Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

piątek, 13 czerwca 2014

12. Dziwne relacje

Wyszłam z wanny, mm tego było mi trzeba, trudy dnia odpłynęły gdzieś daleko, teraz tylko sen, a rano trening z...miałam gościa, w półmroku stał Logan, pierwszą myśl jaką miałam, to, że może się coś stało. Przyglądał mi się chwilkę, jakby się wahał.
- Logan, czy coś się stało? - odwrócił się do mnie kiedy podeszłam niepewnym krokiem.
- Przyszedłem życzyć Ci dobrej nocy - objął mnie delikatnie, spojrzał w oczy, pogłaskał po policzku, nachylił się i mnie pocałował. Delikatnie, czule, tak tęsknie, nie spodziewałam się tego, świat przestał istnieć liczyła się tylko ta chwila, on i ja.
- Śpij dobrze Amy - szepnął, pocałował mnie w czoło i wrócił do siebie.
- Dobranoc Logan..
O 4.00 weszłam na salę gimnastyczną, postanowiłam wcześniej się rozgrzać, żeby nie wyjść na skończoną łamagę. Lubiłam pływać i to bardzo, ale ćwiczeń czy biegów nie trenowałam od bardzo dawna. Porozciągałam się trochę, poćwiczyłam, kiedy otwarły się drzwi do sali, wszedł lekko zaspany Logan, zdziwił się kiedy mnie zobaczył, chyba się nie spodziewał mnie o tej porze, albo kogokolwiek.
- Cześć...
- Cześć, a co ty tu robisz tak wcześnie?
- Wygląda na to, że to samo co Ty,  dawno nie ćwiczyłam, wolę pływać, a nie chcę za bardzo odbiegać od waszego poziomu.
Podszedł do mnie i dotknął moich pleców.
- Daj sobie trochę czasu, nie bądź niecierpliwa, jeszcze nas przegonisz.
Czułam jak mnie głaszcze, sytuacja robiła się napięta, nie wiedziałam czego oczekiwać i czy w ogóle powinnam.
- Tak jest,  czas na mój wycisk.
- Bierzmy się do roboty.
Nauczył mnie jak biegać szybciej i się tak nie męczyć, w jakich momentach powinnam przyspieszyć, ile siły wkładać w każdy krok. Dobraliśmy odpowiedni zestaw ciężarków, poczułam wszystkie mięśnie, to będzie bolało.
Po treningu poszłam wziąć prysznic, zjeść śniadanie, musiałam się udać do skrzydła szpitalnego, miałam sporo papierkowej roboty, musiałam ją nadrobić, po wyleczeniu całego skrzydła szpitalnego "kolejny wycisk od Logana" muszę się zastanowić przed kolejnym wybrykiem, bo przestają mi się one opłacać.
Od roboty oderwał mnie Logan był jakiś niespokojny strasznie mu się śpieszyło.
- Chodź ze mną do laboratorium, muszę Ci coś pokazać.
- Jak mus to mus - poszłam posłusznie.
Dziwnie na mnie zerkał, pokazał mi sekcje badań, czego tu nie mieli, imponujący sprzęt.
- Chciałbym byś oddała krew razem ze mną do badań nad serum wspomagającym rekonwalescencję. Będziemy bardziej efektywni, nie będziesz tak obciążona, jeśli się uda.
- Faktycznie zaserwowałeś mi dziś wycisk, nawet krwawię dla Ciebie- roześmiałam się, gdy leżeliśmy na fotelach, było to strasznie monotonne. Kira była profesjonalistką nie poczułam ukłucia, pewnie ma dużą wprawę, ciekawe co odkryją w mojej krwi.Dziwnie się czułam w jego towarzystwie, gdy nikt nie patrzył głaskał mnie palcem po dłoni.
- Nudzi Ci się? - szepnęłam
- Znam o wiele ciekawsze zajęcia, jeśli już o to pytasz.
- Wierzę, dlatego jeśli to propozycja muszę odmówić, mój szef nie byłby zadowolony ani wyrozumiały, mam dużo papierów do uzupełnienia.
- Ten Twój szef to straszny sztywniak, nie pozwala Ci się zrelaksować
Wykorzystałam moment, że odłączyli mnie pierwszą, zabrałam się z łózka i powiedziałam:
- Być może trochę, ale ja go tam lubię... na swój sposób. Trzymaj się.
Trochę kręciło mi się w głowie, ale wolałam zniknąć mu z pola widzenia.
Z kart medycznych mogłam się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy, zdolności, wady, zalety, zabiegi strażników. Małomówny Colin jest bardzo szybki, w jego aktach jest dużo zasług, jest jednym z lepszych strażników. Jack jest jak tarcza, blokuje ataki i odpycha.
Od czytania oderwał mnie alarm, w mieście nastąpił atak bezdusznego, część oddziałów ruszyła do walki, Logan został ze mną i kilkoma strażnikami. Nadzorował taktykę z centrali, sensorzy telepaci przekazywali informacje, miałam okazję zobaczyć to z bliska, atak był dziwny, bo stwory atakowały jednocześnie w rożnych częściach miasta.
Przyjeżdżali pierwsi ranni, na zewnątrz budynku segregowałam ich według stanu, poważnie rannych leczyłam sama, drobne urazy zsyłałam do skrzydła szpitalnego.
O nie, poczułam wibracje, Jack, który mnie wtedy ubezpieczał, osłonił przed atakiem bezdusznego, natychmiast zjawił się Logan i zaczęła się walka. Schowałam się z boku jak mi kazał, ale zaraz nadeszły dwa kolejne bezduszne monstra. Oberwałam kilka razy, odcięli mnie od strażników, miałam wrażenie, że to ja byłam ich celem, czy to możliwe, że są na tyle inteligentne, że wyczuwają we mnie aż tak duże zagrożenie? Przed silnym atakiem osłonił mnie Jack, jego tarcza nie wytrzymała, bezduszny rzucił nim jak szmaciana lalką, podniosłam jego miecz, który leżał na ziemi, starałam się do niego dotrzeć, raniłam bezdusznego kilka razy, w moją stronę biegł Logan, załatwił kilku.
Były niesamowicie silne, ostre zębiska i pazury, jak dzikie bestie, wbiłam w jednego miecz, zraniłam go i biegłam opatrzyć Jacka...niestety było już za późno, nie to niemożliwe, próbowałam i próbowałam, nie oddychał, wszędzie było pełno krwi, płakałam, ciągle próbowałam, nie chciałam się poddać, przecież nie mógł zginąć, nie pozwolę na to! Straciłam kontakt z rzeczywistością, Xander odciągał mnie od Jacka siłą do budynku, bezduszni zostali zmuszeni do odwrotu. Załamałam się, on zginął za mnie, przeze mnie, nie potrafiłam mu pomóc, co ze mnie za lekarka?! Siadłam na ziemi cała w jego krwi i płakałam. Czułam na sobie wzrok zebranych, pewnie obwiniali mnie za to co się stało, sama siebie obwiniałam. Logan podszedł do mnie i ujął moja twarz w dłonie.
- Amy już dość, wystarczy, nie obwiniaj się, robiłaś co mogłaś. Pamiętasz co ci mówiłem? Do śmierci najbliższych nigdy nie zdołasz się przyzwyczaić, a to co się stało to wina nas wszystkich, w dużym stopniu moja wina. Wymagaliśmy od Ciebie zbyt dużo, wręcz niemożliwego, jakbyś była władcą życia i śmierci, jakbyś była bogiem, staliśmy się pewni siebie, zbyt pewni, zbyt nieostrożni. - to mówiąc objął mnie i przytulił przy wszystkich strażnikach- Chodź, zmyjemy tą krew.
Kiwnęłam głową posłusznie, trudno mi było odezwać się, zebrać myśli.
- Muszę wrócić opatrzyć rannych
- Wrócisz, poczekają chwilę - zabrał mnie do łazienki, pomógł zmyć większość krwi, następnie wróciłam do opatrywania rannych, odzywałam się tylko wtedy kiedy musiałam, nie płakałam, nie miałam czym.  Myślałam o Jacku, chciałam by zaznał spokój, by mi kiedyś wybaczył.

2 komentarze:

  1. Logan z cheerleaderki zmieni się w podglądacza, który nachodzi swe biedne ofiary… hahaha :DDD Biedna Amy obwinia się o śmierć Jacka ;( jak mogłaś go zabić no jak się pytam ;(( Ehh no cóż nikt żyć wiecznie nie będzie, ale Jack był młody miał tyle planów, świat stał przed nim otworem… a tu przychodzi taka Agatka i go zabija no nie ładnie nie ładnie :DD Życzę dużo weny by historia się ciągnęła i ciągnęła jak moda na sukces xDD Pozdrawiam :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że trochę z nami pobędzie ta historia, bo mam wiele pomysłów :), ale czy pobije mode na sukces tego nie wiem.

    OdpowiedzUsuń