W skrzydle szpitalnym podleczyłam kilku strażników, słyszałam, że kolejny oddział wyruszył do walki, zaczynałam się niepokoić o nich...o Logana. Zmartwiłam się trochę.
- Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie - szepnęłam zapominając, że mam ogon.
- Komu?
- Eeee....nie ważne...zapomnij o tym - zaczęłam go wymijać, złapał mnie za rękę, dość mocno.
- Odpowiedz mi na pytanie, natychmiast!
- Aaaa! To boli, przestań!
- Ma boleć i będzie bolało, dopóki mi nie odpowiesz na pytanie!
Przeraził mnie, usłyszałam kroki, ktoś biegł w nasza stronę.
- Amy, jesteś potrzebna na polu walki, Nentres przenieś ją tam bezpiecznie, polecenie lidera. Odpowiadasz za nią, pamiętaj o tym.
Nentres rozluźnił uścisk, a ja wyrwałam rękę, co za kretyn, jednak ma tylko przebłyski dobrej woli kiedy mnie nie wkurza. Pobiegłam szybko po apteczki, wsunęłam mój sztylet, byłam gotowa, ale najgorsze dopiero przede mną.
Stanął przede mną, miał swój miecz ze sobą. Patrzył na mnie gniewnie, bałam się, że przeniesie mnie gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
- Mogę Ci zaufać?
- Obawiam się, że nie masz wyboru.
Objął mnie mocno, dziwnie się z tym czułam.
- Dlaczego drżysz? Zimno Ci?
- To nic takiego, nie jest mi zimno, chodźmy już.
- Jak sobie chcesz. Nie przeniosę nas na pole walki, byś nie trafiła w krzyżowy ogień, podejdziemy kawałek.
- Dobrze. Rób co musisz. - bałam się...nie było mi zimno.
W mgnieniu oka znalazłam się na skraju lasu, gdzie walka miała swój początek. Lekko odsunęłam się z jego objęć, czułam się niezręcznie, z nim nigdy nie wiadomo w jakim jest nastroju. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu ścieżki i znalazłam rannego strażnika, wiedziałam, że żyje, czułam to. Leżał bardzo nisko w dole, musiałam się do niego dostać. Ruszyłam po zboczu, poczułam uścisk na dłoni.
- A ty gdzie się wybierasz?! Powinniśmy się udać w stronę miasta, przestań utrudniać zwykłe polecenia, jesteś strasznie irytująca!
- Tam jest ranny strażnik, kiedy go opatrzę ruszymy dalej.
- Na pewno już po nim, nasz plan nie ma luk pozostawionych na Twoje wyskoki, nigdzie nie pójdziesz!
Wyrwałam mu rękę, co go zdziwiło, wykorzystałam moment, że się nie spodziewał.
- Ty nie musisz ze mną iść, możesz tutaj sobie stać, ja to załatwię!
- Jesteś niemożliwa!
Nie czekałam na to co powie i szybko zbiegłam na dól.
- O nie..., Xander, już jestem, przepraszam Cie za zwłokę, zaraz cie poskładam, nic się nie bój.
- Amy, jak dobrze Cie widzieć, nie chcę umierać w samotności.
- Obawiam się, że to jeszcze nie Twoja kolej. -zaczęłam uzdrawiać przyjaciela, udało mi się.
- Nataniel jest cały? A Logan? Jak bardzo jest źle?
Oparł się na mnie.
- Nataniel był cały, Logana nie widziałem, przykro mi.
- To nic, ważne, że Tobie nic nie jest.
- Płakałabyś za mną dziecinko?
- Bardzo, wiesz o tym, na kim bym siedziała, na Tobie było mi całkiem wygodnie - usiłowałam rozładować sytuację posuwając się na przód, był jeszcze osłabiony, ale za chwilę będzie gotowy by wspomóc przyjaciół.
Nentres był nerwowy, widziałam to z daleka, zbiegł do nas.
- I co Ty wprawiasz kobieto?
- Nie widzisz, pomagam, zanim dojdzie do siebie minie jeszcze chwilka.
- Stoisz w miejscu....odsuń się. Jesteś gorsza niż wszyscy bezduszni razem wzięci..- wziął Xandera pod ramię i prze teleportował go na gorę. Wrócił po mnie, nie patyczkował się, chwycił mnie mocno, był na mnie wściekły. Za chwilę znalazłam się obok Xandera.
- Dziękuję.
- Jesteś mi coś winna - uśmiechnął się złośliwie.
- Spłacam długi, nie martw się tym - uraził mnie.
- Amy, nie pozwolę by ten typ Cie tak traktował, nikt na to nie zasługuje! - Xander był wściekły.
- Xand, dam sobie radę, nie martw się, poproszę o pomoc gdy będzie trzeba. Dasz rade dotrzeć na pole walki sam, jestem tam potrzebna, dasz sobie radę?
- Amy...ehh jesteś uparta, idź do niego on Cie potrzebuje. A Ty kolego, traktuj ja z szacunkiem, bo popamiętasz po wszystkim!
- Nie ma istoty na tym padole, która jest godna mojego szacunku. - chwycił mnie mocno i przeniósł, nim cokolwiek mogłam powiedzieć.
- Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie - szepnęłam zapominając, że mam ogon.
- Komu?
- Eeee....nie ważne...zapomnij o tym - zaczęłam go wymijać, złapał mnie za rękę, dość mocno.
- Odpowiedz mi na pytanie, natychmiast!
- Aaaa! To boli, przestań!
- Ma boleć i będzie bolało, dopóki mi nie odpowiesz na pytanie!
Przeraził mnie, usłyszałam kroki, ktoś biegł w nasza stronę.
- Amy, jesteś potrzebna na polu walki, Nentres przenieś ją tam bezpiecznie, polecenie lidera. Odpowiadasz za nią, pamiętaj o tym.
Nentres rozluźnił uścisk, a ja wyrwałam rękę, co za kretyn, jednak ma tylko przebłyski dobrej woli kiedy mnie nie wkurza. Pobiegłam szybko po apteczki, wsunęłam mój sztylet, byłam gotowa, ale najgorsze dopiero przede mną.
Stanął przede mną, miał swój miecz ze sobą. Patrzył na mnie gniewnie, bałam się, że przeniesie mnie gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
- Mogę Ci zaufać?
- Obawiam się, że nie masz wyboru.
Objął mnie mocno, dziwnie się z tym czułam.
- Dlaczego drżysz? Zimno Ci?
- To nic takiego, nie jest mi zimno, chodźmy już.
- Jak sobie chcesz. Nie przeniosę nas na pole walki, byś nie trafiła w krzyżowy ogień, podejdziemy kawałek.
- Dobrze. Rób co musisz. - bałam się...nie było mi zimno.
W mgnieniu oka znalazłam się na skraju lasu, gdzie walka miała swój początek. Lekko odsunęłam się z jego objęć, czułam się niezręcznie, z nim nigdy nie wiadomo w jakim jest nastroju. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu ścieżki i znalazłam rannego strażnika, wiedziałam, że żyje, czułam to. Leżał bardzo nisko w dole, musiałam się do niego dostać. Ruszyłam po zboczu, poczułam uścisk na dłoni.
- A ty gdzie się wybierasz?! Powinniśmy się udać w stronę miasta, przestań utrudniać zwykłe polecenia, jesteś strasznie irytująca!
- Tam jest ranny strażnik, kiedy go opatrzę ruszymy dalej.
- Na pewno już po nim, nasz plan nie ma luk pozostawionych na Twoje wyskoki, nigdzie nie pójdziesz!
Wyrwałam mu rękę, co go zdziwiło, wykorzystałam moment, że się nie spodziewał.
- Ty nie musisz ze mną iść, możesz tutaj sobie stać, ja to załatwię!
- Jesteś niemożliwa!
Nie czekałam na to co powie i szybko zbiegłam na dól.
- O nie..., Xander, już jestem, przepraszam Cie za zwłokę, zaraz cie poskładam, nic się nie bój.
- Amy, jak dobrze Cie widzieć, nie chcę umierać w samotności.
- Obawiam się, że to jeszcze nie Twoja kolej. -zaczęłam uzdrawiać przyjaciela, udało mi się.
- Nataniel jest cały? A Logan? Jak bardzo jest źle?
Oparł się na mnie.
- Nataniel był cały, Logana nie widziałem, przykro mi.
- To nic, ważne, że Tobie nic nie jest.
- Płakałabyś za mną dziecinko?
- Bardzo, wiesz o tym, na kim bym siedziała, na Tobie było mi całkiem wygodnie - usiłowałam rozładować sytuację posuwając się na przód, był jeszcze osłabiony, ale za chwilę będzie gotowy by wspomóc przyjaciół.
Nentres był nerwowy, widziałam to z daleka, zbiegł do nas.
- I co Ty wprawiasz kobieto?
- Nie widzisz, pomagam, zanim dojdzie do siebie minie jeszcze chwilka.
- Stoisz w miejscu....odsuń się. Jesteś gorsza niż wszyscy bezduszni razem wzięci..- wziął Xandera pod ramię i prze teleportował go na gorę. Wrócił po mnie, nie patyczkował się, chwycił mnie mocno, był na mnie wściekły. Za chwilę znalazłam się obok Xandera.
- Dziękuję.
- Jesteś mi coś winna - uśmiechnął się złośliwie.
- Spłacam długi, nie martw się tym - uraził mnie.
- Amy, nie pozwolę by ten typ Cie tak traktował, nikt na to nie zasługuje! - Xander był wściekły.
- Xand, dam sobie radę, nie martw się, poproszę o pomoc gdy będzie trzeba. Dasz rade dotrzeć na pole walki sam, jestem tam potrzebna, dasz sobie radę?
- Amy...ehh jesteś uparta, idź do niego on Cie potrzebuje. A Ty kolego, traktuj ja z szacunkiem, bo popamiętasz po wszystkim!
- Nie ma istoty na tym padole, która jest godna mojego szacunku. - chwycił mnie mocno i przeniósł, nim cokolwiek mogłam powiedzieć.
Oj już myślałam, że Xanda mi zabijesz... masz szczęściem, że on będzie żył ;> Nentres jaki pewny siebie co on myśli że siłą i przemocą wszystko załatwi phi co za koleś powinien mu ktoś wklepać to pewno by się zmienił ;D Jestem chętna mogę mu wklepać :DDD Oj oj teraz chyba do Logana ją przeniesie cio? :DD No raczej wiesz jakiś łzawy pocałunek kocham cię na koniec i ded :DDD Nie no żartuje nie patrz nawet na poprzednie zdanie bo Ci jeszcze coś dziwnego do główki wpadnie :DD Dużo weny oraz weny :DDD Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZa bardzo go lubię, by go zabić :)
OdpowiedzUsuń