Podszedł do mnie Xander, wiem, że się martwił o lidera, z tego co udało mi się ustalić są bliskimi przyjaciółmi. Trudno go rozgryźć nie wiem czy ma mnie za kogoś zbędnego, potrzebnego, czy jestem super tajnym szpiegiem?
- Czy mogę Ci jakoś pomóc? - zapytał niepewnie.
Zerknęłam na Logana, nachyliłam się, by mieć pewność, że nie usłyszy.
- Xand, jeśli będzie źle...upadnę, nie pozwól mi na to, jeśli...mogę Cię o to prosić?
Był muskularnym facetem więc złapanie mnie to żaden wyczyn. Wiedziałam, że jest bardzo skryty, nade wszystko lojalny wobec Logana. Nie zbliża się do nikogo bez powodu, no chyba, że się na to zasłuży, a ja...chyba właśnie na to zasłużyłam.
Rozpraszało mnie tylko badawcze, wszechobecne, kontrolujące mój stan spojrzenie Logana.
Przymknęłam oczy i dotknęłam jego rannej ręki, poczułam znajome uczucie spokoju, ukojenia. Nie wiedziałam czy zadziała, ale takie miałam przeczucie. Spojrzał na mnie badawczo, pewnie kontrolował czy nie zrobię czegoś, czego sobie nie życzy.
- Poskutkowało...-mruknął spokojnie, a ja wiedziałam, że to cisza przed burzą.
- Zdajesz sobie sprawę, że i bez Twojej pomocy bym się zregenerował, tylko zajęłoby mi to więcej czasu?! Przez Twój głupi heroizm Twój wybór został podjęty samoistnie, za dużo wiesz, za dużo widziałaś by teraz móc odejść! Nie mogę Ci na to pozwolić!
- Zdaję sobie z tego sprawę i zdawałam już wcześniej zanim zdecydowałam się tu pojawić, wiedziałam, że będziesz na mnie wściekły, zaryzykowałam.
- Dziwisz mi się?! Dałem Ci czas, wsparcie, nie naciskałem... obiecałem Ci to, a teraz nie mam wyjścia i to cofam. A ja nie cofam danego słowa, cholera jasna! - uderzył ręką w blat stołu.
- Logan..nie cofasz danego mi słowa, to ja zwalniam Cie z obietnicy, dzisiejszego ranka podjęłam decyzję, świadomą decyzję. Nie pomogła Ci dziewczyna ocalona przez Ciebie na ulicy, tylko strażniczka, gotowa udzielić Wam pomocy. Naucz mnie wszystkiego. Pragniesz mnie? Oto jestem.
Xander wyszczerzył zęby i objął mnie mocno, wystawił rękę i przybił żółwika. Przez moment zastanawiałam się czy ktoś go czasem nie podmienił.
- Witaj w rodzinie, wiedziałem, że w końcu się tu zjawisz, Loganowi nikt nie odmawia. Mmmm pragnie Cie to może zostawimy was samych?
- Ojj przestań....to nie o to chodziło...dziękuję za powitanie. - zarumieniłam się, faceci...nic nie rozumieją. Wiedziałam jednak, że ON zrozumie, zawsze rozumie.
Zostaliśmy sami...a ja bałam się tej chwili, wiem, że może trochę spartoliłam sprawę. Rysy Logana złagodniały, miałam nadzieję, że przestanie siebie obwiniać, że cała złość wyparowała. Podszedł do mnie bardzo blisko, położył dłonie na moje ramiona, spojrzał mi prosto w oczy.
- Jesteś świadoma tego wszystkiego strażniczko? Wiesz, że Twoje życie należy teraz do mnie? Jestem za Ciebie odpowiedzialny, jak obiecałem nauczę Cię tego co powinnaś wiedzieć. Jestem Twoim stróżem i to się nie zmieni, nie ma ze mną taryfy ulgowej, musisz stać się twarda w środku, do śmierci bliskich się nie przyzwyczaisz, ale możliwe że jej zapobiegniesz, nie ma tu zbyt wielu kobiet, zapominamy o delikatności, nie obiecam Ci, że w stosunku do Ciebie będzie inaczej, wiem jednak, że Twoja siła w uzdrawianiu wzrośnie kiedy masz poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji i wewnętrznego spokoju, popracujemy nad tym oboje. Mamy tu kwatery mieszkalne, przeprowadzisz się tutaj, pozbędziesz się mieszkania, zwolnisz się z pracy, nic innego nie może Ciebie rozpraszać, strażniczko zrozumiano? To na początek...czeka Cie ważna lekcja czym są bezduszni, zaczniemy od jutra. Wyznaczę ludzi, by ci pomogli z pakowaniem Twoich rzeczy i przewiezieniem tutaj.
- Zrozumiałam przywódco, zrobię wszystko co w mojej mocy, by nie być dla was ciężarem. - skinęłam lekko głową na znak szacunku, przez chwilę pomyślałam w co ja się wpakowałam, ale wiem, że tutaj powinnam być. Tutaj jest moje miejsce.
- Dziękuję Ci Amy - szepnął to tuż przy moim uchu, opuścił pomieszczenie by wydać polecenia i zapewne ogłosić, że mają lekarza na pokładzie.
Do pokoju wszedł Nataniel minę miał raczej poważną i smutną, był zdezorientowany..
- Amy, przepraszam Cię za to wszystko, wiem, że mnie nie wydałaś, zastanawiam się dlaczego...dlaczego wzięłaś to wszystko na siebie?
- To co zrobiłeś, robiłeś w dobrej sprawie, domyślam się, że na Ciebie byłby o wiele bardziej zły, dostanę pewnie wycisk na treningach, ale to będzie z pożytkiem dla mnie. Nie przejmuj się tak - uśmiechnęłam się ciepło- tak po prostu musiało być.
Tak po prostu musiało być, że znowu pod notką widnieje mój komentarz… :DDD Rozdział jak zawsze świetny, Logan znowu straszy biedną kobiecinę hehe, ale cóż musi być twardy a nie „miętki” jak na lidera przystało. Robi się goręcej hym hym czyżby jakiś romansik się szykował hmmm Logan pragnie Amy i wszystko jasne :DDD Życzę weny, pozdrawiam. *.*
OdpowiedzUsuńZobaczysz dalej, chemia jest :D
OdpowiedzUsuń