Kiedy zatrzymaliśmy się na obrzeżach Little Heven wiedziałam od razu, że to jest pułapka, demony wyczuwałam dość wyraźnie, dzięki Razielowi. Logan nie zauważył nic podejrzanego, załapałam go więc za rękę. Spojrzałam w oczy, wiedziałam, ze Cedrick zaraz wyjdzie z samochodu, więc grałam na zwłokę, niech myśli, ze uwodzę go w najlepsze. Nachyliłam się nad nim, był zdziwiony.
- Tu, aż roi się od demonów, w piwnicy jest chyba otwarty portal, to pułapka - pogłaskałam go po policzku.
- Skąd to wiesz? - odwzajemnił moje głaskanie.
- Czuję je wszędzie..- nachyliłam się i pocałowałam go w policzek, zaczęłam wychodzić z samochodu - Michaelu, czeka nas poważna bitwa, Raziel, Uriel, Haniel, Rafael i Ty Azraelu zapraszam na zabawę, potrzebuję Was.
- Mmm jakie pieszczoty w samochodzie, Twój facet o tym wie? - dodał zgryźliwie Cedrick.
- Wiesz, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - uśmiechnął się Logan i przyciągnął mnie do siebie na dowód tej teorii - stara miłość nie rdzewieje.
- No tak..nie mnie oceniać, chodźcie za mną - Cedrick wyjął klucze z kieszeni i wszedł do środka. Weszłam przed Loganem, żeby nie budzić podejrzeń, miałam nadzieję, że moi skrzydlaci przyjaciele dostali wiadomość.
- No podłoga jest tutaj dość wytrzymała - na dowód swoich słów, podskoczył i potupał trochę - pokażę wam kilka dużych pomieszczeń.
- Prowadź wodzu - mruknęłam i poszłam za nim, poczułam jak Logan wkłada mi coś w rękę, wyglądało to jak niewielki pręt, na nim był zielony księżyc, przypuszczalnie to jadeit, nie wiedziałam co to, nie miałam jak zapytać, wsunęłam go dyskretnie do kieszeni.
- To duży hol, ten korytarz prowadzi do małych sal, tam macie schody prowadzące na poddasze, a z lewej strony schody w dól, do piwnicy. Musisz zobaczyć to Amy, wyobraź to sobie.... - wyciągnął ku mnie dłoń, podeszłam więc i nagle poczułam jak spadał w dół, podłoga była przegnita, wpadłam w jego pułapkę, czułam piekielny ogień, wiedziałam, że wpadnę do portalu "Abaddonie...", jak mogłam o nim myśleć w takiej chwili?!
- "Weź pręt, pomyśl o błyskawicy i zamachnij się! Szybko!"
Zrobiłam jak powiedział, z prętu wysunął się łańcuch błyskawic zaczepił się o belkę wisiałam, słyszałam warczenie, u góry Logan walczył z Cedrickiem.
-Amy!? - krzyknął Logan.
- Nic mi nie jest, zaraz się przyłączę! - już miała rozhuśtać się lekko i wspinać kiedy archanioł Azrael wziął mnie w swe objęcia i odstawił na górę. Wyjęłam w locie swój miecz, byłam gotowa do walki. Za chwilę w pomieszczeniu pojawili się pozostali archaniołowie, Raziel stanął u mego boku z mieczem w dłoni gotowy odpierać wszystkie nadchodzące ataki, Michael zebrał pozostałych i skinął by polecieli za nim w dół, odeprzeć atak demonów.
- Uważajcie na siebie! - krzyknęłam, chociaż dla nich pewnie brzmiało to idiotycznie, Michael uśmiechnął się do mnie i skinął głową. Logan pojedynkował się z Cedrickiem walczyli zacięcie, stanęłam z Razielem plecami do siebie, wiedzieliśmy, że coś się czai w ciemnościach.
- Dziękuję, że jesteś...
- Nie mógłbym tego przegapić...wzywałaś Abaddona - powiedział gorzko.
- Czułam, że go spotkam tam na dole...podpowiedział mi ten sprytny myk z biczem - naszą rozmowę przerwał nam skaczący na mnie ogar, a jednak je wypuściła. Uchyliłam się i dźgnęłam go mieczem, zniszczenie działało perfekcyjnie, zleciała się cała sfora.
- Cóż czas na zabawę z pieskami...- powiedział Raziel i zaczęła się walka. Ogary atakowały jeden za drugim, zamachnęłam się czakramem, kilka straciło głowę bądź inne kończyny. Raziel pozrzucał kilka do portalu, Logan zepchnął w dół Cedricka, który wrzeszczał różne przekleństwa. Armia archaniołów na dolnych piętrach wycięła w pień demoniczną armię Lilith. Z pomocą Logana pozbyliśmy się piekielnych ogarów, wróg zaczął się wycofywać, by za chwilę znikać w portalu.
- Dzięki za pomoc...- powiedziałam do aniołów.
- Daj spokój, dawno się tak dobrze nie bawiłem - powiedział Azrael, puścił do mnie oko i zniknął co oznaczało, że ktoś stracił życie.
- Cedrick był zdrajcą - zaczęłam
- Nigdy go nie lubiłem - powiedzieli jednocześnie Raziel i Logan.
- To jest nas troje, jest jeszcze jedno miejsce, które musimy dziś odwiedzić siedziba starszyzny, nie wpuszczą nas po dobroci, ale nie mam zamiaru się zatrzymywać. Mam do pogadania z tymi sztywniakami.
- Pozwól, że Ci pomogę, przeniesiemy was przed budynek, ten cały trzeszczy - Michael, objął mnie i wyprowadził z budynku. Haniel przyprowadził Logana i zniknął bez słowa, chyba nie był zadowolony z takiego obrotu spraw.
- "Abaddonie, dziękuję" - nigdy nie przypuszczałam, że to powiem, a jednak cuda się zdarzają, nawet takie w piekle.
- "Nie przyzwyczajaj się" - nie miałam zamiaru.
- Razielu jedź z nimi, Uriel i ja będziemy patrolować z góry - zarządził Michael. Wsiedliśmy do samochodu, wiedziałam, że Raziel miał mi za złe, że wezwałam demona, a nie jego, ale nic nie mogłam na to poradzić.
- Jaki jest plan? - zapytał Raziel.
- Po prostu wchodzę i oznajmiam o zdradzie Cedricka, mam zamiar wymusić na nich kandydaturę przyjaciela na przywódcę, nie podlegającą dyskusji.
- Czyli brak planu - mruknął Logan.
- Też to kocham - powiedział Raziel.
Podjechaliśmy pod Sanktuarium, wyszłam z samochodu nie czekając na resztę.
- Wybrana, jaki jest cel Twojej wizyty? - zapytał strażnik.
- Musze się spotkać ze starszymi w trybie pilnym, mam ważne informacje.
- Jeśli wejdziesz, musisz zostawić całą swoją broń tutaj.
- Przykro mi, nie ma takiej opcji, moje życie jest zagrożone, jestem celem, dzisiejszego dnia uniknęłam śmierci trzy razy, więc broń idzie ze mną, nie jestem wrogiem.
- Kiedyś też tak mówiłaś...
- Kiedyś to Wy mnie oszukaliście.
- Nie mogę Cię przepuścić.
- Zrozumiałam - uderzyłam go, pozbawiając przytomności, złapałam gdy upadał, żeby nie poturbował się bardziej niż to konieczne - wybacz przyjacielu, ale nie mam wyboru i czasu na bzdety.
- Amy - jęknął Raziel, ale zamilkł, kiedy na niego spojrzałam, wciągnął strażnika do dyżurki, żeby nie kusić losu. Logan się tylko uśmiechnął, otwarłam nam przejście do budynku, przypominał nieco kościół, miał piękne kopuły, człowiek wyciszał się w jego wnętrzu. Szłam pierwsza, za mną moi towarzysze w milczeniu, minęłam trzy korytarze, podeszłam do wielkich podwójnych elegancko rzeźbionych drzwi, popchnięcia je, skąd wiedziałam co robić, nie miała pojęcia, ale postanowiłam się temu poddać.
- Kto Cię tu wpuścił!? Straż...- odezwała się kobieta w bieli.
- Poczekaj, nie jestem tu by walczyć - ledwo to powiedziałam jeden dryblas mnie zaatakował, przerzuciłam go przez ramię - musimy porozmawiać, to ważne...wysłuchaj mnie, proszę.
- W porządku, zostawić ich - wykonała niedbały gest ręką, jakby odganiała muchę.
- Cedrick był zdrajcą - spojrzała na mnie zdziwiona i przerażona, tak wiedziałam, że to ja wyprowadzi z równowagi.
- Ale jak to, skąd wiesz?!
- Zaatakował nas, wprowadził w pułapkę demonom, podał mnie na tacy Lilith.
- Pewnie sam był więźniem, to nie możliwe, nie wierzę....
- Gdyby nie archanioły nie stałabym tutaj przed Tobą, pani - Raziel rozwinął skrzydła ukazując się Starszej.
- Miasto zostało bez przywódcy..tak nas oszukał...
- Przywódca godny zaufania to nie problem, mam dla Ciebie idealną kandydaturę, mam do niego stuprocentowe zaufanie. Ale zrobisz co zechcesz.
- O kim mówisz?
- Znasz go, pani, nazywa się Michael jest telepatą. Najlepszym jakiego znam.
- Rozważę Twoją kandydaturę, wojowniczko.
- O nic więcej nie proszę...nie szukaj Cedricka. Jest w piekle...dosłownie, pochłonął go portal - skinęłam głową i zebrałam się do wyjścia.
- Wybrana, dziękuję, żałuję, że poznałam Cie dopiero teraz.
- Obiecuję ochronę sanktuarium i Little Heven, nie zamierzam...
- Wiem - kobieta uśmiechnęła się, a ja opuściłam salę.
- Gdzie teraz? - zapytał Raziel.
- Do domu...mam dość walki na dziś - odpowiedziałam i spojrzałam w niebo, było takie jasne i spokojne.
- Tu, aż roi się od demonów, w piwnicy jest chyba otwarty portal, to pułapka - pogłaskałam go po policzku.
- Skąd to wiesz? - odwzajemnił moje głaskanie.
- Czuję je wszędzie..- nachyliłam się i pocałowałam go w policzek, zaczęłam wychodzić z samochodu - Michaelu, czeka nas poważna bitwa, Raziel, Uriel, Haniel, Rafael i Ty Azraelu zapraszam na zabawę, potrzebuję Was.
- Mmm jakie pieszczoty w samochodzie, Twój facet o tym wie? - dodał zgryźliwie Cedrick.
- Wiesz, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - uśmiechnął się Logan i przyciągnął mnie do siebie na dowód tej teorii - stara miłość nie rdzewieje.
- No tak..nie mnie oceniać, chodźcie za mną - Cedrick wyjął klucze z kieszeni i wszedł do środka. Weszłam przed Loganem, żeby nie budzić podejrzeń, miałam nadzieję, że moi skrzydlaci przyjaciele dostali wiadomość.
- No podłoga jest tutaj dość wytrzymała - na dowód swoich słów, podskoczył i potupał trochę - pokażę wam kilka dużych pomieszczeń.
- Prowadź wodzu - mruknęłam i poszłam za nim, poczułam jak Logan wkłada mi coś w rękę, wyglądało to jak niewielki pręt, na nim był zielony księżyc, przypuszczalnie to jadeit, nie wiedziałam co to, nie miałam jak zapytać, wsunęłam go dyskretnie do kieszeni.
- To duży hol, ten korytarz prowadzi do małych sal, tam macie schody prowadzące na poddasze, a z lewej strony schody w dól, do piwnicy. Musisz zobaczyć to Amy, wyobraź to sobie.... - wyciągnął ku mnie dłoń, podeszłam więc i nagle poczułam jak spadał w dół, podłoga była przegnita, wpadłam w jego pułapkę, czułam piekielny ogień, wiedziałam, że wpadnę do portalu "Abaddonie...", jak mogłam o nim myśleć w takiej chwili?!
- "Weź pręt, pomyśl o błyskawicy i zamachnij się! Szybko!"
Zrobiłam jak powiedział, z prętu wysunął się łańcuch błyskawic zaczepił się o belkę wisiałam, słyszałam warczenie, u góry Logan walczył z Cedrickiem.
-Amy!? - krzyknął Logan.
- Nic mi nie jest, zaraz się przyłączę! - już miała rozhuśtać się lekko i wspinać kiedy archanioł Azrael wziął mnie w swe objęcia i odstawił na górę. Wyjęłam w locie swój miecz, byłam gotowa do walki. Za chwilę w pomieszczeniu pojawili się pozostali archaniołowie, Raziel stanął u mego boku z mieczem w dłoni gotowy odpierać wszystkie nadchodzące ataki, Michael zebrał pozostałych i skinął by polecieli za nim w dół, odeprzeć atak demonów.
- Uważajcie na siebie! - krzyknęłam, chociaż dla nich pewnie brzmiało to idiotycznie, Michael uśmiechnął się do mnie i skinął głową. Logan pojedynkował się z Cedrickiem walczyli zacięcie, stanęłam z Razielem plecami do siebie, wiedzieliśmy, że coś się czai w ciemnościach.
- Dziękuję, że jesteś...
- Nie mógłbym tego przegapić...wzywałaś Abaddona - powiedział gorzko.
- Czułam, że go spotkam tam na dole...podpowiedział mi ten sprytny myk z biczem - naszą rozmowę przerwał nam skaczący na mnie ogar, a jednak je wypuściła. Uchyliłam się i dźgnęłam go mieczem, zniszczenie działało perfekcyjnie, zleciała się cała sfora.
- Cóż czas na zabawę z pieskami...- powiedział Raziel i zaczęła się walka. Ogary atakowały jeden za drugim, zamachnęłam się czakramem, kilka straciło głowę bądź inne kończyny. Raziel pozrzucał kilka do portalu, Logan zepchnął w dół Cedricka, który wrzeszczał różne przekleństwa. Armia archaniołów na dolnych piętrach wycięła w pień demoniczną armię Lilith. Z pomocą Logana pozbyliśmy się piekielnych ogarów, wróg zaczął się wycofywać, by za chwilę znikać w portalu.
- Dzięki za pomoc...- powiedziałam do aniołów.
- Daj spokój, dawno się tak dobrze nie bawiłem - powiedział Azrael, puścił do mnie oko i zniknął co oznaczało, że ktoś stracił życie.
- Cedrick był zdrajcą - zaczęłam
- Nigdy go nie lubiłem - powiedzieli jednocześnie Raziel i Logan.
- To jest nas troje, jest jeszcze jedno miejsce, które musimy dziś odwiedzić siedziba starszyzny, nie wpuszczą nas po dobroci, ale nie mam zamiaru się zatrzymywać. Mam do pogadania z tymi sztywniakami.
- Pozwól, że Ci pomogę, przeniesiemy was przed budynek, ten cały trzeszczy - Michael, objął mnie i wyprowadził z budynku. Haniel przyprowadził Logana i zniknął bez słowa, chyba nie był zadowolony z takiego obrotu spraw.
- "Abaddonie, dziękuję" - nigdy nie przypuszczałam, że to powiem, a jednak cuda się zdarzają, nawet takie w piekle.
- "Nie przyzwyczajaj się" - nie miałam zamiaru.
- Razielu jedź z nimi, Uriel i ja będziemy patrolować z góry - zarządził Michael. Wsiedliśmy do samochodu, wiedziałam, że Raziel miał mi za złe, że wezwałam demona, a nie jego, ale nic nie mogłam na to poradzić.
- Jaki jest plan? - zapytał Raziel.
- Po prostu wchodzę i oznajmiam o zdradzie Cedricka, mam zamiar wymusić na nich kandydaturę przyjaciela na przywódcę, nie podlegającą dyskusji.
- Czyli brak planu - mruknął Logan.
- Też to kocham - powiedział Raziel.
Podjechaliśmy pod Sanktuarium, wyszłam z samochodu nie czekając na resztę.
- Wybrana, jaki jest cel Twojej wizyty? - zapytał strażnik.
- Musze się spotkać ze starszymi w trybie pilnym, mam ważne informacje.
- Jeśli wejdziesz, musisz zostawić całą swoją broń tutaj.
- Przykro mi, nie ma takiej opcji, moje życie jest zagrożone, jestem celem, dzisiejszego dnia uniknęłam śmierci trzy razy, więc broń idzie ze mną, nie jestem wrogiem.
- Kiedyś też tak mówiłaś...
- Kiedyś to Wy mnie oszukaliście.
- Nie mogę Cię przepuścić.
- Zrozumiałam - uderzyłam go, pozbawiając przytomności, złapałam gdy upadał, żeby nie poturbował się bardziej niż to konieczne - wybacz przyjacielu, ale nie mam wyboru i czasu na bzdety.
- Amy - jęknął Raziel, ale zamilkł, kiedy na niego spojrzałam, wciągnął strażnika do dyżurki, żeby nie kusić losu. Logan się tylko uśmiechnął, otwarłam nam przejście do budynku, przypominał nieco kościół, miał piękne kopuły, człowiek wyciszał się w jego wnętrzu. Szłam pierwsza, za mną moi towarzysze w milczeniu, minęłam trzy korytarze, podeszłam do wielkich podwójnych elegancko rzeźbionych drzwi, popchnięcia je, skąd wiedziałam co robić, nie miała pojęcia, ale postanowiłam się temu poddać.
- Kto Cię tu wpuścił!? Straż...- odezwała się kobieta w bieli.
- Poczekaj, nie jestem tu by walczyć - ledwo to powiedziałam jeden dryblas mnie zaatakował, przerzuciłam go przez ramię - musimy porozmawiać, to ważne...wysłuchaj mnie, proszę.
- W porządku, zostawić ich - wykonała niedbały gest ręką, jakby odganiała muchę.
- Cedrick był zdrajcą - spojrzała na mnie zdziwiona i przerażona, tak wiedziałam, że to ja wyprowadzi z równowagi.
- Ale jak to, skąd wiesz?!
- Zaatakował nas, wprowadził w pułapkę demonom, podał mnie na tacy Lilith.
- Pewnie sam był więźniem, to nie możliwe, nie wierzę....
- Gdyby nie archanioły nie stałabym tutaj przed Tobą, pani - Raziel rozwinął skrzydła ukazując się Starszej.
- Miasto zostało bez przywódcy..tak nas oszukał...
- Przywódca godny zaufania to nie problem, mam dla Ciebie idealną kandydaturę, mam do niego stuprocentowe zaufanie. Ale zrobisz co zechcesz.
- O kim mówisz?
- Znasz go, pani, nazywa się Michael jest telepatą. Najlepszym jakiego znam.
- Rozważę Twoją kandydaturę, wojowniczko.
- O nic więcej nie proszę...nie szukaj Cedricka. Jest w piekle...dosłownie, pochłonął go portal - skinęłam głową i zebrałam się do wyjścia.
- Wybrana, dziękuję, żałuję, że poznałam Cie dopiero teraz.
- Obiecuję ochronę sanktuarium i Little Heven, nie zamierzam...
- Wiem - kobieta uśmiechnęła się, a ja opuściłam salę.
- Gdzie teraz? - zapytał Raziel.
- Do domu...mam dość walki na dziś - odpowiedziałam i spojrzałam w niebo, było takie jasne i spokojne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz