- I ty mi się dziwisz, że się waham przejąć stanowisko? Co powiem tym ludziom, cześć wróciłam, musicie mnie bronić?!
- Na początek nigdy nie będziesz sama, zawsze ktoś musi z Tobą być, na patrolach będziesz w najlepszym taktycznie zespole, osoby, które będą Ciebie pilnować będą się zmieniać. Thunder będzie musiał też kiedyś porządnie wypocząć...- zaczął Logan.
- Źle to wygląda...
- Nic z czym sobie nie poradzimy, poza tym masz archanioły po Twojej stronie, to dodatkowy atut. Nie łam się, kto inny sobie poradzi, jak nie Ty? - ścisnął moją dłoń dodając mi otuchy.
- Nikt.
- A no właśnie, idź coś zjeść, przyjaciele zasługują by Cię wyściskać, później pomyślimy nad kimś kto będzie Cię pilnował, oprócz Thundera ma się rozumieć.
- Dzięki, zobaczymy...- wstałam i wyszłam z jego gabinetu, byłam wściekła, nawet gorzej niż wściekła, to nie wróżyło niczego dobrego. Thundera nie było w pokoju, udałam się więc prosto do jadalni, kiedy weszłam nastała cisza. Wszystkie oczy skierowane były w moją stronę, nowa i stara gwardia.
- Cześć wszystkim -zaczęłam niepewnie- no to wróciłam, smacznego - udałam się do kolejki po jedzenie, powoli rozległy się rozmowy, uff, chwila spokoju. Kiedy wzięłam jedzenie, zobaczyłam stolik, przy którym siedzieli moi zmęczeni przyjaciele, wśród nich siedział również Thunder, uśmiechał się do mnie. Podeszłam do nich, położyłam tacę na stole.
- Cześć, czy mogę się dosiąść? - nagle wyskoczył na mnie Nataniel, objął mnie mocno i nie chciał wypuścić.
- Porachuję się z Tobą wariatko! Jeszcze pytasz, zgłupiałaś do reszty?! Wiem, że chodzisz z Thunderem, ale on nie może być taki tępy, żebyś to od niego złapała! - Thunder lekko chrząknął i się uśmiechnął pod nosem- Nie spojrzałabyś na niego! Jak dobrze Ciebie widzieć! Zostajesz tak? No,powiedz mi! - wszyscy zgromadzeni wlepili we mnie swoje oczy.
-Zostaję, nigdzie się nie wybieram, ciesze się, że Cie widzę i jesteście cali...- przytuliłam mocno Nataniela. Gdy oznajmiłam, że nigdzie się nie wybieram Xander pojawił się tuż obok mnie, wyrwał mnie z objęć Nataniela i mocno przytulił.
- Jak dobrze, że jesteś...zaraz oddam Ci odznakę, starałem się prowadzić nadal Twoje zapiski, ale nie szło mi to tak jak Tobie, ale mówię Ci Logan miał straszny bajzel w papierach, szybko się rozeznasz.
- Xanduś, zwolnij trochę - uśmiechnęłam się - na razie nie wracam na to stanowisko, stało się coś co odwlecze nieco ten powrót, ale to potem...chcę Was wszystkich wyściskać - Thunder spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam się na pewno zrozumie, że coś nie tak.
- Amy, dziękuję Ci za pomoc Selene..- zaczął Xander
- Drobiazg, Ty zrobiłbyś dla mnie to samo, zawsze to robiłeś...- usłyszałam kroki za sobą i po chwili drobne ręce objęły mnie w pasie, ktoś mnie przytulił, to była Maddie, płakała. Odwróciłam się do niej i ją przytuliłam.
- Powiedz mi proszę, że już ci nic nie grozi...że już jesteś i będziesz bezpieczna...nie chcę, żeby Ci się coś stało..- powiedziała, a wszyscy pozostali utkwili spojrzenia w swoich talerzach, wiedzieli, że tego żadne z nas nigdy nie może obiecać, uniosłam jej twarzyczkę i spojrzałam w oczy.
- Wyrosłaś, wypiękniałaś, Maddie, tego jednego nie mogę Ci obiecać i nigdy nie będę mogła, ale mogę Ci obiecać, że wszystkim wrogom, będę to utrudniać z całych sił. I nie tylko ja...głowa do góry, ciesze się, że Ciebie widzę.
- Moja tarcza jest silna, ochronię Cię....
- Jestem z Ciebie dumna - ucałowałam ją w czoło, otarłam jej łzy. Nie sądziłam, że będzie jej tak ciężko beze mnie. Nentres po prostu ścisnął moją dłoń i się uśmiechnął, wiedzieliśmy co chcemy sobie przekazać. Silyen i Ariel, Megan uściskali mnie serdecznie, kiedy powitania dobiegły końca i miałam usiąść za moimi plecami ktoś się pojawił, moi przyjaciele zamarli. Stanął za mną archanioł w pełnej okazałości z rozwiniętymi skrzydłami, majestatyczny Raziel.
- Witaj Amy, Ty im to powiesz, czy ja mam to zrobić za Ciebie? - spojrzał na mnie nieco zły.
- Na początek nigdy nie będziesz sama, zawsze ktoś musi z Tobą być, na patrolach będziesz w najlepszym taktycznie zespole, osoby, które będą Ciebie pilnować będą się zmieniać. Thunder będzie musiał też kiedyś porządnie wypocząć...- zaczął Logan.
- Źle to wygląda...
- Nic z czym sobie nie poradzimy, poza tym masz archanioły po Twojej stronie, to dodatkowy atut. Nie łam się, kto inny sobie poradzi, jak nie Ty? - ścisnął moją dłoń dodając mi otuchy.
- Nikt.
- A no właśnie, idź coś zjeść, przyjaciele zasługują by Cię wyściskać, później pomyślimy nad kimś kto będzie Cię pilnował, oprócz Thundera ma się rozumieć.
- Dzięki, zobaczymy...- wstałam i wyszłam z jego gabinetu, byłam wściekła, nawet gorzej niż wściekła, to nie wróżyło niczego dobrego. Thundera nie było w pokoju, udałam się więc prosto do jadalni, kiedy weszłam nastała cisza. Wszystkie oczy skierowane były w moją stronę, nowa i stara gwardia.
- Cześć wszystkim -zaczęłam niepewnie- no to wróciłam, smacznego - udałam się do kolejki po jedzenie, powoli rozległy się rozmowy, uff, chwila spokoju. Kiedy wzięłam jedzenie, zobaczyłam stolik, przy którym siedzieli moi zmęczeni przyjaciele, wśród nich siedział również Thunder, uśmiechał się do mnie. Podeszłam do nich, położyłam tacę na stole.
- Cześć, czy mogę się dosiąść? - nagle wyskoczył na mnie Nataniel, objął mnie mocno i nie chciał wypuścić.
- Porachuję się z Tobą wariatko! Jeszcze pytasz, zgłupiałaś do reszty?! Wiem, że chodzisz z Thunderem, ale on nie może być taki tępy, żebyś to od niego złapała! - Thunder lekko chrząknął i się uśmiechnął pod nosem- Nie spojrzałabyś na niego! Jak dobrze Ciebie widzieć! Zostajesz tak? No,powiedz mi! - wszyscy zgromadzeni wlepili we mnie swoje oczy.
-Zostaję, nigdzie się nie wybieram, ciesze się, że Cie widzę i jesteście cali...- przytuliłam mocno Nataniela. Gdy oznajmiłam, że nigdzie się nie wybieram Xander pojawił się tuż obok mnie, wyrwał mnie z objęć Nataniela i mocno przytulił.
- Jak dobrze, że jesteś...zaraz oddam Ci odznakę, starałem się prowadzić nadal Twoje zapiski, ale nie szło mi to tak jak Tobie, ale mówię Ci Logan miał straszny bajzel w papierach, szybko się rozeznasz.
- Xanduś, zwolnij trochę - uśmiechnęłam się - na razie nie wracam na to stanowisko, stało się coś co odwlecze nieco ten powrót, ale to potem...chcę Was wszystkich wyściskać - Thunder spojrzał mi w oczy, a ja odwróciłam się na pewno zrozumie, że coś nie tak.
- Amy, dziękuję Ci za pomoc Selene..- zaczął Xander
- Drobiazg, Ty zrobiłbyś dla mnie to samo, zawsze to robiłeś...- usłyszałam kroki za sobą i po chwili drobne ręce objęły mnie w pasie, ktoś mnie przytulił, to była Maddie, płakała. Odwróciłam się do niej i ją przytuliłam.
- Powiedz mi proszę, że już ci nic nie grozi...że już jesteś i będziesz bezpieczna...nie chcę, żeby Ci się coś stało..- powiedziała, a wszyscy pozostali utkwili spojrzenia w swoich talerzach, wiedzieli, że tego żadne z nas nigdy nie może obiecać, uniosłam jej twarzyczkę i spojrzałam w oczy.
- Wyrosłaś, wypiękniałaś, Maddie, tego jednego nie mogę Ci obiecać i nigdy nie będę mogła, ale mogę Ci obiecać, że wszystkim wrogom, będę to utrudniać z całych sił. I nie tylko ja...głowa do góry, ciesze się, że Ciebie widzę.
- Moja tarcza jest silna, ochronię Cię....
- Jestem z Ciebie dumna - ucałowałam ją w czoło, otarłam jej łzy. Nie sądziłam, że będzie jej tak ciężko beze mnie. Nentres po prostu ścisnął moją dłoń i się uśmiechnął, wiedzieliśmy co chcemy sobie przekazać. Silyen i Ariel, Megan uściskali mnie serdecznie, kiedy powitania dobiegły końca i miałam usiąść za moimi plecami ktoś się pojawił, moi przyjaciele zamarli. Stanął za mną archanioł w pełnej okazałości z rozwiniętymi skrzydłami, majestatyczny Raziel.
- Witaj Amy, Ty im to powiesz, czy ja mam to zrobić za Ciebie? - spojrzał na mnie nieco zły.
- Nie złość się, miałam zamiar, ale nie mogłam na dzień dobry im powiedzieć, że jestem celem do odstrzału wszystkiego co wypełza z piekielnej otchłani, bo mój demon ma za długi język i odrzucił księżniczkę piekła.
- Od tego powinnaś zacząć - stwierdził Thuder.
- To mój archanioł stróż Raziel, tak przy okazji. Wybaczcie...
- Nie dam rady Cię wszędzie pilnować, najbezpieczniej byłoby Cię ukryć u mnie -zaproponował archanioł- ale pewnie się nie zgodzisz, dlatego...
Na jadalni zrobiło się nagle tłoczno, szóstka moich archaniołów pojawiła się w jadalni.
- Nie bój się, jestem tu w celach towarzyskich - powiedział Azrael widząc mój lęk.
- Wiedzieliśmy, że nie będziesz chciała odejść, a sam Raziel nie da rady Ciebie upilnować wraz z przyjaciółmi - wskazał uprzejmie archanioł Michael podszedł do mnie, ukłonił się i ucałował moja dłoń jak to miał w zwyczaju - Pani.
- Dlatego Stwórca zlecił nam misje, czuwania nad tobą - rzekł Uriel.
- Przyznaj się, celowo mocno nabroiłaś, żeby znowu się ze mną zobaczyć, to z tęsknoty - uśmiechnął Rafael
- Mam nadzieję, że dostanę wieczorne dyżury, Twoja szyja wymaga odświeżenia - uśmiechnął się zadziornie Haniel.
- To jest moja gwardia archanielska, moi skrzydlaci przyjaciele, dzięki nim mogę tutaj dziś być - uśmiechnęłam się do nich, Thunder podszedł do mnie i podał każdemu z nich dłoń, a Urielowi przywalił z pięści w nos, aż chrupło.
- Ty wiesz za co, z nią wyrównałeś rachunki, ze mną nie. Teraz uznam, że jesteśmy kwita - Michael spojrzał w niebo z politowaniem, kręcąc głową, Rafael zanosił się od śmiechu, Raziel szczerzył z Azraelam, tylko Haniel wpatrywał we mnie ze spokojem.
- Dobra, zrozumiałem - zasyczał Uriel, podałam mu chusteczkę, żeby tamował krwawienie i kawałek lodu, który stworzyłam.
- Jesteś zbyt litościwa - mruknął Thunder.
- Ktoś musi - uśmiechnęłam się do niego.
- No dalej...wiem, że chcesz go wyleczyć - mruknął, a ja wyleczyłam Uriela.
- Dzięki - powiedział, a ja się uśmiechnęłam delikatnie.
Nie wiem nawet kiedy, w pomieszczeniu pojawił się Logan, przywitał z archaniołami, zaprosił Michaela na rozmowę, pewnie ustalają jakąś strategię w mojej obronie.
- Skoro już wiesz, moja miła, że możesz mnie wezwać o każdej porze dnia i nocy, którą preferuję, oddalę się - uścisnął moją dłoń Haniel i opuścił nasze towarzystwo. Xand stanął przy mnie, szturchnął mnie lekko.
- Coś czuję, że masz mi wiele do opowiedzenia..
- Nie masz pojęcia nawet ile...
- Hmm, a ja ciebie znam, szedłem po ciebie już kilka razy, a pewna panna sprawiła, że to była daremna droga - spojrzał na mnie Azrael - nachodzę się przy Tobie, kobieto - roześmiał się i rozczochrał lekko włosy - mam nadzieję, że zawsze zdążysz, nie chcę widzieć Twojej rozpaczy.
- To archanioł śmierci, prowadzi ludzi w ich ostatnią podróż, dlatego zawsze jego obecność mnie niepokoi, ale chyba się do tego przyzwyczaiłeś.
- Wszyscy reagują na mnie tak samo, tylko, że z Tobą to często się spotykam, inni nie mieli tego szczęścia. Amy, muszę już iść, ale wiedz, że zawsze możesz mnie wezwać, nie odmówię Ci pomocy - uśmiechnął się Azrael.
- Dziękuję, wiem, że jesteś zajęty, więc postaram się rozważnie korzystać z Twojej pomocy.
Azrael uśmiechnął się jedynie i zniknął.
- Zasmuciłaś go - zaczął Uriel - wiesz, spędza czas z umarłymi, chciałby być trochę w towarzystwie żywych.
- Nie miałam pojęcia, wezmę to pod uwagę.
- Niewdzięczną ma fuchę - mruknął Xander.
- Nie chciałbym być na jego miejscu - powiedział Thunder.
- Ale ktoś musi to robić, lepiej jak taki sympatyczny gość, niż jakiś chodzący mruk - odezwał się Nataniel.
- Przyjaciółko masz znajomości, nie powiem, dobrze, że ma kto o Ciebie dbać - powiedziała Ariel, a Silyen się uśmiechnął i pogładził ją po dłoni.
- Raziel, przekaż mi później co postanowił Michael, mam jeszcze coś do zrobienia. Amy, jak coś to krzycz - uśmiechnął się i zniknął.
- To są prawdziwe anioły? - zapytała Maddie.
- Tak, najprawdziwsze i najsilniejsze ze wszystkich - kiedy to powiedziałam Raziel się rozpogodził i uśmiechnął pierwszy raz. Wtedy wszedł Michael z Loganem, uścisnęli sobie dłonie, najwyraźniej się dogadali.
- Razielu, idziemy, wszystko jest ustalone. Amy, wzywaj nas kiedy tylko będziesz miała na to ochotę, kiedy zajdzie potrzeba, sami również będziemy Cię odwiedzać. Jesteś pilnowana bez przerwy, więc nie obawiaj się - jak zwykle Michael ucałował moją dłoń i się skłonił, nie czekając na moja odpowiedź zniknął zabierajac ze soba Raziela.
Na jadalni zrobiło się nagle tłoczno, szóstka moich archaniołów pojawiła się w jadalni.
- Nie bój się, jestem tu w celach towarzyskich - powiedział Azrael widząc mój lęk.
- Wiedzieliśmy, że nie będziesz chciała odejść, a sam Raziel nie da rady Ciebie upilnować wraz z przyjaciółmi - wskazał uprzejmie archanioł Michael podszedł do mnie, ukłonił się i ucałował moja dłoń jak to miał w zwyczaju - Pani.
- Dlatego Stwórca zlecił nam misje, czuwania nad tobą - rzekł Uriel.
- Przyznaj się, celowo mocno nabroiłaś, żeby znowu się ze mną zobaczyć, to z tęsknoty - uśmiechnął Rafael
- Mam nadzieję, że dostanę wieczorne dyżury, Twoja szyja wymaga odświeżenia - uśmiechnął się zadziornie Haniel.
- To jest moja gwardia archanielska, moi skrzydlaci przyjaciele, dzięki nim mogę tutaj dziś być - uśmiechnęłam się do nich, Thunder podszedł do mnie i podał każdemu z nich dłoń, a Urielowi przywalił z pięści w nos, aż chrupło.
- Ty wiesz za co, z nią wyrównałeś rachunki, ze mną nie. Teraz uznam, że jesteśmy kwita - Michael spojrzał w niebo z politowaniem, kręcąc głową, Rafael zanosił się od śmiechu, Raziel szczerzył z Azraelam, tylko Haniel wpatrywał we mnie ze spokojem.
- Dobra, zrozumiałem - zasyczał Uriel, podałam mu chusteczkę, żeby tamował krwawienie i kawałek lodu, który stworzyłam.
- Jesteś zbyt litościwa - mruknął Thunder.
- Ktoś musi - uśmiechnęłam się do niego.
- No dalej...wiem, że chcesz go wyleczyć - mruknął, a ja wyleczyłam Uriela.
- Dzięki - powiedział, a ja się uśmiechnęłam delikatnie.
Nie wiem nawet kiedy, w pomieszczeniu pojawił się Logan, przywitał z archaniołami, zaprosił Michaela na rozmowę, pewnie ustalają jakąś strategię w mojej obronie.
- Skoro już wiesz, moja miła, że możesz mnie wezwać o każdej porze dnia i nocy, którą preferuję, oddalę się - uścisnął moją dłoń Haniel i opuścił nasze towarzystwo. Xand stanął przy mnie, szturchnął mnie lekko.
- Coś czuję, że masz mi wiele do opowiedzenia..
- Nie masz pojęcia nawet ile...
- Hmm, a ja ciebie znam, szedłem po ciebie już kilka razy, a pewna panna sprawiła, że to była daremna droga - spojrzał na mnie Azrael - nachodzę się przy Tobie, kobieto - roześmiał się i rozczochrał lekko włosy - mam nadzieję, że zawsze zdążysz, nie chcę widzieć Twojej rozpaczy.
- To archanioł śmierci, prowadzi ludzi w ich ostatnią podróż, dlatego zawsze jego obecność mnie niepokoi, ale chyba się do tego przyzwyczaiłeś.
- Wszyscy reagują na mnie tak samo, tylko, że z Tobą to często się spotykam, inni nie mieli tego szczęścia. Amy, muszę już iść, ale wiedz, że zawsze możesz mnie wezwać, nie odmówię Ci pomocy - uśmiechnął się Azrael.
- Dziękuję, wiem, że jesteś zajęty, więc postaram się rozważnie korzystać z Twojej pomocy.
Azrael uśmiechnął się jedynie i zniknął.
- Zasmuciłaś go - zaczął Uriel - wiesz, spędza czas z umarłymi, chciałby być trochę w towarzystwie żywych.
- Nie miałam pojęcia, wezmę to pod uwagę.
- Niewdzięczną ma fuchę - mruknął Xander.
- Nie chciałbym być na jego miejscu - powiedział Thunder.
- Ale ktoś musi to robić, lepiej jak taki sympatyczny gość, niż jakiś chodzący mruk - odezwał się Nataniel.
- Przyjaciółko masz znajomości, nie powiem, dobrze, że ma kto o Ciebie dbać - powiedziała Ariel, a Silyen się uśmiechnął i pogładził ją po dłoni.
- Raziel, przekaż mi później co postanowił Michael, mam jeszcze coś do zrobienia. Amy, jak coś to krzycz - uśmiechnął się i zniknął.
- To są prawdziwe anioły? - zapytała Maddie.
- Tak, najprawdziwsze i najsilniejsze ze wszystkich - kiedy to powiedziałam Raziel się rozpogodził i uśmiechnął pierwszy raz. Wtedy wszedł Michael z Loganem, uścisnęli sobie dłonie, najwyraźniej się dogadali.
- Razielu, idziemy, wszystko jest ustalone. Amy, wzywaj nas kiedy tylko będziesz miała na to ochotę, kiedy zajdzie potrzeba, sami również będziemy Cię odwiedzać. Jesteś pilnowana bez przerwy, więc nie obawiaj się - jak zwykle Michael ucałował moją dłoń i się skłonił, nie czekając na moja odpowiedź zniknął zabierajac ze soba Raziela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz