Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 13 czerwca 2014

10. Trening pod okiem mistrza

Zostałam przydzielona do pracy w ambulatorium, wspomagam kilku lekarzy, którzy są zwykłymi ludźmi. Oprócz służby zdrowia mamy również kucharzy, służby porządkowe, przy tym trybie życia ciężko znaleźć czas na gotowanie czy sprzątanie zbrojowni.
Szefem medycznym jest dr Kevin Jefferson, mężczyzna w średnim wieku z wieloletnim doświadczeniem. Wyznaczył mnie na swojego pomocnika jest zafascynowany moimi umiejętnościami.
Jeden dzień mojej pracy i skrzydło szpitalne opustoszało z pacjentów, a ja byłam wykończona. Strażnicy byli tacy szczęśliwi, mogli wreszcie opuścić łóżka, nic ich nie bolało, patrzą na mnie i widzą kogoś innego niż jestem, narzędziem. Muszę uważać, by się nie przeforsować, żeby nie stać się jedyną pacjentką.
Logan rozmawiał z Jeffersonem o moich postępach i znowu mi się oberwało za zbytnie zaangażowanie.
- Wiesz co Ciebie teraz czeka? - zapytał z surową miną
- Niezły wycisk za to co przeskrobałam, co?
- Chciałbym, nie masz pojęcia jak bardzo, ale dziś musisz odpocząć do końca dnia, dlatego pomedytujemy. Nie możesz się forsować, jakbyśmy dziś zostali zaatakowani, byłoby źle.
- Przepraszam, masz racje nie pomyślałam o tym, uczę się, staram, a patrząc na was co robicie to ciągle robię za mało. Twoi przyjaciele na mnie liczą, maja za jakiegoś wybrańca, nie mogę się poddać słabościom.
- Musisz nauczyć się odpuścić kiedy trzeba, na początek to za dużo dla Ciebie, wyszkolę Cię tak, że przy wyleczeniu oddziału nic nie poczujesz, będziesz rześka i wypoczęta. Dziś nauczę Cię jak po takim wycieńczeniu szybko odzyskać wewnętrzny spokój, energię i moc. Nie ciesz się, ten wycisk Cię nie ominie o 4 biegamy. Rusz się znajdziemy cichy kąt.
Wjechaliśmy windą na część treningową, minęliśmy kilka korytarzy, by znaleźć się w zaprojektowanej "oazie spokoju". Pomieszczenie było przestronne, znajdowało się w nim wiele kwiatów, kamienna fontanna, wygodne miejsca do siedzenia. Rozmowy ucichły, wszyscy obecni zaczęli mi się dziwnie przyglądać i opuszczać salę, mam wrażenie, że nie mówią mi o czymś istotnym. Nataniel uściskał mnie serdecznie, co nie umknęło uwadze Logana.
-Powodzenia Amy! Logan nie wykończ jej od razu - roześmiał się i poszedł.
Sala opustoszała, nie musiał nic mówić. Usiedliśmy na przeciwko siebie, zamknęliśmy oczy, odprężałam się, przy nim byłam bezpieczna, po części...
- Musisz się wyciszyć, wyłączyć na świat zewnętrzny, nic ani nikt Cię nie może rozproszyć. Cokolwiek Ci zrobię, musi to dla Ciebie pozostać obojętne. Pobieraj energię z natury, światła, krzewów, kwiatów, nieba, wszystkiego co Cię otacza. Nie ukrywam, że będę Ci przeszkadzał, nie znasz chwili - zaczął spacerować po sali - nie myśl o głupotach, odpoczywaj. Poczuj to.
Zakradł się, chciał mnie zaatakować, instynktownie odskoczyłam od razu. Aj, spartoliłam.
- Jeszcze raz.
Co jakiś czas rozpraszał mnie na wszystkie możliwe sposoby, tak wtedy myślałam, najważniejsza rzecz: ten facet jest nieprzewidywalny. Kiedy wydawało mi się, że załapałam i odpłynęłam, kolejny raz uświadomił mnie w jakim jestem błędzie.
Poczułam, jak głaszcze mnie po policzku i to jeszcze byłabym w stanie znieść, nie powiem, że to mnie nie dekoncentrowało, ale...to co było potem to mistrzostwo świata.
Delikatnie i czule mnie pocałował, natychmiast wyrwałam się z transu i wytrzeszczyłam oczy.
-Logan..co Ty....- wymamrotałam nieskładnie.
- Robisz postępy, jednak pamiętaj, że nigdy nie wiemy co nam może się przydarzyć - szepnął mi do ucha- mówiłem Ci, że ze mnie uparty mężczyzna.
Wyprostował się, uśmiechał pod nosem.
-To wszystko na dziś, odpoczywaj, widzimy się o świcie, nie ubieraj się zbyt grubo, wycisnę z Ciebie wszystko co się da.
Wyszedł z sali, ruszyłam się choć sama nie wiedziałam co chce teraz zrobić, kompletna pustka w głowie puff. Z zamyślenia wyrwali mnie śmiejący się mężczyźni, jakby inaczej Xander i Nataniel.
- Te śliczna, idziesz ze mną!- Xander
- Eeee a po co? I gdzie?
- Przegrałem zakład, mamy sparing.
- Nie, nie, nie, nie ma takiej opcji, bij się z kimś innym, może nawet Cię wyleczę, nie pójdę..no i nie, nie pójdę.
- Słoneczko, nie masz wyboru - złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramie, chyba zwariował?! Przecież ten facet jest dwa lub trzy razy większy ode mnie i umięśniony jak kulturysta. Zerknęłam na Nataniela zanosił się śmiechem, gorzej jak dziecko.
- Nat, może byś mi pomógł, co? To wcale nie jest zabawne, on zrobi ze mnie naleśnik!
- Xand ma dość delikatne ręce jeśli chodzi o kobiety, nie będzie źle, wygrałem zakład i muszę to zobaczyć.
Wyniesiono mnie na sale gimnastyczną, żadne moje protesty nie miały większego znaczenia, nikt nie zareagował, nawet Logan, uśmiechnął się pod nosem kiedy nasze spojrzenia się spotkały i udał do sali, by obserwować naszą walkę.

2 komentarze:

  1. Super kolejny rozdział, w którym jest Logan jupi :DDDD Piszesz świetnie pogratulować tylko :DDD Logan wykorzystał okazje i ją pocałował heh cwaniak świetnie to sobie wymyślił :DDD Czekam na kolejny rozdzialik :DD Pozdrawiam i życzę weny… dużo weny :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedział jak ją zdekoncentrować :), by za pewna swego nie była. Nieprzewidywalny, sese.

    OdpowiedzUsuń