Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

poniedziałek, 4 lutego 2019

93. Raziel

-Abaddon, jest  utożsamiany z aniołem śmierci i zniszczenia, demonem czeluści,
z władcą demonów podziemnego świata oraz  Szatanem.
- Kurcze, Ty to masz branie, z szatanem mam włączyć? - zmartwił się Thunder
- Ja mam z nim walczyć, jeszcze lepiej...- mruknęłam, a Torine się tylko uśmiechnęła.- Znalazłem o ifrytach to złe duchy, demony uważane za wyjątkowo złośliwe i niebezpieczne, najpotężniejsze pośród dżinów. Ciała ifrytów zbudowane są z bazaltu, spiżu i skupionych płomieni. Ich sylwetka jest postawna i muskularna. Są całkowicie odporne na zwykły ogień i częściowo na magiczny, a ich gorące ciało zadaje oparzenia istotom na tyle nierozważnym, że zdecydowały się ich dotknąć.

-Nie przytulać..zapamiętać, widzisz moc Widara i tak by mi się nie przydała.

 - Coś w tym jest.

- Jestem pewna, że ifryty nie będą dla Ciebie wyzwaniem - uśmiechnęła się Torine.
- Zawsze masz o mnie dobre zdanie, coś wymyślę, o demonach poczytam. Na Abaddona uważać będę. Dzięki Torine, to wiele dla mnie znaczy.
- Uważaj na Ragnara, jest na Ciebie zły - roześmiała się - za co Ty już dobrze wiesz.
- Nie zrobiłam nic złego, należało mu się za wierna służbę Wybranej. Nie będziemy już dłużej przeszkadzać, muszę zabrać się za czytanie, dziękuję raz jeszcze - uścisnęłam Torine i wiedziałam, że jeszcze do niej wrócę. Thunder wziął torbę z książkami, uścisnął Torine dłoń, spojrzała na niego i się zamyśliła.- Będziesz gotowy by pozwolić jej odejść jeśli będzie trzeba?
- Nigdy jej na to nie pozwolę, będę walczyć.
- Z szatanem nie wygrasz, uważaj na siebie.
- Będę - spojrzeliśmy po sobie zdziwieni i opuściliśmy jej sklep, nie wiem dlaczego zaczęłam iść szybciej w stronę końca uliczki, przyspieszałam, zobaczyłam go wysokiego, muskularnego, czarnowłosego mężczyznę o niesamowitych zielonych oczach, patrzył na mnie i uśmiechał się łagodnie, zupełnie jakby wyciągał do mnie dłoń. Próbowałam się zatrzymać, walczyłam, spowalniałam kroki, ale nie miałam dość siły.
Raziel biegł szybko klął do siebie w myślach, że jest zbyt wolny i nie zdąży, wpadł na tego jej osiłka i o to chodziło, Thunder zobaczył, że Amy odeszła już dość daleko, podbiegł do niej.
- Amy, stój! - zawołał i dotknął mego ramienia, wtedy odzyskałam kontrolę nad ciałem, mężczyzna zniknął tak nagle jak się pojawił. Kim był?
- Thunder widziałeś go?
- Kogo?
- Tego czarnowłosego , tak na mnie dziwnie patrzył, nie mogłam do niego nie iść...
- Nikogo nie widziałem..
- Muszę pogadać z Michaelem, może go będzie znał, jakiś telepata czy coś..
- Nie wygląda to zbyt dobrze, chodźmy do tego baru, zaczekamy na Michaela, spróbuj go wezwać.
- Ktoś tu się przekonał do Michaela..- szturchnęłam go zaczepnie
- Czasem ten koleś się przydaje, ma teraz pannę to mogę go polubić – odgryzł się zadowolony.

Bar stylizowany na karczmę "Pod mroczną gwiazdą" od dawna przykuwał mój wzrok, jakoś nigdy nie miałam okazji tam wejść, nigdy nie było po drodze. Zajęliśmy miejsce na uboczu, Thunder rzucił torbę pod stolik i udał się po trunki, zamówił pieczonego kurczaka z smażonymi ziemniakami, piwo, a dla mnie wino jabłkowe, jakoś je lubię nie jest za mocne, dobrze smakuje, delikatnie szumi, nie zaburza osądu.
- "Michael, jestem w "Pod mroczną gwiazdą", mam problem możesz do mnie wpaść?"
- "Zaraz będę, eh co Ty beze mnie kiedyś zrobisz?"
- "Usiądę i zapłaczę rzewnie"
- "No i o to chodzi, lecę do Ciebie"
Karczmarka przyniosła nam nasze zamówienie, przyglądała mi się uważnie, jakbym była jakąś smakowitą potrawą, odniosłam takie dziwne wrażenie.
- Coś nie tak? – zapytałam
- Nie, ale mam wrażenie, że skąd się znamy, jakieś takie mam przeczucie, że jeszcze nie raz tu zawitasz, smacznego - uśmiechnęła się.
- Jak ci na imię? Może sobie Ciebie przypomnę?
Naamah - uśmiechnęła się znacząco i wróciła do swojej pracy.
- Dość specyficzne imię - rzucił Thunder i zaczął jeść swoją porcję.
- Muszę je zapamiętać, mam wrażenie, że jeszcze nie raz ją spotkamy - zaczęłam jeść swój posiłek i czasem przyłapałam ja na tym, że mnie obserwuje. 
- Cześć, co to za ważna sprawa? - rzucił zziajany Michael
- Mówiłam Ci jak Cię lubię i że bez Ciebie nic nie zrobię, że marnie skończę bez Twojego wsparcia? - uśmiechnęłam się.
- Eee niee - zamyślił się Michael i szukał haczyka.
- To już wiesz, jesteś niezastąpiony.
- Mhm, jesteś chora? - Michael dosiadł się do nas i zamówił piwo, które przyniosła nasza znajoma.
- Czy ostatnio pojawił się jakiś nowy, silny telepata?
- Mmm kogo masz na myśli?
- Czarny, wysoki, bardzo umięśniony, mocno zielone oczy, w czarnym płaszczu..
- Nie przypominam sobie.
- Zauroczył mnie, nie patrz tak na mnie Thunder...nie wiem co to było, ale ciągnął mnie do siebie, nie mogłam nie iść, mimo, że się opierałam.
- Tarczę miałaś ustawioną?
- Nie...
-Chcesz dostać lanie?! Zgłupiałaś dziewczyno? Bez niej nawet nie wychodź z domu, trzymaj ją zawsze w gotowości. Wzmocnij ją na maksa, rozejrzę się za tym gościem, ale jeśli moje podejrzenia się sprawdzą musisz bardzo na siebie uważać.
- Co podejrzewasz? - zapytał zmartwiony Thunder.
- Nie tutaj, demon szpieguje.
- Demon?! Kto?? – szepnęłam
- Naamah, karczmarka to demon, pożądania, karmi się tą energia, a znając Ciebie Thunder ta energia was nie opuszcza - roześmiał się Michael
- I prawidłowo, moja kobieta musi być dopieszczona! - facetom dopisywał dobry humor, mnie niekoniecznie, na co reagowali śmiechem.
- Dobra, dobra..zejdźmy z niebezpiecznych tematów, bo się przeje - zarumieniłam
się i skończyłam jeść.
- Po czym je poznać?
- Skup się, ich energia jest inna, kusza swoje ofiary, ona ma za zadanie mieć na Ciebie oko, bo inaczej byłabyś słabiutka, wiesz, szybkie numerki tu i tam, na brak jedzenia nie narzeka.
- Domyślam się, pójdzie jej w boczki, musi uważać - roześmiali się, od kiedy są w tak dobrej komitywie, co mnie ominęło?
- Silna tarcza, poprawiłaś się od czasu naszych treningów, dobra nasza.
- Sprawdzasz mnie?
- Zawsze, aniele, zawsze.
- Dziękuję.
- Thunder, sprawdź jej temperaturę, nie jest sobą, chyba, że czymś się na prawdę martwi.
- Siedzę tutaj panowie, obok.
- Tak, masz rację, jest mniej zadziorna, myślę, że stresuje się próbami, które musi przejść.
- Słyszałem, dasz sobie radę, znasz już prawdę? - ściszył głos
- Znam, w końcu ktoś chciał ze mną o tym porozmawiać.
- I co zrobisz? - zmartwił się
- To co muszę, przejdę je, odzyskam księgę i zobaczę co dalej. 
- Grunt to mieć dobry plan.
- Zamierzamy wrócić do Guardians? - zapytał Thunder.
- Tak, muszę wprowadzić drobne zmiany w sprawie Little Heven, mieszkańcy nie mogą być bezbronni. 
- Kiedy? - zamyślił się Michael.
- Jak wszystko zrobię, będę wiedziała, na razie nie wiem.
Pozbierałam naczynia po kolacji i ułożyłam w stos, zawsze to trochę mniej pracy niż jakby leżały porozrzucane na stole.
- Idę do łazienki...
- Pomóc ci? - wyszczerzył się Thunder.
- Poradzę sobie, ale zawsze możesz pomóc Michaelowi - uśmiechnęłam się i udałam
w stronę łazienek.
- Cześć...- powiedział do mnie przystojny młodzieniec o zielonych oczach ubrany
na biało, jego niesforne brązowe włosy nadawały mu łobuzerski charakter, był dobrze zbudowany, jakoś przy nim czułam się bezpieczna, dziwne uczucie.
- Cześć, wybacz, ale nie mam czasu na pogawędki - kiedy go ominęłam złapał mnie
za rękę.
- Zawsze musisz utrudniać co? Po co przyszłaś w takie miejsce, tu aż roi  się od demonów!
- Puść moją rękę, chodzę gdzie mam ochotę, a to nie Twój interes, nie przypominam sobie, abyśmy się znali.
- Niedługo mnie poznasz, Wybrana. Zrób coś dla mnie i dla siebie, unikaj tak głupich i pustych miejsc jak to, aż się prosisz, żeby Cię pozbawiono życia. Zacznij myśleć, ułatwiaj mi robotę - nieznajomy puścił moją dłoń, włożył ręce 
do kieszeni i opuścił budynek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz