Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

poniedziałek, 30 czerwca 2014

84. Karty na stół

Przygotowałam się na kolejne natarcie, Michael bywał bezlitosny, nie ugnę się nie mogę, wzmocniłam swoją obronę najbardziej jak umiałam, przynajmniej na chwilę obecną. Ponowił atak,  był mocny, czułam, że moja obrona nie jest szczelna. 
- Logan, tak? No proszę jednak nie lubisz tylko mięśniaków, mam szansę - mruknął Michael
- Zamknij się - powiedziałam.
- A tu Cię boli...nieźle z Tobą pogrywał, nie masz za nim co płakać, bardzo szybko i intensywnie się pocieszyłaś...
Wkurzyłam się, nie wiem jak to zrobiłam, ale stworzyłam silny mur, wokół mojego umysłu, kiedy mi się to udało i był na tyle mocny zrozumiałam, ze to nie wystarczy, zbudowałam kolejne ściany i zamknęłam go wewnątrz mego umysłu. Nie znoszę jak się gra nieczysto zwłaszcza z moimi uczuciami.
- Trenujesz ją, wszystko rozumiem, ale obrażać Ci jej nie dam, po tym co robiłeś tym dziewczynom, nie masz prawa jej oceniać - zdenerwował się Thunder.
Widziałam jedynie jak Michael przerażony obracał głowę w jego stronę, czy to był lęk? Tak i owszem, dał się złapać małej dziewczynce w pułapkę. Kotek zapędził myszkę wprost do pułapki.
- Co Ty mi zrobiłaś?
- Mmm muszę przyznać, że ciekawie mi to wyszło, nie przeczę.
- Wypuść mnie!
- Jeszcze nie, mamy do pogadania.
- O czym chcesz rozmawiać?
- Trenujesz mnie i jestem Ci za to wdzięczna, na prawdę, tracisz swój czas, by pomóc komuś kogo nawet nie znasz, za to Ci dziękuję. Jeśli będę coś mogła dla Ciebie zrobić to zrobię to chętnie, wyleczę Cię bez czekania na koniec treningu, oparzenie było mocne, przepraszam Cię za to, ale myślę, że zasłużyłeś.

- Wyleczysz mnie dzisiaj, od tak? Skąd ta zmiana w Tobie, wojowniczko? Muszę przyznać, że to cholernie seksowne gdy Ty rozdajesz karty.
- Eh, Michael...
- No dobra, dobra...musisz przywyknąć już taki jestem.
- Proszę o jedną rzecz, nie potrafię zablokować ci dostępu do moich wspomnień, wiem, że je zobaczysz, urywki, nie wiem czy wszystko, niektóre do teraz są dla mnie bardzo bolesne, nie chcę byś je komentował, uszanuj moją prywatność chociaż w ten sposób.
- On wie?
- O czym?
- O tym, że byłaś chłostana i cierpiałaś, bo Twój przyjaciel nie pozwolił Ci się leczyć?
- Nikt tego nie wie.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałaś?
- Dla Nentresa walczyłam by odzyskał brata, jest jednym z...ze strażników, nie chcę by go rozliczali za błędy z przeszłości, nie chcę by go skazali. Przyjaciele obwinialiby się za zwłokę w wyprawie po mnie, nie mogę do tego dopuścić, to by było nie w porządku.
- Zawsze się tak troszczysz o innych?
- Walczę o to co słuszne.
- Dobrze, rozumiem, niektóre fakty z Twego życia są nieprzyjemne, współczuję Ci. Nie skrzywdzę Cię, możesz mi zaufać.
- Dziękuję, dość przerwy mój trener czeka, chyba chce mi dokopać za obijanie się jak myślisz? - Michael uśmiechnął się do mnie, a ja uwolniłam nas z pułapki.
Złapałam większy oddech, wróciliśmy oboje, nic nie sknociłam.
- Myślę, że masz na dziś dość, jest już późno, to była całkiem ładna zagrywka, jestem pod wrażeniem Wybrana - skłonił lekko głowę w uznaniu, a ja się zdziwiłam.
- Skoro chcesz już iść jest jeszcze jedna rzecz, którą chcę zrobić - podeszłam do niego odwinęłam opatrunek, rana wyglądała paskudnie, Michael się skrzywił. Dotknęłam delikatnie jego ramienia i za kilka chwil po ranie było tylko niemiłe wspomnienie, Thunder patrzył na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział, uszanował moją decyzję.
- Dziękuję, przyjdę jutro z rana, bądź gotowa i dobrze się wyśpij, jutro ci nie odpuszczę. Trzymajcie się.
- Postaram się, śpij dobrze - rzuciłam mu na odchodne.
Michael zszedł na dół, pożegnał się z Jennifer, był na nią zły, że będzie musiał robić za niańkę jakiejś miejscowej panny z misją, miał przecież ciekawsze rzeczy do roboty o wiele, ale po tym spotkaniu musiał niechętnie przyznać, że nie uważał tego czasu za stracony.  A ona, była niezwykle zajmującą osobą, już wiedział o niej dużo, a dowie się jeszcze więcej, z każdym atakiem broni się zacieklej, jest pojętna. Zatrzymał się pod jej oknem i przez chwilę wpatrywał w nie. Wiele wycierpiała i to nie było w porządku, czuł się jakby czytał z niej jak z otwartej księgi, chciał poznać więcej i jednocześnie bał się co zdoła zobaczyć. Miał przeczucie, że to nie będzie nic dobrego, ruszył dalej ciemną uliczka w stronę domu ciekawy czym go zaskoczy następnego dnia.
Logan wrócił zmęczony do domu, odkąd Amy zniknęła nie dzieje się zbyt dobrze, ataki się nasiliły, strażnicy nie nadążają się leczyć, do tego jeszcze jakaś inna niepokojąca forma aktywności. Tęsknił za nią i nie tylko on, czuł, że ludzie mają do niego żal, potrafił z tym żyć, ale nie potrafił żyć w niepewności czy jej nic się nie stało. Zawołał więc do siebie Xandera, był pewny, że jeżeli się z kimś skontaktuje będzie to właśnie on. Wszedł do jego gabinetu, miał rękę na temblaku, wystarczyła chwila nieuwagi, oberwał zasłaniając Lilien. Psioczył pod nosem pół dnia, ale zrobił to dla Amy, by znowu nie czuła się niepotrzebnie winna.
- Jak ręka? - zagadał Logan.
- Bywało lepiej, serum trochę pomogło, do jutra powinno być znośnie, o co chodzi?
- Miałeś od niej jakieś informacje?
- Nie.
- Nie chcę wiedzieć gdzie jest, zmuszać do powrotu...na razie, ale chcę wiedzieć czy jest cała, możesz spróbować zdobyć taka informację dla mnie?
- W jakim celu chcesz to wiedzieć? Bo się martwisz czy po prostu chcesz mieć pewność, że pójdzie na rzeź kiedy będzie trzeba?
- Co też Ci przyszło do głowy, martwię się bo mi na niej zależy, czy to nie jest oczywiste?
- To dlaczego nasłałeś na nią bezdusznego?
- Skąd to wiesz?!
- Ona mi powiedziała.
- Jak to? Ona wie?! Jak to możliwe?! Kiedy?!
- Znalazła informacje, nie ufa Ci już.
- Dlatego odeszła?
- Wróci jak znajdzie to czego szuka, jest silna nic jej nie będzie, zawaliłeś, zanim znowu wpadniesz na taki genialny pomysł, lepiej go skonsultuj.
- Musiałem, nie było już czasu, uciekłaby, albo wezwała gliny, że za nią chodzę.
- A skąd wiesz? Sprawdziłeś? Prawie wchłonął ją bezduszny, tak długo zwlekałeś...nie powiedziała Ci, co? Po prostu czekaj...i nie dręcz jej już, jest szczęśliwa z nim, zaakceptuj to, bo kiedy wróci nie będzie się z tym kryć - wyszedł trzaskając drzwiami, po prostu nie mógł udawać głupca i wierzyć w cudowne zamartwianie się o nią dobrego lidera- "Amy, jak ty z nim tak długo wytrzymałaś?" - pomyślał i uśmiechnął się, mając nadzieję, że ona słucha i rozumie, bo zawsze rozumiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz