-Abaddon, jest utożsamiany z aniołem śmierci i
zniszczenia, demonem czeluści,
z władcą demonów podziemnego świata oraz Szatanem.
z władcą demonów podziemnego świata oraz Szatanem.
- Kurcze, Ty
to masz branie, z szatanem mam włączyć? - zmartwił się Thunder
- Ja mam z
nim walczyć, jeszcze lepiej...- mruknęłam, a
Torine się tylko uśmiechnęła.- Znalazłem o ifrytach to złe
duchy, demony uważane za wyjątkowo złośliwe i niebezpieczne, najpotężniejsze pośród dżinów. Ciała ifrytów zbudowane są
z bazaltu, spiżu i skupionych płomieni. Ich sylwetka jest postawna i
muskularna. Są całkowicie odporne na zwykły ogień i częściowo na magiczny,
a ich gorące ciało zadaje oparzenia istotom na tyle nierozważnym, że
zdecydowały się ich dotknąć.
-Nie przytulać..zapamiętać, widzisz moc Widara i tak by mi się nie przydała.
- Coś w tym jest.
- Jestem pewna,
że ifryty nie będą dla Ciebie wyzwaniem - uśmiechnęła się Torine.
- Zawsze masz o mnie dobre zdanie, coś wymyślę, o demonach poczytam. Na
Abaddona uważać będę. Dzięki Torine, to wiele dla mnie znaczy.
- Uważaj na
Ragnara, jest na Ciebie zły - roześmiała się - za co Ty już dobrze
wiesz.
- Nie zrobiłam nic złego, należało mu się za wierna służbę Wybranej.
Nie
będziemy już dłużej przeszkadzać, muszę zabrać się
za czytanie, dziękuję raz jeszcze - uścisnęłam Torine i wiedziałam, że jeszcze
do niej wrócę. Thunder wziął torbę z książkami, uścisnął Torine dłoń, spojrzała
na niego i się zamyśliła.- Będziesz gotowy by pozwolić jej odejść
jeśli będzie trzeba?
- Nigdy jej na
to nie pozwolę, będę walczyć.
- Z szatanem nie
wygrasz, uważaj na siebie.
- Będę -
spojrzeliśmy po sobie zdziwieni i opuściliśmy jej sklep, nie wiem dlaczego
zaczęłam iść szybciej w stronę końca uliczki, przyspieszałam, zobaczyłam go
wysokiego, muskularnego, czarnowłosego mężczyznę o niesamowitych zielonych oczach, patrzył na mnie
i uśmiechał się łagodnie, zupełnie
jakby wyciągał do mnie dłoń. Próbowałam się zatrzymać,
walczyłam, spowalniałam kroki, ale nie miałam dość siły.
Raziel biegł
szybko klął do siebie w myślach, że jest zbyt wolny i
nie zdąży, wpadł na tego jej osiłka i o to
chodziło, Thunder zobaczył, że Amy odeszła już dość daleko, podbiegł do
niej.
- Amy, stój! -
zawołał i dotknął mego ramienia, wtedy odzyskałam kontrolę nad ciałem,
mężczyzna zniknął tak nagle jak się pojawił. Kim był?
- Thunder
widziałeś go?
- Kogo?
- Tego czarnowłosego , tak na mnie dziwnie patrzył, nie mogłam do niego nie iść...
- Tego czarnowłosego , tak na mnie dziwnie patrzył, nie mogłam do niego nie iść...
- Nikogo nie widziałem..
- Muszę pogadać z
Michaelem, może go będzie znał, jakiś telepata czy coś..
- Nie wygląda to zbyt dobrze, chodźmy do tego baru, zaczekamy na
Michaela, spróbuj go wezwać.
- Ktoś tu się przekonał
do Michaela..- szturchnęłam go zaczepnie
- Czasem ten koleś się przydaje, ma teraz pannę to mogę go polubić – odgryzł się zadowolony.
Bar stylizowany
na karczmę "Pod mroczną
gwiazdą" od dawna
przykuwał mój wzrok, jakoś nigdy nie miałam okazji tam wejść, nigdy nie było po
drodze. Zajęliśmy miejsce na uboczu, Thunder rzucił torbę pod stolik i udał się
po trunki, zamówił pieczonego kurczaka z smażonymi ziemniakami, piwo, a dla
mnie wino jabłkowe, jakoś je lubię nie jest za mocne, dobrze smakuje,
delikatnie szumi, nie zaburza osądu.
- "Michael, jestem w "Pod mroczną gwiazdą", mam problem
możesz do mnie wpaść?"
- "Zaraz
będę, eh co Ty beze mnie kiedyś zrobisz?"
- "Usiądę i
zapłaczę rzewnie"
- "No i o
to chodzi, lecę do Ciebie"
Karczmarka
przyniosła nam nasze zamówienie, przyglądała mi się uważnie, jakbym była jakąś
smakowitą potrawą, odniosłam takie dziwne wrażenie.
- Coś nie tak? –
zapytałam
- Nie, ale mam
wrażenie, że skąd się znamy, jakieś takie mam przeczucie, że jeszcze nie raz tu
zawitasz, smacznego - uśmiechnęła się.
- Jak ci na imię?
Może sobie Ciebie przypomnę?
- Naamah - uśmiechnęła się znacząco
i wróciła do swojej pracy.
- Dość specyficzne imię - rzucił
Thunder i zaczął jeść swoją porcję.
- Muszę je zapamiętać, mam
wrażenie, że jeszcze nie raz ją spotkamy - zaczęłam jeść swój posiłek i czasem
przyłapałam ja na tym, że mnie obserwuje.
- Cześć, co to za ważna sprawa? - rzucił zziajany Michael
- Mówiłam Ci jak Cię lubię i że
bez Ciebie nic nie zrobię, że marnie skończę bez Twojego wsparcia? -
uśmiechnęłam się.
- Eee niee - zamyślił się
Michael i szukał haczyka.
- To już wiesz,
jesteś niezastąpiony.
- Mhm, jesteś chora? -
Michael dosiadł się do nas i zamówił piwo, które przyniosła nasza znajoma.
- Czy ostatnio pojawił się jakiś
nowy, silny telepata?
- Mmm kogo masz na myśli?
- Czarny, wysoki, bardzo umięśniony,
mocno zielone oczy, w czarnym płaszczu..
- Nie przypominam sobie.
- Zauroczył mnie, nie patrz tak
na mnie Thunder...nie wiem co to było, ale ciągnął mnie do siebie, nie mogłam nie
iść, mimo, że się opierałam.
- Tarczę miałaś ustawioną?
- Nie...
-Chcesz dostać lanie?! Zgłupiałaś
dziewczyno? Bez niej nawet nie wychodź z domu, trzymaj ją zawsze w gotowości.
Wzmocnij ją na maksa, rozejrzę się za tym gościem,
ale jeśli moje podejrzenia się sprawdzą musisz bardzo na siebie
uważać.
- Co podejrzewasz? - zapytał
zmartwiony Thunder.
- Nie tutaj, demon szpieguje.
- Demon?! Kto?? – szepnęłam
- Naamah, karczmarka to demon,
pożądania, karmi się tą energia, a znając Ciebie Thunder ta energia was nie opuszcza
- roześmiał się Michael
- I prawidłowo, moja kobieta musi
być dopieszczona! - facetom dopisywał dobry humor, mnie niekoniecznie, na co
reagowali śmiechem.
- Dobra, dobra..zejdźmy z
niebezpiecznych tematów, bo się przeje - zarumieniłam
się i skończyłam jeść.
się i skończyłam jeść.
- Po czym je poznać?
- Skup się, ich energia jest
inna, kusza swoje ofiary, ona ma za zadanie mieć na Ciebie oko, bo inaczej
byłabyś słabiutka, wiesz, szybkie numerki tu i tam, na brak jedzenia nie
narzeka.
- Domyślam się, pójdzie jej w boczki, musi uważać - roześmiali się, od kiedy są w tak dobrej komitywie, co mnie ominęło?
- Domyślam się, pójdzie jej w boczki, musi uważać - roześmiali się, od kiedy są w tak dobrej komitywie, co mnie ominęło?
- Silna tarcza, poprawiłaś się od
czasu naszych treningów, dobra nasza.
- Sprawdzasz mnie?
- Zawsze, aniele, zawsze.
- Dziękuję.
- Thunder, sprawdź jej
temperaturę, nie jest sobą, chyba, że czymś się na prawdę martwi.
- Siedzę tutaj panowie, obok.
- Tak, masz rację, jest mniej
zadziorna, myślę, że stresuje się próbami, które musi przejść.
- Słyszałem, dasz sobie radę, znasz
już prawdę? - ściszył głos
- Znam, w końcu ktoś chciał
ze mną o tym porozmawiać.
- I co zrobisz? - zmartwił się
- To co muszę, przejdę je, odzyskam
księgę i zobaczę co dalej.
- Grunt to mieć dobry
plan.
- Zamierzamy wrócić do Guardians?
- zapytał Thunder.
- Tak, muszę wprowadzić drobne zmiany w sprawie Little Heven, mieszkańcy nie mogą być bezbronni.
- Tak, muszę wprowadzić drobne zmiany w sprawie Little Heven, mieszkańcy nie mogą być bezbronni.
- Kiedy?
- zamyślił się Michael.
- Jak wszystko zrobię, będę
wiedziała, na razie nie wiem.
Pozbierałam naczynia po kolacji i ułożyłam w stos, zawsze to trochę mniej pracy niż jakby leżały porozrzucane na stole.
Pozbierałam naczynia po kolacji i ułożyłam w stos, zawsze to trochę mniej pracy niż jakby leżały porozrzucane na stole.
- Idę do łazienki...
- Pomóc ci? -
wyszczerzył się Thunder.
- Poradzę sobie, ale zawsze
możesz pomóc Michaelowi - uśmiechnęłam się i udałam
w stronę łazienek.
w stronę łazienek.
- Cześć...- powiedział do mnie
przystojny młodzieniec o zielonych oczach ubrany
na biało, jego niesforne brązowe włosy nadawały mu łobuzerski charakter, był dobrze zbudowany, jakoś przy nim czułam się bezpieczna, dziwne uczucie.
- Cześć, wybacz, ale nie mam czasu na pogawędki - kiedy go ominęłam złapał mnie
za rękę.
na biało, jego niesforne brązowe włosy nadawały mu łobuzerski charakter, był dobrze zbudowany, jakoś przy nim czułam się bezpieczna, dziwne uczucie.
- Cześć, wybacz, ale nie mam czasu na pogawędki - kiedy go ominęłam złapał mnie
za rękę.
- Zawsze
musisz utrudniać co? Po co przyszłaś w takie miejsce, tu aż
roi się od demonów!
- Puść moją rękę, chodzę gdzie
mam ochotę, a to nie Twój interes, nie przypominam sobie, abyśmy się znali.
- Niedługo mnie poznasz, Wybrana.
Zrób coś dla mnie i dla siebie, unikaj tak głupich i pustych miejsc jak to, aż się prosisz,
żeby Cię pozbawiono życia. Zacznij myśleć, ułatwiaj mi
robotę - nieznajomy puścił moją dłoń, włożył ręce
do kieszeni i opuścił budynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz