Drugiego dnia zawody odbywały się w lesie, w którym zostały rozmieszczone różne wymyślne pułapki skonstruowane przez naszych naukowców. W tym lesie mogą nas: zasiekać, możemy wpaść do dołu i się połamać, zostać schwytanymi w sieci przewodzące elektryczność, trafić nas strzały obezwładniające, a także zwykłe, możemy nawąchać się gazu nasennego, szczęściarze, którzy dotrwają do końca i będą mogli uwolnić zakładnika, będą musieli się zmierzyć z "tymi złymi". Musimy ich pokonać uwolnić zakładnika czy tam ofiarę losu, którą dała się złapać oraz doprowadzić ją jak najszybciej i bezpieczniej do lidera. Tylko dziesięciu przetrwa ten etap, dziesięciu najlepszych.
Stanęliśmy z Xanderem blisko siebie, pójdziemy w tą samą stronę, współpracując szybko znajdziemy bezpieczna drogę. Muszę nad nim czuwać, w razie czego szybko go wyleczę, ja nie muszę przejmować się ranami czy bólem, wytrzymam i uratuję jednego z dziesięciu zakładników. Logan wystrzelił, był to sygnał do rozpoczęcia akcji. Wszyscy ruszyli, kiedy zniknęliśmy z oczu innych zawodników, odwróciłam się do Xandera:
- Idź za mną, jak coś zauważysz, mów.
Przedzieraliśmy się przez krzaki, zatrzymałam Xandera, bo znalazłam jedną z pułapek, ostrza, pobłyskiwały w słońcu. Co jakiś czas słychać było jakieś krzyki, pierwsi narwańcy odpadli, przynajmniej na chwilkę. Xand znalazł w miarę bezpieczną drogę, ale uruchomiliśmy system strzał, zasłoniłam Xanda.
- Oszalałaś?
- Ciszej, nic mi nie będzie, mógłbyś wyciągnąć?
Xand szarpnął zdecydowanie, rana powoli zaczęła się goić, nie zwracałam na nią uwagi, zaraz będzie po bólu. Zauważyłam roślinę, widziałam ją w laboratorium, potrafiła wystrzelić igły z toksyną, przyciągnęłam Xanda do siebie i pokazałam inna drogę.
Ominęliśmy jeszcze kilka pułapek, zaczęliśmy biec, teren był czysty przynajmniej jego fragment. W oddali widać było polane z zakładnikami, dotarliśmy do niej chyba jako pierwsi. Zaczęły się schody, wyskoczyło na nas kilku "chłopców do bicia", zerknęliśmy na siebie z Xandem.
- Biorę tych od Nataniela, reszta Twoja baw się dobrze.
- Nie mogę się doczekać.
Zaczęliśmy walczyć, walka u boku Xandera była fajnym przeżyciem, uzupełnialiśmy się, wspólne treningi pozwoliły nam się zgrać. Szybko ogłuszyłam strażników, jeden z nich wystrzelił we mnie strzałę, nie miałam czasu jej ominąć, uwalniałam Nataniela, zasłonił mnie Xand.
- Xander, co Ty wyprawiasz? Wyleczyłabym się. - szybko go podtrzymałam, oberwał w nogę.
- Nie mogę patrzeć jak obrywasz, jak Ciebie to boli, jestem mężczyzną, chcę być przydatny, za bardzo mi na Tobie zależy.
Eh cały Xand, poświęciłby się dla mnie bez reszty.
- Wiedziałem Amy, że po mnie przyjdziesz! - ucieszył się Nataniel
Odpięłam go i Colina, zakładnika Xandera, podeszłam do niego, oderwałam kawałek swojej koszulki i opatrzyłam mu nogę by nie krwawił tyle, wyjęłam strzałę i go objęłam.
- Oprzyj się na mnie i w drogę.
- Oj nie Amy, ja wezmę Xandera pomogę, sama nie będziesz go prowadzić! Na to Ci nie pozwolę jako Twój zakładnik.
- Nat, rusz głową matołku, dotykam go, zaraz się wyleczy, nie będziemy do tyłu z czasem bo idziemy dalej. Wy z Colinem idźcie za nami, musimy Was ochraniać, rozglądajcie się tylko za pułapkami, mam trochę mniejsze pole widzenia.
- Robi się, Nataniel nie marudź - pociągnął go Colin- dziewczyna dobrze mówi, jest dobra w analizie sytuacji, nie możemy im przeszkadzać.
Posuwaliśmy się do przodów, słyszałam, że nie którym udało się już prawie dostać do zakładników.
- Już mogę iść, Amy wszystko gra.
- Moment- zerknęłam na jego nogę, znając zamiłowanie Xanda do poświęceń, musiałam mieć pewność- Dobra, możesz iść.
- Nie mogłaś więcej koszulki rozerwać?- zerknął Xand figlarnie i zarobił kuksańca.
- Za dużo byś wiedział i za często byś się ranił, cwaniaku. Poprowadzę was, wiem, jak iść, Nat chodź za mną.
Biegliśmy, chłopcy nie protestowali, dobrze pamiętałam drogę, po drodze mijaliśmy złapanych w sieci strażników. Kiedy zbliżaliśmy się do końca lasu i widać było arenę, odwróciłam się do Xandera.
- Idziemy razem, Ty i ja, będzie remis.
- Odwaliłaś prawie całą robotę, przeanalizowałaś sytuację, nie pozwolę Ci na to.
- Nie pytałam Cię o zdanie, chodź i nie marudź, ma być uczciwie.
- Dobra, poddaję się.
Kiedy byliśmy tuż przed wyjściem Xander popchnął mnie i Nataniela, wyskoczyliśmy nagle na środek, wszyscy wiwatowali, na tablicy pojawiłam się na pierwszym miejscu....ukatrupię go. Sam z Colinem wyszedł jako drugi, przetrwaliśmy drugi etap. Jako trzeci dołączył do nas Tobias, musieliśmy trochę poczekać nim reszta zwycięzców do nas dotrze.
- Xand, wiesz co Cię czeka za to co zrobiłeś?
- Pewnie nie dostanę buziaka, co? - zapytał z mina niewiniątka.
- Dziękuję- objęłam go mocno - musisz zacząć myśleć trochę o sobie.
- Dobra dobra, widziałaś, Thunder Ci kibicował.
- Nie, nie zwróciłam uwagi - poszukałam go wzrokiem i pomachałam mu, uśmiechnął się.
- Nie wiem jak Ty to robisz, wiesz?
- Ale co robię?
- Potrafisz zjednać sobie ludzi, nawet tak zatwardziałych i zagubionych.
- To jedna z cech dobrego przywódcy, jest bardzo ważna, co nam uświadomiłaś ostatnio - wtrącił Colin.
- Przesadzacie, nie robię nic nadzwyczajnego, każdy by tak robił na moim miejscu.
- Nie każdy - chłopcy powiedzieli chórem.
Nie będę się z nimi sprzeczać, lepiej podleczę rannych, będę miała ręce pełne roboty, jutro finał, a ja do niego dotarłam.
Super wymyśliłaś to zadanie z zakładnikiem, ale nie rozumiem jak Natan mógł się dać złapać haha tak tak wiem sam się zgłosił no ale... :DD Amy taka pomocna, Xanda osłania, nawet nie straszne jej strzały wbite w ciało :DD Xand to by od razu chciał żeby ona się rozebrała przed nim haha :D Ale nie ma tak łatwooo XD Nie dość, że ją wypchnął, ona zła bo chciała by byli razem na pierwszym miejscu to jeszcze on chciałby za to buziaka, no proszę cały Xand :DD Pozdrawiam i niech się ciebie wena trzyma i nie puszcza :DD
OdpowiedzUsuńJest jedyny w swoim rodzaju :)
OdpowiedzUsuń