Raziel podtrzymywał mnie z jednej strony, kiedy przemierzaliśmy korytarze jaskini. Tak jak obiecał Strażnik droga była bezpieczna, gdyby jeszcze Abaddon był grzeczny to by mnie głowa nie bolała, czułabym się lepiej. Ulżyło mi gdy zobaczyliśmy światło na końcu jaskini.
- Zaczekaj - dotknęłam Raziela, stworzyłam mu delikatną warstwę lodu, żeby chłodziła go podczas podróży.
- Jesteś wykończona, powinnaś się oszczędzać.
- Nie chcę być znowu dla ciebie ciężarem.
- Nigdy nie byłaś ciężarem, nie bądź niemądra, jestem z Tobą jak Ci obiecałem, nie będziesz samotna. Zostaw to mnie, pomogę Ci, prześpisz się i będziesz jak nowa.
- Trzymam cię za słowo.
- Za rękę też możesz - uśmiechnął się i poprowadził mnie do wyjścia.
Byłam prze szczęśliwa kiedy znalazłam się w moim pokoju, umyłam się, przebrałam w coś wygodniejszego, usiadłam na łóżku i otworzyłam księgę, tak jak przypuszczałam kartki były puste, po chwili pojawił się napis: "Otrzymawszy księgę wybrana wróciła bezpiecznie do domu, w towarzystwie archanioła". Krótka przeszłość i teraźniejszość, księga pokazywała fragmenty, trwałym tekstem była opisana moja przeszłość, odejście z Guardians, walka z Abaddonem. Może kiedyś zasłużę na tyle by zobaczyć przeszłość, jeśli księga uzna, że powinnam to wiedzieć, pokaże mi. Kiedy miałam zamknąć księgę pojawił się kolejny napis: "Po znalezieniu księgi Wybrana powróci do Guardians, tam gdzie teraz jest najbardziej potrzebna". Tak, pora wrócić do domu. Źle znosiłam rozstanie z Thunderem, bardzo za nim tęskniłam. Wiele się nauczyłam, wiele jeszcze przede mną, jestem potrzebna, ciekawe jak zniesie to Abaddon. Napisałam do Thundera smsa: "Wracam do domu, do Ciebie kochanie", oddzwonił natychmiast, był szczęśliwy, umówiliśmy się, że po mnie przyjedzie. Rozpoczęłam więc proces pakowania, telepatycznie pożegnałam się z przyjaciółmi z Little Heven, obiecałam, że wrócę na patrole, więc jeszcze się nie raz zobaczymy. Odcięłam również całkowity dostęp do mnie Abaddonowi, nie mógł za wiele zobaczyć w Guardians, każde z nas potrzebowało odrobiny prywatności, miałam tylko nadzieję, że on to zrozumie. Czasami nie był taki zły, czasami...Zniosłam torby na dół, zapłaciłam za noclegi, wyszłam przed tawernę, ostatni raz przyglądałam się tym uliczkom jako mieszkanka.
- Nie mogłem nie przyjść i ciebie nie pożegnać - powiedział Michael i uściskał mnie serdecznie.
- Nie znikam na zawsze, będę wpadać, a Ty zawsze możesz...no wiesz wysłać mi wiadomość.
- To nie to samo, co zniszczyć z Tobą pół parku - roześmiał się
- Tak, nieźle mną zamiatałeś, dzięki za wszystko.
- Nie masz za co, byłaś całkiem pojętna.
- Twoje lekcje przydają mi się w odcinaniu Abaddona, kiedy nie chcę mieć z nim kontaktu - pokazałam mu pieczęć, zrozumiał od razu.
- Przykro mi, że musisz się z nim patyczkować - z oddali nadjeżdżał seledynowy hummer, uśmiechnęłam się na ten widok.
- Tak, jakoś musimy się do tego przyzwyczaić i ja i on, jeśli umrę nie wiemy co się z nim stanie, przypuszczam, że nie umrze, ale może zostać uwięziony, albo na powrót stać się aniołem, pewnie się tego obawia.
- No to masz wesoło, no nie będę Ci przeszkadzał Twój książę w seledynowym hummerze czeka - roześmiał się, uściskał i odszedł.
Thunder wyszedł z samochodu, patrzyliśmy na siebie uśmiechając się, wziął mnie w objęcia i mocno przytulił.
- Tęskniłam za tobą, strasznie...
- A ja za Tobą, martwiłem się, nie strasz mnie tak więcej moja błyskawico.
- Chciałabym Ci to obiecać, ale wiesz, że nie mogę - ujął moją dłoń i obejrzał pieczęć, wiedziałam, że się martwił, pocałowałam go co poprawiło nam nastrój. Włożył moje torby do hummera, kiedy chciałam wsiąść do samochodu przytrzymał moja rękę.
- Zróbmy to jak należy - uklęknął przede mną - Amy, wyjdź za mnie - wsunął pierścionek zaręczynowy na mój palec.
- Tak, zgadzam się - uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno. Byłam szczęśliwa.
Pojechaliśmy do Guardians, gdzie nikt się mnie nie spodziewał, miałam zrobić takie małe wejście smoka.
- Amy, tak sobie myślałem, że skoro jesteśmy razem, zaręczyliśmy się i dobrze nam się układa, może zamieszkałabyś ze mną? Chciałbym tego bardzo, ale decyzja należny do Ciebie, jeśli nie jesteś gotowa, rozumiem to. Wiesz, nie byłem pewny czy się zgodzisz znowu się zaręczyć...trochę się tym denerwowałem. Wiem, że bywam nieokrzesany, moje lokum jest większe od Twojego, możemy nawet pozmieniać wystrój jak będziesz chciała, zgodzę się na wszystko byś była szczęśliwa.
- Nawet jeśli będę chciała przemalować ściany na seledynowo? - zapytałam dla żartu.
- Ehh, co ja z Tobą mam, nawet jak przemalujesz je na seledynowo, mandarynkowo, brzoskwiniowo...dla mnie to owoce dla was kolory. Nawet sam ci pomaluję, niech stracę - puścił do mnie oczko.
- Chcę mieszkać z Tobą, musisz być świadomy, że razem ze mną wprowadza się demon...- wskazałam na swoja pieczęć - i sześciu archaniołów w razie draki, jakoś to zniesiesz?
- Będzie ciasno, mam nadzieję, że noce nam zostawią - uśmiechnął się do mnie.
- Jesteś...najlepszy, wiesz?
- Wiem, mała, wiem. Zobacz jaka z ciebie szczęściara, że złapałaś takiego faceta.
- Mhm z taka klatą i niesamowitym łóżkiem.
- Będziesz musiała mu powiedzieć...
- Zniesie to, ostatnio rozmawiało nam się całkiem dobrze, gorzej z Abaddonem, musisz przywyknąć do jego świństewek, na dzień dobry potrafi chcieć zaciągnąć Cię do łóżka. ciebie pewnie nie będzie chciał, podejrzewam, że woli kobiety, chociaż z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Nie uległaś mu, prawda?
- Musisz pytać? Przecież wiesz...
- Lubię to słyszeć - dojechaliśmy na miejsce, wjechaliśmy w podziemny garaż. Tak jak przypuszczałam wśród czarnych i srebrnych suvów mój hammer był perełką.
- Dobrze być w domu...
- Załatw to od razu, wezmę torby do nas..., zrobiłem Ci miejsce w szafach, spełniłaś moje marzenie, moja kocico...- ucałował mnie i udaliśmy się do windy. Nie spotkałam nikogo znajomego na korytarzach, w sumie się z tego cieszyłam, mogłam skupić się na tym co chciałam powiedzieć Loganowi. te same długie korytarze, mocne drzwi...zapukałam do jego gabinetu.
- Wejść...
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego, był bardzo zaskoczony, kiedy mnie zobaczył.
- Amy, jak miło Cię widzieć, stało się coś? - podniósł się z krzesła, wziął mnie za rękę i zaprowadził na kanapę, w jego gabinecie nie było jej wcześniej.
- Wróciłam do domu...jeśli jeszcze mnie tutaj chcesz.
- Jeszcze pytasz? Cieszę się, że wróciłaś - pogłaskał mnie po dłoni i spojrzał na pierścionek, zrozumiał.
- Postaram się pomóc, jak będę tylko potrafiła, nastaw się na wizyty archaniołów i Abaddona, jak bierzesz mnie, musisz wziąć cały pakiet.
- Nigdy nie byłaś sama..ufam ci, Amy, wprowadzisz mnie we wszystko?
- Tak, ale najpierw muszę Ci powiedzieć coś ważnego, ja i Thunder zaręczyliśmy się, w zasadzie po raz drugi, wcześniej wszystko popsuł czar, ale to nie jest teraz istotne, wprowadzam się do niego, zdam Ci pokój, kiedy przeniosę rzeczy. Masz coś przeciwko temu?
- Podjęłaś decyzję, jesteś dorosłą kobietą, jeśli jesteś szczęśliwa i tego chcesz, nie będę Ci stawał na drodze. Widzę, że Thunder nie traci czasu, był strasznie zdołowany jak wrócił, powiedział, że nie pozwoli ci odejść, nie rzuca słów na wiatr.
- Dzięki, że rozumiesz. Nie będę robić Ci problemów, u ciebie wszystko w porządku?
- Tak, nie przejmuj się mną. Chciałbym, żebyś znowu była moim zastępcą, jak dawniej, zgadzasz się? Dla tych ludzi zawsze będziesz dowódcą, sama widziałaś.
- Nie wiem, myślę, że potrzebuje czasu by to przemyśleć i się zgrać. Daj mi trochę czasu, dobrze? Musze się rozpakować, wprowadzić, odremontować, chciałabym cię jednak o coś poprosić. Mógłbyś zrobić częstsze patrole w Little Heven? Jest tam wiele osób z darem, jednak nie potrafią się bronić, przydałoby się stworzyć im jakąś formę edukacji w tym zakresie, wiem nawet kto mógłby się tym zając.
- Cedrick?
- Nie w tym życiu, Michael, przyjaciel, nauczył mnie więcej niż planował.
- Przemyślę to, ale wydaje mi się, ze nie będzie problemu, wraz z Twoim przybyciem wiele się zmieni. Niezły miecz, uzbroiliście się.
- Nawiąż współprace z Little Heven, Ragnar jest mistrzem w tym fachu.
- Ukrywałaś się w Little Heven...byłaś tuz pod moim nosem.
- Potrafię się ukryć, byłeś dobrym nauczycielem - uśmiechnęłam się
- Zbyt dobrym.
- Zaczekaj - dotknęłam Raziela, stworzyłam mu delikatną warstwę lodu, żeby chłodziła go podczas podróży.
- Jesteś wykończona, powinnaś się oszczędzać.
- Nie chcę być znowu dla ciebie ciężarem.
- Nigdy nie byłaś ciężarem, nie bądź niemądra, jestem z Tobą jak Ci obiecałem, nie będziesz samotna. Zostaw to mnie, pomogę Ci, prześpisz się i będziesz jak nowa.
- Trzymam cię za słowo.
- Za rękę też możesz - uśmiechnął się i poprowadził mnie do wyjścia.
Byłam prze szczęśliwa kiedy znalazłam się w moim pokoju, umyłam się, przebrałam w coś wygodniejszego, usiadłam na łóżku i otworzyłam księgę, tak jak przypuszczałam kartki były puste, po chwili pojawił się napis: "Otrzymawszy księgę wybrana wróciła bezpiecznie do domu, w towarzystwie archanioła". Krótka przeszłość i teraźniejszość, księga pokazywała fragmenty, trwałym tekstem była opisana moja przeszłość, odejście z Guardians, walka z Abaddonem. Może kiedyś zasłużę na tyle by zobaczyć przeszłość, jeśli księga uzna, że powinnam to wiedzieć, pokaże mi. Kiedy miałam zamknąć księgę pojawił się kolejny napis: "Po znalezieniu księgi Wybrana powróci do Guardians, tam gdzie teraz jest najbardziej potrzebna". Tak, pora wrócić do domu. Źle znosiłam rozstanie z Thunderem, bardzo za nim tęskniłam. Wiele się nauczyłam, wiele jeszcze przede mną, jestem potrzebna, ciekawe jak zniesie to Abaddon. Napisałam do Thundera smsa: "Wracam do domu, do Ciebie kochanie", oddzwonił natychmiast, był szczęśliwy, umówiliśmy się, że po mnie przyjedzie. Rozpoczęłam więc proces pakowania, telepatycznie pożegnałam się z przyjaciółmi z Little Heven, obiecałam, że wrócę na patrole, więc jeszcze się nie raz zobaczymy. Odcięłam również całkowity dostęp do mnie Abaddonowi, nie mógł za wiele zobaczyć w Guardians, każde z nas potrzebowało odrobiny prywatności, miałam tylko nadzieję, że on to zrozumie. Czasami nie był taki zły, czasami...Zniosłam torby na dół, zapłaciłam za noclegi, wyszłam przed tawernę, ostatni raz przyglądałam się tym uliczkom jako mieszkanka.
- Nie mogłem nie przyjść i ciebie nie pożegnać - powiedział Michael i uściskał mnie serdecznie.
- Nie znikam na zawsze, będę wpadać, a Ty zawsze możesz...no wiesz wysłać mi wiadomość.
- To nie to samo, co zniszczyć z Tobą pół parku - roześmiał się
- Tak, nieźle mną zamiatałeś, dzięki za wszystko.
- Nie masz za co, byłaś całkiem pojętna.
- Twoje lekcje przydają mi się w odcinaniu Abaddona, kiedy nie chcę mieć z nim kontaktu - pokazałam mu pieczęć, zrozumiał od razu.
- Przykro mi, że musisz się z nim patyczkować - z oddali nadjeżdżał seledynowy hummer, uśmiechnęłam się na ten widok.
- Tak, jakoś musimy się do tego przyzwyczaić i ja i on, jeśli umrę nie wiemy co się z nim stanie, przypuszczam, że nie umrze, ale może zostać uwięziony, albo na powrót stać się aniołem, pewnie się tego obawia.
- No to masz wesoło, no nie będę Ci przeszkadzał Twój książę w seledynowym hummerze czeka - roześmiał się, uściskał i odszedł.
Thunder wyszedł z samochodu, patrzyliśmy na siebie uśmiechając się, wziął mnie w objęcia i mocno przytulił.
- Tęskniłam za tobą, strasznie...
- A ja za Tobą, martwiłem się, nie strasz mnie tak więcej moja błyskawico.
- Chciałabym Ci to obiecać, ale wiesz, że nie mogę - ujął moją dłoń i obejrzał pieczęć, wiedziałam, że się martwił, pocałowałam go co poprawiło nam nastrój. Włożył moje torby do hummera, kiedy chciałam wsiąść do samochodu przytrzymał moja rękę.
- Zróbmy to jak należy - uklęknął przede mną - Amy, wyjdź za mnie - wsunął pierścionek zaręczynowy na mój palec.
- Tak, zgadzam się - uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno. Byłam szczęśliwa.
Pojechaliśmy do Guardians, gdzie nikt się mnie nie spodziewał, miałam zrobić takie małe wejście smoka.
- Amy, tak sobie myślałem, że skoro jesteśmy razem, zaręczyliśmy się i dobrze nam się układa, może zamieszkałabyś ze mną? Chciałbym tego bardzo, ale decyzja należny do Ciebie, jeśli nie jesteś gotowa, rozumiem to. Wiesz, nie byłem pewny czy się zgodzisz znowu się zaręczyć...trochę się tym denerwowałem. Wiem, że bywam nieokrzesany, moje lokum jest większe od Twojego, możemy nawet pozmieniać wystrój jak będziesz chciała, zgodzę się na wszystko byś była szczęśliwa.
- Nawet jeśli będę chciała przemalować ściany na seledynowo? - zapytałam dla żartu.
- Ehh, co ja z Tobą mam, nawet jak przemalujesz je na seledynowo, mandarynkowo, brzoskwiniowo...dla mnie to owoce dla was kolory. Nawet sam ci pomaluję, niech stracę - puścił do mnie oczko.
- Chcę mieszkać z Tobą, musisz być świadomy, że razem ze mną wprowadza się demon...- wskazałam na swoja pieczęć - i sześciu archaniołów w razie draki, jakoś to zniesiesz?
- Będzie ciasno, mam nadzieję, że noce nam zostawią - uśmiechnął się do mnie.
- Jesteś...najlepszy, wiesz?
- Wiem, mała, wiem. Zobacz jaka z ciebie szczęściara, że złapałaś takiego faceta.
- Mhm z taka klatą i niesamowitym łóżkiem.
- Będziesz musiała mu powiedzieć...
- Zniesie to, ostatnio rozmawiało nam się całkiem dobrze, gorzej z Abaddonem, musisz przywyknąć do jego świństewek, na dzień dobry potrafi chcieć zaciągnąć Cię do łóżka. ciebie pewnie nie będzie chciał, podejrzewam, że woli kobiety, chociaż z nim to nigdy nic nie wiadomo.
- Nie uległaś mu, prawda?
- Musisz pytać? Przecież wiesz...
- Lubię to słyszeć - dojechaliśmy na miejsce, wjechaliśmy w podziemny garaż. Tak jak przypuszczałam wśród czarnych i srebrnych suvów mój hammer był perełką.
- Dobrze być w domu...
- Załatw to od razu, wezmę torby do nas..., zrobiłem Ci miejsce w szafach, spełniłaś moje marzenie, moja kocico...- ucałował mnie i udaliśmy się do windy. Nie spotkałam nikogo znajomego na korytarzach, w sumie się z tego cieszyłam, mogłam skupić się na tym co chciałam powiedzieć Loganowi. te same długie korytarze, mocne drzwi...zapukałam do jego gabinetu.
- Wejść...
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego, był bardzo zaskoczony, kiedy mnie zobaczył.
- Amy, jak miło Cię widzieć, stało się coś? - podniósł się z krzesła, wziął mnie za rękę i zaprowadził na kanapę, w jego gabinecie nie było jej wcześniej.
- Wróciłam do domu...jeśli jeszcze mnie tutaj chcesz.
- Jeszcze pytasz? Cieszę się, że wróciłaś - pogłaskał mnie po dłoni i spojrzał na pierścionek, zrozumiał.
- Postaram się pomóc, jak będę tylko potrafiła, nastaw się na wizyty archaniołów i Abaddona, jak bierzesz mnie, musisz wziąć cały pakiet.
- Nigdy nie byłaś sama..ufam ci, Amy, wprowadzisz mnie we wszystko?
- Tak, ale najpierw muszę Ci powiedzieć coś ważnego, ja i Thunder zaręczyliśmy się, w zasadzie po raz drugi, wcześniej wszystko popsuł czar, ale to nie jest teraz istotne, wprowadzam się do niego, zdam Ci pokój, kiedy przeniosę rzeczy. Masz coś przeciwko temu?
- Podjęłaś decyzję, jesteś dorosłą kobietą, jeśli jesteś szczęśliwa i tego chcesz, nie będę Ci stawał na drodze. Widzę, że Thunder nie traci czasu, był strasznie zdołowany jak wrócił, powiedział, że nie pozwoli ci odejść, nie rzuca słów na wiatr.
- Dzięki, że rozumiesz. Nie będę robić Ci problemów, u ciebie wszystko w porządku?
- Tak, nie przejmuj się mną. Chciałbym, żebyś znowu była moim zastępcą, jak dawniej, zgadzasz się? Dla tych ludzi zawsze będziesz dowódcą, sama widziałaś.
- Nie wiem, myślę, że potrzebuje czasu by to przemyśleć i się zgrać. Daj mi trochę czasu, dobrze? Musze się rozpakować, wprowadzić, odremontować, chciałabym cię jednak o coś poprosić. Mógłbyś zrobić częstsze patrole w Little Heven? Jest tam wiele osób z darem, jednak nie potrafią się bronić, przydałoby się stworzyć im jakąś formę edukacji w tym zakresie, wiem nawet kto mógłby się tym zając.
- Cedrick?
- Nie w tym życiu, Michael, przyjaciel, nauczył mnie więcej niż planował.
- Przemyślę to, ale wydaje mi się, ze nie będzie problemu, wraz z Twoim przybyciem wiele się zmieni. Niezły miecz, uzbroiliście się.
- Nawiąż współprace z Little Heven, Ragnar jest mistrzem w tym fachu.
- Ukrywałaś się w Little Heven...byłaś tuz pod moim nosem.
- Potrafię się ukryć, byłeś dobrym nauczycielem - uśmiechnęłam się
- Zbyt dobrym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz