy odczytywaniu wyniku prób, chciał mnie szantażować. Bądź o mnie spokojny, często się odzywaj, dziennie...chcę wiedzieć czy jesteś bezpieczny, muszę kończyć. Mam gościa, to chyba Uriel, trzymaj się..
- Amy, uważaj na siebie, kocham Cię. Będę uważał i nie mogę się doczekać spotkania, aż znowu będę mógł włożyć ci pierścionek na palec.
- Dobrze mnie wyczułaś, Wybrana, nauczyłaś się mojej energii?
- Na to wygląda, poza tym charakterystycznie się poruszasz, potrafię to usłyszeć.
- Dotrzymałem słowa, zdjąłem urok, oto mapa i jej tłumaczenie, przypuszczam, że Raziel Cię tam zabierze. Pozwól mi odpokutować...- podszedł do mnie i położył swoją dłoń na mym ramieniu.
- Dziękuję za tłumaczenie, niby jak zamierzasz...odpokutować coś takiego?
- Zaraz się dowiesz, tylko otwórz się na mnie...- przyciągnął mnie mocno do siebie, byłam w jego ramionach, ucałował mnie w czoło, ukrył mnie w swoich skrzydłach, pocałował moją dłoń i złapał za nadgarstek, emanował jasnym światłem - zostałaś umiłowaną archanioła, strażnika emocji, regenta słońca, księcia światłości - na mym nadgarstku pojawił się symbol złotego księżyca, po czym zniknął, a Uriel delikatnie wypuścił mnie ze swych objęć.
- Co to dla mnie oznacza, Urielu?
- To największy dar jaki mogłem ci dać, światło, które ochroni Cię przed ciemnością. Pomogę Ci jeśli będzie taka potrzeba, możesz mieć też kilku innych gości z niebios. Zobaczymy co się da zrobić. Przepraszam - Uriel uśmiechnął się potulnie.
- Dlaczego się na to zdecydowałeś? To ogromne poświęcenie dla ciebie, nawet mnie nie lubisz.
- Obserwowałem Cię, może źle Ciebie oceniłem? Masz dobre serce, chronisz Raziela, a to ciekawe - roześmiał się - śmiertelniczka chroniąca archanioła, przyjaciela - zadumał się i uśmiechnął, po czym oddalił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz