Upadłe anioły

Czasami ludzie zachowują się jak upadłe anioły,
wstępują na drogę ciemności... ważne żeby umieć
w od­po­wied­nim momencie rozłożyć skrzydła
i wznieść się ponad mrok. - Raziel

niedziela, 22 czerwca 2014

64. Elektryczna edukacja.

Amy spała spokojnie kiedy mężczyźni weszli do pokoju, Xander postawił tacę z jedzeniem na stole, podszedł do niej i okrył ja szczelnie kocem, pogłaskał ją po buzi i doznał delikatnego "kopnięcia".
- Faktycznie, daje czadu nawet kiedy śpi - powiedział.
Thunder podszedł do niej i zerknął pod opatrunek, rana się wyleczyła, więc jest lepiej, odwinął go
 i wyrzucił.
- Dlatego musisz uważać, zanim się obudzi powinieneś wyjść stąd, nie myśl, że ciebie wyrzucam, ale nie mam wyboru. Ocaliła mi siostrę, jestem jej to winny.
- Dbaj o nią - spojrzał na nią po raz ostatni, miał nadzieję, że szybko sobie z tym poradzi, nie byłaby sobą, gdyby było inaczej, to pozwalało mu wierzyć, że pokona blokadę, którą sama sobie stworzyła.
Kiedy opuścił pokój Thundera, ten zaczął przygotowywać stół do posiłku, nie odpuści jej jedzenia. To on przejmuje stery, a dowódca odchodzi na dalszy plan, nie ma zmiłuj. Mieszkanko Thundera miało małą windę, która zjeżdżała piętro w dół, miał tam swoją salę do ćwiczeń, zamykał się w niej, kiedy  miał problemy ze sobą i swoja mocą.  Dla niej będzie jak znalazł, odświeżył trochę i przygotował sale do ćwiczeń, kiedy będzie chciała, zaczną działać.
Amy obudziła się, zajęło jej chwilkę, zanim zrozumiała gdzie się znajduje, zerknęła szybko pod koc, ale ubranie było na swoim miejscu, co za ulga. Tak nagle odpłynęła, że niczego nie mogła być pewna, zwłaszcza w łóżku faceta, który miał w zwyczaju opowiadać najbardziej świńskie dowcipy jakie słyszała, coś jej mówiło, że do biernych mężczyzn raczej nie należny.
- Obudziłaś się...jak się czujesz? - zerknęłam zdezorientowana trochę na Thundera i ziewnęłam
- Dobrze, mocne to było...no wiesz to coś...- gestykulowałam pokazując strzykawkę co go rozbawiło jeszcze bardziej.
- Chodź, zjedz coś...razem ze mną. Xander przyniósł nam jedzenie, był tu kiedy spałaś, ciągle o ciebie wypytuje.
- Cały Xand, a Logan?
Thunder milczał, sięgnął do kieszeni wyjął kopertę i przysunął w moja stronę.
- Prosił bym Ci go dał.
- Eh...- skrzywiłam się trochę - wstałam i starałam się podejść do stołu, podał mi rękę, żałowałam, że Logan tego nie potrafi, być wtedy przy mnie kiedy go najbardziej potrzebuję. Tyle była warta jego obietnica.
Jedliśmy w milczeniu, za co byłam mu wdzięczna, po akcji z listem nie bardzo wiedziałam jak się zachować, okazałam emocje i rozczarowanie.
- Smakuje Ci? Reklamacje składamy do Xandera - Thunder starał się żartować.
- Smaczne, nie jestem wybredna, ciesze się chwilowym spokojem od elektryczności, jak jeszcze ktoś będzie chciał mi sprezentować coś takiego to go zagryzę - jęknęłam, wyraźnie go tym rozbawiłam.
- Przyda Ci się to, wiesz?
- Ta?
- Nie będziesz od nikogo zależna, ty będziesz rozdawać karty. Szybka ucieczka, szybkie dotarcie na miejsce, neutralizacja. Tak o tym pomyśl.
- Może coś w tym jest, tylko, że przeze mnie zaniedbujesz siostrę.
- Twój przyjaciel raczej z tego powodu nie narzeka, powiedz mi taką rzecz czy gdybyś wiedziała, że tak to się skończy pomogłabyś mi, mimo wszystko?
- Bez wahania, tylko tak marudzę...muszę się wyżalić, ale o tym wiesz, bo już zdarzyłeś mnie poznać na tyle. I jeszcze jedno zajmuje kanapę, nie będziesz na niej spał, jest malutka, a Ty...jesteś dość wysoki.
- Moje łóżko jest na tyle duże, że zmieścimy się w nim oboje - uśmiechnął się czekając na moja reakcję.
- Nie kombinuj, don juanie mam kanapkę w ręce i nie zawaham się jej użyć - roześmiał się, zastanawiałam się, czy to dobry znak, czy czegoś nie kombinuje. 
- Nie boje się,  będziesz zbyt zmęczona by się na mnie rzucać - uśmiechnął się figlarnie - już ja wiem jak wykrzesać z Ciebie ogień...- jak na zawołanie potężne błyskawice szalały w pokoju.
- Ale ty nie będziesz zbyt zmęczony by rzucać się na mnie...
- Ryzyko zawsze istnieje, ale ponoć mi zaufałaś...
- To nie fair...
- Wiem - uśmiechnął się i przygryzł kanapkę.
Ktoś zapukał do drzwi, miałam cichą nadzieję, że to on, Thunder podszedł otworzyć, niestety na progu leżało pudełeczko, kiedy je otwarliśmy zobaczyliśmy serum. Z karteczką: "W razie potrzeby - Logan", zezłościłam się, był tak blisko tuż obok i nie zadał sobie trudu by mnie zobaczyć, czułam, że zaczyna mrowić mnie skóra, znowu emanowałam elektrycznością. Thunder  zerknął na mnie i wiedział co go czeka, złapałam list i otwarłam kopertę by przeczytać jakże niesamowicie suche słowa: "Amy, nie martw się i nie denerwuj,  nie gniewam się na ciebie za to co zrobiłaś, nie na wszystko masz wpływ, ale myślę, że to mogłaś przewidzieć. Jestem pewny ze dasz rade okiełznać dodatkową moc, musisz teraz pracować nad tym, bo to jest teraz  najważniejsze jak zawsze będę Cie wspierał. Spotkamy się kiedy będziesz na to gotowa. Twój L." - przeczytałam list na głos..
- Czy to są jakieś żarty? Jeśli tak to mało zabawne, bo ja się nie śmieję...
- Przykro mi Amy, to cios poniżej pasa. Ten facet w ogóle nie ma wyczucia - podszedł do mnie i mnie przytulił, mimo, że się opierałam, nie zważał na to, poddałam się i przytuliłam mocno, chciało mi się płakać. Czułam się jak narzędzie w rękach lidera, tak nie powinno być, moja moc znowu przestała mnie słuchać i raziła wszystko dookoła.
- Dziękuję - wyszeptałam i przetarłam oczy, Thunder był jedyną osobą, której nie byłam w stanie zrobić krzywdy, miał mnie jedynie uczyć opanować nie tyle błyskawice co mnie samą, a dał mi więcej troski i wsparcia niż mój własny mężczyzna.  Wyczułam jego umysł był w jadalni, nawiązałam z nim połączenie, nie było opcji by nie usłyszał mojego przekazu: "wsadź sobie te żałosne karteczki gdzieś", słyszałam, że chciał mi coś na to odpowiedzieć, ale o takiego! Nie dam się zbajerować, zerwałam połączenie.
- Pora na trening, jak w coś przywalisz to sobie ulżysz i szybciej uderzysz we właściwą osobę - uśmiechnął się do mnie, miał rację.
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz