Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 15 lutego 2019

104. Rozliczenie z przeszłością

Tawerna, którą wybrał dla mnie Raziel była czysta, schludna i w o wiele lepszym stanie niż jej poprzedniczka. Nazywała się "Uświęcona Anielica", co sprawiało, że cały czas się uśmiechał, dlaczego? Kto zrozumie anioła?
- Z czego się tak śmiejesz, co? - zapytałam kiedy jedliśmy obiad.
- A bo to bardziej złożona sprawa.
- Wyjaśnisz?
- Mawia się, że 
uśmiech czyni kobietę piękną ale to jej dobre serce, zalety charakteru i czyny sprawiają, że widzimy w niej anioła. Więc, umieściłem anielicę w "Uświęconej Anielicy" i tam taki mały zaciesz. 
- Faktycznie, tylko, że ze mnie żaden anioł. Dzięki za obiad, pyszny. Powiedz jeszcze tak śmierdzę bądź smakowicie pachnę, wszystko zależy od spojrzenia na tą cała sprawę.
- Jeszcze trochę, jutro powinno być ok, wiesz często spędzamy razem czas, więc mniejsze natężenie nikomu nie podpadnie. Co jutro planujesz?
- Po patroluję trochę, martwię się o moich przyjaciół. 
- Tęsknisz za nim - uśmiechnął się figlarnie - mnie nie oszukasz.
- Nie oszukuję, po prostu mnie o to nie zapytałeś.
- On też tęskni.
- Nie pytałam Cie o to...
- Nie musiałaś - puścił do mnie oczko i kończył jeść swoją porcję. 
Pod drzwi została wsunięta dla mnie koperta, elegancki papier, czerwony lak, wygrawerowane "Wybrana", coś czułam, że to nie przyniesie nic dobrego, zerknęłam na Raziela, który się skrzywił.
- Demony...pewnie Abaddon...
- Ma dobrych informatorów....
- Zbyt dobrych.

"Najdroższa,
zgodnie z naszą umową zapraszam Cię jutro na kolację, załóż proszę coś adekwatnego do sytuacji, będzie mi niezwykle przyjemnie. Pojawię się po 19.00, resztą się nie martw.
                                                                                                Całuję Abaddon"

- No to nici z patrolu. Wolę, żeby mnie nie całował.
- Denerwujesz się?
- Trochę, jeszcze muszę założyć coś takiego w czym będę mogła walczyć i ucieszyć jego diaboliczne oko...
- Zajmę się doborem kreacji, mm pociągająco byś wyglądała w czerwieni, ale...dla niego lepiej nie kusić losu.
- Kolor morski, będzie neutralny. 
- Znajdę coś odpowiedniego, nie martw się. 
Raziel, wybrał się chyba na małe  zakupy, a ja wzięłam kojącą kąpiel, w poprzedniej łazience jakoś dłużej nie miałam ochoty przebywać niż to było konieczne. Kiedy doprowadziłam się do ładu, postanowiłam się nieco odprężyć. Położyłam się na kanapie i przeglądałam co leci w telewizji, nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Kiedy się obudziłam było już ciemnawo, na łóżku leżała piękna morska tunika, czarne skórzane spodnie, elegancka torebka i fajne buty na mocnym obcasie. Pomyślałam, że Raziel byłby świetnym stylistą, na stole czekała na mnie kolacja, a pod drzwiami bukiet czarnych róż z karteczką: "Nie mogę się doczekać  - A". Szkoda, że jedynie on czekał na tą kolację, ja najchętniej zniknęłabym z powierzchni ziemi. Za przyzwoleniem Raziela wybrałam się na patrol, tęskniłam za nim, za bardzo. Kiedy byłam blisko terenów Guardians wystrzeliłam błyskawicę w niebo, za jakaś chwilę zauważyłam jego odpowiedź, nie był daleko. Uśmiechnęłam się na samą myśl o naszym spotkaniu. Kiedy mijałam jedną uliczkę, poczułam silną energię o niesamowicie destrukcyjnej sile, usłyszałam odgłosy walki, mój ukochany będzie musiał zaczekać, znowu. Zobaczyłam ogromnego bezdusznego, emanował taką siłą, jeszcze trochę, a pewnie przyjmie bardziej ludzką postać, przypominał wielkiego dinozaura ze szponami i jaszczurzym, zwinnym językiem. Uruchomiłam swoje błyskawice, wyjęłam miecz, wiedziałam, że ktoś po drugiej stronie bestii potrzebuje mojej pomocy, ruszyłam bez wahania. Użyłam czakramu, mocno zranił kreaturę w rękę, krzyk był potężny.
Logan walczył z całych sił, Ariel była bardzo ranna, ledwo trzymała się na nogach, najpierw wybili gromadę demonów, a teraz to. Usłyszeli  świst błyskawic, pewnie Thunder będzie ich wspierać, miał cichą nadzieję, że kiedyś ją spotka, jednak nie chciał się łudzić. Na jej miejscu ominąłby go i ruszył dalej w świat, ale wiedział, że Amy nie działała jak normalni ludzie, zawsze wiedziała co zrobić, chociaż było to najbardziej absurdalnym rozwiązaniem. Przy niej zawsze się udawało.
Uderzyłam na stwora z góry, 
osłabiałam go psychicznie, włączyłam silną moc zniszczenia, wzmocniłam ją błyskawicami ich siłą i szybkością, przecięłam bestię na pół.
- Czymś ty się tak spasł?! Rany, narobiliście mi niezłego obciachu strażnicy...- wyprostowałam się, kiedy bestia zniknęła na przeciw mnie stał on, Logan, Ariel podpierała się o ścianę.
- Amy? - zapytał łagodnie - To na prawdę Ty? - na jego twarzy malowała się ogromna ulga.
Podbiegłam szybko do Ariel i zaczęłam ją leczyć, nie wyglądało to za dobrze.
- Spokojnie przyjaciółko, zaraz będziesz jak nowa.
- Myślałam, że już Cię nie zobaczę - szepnęła dziewczyna, walczyła z łzami.
- Nie mam zamiaru za szybko zejść z tego świata, potrzeba ku temu czegoś więcej niż spasionego bezdusznego - spojrzałam na Logana, uśmiechnęłam się delikatnie, cieszyłam się, że go widzę, złość wyparowała, dużo się dowiedziałam potrafiłam teraz zrozumieć jego motywy. Objęłam na chwile Ariel, kiedy rany były wyleczone niepewnie podeszłam do Logana i bez słowa go przytuliłam, przez chwilę stał oszołomiony, po czym objął mnie mocno i pocałował w czoło. 
- Dobrze, że nic Ci nie jest...- szepnął mi do uszka.
- Więcej wiary liderze.
- Musisz częściej mi to powtarzać, może wtedy się do tego zastosuję. 
- Dobrze was widzieć...jak bardzo jest źle?
- Szkoda gadać - mruknął, widać, że był podłamany - nie nadążamy zdrowieć, ataki są  dziennie, czasem po kilka razy. Nataniel ledwo wyszedł ze szpitala, dziś znowu do niego trafił. 
- Nigdy nie miał szczęścia do przeciwników - Ariel złapała mnie za rękę, jakby bała się, że zaraz zniknę. 
Logan zrobił przerażoną minę, w uchu miał słuchawkę.
- Nentres jest poważnie ranny, nie wiedzą, czy zdążą go przenieść do szpitala...
- Gdzie jest?! - w tym momencie zobaczyłam błyskawicę - masz przy sobie serum?
- Tak, trzymaj - podał mi kilka strzykawek, puściłam rękę Ariel, ruszyłam w tamtą stronę.
Kiedy zjawiłam się obok nich, Thunder położył Nentresa na chodnik, przyglądał mi się, targały nim emocje, musiał jeszcze chwilę poczekać. 
- Moja, Amy...chyba umarłem - spojrzał na mnie mętnymi oczami.
- Jeszcze nie, przykro mi, ale musisz mnie jeszcze trochę poniańczyć. To zaboli, wybacz - wbiłam w jego klatkę piersiową strzykawkę z serum, biedak jęknął z bólu. Przytuliłam go mocno do siebie i wyleczyłam. 
- Amy, to na prawdę Ty...- mocno mnie przytulił.
- Tak, przyjacielu jeszcze trochę się pomęczymy razem - kiedy mnie puścił wzięłam Thundera za rękę, a on mnie przytulił bardzo mocno. 
Wbrew wszystkiemu powróciłam do Guardians, przynajmniej tego wieczoru, wyleczyłam przyjaciół. Logan usiadł koło mnie na ławce, kiedy odpoczywałam.- Dziękuję Ci, że nam pomogłaś, wcale nie musiałaś, jesteś teraz przemęczona.
- Musiałam, jesteście dla mnie ważni, zapomniałeś? Wiem, że ostatnio byłam bardziej samolubna i egoistyczna, ale musiałam odejść. Rozumiesz mnie?
- Chyba tak, znalazłaś to czego szukasz?
- Jeszcze nie, ale jestem blisko. Nie rozmawialibyśmy tak spokojnie, gdybym tu była cały czas - złapałam go za rękę i ścisnęłam mocniej.
- Odejdziesz prawda?
- Tak, jak chwilę odsapnę, ale wrócę, obiecuję. Trochę więcej cierpliwości, wiem, że proszę o wiele.
- Jesteś z nim szczęśliwa? - opuścił głowę kiedy zadał to pytanie.
- Tak, bardzo...na pewno chcesz o tym rozmawiać?
- Muszę, mam nadzieję, że dobrze o Ciebie zadba. Nie będę wam robił więcej problemów.
- Dziękuję Ci - przytuliłam go mocno- jesteś dobrym przywódcą, nie zapominaj o tym - odsunęłam się.
- Jestem z Ciebie dumny, poradziłaś sobie w trudnych warunkach, rozwinęłaś się tak bardzo...będziesz nas odwiedzać? - Thunder oparł się o ścianę i uśmiechnął łagodnie, cieszyłam się, że dał nam tą prywatność, musieliśmy sobie wiele wyjaśnić. Ulżyło mi, że mogliśmy rozmawiać jak dawniej, jak najlepsi przyjaciele.
- Tak, teraz już mogę... był moment kiedy przestałam być Twoim światłem, stałam się najgorszą ciemnością jaką możesz sobie wyobrazić...trudno z tym walczyć. Wybrana powinna być samotna, wtedy jest najbardziej efektywna, doszłam do takich wniosków walcząc, nikogo nie naraża.
- To dlaczego wróciłaś? Dlaczego nas ocaliłaś?
- Stare nawyki, nie wszystkie wykorzenisz.
- Czyżbym zobaczył błysk rozbawienia w Twoich oczach?
- Coś Ci się przywidziało, powinieneś się wybrać do okulisty, liderze - uśmiechnęłam się, a on roześmiał.
- Wybaczyłaś mi?
- Takie rzeczy trudno się wybacza, zrozumiałam Cię, na wybaczenie przyjdzie jeszcze pora.
- Dziękuję, wpadaj kiedy zechcesz, zawsze będziesz moim oczkiem w głowie, a ja postaram się zasłużyć na wybaczenie z Twojej strony.
- Pół roku zrobiło swoje...zmądrzeliśmy oboje.
Podeszło do nas dwóch strażników, w korytarzu ustawiła się reszta, miałam jakieś złe przeczucia.
- Pani dowódco, chcemy by objęła pani stanowisko lidera, przez tą cała sytuację, nie możemy już ufać liderowi, chcemy obalić dotychczasową władzę, czekaliśmy na Twój powrót - zerknęłam na Logana, przeraził się lekko i opuścił głowę, poczuł się pokonany. Pokonany przez przeszłość, zasłoniłam go sobą z obawy przed rękoczynami, Thunder również był czujny.
- Nie mogę objąć przywództwa, nie zgadzam się na to, dziękuję za solidarność, jednak to sprawa między liderem, a mną. Logan podpadł mnie, nie wam wszystkim, powinniście tą sprawę zostawić tam gdzie była przez ostatnie pół roku, w koszu na śmieci - błyskawice delikatnie muskały moje ciało, pozwoliłam sobie na to by podkreślić, że nie żartuję - Logan dobrze o was dbał, przez ten cały czas, mnie tu nie było, nie przyjmuję tej nominacji, proszę o szansę dla lidera, rozejść się.
- Tak jest! - widziałam uśmiech wśród strażników, może liczyli na taki rozwój wydarzeń?
- Rany, zawsze się w coś wpakujesz i muszę Cię z tego wyciągać - uśmiechnęłam się do Logana, a on odwzajemnił uśmiech, był zmęczony.
- Robisz się miękka, zmieniłaś się - uśmiechnął się.
- Chyba zawsze taka byłam, kolejny nawyk. Życie mnie zmieniło.
- Dzięki za rozmowę, potrzebowałem tego, przychodź kiedy chcesz - wstał i odchodził powoli.
- Zadzwoń kiedy będziesz mnie potrzebował.
Podeszłam do Thundera i mocno się przytuliłam, głaskał mnie po plecach i cieszył tą chwilą.
- W końcu jesteś tylko moja?
- Zawsze będę tylko Twoja.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz