Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 15 lutego 2019

103. Archaniołowie

Kto by pomyślał, że ten lekkomyślny, niepoprawny Uriel zdecyduje się na taki gest. 
Miał rację mówiąc, że będę miała gości, stanął przede mną archanioł, którego wcześniej nie widziałam, uśmiechał się tak kojąco i wyciągnął do mnie dłoń.
- Witaj Wybrana, mam na imię Azrael, jestem archaniołem śmierci, obym nigdy nie musiał przyjść po Twoją duszę. 
- Mam, na imię Amy, dziękuję ci za wizytę, jaki jest jej powód?
- Zaraz zobaczysz - Azrael podszedł do mnie i objął zupełnie jak Uriel, ukrył w swoich pięknych skrzydłach, ucałował w policzek i w dłoń - zostałaś umiłowana archanioła śmierci, przeprowadzającego duszę w ostatniej drodze ku światłości - uśmiechnął się do mnie, znamię na mojej ręce nieco się zmieniło, pogrubiło się, księżyc był wyraźniejszy.
- Dziękuję Ci, Azraelu - speszyłam się nieco.
- Może jeszcze się spotkamy, mam nadzieję, że nie w sprawach businessowych, bywaj Amy - rozpłynął się w powietrzu tak samo szybko jak się pojawił. W pokoju pojawił się Raziel, był nieco zmieszany, ale uśmiechnął się do mnie.
- Jesteś zła?
- Za co bym miała być zła?
- Za anielskie odwiedziny w godzinach popołudniowych - uśmiechnął się - ja również, chciałbym Cie umiłować...pozwolisz mi na to?
- Tobie...zawsze Razielu.
Przytulił mnie, ukrył w swych pięknych skrzydłach, kochałam to uczucie, bezpieczeństwa, którym mnie otaczał.
- Miłuje cię, Wybrana,  Raziel archanioł wiedzy i tajemnic, rozświetlę Twe serce - delikatnie musnął moje usta i ucałował dłoń, wtedy moje znamię zyskało ozdobne ornamenty  ornamenty - Nie mogłem pozwolić, by inny archanioł pocałował Twe usta, wybacz jestem zbyt opiekuńczy, czasami - uśmiechnął się do mnie. 
- Jeśli taki jest ten rytuał to cieszę się, ze to byłeś Ty - zmieszałam się lekko, mogłam tego nie mówić, ale on i tak by to wiedział. 
- To dobrze, że nie masz mi tego za złe.
- Ktoś jeszcze mnie odwiedzi?
- Rafael i Michael, mieli trochę wątpliwości, ale kto wie...ilu gości dziś będziesz miała.
- Co na to Abaddon?
- Nie zobaczy tego, anielskie skrzydła Cię chronią, nie będzie wiedział, że zostałaś umiłowana. Muszę już iść...ale wrócę, cieszę się, że znów jesteście razem.
Kiedy tylko zniknął pojawił się majestatyczny archanioł, odziany w zbroję i piękny miecz, lekko się cofnęłam, gdy na niego spojrzałam, odruchowo.
- Nie lękaj się mnie, Wybrana - ujął mą dłoń i skłonił się lekko - Archanioł Michael przybył, by Cię uznać i umiłować, wyrażasz Pani zgodę?
- Witaj archaniele, nie lękam się, oddaję się w Twe ręce.
Przyciągnął mnie silnie do siebie, ucałował mój drugi policzek i dłoń, delikatnie pogładził moje plecy dodając otuchy.
- Ja, archanioł Michael wódz zastępów anielskich, miłuję Ciebie wojowniczko, dodaję Ci siły do walki, będę Cię w niej wspierać, nie zaburzę Twojego osądu, pomogę Ci się przeciwstawić prawdziwemu złu. Chronię Cię, umiłowana - ukłoniłam mu się, czułam się w obowiązku, niespodziewaniem się kogoś takiego spotkać, jeszcze w mojej małej spelunce.
- To dla mnie zaszczyt, archaniele, zostać przez Ciebie umiłowaną.
- Uriel Cię wychwalał, a nie jest do tego skłonny, zaciekawił mnie, zbadałem sprawę. Walczymy we wspólnej sprawie, to również jest dla mnie zaszczytem, Pani - ukłonił się i zniknął tak szybko i majestatycznie jak się pojawił. Myślałam, że to już wszyscy z wrażenia usiadłam na krześle imitującym fotel, wtedy pojawił się kolejny archanioł.
- Nie siadaj, Wybrana, przybyłem Cię wycałować - uśmiechnął się figlarnie, był w dobrym nastroju - Rafael, archanioł do usług, skłonił się szarmancko. Kiedy do mnie podszedł skrzywił się lekko i mruknął: kurcze usta zajęte, ah ten Raziel. Jakoś nie mogłam się nie roześmiać, kiedy zobaczyłam jego zawiedzioną minę.
- Przykro mi, był pierwszy - uśmiechnęłam się łagodnie - mam na imię Amy.
- Pozwól zatem, że wycałuje Twe dłonie - objął mnie, ukrył wśród swych skrzydeł - Ja Rafael,  archanioł uzdrowiciel wybrany przez Stwórcę zadbam o Twoje dobre samopoczucie, ochronę Twego ciała- to mówiąc zlustrował mnie całą, powstrzymywałam się, żeby go za to nie zdzielić - przed fizycznymi obrażeniami, wszelkim złem. Wzmocnię Twoje zdolności medyczne, miłuje cię kobieto. Tak jak obiecał ucałował moje dłonie.
- Kurcze, że też nie mogłem wcześniej się zdecydować - mruknął niezadowolony.
- Rafaelu, niewiele straciłeś - starałam się go pocieszyć.
- Nie znasz się - uśmiechnął się do mnie - już taki jestem czasem muszę po marudzić. Urielowi, bardzo zależało bym Cię umiłował, rozmawiał z nami wszystkimi, pewnie liczył, że Cie poderwę, a tu klops - puścił mi oczko, a ja się uśmiechnęłam, wydawał się sympatycznym zgrywusem. 
- Wszyscy zgodzili się na ten pomysł? - zaciekawiłam się.
- Tylko najwięksi całuśnicy- roześmiał się - w niebie niewiele mamy rozrywki, do zobaczenia Amy, z chęcią cie jeszcze odwiedzę - zniknął, wracając do swoich całusków.
- Widzę, że poznałaś już Rafaela, stanowczo za dużo gada - pojawił się ostatni archanioł i rozejrzał badawczo po pokoju.
- Uważam, że jest całkiem sympatyczny, jak ci na imię archaniele?
- Haniel, moja droga, pozwól, że przejdę do sedna sprawy - złapał mnie za rękę i z impetem mocno przyciągnął w swoje objęcia, otoczył nas skrzydłami wpatrując się w moje oczy, jakby uparcie próbował coś w nich odszukać. Zaczął całować mnie powoli i delikatnie po mojej szyi, widziałam, że sprawiało mu to przyjemność, kiedy w końcu się oderwał ucałował moja dłoń, a ja na prawdę się cieszyłam, że moje usta były w tym momencie zajęte. 
- Otoczę Cię łaską, przywołam potrzebny spokój i harmonię, otoczę opieką, droga Wybrana przynosząc Ci radość, ja Haniel, archanioł umiłowałem sobie ciebie.
Jakoś wyjątkowo szybko wysunęłam się z jego objęć, nie chciałam kusić losu, zwłaszcza, że ten aniołek był wyjątkowo pobudzony i w całuśniczym nastroju.
- Dziękuję Hanielu, doceniam Twój  gest.
- Szkoda, że jesteś taka niedotykalska, ale cóż...czego się  nie robi, kiedy przegrywa się zakład, bywaj najdroższa - skłonił się lekko i zniknął. 
- To już wszyscy, Haniel jest dość specyficzny, zwłaszcza kiedy chodzi o piękne kobiety, przegrał zakład z Urielem, swego czasu i wisiał mu przysługę. Musiał obiecać, że będzie gentlemanem w Twoim towarzystwie, no i ze zgodzi się nam pomóc - uśmiechnął się Raziel, a ja opadłam na fotel i odsapnęłam z ulgą.
- Całe szczęście, że go przegrał - mruknęłam, na co Raziel się roześmiał.
- A co, czułaś się zagrożona? - był niezwykle rozbawiony.
- Nie, wiedziałam, że jest pewien aniołek, który zerka na mnie z nieba   i 
nie pozwoli zrobić krzywdy.
- Musi być strasznie zapracowanym kolesiem, ciągle pakujesz się w tarapaty.
- Pewnie dadzą mu za to wcześniejszą emeryturę...pomożesz mi? Chcę się stąd zmyć i iść na jakiś obiad.
- Zmyjemy się stąd, załatwiłem Ci pokój bliżej centrum, nigdzie nie pójdziesz, to obiad przyjdzie do Ciebie, energia archaniołów jest silna, musisz trochę z niej wywietrzeć..
 - To brzmi, jakbym źle pachniała.
- Dla demonów owszem, dla mnie jak zawsze jesteś smakowita - wyszczerzył się i zabrał mnie do nowego lokum, znacznie przyjemniejszego, niż to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz