Ta wiadomości spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, to jak spełnienie moich najgorszych koszmarów, utrata jej. Ledwo się odnaleźliśmy, jest przerażona, muszę być przy niej i dać jej wsparcie, nie może widzieć, że się boję. Nie pozwolę jej zginąć, prędzej sam to zrobię. Pogłaskałem ją po włosach i przytuliłem mocniej.
- Zaczekaj na mnie, tylko się przebiorę i położymy się razem, nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda, pomogę Ci, załatwimy tą demoniczną babę - wysiliłem się na uśmiech i zniknąłem w łazience.
Położyłam się i czekałam na niego, tej nocy żadne z nas nie zaśnie, cieszyłam się, że nie jestem z tym sama. Kiedy wszedł do łóżka, objęłam go od razu, a on przytulił mnie mocno.
- Kocham Cię - szepnęłam.
- Wiem o tym, ale nie rozklejaj mi się, mam jeszcze trochę energii i zamierzam ją z Ciebie wykrzesać, najdroższa - pocałował mnie.
W końcu zasnął, a ja leżałam wsłuchując się w bicie jego serca, byłam szczęśliwa, będzie mi tego brakować, gdziekolwiek będę. Nie wiem jak, ale przy nim udało mi się zasnąć na chwilę i nie męczyły mnie żadne koszmary.
Kiedy się obudziłam, wzięłam prysznic, przebrałam dla równowagi w dres chciałam pobiegać, zeszłam na dół coś przekąsić i wpadłam na tajne zgromadzenie rycerzy okrągłego stołu. Przy stole siedziała szóstka moich archaniołów, moi przyjaciele oraz Logan, nakryłam ich. Patrzyli na mnie w ten okropny sposób...litowali się.
- Amy, wstałaś już? - zapytał Logan z miną przyłapanego na gorącym uczynku chłopca.
- Coś mnie ominęło? - zignorowałam pytanie Logana i weszłam na jadalnie zamykając drzwi.
- Już wiedzą - powiedział Logan posępnie.
To było oczywiste, pomyślałam, wystarczy, że spojrzałam w oczy Xanda, szkliły się, mimo, ze miał swoją Selene, nadal był tak silnie ze mną związany.
- Dobrze - ominęłam ich i weszłam do kuchni po coś do jedzenia, na jadalni rozmowy ucichły, wszyscy wpatrywali się we mnie jakby zobaczyli ducha. Za pozwoleniem Angie, nałożyłam sobie jej naleśników z jagodami i malinami, jak kiedyś przyniósł dla mnie Thunder, uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o tym. Siadłam do stolika, obok nich.
- Nie przeszkadzajcie sobie, zjem i się zmywam.
- Gdzie chcesz iść? - zapytał Raziel.
- Pobiegać..
- To nie jest najlepszy pomysł - powiedział Nataniel.
- Nie mam zamiaru się chować i uciekać, zrobię co będę musiała, postaram się zabrać ją ze sobą do piekła...wszyscy wiedzieliśmy, ze to nadejdzie. Nikt nie spodziewał się, że tak szybko.
- Ale - zaczął niepewnie Nataniel.
- Nie bronię ci iść ze mną, ale ostrzegam, że będziesz się wlekł z tyłu Nat.
- Ja z Tobą pójdę - powiedział Raziel.
- Archanioły biegają?
- Mogę polecieć, a wtedy Ty będziesz wlekła się z tylu - uśmiechnął się niepewnie.
- To jesteśmy umówieni.
Dokończyłam jeść, dopiłam sok, poszłam do kuchni posprzątać, wiedziałam, że się martwią, ale nie chcę być traktowana jak ofiara, Raziel to rozumie. Uśmiechnęłam się do nich.
- To jak mogę wam porwać Raziela?
- A bierz go, więcej miejsca przy stole - uśmiechnął się Uriel.
- A mnie to nie chciałaś...jak zawsze - mruknął Haniel
- Rany, tylko się nie obściskujcie - zażartował Rafael.
- Amy, ja na prawdę nie chcę Cię widzieć - stwierdził Azrael.
- I wice wersa, Azraelu - uśmiechnęłam się.
Raziel poszedł ze mną, reszta została, kiedy zostaliśmy sami powiedziałam mu.
- Dzięki, ale i tak nie mam zamiaru dać ci wygrać.
- Nie proszę cię o to - mruknął naburmuszony.
- A o co?
- Byś walczyła i się nie poddała.
- Masz to jak w banku.
Biegaliśmy, muszę przyznać, że Raziel radził sobie świetnie, kiedy zmęczyłam się, wiedziałam, że było mi to potrzebne.
-Ostatnio za dużo spędzałam czasu w Twoich objęciach, muszę więcej ćwiczyć.
- Ja tam nie narzekam - szturchnął mnie Raziel - wiesz, że chcą dobrze?
- Wiem, ale nie chce bezsilności, nie mogą mnie widzieć załamanej, poćwiczę, będę miała większe szanse zakończyć to tak jak powinnam.
Chłopcy ustalili coś między sobą, pewnie sposoby na pilnowanie mnie, być może na walkę z Lilith, nie musiałam tego wiedzieć, nawet nie chciałam.
- Zaczekaj na mnie, tylko się przebiorę i położymy się razem, nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda, pomogę Ci, załatwimy tą demoniczną babę - wysiliłem się na uśmiech i zniknąłem w łazience.
Położyłam się i czekałam na niego, tej nocy żadne z nas nie zaśnie, cieszyłam się, że nie jestem z tym sama. Kiedy wszedł do łóżka, objęłam go od razu, a on przytulił mnie mocno.
- Kocham Cię - szepnęłam.
- Wiem o tym, ale nie rozklejaj mi się, mam jeszcze trochę energii i zamierzam ją z Ciebie wykrzesać, najdroższa - pocałował mnie.
W końcu zasnął, a ja leżałam wsłuchując się w bicie jego serca, byłam szczęśliwa, będzie mi tego brakować, gdziekolwiek będę. Nie wiem jak, ale przy nim udało mi się zasnąć na chwilę i nie męczyły mnie żadne koszmary.
Kiedy się obudziłam, wzięłam prysznic, przebrałam dla równowagi w dres chciałam pobiegać, zeszłam na dół coś przekąsić i wpadłam na tajne zgromadzenie rycerzy okrągłego stołu. Przy stole siedziała szóstka moich archaniołów, moi przyjaciele oraz Logan, nakryłam ich. Patrzyli na mnie w ten okropny sposób...litowali się.
- Amy, wstałaś już? - zapytał Logan z miną przyłapanego na gorącym uczynku chłopca.
- Coś mnie ominęło? - zignorowałam pytanie Logana i weszłam na jadalnie zamykając drzwi.
- Już wiedzą - powiedział Logan posępnie.
To było oczywiste, pomyślałam, wystarczy, że spojrzałam w oczy Xanda, szkliły się, mimo, ze miał swoją Selene, nadal był tak silnie ze mną związany.
- Dobrze - ominęłam ich i weszłam do kuchni po coś do jedzenia, na jadalni rozmowy ucichły, wszyscy wpatrywali się we mnie jakby zobaczyli ducha. Za pozwoleniem Angie, nałożyłam sobie jej naleśników z jagodami i malinami, jak kiedyś przyniósł dla mnie Thunder, uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o tym. Siadłam do stolika, obok nich.
- Nie przeszkadzajcie sobie, zjem i się zmywam.
- Gdzie chcesz iść? - zapytał Raziel.
- Pobiegać..
- To nie jest najlepszy pomysł - powiedział Nataniel.
- Nie mam zamiaru się chować i uciekać, zrobię co będę musiała, postaram się zabrać ją ze sobą do piekła...wszyscy wiedzieliśmy, ze to nadejdzie. Nikt nie spodziewał się, że tak szybko.
- Ale - zaczął niepewnie Nataniel.
- Nie bronię ci iść ze mną, ale ostrzegam, że będziesz się wlekł z tyłu Nat.
- Ja z Tobą pójdę - powiedział Raziel.
- Archanioły biegają?
- Mogę polecieć, a wtedy Ty będziesz wlekła się z tylu - uśmiechnął się niepewnie.
- To jesteśmy umówieni.
Dokończyłam jeść, dopiłam sok, poszłam do kuchni posprzątać, wiedziałam, że się martwią, ale nie chcę być traktowana jak ofiara, Raziel to rozumie. Uśmiechnęłam się do nich.
- To jak mogę wam porwać Raziela?
- A bierz go, więcej miejsca przy stole - uśmiechnął się Uriel.
- A mnie to nie chciałaś...jak zawsze - mruknął Haniel
- Rany, tylko się nie obściskujcie - zażartował Rafael.
- Amy, ja na prawdę nie chcę Cię widzieć - stwierdził Azrael.
- I wice wersa, Azraelu - uśmiechnęłam się.
Raziel poszedł ze mną, reszta została, kiedy zostaliśmy sami powiedziałam mu.
- Dzięki, ale i tak nie mam zamiaru dać ci wygrać.
- Nie proszę cię o to - mruknął naburmuszony.
- A o co?
- Byś walczyła i się nie poddała.
- Masz to jak w banku.
Biegaliśmy, muszę przyznać, że Raziel radził sobie świetnie, kiedy zmęczyłam się, wiedziałam, że było mi to potrzebne.
-Ostatnio za dużo spędzałam czasu w Twoich objęciach, muszę więcej ćwiczyć.
- Ja tam nie narzekam - szturchnął mnie Raziel - wiesz, że chcą dobrze?
- Wiem, ale nie chce bezsilności, nie mogą mnie widzieć załamanej, poćwiczę, będę miała większe szanse zakończyć to tak jak powinnam.
Chłopcy ustalili coś między sobą, pewnie sposoby na pilnowanie mnie, być może na walkę z Lilith, nie musiałam tego wiedzieć, nawet nie chciałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz