Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

poniedziałek, 16 czerwca 2014

19. Wypadek

"Jakiś napakowany strażnik nie będzie mi mówić, co mam robić! Czy ona tego nie widzi?! Dlaczego jest tak zaślepiona, powinna to zrozumieć! Jest kimś lepszym od strażników i tych godnych pożałowania ludzi, im wcześniej to zrozumie tym dla niej lepiej! Jesteśmy ponad tym wszystkim! Dlaczego chce tak żyć?!"
Odepchnęłam go, byłam obolała, dlaczego tyle w nim frustracji, do jasnej cholery!
- Robisz mi krzywdę! Opamiętaj się trochę!
- Idziemy w tamta stronę, nie jęcz, tylko chodź.
Zobaczyłam Logana, jego noga była dość poważnie uszkodzona, bałam się, że wda się zakażenie, co spowolni regenerację...lub się wykrwawi. Nikt nie jest wieczny.
- Przenieś mnie do Logana, jest tam, jest poważnie ranny.
- Nie, tam też masz rannych, tam jest zbyt dużo bezdusznych, musiałabyś z nimi walczyć.
Nie wytrzymałam, uderzyłam go mocno...ten huk długo będzie brzmiał mi w uszach zagłuszany przez krzyki walczących strażników i bezdusznych.
- Ja nie pytałam Ciebie o zdanie! Nie pytałam o Twoją cholerną opinię, ja decyduję, wydałam Ci rozkaz, a Ty masz mnie słuchać! Bo jak nie to Cie zniszczę!
- I jak wtedy do niego dotrzesz? Jesteś zdana na moją łaskę kobieto, czy Ci się to podoba czy nie.
Nie wiem nawet kiedy zaczęły lecieć mi łzy, nie wiem czy to przez dym, czy z powodu frustracji, straciłam całą siłę...miał racje byłam na jego łasce.
- Proszę....Cię...- nie patrzyłam mu w oczy.
Przyglądał mi się badawczo.
- A niech Cię!- objął mnie delikatnie i znalazłam się przy Loganie.
- Amy, Ty płaczesz?
- Nie, to przez dym, Nentres mnie tu sprowadził, Xandowi nic nie jest - pogłaskałam go po twarzy, nie chciałam tłumic w sobie uczuć. Martwiłam się, tak strasznie się o niego martwiłam. - Już się za Ciebie biorę- zamknęłam oczy wyleczyłam go.
Pogłaskał mnie po twarzy.
- Nie lubię kiedy płaczesz.
- Wiem, dostałeś ode mnie mały bonus, powinno zwiększyć i przyspieszyć Twoja regenerację, daj znać czy poskutkowało.
- Nentres, nie robię tego chętnie, jednak nie zawiodłeś, dbałeś o jej bezpieczeństwo, ochraniaj ją, pomóż dotrzeć do rannych, a ja zajmę się walką, mogę na Ciebie liczyć?
Nentres spojrzał na mnie, przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
- Poradzę sobie z nią, idź.
Logan się uśmiechnął, ucałował mnie w czoło i poszedł ratować przyjaciół.
- Dziękuję Ci, to wiele dla mnie znaczy.
Objął mnie w pasie i przenosił do rannych, szybko wracali do akcji, odzyskiwaliśmy przewagę. Byłam zmęczona, on pewnie też, straciłam czujność, zaskoczył mnie bezduszny. Wyglądał jak wielki pająk, na końcach nóg miał dłonie, był cały obślizgły,  jego zęby były olbrzymie, oczy świeciły ostrą czerwienią, zaczął krzyczeć. Oj niedobrze, bardzo niedobrze. Zaatakował mnie pierwszy, odskoczyłam, dotknęłam jego łapę i zadziałało, zaczął się rozpuszczać, strasznie krzyczał, tym razem z bólu.  Zamieniał się w dziwny śluz, który stopniowo zanikał, czy każdy w ten sam sposób będzie się rozpuszczał? Kolejne podejście, złapałam jego drugą łapę, ale nic się nie wydarzyło. O kurcze, złapał mnie , zamachnął się i już miał we mnie uderzyć kiedy, przede mną zjawił się Nentres, zasłonił mnie swoim ciałem. Krew popłynęła z jego ust, objął mnie jedną ręką.
- Jesteś cała?
-Nentres...uważaj, proszę Cię. Nic mi nie jest- automatycznie dotknęłam jego brzucha, by go wyleczyć, ale zdjął moja dłoń.
- Nie teraz, mała. Odwrócił się do bezdusznego i zrobił coś dziwnego, z jego palców wyszła cienka smuga światła, pocięła stwora na kawałeczki. Na tym jednak nie koniec....jednym ruchem reki, załatwił wszystkie potwory, które pozostały. Wyglądał koszmarnie, był wykończony, opadł na ziemię. Mocno krwawił, podbiegłam do niego.
- Hej, nie rób mi tego, jestem tu, przy Tobie - położył swoją dłoń na mojej.
- Wiem, jesteś na prawdę nieznośna - stracił przytomność.
Cokolwiek to było, było dla niego niebezpieczne, nie widziałam u nikogo takich obrażeń. Leczyłam go do późna bez przerwy, dopiero wtedy jego stan delikatnie zaczął się poprawiać. Co to do diabła było? Domyślam się, że jego ostatecznością. Logan przyniósł mi kawę i coś do jedzenia, wypiłam tylko kawę, nie chciałam przerywać procesu leczenia, bo nie wiedziałam czym się to może skończyć. Nad ranem, było w porządku, ale mimo to nie puszczałam jego dłoni, pierwszy raz miałam do czynienia z czymś tak złożonym. Nie mam pojęcia kiedy przysnęłam.
"Gdzie ja jestem? Żyję? Na to wygląda, czuję się całkiem dobrze, eh i po co mi to było? Dlaczego ona zawsze wpada w tarapaty? Dlaczego zawsze chce wszystkim pomóc? Co to? Była tu przez cała noc?"Nentres delikatnie pogłaskał ją po głowie. Wysunął się z szpitalnego  łóżka, wziął ją na ręce, położył i szczelnie otulił kołdrą. Była wykończona. " I po co Ci to wszystko, mała? Nie rozumiem dlaczego mimo wszystko się tak narażasz?" Zauważył nie ruszoną kolację, ruszył do kuchni po coś do jedzenia dla niej, nie będzie miała wyjścia, musi zjeść.
Co prawda już dawno minęła pora wydawania posiłków, ale może jak poprosi...będzie miły to mu pomogą? "Co do jasnej...ja miły? Schodzę na psy!" Chociaż u niej to zawsze skutkowało, może tak trzeba, dla niej spróbuje.
- Witam, jest tu kto?
Podeszła Angie, wyglądała na zmęczoną.
- Pora wydawki już minęła, co się stało?
- To nie dla mnie, chodzi o Pani znajomą o Amy, od wczorajszego obiadu nic nie jadła, jest w skrzydle szpitalnym, czy mogę poprosić o kilka kanapek dla niej, kiedy się obudzi dopilnuję by zjadła.
- Sam pewnie tez nic nie jadłeś, co? Wszystko z nią w porządku? Zaraz wam coś przygotuję!
- Proszę, nie robić sobie mną kłopotu, siedziała przy mnie całą noc, swoim kosztem. Zależy mi by zjadła.
- No proszę, proszę, ktoś tu ma wyrzuty sumienia, odpuszczę Ci tylko i wyłącznie dlatego, że ona by tego nie chciała, ale jeśli jeszcze raz powtórzy się taka sytuacja, osobiście ci wkopię, ma się rozumieć? - Xander oparł się obok niego o blat.
- Rozumiem, to nie jest Twoja sprawa, jednak jej w jakiś sposób na Tobie zależy i choć tego nie rozumiem, nie chce jej krzywdy.
Zabrał wielki talerz z kanapkami i napoje, podziękował Angie i wrócił do skrzydła szpitalnego.

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze fantastyczny. Myślę, że Nentres się trochę zmieni przynajmniej mam taką nadzieję :DD Poświęcił się żeby ją ochronić no no robi postępy i jeszcze poszedł jej po jedzenie cóż mam nadzieję że zacznie się zmieniać na lepsze bo jak na razie to zachowywał się jak rozkapryszone dziecko :DD Pozdrawiam i dużo weny niech się ona Ciebie trzyma i nie puszcza :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihhihi, zobaczył, że jest uparta, inna od kobiet, które znał dawniej. Zachowuje się inaczej, niż ludzie na co dzień i nie zdaje sobie z tego sprawy :)

    OdpowiedzUsuń