Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 13 czerwca 2014

17. Mętlik w głowie


Następnego dnia nie bardzo wiedziałam co zrobić z tym całym Nentresem, nie chcę wywoływać niepotrzebnego konfliktu, a jednocześnie nie chcę zmieniać swojego życia i podporządkowywać się komuś takiemu. Jeszcze nie wiem co zrobić, ale nie mogę się poddać.Wyszłam na zewnątrz, zebrałam do treningu, kilka kwiatów, liści, traw, przydadzą się do eksperymentów z niszczeniem, muszę to opanować, wiem, że nie zawsze mi się udaje zniszczyć to co chcę.

Zaszyłam się w sali, w której wcześniej medytowałam z Loganem, jakoś lubię to miejsce, wyciszam się tu i potrafię skupić. Rozsiadłam się na podłodze, rozłożyłam przed sobą moje łupy, próbowałam zniszczyć zieloniutki listek, ale nie wyszło.

- Może to za dużo dla Ciebie? Zacznij od leczenia, rozkręcisz się- powiedzial pojawiający się znikąd Nentres.

- Tak myślisz? Spróbuję.
Przysiadł koło mnie i przyglądał się ćwiczeniom, trochę mnie rozdrażnił tym, że nie zapytał czy może się dosiąść, ale nie będę już taka małostkowa, jeszcze mnie nie obraził to mogę być miła i obojętna.
- Wyglądasz na spiętą, rozluźnij się i nie spinaj.
Dotknęłam zasuszonego liścia i zrobił się zielony, piękny świeży, uśmiechnęłam się ta moc zawsze napawała mnie dumą, lubiłam naprawiać, leczyć, przywracać.
"Dobrze, tylko tak dalej ćwicz, musisz perfekcyjnie posiąść oba dary, zanim wchłonę Twą moc"."
Nentres uśmiechnął się kiedy mi się udało, starał się kurcze, ale coś mi nie pozwalało się przy nim w pełni rozluźnić. Jakby zrobił coś kiedyś czego się obawiam, wyczuwam to instynktownie, choć nic z tego nie rozumiem.
- Gorzej idzie mi w odwrotną stronę, niszczenie - powiedziałam sama nie wiem po co.
- Dlatego, bo jesteś łagodna i delikatna, niszczenie czy krzywdzenie nie sprawia Ci przyjemności, jednak w chwili zagrożenia się nie wahasz - powiedział Logan z uśmiechem kiedy wszedł do sali.
- Logan, Ty zawsze wiesz jak mnie zmotywować - uśmiechnęłam się do niego, ulżyło mi, że nie byłam tam sama.
- By to zadziałało musisz być przekonana, że chcesz coś zniszczyć, świadoma konsekwencji tego, gdy to zrobisz ktoś straci życie lub coś przestanie istnieć - powiedział Nentres zaznaczając swoją obecność.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, bo brzmiało to logicznie, w zasadzie taki liść niczym mi nie zawinił, muszę to poskromić. - Co dziś dla mnie przygotowałeś? 
- Właściwie czytasz w mych myślach, skupmy się nad niszczeniem i leczeniem.
- Tak jest szefie, już działam.
Parę razy mi wyszło, jupi! Musze tylko ćwiczyć systematycznie i będzie dobrze. 
"Głupi strażnik, musi wchodzić mi w drogę, patrzy w niego jak zaczarowana...naiwna jest".
- Pora na obiad, idźcie coś zjeść, odpocznij trochę, nie możesz znów się przeforsować, mam jeszcze trochę roboty papierkowej do załatwienia, w mieście jest rozróba z bezdusznym, muszę nadzorować zespół , dobrze się spisałaś. - powiedział Logan.
- Logan, bądź ostrożny, dobrze?
Skinął głową i uśmiechnął się. 
- A ty Nentres, zaopiekuj się nią, dopilnuj by coś zjadła i odpoczęła. Będę wdzięczny.
- Zostaw to mnie, nie wyjdzie z sali dopóki nie zje. 
"Nie wiem po co się tak z nią cacka, stara dobra przemoc szybko łamie buntowników".
Nie uśmiechało mi się towarzystwo Nentresa, ale lepiej jak jest w ten sposób niżby Logan i strażnicy musieli z nim walczyć, a nie znamy jego możliwości. 
Zeszliśmy na stołówkę, była to ogromna sala, jasna, pełna życia, zawsze współczułam personelowi, było nas dość sporo, rotacja była to prawda, ale odkąd się pojawiłam, mamy mniej strat i kilku nowych członków, co mnie cieszy. Ich praca nie należała do łatwych, nie mieli żadnych umiejętności, posiłków do sporządzenia mieli nie mało. Podziwiałam ich. Zauważyłam, że jedna z kucharek ma kompres na ręce, musiała się poparzyć dość mocno, każdy ruch sprawiał jej ból, wydawała posiłki z kilkoma innymi kucharzami, nie miała czasu na chwilę oddechu. Podeszłam do jej kolejki, mimo to że była dłuższa. Nentres dziwnie na mnie spojrzał. 
- Będziesz szybciej, zajmij nam miejsce, muszę coś załatwić. 
- Jak uważasz. 
Podeszłam w końcu do Angeli, przywitałam się z nią, czasem sobie rozmawiałyśmy wieczorami, gdy mogli odpocząć. 
- Witaj Angie, co Ci się przytrafiło w rękę?
- Ach skarbie to gonitwa, chwila nie uwagi i poparzyłam się słońce, z surówka chcesz?
- To może zaczekać, podaj mi dłoń.
- Ale po co kochana?
- Nie boj się, zaufaj mi.
Angie podała mi dłoń, delikatnie zdjęłam kompres i ja wyleczyłam. Podziwiałam ja poparzenie było dość poważne, a ta wspaniała kobieta nie narzekała. 
- Amy..to Ty jesteś...tą, o której strażnicy mówią?! Dziękuję Ci dziecko.
- Angie, to nic takiego, w razie czego mówcie, chętnie wam pomogę. 
Zauważyłam, że wielu strażników mi się przyglądało, Nentres przyglądał się tej scenie z zaciekawieniem.
- Przepraszam, że czekałeś, kolejka była długa.
- Zauważyłem, pomogłaś tej kobiecie, czy ona prosiła Cię o to?
- Nie, nigdy, nie miałaby śmiałości, dlaczego pytasz?
- Z ciekawości moja droga, z ciekawości. 
"Dziwna z Ciebie istota, gdybym Cię nie znał tysiące lat, pomyślałbym, że to na prawdę sprawia Ci przyjemność, ta bezinteresowność, co się z Tobą stało?"
- Smakowało Ci? - zabrałam jego talerz i złożyłam. Wyraźnie się zdziwił, że go o to zapytałam.
- Tak, było całkiem smaczne, to co teraz powinnaś odpocząć.
- Jeszcze nie teraz, poczekaj na mnie, posiedź chwilę, muszę coś zrobić. 
- Musisz?
-No dobrze, chcę coś zrobić.
Pozbierałam naczynia od zapominalskich i od oddziału, który biegiem opuszczał salę gotowy na walkę z bezdusznym. Pozanosiłam wszystko na kuchnię, pożegnałam się z nimi. 
- Teraz możemy iść, odwiedzimy jeszcze skrzydło szpitalne.
- Dobrze pomyślane...
-Ale co?
- Będą musieli dla Ciebie robić przysługi, gdy o to poprosisz, dobrze kombinujesz Wybrana. 
- O czym Ty mówisz? Nie musza dla mnie nic robić, robię to bo chcę, doceniam ich pracę, wkład w to co robią, czy to sprzątacz czy kucharka czy Strażnik, lubię pomagać.
Nentres przystanął wyraźnie zdziwiony, nie wiedział co ma odpowiedzieć, to przecież niemożliwe, żeby była taka inna.
- Nentres, no rusz się bo się zgubisz- zaśmiałam się, bo dziwnie wyglądał.
Po chwili wahania ruszył za mną. 

2 komentarze:

  1. Nentres taki milutki tu niby jej pomaga a myśli jakby ją tutaj porwać, zabrać czy co tam on chce z nią zrobić :D Amy jak zwykle pomocna i uczynna tu wyleczy kucharkę, tu pozbiera talerze, tu coś innego pomocnego zrobi normalnie złota dziewczyna :DDD Mam nadzieję, że Nentres przejrzy na oczy, że ona jest inna niż ta jego dawna wybrana XD Cóż mogę tylko życzyć Ci dużo weny i prosić o kolejne rozdziały :D Pozdrawiam :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cwaniaczek, ma swoje ukryte motywy, ale się zdziwi :)))

    OdpowiedzUsuń