Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 20 czerwca 2014

57. Oczekiwanie na cud.


Zgodnie z planem o 13.00 Xander zjawił się, by zmienić Logana.
- Xand...dziękuję, zawaliłem ostatnio zbyt wiele rzeczy, przy niej nie jestem sobą, szaleje na samą myśl, że ją stracę, nie wiem już co robić...
- Na początek nie daj jej umrzeć, to możesz zrobić tylko Ty.
  - A co potem?
- Walcz i bądź zawsze przy niej...i bądź sobą. 
- Przy niej być sobą to ciężka sprawa...
- to pomyśl co ja przeżywam, kiedy nie mogę jej dotknąć - uśmiechnął się smutno Xander.
- Wybacz stary, nie powinienem był w ciebie wątpić. 
- Mam wrażenie, że ona zaczyna coś czuć do mnie.. to początki, więc zduś to w zarodku, zmądrzej, to taka przyjacielska rada. 
- Dzięki za szczerość...martwi mnie to, bez obrazy.
- Bez obrazy, mnie nie...- roześmiali się obaj i zerknęli na śniącą Amy.


Logan wyszedł z sali i udał się do ambulatorium oddać jeszcze jedną dawkę krwi, zrobi jeszcze jedną porcję leku dla niej zanim pójdzie spać.  Xander usiadł przy niej, jej ręka była cieplejsza niż poprzednio, taki drobny gest, a wywołał uśmiech na jego twarzy, walczy. Dzięki bogu, jego mała księżniczka się nie poddała. Ariel wsunęła się do sali i uśmiechnęła do Xandera.
- Dobrze, że to Ty tu jesteś....a nie on, mam wyrzuty sumienia, za wszelką cenę chciała mnie chronić i zrobić ze mnie znów człowieka, a teraz sama walczy o każdy oddech. Jaka jest ze mnie przyjaciółka, Xand?
- Jesteś bardzo dobrą przyjaciółką, podjęła to ryzyko, bo jesteś dla niej tego warta, przejęła Twój ból bez wahania, chciała byś była szczęśliwa z nim.
- Zaraz wyruszamy na zwiady, bierzemy ze sobą Megan, by się zaznajomiła jak to wygląda. Musiałam tu przyjść...jest jakaś poprawa?
- Jest, zaczęła walczyć, jej skóra jest cieplejsza. Dla mnie to bardzo dużo,  bądźcie bardzo ostrożni.
Ariel wyszła z sali i udała się po Megan, zostawiając wszystko w rękach Xandera.
 Po małym odpoczynku Logan, podpisał dokumenty, z którymi zwlekał i puścił je w obieg, zebrał kilka ze sobą, posiedzi z nią i nadrobi zaległości swoje i jej, nie może się przemęczać kiedy wróci...jeśli wróci. Musi wrócić.  Zabrał z laboratorium kolejną dawkę leku i pospiesznie udał się zmienić Xandera.
Kiedy wszedł dr Jefferson odłączał Amy od aparatury.
- Co się dzieje?! - zapytał zdezorientowany
- Spokojnie, zaczęła samodzielnie oddychać, mamy poprawę - powiedział dr Jefferson.
- Całe szczęście, mam kolejną dawkę - podał lekarzowi destylat swojej krwi.
- Druga dawka, nie powinieneś oddawać tyle krwi jednego dnia, to niebezpieczne dla Ciebie.
- Wiem, ale jestem jej to winien, jadłem duży obiad, wziąłem dodatkowo żelazo.
- Odpoczywaj i następne takie numery konsultuj ze mną, może i jesteś liderem, ale za Twoje zdrowie ja odpowiadam - dr opuścił salę, przysłuchujący się wszystkiemu Xander chrząknął.
- Dzięki, że przy niej posiedziałeś, to dobra nowina, może niedługo się obudzi.
- Musisz o siebie też dbać, ona potrzebuje czasu by dojść do siebie. Wyciągnąłeś ją z najgorszego, jesteśmy Ci za to wdzięczni.
- Nie ma potrzeby, poradzę sobie, idź odpocznij później zajmij się wieczorną odprawą, ja przejrzę jej dokumenty, napisz proszę raport o Megan i cała dokumentację, byleś przy tym. Nie chcę zasypać jej zaległościami, uporam się z nimi.
- Zajmę się tym, pilnuj jej, do zobaczenia - Xander ucałował Amy w czoło - Może w końcu wypocznie jak należy.
- Może.
Logan jak obiecał czuwał przy niej wiele nocy, nie odstępował jej na krok, ku radości dr Jeffersona powróciła zdolność samoleczenia, będzie tylko lepiej, pozostaje czekać na jej przebudzenie.
- Dzisiaj Megan zrobiła spore postępy, miałaś rację, jest bardzo uzdolniona, z Nentresem ich coś połączyło więcej, ale ja myślę, że o tym wiedziałaś, staram się żebyś była na bieżąco, śpij kochanie ile musisz, abyś tylko do mnie wróciła - Logan głaskał Amy po dłoni, każdego wieczoru opowiadał wszystko co się wydarzyło. Sam nie wie kiedy zasnął, śnił mu się cud, marzył o tym samym każdej nocy, aby Amy się obudziła.
Obudziłam się, musiało być dość wcześnie, jeszcze przed wschodem słońca, niebo było ciemne, chyba cierpię na bezsenność, ostatnio tak wczesne pobudki zdarzały mi się zbyt często, ale nie byłam senna. Ale chwileczkę, to nie jest mój pokój jest stanowczo zbyt jasny, co to za szum, dlaczego tak trudno mi się obrócić? Rozglądnęłam się po sali...byłam w szpitalu, wszędzie było pełno maszyn, co się dzieje? Niewiele pamiętałam, poruszyłam ręką....ktoś tu jest, zakaszlałam, miałam sucho w ustach, spróbowałam się lekko unieść, Logan? Był tutaj całą noc? Nie wróży to niczego dobrego, musiałam sobie coś zrobić, tak przypuszczam. Dotknęłam jego twarzy, wyglądał na wykończonego, może uda mi się go obudzić, powinien wrócić do swojego łóżka. Ocknął się i spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha!
- Amy kochanie! Obudziłaś się, już wszystko dobrze? Dobrze się czujesz? - nie wiedziałam co powiedzieć, trochę bolała mnie głowa, zasypał mnie milionem pytań, dotknęłam palcem jego usta, by zamilkł na chwilę, czułam się jakbyśmy się nie widzieli całe wieki, pocałowałam go, przytulił mnie mocno.
- Dr Jefferson!- nacisnął lampkę przy moim stoliku, nie miałam pojęcia po co i skąd ta cała afera, nic nie rozumiałam.
Ariel zgięła się w pół, zrobiło jej się słabo i coś poczuła, coś czego nie potrafiła określić, wiedziała jedynie,  że ma to związek z Amy.
- Ariel, wszystko gra? - przytrzymał ją Silyen
- Nie wiem, to Amy poczułam jakieś drżenie...coś się dzieje - wymamrotała Ariel.
- Wracajmy - szepnął Silyen.
Dr Jefferson badał mnie dość długo, nie wiem po jakiego grzyba, nic nie chciał mi powiedzieć.
- Amy, byłaś w śpiączce, ledwo Cię uratowaliśmy, myśleliśmy, że już po Tobie. Gdyby nie Logan tak by pewnie było. Co Ty zrobiłaś? Cokolwiek to było, nie może się powtórzyć..- powiedział dr Jefferson
- Mam luki w pamięci, nie potrafię odpowiedzieć na te wszystkie pytania - w zasadzie, na niektóre nie chciałam odpowiadać, zaczynałam sobie wszystko powoli przypominać, ale nie chciałam się tłumaczyć.
- Pobrałem ci krew do badań, oszczędzaj się, dam ci znać kiedy będziesz mogła wyjść ze szpitala. ?
- Doktorze, bardzo dziękuję za opiekę.
- Zdrowiej Amy, jesteś nam potrzebna - uśmiechnął się i opuścił moja salę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz