Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 13 czerwca 2014

15. Wybrana

Odeszliśmy kawałek dalej od obozu, nie rozumiałam dlaczego byłam, aż tak wściekła na niego, jakby wściekłość ze mnie emanowała, wiem, że przesadził, wiem, że mu się należy, ale samą siebie przerażałam, powstrzymywałam się, żeby już mu nie przywalić.
Wściekłość rozsadzała mnie od środka, czekałam z niepokojem na wielkie BUM.
- Jesteś gotowa?
- Od urodzenia, zaczynam. - nie czekałam nawet kiedy umilkną w leśnej ciszy moje słowa, zaatakowałam, nie wiedziałam skąd znam tyle ruchów, byłam jak maszyna. Nie spodziewał się tego, kiedy uskoczył przed moim ciosem przywaliłam ręką w drzewo, nawet tego nie zauważyłam, nie odczuwałam bólu.
- Aż tak jesteś na mnie wściekła?
- Nie rozpraszaj się, nie ma taryfy ulgowej, zaczynam - biegłam wprost na niego, zamiast zadać cios, na który był przygotowany padłam na ziemię i go podcięłam, nie zdążył uskoczyć, szybko się podniosłam i przywaliłam mu po raz pierwszy.
- Nie jesteś sobą, co się z Tobą dzieje?
- Jestem tym kim chcecie bym była zabójczą trucizną...
Nie dałam mu odetchnąć, zarobiłam kilka ciosów, choć zgięłam się w pół nie zrobiły na mnie wrażenia, zupełnie jakbym była zdominowana przez drugą mnie pochłoniętą przez wszystkie frustracje jakich doznawałam od dłuższego czasu.
Odrzucił mnie w tył, był całkiem dobry i o tym nie mogłam zapominać, uderzyłam w drzewo, przez chwilę miałam problem ze złapaniem oddechu, ale szybko wróciłam do tej gry. Przywaliłam mu z łokcia w żebra, podcięłam i przywaliłam prosto w nos, usłyszałam trzask, zalał się krwią, chyba złamałam mu nos, o Boże co ja narobiłam !
- Do diabła, Amy!
W tym momencie jakby wszystko ze mnie uleciało, o co ja się złościłam tak w zasadzie, zrobiłam mu krzywdę!!! Nie powinnam swoich krzywdzić to niewybaczalne! Opadłam przy nim na kolana, bałam się go dotknąć, moje ręce dotknęły trawy...ona zaczęła wysychać, niknąć..jestem trucizną, niszczycielska część mojej osobowości doszła do głosu, nagle..wszystko zaczęło mieć sens. Moje ciało emanowało dziwnym jasnym światłem. W końcu poczułam się...kompletna, unosiłam się nad ziemią.
-Jeszcze kilka dni temu byłam cieniem, wędrującym między ludzkimi maskami. Twoja dłoń jest jak tarcza, chroni mnie przed zwątpieniem. Garnę się do ciebie jak dziecko potrzebujące oparcia, wykonujące pierwsze kroki, przy Tobie nie boje się upadać. Jeszcze chwila i zabierzesz nas do nieba…a ja będę tym skrzydłem, które pozwoli ci wzlecieć, tego którego tak szukałeś. a ja…nie boje się upadku z tak wysoka, bo złapiesz mnie gdy będę spadać…- dotknęłam jego twarzy i..opadłam na ziemię obok niego.
- Logan, przepraszam, o matko jak ja Cie przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło, pokaż nos, zaraz to naprawię!- nachyliłam się i zaczęłam go leczyć wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Przepraszam Cię ! Nie bój się mnie...ja w końcu przestanę świecić jak zad świetlika, przynajmniej mam  taka nadzieję, co ja narobiłam...
- Amy - złapał mnie za rękę - już dobrze, wszystko w porządku potrafisz przywalić to prawda, ale faktycznie świecisz się jak zad świetlika- roześmiał się- Nie boję się Ciebie, nie mam Ci niczego za złe, to co powiedziałaś, było piękne, nie pozwolę Cię skrzywdzić, zranić. To prawda szukałem Cię przez całe dotychczasowe życie, a Ty byłaś tak blisko, jesteś nasza nadzieją.
- Tak...już to słyszałam - zabrałam rękę, poświata w końcu zniknęła, co mnie ucieszyło i to bardzo, nie uśmiechało mi się przezwisko "świetlik", a gdzie bym spała? Chyba w najciemniejszej jaskini..  Pragnęłam usłyszeć coś z głębi serca, a czuć kolejnej presji na mych barkach.
- Czy coś się stało?
- Nie, wszystko gra jestem zmęczona, pójdę spać dobranoc- zebrałam się i kierowałam do obozu. Nie pozwolił mi na to, złapał mnie za rękę i znalazłam się w jego objęciach.
- Zraniłem Cie prawda?
- Logan, ja..
- Zraniłem. Chce być oparciem dla Ciebie, byś mi ufała, bezgranicznie, chcę na to zapracować. Ja sam często wątpię, a Ty jesteś jak światło w tunelu, przy Tobie staję się lepszym człowiekiem, jestem szorstkim mężczyzną, wiesz o tym.
- Nie obiecywałeś, że będzie lekko.
- Nie obiecywałem, a bardzo bym chciał, żeby było Ci lżej. Nie upadniesz bo ja Ci na to nie pozwolę, nie opuszczę Cię, choćby nie wiem co. - przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.
Wtuliłam się mocno, choć sama nie jestem pewna czy to dla mnie dobrze, żadne z nas tego nie planowało.  Potrzebowałam tego...jego wsparcia i akceptacji.  Jest moją drogą.

2 komentarze:

  1. Kolejny rozdział i kolejna świetnie napisana notka, jesteś cudowna :DDD Logan pewnie myślał „kobieta mnie bije ;((„. Nieźle mu przywaliła w nos :DDD Ale oczywiście wiesz ja nie jestem za przemocą w rodzinie ^.^ Ale i tak najlepsze co było w tej notce to porównanie do zadu świetlika, normalnie przy tym dostałam napadu śmiechu, głupawka mnie dopadła :DD Czekam na więcej, pozdrawiam i niech wena będzie z Tobą :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście nie będzie takim świetlikiem na stałe, biedna nie do końca rozumie co się z nią dzieje :) i do tego ten męski świat.

    OdpowiedzUsuń